piątek, 10 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ VI

 
W trakcie zebrania nastolatkowie siedzieli w pokoju Harry'ego i Rona. Próbowali zrozumieć zachowanie Voldemorta i jego nagłą chęć ataku na członków Zakonu Feniksa.
Pierwszym wnioskiem, do którego doszli, było to, że osoby te niejednokrotnie krzyżowały mu plany. To przypuszczenie stwarzało jednak pewien problem. Przecież tak nieliczna grupa czarodziejów nie mogła być na tyle groźna, żeby Czarny Pan musiał skupiać na nich całą swoją uwagę. Uznali więc, że musiał istnieć jeszcze jakiś ważny powód.
Kolejny punkt rozmowy dotyczył rozważań na temat tego, czy wśród zakonników jest szpieg. Ron podejrzewał, że istniała taka możliwość. W końcu bez niego Voldemort nie mógłby znać wszystkich członków Zakonu. Co prawda niektórzy od razu mogliby być podejrzani ze względu na swoje bliskie kontakty z Dumbledore'em. Tylko pytanie co z resztą. W końcu członkostwo było wielką tajemnicą.
Następnie nastolatkowie zastanawiali się nad ogólnym przebiegiem zebrania. Czy Dumbledore'owi udało się dowiedzieć czegoś więcej o planach Voldemorta? Czy ktoś inny został zmuszony do natychmiastowej przeprowadzki? Czy dyrektor znajdzie jakieś rozwiązanie, aby Weasleyowie mogli wrócić do Nory przed końcem wakacji? Jakie będą następne ruchy Zakonu? Na takie i inne pytania starali się znaleźć odpowiedź.
Po kilku godzinach znudziła ich polityka. Ron wyciągnął wtedy szachy czarodziejów i wyzwał Harry'ego na pojedynek. Początkowo dziewczyny przyglądały się zmaganiom chłopaków, jednakże z czasem zaczęło je to nużyć. W rezultacie rozpoczęły dyskusję na damskie tematy.
Jakiś czas później pani Weasley zawołała ich na dół. Zebranie niedawno się skończyło i w Kwaterze nie było już żadnych gości. Nie mając na głowie innych obowiązków, kobieta postanowiła przygotować posiłek, prosząc dziewczyny o pomoc. Harry i Ron postanowili w tym czasie spróbować wyciągnąć z pana Weasleya jakieś informacje. Mężczyzna nie dał się jednak złapać na ich zagrywki, więc nie udało im się niczego dowiedzieć.
Po obiedzie nie było już tak lekko, gdyż pani Weasley zagoniła wszystkich do pracy. Od śmierci Syriusza nikt nie mieszkał na Grimmauld Place, dlatego dom potrzebował odświeżenia. Hermiona i Ginny zajęły się wycieraniem kurzy, a chłopcy zbieraniem pajęczyn i zamiataniem podłóg. Praca nie była zbyt ciężka, ale niezwykle czasochłonna.
Zanim udało im się doprowadzić pokoje do porządku, na dworze zrobiło się ciemno. Przerwali sprzątanie na czas kolacji. Tym razem jedli ją bez pana Weasleya, który dostał pilne wezwanie do pracy.
Po skończonym posiłku pani Weasley odpuściła swoim dzieciom i ich przyjaciołom dalsze sprzątanie i pozwoliła im zająć się tym, na co mieli ochotę. Poprosiła ich jednak, żeby nie siedzieli do późna.
Nastolatkowie odetchnęli z ulgą. Cieszyli się, że nie zostali zasypani nawałem pracy. Z radością udali się na górę i postanowili wykorzystać czas na relaks. Trochę się wygłupiali, czasami dowcipkowali i rozmawiali na luźne tematy. Spędzili tak cały wieczór, ale kiedy Hermiona zaczęła usypiać na siedząco, postanowili rozejść się do swoich sypialni.

* * *

Harry obudził się wypoczęty, mimo że wieczorem bardzo długo wygłupiał się z przyjaciółmi. Przetarł zaspane oczy i głośno ziewnął. Szybko wyskoczył z łóżka, po czym udał się do łazienki. Wykąpał się, ubrał i zszedł na dół.
W kuchni zastał panią Weasley i Tonks. Kiedy przekroczył próg pomieszczenia i kobiety zauważyły jego obecność, na ich ustach pojawił się uśmiech.
- Cześć, Harry! Jak tam wakacje? - zapytała aurorka.
- Hej, Tonks! - przywitał się. - Dobrze, dziękuję, a jak w pracy?
- Szkoda gadać... - mruknęła. - Knot coraz bardziej panikuje, no wiesz... boi się, że pozbawią go stanowiska.
- Harry, kochaneczku, jesteś głodny? - zapytała pani Weasley, przerywając ich rozmowę.
- Tak, z chęcią bym coś zjadł - odpowiedział. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że naprawdę był głodny.
Niedługo potem pani Weasley postawiła przed nim ogromny talerz z kanapkami, jajecznicę i sok dyniowy. Podziękował kobiecie i od razu zabrał się za jedzenie.
Kiedy całkowicie opróżnił talerz, do kuchni wszedł Ron, a chwilę później Hermiona i Ginny. Przywitali się z Tonks i usiedli obok niej. Zdążyli zamienić ze sobą parę słów, zanim otrzymali swoje porcje śniadania.
Skończywszy jeść, Harry postanowił uważnie przyjrzeć się pozostałym i sprawdzić ich reakcję na pobyt w nowym miejscu. Z ulgą przyjął, że pani Weasley wydawała się mieć lepszy humor. Przygotowywała posiłek z uśmiechem na ustach, od czasu do czasu nucąc coś pod nosem.
- Kochanie, zapomniałam ci wczoraj powiedzieć, że o dziesiątej przybędzie profesor Dumbledore. Chciałby z tobą porozmawiać - zwróciła się do niego, kiedy kładła na stole świeże pieczywo.
- O czym? - zapytał.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziała tylko i wróciła do swoich zajęć. Harry nie wiedział, o co mogło chodzić.
Gdy zobaczył, że pozostało trzydzieści minut do przybycia mężczyzny, wciąż nic nie przychodziło mu do głowy. Liczył, że może przyjaciele wymyślą jakiś sensowny powód, dlatego cierpliwie czekał aż skończą posiłek.
Kilkanaście minut później w końcu przenieśli się na górę, do pokoju dziewczyn.
- Jak myślisz, o co może chodzić? - zapytał przejęty rudzielec.
- Nie mam zielonego pojęcia - odpowiedział szczerze brunet.
- Może Dumbledore zacznie cię uczyć? - spytała podekscytowana Hermiona.
Harry zaczął się śmiać.
- No co? - mruknęła zdziwiona.
- Daj spokój... Gdyby miał mnie uczyć, to zrobiłby to już dawno temu. - Pokręcił głową, wciąż chichocząc pod nosem. - Zresztą, nie zależy mi na tym - dodał.
Hermiona rozchyliła usta, nie wierząc w usłyszane słowa.
- Harry! - syknęła. - Tobie musi zależeć na nauce! Nie możesz sobie odpuścić!
- Czy ja coś takiego powiedziałem?
- Tak, przed chwilą!
- Chyba nie zrozumiałaś.
Owszem, Hermiona go nie rozumiała.
- Nie zależy mi na jego staraniach, więc gdyby chciał mnie uczyć, nie zgodziłbym się - wyjaśnił Harry.
Szczęki obecnych opadły do samej ziemi i w pokoju zapanowała cisza.
- Co!? - Pierwszy odezwał się Ron.
- Nie ufam mu.
- Ale…
- Wystarczy! - przerwał mu Harry. - Zbyt wiele razy mnie okłamał. Nie lubię, gdy ktoś robi mi coś takiego. Poza tym dobija mnie jego stwierdzenie "to dla twojego dobra". Nie twierdzę, że Dumbledore jest po złej stronie. Po prostu...  Nie mam ochoty utrzymywać z nim żadnych kontaktów, które wykraczałyby poza relacje dyrektor - uczeń.
- Nie wierzę w to, co mówisz - powiedział zaskoczony Ron. - On tyle dla ciebie zrobił! Zmieniłeś się, nie jesteś już taki jak kiedyś...
- Tak, zmieniłem się, ale zewnętrznie. W środku jestem taki sam.
- Wcale nie!
- Jeżeli jesteś na tyle ograniczony, żeby ślepo za nim podążać, to już twój problem.
- Nie chcę tego słuchać! - warknął rudzielec. - Dopóki nie zaczniesz zachowywać się normalnie, nie mamy o czym rozmawiać!
- Ron! - krzyknęła Hermiona, ale chłopak wyszedł już z pokoju, głośno trzaskając drzwiami.
- Nie przejmuj się, przejdzie mu - stwierdziła Ginny, która do tej pory tylko przysłuchiwała się rozmowie.
- Mam to gdzieś - odparł zupełnie niewzruszony. - Nie będę za nim biegał i błagał o wybaczenie.
- Harry, jak możesz tak mówić? - spytała Hermiona, czując, że w oczach zbierają jej się łzy.
- Posłuchaj, przeżyłem dużo więcej niż ty czy Ron. Mam dość problemów, dlatego nie potrzebuję dodatkowo kogoś takiego... Owszem, lubię go, ale zależy mi tylko na prawdziwych przyjaciołach, którzy starają się zrozumieć motywy moich działań. Jeżeli on nie potrafi tego zrobić, to widocznie ta znajomość nie była niczego warta.
- Harry…
- Nie, Hermiono! Ron jest moim bratem, ale zgadzam się z Harrym - powiedziała hardo Ginny. - Ile razy odsunął się od niego? A miał ku temu jakiś powód? Oczywiście, że nie. - Rudowłosa sama odpowiedziała na swoje pytanie, kręcąc przy tym głową.
Słowa przyjaciółki dały Hermionie wiele do myślenia. Rozumiała Harry'ego, ale trudno było jej zaakceptować fakt, że zachowanie Rona mogło zniszczyć ich przyjaźń. Przecież tyle razem przeszli! Z drugiej strony, jeżeli sytuacja miałaby dalej tak wyglądać, to jaki był sens utrzymywania takich relacji?
- Macie rację. Tylko trudno jest mi wybrać...
Harry wstał ze swojego miejsca, uklęknął przed nią i złapał ją za rękę.
- Hermiono, nigdy nie żądałbym od ciebie wyboru. Poza tym nic nie jest jeszcze przesądzone. Jeżeli zmądrzeje, to może wszystko wróci do normy. Gorzej, jeśli dalej będzie się tak zachowywał - powiedział.
Odetchnął z ulgą, kiedy szatynka kiwnęła głową na znak zgody. Zanim ktokolwiek zdążył coś jeszcze powiedzieć, z dołu dobiegł ich krzyk pani Weasley:
- Harry, kochanie! Profesor Dumbledore czeka na ciebie.
- Już idę - odkrzyknął. - Wybaczcie, ale muszę dowiedzieć się o co chodzi - zwrócił się do dziewczyn.
- Jasne, leć - odpowiedziały razem.
Wyszedł z pokoju i szybko zbiegł na dół. Przed drzwiami do kuchni zobaczył dyrektora rozmawiającego z panią Weasley. Gdy podszedł bliżej, znacząco chrząknął. Profesor spojrzał na niego i uśmiechnął się.
- Och, Harry! Jak miło cię widzieć!
- Dzień dobry, dyrektorze. - Przywitał się bez cienia emocji w głosie. - W jakiej sprawie chciał się pan ze mną widzieć?
- Chodźmy, bo już na nas czekają.
- Czekają? Kto? - spytał zdziwiony. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał.
- Zaraz się dowiesz - mruknął staruszek i odwrócił się jeszcze do pani Weasley. - Myślę, że Harry wróci najpóźniej za jakąś godzinę. A teraz wybacz, obowiązki wzywają. Miło było cię zobaczyć, Molly.
- Do widzenia, dyrektorze - pożegnała się pani Weasley.
Dumbledore kiwnął głową, po czym poprosił Harry'ego, żeby pierwszy skorzystał z kominka. Gdy brunet wykonał jego polecenie, sam również przeniósł się za pomocą sieci Fiuu.
Kiedy znaleźli się na miejscu, Harry zauważył, że w pomieszczeniu siedział już Remus Lupin i jakiś nieznany mu mężczyzna. Zignorował nieznajomego i od razu podszedł do byłego nauczyciela.
- Profesorze, jak miło znów pana widzieć. - Uśmiechnął się szczerze.
- Harry! Ja też się cieszę! - Remus odpowiedział uśmiechem.
- Wybaczcie, ale mamy ważną sprawę do załatwienia - przerwał im Dumbledore.
- Racja, wybacz, Albusie - mruknął Lupin, udając skruszonego, chociaż wcale się tak nie czuł. Bo dlaczego miałby?
- Nic się nie stało, to zrozumiałe. Jednakże przejdźmy już do rzeczy. Harry, Remusie, to Anthony Apricot, pracuje w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Zajmuje się również magicznymi testamentami.
Mężczyzna grzecznie się ukłonił.
- Jak zapewne się domyślacie, jestem tutaj w sprawie ostatniej woli Syriusza Blacka - powiedział oficjalnie.
Harry wytrzeszczył oczy. Kompletnie nie zdawał sobie sprawy, że jego ojciec chrzestny mógł zostawić testament.
- Syriusz napisał testament? - zapytał zaskoczony.
- Tak, a teraz proszę, usiądź.
Kiedy brunet zajął miejsce obok Lupina, mężczyzna wyciągnął z kieszeni pergamin. Stuknął w niego różdżką, chrząknął i zaczął czytać:

