Nadszedł
kolejny dzień. W Wielkiej Sali trwało śniadanie. Chociaż było dość późno,
to nie wszyscy uczniowie opuścili swoje
pokoje wspólne. Największe braki pojawiły się przy stole Gryffindoru. Każdy
słyszał już o szalonej imprezie w ich wieży, więc nikogo to nie dziwiło. Zwycięskie
mecze zawsze kończyły się hucznymi imprezami, co tylko potwierdzały wyrazy
twarzy nielicznych Gryfonów, którzy postanowili pojawić się na śniadaniu.
Nauczyciele też
mieli tej nocy masę roboty. Zatrzymywali całe grupy pijanych uczniów. Na
szczęście wzięli pod uwagę przyczyny takiego stanu i karali winowajców tylko
kilkutygodniowymi szlabanami.
- Jestem zmęczona - jęknęła Hermiona.
Miała niemrawą minę i gmerała łyżką w owsiance, ale nie wzięła do ust nawet
jednego kęsa. Była wyczerpana, bo oprócz tego, że miała ogromnego kaca, to
jeszcze spędziła cały ranek, doprowadzając pokój wspólny do porządku. Poza tym
rozsadzała ją wściekłość, ponieważ Ron w ogóle jej w tym nie pomagał. A
powinien, bo w końcu też był prefektem.
- Ciekawe dlaczego?
- zapytał Harry z kpiącym uśmieszkiem.
- Jak ty to
robisz? - Hermiona rzuciła sztućce i popatrzyła na niego smętnym wzrokiem. -
Wczoraj byłeś bardziej pijany niż połowa Gryffindoru razem wzięta, a dzisiaj
zachowujesz się, jakby nic się nie stało.
- No cóż, lata
wprawy - odpowiedział.
Hermiona
prychnęła, ale powstrzymała się od komentarza, bo w tej samej chwili nadeszła
Ginny.
- Czeeeeść. -
Głośno ziewnęła i opadła na miejsce obok Harry’ego. - Mam wrażenie, jakby po
głowie przebiegł mi centaur - powiedziała, jak gdyby nigdy nic.
- Czy wy nie
wiecie, że jest coś takiego jak eliksir na kaca? - zapytał Mike, wymieniając
się z przyjacielem zdziwionymi spojrzeniami. Sam wypił wczoraj naprawdę wiele i
rano też nie czuł się za dobrze, ale od razu wziął magiczny specyfik i teraz
nie miał żadnego problemu.
- Wiemy, ale
nigdy go nie potrzebowałyśmy - wyjaśniła Hermiona. Harry popatrzył jej w oczy i
uniósł wysoko brwi. - Dobra, zdarzyło mi się brać ten eliksir! - odpuściła. -
Dobrze, że dzisiaj jest wyjście do Hogsmeade - dodała, chcąc zmienić temat.
- Ja nie idę -
stwierdziła Ginny i położyła głowę na ramieniu Harry’ego. Do tej pory nawet nie
tknęła śniadania. - Zjem coś, a potem wracam do łóżka.
Harry zaśmiał
się cicho i zajął się swoimi płatkami, co jakiś czas przyglądając się
Hermionie. Dziewczyna dalej męczyła swoja owsiankę i zapowiadało się, że
jeszcze długo jej się z tym zejdzie.
- A chcesz coś,
bo możemy ci kupić?
- Nie, dzięki.
- Ja też nie
wiem, czy gdziekolwiek pójdę - oznajmił Harry.
- Dlaczego? -
Tym razem odezwał się Mike.
- Nie jestem w
nastroju na wycieczki.
- Czyżbyś był
rozczarowany wczorajszym dniem? A dokładnie nocą? - zażartował. Od samego rana
nie dawał przyjacielowi spokoju i ciągle wypominał mu tę sytuację.
- Och, zamknij
się! - warknął Harry. - Dobrze wiesz, że gdybym był trzeźwy, to nigdzie bym z
nią nie poszedł.
- Czyli do
niczego nie doszło? - zapytała Ginny, nawet nie podnosząc głowy.
- Nie. - Mike
się zaśmiał. - Harry spanikował.
- Wcale nie! - krzyknął.
Wyglądał na oburzonego. - Po prostu nie miałem ochoty tego robić, zwłaszcza po
pijaku.
- Yhm -
mruknął. - Po prostu bałeś się, że nie trafisz tam, gdzie trzeba.
- Mike, daj
sobie spokój! - Harry rzucił w przyjaciela bułką, ale ten zdążył zrobić unik. -
Chyba że tak bardzo ci zależy, żebym pieprzył się z kim popadnie.
- Jesteście
okropni! - wtrąciła się Hermiona. Była zniesmaczona i nie miała zamiaru słuchać
czegoś takiego. - Ciągle gadacie tylko o jednym. Znajdźcie sobie ciekawsze
tematy!
Chłopcy
zaśmiali się, ale posłuchali przyjaciółki i nie kontynuowali rozmowy.
* * *
Godzinę później
Harry, Hermiona i Mike byli już w drodze do wioski. Ginny, mimo że otrzymała
odpowiedni eliksir, nie zmieniła zdania i zdecydowała się zostać w Hogwarcie.
Uznała, że jeszcze nie raz będzie miała okazję odwiedzić wioskę, więc teraz
chciała wykorzystać wolny czas na odpoczynek.
W czasie
podróży pogoda dopisała, choć czuć było zbliżającą się zimę. Słońce świeciło
przez cały dzień, ale nie grzało już tak jak w wakacje. Mimo to spacer mijał
wszystkim przyjemnie. Uczniowie cieszyli się wyjściem i nie zwracali na nic
innego uwagi. Nawet Krukoni wyglądali na zadowolonych, chociaż poprzedniego
dnia przegrali mecz.
W drodze do
wioski trójka Gryfonów rozmawiała o szalonej imprezie. Starali się odtworzyć po
kolei wszystkie dziwne i zaskakujące wydarzenia. Dla Harry'ego i Mike'a był to
kolejny powód do żartów i śmiechu. Tylko Hermiona była zdruzgotana i kompletnie
załamana.
Nie mogła
uwierzyć, że pozwoliła na taką samowolę i rozpustę. Czuła, że zszargała swoją opinię
i zawaliła na całej linii. Już sama nie wiedziała, co najbardziej ją bolało i
wahała się między samym faktem, że nie dopilnowała Gryfonów, upiciem się do
nieprzytomności, a reprymendą, którą rano otrzymała od McGonagall.
Na szczęście
jej myśli zostały nagle przerwane, ponieważ po drodze spotkali koleżankę z domu
– Parvati.
- Cześć -
przywitała się dziewczyna, na co pozostali skinęli jej głowami.
- Już wracasz?
- zapytała Hermiona.
- Tak. -
Parvati zrobiła dziwną minę. Chyba chciałaby zostać w wiosce, ale widocznie coś
jej to uniemożliwiało. - Lavender ma dzisiaj szlaban, a ja nie mam ochoty samotnie
szwendać się po Hogsmeade.
- Może
dołączysz do nas? - zaproponował Harry.
- Nie, dzięki.
Umówiłam się. - Uśmiechnęła się do niego. - I to wszystko dzięki tobie.
- Mnie? -
Zamrugał zaskoczony. - Wybacz, ale nie rozumiem.
- Przypomnij
sobie pierwszy wieczór po powrocie do szkoły.
Harry zrobił
dziwną minę, co świadczyło o tym, że wrócił pamięcią do tamtego dnia.
Przeanalizował ucztę, ale nie przypomniał sobie niczego, co mogłoby stanowić
odpowiedź na to tajemnicze stwierdzenie. Dopiero później przed oczami pojawiła
mu się scena, która miała miejsce w pobliżu wieży Gryffindoru. On i Parvati
byli sami w klasie, namiętnie się całowali... Stop! Nie może myśleć o takich
rzeczach!
- Sądząc po
twojej minie, wiesz, o czym mówię. - Parvati ponownie się uśmiechnęła. -Miałeś
rację. A teraz przepraszam, ale naprawdę muszę lecieć - dodała. Pomachała im na
pożegnanie i ruszyła w drogę powrotną.
- Co się stało
pierwszego dnia? - zapytała szybko Hermiona.
Jak zwykle nie
czuła się dobrze ze świadomością, że czegoś nie wiedziała. Chcąc jak
najszybciej nadrobić te braki, spojrzała na przyjaciela i przewiercała go
spojrzeniem. Na niektórych metoda ta działała wyśmienicie, więc miała nadzieję,
że tym razem nie będzie inaczej.
- Nic takiego -
odpowiedział Harry. Mimo że wówczas nie zrobił niczego złego, to nie chciał
zdradzać żadnych szczegółów. W końcu Hermiona nie musiała wiedzieć o nim
wszystkiego. - Naprawdę - dodał, jakby chciał przekonać samego siebie. Nie
przewidział, że jego słowa wywołają u Mike’a niekontrolowany chichot.
- Tak, właśnie
widzę - mruknęła szatynka, ale nie drążyła dalej tematu.
Niedługo potem
dotarli na skraj Hogsmeade. Harry i Hermiona od razu zaczęli opowiadać Mike’owi
o wiosce. Mówili zarówno o samych sklepach i oferowanych w nich artykułach, jak
również o wszelkich zabawnych sytuacjach, które im się tam przytrafiły.
- Chcecie mnie
zabrać w jakieś konkretne miejsce? - zapytał Mike. Był bardzo ciekawy wszystkich
tych miejsc, o których dopiero co usłyszał.
- Musisz
zajrzeć do wszystkich sklepów - odpowiedział Harry. Wyglądał na niezwykle
podnieconego, jakby sam po raz pierwszy zwiedzał Hogsmeade. - W niektórych z
nich można kupić rzeczy, których nie dostaniesz nigdzie indziej, nawet na
Pokątnej.
- To prawda -
potwierdziła Hermiona. - Wiele miejsc ma też niezwykłą historię, którą warto
poznać. Wiedzieliście, że...
- Daj spokój -
przerwał jej Harry. - Naprawdę doceniamy twoją wiedzę, ale to nieodpowiednia
pora na przekazywanie jej nam. - Uśmiechnął się przepraszająco.
Hermiona
zrobiła oburzoną minę, ale darowała sobie wykład. Skoro przyjaciele nie chcieli
jej słuchać, to ona nie będzie się im narzucać.
- Wszystko
brzmi naprawdę super - stwierdził Mike i uśmiechnął się do Hermiony. Wiedział,
że dziewczyna miała fioła na punkcie nauki i lubiła dzielić się swoją wiedzą,
więc domyślił się, że ostatnia wypowiedź Harry'ego mogła ją zranić. Mimo że
zgadzał się z przyjacielem, to nie chciał, żeby Hermiona źle się z tym czuła.
Wolał, żeby była roześmiana.
Harry
przewrócił oczami, ponieważ dostrzegł rumieńce na policzkach Hermiony. Naprawdę
nie rozumiał przyjaciółki i jej reakcji. Chyba że dziewczyna czuła coś do
Mike'a i nieumiejętnie próbowała się z tym ukrywać.
Nie chcąc
dłużej przyglądać się zakłopotaniu szatynki, zaciągnął ją do sklepu Zonka,
równocześnie dając Mike'owi znak, żeby poszedł za nimi.
W środku panował duży ruch. W zasadzie to nie
było w tym niczego zaskakującego, gdyż miejsce to od zawsze cieszyło się ogromnym
zainteresowaniem. Poza tym zyskało jeszcze większą popularność, kiedy bliźniacy
Weasley rzucili Hogwart. Fred i George zarażali wszystkich humorem, a ponieważ
sami nie mieli w wiosce swojego punktu sprzedaży, wszyscy uczniowie gromadzili
się u Zonka.
Wydawałoby się,
że ilość osób znajdujących się w sklepie powinna zmniejszać się z upływem
czasu. Niestety, to tak nie działało. Z każdą kolejną sekundą przybywało
klientów i w tej chwili dostanie się do jakiejkolwiek półki graniczyło z cudem,
więc nie było mowy o swobodnym zrobieniu zakupów. Mimo to Harry wytrwale
pokazywał wszystko przyjacielowi i obaj dzielnie walczyli o wolne miejsca, w
międzyczasie śmiejąc się z zastosowania niektórych przedmiotów.
Godzinę później
zmęczyło ich rozpychanie się i bicie o jakieś zabawki, jakby od tego zależało
ich życie, więc udali się do Miodowego Królestwa, licząc, że zrobią sobie
krótką przerwę i spróbują jakichś słodyczy. Nie pomyśleli, że miejsce to
również cieszyło się ogromną popularnością.
W środku
panował tłok. Stwarzało to pewne problemy, ponieważ u Zonka kupili kilkanaście
drobiazgów i mieli teraz ręce zajęte torbami. Gdyby wmaszerowali z nimi do
sklepu, mieliby trudności ze swobodnym poruszaniem się. Zmniejszyli więc
wszystkie pakunki, pochowali je do kieszeni i dopiero wtedy weszli do środka.
Harry i
Hermiona od razu ruszyli w kierunku półek z ich ulubionymi łakociami. Już po
chwili wkładali sobie do buzi rożne smakołyki, śmiejąc się przy tym
niekontrolowanie. Ambrozjusz Flume, sprzedawca, był wyraźnie niezadowolony z
takiej samowoli, ale kiedy Harry zapłacił mu z dużym napiwkiem, przestał
zawracać sobie nimi głowę.
Kilkanaście
minut później Mike wypatrzył swoje ulubione słodycze i kupił sobie ich trochę.
Harry polecił mu także cukrowe pióra, tłumacząc, że można je było jeść na
lekcji, a wyglądało to tak, jakby się nad czymś myślało. Mike skorzystał z tej sugestii.
Kupił również samoczyszczące nici do zębów, które poleciła mu Hermiona, gdyż
sama brała je dla swoich rodziców.
Po zapełnieniu
brzuchów słodyczami, udali się do Trzech Mioteł. Chcieli w końcu usiąść i
porozmawiać w spokoju, zanim ruszą w dalszą wędrówkę po wiosce.
Gdy weszli do
środka, Hermiona i Mike rozejrzeli się za wolnym stolikiem, a Harry poszedł
złożyć zamówienie. Niedługo potem popijali już piwo kremowe, przyglądając się
przez szybę mieszkańcom wioski.
- Dobrze, że to
ma w sobie śladowe ilości alkoholu, bo chyba bym cię zatłukła - powiedziała
Hermiona, odwracając się do Harry'ego.
- No proszę. - Zaśmiał
się. - Kto by pomyślał, że alkohol wyzwoli w tobie tyle agresji? - Hermiona
prychnęła i zajęła się swoim piwem. Harry natomiast odwrócił się do Mike'a i
opowiedział mu o Wrzeszczącej Chacie i związanej z nią historii.
Mimo że
przyjaciel uważnie go słuchał, to bardzo często odwracał się w stronę Hermiony.
Harry cały czas się uśmiechał, bo wiedział, że chłopak wziął sobie jego radę do
serca i rozglądał się za dziewczyną, która miała wypełnić pustkę w jego sercu.
Brzmiało to trochę jak z jakiegoś taniego romansidła, ale jeśli Mike naprawdę
czuł coś do Hermiony, to on nie miał nic przeciwko temu.
- Przepraszam,
ale muszę do łazienki - powiedział. Chciał zostawić przyjaciół samych, bo byli
już tak zaabsorbowani sobą, że nie zwracali na niego uwagi. Może kiedyś
obraziłby się z tego powodu, ale teraz, kiedy wiedział, co uczucie mogło zrobić
z człowiekiem, w ogóle się tym nie przejął.
W spokoju
odszedł od stolika. Chcąc nie chcąc, skierował się do toalety. Skoro i tak już
wstał, to mógł przy okazji załatwić swoje potrzeby. Ponieważ myśli o prawdopodobnym
związku Hermiony i Mike'a dosłownie go pochłonęły, nie zauważył, że pewna
brunetka ruszyła jego śladem.
Niczego
nieświadomy wszedł do kabiny. Zdążył zamknąć drzwi i miał właśnie rozpiąć
rozporek, kiedy ktoś szarpnął za klamkę.
- Zajęte! -
warknął. Naprawdę nie rozumiał, jakim idiotą trzeba być, żeby tego nie wiedzieć
i próbować dostać się do środka. W końcu nie bez powodu drzwi były zamknięte.
Jego słowa nie
podziałały. Nieznajomy nie odpuszczał. Chwilę później rozległo się kliknięcie świadczące
o tym, że dobijająca się osoba otworzyła zamek zaklęciem.
- Co do
cholery… - zaczął, chcąc chwycić za klamkę. Nie zdążył jednak tego zrobić.
Drzwi gwałtownie się otworzyły i ktoś naparł na jego usta. Harry był zdziwiony
takim obrotem sprawy, przez co nie zrobił zupełnie nic, stojąc, jakby był
zaklęty w kamień. Dopiero po chwili, kiedy natrętna nieznajoma oderwała się od
jego ust, wróciła mu zdolność myślenia.
- Cho? -
zapytał, rozpoznając dziewczynę.
- Spodziewałeś
się kogoś innego? - zapytała. Brzmiała i wyglądała na oburzoną. Chyba
spodziewała się innej reakcji.
- Nikogo się
nie spodziewałem - odpowiedział beznamiętnie. - Co tu robisz? - Westchnął.
- Całuję się z
tobą.
- Wiesz, o czym
mówię. - Przewrócił oczami. - Zerwaliśmy ze sobą - dodał, myśląc, że to rozwiąże
całą sprawę.
- Owszem, ale
ja się z tym nie pogodziłam. Chcę ci pokazać, co tracisz. - Uśmiechnęła się
figlarnie, po czym nachyliła się do kolejnego pocałunku. Harry nie oponował. Zaskoczył
go przejaw niezwykłej śmiałości i pewności Krukonki.
Chwilę później
dziewczyna nie traciła werwy i dalej go napastowała. Była zdesperowana i gotowa
na wszystko. Nie liczyło się, co musiała zrobić, żeby odzyskać chłopaka. Jeżeli
miała posunąć się do najdrastyczniejszych metod, to była gotowa to zrobić.
Cho nadal całowała
Harry'ego, a ponieważ on jej na to pozwalał, postanowiła zrobić kolejny krok.
Nie przerywając wykonywanej czynności, włożyła rękę do jego spodni.
- Co robisz? -
Harry momentalnie obudził się z transu, czując dotyk dziewczyny i rosnące
podniecenie. Cho nie odpowiedziała i rozpięła mu rozporek. - Uważam, że to zły
pomysł - zaprotestował, lecz Krukonka ponownie nie zwróciła na niego żadnej
uwagi.
Zaabsorbowana
chęcią sprawienia mu rozkoszy, uśmiechnęła się i uklęknęła, nie przejmując się
brudną podłogą. Harry nie wierzył, że dziewczyna była zdolna zrobić coś
takiego. Nie miał zamiaru tego sprawdzać, dlatego złapał ją za ramiona i
gwałtownie poderwał do góry.
- Przestań! -
warknął. - Zupełnie postradałaś rozum?!
- Harry, nie
udawaj, bo wiem, że tego pragniesz.
- Możliwe. -
Nadal trzymał mocno dziewczynę, bo nie potrafił przewidzieć jej zachowania.
- Ale wiem też, że później będę tego
żałował.
Cho chyba
oszalała, bo zachowywała się irracjonalnie. Nie docierało do niej, że Harry nie
miał ochoty na żadne igraszki w publicznej toalecie. Mimo to ponownie go
pocałowała. Tym razem nie było w tym ani grama namiętności, tylko prawdziwa
brutalność i desperacja.
Harry od razu
chciał to przerwać, ale zapomniał się, kiedy ręka dziewczyny ponownie znalazła
się w jego spodniach. Poczuł rozchodzącą się po całym ciele rozkosz i
mimowolnie wypchnął do przodu biodra, wydając przy tym jęk zadowolenia.
Wiedział, że Krukonka nie była nowicjuszką w tym, co robiła.
- Dość! -
krzyknął po chwili. - Nie chcę tego robić! - Ponownie się opanował.
- Chyba nie
chcesz powiedzieć, że ci się nie podoba? - spytała Cho, masując jego krocze.
Harry był już
pewny, że Cho oszalała. Nie znał jej od tej strony i nie był zachwycony tą nową
twarzą. Milczał, zastanawiając się nad odpowiednim wybrnięciem z tej
absurdalnej sytuacji. Nie było to łatwe, bo zachowanie dziewczyny działało na
niego dezorientująco. Wiedział jednak, że nie mógł dłużej zwlekać. Musiał
działać, zanim będzie za późno.
- Nie, ale… -
Cho po raz kolejny próbowała go pocałować. - Czy ty nie rozumiesz, co do ciebie
mówię? - Odepchnął ją. Chciał być delikatny, chociaż sam nie wiedział, dlaczego
mu na tym zależało.
- Nie opieraj
się! - Krukonka znowu próbowała rozpiąć mu spodnie.
- Daj spokój! -
Odtrącił jej rękę i odsunął się najdalej, jak tylko mógł.
- Nie podoba ci
się?
- Czy ty siebie
słyszysz? - Nie wierzył w to, co się działo. Czuł się, jak w jakimś reality
show i czekał tylko, aż z kąta wyskoczą ludzie z ukrytą kamerą. -
Prawdopodobnie byłoby super, ale to nic nie zmienia - dodał, bo Cho nadal
czekała na jego odpowiedź.
- Jak to nic
nie zmienia?
- Zerwaliśmy i
nie będziemy już razem. - Wzruszył ramionami. Trochę się rozluźnił, bo Krukonka
chyba w końcu zrozumiała i nie stanowiła już żadnego zagrożenia. - A na pewno
nie po takich wyskokach.
- Ty chyba
sobie, kurwa, żartujesz? - Zdenerwowała się, pokazując, że jednak się mylił. -
Właśnie chciałam ci obciągnąć, a ty mi wyskakujesz z takim tekstem?
- Przestań się
wydzierać, bo zaraz ktoś tu przylezie - warknął. Nie chciał kolejnej sensacji,
a wiedział, że tak by było, gdyby ktoś zauważył, że znajdował się z dziewczyną
w jednej kabinie. - Przepraszam, że tak wyszło, ale sama jesteś sobie winna.
Nie sądziłaś chyba, że jak włożysz mi rękę w spodnie, to znowu będziemy razem?
- Ale… Ja…
- Daj spokój,
swoim zachowaniem tylko pogorszyłaś sprawę. Teraz nie mam pewności, czy nie
postępowałaś tak z połową chłopaków w zamku - zakpił. Nie sądził, że dziewczyna
tak nisko się ceniła i była zdolna do czegoś takiego.
- Sugerujesz,
że jestem dziwką?! - zapytała. Była wkurzona, trzęsły jej się ręce i hamowała
się, żeby nie uderzyć Harry'ego w twarz.
- Ty to
powiedziałaś, nie ja - odpowiedział, po czym opuścił toaletę, zostawiając Cho
samą.
* * *
Harry oparł się
o ścianę. Czuł się okropnie. Miał wrażenie, że śnił i znajdował się w jakimś
koszmarze. Zastanawiał się, jak mógł tak bardzo pomylić się w stosunku do Cho.
Nie wiedział, co wstąpiło w dziewczynę i kompletnie nie rozumiał ostatnich
wydarzeń. Chociaż z drugiej strony chyba w ogóle nie interesowały go jej
motywy.
Poza tym był
wkurzony na siebie i swoje zdradzieckie ciało. Cho była skłonna obciągnąć mu w
publicznej toalecie, a on był gotów jej na to pozwolić. Nienawidził siebie za
ten krótki moment, w którym się wahał.
Najgorsze w
całej tej sytuacji było to, że po wszystkim zostawiłby dziewczynę, jakby nic
się nie stało. Tylko tego brakowało, żeby po wszystkim powiedział: Niezły byłem, co?. Czuł się jak śmieć, więc potrzebował chwili samotności. Miał
nadzieję, że przyjaciele nadal zajmowali się sobą i nie zauważą jego wyjścia.
- Harry! -
krzyknęła Hermiona.
Niestety,
przyjaciółka niemal od razu go dostrzegła i chciała go zatrzymać. W końcu nie
wiedziała, co wydarzyło się w łazience, więc nie rozumiała jego ucieczki. Pragnęła
dowiedzieć się, co takiego się stało, że tak nagle postanowił wyjść, nie
uprzedzając ich nawet o swoich planach.
- A temu co? -
zapytał Mike. Wyglądał na zdziwionego, ale również na przerażonego, ponieważ Harry
nigdy się tak nie zachowywał. Domyślił się, że musiało wydarzyć się coś
strasznego, bo przez krótki moment widział minę przyjaciela.
- Nie wiem, ale
mam złe przeczucia - odpowiedziała Hermiona, nawet nie kryjąc swojego
niepokoju. Rzadko zdarzało się, że była tak zdezorientowana i nie wiedziała, co
robić. Dzisiaj jednak był taki dzień i nie czuła się z tym najlepiej.
- Myślisz, że
powinniśmy zostawić go samego?
- Nie mam
pojęcia. - Rozłożyła ręce. - Chociaż lepiej za nim iść, bo może zrobić coś
głupiego - dodała, po czym szybko wstała ze swojego miejsca i ruszyła do
wyjścia.
Mike zrobił to
samo, ale zanim opuścił lokal, zauważył jeszcze, że z toalety, w której był
Harry, wyszła rozzłoszczona Cho. Teraz już wszystko rozumiał.
- Harry! -
krzyczała Hermiona, biegnąc wzdłuż wioski. Rozglądała się na boki, starając się
wypatrzeć najdrobniejszy szczegół, który pomógłby jej zlokalizować przyjaciela.
- I co? -
wydyszał Mike, który właśnie się z nią zrównał. Wiedział, że zadał bezsensowne
pytanie, skoro szatynka biegała jak szalona. Chciał się jednak dowiedzieć, czy
może trafiła na jakiś trop.
- Nigdzie go
nie ma! - Wyglądała na bliską załamania.
- Spokojnie,
znajdziemy go. - Uspokajał ją, chociaż sam miał mieszane uczucia, bo nie
wiedział, czy w ogóle powinni to zrobić.
Jeszcze
kilkanaście minut biegali po wiosce, jakby goniło ich stado rozszalałych
hipogryfów. Wiedzieli, że musiało to dziwnie wyglądać, ale w ogóle się tym nie
przejmowali. Najważniejszy był Harry, dlatego bez wahania zatrzymywali się i
pytali napotkane osoby, czy przypadkiem nie widziały ich przyjaciela.
- Patrz! Tam
jest! - krzyknęła nagle Hermiona i ruszyła w stronę Harry'ego. Mike odetchnął z
ulgą i pobiegł za nią.
Harry był na
skraju wioski, opierał się o drzewo i palił papierosa. Zapatrzył się na widoki,
więc nie dostrzegł zbliżających się przyjaciół. Czynność ta tak go pochłonęła,
że nic innego się nie liczyło. Ponadto działało to na niego uspokajająco i
pozwalało mu poukładać myśli oraz odreagować napięcie.
Gdy zaciągnął
się po raz ostatni i wyrzucił niedopałek, podeszła do niego Hermiona. Położyła
mu dłoń na ramieniu i spojrzała głęboko w oczy.
- Harry, co się
stało? - zapytała.
- Nic -
odpowiedział szybko. Zdawał sobie sprawę, że równie dobrze mógł milczeć, bo
szatynka i tak nie da mu spokoju.
- Przecież
widzę. - Chyba liczyła, że to sformułowanie pozwoli się Harry'emu otworzyć.
Niestety myliła się i nie otrzymała żadnej odpowiedzi. - Martwimy się - dodała.
-
Niepotrzebnie. - Uśmiechnął się niepewnie. - Po prostu chciałem pobyć trochę
sam - skłamał.
Hermiona
pokręciła głową i westchnęła cicho.
- Harry, znam
cię już tyle lat, że wiem, kiedy coś jest nie tak. Zresztą sam mi powiedziałeś,
że palisz tylko wtedy, jeśli coś cię naprawdę zdenerwuje.
- A ty jak
zwykle jesteś spostrzegawcza. - Zaśmiał się. Tym razem otwarcie i całkowicie
szczerze. - Masz rację. Jestem wkurzony, ale nic takiego się nie stało.
- No dobrze. -
Hermiona po raz kolejny odpuściła. - Ale wiesz, że zawsze możesz na nas liczyć?
- zapytała.
- Oczywiście.
Tak samo jak wy na mnie - powiedział, po czym przytulił się do niej.
Kiedy oderwali
się od siebie, Harry spojrzał na Mike’a. Chłopak przez całą rozmowę stał cicho
i słuchał. Teraz rzucił tylko szybkie spojrzenie, mówiące, że później będzie
chciał poznać więcej szczegółów.
Harry
dyskretnie kiwnął głową, tak żeby Hermiona niczego nie widziała. Nie chciał,
żeby poczuła się pominięta, a wiedział, że nie byłaby zadowolona, gdyby o
wszystkim się dowiedziała. W końcu sam był zaskoczony i trochę przerażony. Nie
chciał tłumaczyć się za pomocą kłamstw, więc naprawdę wolał, żeby pozostała w
niewiedzy.
- Myślę, że
dzisiejszy wypad możemy uznać za zakończony - oznajmił Mike. Wiele się
wydarzyło, więc raczej żadne z nich nie miało już ochoty na kontynuowanie
wycieczki. Ponadto chciał odbyć z przyjacielem poważną rozmowę.
- Jasne. Resztę
pokażemy ci następnym razem - zgodziła się Hermiona. Mimo że nie dowiedziała
się, co było powodem dziwnego zachowania Harry'ego, to czuła się już spokojna.
W końcu odnaleźli przyjaciela i nie stało się nic złego.
Ruszyli w
stronę zamku, gdy nagle wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Z centrum wioski
dobiegły ich przerażone krzyki. Bez zastanowienia odwrócili się i pobiegli w
stronę, z której dobiegały te dźwięki.
Po chwili dotarli na miejsce. Hermiona
zbladła, gdy zobaczyła, że Hogsmeade zostało zaatakowane przez śmierciożerców.
Jeszcze
niedawno wioska tętniła życiem. Ulice były pełne ludzi, bo wyśmienita pogoda
zachęcała do przebywania na dworze. Teraz było zupełnie inaczej i po
wcześniejszej aurze nie było już śladu. Panował istny chaos, ludzie uciekali z
wrzaskiem i nikt nie próbował przeciwstawić się napastnikom. Tylko paru
nauczycieli walczyło dzielnie, ale bez pomocy byli na straconej pozycji.
- Och, nie,
tylko nie to! - wykrztusiła Hermiona, wciąż nie mogąc się ruszyć.
Harry nie był
znieczulony na cierpienie innych i nie potrafił biernie przyglądać się cudzym
krzywdom. Ponadto walkę miał we krwi. Gdy tylko zobaczył śmierciożerców, wzrósł
mu poziom adrenaliny i był w gotowości do konfrontacji. Postanowił nie czekać
dłużej i nie stać jak słup soli. Wyciągnął różdżkę i chciał rzucić się w wir
walki, ale Hermiona złapała go za ramię.
- Harry, nie! -
błagała. - Jest ich za dużo!
- To co, mam
stać i patrzeć jak niszczą wioskę?! - krzyknął.
- I tak sam nic
nie zrobisz! - przekonywała go. - Narazisz się tylko na niepotrzebne
niebezpieczeństwo!
Harry nie
odpowiedział, bo dostrzegł lecący w ich stronę promień. Nie rozpoznawał uroku,
ale nie chciał sprawdzać jego działania. Zareagował instynktownie, jakby ktoś
sterował jego ruchami.
- Protego! - ryknął, osłaniając Hermionę.
Dziewczyna
pisnęła, bo dotarło do niej, że ich obecność została zauważona i już nie było
mowy o ucieczce. Ponadto w ich kierunku biegły trzy zakapturzone postacie, więc
musieli się bronić. Z każdą sekundą czuła, że zdenerwowanie ogarniało kolejne partie
jej ciała, ale i tak wyciągnęła różdżkę. Nie zamierzała dać się skrzywdzić.
- Ottorius[1] -
krzyknął Harry. Nie tracił czasu na bezsensowne przemyślenia. Działał
instynktownie, chcąc chronić siebie, swoich przyjaciół, a także mieszkańców
wioski. Poza tym pragnął wykorzystać niepowtarzalną okazję do zemsty. Jako że w
wiosce znajdowało się tylko kilku nauczycieli, nikt nie mógł mu w tym
przeszkodzić. Zresztą i tak nie mieliby ku temu okazji, bo byli zajęci walką.
Zaklęcie, które
Harry niedawno posłał przeciwko śmierciożercy, sprawiło, że Mike i Hermiona
wybudzili się z transu i również zaczęli atakować. W powietrzu unosił się
odgłos walki. Najgroźniejsze zaklęcia latały we wszystkie strony. W pobliżu
sklepu Zonka profesor McGonagall siała prawdziwe spustoszenie. Z ogromną
precyzją wywijała różdżką, wykorzystując swoje transmutacyjne zdolności. Może
nie była młoda, ale właśnie udowadniała, że nie należało jej z tego powodu
lekceważyć.
Pod Trzema
Miotłami profesor Flitwick współpracował z Madame Rosmertą. Zawsze miła i
łagodna kobieta przeistoczyła się w prawdziwą bestię. Nie mogła dopuścić do
zniszczenia interesu jej życia, więc nawet buty na obcasach nie przeszkadzały
jej w walce. Przeciwnie, wyglądało na to, że tylko jej w tym pomagały.
Tylko tyle
Harry zdążył dostrzec, zanim musiał całkowicie zaangażować się w swój
pojedynek. Śmierciożerca, który prawie oberwał od niego zaklęciem, wyglądał na
naprawdę wściekłego i nie miał zamiaru odpuścić. Nie było to jednak
najważniejsze.
Harry widział,
że Hermiona wciąż była zbyt zdenerwowana i nie zbyt dobrze sobie radziła.
Odpierała ataki przeciwnika, ale nie potrafiła przechylić szali na swoją
stronę. To tylko sprawiało, że miał kolejny cel. Myśl, że musiał wspomóc
przyjaciółkę, dodawała mu sił i motywowała go do jak najszybszego zakończenia
pojedynku.
- Confringo![2] -
krzyknął, celując w kosz, stojący w pobliżu śmierciożercy. Liczył, że w ten
sposób doprowadzi do odwrócenia uwagi mężczyzny.
Skutek przerósł
jego najśmielsze oczekiwania. Nastąpił gwałtowny wybuch, który doprowadził do
tego, że część pobliskiego domu uległa uszkodzeniu. Na szczęście stało się
również to, na co najbardziej liczył – jego przeciwnik padł ogłuszony.
- Drętwota! - Czerwony promień pomknął w
stronę nieprzytomnego. Harry wolał być pewny, że przeciwnik nagle ich nie
zaskoczy. - Incarcerous! -
Zabezpieczył się jeszcze grubymi linami. Po chwili odwrócił się, żeby
sprawdzić, jak radzili sobie jego przyjaciele.
Hermiona
dzielnie walczyła. Wzięła się w garść i w końcu zaczęła wykorzystywać swoją
wiedzę. Była niezwykle kreatywna i nie musiała używać trudnych zaklęć. Mimo to
było widać, że nie wytrzyma długo. W końcu nie była przyzwyczajona do długich i
wyczerpujących walk.
Harry nie
zastanawiał się dłużej i miał właśnie pomóc przyjaciółce, gdy nagle Mike padł
na ziemię. Śmierciożerca, z którym walczył, rzucił się teraz na niego. Znowu
miał swojego przeciwnika i nie mógł wesprzeć Hermiony.
Jakkolwiek
dziwnie to brzmiało, to jednak sytuacja ta miała również swoje plusy. Harry
wiedział, że teraz na jego barkach spoczywała odpowiedzialność za to, czy uda
im się wyjść z opresji cało. Poczuł jeszcze większy przypływ adrenaliny i
niewyobrażalną złość. Mike był jego przyjacielem, więc nie mógł pozwolić, żeby
jego oprawcę ominęła kara.
Wycelował w
mężczyznę i pomyślał zaklęcie. Śmierciożerca nie był gotowy na atak, bo nie
spodziewał się po zwykłym uczniu, nawet po Harrym Potterze, magii niewerbalnej.
Pozbawiony
możliwości obrony, na skutek silnego zaklęcia uderzył w ścianę. Harry
uśmiechnął się z zadowolenia i miał zamiar pomóc Hermiony, ale zauważył
jeszcze, że szaty zaatakowanego pokryły się krwią. Nic go to jednak nie
obchodziło, ponieważ ważniejsza była jego przyjaciółka.
Na szczęście
Hermiona była niezwykle inteligentna i potrafiła wykorzystać każdą nadarzającą
się okazję do tego, żeby odnieść sukces. Śmierciożerca, z którym walczyła,
wykazał się kompletną głupotą i odwrócił się, aby sprawdzić co z jego
towarzyszem. W tym czasie szatynka go rozbroiła, a potem dobiła jakąś klątwą.
- Świetna
robota - stwierdził Harry. Był niewyobrażalnie dumny z przyjaciółki i nawet nie
próbował się z tym kryć.
- Dzięki. -
Hermiona uśmiechnęła się w odpowiedzi. - A co z Mikiem? - zapytała przerażona.
- Nie mam
pojęcia, nawet nie wiem czym oberwał. - Hermiona przygryzła nerwowo wargi. -
Słuchaj, sprawdź, co z nim, a ja unieruchomię śmierciożerców.
Dziewczyna
kiwnęła głową i pobiegła w stronę nieprzytomnego przyjaciela, a Harry zajął się
ich przeciwnikami. Rzucił zaklęcie lewitujące, żeby przenieść mężczyzn w jedno
miejsce.
Po chwil na uboczu drogi znalazła się trójka związanych śmierciożerców.
Harry ruszył w stronę Hermiony, która wciąż pochylała się nad Mikiem.
Gdy znalazł się obok niej, chciał położyć jej dłoń na
ramieniu i zapytać, co z ich przyjacielem. Nie zdążył jednak wypowiedzieć
żadnego słowa. Usłyszał trzask. Odwrócił się i poczuł, że serce na chwilę
przestało mu bić. Hermiona również wstała, jakby wyczuła jego obawy i
wiedziała, że coś było nie tak. Spojrzała tam, gdzie patrzył i zamarła.
Niedaleko nich pojawił się kolejny śmierciożerca. Zatrzymał
się i wycelował różdżką w Hermionę. Harry był gotów się założyć, że maska
ukrywała jego szaleńczy uśmiech.
- Veneficium Acidus![3]
- Nie! - wrzasnął Harry. Zobaczył, że w stronę jego
przyjaciółki leciał promień nieznanego mu zaklęcia. Poczuł się jak w filmie i
miał wrażenie, że wszystko działo się w zwolnionym tempie.
Hermiona natomiast nadal stała jak sparaliżowana. Zdawała
sobie sprawę, że za chwilę oberwie klątwą, zapewne paskudną i tragiczną w
skutkach, ale i tak nie ruszyła się z miejsca. Na jej twarzy pojawiły się
oznaki przerażenia, lecz była to jedyna reakcja, na jaką się zdobyła.
Harry nie mógł bezczynnie się temu przyglądać. Nie zniósłby
cierpienia przyjaciółki, więc zareagował instynktownie. Chwilę przed uderzeniem
zaklęcia rzucił się na Hermionę i zwalił ją z nóg
Minęło kilka sekund. Szybko poderwał się z ziemi, mimo że bolały
go otarte kolana i łokieć. Poza tym czuł delikatne pieczenie. Spojrzał na swoje
lewe ramię i zobaczył kawałek zaczerwienionej skóry. Na szczęście klątwa tylko
go drasnęła, a w zasadzie zawadziła o jego ubranie. Patrząc na przepalony
materiał i czerwony ślad, zdał sobie sprawę, że gdyby zaklęcie trafiło w niego
albo w Hermionę, byłoby źle.
- Potter! -
wrzasnął śmierciożerca. W zasadzie to ton głosu świadczył o tym, że była to
kobieta. W dodatku bardzo dobrze mu znana.
- Lestrange!
Bellatrix wrzasnęła
niczym obłąkana, po czym odwróciła się i pobiegła w stronę miasta. Harry
wiedział, że to była pułapka, ale przypomniał sobie o wszystkich krzywdach,
jakie kobieta wyrządziła światu. Pomyślał o swoich rodzicach, o rodzicach
Neville'a oraz innych czarodziejach i mugolach, których śmierciożerczyni
torturowała, a potem zabiła. Ogarnęła go wściekłość, której nie miał zamiaru
ujarzmić, dlatego rzucił się w szaleńczą pogoń.
- Nie! -
krzyknęła Hermiona, jednakże przyjaciel już pędził za kobietą, po chwili
znikając jej z oczu.
Harry jeszcze
nigdy w życiu nie był tak zdenerwowany. Nawet w czasie ucieczki z Privet Drive
nie czuł czegoś podobnego. W tej chwili skumulowały się w nim wszystkie emocje,
a wizja kobiety, próbującej zranić jego przyjaciółkę, po tym jak kilka miesięcy
temu zamordowała jego ojca chrzestnego, była dodatkowym impulsem, który
wyzwalał w nim żądzę mordu.
- Stój -
zawołał, jednak nie przyniosło to żadnego rezultatu. - Szczycisz się, że jesteś
prawą ręką Czarnego Pana, a w rzeczywistości jesteś zwykłą suką, która boi się
szesnastolatka!
Bellatrix
gwałtownie się zatrzymała.
- Jak mnie
nazwałeś?! - wrzasnęła, odwracając się w jego stronę. Złość dosłownie ją
rozsadzała i Harry się dziwił, że jeszcze nie wybuchła.
- Suka! -
zadrwił. - Czyżbyś zgłupiała na tyle, liżąc Voldemortowi dupę, że nie
odróżniasz znaczenia słów? - Nie kontrolował tego, co wychodziło z jego ust.
- Ty…! -
zaczęła. - Crucio!
Harry uskoczył
przed zaklęciem i wylądował na ziemi. Mimo że zabolały go kolana w miejscach, w
których miał już rany, zaśmiał się głośno, a potem powoli podniósł się do pionu.
- Tylko na tyle cię stać? - zaczął szydzić z Bellatrix.
- Sectumsempra!
- Ottorius! - ryknął.
Zaklęcia
zderzyły się w połowie drogi, powodując ogromny wybuch, którego fala
uderzeniowa powaliła ich na ziemię. Harry poczuł, że dostał czymś w głowę i po
twarzy spływała mu krew. Zignorował ten fakt, gdyż musiał skupić się na walce.
- Incendio! - Szybko zerwał się z ziemi i
rzucił kolejne zaklęcie, wykorzystując fakt, że Bellatrix jeszcze się nie
podniosła.
Niestety
kobieta nie miała zamiaru tak łatwo się poddać. Nagle oprzytomniała, poderwała
się gwałtownie z ziemi i zneutralizowała płomienie. Następnie wyprowadziła
kontratak.
W stronę
Harry'ego pomknęło kilkanaście noży. Kilka z nich zdążył transmutować, kilka go
minęło, lecz jeden wbił mu się w prawe ramię, powodując ogromny bólu. Jęknął
cicho i upadł na kolana. Był wyczerpany i odurzony cierpieniem.
- Głupiutki
Potter myślał, że może mnie pokonać? - zadrwiła Bellatrix, po czym wybuchnęła
głośnym śmiechem. - Jak sam powiedziałeś, jestem prawą ręką Czarnego Pana, a ty
tylko głupim smarkaczem!
Harry nie
odpowiedział i dalej klęczał na ziemi. Słysząc, że przeciwniczka zbliżała się
do niego, wpadł na pewien pomysł, dlatego mocniej ścisnął różdżkę, a drugą rękę
zacisnął w pięść.
- Niedługo
dołączysz do swojego kumpla, Blacka. Jakieś ostatnie życzenia? - spytała
śmierciożerczyni.
- Nie -
odpowiedział cichym, lecz stanowczym głosem. - Mam za to dla ciebie radę. -
Podniósł głowę i popatrzył jej w oczy. - Nigdy nie lekceważ swojego
przeciwnika. - Sypnął jej piaskiem w oczy.
Bellatrix
wykonała odruch bezwarunkowy i próbowała przetrzeć twarz. Harry wykorzystał ten
moment i wycelował w nią różdżką. Rzucił zaklęcie odpychające. Kobieta
wyleciała w powietrze, a upadając na ziemię, uderzyła się w głowę. Harry
podniósł się z kolan, niepewnie ruszył w jej stronę i stanął nad jej ciałem,
cały czas będąc przygotowanym na atak.
- Boli prawda?
- zapytał słodkim głosem. - I zaboli jeszcze bardziej! - dodał mściwym tonem. -
Incendio!
Ubrania
Bellatrix stanęły w płomieniach. Kobieta zaczęła krzyczeć. Wydawała dźwięki,
które były głośniejsze od krzyków w czasie klątwy Cruciatus. Harry napawał się
tym widokiem, lecz po chwili ugasił płomień. Nie chciał zabić kobiety, ani
zniżyć się do jej poziomu. Poza tym za mało się wycierpiała i nie nadszedł
jeszcze jej koniec.
- Myślę, że
tyle ci wystarczy - mruknął. Schylił się i wziął jej różdżkę. Przez chwilę się
nią bawił, aż w końcu złapał za jej końce i przełamał ją na pół. - Możesz
zmiatać do swojego pana i przekazać mu, żeby więcej nie atakował Hogsmeade! -
warknął. - I pamiętaj, że przy kolejnym spotkaniu nie będę już tak litościwy i
wtedy zapłacisz za wszystko!
- Jeszcze tego
pożałujesz! - powiedziała cicho, po czym zniknęła z cichym pyknięciem.
Harry odetchnął
i usiadł na ziemi. Popatrzył na swoją ranę, z której bez przerwy płynęła krew.
Miał nadzieję, że to nic poważnego i pani Pomfrey szybko go uleczy. Chciał się
podnieść i poszukać Hermiony, ale poczuł, że opuszczają go siły. Przed oczami
pojawiły mu się mroczki. Próbował z nimi walczyć, lecz po chwili upadł i
stracił przytomność.
[1] Ottorius - zaklęcie odrzuca
przeciwnika i przez chwilę zadaje mu wielki ból.
[2] Confringo - zaklęcie
powodujące eksplozję danego obiektu.
[3] Veneficium Acidus (łac. veneficium – zaklęcie i acidus – kwas; zaklęcie mojego autorstwa)
- skutkiem tej klątwy są poważne poparzenia skóry, takie same jak po oblaniu
kwasem np. solnym.
~ ~ ~ ~
Bardzo przepraszam za to drobne opóźnienie. Co prawda mogłem wstawić rozdział wcześniej, ale chciałem się jeszcze skonsultować z Seyą, bo jeden fragment wymagał pewnego dopracowania. Mam nadzieję, że wybaczycie mi tę zwłokę i że rozdział zrekompensował Wam czekanie. :)
Seya, dziękuję Ci za sprawdzenie tego rozdziału. Twoja pomoc jest nieoceniona. :D Dziękuję również za komentarze, które znalazły się pod ostatnim postem.
Ponieważ w tym rozdziale trochę się działo, przynajmniej według mnie, mam nadzieję, że wszyscy podzielicie się ze mną swoimi opiniami. Ci, którzy prowadzą własne blogi, wiedzą, jak bardzo motywujące są komentarze. :D
Jestem pierwsza!! Jej... xDD
OdpowiedzUsuńZaczynając mój krótki komentarz... SUPER! SUPER! SUPER!!
Myślałam, że stracę głos kiedy skończył się rozdział... cały czas krzyczałam "NIE, NIE...CHCE DALEJ!!"
Jesteś nieziemski.
Czekam na nexta ;)))
Podoba mi się! ;)
OdpowiedzUsuńJa też z poślizgiem (urwanie głowy w pracy), ale jestem!
OdpowiedzUsuńJestem potężnie zawiedziona eliksirem na kaca :( potężnie!
Ginny nie ma ochoty na wycieczkę, Harry też... Ciekawe co będą robić, gdy zostaną :D
Lubię Hermionę. Niełatwo jest powstrzymać się od pytań, gdy jest się żądną wiedzy Hermioną - trudno też uszanować niechęć do zwierzeń przyjaciela, więc szacun, że dała radę. Nie podoba mi się za to sposób uciszenia jej przez Harry'ego. Rozumiem powody, ale forma jednak trochę do mnie nie przemawia. I tu z kolei Mike łapie kolejnego plusa :D
Znalazłam literówkę: Cho jeśli mówi o sobie, to musi powiedzieć: "całujĘ", a nie "całujE".
Nie ma to jak toaletowy romantyzm... Nie spodziewałam się, że Harry będzie aż tak rozchwytywany ;) Cho trochę dziwnie wypadła taka napastująca, bo ja ją sobie zawsze wyobrażałam jako dość nieśmiałą, no ale wiadomo, że z kanonem nie zawsze można iść w parze. Jej słownictwo też nie do końca mi odpowiada. Rozumiem jednak, że brak klasy jakoś trzeba było przypieczętować, skoro zacząłeś od armaty w postaci loda w toalecie.
Reakcja Harry'ego wydaje mi się trochę przesadzona. Zupełnie nie rozumiem, czemu wszyscy autorzy ostatnio tak przerysowują reakcje bohaterów... Harry ucieka, bo niezbyt szybko odmówił dziewczynie, Hermiona płacze przez miesiąc i bije wszystkich, bo Ron ją pocałował nie tak jak powinien, Ginny się puszcza z rozpaczy bo zakochała się w Draco, itd. Zupełnie tego nie rozumiem.
Bardzo fajnie opisana walka w Hogsmeade. Dynamicznie i bardzo realistycznie. Oczami wyobraźni widziałam wybuchający kosz i kolorowe promienie zaklęć, śmigających we wszystkie strony. I może to co powiem zabrzmi brutalnie, ale cieszę się, że Bella dostała nauczkę. Nie wybaczę jej wysłania Syriusza za zasłonę, bo mimo, że w młodości dręczył mojego Severusa, to dla Harry'ego był całkiem niezłym zastępczym ojcem. Cieszę się też, że Harry mimo wszystko nie jest jak Voldemort i jednak nie zabił jej w tak makabryczny sposób.
Mam nadzieję, że Mike jakoś przetrwa, zdążyłam go polubić :(
Pozdrawiam i życzę weny! :)
hg-ss-we-snie.blogspot.com
Dodam swoją opinię w odpowiedzi, bo uważam, że reakcja Harry'ego nie została przerysowana, a przynajmniej nie w tym wypadku. Nie zawsze jest tak, że autorzy amatorzy chcą dodać dramatyzmu i dlatego wyolbrzymiają niektóre rzeczy. Zdarza się, że to wyolbrzymienie czemuś służy, trzeba tylko to zinterpretować, nie brać wszystkiego dosłownie.
UsuńDla mnie to wyolbrzymienie było ukazaniem wszystkich obaw Harry'ego, jego młodości, niedoświadczenia i niegotowości na jakiekolwiek kontakty intymne. Pamiętajmy, że jest prawiczkiem i póki co ma za sobą tylko pocałunki. Ja się wcale nie dziwię, że tak zareagował, bo kiedy ja miałam te 15 czy 16 lat, też panikowałam, że nie będę wiedziała, co robić, że wypadnę głupio, no i jak się zachowywać po wszystkim? Harry to facet, jest niepewny, to wpływa na jego ego. Cieszę się, że został przedstawiony jako typowy nastolatek - oni zawsze robią tyle szumu wokół seksu, a potem dopiero się dowiadują, że tak naprawdę to nic strasznego. Gdyby nie to wyolbrzymienie, to wtedy miałabym wrażenie, że Harry jest sztuczny. Tym bardziej, że on właściwie nigdy nie zaznał czułości, więc to naturalne, że się jej boi, bo po prostu jej nie rozumie.
Oczywiście nikogo nie krytykuję, chciałam tylko dodać swoją opinię na temat tego fragmentu.;)
Dla mnie nie wyglądało to na zachowanie wywołane obawami o to, że sobie nie poradzi z przyjęciem czułości - ale jak to mówią: "interpretacja zależy od interpretującego". ;)
UsuńTo tylko jedna z możliwości. Zresztą, trzeba też wziąć pod uwagę to, co było w poprzednich rozdziałach. Harry nie chciał uprawiać z Cho seksu. Nie będę się już rozwodzić nad powodami, bo podałam je w poprzednim komentarzu. W każdym razie ja nie biorę tego fragmentu dosłownie, czasem trzeba czytać między wierszami. No i można się też postawić na miejscu nastoletniego chłopca. Pamiętam jeszcze jak moi koledzy w wieku nastoletnim zachowywali się jak idioci i panikowali. Harry jest zły na siebie, za reakcje swojego ciała. Chciałby czegoś spróbować, ale boi się tego, nie jest to napisane wprost, ale sama złość na siebie za to, że przez jeden krótki moment chciał jej na to pozwolić, mówi właściwie wszystko. To normalne, że "ma się ochotę", ale raczej nikt nie jest z tego powodu na siebie zły, a przynajmniej ja nikogo takiego nigdy nie spotkałam. Jest zły na Cho, ale złość kieruje też na siebie, można nawet odczuć, że bardziej niż na Cho. Gdyby chodziło tylko o nią, to sobie nie miałby nic do zarzucenia.
UsuńTak to widzę.;)
Jeśli chodzi o eliksir na kaca, to spodziewałem się, że nie będziesz zadowolona. :D Musisz się jednak przyzwyczaić, bo w takich przypadkach raczej zawsze będę wyrozumiały. :D
UsuńJa również uważałem Cho za spokojną i poukładaną. Tak naprawdę nadal ją za taką uważam, lecz nie chcę jej takiej w swoim opowiadaniu. Uznałem więc, że nie zawsze będzie tylko nieśmiałą dziewczynką. :D
Szanuję Twoją opinię odnośnie reakcji Harry'ego, ale w zupełności się z nią nie zgadzam. Nie uważam, żeby była w jakiś sposób przerysowana. Wręcz przeciwnie, moim zdaniem jest uzasadniona. Dlaczego? Z kilku powodów:
Harry'emu nie spodobało się zachowanie Cho, a wręcz go zdenerwowało, bo został przez nią napadnięty i prawie doszło do czegoś, czego nie chciał zrobić.
Poza tym, tak jak napisała Seya, brakowało mu doświadczenia. Ma również pewne wyobrażenie odnośnie pierwszego razu, więc nie chciał go przeżyć z dziewczyną, do której nic nie czuł. Uciekł, bo wiedział, że popełniłby błąd i miałby wyrzuty sumienia. W końcu zdawał sobie sprawę, że po wszystkim nie wróciłby do Cho, nawet jeśli ta w jakiś sposób by go zadowoliła.
Myślę, że bał się również tego, że nie umiałby normalnie zachować się przy przyjaciołach. Nie był gotowy na pytania Hermiony, a wiedział, że gdyby wrócił do stolika, to na takie pytania by się naraził. Był zbyt roztrzęsiony i na pewno przyjaciółka by to zauważyła.
Na koniec dodam jeszcze tylko tyle, że Harry jest tylko nastolatkiem i choć w swoim życiu przeżył naprawdę wiele, to wciąż brakuje mu doświadczenia, które człowiek zdobywa na przestrzeni kilkunastu lat lub nawet kilkudziesięciu. Jest młody i nie ma co ukrywać, ale czasami nastolatkowie reagują ucieczką, jeśli sytuacja ich przerasta.
Cieszę się, że podobała Ci się walka, bo to był chyba mój ulubiony fragment. :)
Pozdrawiam! :D
świetny rozdział naprawdę nie spodziewałam się niektórych rzeczy. Czekam na następny rozdział i mam nadzieję że pojawi się w nim Draco i nastąpi przełom relacji chłopaków!!!!!!
OdpowiedzUsuńCudowny opis walki! Czytałam jednym tchem... Harry naprawdę fajnie wybrał z sytuacji z Cho. Pisz dalej! Nie mogę się doczekać nexta ;)
OdpowiedzUsuńWybrnął*
UsuńZacznijmy od tego, ze bardzo podobało mi sie to, iż rozdzial byl dlugi :3
OdpowiedzUsuńStrasznie przypadł mi do gustu twój styl pisania, całość czyta się naprawdę lekko i przyjemnie, nie ma problemów ze zrozumieniem tego co chciałas przekazać. Nie trzeba było się też glowkowac nad tym "co kto powiedzial", co zrobił.
Bardzo podobało mi się opisanie sceny walki. Nie wylapałam żadnych błędów gramatycznych/językowych, które przeszkadzalyby w jej czytaniu, co jest ogromnym plusem, bo rzadko zdarza się czytać takie zadbane (pod wzgledem jezykowym) opowiadanie :)
Zdziwiłam się zachowaniem Cho. Zawsze wydawała mi się taką spokojniutka, delikatna, skromna, a tu..Cieszę się, ze odeszłaś w tej sprawie od kanonu :3
+ wybacz za brak polskich znaków w niektorych wyrazach, t9 niechętnie ze mną współpracuje.
http://slughorn.blog.pl
Lubię długie rozdziały, więc staram się, żeby zawsze miały odpowiednią długość i nie były zbyt nużące. :D
UsuńPodzielam Twoje zdanie odnośnie Cho. Ja również uważałem ją za spokojną i delikatną. W zasadzie nadal ją za taką uważam, ale w swoim opowiadaniu chciałem pokazać, że pozory mylą i że ona również ma parę wad.
Brak polskich znaków wybaczam, ale błagam, nie zmieniaj mi płci. :))
To znowu ja. Zazwyczaj nie informuję o nowych rozdziałach, ale napisałam nową miniaturkę. Znajdująca się w niej pijana Hermiona specjalnie z dedykacją dla Ciebie <3 :D (I mówię to zupełnie bez złośliwości, bo Twoi pijani bohaterowie zainspirowali mnie do upicia moich :D).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Witam,
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że Choo nie rozniesie jakiś plotek po Hogwarcie, oby Mikowi nic nie było....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Czytałam opis walki z bijącym sercem, umiesz podtrzymać napięcie. Harry nieźle sobie poradził z Bellatrix, jak to mówią - najłatwiejsze rozwiązania bywają najlepszymi i w tym wypadku się sprawdziło.
OdpowiedzUsuńZachowanie Cho przyjęłam z niesmakiem, dziewczyna była rili rili zdesperowana. Nic dziwnego, że Harry tak zareagował.
No i oczywiście Mike, ciekawe co mu będzie :c Może Hermionka go jakoś podratuje :>
-Miałeś rację. A teraz przepraszam, ale naprawdę muszę lecieć - dodała. Pomachała im na pożegnanie i ruszyła w drogę powrotną. - uciekła Ci spacja po myślniku :D
Muszę przyznać, że chyba najlepszy rozdział, jaki dotychczas przeczytałam u ciebie. Mamy i normalne życiowe sytuacje, dozę humoru i zaskoczenia, ale i to na co czekałam nie tylko ja - walkę. Ale od początku.
OdpowiedzUsuńZawsze zastanawiałam się, dlaczego Ron został prefektem. Rozumiem, Harry nie, ale decyzja Dumbledore'a zaskakuje mnie do dziś. Ron nie był ani inteligentny, ani zbyt grzeczny, więc nie rozumiem. Chciał go dowartościować? Kosztem Harry'ego? Było tylu innych wspaniałych chłopaków, którzy lepiej nadawaliby się na prefektów.
Bardzo podobał mi się opis wizyty Hogsmeade. Nie przynudzałeś, ale przedstawiłeś w skrócie pobyt trójki przyjaciół w wiosce, a opisy bardzo ładne. Czasami potrzeba takich przerywników, by złapać oddech.
Cho... nie wiem co mam powiedzieć. Może po pierwsze to, że spadła tu na sam dół, a nawet niżej, po drugie zachowała się jak typowa... sam sobie dokończ, a po trzecie, zasługujesz na pochwałę. Twoja historia jest o wiele dojrzalsza oj J.K Rowling, poruszasz tematy tak normalne dla osób w wieku Pottera. A przy okazji nie robisz tego w wulgarny sposób. I to się ceni. Odczucia Wybrańca są jak najbardziej normalne, dobrze, że nie zrobiłeś z niego całkowitego lodowca xD tylko pokazałeś, że ma prawo coś odczuć.
Walka. Ach te opisy! Emocje wręcz wylewają mi się z ekranu. Skreślam ostatnie zdanie. Więc bardzo fajnie pokazane odczucia głównego bohatera, ogólne przedstawienie sytuacji i inne bajery. Wyszło zgrabnie i ciekawie. Po raz kolejny raz gratulacje.
Harry zachował się jak prawdziwy superhero xD Oczywiście żartuję, ale jego zachowanie było bardzo kanoniczne, co zaliczam na kolejny z wielu plusów. Bella mogła poczuć jego gniew. Ale za przeproszeniem, ta suka na to zasługuje. I za Syriusza i za rodziców Nevilla. To co stało się Alicji i Frankowi Lonbottomom... to chyba gorsze niż śmierć.
Pozdrawiam i życzę weny.
PS: Czuję się taka wyróżniona, nowych rozdziałów już mnóstwo, a ty odpisujesz na moje pod starymi. Normalnie, jestem wzruszona :D
Mam pytanie czy Harry i Hermiona są razem czy nie bo niewiem?
OdpowiedzUsuńNie, nie są razem. :)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, mam jednak nadzieję, że Choo nie będzie roznosić plotek po Hogwarcie, a Mike oby nic mu nie było...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga