Następny dzień
nie zaczął się dla Harry'ego miło. Po zakrapianych alkoholem spotkaniach bardzo
często doskwierał mu drobny problem, który objawiał się bólem głowy. Odczuwane
w okolicach skroni tępe pulsowanie było bardzo nieprzyjemne i zniechęcało go do
opuszczenia łóżka. Dzisiaj jednak zaakceptował ten fakt z czystym sumieniem, bo
miał świadomość, że ostatnio pozwolił sobie na zbyt wiele i teraz musiał ponieść
tego konsekwencje. Co więcej miał też nowe postanowienie. Zdecydował, że w
najbliższym czasie nie tknie alkoholu, aby zaoszczędzić sobie niepotrzebnego
cierpienia. Bał się tylko, że przez przyjaźń z Mikiem nie uda mu się tego
dokonać. W końcu chłopak lubił sobie czasami wypić.
Jeszcze przez
kilkanaście minut Harry leżał w łóżku i próbował zlekceważyć odczuwany
dyskomfort. Gdy dotarło do niego, że wylegiwanie się nie poprawi jego
samopoczucia, z ogromną niechęcią wygrzebał się spod kołdry i ślimaczym tempem
ruszył do łazienki.
Kiedy
przechodził przez pokój, w jego głowie pojawiło się przekonanie, że powinien
wykonać zestaw porannych ćwiczeń. Szybko odrzucił ten pomysł i wzdrygnął się na
samą myśl, że w takim stanie miałby wyginać się na podłodze. Byłoby to po
prostu głupie.
Z nieznacznym
uśmiechem na ustach wszedł do łazienki, zamknął za sobą drzwi i pozbył się
ubrań. Liczył, że sprawdzona metoda, czyli szybki i zimny prysznic, pozwoli mu
doprowadzić się do stanu względnej używalności.
Kilkanaście
minut później odświeżony wrócił do sypialni. Czuł się trochę lepiej, ale nadal źle.
Na szczęście była niedziela, na duchu podtrzymywała go myśl, że nie było
dzisiaj lekcji, więc miał nadzieję, że jakoś uda mu się przetrwać ten dzień.
Kiedy stał przed szafą i wybierał sobie ubrania,
na chwilę spojrzał na łóżko przyjaciela. Mike miał to do siebie, że po imprezach
lubił dłużej pospać. Jako że dzisiaj wyglądał jak nieżywy, Harry zlitował się
nad nim i nawet nie próbował go budzić. Pozwolił mu na razie w spokoju
podrzemać, a sam w tym czasie wrócił do poszukiwań odpowiedniego stroju.
Niedługo potem,
kiedy założył już na siebie ubrania, stanął przy łóżku przyjaciela. Nie
wiedział, czy powinien go budzić i zaciągnąć na śniadanie, czy dać mu spokój.
Po kilku minutach uznał jednak, że zaryzykuje. Przez chwilę miał ochotę
zachować się brutalnie, ale ostatecznie zwyciężyła w nim litość i obawa przed
reakcją przyjaciela, dlatego zdecydował się tylko na delikatne szturchnięcie.
Działanie
nie przyniosło żadnych rezultatów,
więc je powtórzył. Podczas tej próby Mike również nie zareagował. Harry nie
chciał się poddać, więc zdecydował się przejść do bardziej drastycznych
środków. Miał tylko nadzieję, że przyjaciel mu to wybaczy.
- Mike! -
krzyknął.
Chłopak
przekręcił się na drugi bok, ale nie otworzył oczu.
- Wstawaj! -
powiedział Harry, po czym wziął do ręki leżącą na podłodze poduszkę i zdzielił
nią przyjaciela.
Mike obrócił
się w jego stronę i powoli rozchylił powieki. Zamrugał zaskoczony, jakby
myśląc, że nadal śpi. Kiedy obraz sprzed jego oczu nie uległ zmianie,
wymamrotał niewyraźnym głosem:
- Co? O co
chodzi?
- Wstawaj, bo
niedługo będzie śniadanie.
- I tylko
dlatego mnie obudziłeś? - Zamrugał zaskoczony. - Daj mi spokój - mruknął i
zakrył się kołdrą.
Harry
przewrócił oczami.
- Jak chcesz. -
Wzruszył ramionami. - Tylko później nie narzekaj, że cię nie obudziłem.
- Jest niedziela.
Nie wszyscy są na tyle nienormalni, żeby zrywać się bladym świtem - dodał i po
raz kolejny zasłonił się kołdrą.
Harry nie
odpowiedział, bo w zasadzie nie miał nic sensownego do powiedzenia. Poza tym,
budząc przyjaciela, liczył się z możliwością, że ten w ogóle nie będzie chciał
wstać, dlatego teraz, kiedy został zlekceważony, nic sobie z tego nie robił.
Niedługo potem
opuścił pokój, ale zanim to zrobił, jeszcze raz spojrzał na Mike'a. Chłopak
zdążył już usnąć, a mało tego, wyglądał, jakby w ogóle się nie obudził. Mimo że
nie było w tym niczego zaskakującego, to i tak Harry zachichotał na ten widok.
Gdy zszedł do
pokoju wspólnego i nie odnalazł w nim przyjaciółek, postanowił samotnie udać
się na śniadanie. Nie zdążył jednak zrobić nawet kilku kroków, bo zobaczył, że
z dormitorium dziewczyn wyszła Hermiona. Oparł się o jedną z kanap i w spokoju poczekał
na szatynkę.
- Dzień dobry!
- przywitał się, kiedy dziewczyna do niego podeszła.
Wyglądała
okropnie i chyba jeszcze nigdy nie była w tak opłakanym stanie. Miała
podkrążone i lekko czerwone oczy, wymięte ubrania i rozczochrane włosy. Gdy
Harry na nią patrzył, zaczął jej współczuć.
- Na Merlina,
nie drzyj się tak! - odpowiedziała, nieco zachrypniętym głosem. Ponadto zrobiła
minę, która dobitnie świadczyła o tym, że miała ogromnego kaca.
- Boli główka,
prawda?
Hermiona nie
była skora do żartów, więc popatrzyła na niego wilkiem. Harry w ogóle się tym
nie przejął, a nawet uśmiechnął się pod nosem. Może w innych okolicznościach
przyjaciółka zrobiłaby na nim większe wrażenie, ale dzisiaj jej zachowanie
bardziej go bawiło, aniżeli przerażało.
Miny, które
robiła, były tak zabawne, że musiał naprawdę się wysilić, żeby nie wybuchnąć
śmiechem. Prawdopodobnie nawet by mu się to udało, ale Hermiona wyczarowała sobie
szklankę wody i wtedy już nie wytrzymał.
- No i z czego
się śmiejesz? - zapytała. - Jak mogliście mnie tak upić? - dodała z wyrzutem.
- Przecież do
niczego cię nie zmuszaliśmy - bronił się Harry.
- Może i nie,
co nie zmienia faktu, że to wy jesteście za wszystko odpowiedzialni. Na dodatek
ty trzymasz się dobrze, a ja czuję się, jakby po głowie przebiegło mi stado
hipogryfów.
- Nie obraź
się, ale wyglądasz jeszcze gorzej. - Uśmiechnął się przepraszająco. - Na twoim
miejscu coś bym z tym zrobił i to jeszcze przed śniadaniem, chyba że chcesz
wywołać kolejną sensację. Niektórzy mogą na przykład pomyśleć, że miałaś jakąś
dziką schadzkę na błoniach - dodał z uśmiechem.
- Harry! -
krzyknęła, rumieniąc się delikatnie. - Tylko ty jesteś na tyle zboczony, żeby
tak pomyśleć! - Trzasnęła go w ramię, a przed oczami pojawiła jej się wizja, w
której wszyscy wytykali ją palcami. Nie chciała tego, ale wiedziała, że był to
wysoce prawdopodobny scenariusz, biorąc pod uwagę fakt, jak szybko po Hogwarcie
rozchodziły się plotki.
- Wiem, wiem - mruknął
Harry, wyrywając ją tym z ponurych myśli. - Na swoje usprawiedliwienie mam to,
że mieszkam z Mikiem.
- Już się nim
nie wykręcaj, bo wcale nie jesteś lepszy.
- Dzięki. - Uśmiechnął
się. - A teraz chodź, doprowadzimy cię do porządku.
Hermiona nie
wiedziała, co Harry miał na myśli, ale postanowiła mu zaufać. Sama nie miała
pomysłu, jak skutecznie poprawić swoja aparycję, więc nie miała nic do
stracenia. Niby mogła użyć jakiegoś zaklęcia, ale bała się, że w takim stanie zaszkodziłaby
sobie bardziej.
Niedługo potem
weszli do pokoju Harry'ego. Mike nadal spał jak zabity i mimo że istniały
znikome szanse, że obudzą go swoją obecnością, to postanowili udać się do
łazienki. Kiedy tylko weszli do pomieszczenia, Harry posadził Hermionę na wyczarowanym
stołku, podał jej szczotkę do włosów, a sam wyszedł na chwilę do sypialni.
Kilka minut później wrócił z powrotem i postawił na umywalce fiolkę z jakimś
eliksirem.
- Co to jest? -
zapytała Hermiona, niepewnie patrząc na wywar.
- Żartujesz
sobie, prawda? - Dziewczyna pokręciła przecząco głową. - Naprawdę nie wiesz? -
zapytał Harry. Wyglądał na naprawdę zdziwionego.
- Nie.
- Eliksir na
kaca - wyjaśnił. - Po jednej z imprez czułem się tak koszmarnie, że
postanowiłem znaleźć coś, co pomoże mi załagodzić skutki.
Hermiona
kiwnęła głową i dokończyła szczotkowanie włosów. Kiedy doprowadziła się do stanu
względnej używalności, sięgnęła po eliksir. Niestety trzęsły jej się ręce, więc
miała problem z wyciągnięciem korka. Harry przyglądał się jej z uśmiechem, aż w
końcu wziął od niej buteleczkę i sam ją otworzył. Miał ochotę dodać, że
przecież mogła posłużyć się magią, ale ugryzł się w język.
Gryfonka
skinęła w podzięce głową i z lekkim wahaniem wzięła drobny łyk. Skrzywiła się,
ale mimo to przełamała swoją niechęć i opróżniła fiolkę do dna.
- Co za ohyda -
jęknęła, odstawiając pustą buteleczkę.
- No cóż, na
pocieszenie mogę ci powiedzieć, że większość eliksirów, które mają w czymś
pomóc, są okropne w smaku. - Wzruszył ramionami. - Wiem to z doświadczenia.
Hermiona
zachichotała i przejrzała się w lustrze. Wyglądała już trochę lepiej, więc
chciała już iść na śniadanie. Miała to powiedzieć Harry'emu, ale zanim z jej
ust wydostały się jakieś słowa, na półce dostrzegła krem do twarzy. Wzięła go
do ręki, odwróciła się do przyjaciela i uniosła w górę brew.
- To nie moje -
odpowiedział, podnosząc do góry ręce, jakby dziewczyna celowała do niego z
pistoletu.
Hermiona
pokręciła tylko głową i nieznacznie się uśmiechnęła. Co więcej skorzystała z
kosmetyku.
- Teraz
wyglądasz o niebo lepiej - powiedział Harry, kiedy kilka minut później zeszli
do pokoju wspólnego i zmierzali w stronę przejścia. - Nie wierzę, że nie
wiedziałaś o tym eliksirze. Może powinienem złożyć w bibliotece zażalenie, że
mają tam braki? - zażartował.
- Żeby demoralizować
młodzież?
- Masz rację. -
Pokiwał głową. - Gdyby wszyscy wiedzieli o tym eliksirze, to niedługo po szkole
nikt nie chodziłby trzeźwy.
- Ja i tak nie
tknę alkoholu przez najbliższe parę lat. Nie rozumiem, jak ludzie mogą tyle
pić? Albo inaczej, jak w ogóle mogą pić? Przecież to jest okropne! - mówiła
Hermiona.
- Nie mam
pojęcia - odpowiedział szczerze Harry, wzruszając ramionami. - A wiesz, że
dzisiaj też postanowiłem zachować abstynencję? Może razem uda nam się
przeciwstawić Mike'owi?
- Już się nie
mogę doczekać, aż będziesz próbował się wykręcić. - Uśmiechnęła się. - Zresztą
on chyba nie pije tak często, prawda?
- Sama sobie
wyrobisz na ten temat opinię.
Kilkanaście
minut później dotarli do Wielkiej Sali. Od razu udali się do swojego stołu i zajęli
wolne miejsca. Ponieważ Harry zniwelował kaca za pomocą kąpieli, a Hermiona za
pomącą eliksiru, obojgu dopisywał apetyt.
Kiedy zaspokajali swój głód, przysiadła się do
nich Ginny. Rudowłosa również nie wyglądał za dobrze, chociaż dużo lepiej niż
wcześniej Hermiona, bo przynajmniej zadbała o swój wygląd. Tylko jej oczy
zdradzały, że miała za sobą długą i ciężką noc.
- Nigdy
więcej - mruknęła.
- Następna -
zachichotał Harry.
- Nie denerwuj
mnie!
- Spokojnie,
Gin. - Udał skruszonego. - Jestem pewny, że wkrótce poczujesz się lepiej.
- Jesteś
okropny! - stwierdziła bez cienia emocji w głosie. - Powinieneś mi współczuć, a
nie mnie dobijać.
Harry
przewrócił oczami.
- A tak w
ogólne, to gdzie Mike? - zapytała.
- Śpi. - Harry
wzruszył ramionami. - I znając go, będzie to robił do kolacji. - Odłożył
sztućce, bo właśnie skończył swoje śniadanie.
- No tak,
takiemu to dobrze.
- Dobra, ja
lecę. - Harry podniósł się ze swojego miejsca. - Bądźcie grzeczne i, Hermiono,
pamiętaj, co ci mówiłem. Zawsze możemy rozpuścić takie plotki. - Puścił do niej
oczko.
- Świnia! -
mruknęła, ale w kącikach jej ust pojawił się cień uśmiechu.
* * *
Harry poszedł
do biblioteki. Postanowił odpowiednio wykorzystać wolny czas i odrobić zaległe
prace domowe. Może nie czuł się najlepiej, ale w tym roku starał się robić
wszystko na bieżąco i minimalny kac nie mógł mu w tym przeszkodzić. Zwłaszcza,
że przez pewien czas udawało mu się być systematycznym.
Gdy wszedł do
pogrążonego w mroku pomieszczenia, od razu udał się do odpowiedniego działu.
Wybrał kilka książek o eliksirach, a potem o transmutacji. Obładowany opasłymi
tomami ruszył do najbliższego wolnego stolika. Kiedy wypakował wszystkie
potrzebne rzeczy, rozpoczął pracę. Zaczął od wypracowania na lekcję Snape’a.
Mistrz
Eliksirów zadał im esej, w którym mieli za zadanie opisać wywar nazywany
Eliksirem Uwolnienia Dusz. Na początku Harry podchodził sceptycznie do tego zadania, ale później, kiedy przeczytał parę stron poświęconych temu zagadnieniu, zauważył, że bardzo go zaciekawiło. Już sama historia wywaru była niezwykle interesująca.
Eliksirem Uwolnienia Dusz. Na początku Harry podchodził sceptycznie do tego zadania, ale później, kiedy przeczytał parę stron poświęconych temu zagadnieniu, zauważył, że bardzo go zaciekawiło. Już sama historia wywaru była niezwykle interesująca.
Wiele lat temu
żył pewien mężczyzna, który podążał ścieżką nauki i magii. Od dziecka uczył się
alchemii i run, szkolił się w walce bronią białą, zielarstwie i astronomii.
Kiedy wykształcił się w wystarczającym stopniu, zaczął podróżować po świecie,
aby nieść pomoc najbardziej potrzebującym ludziom. Nie oczekiwał niczego w
zamian, więc swoje imię zachował w sekrecie.
Już na początku
swojej działalności zaczął odnosić sukcesy, co bardzo nie spodobało się jego wrogom.
Obawiali się jego umiejętności, dlatego zdecydowali się na desperacki krok.
Zawarli pakt z grupą Czarnych Magów.
Osoby te były
bardzo niebezpieczne i wzbudzały powszechny strach, ponieważ zaprzedały swoje
dusze. Dla nich był to jednak nieistotny szczegół. Byli skłoni do wszystkiego,
byleby móc zgłębić tajniki czarnej magii. Ścieżka, którą obrali, doprowadziła
do tego, że wyzbyli się swojego człowieczeństwa. Stracili całą empatię i
wrażliwość dla otaczającego ich świata, a zaczęli lubować się w cierpieniu,
śmierci i rozkładzie.
Byli na tyle
potężni i przerażający, że jednym zaklęciem potrafili podporządkować sobie
swoich wrogów i zmuszać ich do koszmarnych zbrodni. Jako że większość ludzi nie
potrafiła odpowiednio obronić się przed takimi atakami, bezimienny postanowił
temu zapobiec. Mimo ogromnego doświadczenia i wiedzy, częsty kontakt z tymi ludźmi
wywołał u niego zmęczenie i halucynacje. Jedynym antidotum był Eliksir
Uwolnienia Dusz.
Harry’ego tak
wciągnęła ta historia, że gdy skończył wypracowanie, z ogromnym
zainteresowaniem powrócił do lektury. Razem z nieznanym bohaterem przeżywał
wszystko jeszcze raz i nie zwracał uwagi na upływ czasu.
Nieświadomie
spędził na tym kilka godzin i w chwili, w której odrabiał transmutację, zbliżała
się pora kolacji. Chcąc jak najszybciej skończyć pracę, tak zaabsorbował się w
to, co robił, że nie zauważył, że ktoś go obserwował.
* * *
Draco Malfoy
spędzał niedzielne popołudnie siedząc w bibliotece i odrabiając pracę domową
dla opiekuna swojego domu. Zbyt długo odkładał
w czasie to zadanie, więc teraz potrzebował spokoju i ciszy, aby wyrobić się na
jutrzejsze zajęcia. Nie mógł zrobić tego w pokoju wspólnym Slytherinu, bo o tej
porze dominował w nim prawdziwy chaos. Każdy Ślizgon chciał wykorzystać
ostatnie godziny weekendu na jak największą ilość rozrywki.
Gdy po obiedzie
blondyn wszedł do biblioteki i zobaczył w niej Harry'ego, nie potrafił ukryć
zdziwienia. Niby Gryfon zawsze oddawał na czas swoje zadania domowe, ale raczej
nie był tu stałym bywalcem. No, chyba że zmuszała go do tego Granger. Jako że nie
było jej w pobliżu, widok chłopaka w tym miejscu i to z tak wielkim
asortymentem podręczników był zaskakujący. Draco nie potrafił się oprzeć i,
zapominając o swoim wypracowaniu, bacznie przyglądał się zielonookiemu
brunetowi.