Ja, Syriusz Orion Black, spadkobierca rodu Blacków, zdrowy na ciele i umyśle, przekazuję swoją ostatnią wolę:

  1. Dom przy Grimmauld Place 12 pozostawiam w spadku Zakonowi Feniksa, aby dalej pełnił powierzoną mu funkcję. Jednakowoż chciałbym, aby zawartość dwóch pokoi, tzn. sypialni mojej i Regulusa Arkturusa Blacka, przypadła mojemu chrześniakowi - Harry'emu Jamesowi Potterowi. Liczę, że odnajdzie tam rzeczy godne jego uwagi.
  2. Swój motor i hipogryfa zwanego Kłębolotem zostawiam Rubeusowi Hagridowi, w nadziei, że drobny podarunek sprawi mu radość.
  3. Zawartość skrytki numer sto dwadzieścia trzy oraz pięćset trzynaście również przekazuję  mojemu chrześniakowi - Harry'em Jamesowi Potterowi. Dodatkowo przepisuję mu moją drugą posiadłość, aby miał miejsce, w którym, w spokoju mógłby spędzać czas i zaprosić przyjaciół.
  4. Zawartość ostatniej skrytki w Banku Gringotta, tzn. skrytki z numerem siedemset dziewięćdziesiąt dziewięć przekazuje mojemu przyjacielowi - Remusowi Lupinowi. To dobry człowiek, któremu należy się wiele, a w innych okolicznościach odmówiłby przyjęcia pieniędzy.

Jeżeli w tej chwili czytacie testament, to znaczy, że nie mam mnie już między wami. Proszę, nie smućcie się. Nie odszedłem na zawsze! Będę do końca towarzyszył wam w waszych sercach. Mam nadzieję, że pamięć o moich bohaterskich czynach przejdzie do historii. Żywię nadzieję, że umierając, uczestniczyłem w walce.
 Na koniec chciałbym jeszcze dodać: Harry, mój drogi chłopcze, jeżeli to czytasz, to wiedz, że mam nadzieję, że nie jest Ci przykro. Co prawda nie spędziliśmy ze sobą tyle czasu, ile bym chciał, ale to jeszcze nie koniec świata i kiedyś znowu się spotkamy. Mam nadzieję, że zapomnisz o smutku i będziesz żył tak, jak przystało na syna Jamesa i mojego chrześniaka!

Syriusz Black
Łapa

Kiedy urzędnik skończył czytać, Harry miał w oczach łzy. Nie płakał, ale czuł ogromny ból. Testament ostatecznie potwierdził, że Syriusz nie żył i już nigdy nie wróci.
Dokument dał mu również wiele do myślenia. Postanowił, że będzie twardy, przestanie się nad sobą użalać i sprawi, że jego ojciec chrzestny będzie z niego dumny.
- Wszystko w porządku? - zapytał Remus, podchodząc do niego i przygarniając go do uścisku.
- Tak. Jest okej. - Uśmiechnął się.
- Czasami trzeba pogodzić się z tym, co się stało i żyć dalej - powiedział Anthony.
Wszyscy spojrzeli na niego zszokowani, lecz mężczyzna tylko się uśmiechnął.
- Z mojej strony to tyle. Muszą jeszcze panowie podpisać - powiedział do Harry’ego i Remusa, wskazując im odpowiednie miejsce. - Natomiast pan jako świadek testamentu, tutaj - zwrócił się do Dumbledore'a.
Mężczyźni po kolei złożyli swoje podpisy, po czym pan Apricot zwinął pergamin, kiwnął głową na pożegnanie i opuścił gabinet.
- Macie ochotę na herbatkę? - zapytał dyrektor.
- Nie, dziękuję, ja muszę już iść - odpowiedział Harry. Nie miał ochoty na żadne schadzki z dyrektorem. Szczególnie teraz, kiedy potrzebował odrobiny prywatności, aby w spokoju przetrawić ostatnie rewelacje.
Dyrektor nie miał jednak zamiaru dać za wygraną i dalej próbował go przekonać.
- Jesteś pewny? Nie musimy pić herbaty.
- Powiedziałem, że nie! Chcę wrócić do Kwatery i pobyć sam.
- Harry, nie powinieneś się w sobie zamykać. Słyszałeś, co napisał Syriusz. Nie możesz się smucić z powodu jego śmierci.
- Wcale się w sobie nie zamykam! Po prostu jestem zmęczony i chcę odpocząć. Czy to tak trudno zrozumieć?! - rzucił ze złością.
Bez dalszych ceregieli skierował się do kominka. Wziął garść proszku Fiuu, by po chwili zniknąć w zielonych płomieniach.
- No cóż, Harry ma charakter i nie można temu zaprzeczyć - zaśmiał się Remus, kiedy otrząsnął się z pierwszego szoku.
- Och tak, ale nie uważasz, że ten wybuch był niepotrzebny? - zapytał staruszek.
- Albusie, Harry jest młody... Poza tym wiesz, ile Syriusz dla niego znaczył. Czy to cię dziwi?
Dumbledore nie odpowiedział, zastanawiając się nad słowami Lupina. Nie wiedział, co myśleć na temat tej sytuacji.
- Wybacz, ale ja też muszę już lecieć. Mam parę spraw do załatwienia - powiedział nagle Remus, wstając ze swojego miejsca.
- Ależ tak, oczywiście.
- Do widzenia, Albusie. I nie martw się o Harry’ego.
- Do zobaczenia, Remusie - odpowiedział. Obyś miał rację - pomyślał jeszcze.

* * *

Gdy Harry wrócił do Kwatery Głównej, od razu udał się na górę. Nie chciał z nikim rozmawiać, dlatego cieszył się, że nikogo nie spotkał. Planował udać się do swojego pokoju, ale jego uwagę przykuły drzwi, znajdujące się na końcu korytarza.
Podszedł do nich i przeczytał napis umieszczony na samej górze:
R.A.B.
 Regulus Arkturus Black. Hmm... Więc to jest sypialnia Regulusa - pomyślał, po czym chwycił za klamkę i wszedł do pomieszczenia.
 Pokój okazał się niewielki, ale dobrze zagospodarowany. Był w odcieniach zieleni i srebra, które jednak różniły się od barw w domu Ślizgonów. Sypialnia była bardzo przyjemna, co zachęcało do jak najdłuższego przebywania w niej.
 Obok okna znajdowało się podwójne łóżko z czarnym baldachimem i zieloną pościelą. Naprzeciwko stała biblioteczka, do której Harry od razu podszedł.
 Przeglądając tytuły, zauważył, że książki poukładano tematycznie. Na najniższych półkach umieszczono te, które dotyczyły historii magii, rodzin szlacheckich, genealogii rodów czystej krwi. Wyżej znajdowały się księgi poświęcone eliksirom i różnym magicznym roślinom, ale również literatura czarnomagiczna, zawierająca zaklęcia i przepisy na eliksiry związane z tym rodzajem magii, a także dzieła poświęcone quidditchowi, astronomii, numerologii, starożytnym runom i transmutacji.
Widok różnotematycznych książek bardzo ucieszył Harry'ego. Kiedyś nie zrobiłoby to na nim wrażenia, ale teraz, gdy zaczął pochłaniać wszystko w tempie Hermiony, był w siódmym niebie. Najchętniej już teraz zabrałby się za czytanie przy biurku stojącym obok biblioteczki.
Porzucił jednak ten pomysł, by dokładnie rozejrzeć się po całym pokoju i sprawdzić, czy Regulus nie pozostawił po sobie żadnych pamiątek.
Swoje poszukiwania Harry rozpoczął od szuflad w komodzie, która stała przy łóżku. Trochę się rozczarował, gdy nie znalazł w niej niczego poza starymi piórami i pergaminami. To jednak nie zniechęciło go do dalszych poszukiwań.
Podszedł do najbliższych drzwi i bez wahania wszedł do środka. Gdy przekroczył próg, ujrzał ogromną garderobę po brzegi wypchaną ubraniami. Zdziwił się, ponieważ znaczna część wyglądała na mugolską odzież.
Zaintrygowany tym faktem, postanowił wszystko przejrzeć. Okazało się, że większość ubrań była nowa, o czym świadczyły nieoderwane metki. 
Przeczytał informacje zamieszczone na metkach i potwierdził tym swoje przypuszczenia - ubrania pochodziły z mugolskiego centrum handlowego znajdującego się niedaleko Grimmauld Place.
Nie mogąc w to uwierzyć, brunet skierował się w głąb pomieszczenia. Chciał sprawdzić, czy Regulus, czarodziej czystej krwi, miał jakieś ubrania czarodziejów.
Okazało się, że dopiero na szarym końcu wisiało kilka takich szat. Jedna z nich była tak podobna do tej, którą Harry dostał w czwartej klasie, że naszła go irracjonalna myśl, że faktycznie należała ona do niego. Bez wahania wziął ją w ręce i zauważył, że również była nowa. Przyjrzał się metce i dopiero teraz dostrzegł, że ubranie było w jego rozmiarze.
Rozejrzał się dookoła, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. A więc teraz to wszystko należy do mnie. I po co ostatnio wybrałem się na zakupy?- zaśmiał się w myślach.
Chwilę później opuścił pomieszczenie i udał się do ostatnich drzwi, które, jak podejrzewał, prowadziły do łazienki. Kiedy wszedł do środka, stanął jak wryty.
Trafił do łazienki, a to, co w niej zobaczył, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Znajdował się w iście królewskim pomieszczeniu. Po Blackach mógł spodziewać się luksusu, ale nie aż takiego. Stał zamurowany i nie wierzył, że ktoś mógł potrzebować takiej przestrzeni.
Po jego lewej stronie znajdowała się ogromna wanna, która wielkością mogła równać się z niedużym basenem. Nad nią znajdowały się różnego rodzaju płyny do kąpieli i inne przedmioty przeznaczone do higieny osobistej. Tuż obok stały białe szafki, na których leżały grube, miękkie ręczniki.
Mimo że w pomieszczeniu królowała ogromna wanna, to znajdowała się tam także kabina prysznicowa. Stała na prawo od wejścia i na pierwszy rzut oka wyglądała na zwyczajną. Dopiero dokładniejsza obserwacja pozwoliła dostrzec, że wyposażono ją w kilka dodatkowych funkcji, między innymi w natrysk do wodnego masażu.
W łazience znajdowała się jeszcze toaleta, umywalka i ogromne lustro. Znalazłem swój dom! Muszę się tu koniecznie przenieść! - pomyślał Harry, biegnąc w kierunku swojego starego pokoju.
 Na szczęście nie rozpakował się jeszcze, więc szybko zebrał swoje rzeczy, klatkę Hedwigii i udał się do nowej sypialni.
Gdy wrócił z powrotem, machnął różdżką i rozpakował kufer. Ponieważ jeszcze nikt nie wiedział, że wrócił do domu, postanowił przeczytać jakąś książkę.
Podszedł do biblioteczki i zaczął przeglądać tytuły na grzbietach książek. Wiele tomów zachęcało go do natychmiastowej lektury. Najbardziej interesowała go numerologia i starożytne runy, bo wcześniej się ich nie uczył. Uznał, że musi to zmienić.
Myślał nad odpowiednim wyborem, gdy jego wzrok przykuł egzemplarz umieszczony na górnej półce. Jego tytuł brzmiał Pamiętnik Malcolma - brytyjskiego piłkarza.
Harry zamrugał oczami, zastanawiając się, czy przypadkiem nie nawdychał się jakiś oparów w łazience i nie miał halucynacji. Był zdziwiony, widząc taki tytuł. W końcu znajdował się w pokoju dawnego Ślizgona, który przecież nie mógł czytać takich książek!
Zaintrygowany sięgnął po dzieło i wtedy stało się coś dziwnego. Na samym środku biblioteczki ukazały się kolejne drzwi. Odłożył książkę i pewnie wszedł do kolejnego pomieszczenia.
Kiedy przekroczył próg, zauważył jeszcze więcej półek z książkami. Całą lewą ścianę stanowił niesamowity zbiór różnorodnych egzemplarzy. Różnica polegała na tym, że teraz o danym dziale nie decydowała półka, lecz regał. Po drugiej stronie znajdowało się natomiast miejsce do ważenia eliksirów, składzik z ingrediencjami oraz ogromna kanapa.
Harry obejrzał pokój, po czym skierował się do najbliższego regału. Znajdowały się tam książki przeznaczone do nauki starożytnych run.
Stwierdziwszy, że z takim asortymentem spokojnie mógł zacząć się ich uczyć, wybrał dzieła, takie jak Starożytne runy dla początkujących, Historia starożytnych runów, Słownik runiczny, Podstawy magii starożytnej i Z runami przez życie, po czym ulokował się na kanapie. Położył wszystko na stoliku, rozłożył się wygodnie i zaczął czytać.
Lektura tak go pochłonęła, że nie zwrócił uwagi na upływ czasu. Dochodząc do końca dziesiątego rozdziału Z runami przez życie, stwierdził, że czas odpocząć. Dokończył ostatnią linijkę tekstu, podniósł się i przeciągnął. Odłożył książki na miejsce i skierował się w stronę drzwi.
 Będąc przy wyjściu, spojrzał na zegarek, przez co prawie uderzył w ścianę. Było już po dwudziestej! O Merlinie, siedziałem tu kilka godzin! - pomyślał i czym prędzej ruszył w kierunku przejścia.
Przekraczając próg, poczuł dziwne uczucie. Nie zwrócił na nie uwagi, tylko zbiegł na dół. Gdy wpadł do kuchni, trafił na panią Weasley.
- Przepraszam, że tak późno, ale byłem trochę zajęty - wysapał, podchodząc do kobiety.
- Nic się nie stało, wróciłeś tylko godzinę później - odpowiedziała spokojnie, uśmiechając się ciepło.
- Godzinę? Co? - Harry stał z otwartą buzią, nie rozumiejąc, o co chodzi.
- Profesor Dumbledore powiedział, że nie będzie cię około godziny, a teraz dochodzi dwunasta.
- Ale… - Nic nie rozumiał. - No tak, ma pani rację - dodał, kiedy olśniło go, skąd wzięło się to dziwne uczucie. Na pomieszczenie musiała zostać rzucona pętla czasu.
Zastanowił się nad tym, co właśnie się stało i spojrzał na swój zegarek na nadgarstku, co doprowadziło go do wniosku, że czas w pokoju biegnie kilka razy szybciej względem tego w rzeczywistości, choć nie jest to odczuwalne przez kogoś, kto się w nim znajduje. Ale super! Dzięki temu uda mi się przeczytać większość książek, a resztę wezmę do Hogwartu - pomyślał.
W tym samym czasie do kuchni weszły Ginny i Hermiona.
- Harry! - krzyknęła rudowłosa. - Spodziewałyśmy się ciebie dopiero za jakąś godzinę.
- Całkiem szybko udało się wszystko załatwić. - Uśmiechnął się.
- Chyba coś bardzo przyjemnego, skoro cieszysz się jak głupi.
- Nie, dyrektor zabrał mnie do swojego gabinetu na odczytanie testamentu Syriusza.
- Harry, przepraszam… - Rudowłosa spuściła głowę.
- Daj spokój, nic się nie stało - odpowiedział wesoło.
Hermiona, która do tej pory nie odezwała się słowem, obdarzyła go badawczym spojrzeniem.
- To w takim razie z czego się tak cieszysz? - spytała, nie mogąc się dłużej powstrzymać.
- Ponieważ zmieniłem pokój i teraz będę żył jak król. - Oparł się o stół i zamknął oczy. Po chwili westchnął cicho, a na jego twarzy pojawił się wyraz nieopisanej błogości. Dziewczyny popatrzyły na siebie i wybuchnęły śmiechem.
- Jesteś stuknięty, mówił ci to ktoś? - zapytała Ginny, kiedy wytarła łzy rozbawienia. Harry udał obrażonego i nie odpowiedział, tylko ze złością obserwował chichoczące przyjaciółki.
- Wybacz, ale o jakim pokoju mówisz? - spytała Hermiona, gdy minął kolejny wybuch śmiechu.
- Syriusz napisał w testamencie, że wszystko, co znajduje się w sypialni jego i jego brata, należy teraz do mnie. Kiedy wracałem do Kwatery, chciałem odpocząć, ale potem zobaczyłem drzwi do pokoju Regulusa i z ciekawości poszedłem sprawdzić, czy znajdę tam coś interesującego.
- I co? Znalazłeś? - zapytała niewinnie Ginny.
- Tak. - Kiwnął głową i uśmiechnął się szeroko. Wiedział, że dziewczyny będą w szoku, gdy tylko zobaczą jego nową sypialnię. - Królewską łazienkę i kilka interesujących książek - dokończył, w myślach napawając się przyszłym widokiem min dziewczyn.
Nie dane mu było jednak długo się cieszyć, gdyż dziewczyny ponownie zaczęły się śmiać. Popatrzył na nie z urazą, lecz po chwil sam do nich dołączył.
Śmiali się wniebogłosy, kiedy niespodziewanie Hermiona zamilkła i zmarszczyła brwi.
- Harry, czy to nie są przypadkiem te drzwi, które nigdy nie chciały się otworzyć? - zapytała.
- Tak, chyba te...
- To jakim cudem je otworzyłeś? - dopytywała dalej.
- Normalnie. Podszedłem i nacisnąłem klamkę - odpowiedział bez zastanowienia, równocześnie będąc trochę zdziwiony tym bezsensownym pytaniem.
- Harry, tępaku, nie o to mi chodziło! - Hermiona się uśmiechnęła. - Jakim sposobem udało ci się dostać do tego pokoju?
- Ej! - krzyknął Harry. - Tylko nie tępaku! Jestem zmęczony, więc mam prawo nie kontaktować. - Bronił się.
- Dobra, nie ważne - szatynka westchnęła, podnosząc do góry ręce, co miało świadczyć, że skapitulowała. - Ale mógłbyś odpowiedzieć na pytanie?
- Cóż... Myślę, że to dlatego, że Syriusz zapisał mi ten pokój.
- Wątpię, żeby to coś zmieniło - Harry spojrzał na nią, niczego nie rozumiejąc. - Syriusz też nie mógł ich otworzyć - mówiła dalej.
- Masz rację. - Brunet zamilkł na chwilę, drapiąc się po głowie. - W takim razie nie mam zielonego pojęcia, jakim cudem je otworzyłem.
- Ludzie, czy to ważne? To tylko drzwi - wtrąciła się Ginny. - A tak właściwie, to gdzie mój kochany braciszek? - spytała.
- Nie wiem - odpowiedziała Hermiona.
- Na szczęście też go nie widziałem - dodał Harry.
- Pewnie siedzi w pokoju i wypłakuje oczy - mruknęła rudowłosa, na co zaśmiali się głośno.
- Ginny! - krzyknęła pani Weasley, akurat wchodząc do kuchni. - Nie mów tak o bracie. Zresztą dlaczego się z niego śmiejesz?
- Bo jest kretynem i nie zamierzamy się z nim zadawać, dopóki nie zmądrzeje.
Pani Weasley stanęła na środku pomieszczenia, nic nie rozumiejąc. Swoją córkę mogła zrozumieć, bo w końcu rodzeństwo często się kłóciło, ale co z Harrym i Hermioną? Musiała się dowiedzieć, o co poszło.
- A możesz mi łaskawie wytłumaczyć, co się stało?
- Pokłóciliśmy się o swoje poglądy i przekonania. Rozumiemy, że Ron może mieć inne zdanie, ale nie będziemy akceptować tego, że nie stara się tolerować naszego - powiedziała stanowczo, a Hermiona jej przytaknęła.
Pani Weasley spojrzała na dziewczyny, lecz nic już nie powiedziała.
- Harry? - zwróciła się do chłopaka, licząc na jakieś szczegóły.
- Tak?
- Może ty mi to wytłumaczysz, bo w dalszym ciągu nie rozumiem.
- Nie będziemy z nim rozmawiać, jeżeli nie zaakceptuje tego, że możemy mieć inne zdanie niż on. Jesteśmy za starzy, żeby obrażać się z takiego powodu. I proszę mi wybaczyć to, co powiem, ale widocznie Ron jeszcze do tego nie dojrzał.
- Rozumiem - odpowiedziała pani Weasley. - Ale nie uważacie, że to za mało, żeby przekreślać kilkuletnią przyjaźń? - zapytała, tym razem zwracając się do całej trójki.
- Ależ pani Weasley, my wcale nie przekreślamy naszej przyjaźni. Wyraźnie daliśmy mu do zrozumienia, że jeżeli dotrze do niego, że nie zawsze będziemy się ze sobą we wszystkim zgadzać, to wszystko wróci do normy - tym razem odpowiedziała Hermiona.
- Acha. W takim razie nie ma problemu. Szczerze mówiąc nawet się wam nie dziwię. Już dawno zauważyłam, że Ron za bardzo stara się rządzić innymi - dodała, wracając do swoich wcześniejszych zajęć. Uznała, że nie było sensu wtrącać się w sprawy swoich dzieci i ich przyjaciół, przynajmniej do czasu, kiedy nie latały pomiędzy nimi klątwy.
- To co, chcecie zobaczyć mój nowy pokój? - Harry zwrócił się do dziewczyn.
- Jasne! - odpowiedziały razem.
Skierowali się w stronę wyjścia, kiedy pani Weasley zatrzymała ich jeszcze na chwilę.
- O czternastej będzie obiad.
Nastolatkowie kiwnęli głowami i opuścili kuchnię. Niedługo potem znaleźli się w pokoju Harry’ego. Dziewczyny poszły obejrzeć łazienkę i garderobę, a gdy wróciły, miały taką samą minę, jaką miał wcześniej Harry.
- A nie mówiłem, że będę żył jak król? A wy się ze mnie śmiałyście - mruknął, szczerząc się jak głupi.
- Harry, masz większą łazienkę niż ja pokój - odezwała się Ginny. W jej głosie można było usłyszeć nutkę zazdrości.
- Jak będziesz grzeczna, to od czasu do czasu pozwolę ci z niej korzystać. - Zaśmiał się, w konsekwencji dostając poduszką w twarz.
Hermiona zaczęła się śmiać i przyglądała się, jak przyjaciele okładali się poduszkami. Po chwili jej uwagę przykuła półka z książkami, więc straciła nimi zainteresowanie. Podeszła do biblioteczki i przyjrzała się tytułom.
- Harry... - wykrztusiła zszokowana.
Brunet wyjrzał zza łóżka i widząc, gdzie znajdowała się Hermiona, powiedział:
- Wiedziałem, że to cię zainteresuje. Nie martw się, możesz wziąć cokolwiek będziesz chciała. Ja mam jeszcze kilka innych egzemplarzy do przeczytania.
Hermiona dalej wpatrywała się z zauroczeniem w książki, lecz w końcu dotarły do niej słowa Harry'ego.
- Co? - wymamrotała zaskoczona.
- Hermiono, damie nie przystoi mówić "co". - Zaśmiał się. Nie wiadomo kiedy wrócił jego dobry humor.
- Och, zamknij się - odpowiedziała szatynka i pokazała mu język.
- Rozumiem, że zauroczyła cię moja kolekcja, ale mogłaś uważać i słuchać, co do ciebie mówię - mruknął ironicznie.
- Słuchałam cię, ale nie mogę uwierzyć w twoje słowa.
- No wiesz co? Przecież jesteśmy przyjaciółmi, więc dlaczego miałbym ci czegoś nie pożyczyć? - zapytał.
- Harry, myślałam, że tylko udajesz, ale naprawdę jesteś tępy - odezwała się Ginny. - No co? Przecież mówię prawdę - dodała, widząc jego obrażone spojrzenie.
- Harry, chodziło mi o to... Ty czytasz coś z własnej, nieprzymuszonej woli?
Na twarzy bruneta pojawił się wyraz zrozumienia.
- No ba. A skąd inaczej miałbym tak dobre oceny? - zapytał z kpiącym uśmiechem.
- Jesteś okropny! - stwierdziła Hermiona, ale równocześnie się uśmiechnęła.
- Wiem i za to mnie kochasz - odpowiedział. Wybuchnęli śmiechem.
Jeszcze jakiś czas spędzili w jego pokoju. Brunet pokazał im wyjątkowe książki oraz zaprezentował to, czego nauczył się od ich ostatniego spotkania. Nie było tego zbyt wiele, bo dopiero niedawno wrócił do ćwiczeń. Bawili się świetnie, ale musieli zejść na dół, bo pani Weasley zawołała ich na obiad.
Kiedy weszli do kuchni, przy stole zastali Tonks, Moody'ego i Lupina. Troje przyjaciół powiedziało wszystkim - Cześć - i usiadła z nimi. Dziewczyny zajęły rozmową Tonks, a Harry pozostałą dwójkę.
- No, Potter, jak się czujesz? - zapytał auror.
- Wyśmienicie, dziękuje. A co u pana?
- To co zwykle. Ciężka praca. Remus może coś powiedzieć na ten temat.
Harry spojrzał na przyjaciela swojego ojca, unosząc w górę brwi.
- Nie patrz się tak, bo nie mogę ci za wiele powiedzieć. Jak zapewne się domyślasz, dotyczy to spraw Zakonu. Pojutrze wyjeżdżam na dłuższą misję, a Szalonooki pomaga mi się przygotować.
- Jaką misję? - dopytywał się brunet.
- Czy ty mnie słuchasz? - Remus się zaśmiał. - Właśnie powiedziałem, że nie mogę zdradzić ci szczegółów.
- Spoko, tylko się z tobą droczę.
Lupin uśmiechnął się i poczochrał bruneta po włosach. W tej samej chwili pani Weasley przyniosła kilka półmisków wyładowanych po brzegi jedzeniem. Wszyscy nałożyli sobie na talerze potrawy i zaczęli jeść. W kuchni rozległy się dźwięki sztućców i pomruków zadowolenia.
Pani Weasley rozpogodziła się, słysząc oznaki uznania i wciągnęła Lupina w rozmowę.
Gdy każdy był już najedzony i zaspokoił swoje pragnienie, pani Weasley zaczęła zbierać naczynia. Hermiona, Ginny i Tonks pomogły przy porządkach. Nie mając co robić, Harry wrócił do rozmowy z mężczyznami.
- A mógłby mi pan powiedzieć, ile pana nie będzie? - zwrócił się do Lupina.
- Nie potrafię dokładnie określić, ale jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to wrócę w okolicach marca.
- Słucham? Przecież to dopiero za osiem miesięcy! - krzyknął zszokowany Harry.
- No cóż, takie są konsekwencje należenia do Zakonu. Czasem trzeba się poświęcić. - Remus uśmiechnął się smutno. - Ale nie przejmuj się, jak tylko znajdę czas, to będę do ciebie pisał.
- Cieszę się, ale zdaje pan sobie sprawę, że listy to i tak za mało.
- Tak, wiem. Na szczęście masz jeszcze przyjaciół.
- Pan też jest moim przyjacielem - odpowiedział Harry.
Na twarzy Lupina pojawił się szeroki i niezwykle szczery uśmiech.
- Chodziło mi o twoich przyjaciół ze szkoły. A jeżeli już o tym rozmawiamy, to dlaczego Ron siedział sam i teraz sobie gdzieś poszedł? Pokłóciliście się?
- Ron to kretyn, więc nie zamierzam się z nim teraz użerać.
- A co się stało? - dopytywał się Remus.
- Pokłóciliśmy się, bo nie może zaakceptować mojego zdania. Wkurza nas, że zachowuje się jak dziecko i nie stara się zrozumieć. Nie chcemy, żeby zaczął myśleć jak my, ale on uważa, że jego zdanie jest najważniejsze i słuszne.
- Och, rozumiem - mruknął Remus, po czym spojrzał na zegarek. - Słuchaj, ja już muszę lecieć. Miło było cię znowu zobaczyć i do zobaczenia za kilka miesięcy. - Wstał i uścisnął go. Pożegnał się również z resztą domowników, po czym wyszedł.
Chwilę później to samo zrobili Moody i Tonks, tłumacząc się obowiązkami w pracy. Ponieważ Harry nie miał już towarzyszów rozmowy, udał się do swojego pokoju. Poszedł do  tajnego pomieszczenia, aby ponownie zagłębić się w lekturach. Stanął przed regałami i wybrał kolejne tomiska dotyczące run i eliksirów. Usiadł na kanapie i zaczął czytać.
Kiedy w ostatniej książce zaznaczył interesujące go fragmenty, wstał i spojrzał na zegarek. No pięknie, znowu przesiedziałem tu kilka godzin. Cudownie, że jest tu pętla czasu, ale jeżeli się nie ogarnę, to długo tak nie pociągnę -  pomyślał. Pozbierał książki, czując, że zrobił się trochę zmęczony.
Wkrótce potem wyszedł z pokoju i poszedł do dziewczyn.

~ ~ ~ ~

Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem! :D 
Maja: Bardzo się cieszę, że spodobało Ci się moje opowiadanie. Ten rozdział jest tylko odrobinę dłuższy od poprzedniego, ale mam nadzieję, że i tak będziesz usatysfakcjonowana.
Nothing: Podoba mi się to, że nie możesz na razie wypracować sobie zdania na temat Mike'a :D Możesz być jednak pewna, że wkrótce dowiesz się, czy twoje przypuszczenia były słuszne :)

Mam nadzieję, że wytrzymaliście tak długie oczekiwanie na kolejną notkę :D Teraz, kiedy święta się skończyły, kolejne rozdziały będą się pojawiać regularnie, czyli przynajmniej raz w tygodniu :)

Beta: Seya (dziękuję!)

11 komentarzy:

  1. Hej :)
    Ten rozdział dużo nie namieszał, ale jednak kłótnia z Ronem miała miejsce. Nie przepadam za nim, ale tutaj troche mi go żal, bo go rozumiem. Nie wie dlaczego Harry tak nagle zmienił poglądy.
    Do tego testament i tajemniczy pokój Regulusa, pętla czasu i te sprawy to ciekawy pomysł.
    No i tajemnicza podróż Lupina, mam wrażenie, że to będzie istotniejsze niż sie wydaje :)
    Tymczasem pozdrawiam
    nothing.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami muszą być rozdziały, w których nie dzieje się wiele :)
      Zmiana Harry'ego wiąże się ze śmiercią Syriusza. Wybierając się do ministerstwa, Gryfon miał dobre intencje - w końcu chciał ratować swojego ojca chrzestnego. Nie udało mu się to, a dodatkowo zaczął się winić, że był za nią odpowiedzialny. W końcu mógł lepiej przyłożyć się do lekcji ze Snapem, a wtedy ochroniłby swój umysł i całej wyprawy w ogóle by nie było.
      Jednakże to nie jest jedyny powód zmian. Miał również żal do Dumbledore'a. Dyrektor ze zrozumiałych powodów nie dzielił się z nim wszystkimi informacjami. Jednakże Harry nie mógł zrozumieć, dlaczego nie ostrzegł go, że Voldemort może użyć połączenia ich umysłów.
      Mam nadzieję, że dzięki temu wyjaśnieniu, lepiej zrozumiesz nagłą zmianę poglądów :)
      W kwestii Rona... Ma on dużą rodzinę, przez co nie do końca rozumie, jak bardzo Syriusz był dla Harry'ego ważny. Nie może pogodzić się, że Harry postanowił odseparować się od dyrektora, gdyż tak naprawdę nie rozumie, o co jego przyjaciel ma pretensję.
      Podróż Lupina może nie będzie najważniejszą kwestią w całym opowiadaniu, ale na pewno będzie miała swoją rolę :)

      Usuń
    2. Jak najbardziej rozumiem postawę Harrego i jego żal do dyrektora, komentarz pisałam na telefonie i też nie dokońca zawarłam myśl jaka mi wtedy po głowie krążyła.
      Mianowicie rozumiem Rona, bo Harry zmienił swoje poglądy w kwesti dyrektora dosyć niespodziewanie, Ron nie może tego zrozumieć, i dlatego mi go troche żal. Bo przez to, że nie jest w stanie pojąć zmiany w Harrym sprawia, że przyjaciele się od niego odwracają. Czyli to co sam napisałeś. Teraz (mam nadzieję) wyraziłam swoje odczuci względem Rona. :)
      Teraz zwróciłam uwagę na to, że Harry wogóle nie obejrzał pokoju Syriusza, tylko dał się ponieść R.A.B.'owi i urokowi jego "królestwa", co daje do myślenia i nasuwa na myśl ciekawość w związku z pokojem samego Syriusza. Co się tam znajduje, czy jeśli cokolwiek tam Harry znajdzie, będzie to miało wpływ na fabułę?
      Toteż z jeszcze większą ciekawością czekam na kolejny rozdział :)
      Pozdrawiam
      nothing.

      Usuń
  2. Zastanawiam się czy Harry będzie miał tyle żalu do dyrektora że postanowi zmienić strony, podoba mi się ta akcja z pokojem może wejdzie w czarną magię? Rozdział fajny jak zawsze nic dodać nic ująć a atmosfera panującą w opowiadaniu wciąga i zachęca do czytania więc pozostaję mi ylko życzyć weny i czekać na kolejne rozdziały :) ( długość jest w sam raz ) 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba :)
      Czy Harry zmieni strony? Raczej nie, gdyż jego niechęć do dyrektora nie jest aż tak głęboka, poza tym pamiętajmy, że Voldemort zabił mu rodziców. To by było trochę nierozsądne. Zresztą Dumbledore nie skrzywdził Harry'ego świadomie. Chciał go chronić, ale niestety wyszło tak, jak wyszło... Może z czasem Harry to zrozumie i wybaczy Dumbledore'owi? :D

      Usuń
  3. Witam,
    drogi autorze, dopiero co tutaj zawitałam, jak na razie przeczytałam ten rozdział, tak, tak od końca, ale tym bardziej się upewniłam, co do czytania..
    masz od teraz nową czytelniczkę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    został już odczytany testament Syriusza, i Harry otrzymał sypialnię Regulują z wielką biblioteką w środku, kłótnia z Tonem, podejrzewam, że Dumbeldorf wiedział co dzieje się u wujostwo i nie reagował, Harry stracił do niego zaufanie...
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. hmmm...Harry się zmienia, to widać..ale póki co to raczej dobre zmiany. Zaczyna być pewny siebie i broni swoich poglądów.
    Co do Rona to jakoś nigdy go nie lubiłam... ciągle się obrażający zakompkeksiony chłopiec, do Hermiony jakoś też mi nigdy nie pasował. Ciekawa jestem czy się ogarnie...
    Dumbledore..no dziadziuś ma teraz co rozkminiać, bo ewidetnie nowy Harry nie da mu spokoju. I faktem jest ze akurat w jego kwesti popieram Pottera. Jakby Albusik wszystkie rozumy pozjadał.

    www.swiatlocienn.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie komentowałam ostatniego ,ale był jak zwykle cudowny. Teraz trochę pomarudzę o tym. Więc jednak Harry stracił zaufanie do Dumbledorea. W wielu opowiadań tak się dzieje, ale w twoim nie wyszło jeszcze tak brutalnie. Sama jakoś nie jestem zwolenniczką takich decyzji, ale je rozumiem. Zawsze byłam za Albusem, więc może to dlatego.
    Ron... nie lubię go za bardzo i widzę, że nie tylko ja. Nie, żebym stwierdziła to po kłótni, ale jakoś tak czuję. Jest strasznie dziecinny, szczególnie w kanonie i zawsze byłam za Harmione. Ach, marzenia!
    Podoba mi się relacja Harry'ego i Hermiony i jeszcze z Remusem. Bardzo naturalna i niewymuszona. Naprawdę, dobrze się to czyta.
    Pętla czasu, ładnie to wykorzystałeś i zaskoczyłeś mnie. Jesteś utalentowany, potrafisz tak poprowadzić akcje, że można się zdziwić.
    Zmiana Harry'ego po śmierci Syriusza jest znanym wątkiem, u mnie też, ale bardzo prawdopodobnym. I znowu to powtórzę: podoba mi się, w jakim kierunku zmierzasz.
    Pozdrawiam i życzę masy weny, żeby rozdziały były nadal takie wspaniałe. Wylądowałeś na mojej liście już na zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nie można powiedzieć, że Harry całkowicie stracił zaufanie do Dumbledore'a. Według mnie po prostu zrozumiał, że dyrektor ma już swoje lata i zaczyna popełniać błędy, mimo że jest potężnym i niezwykle inteligentnym czarodziejem. Poza tym, moim zdaniem, Harry w kanonie za bardzo polegał na Albusie. Dlatego w swojej historii postanowiłem ich od siebie trochę odseparować, co nie znaczy, że nie będą sobie ufać czy ze sobą współpracować. :D
      Zresztą staram się przedstawiać Harry'ego jako kogoś, kto myśli i działa samodzielnie. Nie mam zamiaru zrobić z niego superbohatera, który z palcem w nosie pokona Voldemorta. Po prostu włączy myślenie. :D

      W zupełności się z Tobą zgadzam. Nie przeszkadzał mi w kanonie, teraz jednak zaczął. Może będę dla niego zbyt surowy, ale... Zobaczymy, co przyniesie przyszłość i jaki Ron okaże się naprawdę. :D

      Bardzo dziękuję za miłe słowa! :D Dzięki takim komentarzom naprawdę chce się pisać dalej! :D Mam tylko nadzieję, że będziesz tak myśleć również po przeczytaniu pozostałych rozdziałów.

      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  7. Hej,
    wspaniały rozdział, no został już odczytany testament Syriusza, i Harry otrzymał sypialnię Regulusa z wielką biblioteką w środku, kłótnia z Tonem, podejrzewam, że Dumbeldorf wiedział co dzieje się u Dursleyów i nie reagował, Harry stracił do niego zaufanie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń