Lipiec dobiegał
końca. Niemal codziennie żar lał się z nieba, więc mieszkańcy Privet Drive opuszczali
swoje chłodne mieszkania tylko wtedy, gdy zmuszały ich do tego okoliczności.
Wszyscy mieli dość takiej pogody i z utęsknieniem wyczekiwali jakichś zmian.
~ ~ ~
Nadszedł
kolejny poranek. Na ulicy nie było widać żywego ducha. Dopiero kiedy promienie
słońca rzuciły pierwsze światło na okoliczne domy, widoczne stały się oznaki budzącego
się miasta. Jedną z nich był ciemnowłosy młodzieniec, który w domu pod numerem
4 otworzył okno, usiadł na parapecie i zaczął przyglądać się sąsiednim
budynkom.
Harry, bo tak
nazywał się chłopak, miał szesnaście lat, czarne jak smoła włosy i zielone oczy,
które chował za okrągłymi okularami. Wyglądał jak typowy nastolatek. Od swoich
rówieśników różnił się jedynie tym, że pod workowatymi ubraniami skrywał
szczupłe ciało, na czole miał bliznę w kształcie błyskawicy, a jego ulubionym
zajęciem było obserwowanie innych ludzi.
Gdy niemal
wszyscy sąsiedzi zaczęli szykować się do pracy, Harry zeskoczył z parapetu i
rozmasował zdrętwiałe nogi. Wziął z szafy czysty ręcznik, ale zanim wyszedł do
łazienki, zerknął jeszcze na stojącą na biurku klatkę. Była pusta. Poczuł
ukłucie w sercu, bo Hedwiga, jego sowa, jako jedyna w domu nie traktowała go
jak trędowatego.
Nieobecność
skrzydlatej przyjaciółki doprowadziła także do tego, że Harry wrócił myślami do
wydarzeń, które miały miejsce miesiąc temu w gmachu Ministerstwa Magii. Wtedy
to razem z przyjaciółmi stoczył walkę ze śmierciożercami -
poplecznikami Lorda Voldemorta. Starcie zakończyłoby się pomyślnie, gdyby nie
jeden dość istotny szczegół - w pojedynku z Bellatrix Lestrange zginął jego ukochany
ojciec chrzestny, Syriusz Black.
Niespodziewane
trzaśnięcie drzwi od samochodu sprawiło, że wyrwał się spod wpływu bolesnych
wspomnień i pognał do łazienki.
Po szybkiej
kąpieli stanął na miękkim dywaniku i przejrzał się w lustrze. Choć nigdy dotąd nie
zwracał szczególnej uwagi na swój wygląd, i tak zauważył, że w ostatnim czasie
bardzo się zmienił.
Jego twarz
stała się bardziej pociągła i męska. Czarne włosy jak zwykle były rozczochrane,
ale pierwszy raz w życiu uznał to za zaletę, nie wadę. Udało mu się także
trochę podrosnąć, a dzięki ciężkiej pracy w ogrodzie jego sylwetka znacznie się
poprawiła. Co prawda nadal był chudy, ale wyraźnie zarysowane mięśnie brzucha i
rąk skutecznie odwracały od tego uwagę. Dodatkowo na jego twarzy pojawił się
delikatny zarost. Chyba powinienem zacząć się golić - pomyślał, przejeżdżając ręką po szczęce.
Niedługo
później wrócił do pokoju. Gdy wszedł do środka, zauważył, że na biurku
siedziało pięć sów, w tym jego Hedwiga. Uśmiechnął się szeroko i odebrał
przesyłki. Odwiązawszy wszystkie paczki i listy, jeden z posłańców od razu
wyleciał przez okno, reszta zaś podleciała do klatki i spojrzała na niego
błagalnym wzrokiem. Domyślając się, co oznaczały te spojrzenia, napełnił
miseczki specjalną karmą i świeżą wodą. Sowy zahukały z wdzięczności i zaczęły
skubać jedzenie, on tymczasem rozerwał pierwszą kopertę i wyjął z niej zapisany
do połowy pergamin.
Harry!
Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin!
Chciałbym przeprosić, że minął prawie miesiąc, a ja nie zaprosiłem Cię jeszcze
do domu. Tata nie może dostać wolnego, a mama nie chce się nigdzie bez niego
ruszać.
Wczoraj postanowiłem jednak
porozmawiać z nimi na Twój temat. Wyjaśniłem im, że nadszedł czas, abyś w końcu
do nas przyjechał. Na szczęście mama mnie poparła i postanowiła wziąć sprawy w
swoje ręce. Zażądała od taty, żeby wziął wolne, albo wyrwał się z pracy na kilka godzin.
Tak więc jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pod koniec tygodnia rodzice zabiorą
Cię do nas na resztę wakacji! Nie mogę się już doczekać!
Do szybkiego zobaczenia
Ron
PS Dostałeś już wyniki SUM-ów? Ja oblałem
wróżbiarstwo, historię magii i eliksiry. W końcu nie będę musiał patrzeć na
tego starego nietoperza. Od tych jego tłustych włosów chciało mi się rzygać.
Po
przeczytaniu listu Harry szczerze się uśmiechnął. Tęsknił za przyjaciółmi,
dlatego wieść, że niedługo się z nimi zobaczy, podniosła go na duchu. Wiadomość
Rona pozwoliła mu także zrozumieć, dlaczego jedna z sów od razu po dostarczeniu
przesyłki wyleciała przez okno; prawdopodobnie przyniosła wyniki jego
egzaminów.
Standardowe
Umiejętności Magiczne były mieszanką wyczerpujących testów i jeszcze trudniejszych
zadań praktycznych, a ponieważ Harry nie potrafił przewidzieć, jak sobie z nimi
poradził, postanowił chwilowo tego nie sprawdzać. Wziął natomiast drugą
kopertę, w której -
jak się okazało -
znajdował się list od Hermiony.
Kochany Harry!
Sto lat z okazji Twojego święta! Mam
nadzieję, że tegoroczne urodziny będą udane i że spodoba Ci się mój prezent.
Nie bardzo wiedziałam, czy będzie pasował, ale teraz myślę, że podjęłam słuszną
decyzję.
Od Rona dowiedziałam się, że niedługo mają
zabrać Cię do Nory. Liczę, że rodzice zgodzą się na mój wyjazd i będziemy mogli
się tam zobaczyć. Tak się za Tobą stęskniłam!
Chciałabym jeszcze dodać, że
domyślam się, jak musisz się czuć po tym, co stało się w czerwcu. Harry, zdaję
sobie sprawę, że łatwo tak mówić, ale to nie koniec świata... Masz jeszcze
mnie, Rona, Ginny, Hagrida i wielu innych. Wiem, że może Ci być ciężko, ale
wierzę, że nie wpakujesz się przez to w żadne kłopoty.
Całusy
Hermiona
PS Ron napisał mi, że oblał SUM-a
z eliksirów. Jak myślisz, kto będzie bardziej zadowolony – on czy Snape? Ja
zdałam wszystko, ale dalej nie wiem, czym się zajmę, kiedy skończymy szkołę.
Tym razem
Harry się nie uśmiechnął. Słowa Hermiony sprawiły mu radość, tyle że kolejne
wspomnienie o SUM-ach
doprowadziło również do tego, że nie potrafił wyzbyć się z głowy czarnych
myśli. Co jeśli nie zdał żadnego egzaminu? Wyleją go ze szkoły? A może będzie
musiał powtarzać rok?
Czując narastający
niepokój, postanowił jak najszybciej sprawdzić uzyskane wyniki. Drżącymi
palcami rozerwał kopertę i... upuścił pergamin na podłogę. Podniósł go, z
nerwów wstrzymując na chwilę oddech.
Wyniki Standardowych Umiejętności
Magicznych Harry'ego Jamesa Pottera:
PRZEDMIOT
|
TEORIA
|
PRAKTYKA
|
Astronomia
|
Zadowalający
|
Zadowalający
|
ONMS
|
Powyżej Oczekiwań
|
Powyżej Oczekiwań
|
OPCM
|
Wybitny
|
Wybitny +
|
Zielarstwo
|
Powyżej Oczekiwań
|
Powyżej Oczekiwań
|
Zaklęcia
|
Wybitny
|
Wybitny
|
Eliksiry
|
Wybitny
|
Powyżej Oczekiwań
|
Wróżbiarstwo
|
Zadowalający
|
Okropny
|
Transmutacja
|
Powyżej Oczekiwań
|
Wybitny
|
Historia Magii
|
Okropny
|
-
|
Gratulujemy uzyskanych wyników,
Ministerstwo Magii.
Przeczytawszy
wszystko dwa razy, Harry nie mógł uwierzyć własnym oczom. Nie zdał tylko
wróżbiarstwa i historii magii! Nie przejął się zbytnią tą wiadomością, bo i tak
rozważał zrezygnowanie z wróżbiarstwa, a historia magii była nudna i nigdy
szczególnie go nie interesowała.
Zaliczenie
czterech przedmiotów na Wybitny? Tego
po prostu się nie spodziewał. Owszem, z obrony przed czarną magią zawsze był
najlepszy i mogła się z nim równać jedynie Hermiona. Ale co z resztą? Z
transmutacją, zaklęciami i eliksirami? Przecież nigdy nie wyróżniał się na tych
zajęciach, szczególnie na eliksirach. To
się Snape zdziwi, jak mnie zobaczy.
Schyliwszy się
po kolejny list, Harry coś sobie uświadomił. Dzięki zdaniu SUM-a z eliksirów
nadal miał szansę na zostanie aurorem. Dostał najwyższe oceny z przedmiotów,
które były brane pod uwagę przy rozpatrywaniu wniosków osób ubiegających się o
zostanie łowcą czarnoksiężników. Teraz tylko należało utrzymać dobry poziom i
może w końcu wszystko zacznie się układać.
Zapoznawszy
się z wynikami egzaminów, wrócił mu dobry humor. Ponieważ nic nie mogło mu już
go zepsuć, wziął do ręki ostatni pergamin, na wierzchu którego widniała pieczęć
Hogwartu, i szybko przeczytał wiadomość.
Szanowny Panie Potter!
Pragniemy przypomnieć, że kolejny rok
szkolny rozpoczyna się 1 września. Expres do Hogwartu ruszy z Dworca Cing’s
Cross z peronu 9 i 3/4 o godzinie 11.
Chcielibyśmy poinformować, że w
tym roku w Hogwarcie uczniowie szóstego roku będą mogli uczęszczać na lekcje
przedmiotu, którego nie uczyli się w poprzednich latach. Jeżeli jest Pan
zainteresowany uczestnictwem w zajęciach z numerologii lub antycznych run,
prosimy o niezwłoczne wysłanie odpowiedzi.
Z poważaniem
Minerwa McGonagall – zastępca dyrektora.
PS Został Pan mianowany nowym kapitanem
drużyny Gryffindoru. Z całego serca gratulujemy!
Harry otworzył
szeroko usta i z niedowierzaniem wpatrywał się w ostatnie zdanie. Zaraz potem
zerwał się na równe nogi i zaczął podskakiwać z radości. Zdał bardzo dobrze
egzaminy i został kapitanem drużyny quidditcha! Czy mógł chcieć czegoś więcej?
Euforii nie
było końca, ale gdy pierwsze emocje opadły, zaczął się zastanawiać, czy zapisać
się na dodatkowy przedmiot. Jak oni to
sobie wyobrażają? Przecież powinienem uczyć się numerologii i antycznych run
już od trzeciej klasy, a teraz nagle miałbym zacząć na nie chodzić, jak gdyby
nigdy nic?
Potrzebował nieco
ponad dziesięciu minut, by podjąć jakąkolwiek decyzję. Ostatecznie zdecydował
się zapisać na antyczne runy. Nigdy nie był wielkim miłośnikiem nauki, ale
doszedł do wniosku, że dodatkowe zajęcia mogą mu się przydać. A jeśli w
przyszłości zmieni zdanie, to przynajmniej nie będzie żałować, że nie
spróbował.
Pokiwał głową,
utwierdzając się w swoim przekonaniu, a potem wziął czysty kawałek pergaminu i
napisał krótką wiadomość. Zaraz potem stanął przed Hedwigą i spojrzał na nią
przepraszająco.
– Mogłabyś
dostarczyć tę wiadomość do Hogwartu?
Hedwiga
zahukała cicho i delikatnie uszczypnęła go w palec, dając mu tym samym znak, by
się nie martwił.
– Dziękuję.
Jesteś wspaniała! – odpowiedział z uśmiechem, po czym przywiązał wiadomość do
jej nóżki.
Hedwiga
obtarła się o jego dłoń, a potem wyleciała przez okno. Harry przez chwilę ją
obserwował, a kiedy w końcu zniknęła mu sprzed oczu, pozbierał skrawki
podartych kopert. Kiedy wyrzucił je do kosza, usłyszał krzyk wujka Vernona:
– Co ty tam
robisz, gówniarzu?! Złaź na dół, natychmiast!
Harry
przewrócił oczami i niechętnie ruszył do drzwi. Będąc na schodach, mężczyzna po
raz kolejny zaczął go nawoływać. Nie chcąc narażać się wujkowi, przyspieszył
kroku, choć wiedział, że w tej chwili i tak nie mógł już nic zrobić, by zapobiec kolejnemu
napadowi gniewu.
– Dzień dobry –
mruknął pod nosem.
Wuj Vernon
obrzucił go wściekłym spojrzeniem.
– Tylko tyle
masz do powiedzenia?! Nie dość, że ślepy i głuchy, to na dodatek bezczelny! –
warknął mężczyzna. – A teraz jedz, bo Petunia nie będzie cały dzień stała przy
garnkach, czekając, aż łaskawie zechcesz zjeść śniadanie!
Harry przywykł
do tego, że był traktowany jak popychadło, dlatego zignorował wypowiedź wujka i
w milczeniu usiadł przy stole. Wziął do ręki widelec i nadział na niego
niewielki kawałek bekonu. Od jakiegoś czasu Dudley był na diecie, ale ciotka
Petunia nie mogła znieść jego ciągłych narzekań i czasami pozwalała mu zjeść
coś bardziej kalorycznego. Oczywiście w ograniczonej ilości.
-
Pospiesz się! -
krzyknęła ciotka Petunia, stając mu nad głową. - Zaraz idę na zakupy, a ty
w tym czasie masz doprowadzić dom do porządku!
-
Jasne -
mruknął. -
Róbcie tak dalej, to może w końcu was zamkną - dodał pod nosem.
Na jego
nieszczęście usłyszał to wuj Vernon.
- Coś
ty powiedział?!
- Nie
jestem waszym niewolnikiem! - krzyknął. - Może choć raz kazalibyście zrobić coś waszemu synkowi? Jest
na diecie, więc przydałoby mu się trochę ruchu.
- Jak
śmiesz?! -
Ciotka Petunia zdzieliła go po głowie mokrą ścierką. - Ty...!
Harry zerwał
się ze swojego miejsca i wybiegł z kuchni, jednocześnie krzycząc:
-
Ostatni raz coś dla was robię! A wieczorem wychodzę i wrócę, o której będę
chciał!
Ani Petunia,
ani Vernon nie zareagowali, a przynajmniej on o tym nie wiedział, bo od razu
pobiegł na górę. Wszedł do pokoju i gdy tylko trzasnął drzwiami, rzucił się na
łóżko. Świetnie, znowu muszę tyrać jak
jakiś domowy skrzat.
Jeszcze przez kilka
minut rozkoszował się chwilą spokoju, gdy nagle jego błogie lenistwo przerwał
jakiś dźwięk. Obrócił głowę i spojrzał na biurko, na którym znowu siedziała
sowa. Zainteresowany treścią kolejnej wiadomości, szybko odebrał przesyłkę.
Harry,
Tata ma jutro wolne, więc około
południa rodzice po Ciebie przyjadą. Hermiona też będzie jutro w Norze!
Do szybkiego zobaczenia
Ron
Harry
uśmiechnął się szeroko. Jak mógł się smucić, skoro jeszcze tylko jeden dzień
musiał spędzić w tym okropnym i znienawidzonym przez siebie domu?
Odłożył list
do szuflady, w której trzymał korespondencje od przyjaciół, a potem wyciągnął
spod łóżka kufer. Postanowił spakować swoje rzeczy, dochodząc do wniosku, że
później może mu zabraknąć na to czasu.
Po wywaleniu
ze środka wszystkich śmieci, zaczął zbierać porozrzucane księgi z zaklęciami,
pergaminy, pióra, ubrania oraz swoje skarby: Błyskawicę, Pelerynę Niewidkę i
Mapę Huncwotów. Odnalezienie wszystkich potrzebnych rzeczy zajęło mu trochę
czasu, więc kiedy skończył i zszedł do kuchni, ciotka Petunia wróciła już ze
sklepu i właśnie rozpakowywała zakupy.
– A ty jeszcze tutaj? – zapytała oschle. – Masz posprzątać kuchnię, łazienkę, przygotować sypialnie, skosić
trawę i przyciąć drzewka. Jak zrobisz to wszystko, będziesz mieć chwilę
wolnego.
– Ale ze mnie szczęściarz – mruknął pod
nosem.
– Odzywaj się do mnie z szacunkiem, chyba
że chcesz, żebym zmieniła zdanie i znalazła ci jeszcze kilka innych rzeczy do
roboty!
Tym razem Harry
nic już nie powiedział. Wolał nie prowokować ciotki, skoro był to jego ostatni
dzień w tym domu. Choć nie miał ochoty pracować, wziął się za wykonanie
powierzonych mu zadań.
Ze
sprzątnięciem kuchni i łazienki nie miał większego problemu, ponieważ przed
snem pani domu doprowadzała oba pomieszczenia do idealnego stanu. Praca w
sypialni też nie zajęła mu wiele czasu. Dopiero w ogrodzie musiał się trochę
namęczyć; trawa trawą, ale przycinanie roślin w taki upał nie było zbyt
przyjemnym doświadczeniem.
Po uporaniu
się ze wszystkimi zdaniami pot spływał mu po czole i plecach, a ubrania lepiły
się do mokrego ciała. Gdybym tylko mógł
używać czarów. Cały w trawie i lekko podrapany wszedł do chłodnego domu.
Ciotka Petunia
wrzasnęła na jego widok.
– Marsz na
górę! – Wyglądała na przerażoną i wściekłą. – Nie po to myłam podłogę, żebym
musiała ją teraz poprawiać!
– Mmm... –
wymamrotał tylko, po czym odwrócił się na pięcie i powoli zaczął wspinać się po
schodach. Od razu poszedł do łazienki.
Po długiej i
orzeźwiającej kąpieli wrócił do pokoju. Podszedł do szafy i głośno westchnął;
trudno mu było znaleźć w niej coś, co chciałby na siebie włożyć. Wybrał jednak
jakieś spodenki i sięgającą mu do kolan koszulkę, a potem jeszcze raz przyjrzał
się swojej garderobie. Na widok tych wszystkich szmat, które ciotka Petunia
nazywała ubraniami, zrobiło mu się słabo. Nadszedł czas, by w końcu coś z tym zrobić.
Nie po to odziedziczył fortunę po rodzicach, żeby wyglądać jak jakiś bezdomny
menel.
Problem w tym,
że nie bardzo znał się na mugolskiej modzie. Potrzebował jakiegoś doradcy,
dlatego postanowił wybrać się na Pokątną i tam zrobić zakupy. Hermiona na pewno
mu pomoże, Ron początkowo będzie pewnie zrzędził, ale w końcu także zaangażuje
się do pomocy.
Harry
westchnął i mimowolnie przypomniał sobie o wynikach egzaminów. Otrzymawszy tak
dobre stopnie, musiał poświęcić więcej czasu nauce. Postanowił zacząć od razu,
dlatego sięgnął po leżącą na biurku księgę z zaklęciami. Zanim ją jednak
otworzył, zdał sobie sprawę, że nie rozpakował jeszcze swoich urodzinowych
prezentów. Przykucnął i wyjął z szafki cztery pakunki.
Sadząc po
niechlujnym zapakowaniu przesyłki, pierwsza paczka pochodziła od Rona. Z
niecierpliwością rozerwał papier i kiedy zobaczył książkę, lekko się zdziwił.
Jego zaskoczenie minęło, gdy przeczytał jej tytuł – Europejskie drużyny quidditcha. Uśmiechnął się i odłożył prezent na
bok.
Od Ginny i jej
rodziców dostał ogromny tort w kształcie złotego znicza, od Hermiony – kolejną
książkę (Najsilniejsze zaklęcia i uroki
ofensywne i defensywne), a od Hagrida – pudełko domowych wypieków i jeszcze
jedną książkę – Magiczne stworzenia –
potwory czy niewinne istoty?
Znając
zdolności kulinarne gajowego Hogwartu, Harry postanowił nie tykać jego
przysmaków, lecz z książki był zadowolony. Prezent wybrany przez Rona również przypadł
mu do gustu. Quidditch, nie licząc Hogwartu i przyjaciół, był najważniejszą
sprawą w jego życiu. Z kolei podręcznik od Hermiony było po prostu idealny.
Przecież dokładnie kilka minut temu pomyślał o tym, że powinien wziąć się do
pracy.
Od razu rozpoczął
naukę nowych zaklęć, mając zamiar wypróbować je zaraz po przybyciu do Nory. W
końcu mieszkało tam kilku pełnoletnich czarodziejów, więc nie musiał się
martwić tym, że Ministerstwo Magii dowie się o użyciu przez niego czarów.
Książka, którą
czytał, pochłonęła go do tego stopnia, że nie zwrócił uwagi na upływ czasu. Dopiero
kiedy zrobiło mu się niewygodnie i przekręcił się na bok, zauważył, że na
dworze zaczęło się ściemniać. Zgodnie z wcześniejszymi planami postanowił udać
się na wieczorny spacer – odłożył książkę na bok i zszedł na dół. Założył buty,
po czym wyszedł na zewnątrz.
– Gdzie
leziesz?!
Zignorował
pytanie ciotki Petunii i w złości trzasnął na odchodne drzwiami. Nie przejmował
się konsekwencjami, bo po powrocie do domu kobieta i tak znalazłaby powód, żeby
się na nim wyżyć.
Ponieważ
nigdzie mu się nie spieszyło, spokojnym krokiem maszerował pustą ulicą,
trzymając dłonie w kieszeniach. Od czasu do czasu zadzierał głowę i wpatrywał
się w niebo. Uwielbiał noce, szczególnie te bezchmurne. Patrzenie w gwiazdy
pozwalało oderwać mu się od rzeczywistości, a czasem skłaniało go do refleksji.
No i co najważniejsze – o tej porze i przy tej temperaturze większość
mieszkańców Privet Drive chowała się we własnych domach. Nie musiał więc
martwić się o to, że przypadkowo kogoś spotka i zostanie oskarżony o jakąś
zbrodnię.
Harry doszedł
do parku. Przez chwilę przechadzał się brukowany alejkami, w końcu zaś usiadł
na swojej ulubionej ławce, zamknął oczy i zaczął przysłuchiwać się cykaniu
świerszczy. Była to kolejna prozaiczna czynność, która sprawiała mu tak wiele
przyjemności.
Nagle w oddali
usłyszał czyjeś kroki. Uniósł powieki i rozejrzał się na boki; dostrzegł jakąś
postać, więc uważnie ją obserwował. Zaraz jednak ponownie zamknął oczy i
spróbował o niczym nie myśleć. Miał zamiar zostać w parku jeszcze przez
godzinę, ale zmienił zdanie, gdy zdał sobie sprawę, że ktoś obok niego usiadł.
Harry zaczął
się denerwować, ale dla niepoznaki starał się wyglądać co najwyżej na
zaskoczonego. Przyjrzał się przybyszowi, starając się dostrzec jakieś anomalie
w jego wyglądzie lub zachowaniu. Ani na chwilę nie tracił czujności.
Jego
nieoczekiwany towarzysz nie wyglądał na niebezpiecznego. Miał nie więcej niż
osiemnaście lat, jasne włosy i błękitne oczy. Nie przypominał osób pokroju
Dudleya, co trochę uspokoiło Harry'ego. Niemniej jednak sytuacja nadal była
niekomfortowa, więc Gryfon postanowił wrócić do domu. Podniósł się z ławki, a
wtedy nieznajomy chłopak przerwał panującą wokół ciszę:
- Cześć,
jestem Mike.
Harry odwrócił
się w milczeniu.
- To
chyba nieodpowiednia pora na przesiadywanie w parku, nie uważasz?
- I
kto to mówi?
Chłopak tylko
się uśmiechnął.
- Nie
boisz się?
-
Nienormalni ludzie właśnie tak się zachowują. Są lekkomyślni i nie boją się
niczego -
odparł chłodno, licząc na to, że nieznajomy da mu wreszcie spokój.
- Nie
wyglądasz na czubka.
-
Pozory mylą.
- Daj
spokój -
zaśmiał się. -
Chyba nie chcesz mi wmówić, że uciekłeś z psychiatryka?
- Może
tak, może nie. To skomplikowane.
Mike
przewrócił oczami. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał.
- Jak
masz na imię?
- Nie
pamiętam -
odparł, a potem, samemu nie wiedząc dlaczego, wyjawił prawdę: -
Jestem Harry.
- Na
pewno?
Harry głośno
westchnął. Był zirytowany i chciał wracać do domu.
-
Czego ty właściwie ode mnie chcesz, co?
-
Niczego. Po prostu mam wrażenie, że mamy ze sobą wiele wspólnego.
Harry zaczął
się śmiać.
- Na
przykład?
-
Lubisz włóczyć się po zmierzchu.
- Wolę
spędzać czas poza domem - przyznał szczerze, nie mając pojęcia, czemu o tym
wspomniał. Przecież chciał zakończyć rozmowę, a nie zachęcać Mike'a do
zadawania mu kolejnych pytań.
Chłopak
przyjrzał mu się uważnie, jakby próbował wyczytać coś z jego twarzy.
- Czy
ty przypadkiem nie mieszkasz na Privet Drive 4? - zapytał, choć w zasadzie
znał odpowiedź na to pytanie. Był pewien, że widział już wcześniej Harry'ego. - W
sumie ci się nie dziwię. Twój ojciec wygląda na gbura. Też bym nie siedział w
domu, gdybym miał takiego starego.
- To
nie był mój ojciec.
- A
kto?
-
Ktoś, kogo nienawidzę.
- To
dlaczego z nim mieszkasz?
- Bo
moi rodzice nie żyją! - wybuchnął. Miał dość. Przyszedł do parku, żeby
nacieszyć się spokojem i pooddychać świeżym powietrzem, a nie słuchać
paplaniny jakiegoś palanta. - Idę do domu!
Wziął kilka
uspokajających oddechów, a potem odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę najbliższego
wyjścia z parku. Nie zrobił jednak nawet kilku kroków, bo Mike złapał go za
ramię.
- Puść
mnie! -
Wyrwał rękę z uścisku chłopaka. - Co ty sobie, kurwa, myślisz?!
Mike uniósł
dłonie w geście kapitulacji i przybrał skruszoną minę.
-
Wybacz. Chciałem tylko pogadać.
- Ale
ja nie! Tak trudno to pojąć?
- Sam
powiedziałeś, że nie lubisz siedzieć w domu. Chyba przyjemniej byłoby mieć
jakieś towarzystwo, nie sądzisz? - zauważył rozsądnie Mike.
Harry milczał,
analizując słowa chłopaka.
- No
dobra, może masz rację - powiedział w końcu. - I przepraszam.
Niepotrzebnie się uniosłem.
- Spoko.
Na twoim miejscu pewnie zachowałbym się tak samo - dodał i uśmiechnął się. -
Słuchaj, czy w pobliżu jest jakiś sklep?
- Tak.
Całodobowy.
-
Pójdziemy do niego?
Harry wzruszył
ramionami.
- Jak
chcesz.
Gryfon zgodził
się na tę propozycję, bo w głębi duszy zaczął się przekonywać do nowo poznanego
chłopaka. Na Privet Drive nie miał przyjaciół, nie miał w zasadzie nikogo, z
kim mógłby normalnie porozmawiać. Teraz nadarzyła się idealna okazja, by to
zmienić, więc byłby głupcem, gdyby ją zmarnował.
W drodze do
sklepu chłopcy rozmawiali o błahostkach. Mike był gadułą i nie przejmował się
tym, że w ogóle nie znał Harry'ego. Bez jakichkolwiek hamulców opowiadał mu o
swoich wakacjach za granicą i trudnym powrocie na wyspy. Przez całe życie
mieszkał w Walii i dopiero niedawno przeprowadził się na Privet Drive razem z
matką.
Gdy Mike skończył swoją opowieść, spojrzał wyczekująco na Harry'ego,
licząc, że ten odwdzięczy mu się tym samym. Chłopak jednak milczał. Nie miał
zbyt wiele do powiedzenia. Bo o czym mógłby mówić?
Najlepsze
chwile w życiu przeżył w Hogwarcie, ale z wiadomych powodów nie mógł o nich
opowiadać. Nie chciał kłamać, że w mugolskim świecie przydarzyło mu się coś niesamowitego,
dlatego wolał w ogóle się nie odzywać.
-
Czemu nic nie mówisz? - zapytał Mike.
-
Szczerze? Nie mam o czym. Nie lubię Privet Drive i mojej chorej rodziny.
Wszyscy widzą we mnie psychopatę albo bandziora, chociaż nigdy nie dałem im
powodów, żeby tak myśleli - powiedział, samemu się sobie dziwiąc, że tak łatwo było
mu to przyznać. Zazwyczaj skrywał w sobie negatywne emocje i nie narzekał na wujostwo.
Nawet jego przyjaciele niewiele wiedzieli o tej części jego życia.
- Nie
wiem, co mam powiedzieć - stwierdził Mike. - Może wkrótce się to
zmieni? Jestem tu nowy, więc nie słyszałem o tobie złego słowa. Intrygujesz
mnie, zresztą wydaję mi się, że szybko się dogadamy. O, to chyba ten sklep,
prawda?
Harry skinął
głową, choć neonowy szyld i tak rozwiewał wszelkie wątpliwości. Mike ruszył w
stronę wejścia, ale kiedy złapał za klamkę i otworzył drzwi, zdał sobie sprawę,
że nie było obok niego Harry'ego.
- Nie
idziesz?
- Nie
wziąłem z domu pieniędzy, więc nie ma sensu - odparł wymijająco Harry.
- Daj
spokój, chodź. Zapłacę, jeśli będziesz miał na coś ochotę. Oddasz mi następnym
razem.
Harry wzruszył
ramionami i wszedł do środka. Nie miał zamiaru niczego kupować, więc podszedł
jedynie do regału z gazetami. Wziął pierwsze lepsze czasopismo i bez
szczególnego zainteresowania zaczął przerzucać kolejne strony.
- Mam
już wszystko -
powiedział Mike. - Jeśli nic nie chcesz, to
możemy iść.
Wyszli ze
sklepu i ruszyli w drogę powrotną. Wrócili do parku i usiedli na tej samej
ławce, na której się poznali. Harry wyciągnął przed siebie nogi i spojrzał w
niebo. Przez chwilę oglądał gwiazdy, ale gdy poczuł delikatne szturchnięcie w
ramię, przeniósł spojrzenie na Mike'a.
-
Trzymaj.
Chłopak podał
mu mugolskie piwo.
- Nie,
dzięki. Nie piję.
- Jaja
sobie ze mnie robisz? - zaśmiał się Mike, ale widząc poważną minę Harry'ego,
szybko doprowadził się do porządku. - Chciałeś się wyluzować.
- No
tak, ale... ja... -
Podrapał się z zakłopotaniem po głowie. - Wiesz... eee... w sumie
nigdy nie piłem piwa. Szczerze mówiąc, to nigdy nie piłem alkoholu.
Mike
wytrzeszczył oczy.
-
Serio? -
Harry skinął głową. -
Ja pierdzielę, stary, gdzieś ty się uchował? - ponownie się zaśmiał. -
Bierz te piwo i nie dyskutuj. Musisz nadrobić zaległości.
Tym razem
Harry nie protestował. Niepewnie otworzył puszkę i wziął niewielki łyk. Piwo
miało lekko gorzki posmak, ale nawet mu smakowało.
Chłopcy
wznowili rozmowę. Harry dowiedział się, że Mike przeprowadził się na Privet
Drive, bo jego matka niedawno wzięła rozwód. Oprócz tego poznał więcej
szczegółów na temat jego wakacji; usłyszał opowieść o Niemczech, gdzie
mieszkali jego dziadkowie, a także ciekawostki o Polsce i Słowacji, które ostatnio zwiedził.
Gdy Mike zamilkł, z jego twarzy nie zniknął
uśmiech. Wytłumaczeń mogły być kilka: albo taki miał charakter, albo wakacje w
Europie Środkowo-Wschodniej
były niezapomniane, albo właśnie zadziałał na niego alkohol. A może wszystko na
raz? Niezależnie od tego, co było powodem dobrego nastroju chłopaka, Harry
stawiał na ostatnią opcję. W końcu pili już trzecie piwo.
Szczerze
mówiąc, zastanawiał się, jak długo on sam jeszcze wytrzyma. Nie licząc piwa
kremowego, które nie miało w sobie zbyt wielu procentów, Harry nigdy nie pił
alkoholu. Nie miał pojęcia, ile jego organizm był w stanie znieść, dlatego miał
się na baczności. A przynajmniej tak mu się wydawało.
Po opróżnieniu
ostatniej puszki Harry był nieźle podchmielony. Podniósł się z ławki, lecz nogi
się pod nim ugięły, więc musiał usiąść z powrotem. Wirowało mu w głowie, przez
co miał wrażenie, jakby ostatnią godzinę spędził na karuzeli. Było mu też
niedobrze, co uznał za znak, że powinien wrócić do domu.
-
Chyba będę się zbierać - zwrócił się do Mike'a.
-
Która godzina?
Harry podwinął
rękaw i spojrzał na zegarek.
-
Dochodzi północ.
-
Cholera, matka mnie zabije! - zaklął Mike, natychmiast doprowadzając się do porządku.
-
Nie wiedziałem, że kogoś spotkam... Powiedziałem, że wychodzę tylko na chwilę...
Niech to diabli! Pewnie teraz myśli, że coś mi się stało. - Mike
popadł w słowotok. -
Poczekaj chwilę, zadzwonię do niej i powiem, że już wracam.
Gdy chłopak
odszedł na bok, by znaleźć lepszy zasięg w komórce, Harry zaczął się
zastanawiać, jak ciotka Petunia i wuj Vernon zareagują na jego powrót. Było nie
do pomyślenia, żeby wracał do domu później niż Dudley, więc pewnie porządnie mu się oberwie.
-
Załatwione -
oznajmił Mike, siadając z powrotem na ławce. - Ale mam prośbę.
-
Jaką?
- Moja
mama jest niedowiarkiem, więc nie uwierzyła mi, że kogoś poznałem. Chciałbym,
żebyś jutro do mnie wpadł i ją poznał. Inaczej przez miesiąc będzie mi suszyć
głowę.
-
Chętnie, ale nie wiem, czy dam radę. Jutro wyjeżdżam.
Mike
wytrzeszczył oczy. Takiego rozwoju wypadków nie przewidział.
-
Błagam, powiedz, że żartujesz. - Harry milczał, wyglądając przy tym na zakłopotanego. -
Musisz przyjść! Chociaż na chwilę!
Początkowo
Gryfon zamierzał odmówić, ale potem pomyślał o kilku ostatnich godzinach i
stwierdził, że był coś Mike'owi winien.
- No
dobra, postaram się -
powiedział po chwili. - Ale niczego nie obiecuję!
Mike odetchnął
z ulgą.
-
Dzięki. Ratujesz mi tyłek!
Niedługo potem
chłopcy podnieśli się z miejsc i wyszli z parku. Gdy dotarli do głównej ulicy,
Mike wyrzucił do kosza reklamówkę z pustymi puszkami, a kiedy wrócił do
Harry'ego, okazało się, że trzymał coś w ręce.
-
Zupełnie zapomniałem, że kupiłem fajki - powiedział.
Wyciągnął
papierosa i włożył go sobie do ust. Zanim go jednak podpalił, podsunął jeszcze
paczkę Harry'emu.
- Nie
krępuj się.
I tym razem
Harry nie odmówił. Co prawda nigdy nie palił, ale uznał, że powinien w życiu
spróbować wszystkiego. Podpalił papierosa i kiedy się zaciągnął, dostał silnego napadu kaszlu.
-
Mocne -
mruknął.
Mike wybuchnął
głośnym śmiechem.
Niedługo
później chłopcy dotarli pod dom o numerze 4. Po szybkim pożegnaniu Harry
otworzył drzwi i na palcach wszedł do środka. Liczył, że trójka Dursleyów od
dawna już spała i uda mu się niepostrzeżenie przemknąć do swojego pokoju.
Niestety, zrobiwszy kilka kroków, jego nadzieje prysły niczym bańka mydlana.
Ciotka Petunia stanęła pośrodku korytarza i z rękami założonymi na biodrach
spojrzała na niego ze złością.
- O
której to się wraca?! - zapytała przez zaciśnięte zęby. - Masz
szczęście, że Dudziaczek i Vernon od dawna są w łóżkach. Nie mam zamiaru ich
budzić, dlatego przełożymy tę rozmowę na jutro. A teraz marsz na górę!
-
Jasne.
- I
bądź cicho!
-
Twojego skrzeczenia i tak nie da się przebić - palnął bez zastanowienia.
Nikotyna w połączeniu z piwem zaszkodziła mu bardziej, niż mógł się spodziewać.
- Coś
ty powiedział?! -
Petunia wyglądała, jakby miała zaraz wybuchnąć. - Podejdź tu!
Harry nie zastanawiał
się nad konsekwencjami, tylko jak gdyby nigdy nic ruszył przed siebie. Zaczepił
jednak o stojak na parasole i pewnie by się przewrócił, gdyby nie komoda,
której złapał się w ostatniej chwili.
- Tak
myślałam -
powiedziała spokojnie Petunia, choć jej mina świadczyła o tym, że była to tylko
cisza przed burzą. -
Tak myślałam! -
powtórzyła, tym razem podnosząc głos. Zapomniała o tym, że miała nie budzić
swojego ukochanego syna. - Ty głupi bachorze! Wydaje ci się, że Vernon tak ciężko
pracuje, żebyś ty wydawał nasze pieniądze na gorzałę?!
Dalszego
wywodu ciotki Harry już nie słuchał. Chciało mu się spać, więc to na zwalczeniu
zmęczenia się skupił. Na jego nieszczęście kobieta zorientowała się, że była
ignorowana, dlatego złapała go za bluzę i mocno nim potrząsnęła.
-
Przestań mną szarpać!
Petunia
wytrzeszczyła oczy.
- Coś mi tu nie pasuje - mruknęła
do siebie. -
Chuchnij!
Harry nie wykonał polecenia, więc nachyliła się i powąchała jego
bluzę. Zrobiła krok w tył i gdy Harry pomyślał, że w końcu się od niego
odczepiła, usłyszał:
- Nie
dość, że jesteś pijany, to jeszcze sobie popalasz?! - wrzasnęła, a potem - ogarnięta
szałem -
uderzyła go w twarz.
- Auu. - Harry dotknął zaczerwionego policzka. - Zwariowałaś?!
- Nie podnoś na mnie głosu, smarkaczu! -
Petunia chciała uderzyć go po raz drugi, lecz tym razem Harry
zrobił zgrabny unik. - Mam już dość! Wynoś się na górę i nie
pokazuj mi się na oczy. A jeżeli jeszcze raz wrócisz do domu w takim stanie, to
gorzko tego pożałujesz!
Nie czekając na to, co jeszcze mogło przyjść ciotce do głowy, Harry
wdrapał się na górę i poszedł do swojego pokoju. Kiedy zamknął drzwi, w ubraniu
padł na łóżko i niemal od razu zasnął.
Rozdział niebetowany!
EDIT: 08.11.2015 r.
EDIT 2: 10.10.2018 r.
Piszesz na prawdę świetnie, ale pierwszy raz spotkałam się z takim fanfiction, chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że blog jest oryginalny, ale ciekawy. Harry jest tutaj taki... normalny, zwykły nastolatek, a nie święty. Zastanawiam się, czy jego znajomość z Mike'em (nie wiem czy tak się to odmienia czy inaczej) przerwie się gdy pojedzie do Weasley'ów czy może nadal będą utrzymywać kontakt?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę weny
Zaczyna się nawet ciekawie, tylko zraziły mnie te sumy w urodziny, zbyt popularne i do tego Ron dostał wyniki wcześniej, co najmniej jeden dzień wcześniej. Poza tym czekam na ciąg dalszy. Ile zaplanowałeś rozdziałów?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Adwersarz
Bylam...przeczytałam... podoba mi się... ;)
OdpowiedzUsuń...i tak Harry zszedł na złą drogę....... ;)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńdość ciekawy rozdział Harry taki normalny, mam nadzieję, że ta przyjaźń z Maikiem się utrzyma, zdał praktycznie wszystko..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Wow, jaki to było długi rozdział! Ale za to ciekawy, nie znudził mnie ani przez chwilę :) Bardzo podoba mi się Twój styl pisania, w pewnych momentach przypominał samą Rowling. Gratuluję :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, to duży komplement. :D
UsuńNo wow. Naprawdę zapowiada się dobre opowiadanie. Bardzo dobrze piszesz, co w porównaniu z niebanalnym pomysłem może dać naprawdę niesamowity efekt. Postać Mikea mi sie podoba. Taki typowy nastolatek. Tu piwo, tam fajki, strach przed rodzicami;) zastanawiam sie tylko co z nim dalej będzie, bo jeśli jest mugolem to niebawem im sie kontakt urwie. No chyba ze nie jest.... no ale to chłopaki znaliby sie ze szkoły, chyba,że wczesniej uczeszczał do innej.Petunia sie wściekła... i gdyby to była kochająca krewna to nawet byłabym w stanie ją zrozumieć, ale to w końcu Petunia... więc .... mogł jej oddać. Tak, wiem, jestem zła ;pNa pewno nadrobie całość, ale może mi to zająć kilka dni.I jeśli nie masz nic przeciwko, gdy tylko dorwę się do komputera, dodam Cię do polecanych;)
OdpowiedzUsuńwww.swiatlocienn.blog.pl
Dzięki za odwiedziny i miłe słowa. :D
UsuńPodoba mi się, że dokładnie starasz się analizować moje opowiadanie. Rozwiałbym Twoje wątpliwości, ale myślę, że nie ma potrzeby psuć Ci zabawy, skoro w najbliższych rozdziałach wszystko się wyjaśni. :D
Na miejscu Harry'ego raczej zachowałbym się podobnie. Oczywiście dodałbym od siebie kilka niemiłych słów, ale wstrzymałbym rękę. xd Harry'ego powstrzymał fakt, że Petunia jest kobietą, a prawdziwy chłopak/mężczyzna kobiet nie bije. :)
Oczywiście, że nie mam nic przeciwko temu, wręcz przeciwnie, jest mi bardzo miło. :D
Pozdrawiam! :D
Interesujący pomysł na opowiadanie. Rozdział w porządku choć nie obyło się bez błędów. Najbardziej raziło mnie to, że napisałeś "spodkać", już teraz nie pamiętam gdzie. Radzę sprawdzić dokładnie rozdział i poprawić wszelkie błędy. Nie pasuje mi też to, że Harry wyszedł o 21 a to niby późno, ludzi nie ma, nikt nie spaceruje itp. itd. W końcu to lipiec, o tej porze w lipcu jest jeszcze jasno i ludzie jak najbardziej spacerują, jest ich dużo. Może za bardzo się czepiam, ale to dość ważny szczegół moim zdaniem. O Mike'u sama nie wiem co sądzić, pożyjemy, zobaczymy. Mam wrażenie, że chłopak może mieć większy wpływ na życie Pottera niż by się mogło wydawać... Być może połączy ich coś więcej niż przyjaźń? A może to ja wszędzie doszukuję się wątków miłosnych ;p Dobra, poczytam kolejne rozdziały, bo mnie zainteresowałeś. Pewnie tam poznam odpowiedź na swoje pytanie albo coś się bardziej wyklaruje.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, powodzenia!
Nie będę się spierać, że błędów nie ma, bo wiem, że są. To jednak jest mój pierwszy rozdział, nikt mi go nie sprawdzał, więc nie jestem tym zdziwiony. :)
UsuńMasz rację, może troszeczkę przesadziłem. W każdym razie ja traktuje ten fragment jako przykład tego, że w upalne dni i równie gorące noce ludzie chowają się w chłodnych domach. :)
Cieszę się, że Cię zainteresowałem i mam nadzieję, że będę mieć okazję przeczytać jeszcze Twój komentarz.
Pozdrawiam! :D
Trafiłam tutaj z czystej ciekawości i zostanę na dłużej. Nie rzuciły mi się w oczy większe błędy, o ile jakieś były i długość jest wspaniała. Co do treści... Harry jako zwykły nastolatek bardzo mi się podoba, a Mike może się okazać ciekawą postacią. Sama scena, gdzie Petunia uderza Harry'ego... no nie powiem, oryginalnie, bo najczęściej do Dursleya przedstawia się jako najgorszego, a ciotkę często pomija. To dopiero pierwszy rozdział, a ja już czuję, że mi się spodoba. Nigdy jednak nie zrozumiem tego, czemu jest tyle odsłon, a mało komentarzy. To takie wkurzające, bo chciałoby się poznać opinie czytelników, a tu nic.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ana Potter :D
Cieszę się, że nie dostrzegłaś błędów. :) Przeczuwam, że pewnie coś by się znalazło, ale w tej chwili nie jest to dla mnie istotne. W komentarzu powyżej napisałem, że jest to mój pierwszy rozdział i nikt mi go nie sprawdzał. I bardzo dobrze. Przynajmniej w przyszłości będę wiedzieć, czy udało mi się choć trochę rozwinąć. :)
UsuńPrzyznam się, że raczej przypadek zadecydował o tym, że to Petunia jest tą gorszą. Chociaż może podświadomie zdawałem sobie sprawę, że Vernon nigdy nie był świętoszkiem i nie chciałem pisać tego, co już wszyscy znają.
Też tego nie rozumiem. Tym bardziej, że zazwyczaj mam coś do powiedzenia, tylko nikt mnie o nic nie pyta. :D
Pozdrawiam! :D
Fajny blog ! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńjuż mi się to opowiadanie podoba, Harry zdał praktycznie wszystko, a ta przyjaźń z Mickiem się utrzyma...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńmasz fajny styl, dosyć dobrze i lekko się czyta i ogólnie zaczgnz sie obiecująco, ale niestety postac Harry'ego mi zgrzytała, widac, że wraz z wyglądem, zmienił się także jego charakter. A ludzie nie zmieniają sie od tak, jest to stopniowy proces. U Ciebie Harry jest wulgarny i strasznie wybuchowy co nijak się ma do jego oryginalnej kreacji. Ale podoba mi się, że wreszcie Potter zdecydowanie postawił się Dursleyom, tylko mógłby to zrobić w bardziej cywilizowany sposób, że tak to ujmę. No i trochę nierozważne z jego strony, wychodzić i włóczyć się samemu, gdy czyha na niego najgroźniejszy czarodziej świata magicznego.
Postać Mike wydaje się bardzo w porządku i coś czuję, że to nie koniec jego obecności w tej historii, zaraz się z resztą przekonam. ;)
Jedyny błąd jaki znalazłam to chyba to, że napisałeś "Cing's Cross" a powinno być "King's", ale to taka drobna, prawie niezauważalna literówka. ;)
*zaczyna się, *Mike'a
UsuńW moim przekonaniu zmiany w zachowaniu Harry'ego rozpoczęły się zaraz po wydarzeniach w Ministerstwie Magii, natomiast fabuła tego opowiadania zaczyna się ponad miesiąc później. Nie uważam więc, by Harry zmienił się tak bardzo i tak szybko, aczkolwiek rozumiem Twoje wątpliwości. :)
UsuńOwszem, Harry bywa wulgarny i nijak ma się to jego zachowania z książek czy filmów, dlatego w opisie bloga zaznaczyłem, że opowiadanie będzie niekanoniczne. Nigdy nie zamierzałem wiernie odwzorowywać postaci Rowling, więc takie zgrzyty będą się jeszcze pojawiać.
W książce Harry również włóczył się samotnie po Privet Drive, więc jego zachowanie nie powinno Cię dziwić. No i nie oszukujmy się, młody Potter nie zawsze zachowywał się rozważnie. :)
Dziękuję za komentarz i miłe słowa.
Pozdrawiam!
Cześć!
OdpowiedzUsuńPrzywędrowałam tu do Ciebie, skuszona Twoimi wypowiedziami i zaintrygowana ogromem wiedzy, którą wydajesz się posiadać. Nie ukrywam, że od lat omijałam szerokim łukiem blogi o Potterowej tematyce, więc i do tego miałam kilka podejść – w końcu jednak, ubrana w swoje gryfońskie ciuchy, poczułam się gotowa, by wrócić do magicznego świata :D
No i rozdział pierwszy mam już za sobą.
Zacznę może jednak od początku.
Sam zamysł na wstęp nie wydaje mi się obcy, mam wrażenie, że czytałam już kilka podobnych scen, ale właściwie trudno tego uniknąć przy takim ogromie i różnorodności opowiadań napisanych do tego fandomu ;) Nie mniej, zawsze lubiłam sceny na Privet Drive. Mam coś chyba z sadystki, bo zazwyczaj bardzo dobrze czytało mi się utarczki z wujostwem Pottera – mimo że zawsze denerwowałam się ich zachowaniem i najchętniej to weszłabym do opowiadania i wszystkim dała siarczystego policzka albo solidnego kopa :D
Nie zrozum mnie źle, lubię emocje w tekście, a starcia z Petunią i Vernonem zdecydowanie są emocjonujące i dają duże pole do popisu. Samych Dursleyów natomiast nie trawię. Są dla mnie kwintesencją ludzi ograniczonych, bez polotu i bez pasji.
Widzę jednak, że nie będziesz kopiował świata Rowling jeden do jednego. Rzuca mi się to głównie przez Twoją własną postać – Mike’a. Nie ukrywam, że to nim najbardziej się zainteresowałam. Jako osoba, która przeczytała mnóstwo fanfiction i to właśnie takich, w których zazwyczaj nie występowało zbyt dużo OCków, jest on dla mnie miłą odskocznią. Fajny z niego dzieciak, tak powiem. Pozytywny, otwarty, trochę nachalny, ale jednak na plus. Potterowi na pewno przydałby się ktoś taki.
Tylko, tak jak osóbka wyżej, zastanawiam się jak to z nimi będzie. Koniec końców, Potter przecież niedługo uda się do Hogwartu. Pojawia się więc pytanie czy Mike jest mugolem, czy może jednak okaże się czarodziejem? Szczerze powiedziawszy nie byłabym zła jakby nie miał w sobie magii, chociaż gdyby tak było, to nie wiem, jak byś mógł to pociągnąć dalej.
A Harry… Hmm, nie przekonał mnie do siebie w tym rozdziale. Być może w następnych się to zmieni… Na razie jednak oceniam to, co przeczytałam.
„Starcie zakończyłoby się pomyślnie, gdyby nie jeden dość istotny szczegół w pojedynku z Bellatrix Lestrange zginął jego ukochany ojciec chrzestny, Syriusz Black.” Auć. Nazywanie tego wypadku szczegółem chyba nie jest zbyt fortunne. I w ogóle mam wrażenie , że jest to zbagatelizowane.
Tak samo w liście Hermiony.
„Harry, zdaję sobie sprawę, że łatwo tak mówić, ale to nie koniec świata... Masz jeszcze mnie, Rona, Ginny, Hagrida i wielu innych.” Beznadziejne, głupie podejście. Jak można napisać, że ma się jeszcze kogoś w zamian za daną osobę? Toż to nie działa w ten sposób. Ech.
Poza tym, chcę Ci powiedzieć, że bardzo dobrze radzisz sobie z opisami – tak jak mi wspominałeś. Widać, że jesteś oczytany, opisy bardzo dobrze Ci wychodzą, przyznaje to z ręką na sercu. :D
Natomiast tak jak do nich nie mam żadnych zastrzeżeń, tak mam wrażenie, że dialogi idą Ci trochę gorzej. Rozmowa Mike’a z Harrym była odrobinę… Hmm. Dziecinna? Nienaturalna? Wydaje mi się, że można by było włożyć w nie odrobinę więcej słów. Nie tylko w samym dialogu, ale również opisać czynności bohaterów podczas wypowiadanych kwestii.
„ To nie był mój ojciec.
A kto?
Ktoś, kogo nienawidzę.
To dlaczego z nim mieszkasz?
Bo moi rodzice nie żyją! wybuchnął. Miał dość. Przyszedł do parku, żeby nacieszyć się spokojem i pooddychać świeżym powietrzem, a nie słuchać paplaniny jakiegoś palanta. Idę do domu!” Tutaj Harry brzmi na rozwydrzonego dzieciaka. Nie wspominając już nic o tym, że zazwyczaj ludzie nie są aż tak bezpośredni. Nie ukrywam jednak, że Mike również nie wykazał się największym taktem, także… Niech im będzie.
No i proszę, młodzież zaczęła się alkoholizować. Też trzy piwa wypili, tak jak Jurek z Łukaszem, hehe. Podejrzewam że ich ścięło bardziej :D A jeszcze fajeczka…. Oj, Harry, ty rebelu :D
Nie krytykuję, sama jestem zdania, że alkohol i fajki smakują najlepiej póki są nielegalne. Potem jak już można, to nie ma frajdy ^^
Tak podsumowując. Bardzo ładnie budujesz świat przedstawiony. Twój styl jest przyjemny dla odbiorcy. Wszystko czyta się bez przeszkód, tekst nie jest „ciężki” i niezrozumiały. Wiarygodnie oddałeś Privet Drive i zachowanie rodziny Harry’ego. Zdecydowanie plusem jest Mike – jestem bardzo ciekawa jak ukształtujesz własną postać i jakie będzie ona miała znaczenie dla całej fabuły. Na ten moment jeszcze nie wiem, o czym będzie to opowiadanie i to wzbudza moją ciekawość, tak samo jak to, jak zmienił się twój styl w ciągu trzech lat – już ten rozdział napisany jest bardzo dobrze. Ciekawe więc, jaki poziom ma aktualny :D
UsuńPoza tym, to chyba tyle. Chciałam się tu u Ciebie odezwać i zobaczyć, jak piszesz. ;) Nie wiem, czy świat Pottera jest wciąż „mój” i czy będę szła dalej w historię, czy może jednak poprzestanę na tym. Szkoda, że nie odkryłam twojego bloga w 2015 roku, jak jeszcze siedziałam w fandomie :D Teraz mam zdecydowanie mniej czasu, a i mój blog wymaga sporo zaangażowania, ale nie mówię nie. Jeżeli będę czytać dalej na pewno dam jeszcze o sobie znać.
Pozdrawiam serdecznie!
PS Nie wiem czemu bloger z myślników zrobił kwadraty, ale wcale mnie to nie dziwi.
Cześć!
UsuńNa wstępnie chciałbym podziękować za tyle wspaniałych komplementów! Naprawdę to doceniam. :) Chociaż czuję, że moje umiejętności pisarskie są coraz lepsze, zdaję sobie również sprawę, że przede mną jeszcze wiele nauki. W każdym razie bardzo miło czyta mi się pochlebne opinie. Jestem jednak pewien, że tego nie muszę Ci tłumaczyć, bo na pewno doskonale znasz i rozumiesz to uczucie. :)
Cóż, zacząłem pisać to opowiadanie wiele lat temu, więc nie pamiętam dokładnie, co miałem wtedy w głowie. Z całą pewnością mogę jednak napisać, że choć nigdy nie zamierzałem wiernie odwzorowywać kanonu, to początkowo próbowałem naśladować styl Rowling i schemat jej działania. Fabuła rozpoczyna się od wakacji Harry'ego na Privet Drive, bo wydawało mi się to na tyle logiczne, że jakiekolwiek odstępstwa od tej reguły byłby po prostu niewłaściwe. Zdecydowałem się natomiast na napisanie własnej wersji „Księcia Półkrwi”, bo ta część najmniej mi się wtedy podobała. Nie chcę skłamać, ale wydaję mi się, że w tamtym czasie nie przeczytałem jeszcze „Insygniów Śmierci”, więc nie mogłem pogodzić się ze śmiercią Dumbledore'a i za wszelką cenę chciałem jej uniknąć.
Tak, zgadzam się, Dursleyowie byli ludźmi ograniczonymi. Nie tylko starali się odgrywać role przykładnych małżonków, rodziców i obywateli (przynajmniej w odniesieniu do samych siebie), ale także bali się tego, czego nie rozumieli. Oczywiście nie licząc Petunii, bo w jej przypadku dochodziła zazdrość o umiejętności Lily. Z perspektywy czasu myślę jednak, że akurat jej zachowanie aż tak bardzo mnie nie dziwi. Ze szczątkowych informacji na temat jej dzieciństwa możemy wywnioskować, że czuła się gorsza od siostry i miała ogromny żal do rodziców. Nie twierdzę, że właściwie traktowała Harry'ego, rozumiem za to jej niechęć i antypatię.
Myślę, że nie będziesz zdziwiona, jeżeli napiszę, że na temat Mike'a na razie nie chcę się wypowiadać. Jeśli będziesz śledzić moje opowiadanie, to w następnych rozdziałach znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania. Jeśli jednak nie będziesz miała takiej możliwości, to zapraszam do kontaktu mailowego. Tam chętnie odpowiem na każde pytanie, na które z oczywistych powodów nie mogę opowiedzieć w komentarzu. :) No i cieszę się, że przynajmniej na razie oceniasz Mike'a na plus.
Nie zamierzam się jakoś szczegółowo tłumaczyć, mimo to muszę stanąć w obronie swoich bohaterów. Myślę, że możemy uznać, że Harry i Hermiona są w takim wieku, że niefortunny dobór słownictwa jest dla nich czymś normalnym i w pełni naturalnym. Przecież chyba nikt nie ma wątpliwości, że śmierć Syriusza była dla Harry'ego bolesnym ciosem. Hermiona natomiast, pomimo swojej inteligencji, nie potrafiła wczuć się w sytuację. Chciała pocieszyć przyjaciela, miała dobre intencje, ale wyraziła się w niewłaściwy sposób. Nastolatkowie mają skłonności i do wyolbrzymiania, i do niedoceniania powagi danej chwili.
UsuńMuszę w tym miejscu zaznaczyć, że jestem perfekcjonistą i bardzo krytycznie podchodzę do swoich tekstów. To był mój pierwszy rozdział, którego nikt mi nie sprawdzał, więc edytowałem go już kilka razy. Oczywiście pozbyłem się tylko tych błędów, które dostrzegłem, trochę zmieniłem opisy, starałem się jednak nie ingerować zbytnio w ogólny wydźwięk tego rozdziału. Więc tak, zdaję sobie sprawę, że wiele rzeczy nie wyszło mi tak, jak chciałbym, żeby mi wyszły. Nie pozostaje mi nic innego, jak napisać, że później powinno być lepiej. A przynajmniej taką mam nadzieję. :)
Myślę też, że powinienem Cię uprzedzić, że kolejne trzy rozdziały także stosunkowo niedawno edytowałem. Później możesz natknąć się na gorsze jakościowo fragmenty, ale dzięki temu będziesz miała przynajmniej realny obraz ewolucji moich umiejętności. Nie wykluczam również innych zgrzytów, niedociągnięć czy niepotrzebnych wyolbrzymień. Jestem tylko człowiekiem, który z natury popełnia błędy. W miarę możliwości staram się poprawić pierwsze rozdziały, ale jestem przy tym mocno ograniczony - zbyt radykalne zmiany sprawią, że tekst nie będzie już taki sam. A do tego nigdy w życiu nie chciałbym doprowadzić.
Chcąc nie chcąc, Harry wciąż jest dzieckiem. No może nie dzieckiem, ale nastolatkiem. Czyli mamy do czynienia z okresem buntu, szaleństwem hormonów i innymi zachowaniami, które dla osób starszych mogą się wydawać niezrozumiałe. Nie mnie to oceniać, ale myślę, że kiedy ja miałem naście lat, też zdarzało mi się zachowywać jak rozwydrzony bachor. Uważam więc, że po uwzględnieniu pozostałych czynników zachowanie Harry'ego nie jest szczególnie nietypowe. :)
Alkohol i papierosy musiały pojawić się w moim opowiadaniu. Co prawda Harry jest ode mnie starszy o kilkanaście lat i wychowywał się w trochę innych czasach, nie zmienia to jednak faktu, że nastolatków ciągnie do rzeczy niedozwolonych. Nie wyobrażam więc sobie, by piętnastolatek nigdy się nie upił. Czy to dobrze? Jak kto uważa.
Jeszcze raz dziękuję za tyle komplementów! Jeśli postanowisz zostać ze mną na dłużej, będzie mi bardzo miło. Jeśli nie, to też nie będę mieć z tym problemów. Jak zauważyłaś, nie reklamuję się na każdym możliwym blogu. Być może popełniam błąd, ale uważam, że jeśli ktoś ma przeczytać moje opowiadanie, to prędzej czy później odnajdzie je w czeluściach Internetu!
Również pozdrawiam!
PS Mnie też nie, bo w co najmniej jednym komentarzu na Twoim blogu spotkało mnie to samo. :(