Ślizgon
naprawdę nie mógł uwierzyć w to, czego był świadkiem. On sam od pierwszej klasy
przykładał się do nauki i często przebywał w bibliotece. Może nie miał
idealnych ocen, ale plasował się w szkolnej czołówce. Zawdzięczał to głównie
wiedzy, którą od dziecka wpajano mu do głowy. Ponieważ nie chciał zawieść
rodziców, wystarczająco często zaszywał się pomiędzy regałami i traktował to
miejsce jak świątynię, w której dotychczas bardzo rzadko spotykał tego konkretnego
Gryfona.
Draco nie mógł pojąć, jak wiele zmieniło się w
ciągu ostatnich kilku miesięcy. Gdyby rok temu jakaś osoba powiedziała mu, że
Harry będzie samotnie przesiadywał w bibliotece i do tego odrabiał lekcje bez
Granger sterczącej mu nad głową, to wybuchnąłby głośnym śmiechem. Nie potrafił
tak nagle przyzwyczaić się do widoku Gryfona pochylającego czoła nad jakąś
starą księgą, marszczącego w skupieniu brwi, czy notującego informacje. Mimo
zmian, które w nim zaszyły, takie zachowanie nadal do niego nie pasowało.
Chociaż może nie pasowało tylko do stereotypu, który Ślizgon stworzył w swojej
głowie.
Bez względu na
wszystko, Draco postanowił jeszcze częściej przyglądać się Harry'emu. Chciał
znaleźć jakieś anomalie w jego zachowaniu, licząc, że może któraś z tych
informacji pomoże mu zaskarbić sobie jego sympatię.
Oprócz tego
była jeszcze jedna sprawa, która nie dawała mu spokoju. Zastanawiał się, co
takiego zmusiło Harry'ego do tych wszystkich zmian. Przecież jego życie było
idealne: niezliczone luksusy i bogactwo, sława i dobra aparycja. Tylko Czarny
Pan stanowił przeszkodę, której nie można było lekceważyć. Dla Dracona coś tu
śmierdziało, więc zrobi wszystko, byleby dowiedzieć się, o co chodzi.
* * *
Harry właśnie
skończył pisać esej na transmutację. W swojej pracy wykorzystywał wiedzę
nawiązującą do historii magii, a książka, z której czerpał informacje, była tak
samo interesująca jak Eliksir Uwolnienia Dusz.
Mimo że nie
przywykł do spędzania niedzielnego popołudnia w bibliotece, to nie uważał, że
zmarnował czas. Pierwszy raz odrobił pracę domową z ogromnym zainteresowaniem i
zaangażowaniem. Była to naprawdę miła niespodzianka, która przyczyniła się
również do pojawienia się kolejnej refleksji.
Nie potrafił
zrozumieć, dlaczego na Historii Magii ciągle uczyli się o jakichś głupich wojnach
goblinów. Rozumiał, że może było to ważne w ich czarodziejskiej edukacji, ale
uważał, że gdyby na lekcjach poruszano inne wątki, to więcej osób słuchałoby
tego z uwagą.
Gdy doszedł do
takich wniosków, uznał, że poświęcił wystarczająco dużo czasu na naukę i
nadeszła pora, aby opuścić bibliotekę. Z drobną niechęcią odłożył niedawno
używaną książkę i zaśmiał się pod nosem, bo dotarło do niego, że coraz bardziej
upodabniał się do Hermiony. Wstał z miejsca, żeby rozprostować kości,
przeciągnął się i z przerażeniem zauważył, że na dworze zrobiło się już ciemno.
Spojrzał na zegar i otworzył szeroko usta. Przesiedział w bibliotece
praktycznie cały dzień!
Szybko
powrzucał swoje rzeczy do torby, a także wyrzucił zużyte i niepotrzebne
pergaminy. Następnie poodkładał książki na półki i udał się do wyjścia. Wolał
nie myśleć, co zrobi mu Hermiona, jeżeli zaraz nie pokaże się jej na oczy. Od
razu po opuszczeniu biblioteki zaczął biec, żeby nie doświadczyć tego na swojej
skórze.
Kilkanaście
minut później stanął przed portretem Grubej Damy. Szaleńczy bieg trochę go
zmęczył, toteż dał sobie chwilę na złapanie oddechu i pozbycie się zadyszki.
Kiedy unormował mu się oddech, wypowiedział hasło i powoli wszedł do środka.
Miał rację uważając, że Hermiona będzie na niego czekać, bo gdy tylko
przekroczył próg, usłyszał:
- Gdzie ty się
włóczyłeś! - krzyknęła. Mimo drobnego przerażenia, Harry miał ochotę się
zaśmiać, bo nie spodziewał się, że znajdzie się w tak groteskowej sytuacji. -
Wiesz jak się martwiłam?
- Spokojnie,
już jestem i, jak widzisz, nic mi się nie stało - odpowiedział, nie
spodziewając się, że przyjaciółka zareaguje aż tak gwałtownie.
- Nic się nie
stało? - Hermiona zmrużyła gniewnie oczy. - Ale mogło i nawet nikt by o tym nie
wiedział!
- Daj spokój. -
Przewrócił oczami. - Przecież cały czas byłem w zamku.
- Tak? A gdzie
dokładnie? - Przyjaciółka w ogóle mu nie wierzyła.
- W bibliotece.
- Oczywiście. -
Zaśmiała się histerycznie. - A tak naprawdę?
- To jest
prawda - odpowiedział spokojnie, chociaż w środku zaczął gotować się ze złości.
Z jednej strony rozumiał przyjaciółkę, ale z drugiej uważał, że stanowczo
przesadzała. - Jak mi nie wierzysz, to zapytaj pani Pince - dodał.
- Możesz być
pewny, że to zrobię.
- Chyba
żartujesz? - Teraz poczuł się urażony. Nie był już dzieckiem i nie chciał, żeby
Hermiona mu matkowała.
- Nie, mówię
całkowicie poważnie!
- Rób jak
chcesz! - warknął, dochodząc do wniosku, że nie ma ochoty na bezsensowne
kłótnie. - Kiedy dowiesz się, że mówiłem prawdę, to oczekuję, że wyluzujesz, bo
teraz naprawdę przesadziłaś! - krzyknął, a następnie pobiegł do swojej
sypialni. Kiedy zatrzasnął głośno drzwi, Hermiona opadła na fotel.
- Ma rację -
stwierdziła Ginny. - Ta awantura nie była potrzebna.
- Wiem -
mruknęła, po czym wzięła głębszy oddech.
* * *
Gdy Harry
wszedł do pokoju, z ogromną siłą rzucił torbę na łóżko. Chciał w ten sposób dać
upust swojej wściekłości. Niestety w ogóle mu to nie pomogło i złość nadal
rozsadzała go od środka. Już sam nie wiedział, co najbardziej go irytowało: to,
że Hermiona mu nie uwierzyła, czy to, że zachowała się tak dziwnie. Żeby choć
trochę ochłonąć, postanowił użyć starej i sprawdzonej metody, a mianowicie
wziąć prysznic. Stojąc przy łóżku, zrzucił swoje ubrania i poszedł do łazienki.
Wraz z
doznaniami, jakie dawała mu spływająca po ciele woda, poczuł, że jego humor
nieznacznie się polepszył. W pewnym momencie nawet zachichotał, samemu nie
wiedząc z jakiego powodu.
Kilka minut
później, kiedy był odświeżony i całkowicie zrelaksowany, zakręcił wodę i,
owinięty w pasie ręcznikiem, wrócił do sypialni. Nie zdążył jednak założyć
ubrań, gdyż usłyszał ciche pukanie.
- Proszę -
powiedział.
Drzwi powoli
się otworzyły i do środka weszła Hermiona. Wyglądała na zdenerwowaną i
niepewną.
- Harry, ja
chciałam... - urwała. Dopiero teraz spojrzała na przyjaciela i oblała się
delikatnym rumieńcem widząc, że ten prawie nic na sobie nie miał. - Chyba
przyszłam nie w porę - dodała i spuściła głowę.
- Daj spokój -
powiedział Harry, po czym uśmiechnął się zachęcająco, aby pokazać, że nie był
już zły.
- Harry,
przepraszam. Nie powinnam się tak zachować. - Szatynka przeszła do sedna
sprawy.
- Nie przejmuj
się. - Podszedł do niej i położył jej dłoń na ramieniu. - Wiem, że się
martwiłaś i nie mam ci tego za złe, już nie. Szczerze, to nawet się cieszę, że
tak zareagowałaś, bo w pokręcony sposób pokazujesz, że naprawdę ci na mnie
zależy. - Uśmiechnął się.
- Przecież
jesteś moim przyjacielem - odparła poważnie. - Wiesz, że zrobiłabym dla ciebie
wszystko.
- Zdaję sobie z
tego sprawę. - Przytulił ją. - Dziękuję. - Odsunął się i popatrzył jej głęboko
w oczy.
- Nie ma za co.
- Hermiona uśmiechnęła się, a na jej twarzy znowu pojawił się delikatny
rumieniec. Chyba przeszkadzało jej to, że tylko ręcznik dzielił ją od tego,
żeby zobaczyć Harry'ego kompletnie nagiego.
- Teraz, kiedy
wyjaśniliśmy już sobie wszystko, to powinniśmy przejść do ważniejszego
problemu. Oczywiście mam na myśli twoją reakcję.
Hermiona
uniosła brwi. Teraz nie rozumiała, o czym Harry mówił.
- Jak to?
Przecież powiedziałeś, że nie ma o czym gadać.
- Bo nie ma,
jeśli chodzi o kłótnię. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę rumieńce, co chwilę
pojawiające się na twojej twarzy, to jest - wyjaśnił.
- Och! - Znowu
się zarumieniła.
- Widzisz? -
zaśmiał się.
- Harry! -
Hermiona speszyła się jeszcze bardziej.
- No co? -
Wzruszył ramionami. - Zależy mi na tobie i mimo że twoje rumieńce są słodkie,
to trzeba coś z tym zrobić. Przecież nie możesz tak reagować na widok prawie
nagiego chłopaka.
- Eee...
- Hermiono,
znamy się nie od dziś i widziałaś mnie w różnych sytuacjach. Naprawdę nie
rozumiem, dlaczego akurat ten widok tak bardzo cię peszy?
- Harry, po
prostu… To trochę… To narusza twoją prywatność i w ogóle.
- Gdyby tak
było w rzeczywistości, to nie pozwoliłbym ci wejść - powiedział rozsądnie. -
Zresztą mam na sobie ręcznik. Widzisz? - Zakołysał biodrami, ponownie
wprawiając przyjaciółkę w zakłopotanie.
- Przestań! -
Zakryła twarz rękami.
- Dobra,
spokojnie. Zaraz się ubiorę - powiedział, wziął z łóżka ubrania i poszedł do
łazienki. Po chwili wrócił z powrotem.
Jako że nie drażnił
już Hermiony swoim wyglądem, złapał ją za ramię i zaprowadził do pokoju
wspólnego. Posadził ją w fotelu, a sam usiadł pomiędzy Mikiem i Ginny.
- Matko, coś ty
jej zrobił? - zapytała rudowłosa, kiedy spojrzała na twarz przyjaciółki i dostrzegła
bordowy odcień jej policzków.
- Nic -
powiedział Harry, starając się wyglądać i zachowywać jak niewiniątko.
- Na pewno.
Przecież ona wygląda jak burak - kontynuowała Ginny, cały czas patrząc na
Hermionę.
- Znając
Harry’ego, to pewnie paradował po pokoju nago - wtrącił się Mike.
- Serio? -
zapytała Ginny, przenosząc na niego spojrzenie. - Może ja też wpadnę i trochę
popatrzę?
Harry wybuchnął
głośnym śmiechem.
- No co? To, że
traktuję cię jak brata, nie oznacza, że nie widzę, jak wyglądasz. Chętnie zobaczyłabym
cię bez tych wszystkich ubrań. - Złapała go za koszulkę i delikatnie uniosła ją
do góry
- Dobra, daj
spokój, bo za chwilę Hermiona zejdzie na zawał. - Dotknął jej dłoni, dając jej
znak, żeby przestała się do niego dobierać.
- Przepraszam -
odpowiedziała, po czym wybuchnęła głośnym śmiechem. - Myślę, że powinniśmy nad
nią popracować - dodała już na poważnie.
- Zgadzam się.
- Harry kiwnął głową. - Mam nawet pomysł, ale obgadamy to później, bo nie chcę
zepsuć Hermionie niespodzianki.
- Mam wrażenie,
że to nie będzie nic dobrego - mruknął pod nosem Mike, łobuzersko się
uśmiechając. Ponieważ zaraził się od przyjaciół dobrym humorem, po chwili zaczął
również chichotać. Już sobie wyobraził, jakie pomysły chodziły Harry'emu po
głowie i nie mógł się doczekać, aż zostaną zrealizowane.
- Spokojnie,
krew się przy tym nie poleje.
- Hej! -
krzyknęła Hermiona. Nie była zadowolona z kierunku rozmowy przyjaciół. - Ja tu
jestem i doskonale was słyszę.
- Jesteśmy tego
świadomi - powiedziała Ginny.
- To może nie
snujcie jakichś głupich pomysłów.
- Nie przejmuj
się, wszystko będzie dobrze.
- Jasne, już ja
was znam.
- Nie
przesadzaj - stwierdził Mike. - Nic ci się nie stanie. Co najwyżej będziesz
bardziej sprośna.
Hermiona
wyglądała na zniesmaczoną, natomiast Harry i Ginny głośno się zaśmiali.
* * *
Harry'emu
wydawało się, że przed chwilą zostawił rzeczy w swoim pokoju, aby móc cieszyć
się upragnionym weekendem, a już musiał mentalnie przygotować się na
nadchodzące zajęcia i powrót do szarej rzeczywistości.
Był poniedziałek. Po standardowych porannych
czynnościach, po kilku nieudanych próbach wybudzenia Mike’a ze snu i
niewielkiej sprzeczce z nim, siedział w Wielkiej Sali i jadł śniadanie.
- Cześć, Harry.
- Podszedł do niego Neville. - Mogę usiąść?
- Hej -
odpowiedział Harry. - Jeszcze pytasz?
Chłopak powoli
osunął się na wolne krzesło. Miał jakąś dziwną minę, co trochę zaniepokoiło
zielonookiego bruneta.
- Stało się
coś? - zapytał Harry.
- Nie -
odpowiedział Neville, kręcąc głową. - Po prostu ostatnio nie mieliśmy okazji,
żeby ze sobą pogadać.
- Spokojnie,
niedawno zaczął się rok szkolny - zaśmiał się.
- Tak, wiem.
- Dobra, a
teraz na poważnie. Widzę, że coś cię gryzie.
Harry musiał
trafić w sedno, bo Neville nieznacznie się skrzywił. Ponadto zaczął się wiercić
na krześle i niespokojnie rozglądać po sali.
- Nie... nic…
ja... wiesz… - Zaciął się i schował pod stół zaciśnięte w pięści dłonie.
Harry odłożył
sztućce i rozsiadł się wygodnie na krześle. Wiedział, że czekała go poważna
rozmowa.
- Śmiało.
Neville
wyglądał na kogoś, kto nie miał zamiaru się odezwać. Było to jednak złudzenie i
w rzeczywistości toczył w głowie bitwę myśli.
- Chodzi o to,
że chciałbym prosić cię o radę - powiedział po chwili.
- Wal śmiało.
- Chodzi o
dziewczyny.
- Ach! - krzyknął
Harry, lecz szybko się opamiętał, bo nie chciał zwracać na siebie niepotrzebnej
uwagi. - Rozumiem. Która to? - Przeszedł do sedna sprawy, bez owijania w
bawełnę.
Neville
poczerwieniał na twarzy, po czym zawstydzony spuścił głowę.
- Lll-una -
wydukał.
- Naprawdę? -
Harry wytrzeszczył oczy. Ne spodziewał się, że Neville czuł coś do lekko
zwariowanej Krukonki. Chociaż, kiedy dokładniej się nad tym zastanowił, to
nawet wcale mu się nie zdziwił. Luna była ładna, inteligenta i zabawna, a jej
drobne odchyły miały w sobie coś intrygującego. - Mniejsza o to. W końcu
chciałeś mnie poprosić o radę.
- Nie wiem, jak
do niej zagadać. Boję się, że jeśli to zrobię, to mnie wyśmieje. - Neville
znowu spuścił głowę.
- Daj spokój,
Luna taka nie jest. - Harry położył mu rękę na ramieniu, żeby choć trochę go
uspokoić. - Jestem pewny, że nawet jeśli nie odwzajemnia twoich uczuć, to nie
zerwie z tobą kontaktu, kiedy tylko jej o tym powiesz. Musisz zaryzykować,
chyba że wolisz żyć w niepewności.
- Nie. -
Pokręcił głową. - Po prostu nie mam żadnego doświadczenia i nie wiem, jak się
za to zabrać. - Wzruszył ramionami. - Harry, proszę, pomóż mi! - jęknął
błagalnie.
- Moim zdaniem
na początku powinieneś zaprosić ją do Hogsmeade. Spędzicie razem trochę czasu.
Kiedy uznasz, że nadszedł odpowiedni moment, to powiesz jej, że coś do niej
czujesz i chciałbyś spróbować czegoś więcej.
- Tylko tyle? -
zapytał z nadzieją Neville.
- Tak, chyba
tak. - Harry ponownie zabrał się za śniadanie. - Pamiętaj, że ja też nie jestem
specem od dziewczyn.
- Chyba sobie
żartujesz? - Chłopak popatrzył na niego powątpiewająco. - A twój związek z Cho?
- To był wielki
niewypał - odpowiedział szybko Harry, nieznacznie się uśmiechając. - Poza tym
to już skończony rozdział.
- Rozumiem.
Po słowach
Neville'a zapadła między nimi cisza, gdyż obaj pogrążyli się w swoich myślach.
Harry chichotał
mentalnie, bo nie wierzył, że ktoś zdecydował się poprosić go o radę dotyczącą
podrywania dziewczyn. W końcu do niedawna sam był totalną fajtłapą i jego
podboje zamykały się w magicznej i spektakularnej liczbie: zero. Co więcej
ostatnio obudził się w łóżku z innym chłopakiem. Sam nie wiedział, co o tym
myśleć, szczególnie że nie wiele pamiętał z tamtej nocy.
Neville
natomiast wyobrażał sobie przebieg spotkania z Luną, ponieważ chciał mieć
gotowy plan działania. Nie było to trudne, mimo że w kontaktach z dziewczynami
był nowicjuszem. Od dziecka wpajano mu wizję idealnych związków i dzięki niej
mniej więcej wiedział, jak powinien się zachowywać i co powinien robić. Gdy
przygotował sobie wstępny koncept randki, odetchnął z ulgą i zajął się
śniadaniem.
- Przepraszam,
ale muszę uciekać - powiedział Harry, wstając ze swojego miejsca. - Zaraz mam
eliksiry - dodał tylko.
- Och, no
jasne, rozumiem - odpowiedział Neville. - Cieszę się, że już nie muszę na nie
chodzić.
Harry zaśmiał
się i ruszył do wyjścia. Miał nadzieję, że zdąży dotrzeć do lochów przed
dzwonkiem. W innym wypadku sprawi Snape'owi przyjemność i da mu okazję do
odjęcia punktów i tygodniowego szlabanu.
Oczywiście w
sytuacjach, w których człowiekowi naprawdę się spieszy, los potrafi być
okrutny. Jak łatwo się domyślić, właśnie Harry stał się kolejną ofiarą
bezwzględności przeznaczenia. Chciał skorzystać z najkrótszej drogi, ale trafił
na Irytka, który zorganizował na korytarzu dziką zabawę i nie było możliwości
minięcia go bez żadnego uszczerbku na zdrowiu. Z tego powodu Harry musiał
wybrać dłuższą drogę, co gwarantowało mu spóźnienie.
Nie miał już szans,
by zdążyć na czas, więc nie zawracał sobie głowy opętańczym biegiem, tylko
szedł spokojnie, mentalnie przygotowując się na tyradę znienawidzonego
nauczyciela.
- Potter, znowu
jesteś spóźniony! - ryknął Snape, kiedy kilka minut później wszedł do klasy.
Nie było w tym niczego dziwnego, więc się tym nie przejął, jak również
zlekceważył drwiący ton głosu profesora. - Gryffindor traci dwadzieścia
punktów! A teraz siadaj, bo skończysz z tygodniowym szlabanem!
Harry bez słowa
wykonał polecenie. Nie był na tyle głupi, żeby bezsensownie kłócić się z
nauczycielem. Bądź co bądź wiedział, że sam był sobie winny, bo mógł przyjść
pod klasę wcześniej, a nie czekać do ostatniej chwili.
- Jak już
wspomniałem, miałem nieprzyjemność przeczytać wasze ostatnie... zadanie domowe
- dokończył z niesmakiem Mistrz Eliksirów. - Chociaż spodziewałem się niskiego
poziomu, to i tak mnie zaskoczyliście. Chyba nigdy w swojej karierze nie
przeczytałem takich bzdur! - krzyknął, po czym uderzył pięścią w biurko.
Radością napawał go widok zdenerwowanych uczniów, więc teraz z ogromną
przyjemnością przyglądał się powszechnemu przerażeniu.
Tymczasem w
klasie panowała napięta do granic możliwości cisza.
- Jeżeli
jeszcze raz będę zmuszony marnować czas na coś takiego, to gorzko tego
pożałujecie! - Mężczyzna pomachał kartkami.
Harry nie
przejął się wypowiedzią Snape'a, bo zbyt często miał okazję doświadczać jego
gniewu na własnej skórze i po prostu się na to uodpornił. Szczerze
powiedziawszy, to teraz miał ochotę śmiać się z takich tekstów. Zdawał sobie
jednak sprawę, że zrobienie czegoś takiego było równoznaczne samobójstwu, więc
musiał się kontrolować. Niestety w tej chwili nie do końca mu się to udało,
gdyż nie powstrzymał prychnięcia.
W czasie
weekendu Snape nie miał okazji należycie wyżyć się na uczniach, więc teraz
tylko czekał, żeby wlepić komuś szlaban. W ogóle nie brał pod uwagę swoich
wychowanków, więc uważnie przyjrzał się trójce Gryfonów, ale to na Harrym
zatrzymał swój wzrok.
- Potter, czy
ty na mnie prychnąłeś?
- Ależ nie,
skądże znowu, profesorze - odpowiedział poważnie Harry. Chciał się zaśmiać, bo
choć raz Snape obarczył winą odpowiednią osobę. Mimo to nie miał zamiaru się
przyznać.
- Dlaczego ci
nie wierzę?
- Nie wiem, nie
jestem legilimentą - opowiedział Harry. Miał ochotę powiedzieć coś gorszego,
ale na szczęście w porę się pohamował.
- Uważaj! -
warknął Snape. - Za chwilę posuniesz się za daleko i nie skończy się to dla
ciebie dobrze!
Harry obrzucił
nauczyciela beznamiętnym spojrzeniem. Czas, kiedy na jego widok umierał ze
strachu, już minął i raczej nigdy nie wróci.
Mimo że Snape
był pewny, że to właśnie znienawidzony Gryfon bezczelnie prychnął, to nie miał
na to żadnych potwierdzających dowodów. Rzadko odpuszczał w takich sytuacjach,
ale teraz postanowił zrobić wyjątek. Zdecydował się wrócić do tematu lekcji,
czekając na odpowiedni moment do zemsty.
- Dzisiaj
przygotujecie Eliksir Przemiany, który jest odmianą Eliksiru Wielosokowego.
Jedyna różnica polega na tym, że w tym wypadku możecie zamienić się w jakieś
zwierzę, a nie w innego człowieka. Wywar nie jest prosty, dlatego wątpię, że
uda wam się go poprawnie przyrządzić. Radzę się jednak postarać, chyba że
chcecie poczuć na sobie mój gniew! - Niby zwracał się do wszystkich uczniów,
ale to na Gryfonach zawiesił swój wzrok. - Przepis macie na tablicy. - Machnął
różdżką. - Możecie zaczynać! - warknął. Stał w miejscu, czekając aż uczniowie
wezmą się do pracy i kiedy to zrobili, usiadł przy biurku i zaczął sprawdzać
testy trzecioklasistów.
Zaletą tegorocznych eliksirów było to, że
Harry nadrobił sporą część materiału dzięki książkom znalezionym w sypialni
Regulusa. Zazwyczaj robił wszystko poprawnie, więc Snape nie mógł się nad nim
znęcać, a co najważniejsze nie miał powodów do tego, żeby go obrażać i mówić o
jego głupocie i niedouczeniu. Oczywiście nie znaczyło to, że Harry stał się
prymusem i dostawał najlepsze oceny. Po prostu nadrobił braki i starał się być
na bieżąco z materiałem. Kolejnym plusem było to, że nauczyciel rzadziej
przerywał im pracę i nie zadawał im głupich pytań.
Po
kilkudziesięciu niezwykle męczących minutach, zbliżał się upragniony dzwonek. Snape,
jakby wyczuwając rosnące rozluźnienie u swoich uczniów, przerwał pracę i wstał
od biurka. Chodził pomiędzy stolikami, zaglądając do kociołków.
Standardowo
zachwycał się wywarami swoich podopiecznych. Z widoczną niechęcią powstrzymał
się od krytyki Hermiony, przy eliksirze Mike’a cicho prychnął, natomiast przy
zbliżaniu się do kociołka Harry’ego, nie ukrywał już drwiącego uśmiechu.
Gdy zajrzał do
środka, jego oczy przybrały złowrogi blask.
- Potter, czy
ty nie umiesz uwarzyć poprawnie nawet jednego eliksiru? - zapytał oschle.
Harry ugryzł
się w język, bo do głowy przyszła mu niezwykle chamska odpowiedź. Ponieważ nie
miał nic sensownego do powiedzenia, starał się zlekceważyć nauczyciela i
udawać, że go nie widzi. Po co miał się niepotrzebnie stresować, skoro
wiedział, że nawet gdyby dokonał cudu, to zostałby skrytykowany? Poza tym
dostrzegł błagalną minę Hermiony, która wyraźnie próbowała mu w ten sposób
przekazać, aby się nie odzywał. Nie chciał jej denerwować, zresztą i tak nie
miał ochoty wpakować się w kolejny szlaban.
Z kolei Snape
nadal nad nim stał i czekał na jakiś kąśliwy komentarz, żeby móc wlepić mu
karę. Harry ze stoickim spokojem dalej skutecznie go ignorował i nie dał się
wyprowadzić z równowagi. Do Mistrza Eliksirów chyba też to dotarło, bo nagle
złapał go za rękę i nie pozwolił mu dodać kolejnego składniku.
- Możesz
przestać marnować składniki? - warknął.
Harry zamrugał
zdezorientowany. Wiedział, że Snape go nie lubił i często sabotował jego pracę,
ale w tej chwili wiedział również, że wszystko wykonywał poprawnie. Nie mógł
pozwolić na zepsucie swojej kilkudziesięciominutowej pracy, ale uścisk
mężczyzny nie pozwalał mu dokończyć zadania.
Odwrócił więc
tylko głowę w druga stronę, gdzie siedzieli Ślizgoni. Patrząc na ich reakcje,
nie dostrzegał niczego charakterystycznego. Pansy, Blaise i Teodor czekali z
wyraźną ciekawością na to, co się za chwilę wydarzy. Natomiast Malfoy uważnie
przyglądał się zachowaniu Snape'a.
- Nie uważam,
żebym marnował składniki - powiedział w końcu Harry, przenosząc wzrok na
nauczyciela.
- Nie obchodzi
mnie twoje zdanie. Gdybyś nie pamiętał, to ja decyduję, co jest odpowiednio
przygotowane, a co nie.
- W końcu od
tego pan jest. - Tym razem Harry nie zdążył ugryźć się w język.
Mike zasłonił
usta ręką, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Minus
dziesięć punktów! - wrzasnął Snape. - A twój eliksir jest tak koszmarny, że
bałbym się go nawet spuścić w toalecie!
Harry
poczerwieniał na twarzy. Dobrze wiedział, że mężczyzna specjalnie go
prowokował, w nadziei, że będzie mógł odjąć jeszcze większą liczbę punktów. On
nie miał jednak zamiaru dać mu tej satysfakcji. W końcu w wakacje poprzysiągł
sobie, że nie pozwoli sobą pomiatać. A to tyczyło się również tego
tłustowłosego drania!
- Nie zgadzam
się z panem - powiedział spokojnym tonem.
Hermiona
jęknęła pod nosem. Wiedziała, że profesor celowo podpuszczał Harry’ego, ale nic
nie mogła na to poradzić. Liczyła tylko, że jej przyjaciel wykaże się
rozsądkiem i nie da się łatwo podejść.
- Słucham?!
- Nie zgadzam
się z panem na temat mojego eliksiru - powtórzył Harry. Miał jeszcze ochotę
zapytać, czy nauczyciel nie ma problemów ze słuchem.
Nagle rozległ
się dźwięk dzwonka, lecz nikt nie zwrócił uwagi na ten mało istotny szczegół.
Wszyscy byli tak zaabsorbowani wydarzeniami rozgrywającym się w klasie, że
podążali wzrokiem od twarzy jednego mężczyzny do drugiego, czekając na kolejny
ruch.
- Czy do twojej
pustej mózgownicy nic nie dociera? A może masz problemy ze zrozumieniem zdań? -
zapytał Snape. - To ja tutaj jestem nauczycielem i to ja decyduję, co jest
dobre, a co nie!
- Zdaję sobie z
tego sprawę - odpowiedział. - Jednak nie widzę podstaw do krytyki mojej pracy.
- Więc uważasz,
że ten eliksir jest uwarzony poprawnie?
- Tak, tak
uważam.
- Przeczytaj
ostatni wers instrukcji! - rozkazał.
- W końcowej
fazie eliksir przybiera barwę jasnej zieleni - odpowiedział Harry, cały czas
patrząc nauczycielowi w oczy.
- A twój
eliksir jaki ma kolor? - Snape zadał kolejne pytanie, nie zapominając o tym,
żeby uśmiechnąć się z satysfakcją. - No, chyba że masz problemy z ich
odróżnianiem - dodał, nie zapominając o kolejnej dawce drwiny.
W tej chwili każdy patrzył na Harry'ego z
szacunkiem, nawet Ślizgoni. Chłopak dzielnie się bronił, nie zważając na
obelgi. A należy zaznaczyć, że robił to znacznie lepiej, jeśli wziąć pod uwagę
ostatnie lata.
- Nie jestem
daltonistą i dobrze wiem, że mój wywar nie ma wymaganej barwy.
- Więc na
jakiej podstawie śmiesz kwestionować moje zdanie i zabierać mój cenny czas!? -
warknął Snape, jakby tylko na to czekał. - Gryffindor traci kolejne dziesięć
punktów!
- Na takiej, że
gdyby nie zaczął mnie pan krytykować i dał czas na skończenie eliksiru, to
teraz wszystko byłoby w porządku.
- Jeżeli nie
zauważyłeś, to mamy przerwę i twój czas już dawno się skończył! A skoro innym
go wystarczyło, to znaczy, że ty nie nadajesz się na te zajęcia, Potter!
- Bez
przesady...
- Masz za duże
mniemanie o sobie i puszysz się jak ojciec!
Hermiona
spojrzała przerażona na Mike’a. Wiedziała, że właśnie nastąpił koniec
Harry’ego, bo chłopak nigdy nie pozwalał i nie pozwoli obrażać swoich rodziców.
Najgorsze było jednak to, że w starciu z Mistrzem Eliksirów był na straconej
pozycji.
- Wydaje mi
się, że rozmawialiśmy już na ten temat - odrzekł spokojnie Harry.
- Mam już dość
tej bezsensownej dyskusji - warknął Snape. - Gryffindor traci pięćdziesiąt
punktów, a ty masz szlaban! Dzisiaj po kolacji.
- Przykro mi,
ale nie mogę…
- No proszę,
będziesz mi tu jeszcze wyznaczał zasady? Przyjdziesz na ten szlaban i lepiej
dla ciebie żebyś to zrobił, bo inaczej gorzko tego pożałujesz! - powiedział
cicho, aczkolwiek zawarł w swoim tonie groźbę. - A teraz zabieraj tę marną
imitację eliksiru i wynoś się z klasy!
- Nie, nie
przyjdę, bo po kolacji mam astronomię! - Tym razem Harry nie wytrzymał i w
końcu wybuchnął. - I nie, nie zlikwiduję tego eliksiru, bo nie po to ciężko
pracowałem, żeby go teraz wyrzucać! - Podniósł głos, widząc, że Snape chciał mu
przerwać. - Przeszkodził mi pan, kiedy miałem jeszcze kilka minut na skończenie
pracy. I zdaje pan sobie sprawę, że po dodaniu kwarcytu, wywar byłby
idealny. - Szybkim ruchem dodał wspomniany
składnik, co spowodowało, że napar przybrał barwę jasnej zieleni. - Dziękuje,
że tak chętnie poświęcił mi pan czas - dodał ironicznie, po czym opuścił klasę.
Kiedy zamknęły
się drzwi, nikt nie ruszył się ze swojego miejsca. Snape był wciekły, że po raz
kolejny dał z siebie zrobić kretyna. Dodatkowo nie mógł znieść tego, że Harry
przygotował swój eliksir idealnie. Nawet Lilly…
W tym samym
czasie w klasie narosło prawdziwe podniecenie. Ślizgoni byli zaskoczeni, że Harry
udowodnił, że miał rację. Zaczęli cicho dyskutować i wymieniać się na ten temat
uwagami.
- Granger,
przekaż Potterowi, że widzę go po astronomii - powiedział nagle Snape. - I nie
obchodzi mnie, że to tak późno! - wrzasnął, by po chwili zniknąć za drzwiami
prowadzącymi do jego gabinetu.
Szatynka stała
wmurowana w podłogę. Usłyszała, co powiedział do niej nauczyciel, ale nie była
w stanie zareagować. Była zszokowana, że pomimo jawnej prowokacji, Harry się
nie ugiął i dopiął swojego. Czuła dumę, mimo że ich dom stracił wiele punktów.
W tym samym
momencie Malfoy otrząsnął się z szoku i wyszedł z klasy. Teraz, gdy jego
przyjaciele wciąż byli w lochach, mógł na spokojnie porozmawiać z Harrym.
- Hej, Potter!
- krzyknął zdyszany. Dogonił Gryfona, gdy ten wchodził do Wielkiej Sali.
Chłopak jednak nie zareagował. - Potter!
Tym razem Harry
zatrzymał się i odwrócił w jego stronę. Gdy zobaczył, że wołającą go osobą był
Draco, zrobił przerażoną minę, lecz szybko się zrehabilitował.
- Malfoy? - zapytał
bez cienia emocji w głosie. - Czego chcesz?
- Pogadać.
- Wydaje mi
się, że nie mamy o czym - odpowiedział oschle. Chciał się odwrócić, ale Malfoy
złapał go za rękaw. - Byłbym wdzięczny, gdybyś mnie puścił - warknął groźnie,
po czym wyszarpał rękę z uścisku Ślizgona.
- Dlaczego taki
jesteś? - zapytał Malfoy.
- Jaki? -
zdenerwował się Harry. - Przez pięć lat byliśmy wrogami, a ostatnio zdarzyło
się coś, o czym wolę nie pamiętać. I ty się dziwisz, że nie mam ochoty z tobą
rozmawiać?
- A nie
pomyślałeś, że chciałbym ci wszystko wytłumaczyć?
- Nie ufam ci,
więc nie mam ochoty tego słuchać.
- Ale…
- Nie, Draco -
przerwał mu Harry. - Proszę, daj mi spokój i nie zbliżaj się do mnie -
odpowiedział spokojnie, bez cienia nienawiści w głosie. Następnie odwrócił się
i zostawił Ślizgona samego.
Malfoy stał
zdezorientowany. Przez chwilę nie pamiętał, co chciał powiedzieć Harry'emu,
gdyż w jego głowie krążyła jedna myśl: Draco.
- Pierwszy raz
wypowiedziałeś moje imię - szepnął cicho.
* * *
Harry właśnie wracał z Wieży Astronomicznej.
Było już późno, padał ze zmęczenia i chciał się położyć, ale wcześniej musiał
iść na szlaban do Snape’a.
Kiedy Hermiona
przekazywała mu wiadomość o godzinie szlabanu, wyraźnie była na niego wściekła.
Co prawda powiedziała mu, że słusznie walczył o swoje, ale momentami powinien
ugryźć się w język.
Harry przestał
o tym myśleć, bo właśnie dotarł pod gabinet profesora. Zanim zdecydował się
wejść, cicho westchnął i dopiero wtedy zapukał do drzwi.
- Wejdź! -
Usłyszał głos Snape'a.
- Dobry wieczór
- przywitał się, zamykając za sobą drzwi.
Gdy podszedł do
biurka, zauważył, że oprócz niego i nauczyciela w gabinecie był ktoś jeszcze. W
rogu siedział Malfoy i uśmiechał się w charakterystyczny dla siebie sposób.
- Siadaj! -
powiedział Snape, nie zwracając uwagi na pytające spojrzenie Gryfona. - Nie
będę ukrywał, że twoje zachowanie było karygodne. Jednak wyjątkowo muszę
przyznać ci rację.
Harry wytrzeszczył oczy. Tego w ogóle się nie
spodziewał.
- Twój eliksir
został uważony poprawnie, co więcej, lepiej niż pozostałych. W związku z tym,
że jest to niespodziewane osiągnięcie, chciałbym sprawdzić, czy to nie był
przypadek.
- Więc czego
pan ode mnie oczekuje? - zapytał Harry.
- Jeszcze raz
przygotujesz ten sam eliksir.
- Dobrze. -
Kiwnął głową. - A może mi pan wyjaśnić, co on tutaj robi? - Przeniósł wzrok na
Ślizgona. Snape uśmiechnął się drwiąco.
- Razem
wykonacie to zadanie.
- Co? - Harry
zerwał się ze swojego miejsca. - Nie zgadzam się!
- I nie musisz
- odpowiedział chłodno Snape. - Bądź co bądź to jest kara, więc musisz stosować
się do moich poleceń. A teraz siadaj!
Harry przygryzł
wargi i niechętnie wykonał polecenie.
- Tutaj macie
listę składników i przepis. Kiedy skończycie, możecie wracać do swoich pokojów
wspólnych - powiedział Snape.
Harry podniósł
się z krzesła i jeszcze raz przejrzał listę składników. Równocześnie starał się
ignorować Malfoya, ale było to piekielnie trudne.
Gdy był ze
Ślizgonem w ciasnym i ciemnym magazynku, czuł się wyjątkowo niekomfortowo.
Kilka razy został nawet zmuszony do fizycznego kontaktu z blondynem, ale na
szczęście ten również nie reagował w takiej sytuacji.
Po
skompletowaniu wszystkich potrzebnych rzeczy, przystąpili do działania. Na
początku podzielili między siebie obowiązki i to był jedyny moment, w którym się
do siebie odezwali. W trakcie pracy
panowała niczym niezmącona cisza. Na ich twarzach widniało tylko skupienie i
determinacja.
Półtorej
godziny później zmęczeni i przesiąknięci oparem eliksiru zakomunikowali
Snape’owi, że skończyli zadanie. Mężczyzna podszedł sprawdzić efekt ich
działań. Z zadowoleniem pokiwał głową, czym zaskoczył Harry'ego.
- Możecie iść -
rzucił krótko.
Chłopcy
sprzątnęli swoje miejsce pracy i jak najszybciej opuścili gabinet. Przez chwilę
szli ramię w ramię, ale gdy Harry to zauważył, przyspieszył krok.
- Potter,
dlaczego nie chcesz ze mną porozmawiać? - zapytał nagle Malfoy.
- Myślałem, że wyjaśniliśmy
sobie coś rano.
- Nie. - Draco
pokręcił głową. - Rano podałeś tylko swoje żądania. Ja nie powiedziałem, że się
do nich dostosuję. - Uśmiechnął się. - Więc?
- Powiedziałem
wcześniej i nie mam zamiaru się powtarzać.
- Tak,
pamiętam. Ale nie rozumiem dlaczego?
Harry stanął
jak wryty i przeniósł wzrok na twarz Ślizgona.
- Malfoy, w
razie gdybyś nie zauważył, to jesteśmy wrogami. Wielokrotnie robiliśmy sobie
wzajemnie świństwa. Z tego i wiele innych powodów nie ufam ci, więc nie będę
słuchał twoich tłumaczeń.
- Ale może chcę
powiedzieć prawdę?
- Co nie
zmienia faktu, że ja o tym nie wiem, a nie uwierzę ci na słowo - stwierdził
Harry. - Ale jest coś, co mnie zastanawia. Dlaczego próbujesz ze mną rozmawiać?
Malfoy nie
odpowiedział. Gdyby Harry nie był tak zmęczony, to może wyciągnąłby z niego tę
informację siłą.
- Zresztą nie
mów. I tak skłamiesz. Ale powiem ci jedno. Jeżeli jest to jakiś chory plan
Voldemorta, to przekaż mu, żeby pocałował mnie w dupę.
- Nie! -
krzyknął Malfoy, przerażony, że Harry mógł coś takiego pomyśleć. - To nie ma z
nim nic wspólnego!
- I tak ci nie
wierzę.
- Malfoyowie
nigdy nie kłamią, zwłaszcza w takich sprawach - odpowiedział obrażony Draco.
- Posłuchaj,
powtórzę po raz ostatni. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Chcę, żebyś dał mi
święty spokój, czy to tak wiele?
- Nie, ale..
- Więc się
odczep! - warknął. - Nie mam ochoty się z tobą kłócić, bo to dziecinne. Po prostu
się ignorujmy.
- Dlaczego? Czy
nie uważasz, że każdy zasługuje na drugą szansę?
- Tak, tak
uważam. Tylko, że akurat ta zasada ciebie nie dotyczy - powiedział Harry, po
czym zostawił Ślizgona samego.
Malfoy przez
chwilę nie ruszał się z miejsca, aż w końcu poszedł w kierunku lochów. Musiał
przemyśleć sobie wiele rzeczy, bo po każdej kolejnej rozmowie z Harry miał w
głowie jeszcze większy mętlik.
~ ~ ~ ~
No i mamy kolejny rozdział.:) Nie jestem z niego stuprocentowo
zadowolony, ale Seya twierdzi, że jest w porządku, więc mam nadzieję, że
Wam również się spodobał.:) Zwłaszcza opis skacowanej Hermiony i
konfrontacji Harry'ego ze Snapem. :D
W tym
miejscu chciałbym jeszcze raz podziękować za komentarze, które znalazły
się pod ostatnim rozdziałem i miniaturką. Cieszę się, że Wam się
spodobała, bo był to mój pierwszy tak krótki tekst.:)
Seya, Tobie również dziękuję. Za sprawdzenie rozdziału i
opublikowanej już miniaturki.:)
Na
koniec chciałbym zasygnalizować, że jakiś czas temu pojawiła się
podstrona zatytułowana "bohaterowie". Na razie umieściłem tam tylko
kilka kart, ale z czasem będę dodawać kolejne. Gorąco zachęcam, aby tam zajrzeć.:D
Rozdział jest jak najbardziej w porządku :D. I ta rozmowa Harry'ego i Snape'a :D
OdpowiedzUsuńKacyk ;) Zabawne, że Hermiona czegoś nie wiedziała.
OdpowiedzUsuńLekcja eliksirów nie mogła by się obyć bez utraty punktów przez gryfonów. Wojna słowna Harry'ego i profesora była niezwykła. Przynajmniej Harry nie dał się sprowokować. I udało mu się udowodnić swoją racje.
Szkoda mi Draco. Harry nie był dla niego miły. Ale przynajmniej pierwszy raz powiedział jego imię.
Irytuje mnie Hermiona. Jej zachowanie.
I Mike jest jakoś mało mikeowy, mało zabawny i szalony.
Harry i Draco jeszcze przez pewien czas nie będą dla siebie mili. Mimo zmian w ich zachowaniu, pamiętajmy, co działo się na przestrzeni pierwszych pięciu lat nauki. Nie wszystko jest proste i nie wszystko tak łatwo zapomnieć. Poza tym człowiek jest istotą, która często sama sobie komplikuje życie. Niemniej jednak zbliżamy się do przełomowego momentu. W dziewiętnastym bądź dwudziestym rozdziale wszystko się wyjaśni.:) Jeszcze trochę cierpliwości.:)
UsuńHermiona zaczyna irytować już wszystkich.:) Nie chciałem zrobić z niej kogoś aż tak wkurzającego, ale tak mi wyszło i tak już zostanie. :D Mam nadzieję, że dzięki temu przynajmniej będzie widać, jak przyjaciele wpływają na jej zachowanie :D
Ostatnie zdanie w Twoim komentarzu trochę mnie dziwi. Nie wiem dlaczego odniosłaś takie wrażenie. Może dlatego, że w tym rozdziale Mike niezbyt często się pojawiał i po prostu nie miał okazji, żeby należycie się rozkręcić? xd
Coś mi tak się zdaje że coś pomiędzy Harrym a Hermioną coś będzie (Takie przeczucie xd)
OdpowiedzUsuńNiestety nie, bynajmniej na razie. Napisałem w jednym z komentarzy, że takie rozwiązanie byłoby dla mnie zbyt proste.:D Nie wykluczam jednak takiej sytuacji w przyszłości, bo nie lubię pozbawiać się alternatywnych rozwiązań. Do tej pory napisałem dziesięć rozdziałów drugiego tomu, więc sam nie wiem, co się w nim wydarzy. Może pojawi się wątek romansu między tą dwójką. :)
UsuńFajnie by było takie coś np jest z Ginny ale zdradza ją z Hermioną xd
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńWłaśnie został otwarty nowy Spis blogów, Spis imienia Minionków!
Jeśli chcesz znaleźć się na minonkowej półce niezwlekaj ze zgłoszeniem się!
http://zoltyspis.blogspot.com/
Pozdrawiam.
Rozdział świetny opis skacowanej Hermiony był naprawdę dobry a konfrontacja ze Snapem tak mnie rozbawiła że spadłam z fotela. Mam nadzieję że Harry i Draco w końcu ze sobą porozmawiają jak ludzie i spróbują zacząć od nowa. Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńTrochę spóźniona, ale jestem!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, tak jak każdy z resztą :)
Moje serce skradła scena, w której Harry pomaga skacowanej Hermionie. Ogólnie ich relacja bardzo mi się podoba, identycznie jak w książce, czyli, że zawsze mogą na siebie liczyć, ale od czasu do czasu się pokłócą. Ale jak ja uważam- Idealny związek, to taki, w którym małżeństwo się kłóci. To tyczy się też przyjaźni. Choć mam cichą nadzieję, że Harry z Hermioną ze sobą pokręcą jakiś czas ;)
Była jeszcze jedna scena, która bardzo mi się podobała, a może raczej sceny, dotyczące Harry'ego i Snape'a. Świetnie przedstawiona ich relacja! :)
Malfoy jak to Malfoy- dalej irytuje, ale może się do niego przekonam :) Jednak podoba mi się to, że Draco musi trochę ,,powalczyć'' o Harry'ego. Rzadko się zdarza jakiekolwiek ,,walczenie'' np. w blogach Dramione, w których w jednym rozdziale Malfoy i Granger się nienawidzą, a w drugim Granger już go kocha, bo ją przeprosił. Masakra :D
No, ale by nie przeciągać. Rozdział świetny, czekam na następny i pozdrawiam serdecznie! :)
PS: Jeśli chciałbyś zajrzeć, to zapraszam na mojego bloga (choć nie jest nawet w połowie taki dobry jak Twój)
http://this-is-only-beginning.blogspot.com/
Nie ważne spóźniona, czy nie, ważne, że jesteś. :D Bardzo się cieszę, że podoba Ci się moje opowiadanie.:D
UsuńW jednym z powyższych komentarzy napisałem (zapewne o tym wiesz), że na razie nie planuję połączyć Harry'ego z Hermioną. Jednakże, tak jak wspomniałem, drugi tom dopiero się pisze i sam nie wiem, jakie pomysły jeszcze przyjdą mi do głowy. :D
Zgadzam się z tym "walczeniem" o Harry'ego. Naprawdę rzadko jego znajomość z Draco jest rozsądnie i logicznie opisana. Na temat dramione nie będę się wypowiadał, bo nie jestem fanem tego paringu.:)
W wolnej chwili zajrzę na Twojego bloga i również pozdrawiam. :D
Nienawidzę Hermiony. I przysięgam, jeśli połączysz ją z Harrym chociaż na chwilę, to przestanę czytać.:D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że kac Hermiony tak szybko się skończył. Mógł trwać chociaż pół dnia.xd Tak, wiem, ja jestem okrutna i wiem, ty uwielbiasz Hermionę. Ale nie moja wina, że zrobiłeś z niej takiego potwora. I Harry nie powinien jej tak szybko odpuszczać. Ona miała być przyjaciółką, nie kuratorem. No poważnie, mogłaby się w końcu ogarnąć i przestać wtrącać w życie innych. Harry ma prawo robić, co chce, a ona nie jest ani mądrzejsza, ani starsza, ani bardziej doświadczona, więc błagam, niech się zamknie i idzie w... niech się po prostu zamknie. Mam jej serdecznie dosyć. Denerwuje mnie chyba nawet bardziej niż Ron.
Lekcja eliksirów była genialna.:D A niech się Snape ogarnie w końcu. Cieszę się, że Harry pokazał mu w końcu, na co go stać. Może wreszcie Snape przestanie próbować go upokorzyć. No bo poważnie, póki co, to on upokarza samego siebie. Aż zaczynam wątpić w jego możliwości.:D
No i nasz kochany Dracuś. Zastanawiam się, czyj to był pomysł, żeby on warzył z Harrym ten eliksir, bo coś mi się wydaje, że to sprawka Draco. No chyba że Snape chciał w ten sposób pognębić Harry'ego.xd I Harry pierwszy raz wypowiedział jego imię. Ale mi tu zalatuje drarry.:D Tym bardziej, że Draco lata za Harrym jak zakochana nastolatka, ale o tym Ci już mówiłam.:)
No dobra, ogólnie właśnie wysycha mi lakier na paznokciach, więc kończę, bo coś czuję, że zaraz będę musiała malować jeszcze raz.;p
I ani mi się waż łączyć Harry'ego z Hermioną, wystarczy, że męczysz mnie tym w miniaturkach.;p
Pozdrawiam
Seya:)
Jak Ty to robisz, że każdy Twój kolejny komentarz sprawia, że mam tak wiele do powiedzenia?:) No naprawdę... Nie będę się jednak niepotrzebnie produkował i tylko pokrótce odniosę się do tego, co napisałaś.:D
UsuńTak, wiem, że nienawidzisz Hermiony i chciałabyś, żeby jak najdłużej cierpiała. Nie martw się, to nie był jej pierwszy i ostatni kac i na pewno będziesz miała jeszcze okazję, żeby się na niej powyżywać.:D
Jeśli chodzi o eliksiry, to masz rację. Snape upokarza samego siebie, ale w zasadzie o to mi chodziło. Chciałem w ten sposób pokazać, że jest kompletnym ignorantem i jego nienawiść w stosunku do Harry'ego jest po prostu absurdalna. Poza tym prowokacje Snape'a mają określoną rolę. Są nieskuteczne, ale przynajmniej pokazują, że Harry naprawdę się zmienił. Chociaż nadal zdarza mu się być impulsywnym, to jednak w jakimś stopniu potrafi nad sobą zapanować, a przede wszystkim robi użytek ze swojego mózgu.:)
Gdyby nie Twoja groźba, to od razu zmieniłbym jakąś scenę i spiknąłbym Harry'ego z Hermioną.:)
No i udało mi się wygospodarować czas aby nadrobić zaległości w czytaniu.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że jesteś świetny w tym co robisz.
Draco i Harry muszą się pogodzić! Co do Hermiony i Harrego... błagam cię -> NIE
Cała scena ze Snapem -> uśmiałam się :D Twój Harry jest extra!
Pozdrawiam ;)
Bardzo dziękuję za komplement. :D
UsuńMożesz być pewna, że już wkrótce relacje pomiędzy nimi ulegną zmianie. :D Harry i Hermiona? Nie wiem, co się jeszcze kiedyś wydarzy, ale mogę Ci zagwarantować, że na pewno w najbliższym czasie do niczego między nimi nie dojdzie. :D
Cieszę się, że ta scena tak na Ciebie zadziałała. :D
Podoba mi się Twoja wizja postaci Harrego, który w końcu wie, czego chce, a nie jest tylko wpatrzony w Dumbledore'a. Scysja ze Snape'm pokazała, że Harry wydoroślał i zamiast krzyku i obrażania się, ma rzeczowe argumenty. Kolejna akcja z Draco chyba coraz bardziej zbliża ich do lepszego poznania się (a przynajmniej mam taką nadzieję). Twoje ff czyta się bardzo przyjemnie, w każdej części coś się dzieje, albo jest przedstawiona dowcipna scena, nie ma czasu na nudę i znużenie. I jeszcze jedno, co mi się bardzo podoba i uprzyjemnia czytanie, tylko z rzadka wyłapuję jakieś literówki:). Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg opowieści. Anonymus.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńSnape mnie zdenerwował, ale Harry dopiął swego to było naprawdę boskie, poranny kacyk ich dopadł....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Aż nie chce się wierzyć, że Snape aż tak nienawidzi Harry'ego. Czytając scenę na lekcji eliksirów, czułam tylko litość i pożałowanie. Zachowywał się jak świrus. Serio, powinien pić jakieś ziołowe herbatki na uspokojenie. Honor zwrócił mu tylko ten szlaban, podczas którego na swój sposób przeprosił Harry'ego. Myślę, że oboje na tym dobrze wyszli. Tylko punktów szkoda
OdpowiedzUsuńEhh. I na co moje obietnice, że będę pisała obiektywnie, nawet krytykę? Przecież to niewykonalne! Masz wspaniały styl, duży zasób słów, świetne pomysły i humor. Coś źle? Nic!
OdpowiedzUsuńOpis skacowanej Hermiony jak najbardziej należy do udanych. Tak z ciekawości pytam, z własnej autopsji xD? Bo realistyczny...
Severus vs Harry to jest scena, która nadaje się do nagrania! Harry pokazał charakterek, Severus nie zachował się niekanonicznie, a cały pojedynek na słowa był utrzymany w dobrym tonie. I te przemyślenia Seva. Uwielbiam go, zawsze marzyłam o tym, by poznać całe jego życie, mam do niego słabość nie tylko przez wspaniały charakter, ale dlatego, że kochał Lily tak piękną miłością. Always wytatuuje sobie niedługo :D!
Draco... lubię go. Tego twojego jeszcze bardziej. Jestem ciekawa w jaki sposób ich pogodzisz. Tylko proszę, nie rezygnuj z jego ciętego języka, bo zabiję!
Neville i Luna, fajne rozwiązanie. Luna jest szaloną postacią, uważam, że trochę ją przypominam...
Zapraszam do mnie, odpowiedziałam na komentarz i ustosunkowuj się do mojej propozycji pod tagiem Daniel!I to jak najszybciej.
Życzę weny i ślę całusy (tylko się nie przestrasz...)
Nie, na szczęście nie, choć zdarzały się ciężkie poranki. :D No ale nie będę o tym pisać. Nie chcę się ośmieszać, mimo że niewielu czytelników zna mnie osobiście. xd Cieszę się jednak, że doceniasz ten opis. :D Nie lubię ich pisać, bo nigdy mi się do końca nie podobają. Dany rozdział muszę przeczytać co najmniej kilkanaście razy, żebym w ogóle zdecydował się go wysłać do sprawdzenia. :D Na szczęście mam wspaniałą betę, która bez oporów wytyka mi błędy i dzięki niej moje opowiadanie wygląda tak, jak wygląda. :)
UsuńBardzo dziękuję! To miłe, że tak uważasz! :D Jeśli mam być szczery, to Snape przez wiele lat nie był moją ulubioną postacią. Moje nastawienie zmieniło się po przeczytaniu kilku fanfiction, w których Severus inaczej spojrzał na Harry'ego i potrafił dostrzec w nim coś więcej niż lustrzane odbicie Jamesa.
Mam nadzieję, że Cię zaskoczę. Nie zrezygnuję z jego ciętego języka! :D Uważam, że to zaleta! Lubię takich ludzi, więc absolutnie nie mam zamiaru go zmieniać. :D
Pozdrawiam! :D
Ale ten Malfoy nachalny no.A tak wogóle to ja lubię miłość Harrego i Hermiony tak trzymaj:)!
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Snape mnie wkurzył i to bardzo, ale jednak Harry dopiął swego ;) to było naprawdę boskie, no i co... poranny kacyk ich dopadł... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga