W trakcie
zebrania nastolatkowie siedzieli w pokoju Harry'ego i Rona. Próbowali zrozumieć
zachowanie Voldemorta i jego nagłą chęć ataku na członków Zakonu Feniksa.
Pierwszym
wnioskiem, do którego doszli, było to, że osoby te niejednokrotnie krzyżowały
mu plany. To przypuszczenie stwarzało jednak pewien problem. Przecież tak
nieliczna grupa czarodziejów nie mogła być na tyle groźna, żeby Czarny Pan
musiał skupiać na nich całą swoją uwagę. Uznali więc, że musiał istnieć jeszcze
jakiś ważny powód.
Kolejny punkt rozmowy
dotyczył rozważań na temat tego, czy wśród zakonników jest szpieg. Ron
podejrzewał, że istniała taka możliwość. W końcu bez niego Voldemort nie mógłby
znać wszystkich członków Zakonu. Co prawda niektórzy od razu mogliby być
podejrzani ze względu na swoje bliskie kontakty z Dumbledore'em. Tylko pytanie
co z resztą. W końcu członkostwo było wielką tajemnicą.
Następnie nastolatkowie
zastanawiali się nad ogólnym przebiegiem zebrania. Czy Dumbledore'owi udało się
dowiedzieć czegoś więcej o planach Voldemorta? Czy ktoś inny został zmuszony do
natychmiastowej przeprowadzki? Czy dyrektor znajdzie jakieś rozwiązanie, aby Weasleyowie
mogli wrócić do Nory przed końcem wakacji? Jakie będą następne ruchy Zakonu? Na
takie i inne pytania starali się znaleźć odpowiedź.
Po kilku
godzinach znudziła ich polityka. Ron wyciągnął wtedy szachy czarodziejów i
wyzwał Harry'ego na pojedynek. Początkowo dziewczyny przyglądały się zmaganiom
chłopaków, jednakże z czasem zaczęło je to nużyć. W rezultacie rozpoczęły
dyskusję na damskie tematy.
Jakiś czas
później pani Weasley zawołała ich na dół. Zebranie niedawno się skończyło i w
Kwaterze nie było już żadnych gości. Nie mając na głowie innych obowiązków,
kobieta postanowiła przygotować posiłek, prosząc dziewczyny o pomoc. Harry i
Ron postanowili w tym czasie spróbować wyciągnąć z pana Weasleya jakieś
informacje. Mężczyzna nie dał się jednak złapać na ich zagrywki, więc nie udało
im się niczego dowiedzieć.
Po obiedzie nie
było już tak lekko, gdyż pani Weasley zagoniła wszystkich do pracy. Od śmierci
Syriusza nikt nie mieszkał na Grimmauld Place, dlatego dom potrzebował
odświeżenia. Hermiona i Ginny zajęły się wycieraniem kurzy, a chłopcy
zbieraniem pajęczyn i zamiataniem podłóg. Praca nie była zbyt ciężka, ale
niezwykle czasochłonna.
Zanim udało im
się doprowadzić pokoje do porządku, na dworze zrobiło się ciemno. Przerwali
sprzątanie na czas kolacji. Tym razem jedli ją bez pana Weasleya, który dostał
pilne wezwanie do pracy.
Po skończonym
posiłku pani Weasley odpuściła swoim dzieciom i ich przyjaciołom dalsze
sprzątanie i pozwoliła im zająć się tym, na co mieli ochotę. Poprosiła ich jednak,
żeby nie siedzieli do późna.
Nastolatkowie
odetchnęli z ulgą. Cieszyli się, że nie zostali zasypani nawałem pracy. Z radością
udali się na górę i postanowili wykorzystać czas na relaks. Trochę się
wygłupiali, czasami dowcipkowali i rozmawiali na luźne tematy. Spędzili tak
cały wieczór, ale kiedy Hermiona zaczęła usypiać na siedząco, postanowili
rozejść się do swoich sypialni.
* * *
Harry obudził
się wypoczęty, mimo że wieczorem bardzo długo wygłupiał się z przyjaciółmi.
Przetarł zaspane oczy i głośno ziewnął. Szybko wyskoczył z łóżka, po czym udał
się do łazienki. Wykąpał się, ubrał i zszedł na dół.
W kuchni zastał
panią Weasley i Tonks. Kiedy przekroczył próg pomieszczenia i kobiety zauważyły
jego obecność, na ich ustach pojawił się uśmiech.
- Cześć, Harry!
Jak tam wakacje? - zapytała aurorka.
- Hej, Tonks! -
przywitał się. - Dobrze, dziękuję, a jak w pracy?
- Szkoda gadać...
- mruknęła. - Knot coraz bardziej panikuje, no wiesz... boi się, że pozbawią go
stanowiska.
- Harry,
kochaneczku, jesteś głodny? - zapytała pani Weasley, przerywając ich rozmowę.
- Tak, z chęcią
bym coś zjadł - odpowiedział. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że naprawdę był
głodny.
Niedługo potem
pani Weasley postawiła przed nim ogromny talerz z kanapkami, jajecznicę i sok dyniowy.
Podziękował kobiecie i od razu zabrał się za jedzenie.
Kiedy
całkowicie opróżnił talerz, do kuchni wszedł Ron, a chwilę później Hermiona i
Ginny. Przywitali się z Tonks i usiedli obok niej. Zdążyli zamienić ze sobą
parę słów, zanim otrzymali swoje porcje śniadania.
Skończywszy
jeść, Harry postanowił uważnie przyjrzeć się pozostałym i sprawdzić ich reakcję
na pobyt w nowym miejscu. Z ulgą przyjął, że pani Weasley wydawała się mieć
lepszy humor. Przygotowywała posiłek z uśmiechem na ustach, od czasu do czasu
nucąc coś pod nosem.
- Kochanie,
zapomniałam ci wczoraj powiedzieć, że o dziesiątej przybędzie profesor
Dumbledore. Chciałby z tobą porozmawiać - zwróciła się do niego, kiedy kładła na
stole świeże pieczywo.
- O czym? -
zapytał.
- Nie mam
pojęcia - odpowiedziała tylko i wróciła do swoich zajęć. Harry nie wiedział, o
co mogło chodzić.
Gdy zobaczył,
że pozostało trzydzieści minut do przybycia mężczyzny, wciąż nic nie
przychodziło mu do głowy. Liczył, że może przyjaciele wymyślą jakiś sensowny
powód, dlatego cierpliwie czekał aż skończą posiłek.
Kilkanaście
minut później w końcu przenieśli się na górę, do pokoju dziewczyn.
- Jak myślisz,
o co może chodzić? - zapytał przejęty rudzielec.
- Nie mam
zielonego pojęcia - odpowiedział szczerze brunet.
- Może
Dumbledore zacznie cię uczyć? - spytała podekscytowana Hermiona.
Harry zaczął
się śmiać.
- No co? -
mruknęła zdziwiona.
- Daj spokój...
Gdyby miał mnie uczyć, to zrobiłby to już dawno temu. - Pokręcił głową, wciąż
chichocząc pod nosem. - Zresztą, nie zależy mi na tym - dodał.
Hermiona
rozchyliła usta, nie wierząc w usłyszane słowa.
- Harry! -
syknęła. - Tobie musi zależeć na nauce! Nie możesz sobie odpuścić!
- Czy ja coś
takiego powiedziałem?
- Tak, przed
chwilą!
- Chyba nie
zrozumiałaś.
Owszem,
Hermiona go nie rozumiała.
- Nie zależy mi
na jego staraniach, więc gdyby chciał mnie uczyć, nie zgodziłbym się - wyjaśnił
Harry.
Szczęki
obecnych opadły do samej ziemi i w pokoju zapanowała cisza.
- Co!? - Pierwszy
odezwał się Ron.
- Nie ufam mu.
- Ale…
- Wystarczy! -
przerwał mu Harry. - Zbyt wiele razy mnie okłamał. Nie lubię, gdy ktoś robi mi
coś takiego. Poza tym dobija mnie jego stwierdzenie "to dla twojego dobra". Nie
twierdzę, że Dumbledore jest po złej stronie. Po prostu... Nie mam ochoty utrzymywać z nim żadnych
kontaktów, które wykraczałyby poza relacje dyrektor - uczeń.
- Nie wierzę w
to, co mówisz - powiedział zaskoczony Ron. - On tyle dla ciebie zrobił! Zmieniłeś
się, nie jesteś już taki jak kiedyś...
- Tak,
zmieniłem się, ale zewnętrznie. W środku jestem taki sam.
- Wcale nie!
- Jeżeli jesteś
na tyle ograniczony, żeby ślepo za nim podążać, to już twój problem.
- Nie chcę tego
słuchać! - warknął rudzielec. - Dopóki nie zaczniesz zachowywać się normalnie,
nie mamy o czym rozmawiać!
- Ron! -
krzyknęła Hermiona, ale chłopak wyszedł już z pokoju, głośno trzaskając
drzwiami.
- Nie przejmuj
się, przejdzie mu - stwierdziła Ginny, która do tej pory tylko przysłuchiwała
się rozmowie.
- Mam to gdzieś
- odparł zupełnie niewzruszony. - Nie będę za nim biegał i błagał o wybaczenie.
- Harry, jak
możesz tak mówić? - spytała Hermiona, czując, że w oczach zbierają jej się łzy.
- Posłuchaj, przeżyłem
dużo więcej niż ty czy Ron. Mam dość problemów, dlatego nie potrzebuję dodatkowo
kogoś takiego... Owszem, lubię go, ale zależy mi tylko na prawdziwych
przyjaciołach, którzy starają się zrozumieć motywy moich działań. Jeżeli on nie
potrafi tego zrobić, to widocznie ta znajomość nie była niczego warta.
- Harry…
- Nie,
Hermiono! Ron jest moim bratem, ale zgadzam się z Harrym - powiedziała hardo
Ginny. - Ile razy odsunął się od niego? A miał ku temu jakiś powód? Oczywiście,
że nie. - Rudowłosa sama odpowiedziała na swoje pytanie, kręcąc przy tym głową.
Słowa
przyjaciółki dały Hermionie wiele do myślenia. Rozumiała Harry'ego, ale trudno
było jej zaakceptować fakt, że zachowanie Rona mogło zniszczyć ich przyjaźń.
Przecież tyle razem przeszli! Z drugiej strony, jeżeli sytuacja miałaby dalej tak
wyglądać, to jaki był sens utrzymywania takich relacji?
- Macie rację.
Tylko trudno jest mi wybrać...
Harry wstał ze
swojego miejsca, uklęknął przed nią i złapał ją za rękę.
- Hermiono,
nigdy nie żądałbym od ciebie wyboru. Poza tym nic nie jest jeszcze przesądzone.
Jeżeli zmądrzeje, to może wszystko wróci do normy. Gorzej, jeśli dalej będzie
się tak zachowywał - powiedział.
Odetchnął z
ulgą, kiedy szatynka kiwnęła głową na znak zgody. Zanim ktokolwiek zdążył coś jeszcze
powiedzieć, z dołu dobiegł ich krzyk pani Weasley:
- Harry,
kochanie! Profesor Dumbledore czeka na ciebie.
- Już idę -
odkrzyknął. - Wybaczcie, ale muszę dowiedzieć się o co chodzi - zwrócił się do
dziewczyn.
- Jasne, leć -
odpowiedziały razem.
Wyszedł z
pokoju i szybko zbiegł na dół. Przed drzwiami do kuchni zobaczył dyrektora
rozmawiającego z panią Weasley. Gdy podszedł bliżej, znacząco chrząknął.
Profesor spojrzał na niego i uśmiechnął się.
- Och, Harry!
Jak miło cię widzieć!
- Dzień dobry,
dyrektorze. - Przywitał się bez cienia emocji w głosie. - W jakiej sprawie
chciał się pan ze mną widzieć?
- Chodźmy, bo
już na nas czekają.
- Czekają? Kto?
- spytał zdziwiony. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał.
- Zaraz się
dowiesz - mruknął staruszek i odwrócił się jeszcze do pani Weasley. - Myślę, że
Harry wróci najpóźniej za jakąś godzinę. A teraz wybacz, obowiązki wzywają.
Miło było cię zobaczyć, Molly.
- Do widzenia,
dyrektorze - pożegnała się pani Weasley.
Dumbledore
kiwnął głową, po czym poprosił Harry'ego, żeby pierwszy skorzystał z kominka.
Gdy brunet wykonał jego polecenie, sam również przeniósł się za pomocą sieci
Fiuu.
Kiedy znaleźli
się na miejscu, Harry zauważył, że w pomieszczeniu siedział już Remus Lupin i
jakiś nieznany mu mężczyzna. Zignorował nieznajomego i od razu podszedł do
byłego nauczyciela.
- Profesorze,
jak miło znów pana widzieć. - Uśmiechnął się szczerze.
- Harry! Ja też
się cieszę! - Remus odpowiedział uśmiechem.
- Wybaczcie,
ale mamy ważną sprawę do załatwienia - przerwał im Dumbledore.
- Racja,
wybacz, Albusie - mruknął Lupin, udając skruszonego, chociaż wcale się tak nie
czuł. Bo dlaczego miałby?
- Nic się nie
stało, to zrozumiałe. Jednakże przejdźmy już do rzeczy. Harry, Remusie, to
Anthony Apricot, pracuje w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów.
Zajmuje się również magicznymi testamentami.
Mężczyzna
grzecznie się ukłonił.
- Jak zapewne
się domyślacie, jestem tutaj w sprawie ostatniej woli Syriusza Blacka -
powiedział oficjalnie.
Harry
wytrzeszczył oczy. Kompletnie nie zdawał sobie sprawy, że jego ojciec chrzestny
mógł zostawić testament.
- Syriusz
napisał testament? - zapytał zaskoczony.
- Tak, a teraz
proszę, usiądź.
Kiedy brunet
zajął miejsce obok Lupina, mężczyzna wyciągnął z kieszeni pergamin. Stuknął w
niego różdżką, chrząknął i zaczął czytać:
Ja, Syriusz
Orion Black, spadkobierca rodu Blacków, zdrowy na ciele i umyśle, przekazuję
swoją ostatnią wolę:
- Dom przy Grimmauld Place 12 pozostawiam w spadku Zakonowi Feniksa, aby dalej pełnił powierzoną mu funkcję. Jednakowoż chciałbym, aby zawartość dwóch pokoi, tzn. sypialni mojej i Regulusa Arkturusa Blacka, przypadła mojemu chrześniakowi - Harry'emu Jamesowi Potterowi. Liczę, że odnajdzie tam rzeczy godne jego uwagi.
- Swój motor i hipogryfa zwanego Kłębolotem zostawiam Rubeusowi Hagridowi, w nadziei, że drobny podarunek sprawi mu radość.
- Zawartość skrytki numer sto dwadzieścia trzy oraz pięćset trzynaście również przekazuję mojemu chrześniakowi - Harry'em Jamesowi Potterowi. Dodatkowo przepisuję mu moją drugą posiadłość, aby miał miejsce, w którym, w spokoju mógłby spędzać czas i zaprosić przyjaciół.
- Zawartość ostatniej skrytki w Banku Gringotta, tzn. skrytki z numerem siedemset dziewięćdziesiąt dziewięć przekazuje mojemu przyjacielowi - Remusowi Lupinowi. To dobry człowiek, któremu należy się wiele, a w innych okolicznościach odmówiłby przyjęcia pieniędzy.
Jeżeli w tej
chwili czytacie testament, to znaczy, że nie mam mnie już między wami. Proszę,
nie smućcie się. Nie odszedłem na zawsze! Będę do końca towarzyszył wam w waszych
sercach. Mam nadzieję, że pamięć o moich bohaterskich czynach przejdzie do
historii. Żywię nadzieję, że umierając, uczestniczyłem w walce.
Na koniec chciałbym jeszcze dodać: Harry, mój
drogi chłopcze, jeżeli to czytasz, to wiedz, że mam nadzieję, że nie jest Ci
przykro. Co prawda nie spędziliśmy ze sobą tyle czasu, ile bym chciał, ale to
jeszcze nie koniec świata i kiedyś znowu się spotkamy. Mam nadzieję, że
zapomnisz o smutku i będziesz żył tak, jak przystało na syna Jamesa i mojego
chrześniaka!
Syriusz
Black
Łapa
Kiedy urzędnik
skończył czytać, Harry miał w oczach łzy. Nie płakał, ale czuł ogromny ból.
Testament ostatecznie potwierdził, że Syriusz nie żył i już nigdy nie wróci.
Dokument dał mu
również wiele do myślenia. Postanowił, że będzie twardy, przestanie się nad
sobą użalać i sprawi, że jego ojciec chrzestny będzie z niego dumny.
- Wszystko w
porządku? - zapytał Remus, podchodząc do niego i przygarniając go do uścisku.
- Tak. Jest
okej. - Uśmiechnął się.
- Czasami trzeba pogodzić się z tym,
co się stało i żyć dalej - powiedział Anthony.
Wszyscy spojrzeli na niego
zszokowani, lecz mężczyzna tylko się uśmiechnął.
- Z mojej
strony to tyle. Muszą jeszcze panowie podpisać - powiedział do Harry’ego i
Remusa, wskazując im odpowiednie miejsce. - Natomiast pan jako świadek
testamentu, tutaj - zwrócił się do Dumbledore'a.
Mężczyźni po
kolei złożyli swoje podpisy, po czym pan Apricot zwinął pergamin, kiwnął głową
na pożegnanie i opuścił gabinet.
- Macie ochotę
na herbatkę? - zapytał dyrektor.
- Nie, dziękuję,
ja muszę już iść - odpowiedział Harry. Nie miał ochoty na żadne schadzki z
dyrektorem. Szczególnie teraz, kiedy potrzebował odrobiny prywatności, aby w
spokoju przetrawić ostatnie rewelacje.
Dyrektor nie
miał jednak zamiaru dać za wygraną i dalej próbował go przekonać.
- Jesteś pewny?
Nie musimy pić herbaty.
- Powiedziałem,
że nie! Chcę wrócić do Kwatery i pobyć sam.
- Harry, nie
powinieneś się w sobie zamykać. Słyszałeś, co napisał Syriusz. Nie możesz się
smucić z powodu jego śmierci.
- Wcale się w
sobie nie zamykam! Po prostu jestem zmęczony i chcę odpocząć. Czy to tak trudno
zrozumieć?! - rzucił ze złością.
Bez dalszych
ceregieli skierował się do kominka. Wziął garść proszku Fiuu, by po chwili
zniknąć w zielonych płomieniach.
- No cóż, Harry
ma charakter i nie można temu zaprzeczyć - zaśmiał się Remus, kiedy otrząsnął
się z pierwszego szoku.
- Och tak, ale
nie uważasz, że ten wybuch był niepotrzebny? - zapytał staruszek.
- Albusie,
Harry jest młody... Poza tym wiesz, ile Syriusz dla niego znaczył. Czy to cię
dziwi?
Dumbledore nie
odpowiedział, zastanawiając się nad słowami Lupina. Nie wiedział, co myśleć na
temat tej sytuacji.
- Wybacz, ale
ja też muszę już lecieć. Mam parę spraw do załatwienia - powiedział nagle
Remus, wstając ze swojego miejsca.
- Ależ tak,
oczywiście.
- Do widzenia,
Albusie. I nie martw się o Harry’ego.
- Do
zobaczenia, Remusie - odpowiedział. Obyś miał rację - pomyślał jeszcze.
* * *
Gdy Harry
wrócił do Kwatery Głównej, od razu udał się na górę. Nie chciał z nikim rozmawiać,
dlatego cieszył się, że nikogo nie spotkał. Planował udać się do swojego
pokoju, ale jego uwagę przykuły drzwi, znajdujące się na końcu korytarza.
Podszedł do
nich i przeczytał napis umieszczony na samej górze:
R.A.B.
Regulus
Arkturus Black. Hmm... Więc to jest sypialnia Regulusa - pomyślał, po
czym chwycił za klamkę i wszedł do pomieszczenia.
Pokój okazał się niewielki, ale dobrze
zagospodarowany. Był w odcieniach zieleni i srebra, które jednak różniły się od
barw w domu Ślizgonów. Sypialnia była bardzo przyjemna, co zachęcało do jak
najdłuższego przebywania w niej.
Obok okna znajdowało się podwójne łóżko z
czarnym baldachimem i zieloną pościelą. Naprzeciwko stała biblioteczka, do
której Harry od razu podszedł.
Przeglądając tytuły, zauważył, że książki
poukładano tematycznie. Na najniższych półkach umieszczono te, które dotyczyły
historii magii, rodzin szlacheckich, genealogii rodów czystej krwi. Wyżej
znajdowały się księgi poświęcone eliksirom i różnym magicznym roślinom, ale
również literatura czarnomagiczna, zawierająca zaklęcia i przepisy na eliksiry
związane z tym rodzajem magii, a także dzieła poświęcone quidditchowi,
astronomii, numerologii, starożytnym runom i transmutacji.
Widok różnotematycznych
książek bardzo ucieszył Harry'ego. Kiedyś nie zrobiłoby to na nim wrażenia, ale
teraz, gdy zaczął pochłaniać wszystko w tempie Hermiony, był w siódmym niebie.
Najchętniej już teraz zabrałby się za czytanie przy biurku stojącym obok
biblioteczki.
Porzucił jednak
ten pomysł, by dokładnie rozejrzeć się po całym pokoju i sprawdzić, czy Regulus
nie pozostawił po sobie żadnych pamiątek.
Swoje
poszukiwania Harry rozpoczął od szuflad w komodzie, która stała przy łóżku.
Trochę się rozczarował, gdy nie znalazł w niej niczego poza starymi piórami i
pergaminami. To jednak nie zniechęciło go do dalszych poszukiwań.
Podszedł do
najbliższych drzwi i bez wahania wszedł do środka. Gdy przekroczył próg, ujrzał
ogromną garderobę po brzegi wypchaną ubraniami. Zdziwił się, ponieważ znaczna
część wyglądała na mugolską odzież.
Zaintrygowany
tym faktem, postanowił wszystko przejrzeć. Okazało się, że większość ubrań była
nowa, o czym świadczyły nieoderwane metki.
Przeczytał informacje zamieszczone na metkach i potwierdził tym swoje przypuszczenia - ubrania pochodziły z mugolskiego centrum handlowego znajdującego się niedaleko Grimmauld Place.
Nie mogąc w to
uwierzyć, brunet skierował się w głąb pomieszczenia. Chciał sprawdzić, czy Regulus,
czarodziej czystej krwi, miał jakieś ubrania czarodziejów.
Okazało się, że
dopiero na szarym końcu wisiało kilka takich szat. Jedna z nich była tak
podobna do tej, którą Harry dostał w czwartej klasie, że naszła go irracjonalna
myśl, że faktycznie należała ona do niego. Bez wahania wziął ją w ręce i
zauważył, że również była nowa. Przyjrzał się metce i dopiero teraz dostrzegł,
że ubranie było w jego rozmiarze.
Rozejrzał się
dookoła, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. A więc teraz to wszystko
należy do mnie. I po co ostatnio wybrałem się na zakupy?- zaśmiał się w myślach.
Chwilę później
opuścił pomieszczenie i udał się do ostatnich drzwi, które, jak podejrzewał,
prowadziły do łazienki. Kiedy wszedł do środka, stanął jak wryty.
Trafił do
łazienki, a to, co w niej zobaczył, przeszło jego najśmielsze oczekiwania.
Znajdował się w iście królewskim pomieszczeniu. Po Blackach mógł spodziewać się
luksusu, ale nie aż takiego. Stał zamurowany i nie wierzył, że ktoś mógł
potrzebować takiej przestrzeni.
Po jego lewej
stronie znajdowała się ogromna wanna, która wielkością mogła równać się z
niedużym basenem. Nad nią znajdowały się różnego rodzaju płyny do kąpieli i
inne przedmioty przeznaczone do higieny osobistej. Tuż obok stały białe szafki,
na których leżały grube, miękkie ręczniki.
Mimo że w
pomieszczeniu królowała ogromna wanna, to znajdowała się tam także kabina
prysznicowa. Stała na prawo od wejścia i na pierwszy rzut oka wyglądała na
zwyczajną. Dopiero dokładniejsza obserwacja pozwoliła dostrzec, że wyposażono
ją w kilka dodatkowych funkcji, między innymi w natrysk do wodnego masażu.
W łazience
znajdowała się jeszcze toaleta, umywalka i ogromne lustro. Znalazłem swój
dom! Muszę się tu koniecznie przenieść! - pomyślał Harry, biegnąc w
kierunku swojego starego pokoju.
Na szczęście nie rozpakował się jeszcze, więc
szybko zebrał swoje rzeczy, klatkę Hedwigii i udał się do nowej sypialni.
Gdy wrócił z
powrotem, machnął różdżką i rozpakował kufer. Ponieważ jeszcze nikt nie
wiedział, że wrócił do domu, postanowił przeczytać jakąś książkę.
Podszedł do
biblioteczki i zaczął przeglądać tytuły na grzbietach książek. Wiele tomów
zachęcało go do natychmiastowej lektury. Najbardziej interesowała go
numerologia i starożytne runy, bo wcześniej się ich nie uczył. Uznał, że musi
to zmienić.
Myślał nad
odpowiednim wyborem, gdy jego wzrok przykuł egzemplarz umieszczony na górnej
półce. Jego tytuł brzmiał Pamiętnik Malcolma - brytyjskiego piłkarza.
Harry zamrugał oczami, zastanawiając się,
czy przypadkiem nie nawdychał się jakiś oparów w łazience i nie miał
halucynacji. Był zdziwiony, widząc taki tytuł. W końcu znajdował się w
pokoju dawnego Ślizgona, który przecież nie mógł czytać takich książek!
Zaintrygowany
sięgnął po dzieło i wtedy stało się coś dziwnego. Na samym środku biblioteczki
ukazały się kolejne drzwi. Odłożył książkę i pewnie wszedł do kolejnego
pomieszczenia.
Kiedy
przekroczył próg, zauważył jeszcze więcej półek z książkami. Całą lewą ścianę
stanowił niesamowity zbiór różnorodnych egzemplarzy. Różnica polegała na tym,
że teraz o danym dziale nie decydowała półka, lecz regał. Po drugiej stronie
znajdowało się natomiast miejsce do ważenia eliksirów, składzik z ingrediencjami
oraz ogromna kanapa.
Harry obejrzał
pokój, po czym skierował się do najbliższego regału. Znajdowały się tam książki
przeznaczone do nauki starożytnych run.
Stwierdziwszy,
że z takim asortymentem spokojnie mógł zacząć się ich uczyć, wybrał dzieła,
takie jak Starożytne runy dla początkujących, Historia starożytnych runów, Słownik runiczny, Podstawy
magii starożytnej i Z runami przez życie, po czym ulokował
się na kanapie. Położył wszystko na stoliku, rozłożył się wygodnie i zaczął
czytać.
Lektura tak go
pochłonęła, że nie zwrócił uwagi na upływ czasu. Dochodząc do końca dziesiątego
rozdziału Z runami przez życie, stwierdził, że czas odpocząć. Dokończył ostatnią
linijkę tekstu, podniósł się i przeciągnął. Odłożył książki na miejsce i
skierował się w stronę drzwi.
Będąc przy wyjściu, spojrzał na zegarek, przez
co prawie uderzył w ścianę. Było już po dwudziestej! O Merlinie, siedziałem
tu kilka godzin! - pomyślał i czym prędzej ruszył w kierunku przejścia.
Przekraczając
próg, poczuł dziwne uczucie. Nie zwrócił na nie uwagi, tylko zbiegł na dół. Gdy
wpadł do kuchni, trafił na panią Weasley.
- Przepraszam,
że tak późno, ale byłem trochę zajęty - wysapał, podchodząc do kobiety.
- Nic się nie
stało, wróciłeś tylko godzinę później - odpowiedziała spokojnie, uśmiechając
się ciepło.
- Godzinę? Co?
- Harry stał z otwartą buzią, nie rozumiejąc, o co chodzi.
- Profesor
Dumbledore powiedział, że nie będzie cię około godziny, a teraz dochodzi
dwunasta.
- Ale… - Nic
nie rozumiał. - No tak, ma pani rację - dodał, kiedy olśniło go, skąd wzięło się
to dziwne uczucie. Na pomieszczenie musiała zostać rzucona pętla czasu.
Zastanowił się
nad tym, co właśnie się stało i spojrzał na swój zegarek na nadgarstku, co
doprowadziło go do wniosku, że czas w pokoju biegnie kilka razy szybciej
względem tego w rzeczywistości, choć nie jest to odczuwalne przez kogoś, kto
się w nim znajduje. Ale super! Dzięki temu uda mi się przeczytać większość
książek, a resztę wezmę do
Hogwartu - pomyślał.
W tym samym
czasie do kuchni weszły Ginny i Hermiona.
- Harry! - krzyknęła
rudowłosa. - Spodziewałyśmy się ciebie dopiero za jakąś godzinę.
- Całkiem
szybko udało się wszystko załatwić. - Uśmiechnął się.
- Chyba coś
bardzo przyjemnego, skoro cieszysz się jak głupi.
- Nie, dyrektor
zabrał mnie do swojego gabinetu na odczytanie testamentu Syriusza.
- Harry,
przepraszam… - Rudowłosa spuściła głowę.
- Daj spokój,
nic się nie stało - odpowiedział wesoło.
Hermiona, która
do tej pory nie odezwała się słowem, obdarzyła go badawczym spojrzeniem.
- To w takim
razie z czego się tak cieszysz? - spytała, nie mogąc się dłużej powstrzymać.
- Ponieważ
zmieniłem pokój i teraz będę żył jak król. - Oparł się o stół i zamknął oczy.
Po chwili westchnął cicho, a na jego twarzy pojawił się wyraz nieopisanej
błogości. Dziewczyny popatrzyły na siebie i wybuchnęły śmiechem.
- Jesteś
stuknięty, mówił ci to ktoś? - zapytała Ginny, kiedy wytarła łzy rozbawienia. Harry
udał obrażonego i nie odpowiedział, tylko ze złością obserwował chichoczące
przyjaciółki.
- Wybacz, ale o
jakim pokoju mówisz? - spytała Hermiona, gdy minął kolejny wybuch śmiechu.
- Syriusz
napisał w testamencie, że wszystko, co znajduje się w sypialni jego i jego
brata, należy teraz do mnie. Kiedy wracałem do Kwatery, chciałem odpocząć, ale
potem zobaczyłem drzwi do pokoju Regulusa i z ciekawości poszedłem sprawdzić,
czy znajdę tam coś interesującego.
- I co?
Znalazłeś? - zapytała niewinnie Ginny.
- Tak. - Kiwnął
głową i uśmiechnął się szeroko. Wiedział, że dziewczyny będą w szoku, gdy tylko
zobaczą jego nową sypialnię. - Królewską łazienkę i kilka interesujących
książek - dokończył, w myślach napawając się przyszłym widokiem min dziewczyn.
Nie dane mu
było jednak długo się cieszyć, gdyż dziewczyny ponownie zaczęły się śmiać.
Popatrzył na nie z urazą, lecz po chwil sam do nich dołączył.
Śmiali się
wniebogłosy, kiedy niespodziewanie Hermiona zamilkła i zmarszczyła brwi.
- Harry, czy to
nie są przypadkiem te drzwi, które nigdy nie chciały się otworzyć? - zapytała.
- Tak, chyba
te...
- To jakim
cudem je otworzyłeś? - dopytywała dalej.
- Normalnie.
Podszedłem i nacisnąłem klamkę - odpowiedział bez zastanowienia, równocześnie
będąc trochę zdziwiony tym bezsensownym pytaniem.
- Harry,
tępaku, nie o to mi chodziło! - Hermiona się uśmiechnęła. - Jakim sposobem
udało ci się dostać do tego pokoju?
- Ej! -
krzyknął Harry. - Tylko nie tępaku! Jestem zmęczony, więc mam prawo nie
kontaktować. - Bronił się.
- Dobra, nie
ważne - szatynka westchnęła, podnosząc do góry ręce, co miało świadczyć, że
skapitulowała. - Ale mógłbyś odpowiedzieć na pytanie?
- Cóż... Myślę,
że to dlatego, że Syriusz zapisał mi ten pokój.
- Wątpię, żeby
to coś zmieniło - Harry spojrzał na nią, niczego nie rozumiejąc. - Syriusz też
nie mógł ich otworzyć - mówiła dalej.
- Masz rację. -
Brunet zamilkł na chwilę, drapiąc się po głowie. - W takim razie nie mam
zielonego pojęcia, jakim cudem je otworzyłem.
- Ludzie, czy
to ważne? To tylko drzwi - wtrąciła się Ginny. - A tak właściwie, to gdzie mój
kochany braciszek? - spytała.
- Nie wiem -
odpowiedziała Hermiona.
- Na szczęście
też go nie widziałem - dodał Harry.
- Pewnie siedzi
w pokoju i wypłakuje oczy - mruknęła rudowłosa, na co zaśmiali się głośno.
- Ginny! -
krzyknęła pani Weasley, akurat wchodząc do kuchni. - Nie mów tak o bracie.
Zresztą dlaczego się z niego śmiejesz?
- Bo jest
kretynem i nie zamierzamy się z nim zadawać, dopóki nie zmądrzeje.
Pani Weasley
stanęła na środku pomieszczenia, nic nie rozumiejąc. Swoją córkę mogła
zrozumieć, bo w końcu rodzeństwo często się kłóciło, ale co z Harrym i
Hermioną? Musiała się dowiedzieć, o co poszło.
- A możesz mi
łaskawie wytłumaczyć, co się stało?
- Pokłóciliśmy
się o swoje poglądy i przekonania. Rozumiemy, że Ron może mieć inne zdanie, ale
nie będziemy akceptować tego, że nie stara się tolerować naszego - powiedziała
stanowczo, a Hermiona jej przytaknęła.
Pani Weasley
spojrzała na dziewczyny, lecz nic już nie powiedziała.
- Harry? -
zwróciła się do chłopaka, licząc na jakieś szczegóły.
- Tak?
- Może ty mi to
wytłumaczysz, bo w dalszym ciągu nie rozumiem.
- Nie będziemy
z nim rozmawiać, jeżeli nie zaakceptuje tego, że możemy mieć inne zdanie niż
on. Jesteśmy za starzy, żeby obrażać się z takiego powodu. I proszę mi wybaczyć
to, co powiem, ale widocznie Ron jeszcze do tego nie dojrzał.
- Rozumiem -
odpowiedziała pani Weasley. - Ale nie uważacie, że to za mało, żeby przekreślać
kilkuletnią przyjaźń? - zapytała, tym razem zwracając się do całej trójki.
- Ależ pani
Weasley, my wcale nie przekreślamy naszej przyjaźni. Wyraźnie daliśmy mu do
zrozumienia, że jeżeli dotrze do niego, że nie zawsze będziemy się ze sobą we
wszystkim zgadzać, to wszystko wróci do normy - tym razem odpowiedziała
Hermiona.
- Acha. W takim
razie nie ma problemu. Szczerze mówiąc nawet się wam nie dziwię. Już dawno zauważyłam,
że Ron za bardzo stara się rządzić innymi - dodała, wracając do swoich
wcześniejszych zajęć. Uznała, że nie było sensu wtrącać się w sprawy swoich dzieci
i ich przyjaciół, przynajmniej do czasu, kiedy nie latały pomiędzy nimi klątwy.
- To co,
chcecie zobaczyć mój nowy pokój? - Harry zwrócił się do dziewczyn.
- Jasne! - odpowiedziały
razem.
Skierowali się
w stronę wyjścia, kiedy pani Weasley zatrzymała ich jeszcze na chwilę.
- O czternastej
będzie obiad.
Nastolatkowie
kiwnęli głowami i opuścili kuchnię. Niedługo potem znaleźli się w pokoju
Harry’ego. Dziewczyny poszły obejrzeć łazienkę i garderobę, a gdy wróciły,
miały taką samą minę, jaką miał wcześniej Harry.
- A nie
mówiłem, że będę żył jak król? A wy się ze mnie śmiałyście - mruknął, szczerząc
się jak głupi.
- Harry, masz
większą łazienkę niż ja pokój - odezwała się Ginny. W jej głosie można było usłyszeć
nutkę zazdrości.
- Jak będziesz
grzeczna, to od czasu do czasu pozwolę ci z niej korzystać. - Zaśmiał się, w
konsekwencji dostając poduszką w twarz.
Hermiona
zaczęła się śmiać i przyglądała się, jak przyjaciele okładali się poduszkami.
Po chwili jej uwagę przykuła półka z książkami, więc straciła nimi
zainteresowanie. Podeszła do biblioteczki i przyjrzała się tytułom.
- Harry... -
wykrztusiła zszokowana.
Brunet wyjrzał
zza łóżka i widząc, gdzie znajdowała się Hermiona, powiedział:
- Wiedziałem,
że to cię zainteresuje. Nie martw się, możesz wziąć cokolwiek będziesz chciała.
Ja mam jeszcze kilka innych egzemplarzy do przeczytania.
Hermiona dalej
wpatrywała się z zauroczeniem w książki, lecz w końcu dotarły do niej słowa
Harry'ego.
- Co? -
wymamrotała zaskoczona.
- Hermiono,
damie nie przystoi mówić "co". - Zaśmiał się. Nie wiadomo kiedy
wrócił jego dobry humor.
- Och, zamknij
się - odpowiedziała szatynka i pokazała mu język.
- Rozumiem, że
zauroczyła cię moja kolekcja, ale mogłaś uważać i słuchać, co do ciebie mówię -
mruknął ironicznie.
- Słuchałam
cię, ale nie mogę uwierzyć w twoje słowa.
- No wiesz co?
Przecież jesteśmy przyjaciółmi, więc dlaczego miałbym ci czegoś nie pożyczyć? -
zapytał.
- Harry,
myślałam, że tylko udajesz, ale naprawdę jesteś tępy - odezwała się Ginny. - No
co? Przecież mówię prawdę - dodała, widząc jego obrażone spojrzenie.
- Harry,
chodziło mi o to... Ty czytasz coś z własnej, nieprzymuszonej woli?
Na twarzy
bruneta pojawił się wyraz zrozumienia.
- No ba. A skąd
inaczej miałbym tak dobre oceny? - zapytał z kpiącym uśmiechem.
- Jesteś
okropny! - stwierdziła Hermiona, ale równocześnie się uśmiechnęła.
- Wiem i za to
mnie kochasz - odpowiedział. Wybuchnęli śmiechem.
Jeszcze jakiś
czas spędzili w jego pokoju. Brunet pokazał im wyjątkowe książki oraz
zaprezentował to, czego nauczył się od ich ostatniego spotkania. Nie było tego
zbyt wiele, bo dopiero niedawno wrócił do ćwiczeń. Bawili się świetnie, ale
musieli zejść na dół, bo pani Weasley zawołała ich na obiad.
Kiedy weszli do
kuchni, przy stole zastali Tonks, Moody'ego i Lupina. Troje przyjaciół
powiedziało wszystkim - Cześć - i usiadła z nimi. Dziewczyny zajęły rozmową
Tonks, a Harry pozostałą dwójkę.
- No, Potter,
jak się czujesz? - zapytał auror.
- Wyśmienicie,
dziękuje. A co u pana?
- To co zwykle.
Ciężka praca. Remus może coś powiedzieć na ten temat.
Harry spojrzał
na przyjaciela swojego ojca, unosząc w górę brwi.
- Nie patrz się
tak, bo nie mogę ci za wiele powiedzieć. Jak zapewne się domyślasz, dotyczy to
spraw Zakonu. Pojutrze wyjeżdżam na dłuższą misję, a Szalonooki pomaga mi się
przygotować.
- Jaką misję? -
dopytywał się brunet.
- Czy ty mnie
słuchasz? - Remus się zaśmiał. - Właśnie powiedziałem, że nie mogę zdradzić ci
szczegółów.
- Spoko, tylko
się z tobą droczę.
Lupin
uśmiechnął się i poczochrał bruneta po włosach. W tej samej chwili pani Weasley
przyniosła kilka półmisków wyładowanych po brzegi jedzeniem. Wszyscy nałożyli
sobie na talerze potrawy i zaczęli jeść. W kuchni rozległy się dźwięki sztućców
i pomruków zadowolenia.
Pani Weasley
rozpogodziła się, słysząc oznaki uznania i wciągnęła Lupina w rozmowę.
Gdy każdy był
już najedzony i zaspokoił swoje pragnienie, pani Weasley zaczęła zbierać
naczynia. Hermiona, Ginny i Tonks pomogły przy porządkach. Nie mając co robić,
Harry wrócił do rozmowy z mężczyznami.
- A mógłby mi
pan powiedzieć, ile pana nie będzie? - zwrócił się do Lupina.
- Nie potrafię
dokładnie określić, ale jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to wrócę w okolicach
marca.
- Słucham?
Przecież to dopiero za osiem miesięcy! - krzyknął zszokowany Harry.
- No cóż, takie
są konsekwencje należenia do Zakonu. Czasem trzeba się poświęcić. - Remus
uśmiechnął się smutno. - Ale nie przejmuj się, jak tylko znajdę czas, to będę
do ciebie pisał.
- Cieszę się,
ale zdaje pan sobie sprawę, że listy to i tak za mało.
- Tak, wiem. Na
szczęście masz jeszcze przyjaciół.
- Pan też jest
moim przyjacielem - odpowiedział Harry.
Na twarzy
Lupina pojawił się szeroki i niezwykle szczery uśmiech.
- Chodziło mi o
twoich przyjaciół ze szkoły. A jeżeli już o tym rozmawiamy, to dlaczego Ron
siedział sam i teraz sobie gdzieś poszedł? Pokłóciliście się?
- Ron to
kretyn, więc nie zamierzam się z nim teraz użerać.
- A co się
stało? - dopytywał się Remus.
- Pokłóciliśmy
się, bo nie może zaakceptować mojego zdania. Wkurza nas, że zachowuje się jak
dziecko i nie stara się zrozumieć. Nie chcemy, żeby zaczął myśleć jak my, ale
on uważa, że jego zdanie jest najważniejsze i słuszne.
- Och, rozumiem
- mruknął Remus, po czym spojrzał na zegarek. - Słuchaj, ja już muszę lecieć.
Miło było cię znowu zobaczyć i do zobaczenia za kilka miesięcy. - Wstał i
uścisnął go. Pożegnał się również z resztą domowników, po czym wyszedł.
Chwilę później
to samo zrobili Moody i Tonks, tłumacząc się obowiązkami w pracy. Ponieważ
Harry nie miał już towarzyszów rozmowy, udał się do swojego pokoju. Poszedł do tajnego pomieszczenia, aby ponownie zagłębić
się w lekturach. Stanął przed regałami i wybrał kolejne tomiska dotyczące run i
eliksirów. Usiadł na kanapie i zaczął czytać.
Kiedy w
ostatniej książce zaznaczył interesujące go fragmenty, wstał i spojrzał na
zegarek. No pięknie, znowu przesiedziałem tu kilka godzin. Cudownie, że jest
tu pętla czasu, ale jeżeli się nie ogarnę, to długo tak nie pociągnę - pomyślał. Pozbierał książki, czując, że
zrobił się trochę zmęczony.
Wkrótce potem
wyszedł z pokoju i poszedł do dziewczyn.
~ ~ ~ ~
Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem! :D
Maja: Bardzo się cieszę, że spodobało Ci się moje opowiadanie. Ten rozdział jest tylko odrobinę dłuższy od poprzedniego, ale mam nadzieję, że i tak będziesz usatysfakcjonowana.
Nothing: Podoba mi się to, że nie możesz na razie wypracować sobie zdania na temat Mike'a :D Możesz być jednak pewna, że wkrótce dowiesz się, czy twoje przypuszczenia były słuszne :)
Mam nadzieję, że wytrzymaliście tak długie oczekiwanie na kolejną notkę :D Teraz, kiedy święta się skończyły, kolejne rozdziały będą się pojawiać regularnie, czyli przynajmniej raz w tygodniu :)
Beta: Seya (dziękuję!)
Beta: Seya (dziękuję!)
Hej :)
OdpowiedzUsuńTen rozdział dużo nie namieszał, ale jednak kłótnia z Ronem miała miejsce. Nie przepadam za nim, ale tutaj troche mi go żal, bo go rozumiem. Nie wie dlaczego Harry tak nagle zmienił poglądy.
Do tego testament i tajemniczy pokój Regulusa, pętla czasu i te sprawy to ciekawy pomysł.
No i tajemnicza podróż Lupina, mam wrażenie, że to będzie istotniejsze niż sie wydaje :)
Tymczasem pozdrawiam
nothing.
Czasami muszą być rozdziały, w których nie dzieje się wiele :)
UsuńZmiana Harry'ego wiąże się ze śmiercią Syriusza. Wybierając się do ministerstwa, Gryfon miał dobre intencje - w końcu chciał ratować swojego ojca chrzestnego. Nie udało mu się to, a dodatkowo zaczął się winić, że był za nią odpowiedzialny. W końcu mógł lepiej przyłożyć się do lekcji ze Snapem, a wtedy ochroniłby swój umysł i całej wyprawy w ogóle by nie było.
Jednakże to nie jest jedyny powód zmian. Miał również żal do Dumbledore'a. Dyrektor ze zrozumiałych powodów nie dzielił się z nim wszystkimi informacjami. Jednakże Harry nie mógł zrozumieć, dlaczego nie ostrzegł go, że Voldemort może użyć połączenia ich umysłów.
Mam nadzieję, że dzięki temu wyjaśnieniu, lepiej zrozumiesz nagłą zmianę poglądów :)
W kwestii Rona... Ma on dużą rodzinę, przez co nie do końca rozumie, jak bardzo Syriusz był dla Harry'ego ważny. Nie może pogodzić się, że Harry postanowił odseparować się od dyrektora, gdyż tak naprawdę nie rozumie, o co jego przyjaciel ma pretensję.
Podróż Lupina może nie będzie najważniejszą kwestią w całym opowiadaniu, ale na pewno będzie miała swoją rolę :)
Jak najbardziej rozumiem postawę Harrego i jego żal do dyrektora, komentarz pisałam na telefonie i też nie dokońca zawarłam myśl jaka mi wtedy po głowie krążyła.
UsuńMianowicie rozumiem Rona, bo Harry zmienił swoje poglądy w kwesti dyrektora dosyć niespodziewanie, Ron nie może tego zrozumieć, i dlatego mi go troche żal. Bo przez to, że nie jest w stanie pojąć zmiany w Harrym sprawia, że przyjaciele się od niego odwracają. Czyli to co sam napisałeś. Teraz (mam nadzieję) wyraziłam swoje odczuci względem Rona. :)
Teraz zwróciłam uwagę na to, że Harry wogóle nie obejrzał pokoju Syriusza, tylko dał się ponieść R.A.B.'owi i urokowi jego "królestwa", co daje do myślenia i nasuwa na myśl ciekawość w związku z pokojem samego Syriusza. Co się tam znajduje, czy jeśli cokolwiek tam Harry znajdzie, będzie to miało wpływ na fabułę?
Toteż z jeszcze większą ciekawością czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam
nothing.
Zastanawiam się czy Harry będzie miał tyle żalu do dyrektora że postanowi zmienić strony, podoba mi się ta akcja z pokojem może wejdzie w czarną magię? Rozdział fajny jak zawsze nic dodać nic ująć a atmosfera panującą w opowiadaniu wciąga i zachęca do czytania więc pozostaję mi ylko życzyć weny i czekać na kolejne rozdziały :) ( długość jest w sam raz ) 😀
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba :)
UsuńCzy Harry zmieni strony? Raczej nie, gdyż jego niechęć do dyrektora nie jest aż tak głęboka, poza tym pamiętajmy, że Voldemort zabił mu rodziców. To by było trochę nierozsądne. Zresztą Dumbledore nie skrzywdził Harry'ego świadomie. Chciał go chronić, ale niestety wyszło tak, jak wyszło... Może z czasem Harry to zrozumie i wybaczy Dumbledore'owi? :D
Witam,
OdpowiedzUsuńdrogi autorze, dopiero co tutaj zawitałam, jak na razie przeczytałam ten rozdział, tak, tak od końca, ale tym bardziej się upewniłam, co do czytania..
masz od teraz nową czytelniczkę...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńzostał już odczytany testament Syriusza, i Harry otrzymał sypialnię Regulują z wielką biblioteką w środku, kłótnia z Tonem, podejrzewam, że Dumbeldorf wiedział co dzieje się u wujostwo i nie reagował, Harry stracił do niego zaufanie...
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
hmmm...Harry się zmienia, to widać..ale póki co to raczej dobre zmiany. Zaczyna być pewny siebie i broni swoich poglądów.
OdpowiedzUsuńCo do Rona to jakoś nigdy go nie lubiłam... ciągle się obrażający zakompkeksiony chłopiec, do Hermiony jakoś też mi nigdy nie pasował. Ciekawa jestem czy się ogarnie...
Dumbledore..no dziadziuś ma teraz co rozkminiać, bo ewidetnie nowy Harry nie da mu spokoju. I faktem jest ze akurat w jego kwesti popieram Pottera. Jakby Albusik wszystkie rozumy pozjadał.
www.swiatlocienn.blog.pl
Nie komentowałam ostatniego ,ale był jak zwykle cudowny. Teraz trochę pomarudzę o tym. Więc jednak Harry stracił zaufanie do Dumbledorea. W wielu opowiadań tak się dzieje, ale w twoim nie wyszło jeszcze tak brutalnie. Sama jakoś nie jestem zwolenniczką takich decyzji, ale je rozumiem. Zawsze byłam za Albusem, więc może to dlatego.
OdpowiedzUsuńRon... nie lubię go za bardzo i widzę, że nie tylko ja. Nie, żebym stwierdziła to po kłótni, ale jakoś tak czuję. Jest strasznie dziecinny, szczególnie w kanonie i zawsze byłam za Harmione. Ach, marzenia!
Podoba mi się relacja Harry'ego i Hermiony i jeszcze z Remusem. Bardzo naturalna i niewymuszona. Naprawdę, dobrze się to czyta.
Pętla czasu, ładnie to wykorzystałeś i zaskoczyłeś mnie. Jesteś utalentowany, potrafisz tak poprowadzić akcje, że można się zdziwić.
Zmiana Harry'ego po śmierci Syriusza jest znanym wątkiem, u mnie też, ale bardzo prawdopodobnym. I znowu to powtórzę: podoba mi się, w jakim kierunku zmierzasz.
Pozdrawiam i życzę masy weny, żeby rozdziały były nadal takie wspaniałe. Wylądowałeś na mojej liście już na zawsze :)
Myślę, że nie można powiedzieć, że Harry całkowicie stracił zaufanie do Dumbledore'a. Według mnie po prostu zrozumiał, że dyrektor ma już swoje lata i zaczyna popełniać błędy, mimo że jest potężnym i niezwykle inteligentnym czarodziejem. Poza tym, moim zdaniem, Harry w kanonie za bardzo polegał na Albusie. Dlatego w swojej historii postanowiłem ich od siebie trochę odseparować, co nie znaczy, że nie będą sobie ufać czy ze sobą współpracować. :D
UsuńZresztą staram się przedstawiać Harry'ego jako kogoś, kto myśli i działa samodzielnie. Nie mam zamiaru zrobić z niego superbohatera, który z palcem w nosie pokona Voldemorta. Po prostu włączy myślenie. :D
W zupełności się z Tobą zgadzam. Nie przeszkadzał mi w kanonie, teraz jednak zaczął. Może będę dla niego zbyt surowy, ale... Zobaczymy, co przyniesie przyszłość i jaki Ron okaże się naprawdę. :D
Bardzo dziękuję za miłe słowa! :D Dzięki takim komentarzom naprawdę chce się pisać dalej! :D Mam tylko nadzieję, że będziesz tak myśleć również po przeczytaniu pozostałych rozdziałów.
Pozdrawiam! :D
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, no został już odczytany testament Syriusza, i Harry otrzymał sypialnię Regulusa z wielką biblioteką w środku, kłótnia z Tonem, podejrzewam, że Dumbeldorf wiedział co dzieje się u Dursleyów i nie reagował, Harry stracił do niego zaufanie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga