wtorek, 29 września 2015

ROZDZIAŁ XIX


Jakiś czas później Harry w końcu odzyskał przytomność. Był okropnie zmęczony, niemiłosiernie bolały go ręka i głowa. Miał luki w pamięci, a pulsowanie w potylicy nie pozwalało mu się skupić i przypomnieć sobie, co się wydarzyło.
Kiedy otworzył oczy, początkowo nie rozpoznał miejsca, w którym się znajdował. Założył okulary, ale niewiele mu to pomogło. W pomieszczeniu panował mrok, mimo że przez szyby przebijał się blask księżyca.
Z kompletną pustką w głowie leżał na czymś miękkim – prawdopodobnie na łóżku – i czekał na rozjaśnienie umysłu. Po kilkunastu minutach w końcu wróciły mu wspomnienia. Przypomniał sobie wycieczkę do Hogsmeade, zakupy, incydent w toalecie, napad na wioskę i pojedynek z Bellatrix. Pamiętał także, że po starciu z kobietą wyczerpany usiadł na ziemi i zemdlał, a przynajmniej tak przypuszczał. W końcu sam nie dostał się do tego miejsca, więc ktoś musiał go znaleźć i tutaj przyprowadzić. Możliwe, że tą osobą była Hermiona i to ona wezwała pomoc. Był wdzięczny przyjaciółce i chciał jej podziękować, ale plany te zeszły na drugi tor, bo właśnie rozpoznał miejsce, w którym przebywał.
Leżał w skrzydle szpitalnym. Było ciemno, ale jego oczy przyzwyczaiły się już do mroku, więc rozróżniał pojedyncze kształty.
Był już pewny, że znajdował się w królestwie pani Pomfrey. Wyraźnie widział szpitalne łóżka, charakterystyczne białe szafki, ściany i sufit. Zupełnie jak w zakładzie psychiatrycznym - pomyślał. Zachichotał na tę myśl, a ponieważ pielęgniarka wyszła akurat z gabinetu, ściągnął na siebie jej uwagę.
- Widzę, że odzyskał już pan przytomność. - Pani Pomfrey podeszła do jego łóżka. - Humor też chyba panu dopisuje. - To nie było pytanie, lecz zwykłe stwierdzenie.
- Tak. - Uśmiechnął się, ale zaraz potem zmarkotniał. - Ile czasu byłem nieprzytomny? - zapytał cicho, nie będąc pewny, czy w ogóle chce wiedzieć.
- Niedługo. Dzisiaj była wycieczka do Hogsmeade.
Harry odetchnął z ulgą. Zaczął się już bać, że standardowo przeleżał w łóżku kilka dni.
- To dobrze - odpowiedział tylko.
- Jak na pana szczęście, to faktycznie nie było tak źle - przyznała pielęgniarka, machając nad nim różdżką i przeprowadzając rutynowe badania. - Zwolniłam pana z jutrzejszych zajęć - dodała, kiedy skończyła kontrolę i z zadowoleniem pokiwała głową.
- Nie... - jęknął. Oczywiście nie chodziło tu o fakt, że opuści lekcje. - Czyli nie ma szans, żebym jeszcze dzisiaj stąd wyszedł?
- Absolutnie żadnych. Musi pan tutaj zostać przynajmniej do rana. - Uśmiechnęła się przepraszająco, chociaż nie wyglądała na kogoś, komu było przykro z tego powodu. - Wyleczyłam już wszystkie obrażenia, ale muszę się upewnić, że nie doszło do żadnych komplikacji.
- Rozumiem - odpowiedział Harry. Nie kłócił się, bo pani Pomfrey była uparta i jeżeli nie była pewna, czy jej pacjent całkowicie wyzdrowiał, to nie było mowy, żeby wypuściła go wcześniej. - A co z Mikiem? - zapytał. Poczuł się zażenowany, że dopiero teraz przypomniał sobie o przyjacielu.
- Wypuściłam już pan McVogela. Oberwał niegroźną klątwą, więc nie było potrzeby go tu trzymać. - Uśmiechnęła się, tym razem szczerze. - Jakąś godzinę temu odwiedził pana razem z panną Granger.
- To wspaniale. - Harry po raz drugi poczuł ulgę. Długo nie zapomni momentu, w którym zobaczył upadającego na ziemię przyjaciela. W końcu nie wiedział, czym chłopak oberwał i to przerażało go najbardziej. - Dziękuję za wiadomość.
- Proszę bardzo. A teraz śpij - powiedziała, po czym spojrzała na zegarek. - Na szafce masz odpowiedni eliksir, gdyby ból nie pozwalał ci usnąć - dodała, po czym odwróciła się i ruszyła do swojego gabinetu.
Harry miał już zdjąć okulary i ułożyć się do snu, ale jego uwagę przykuła brązowa kartka leżąca na szafce nocnej. Wziął ją do ręki i przeczytał:

Szybkiego powrotu do zdrowia!

Nie rozpoznał charakteru pisma, więc krzyknął:
- Pani Pomfrey!
- Tak? - zapytała kobieta, zatrzymując się. Ponownie odwróciła się w jego stronę. - Stało się coś? - Wyglądała na gotową do szybkiego działania.
- Nie - odpowiedział i przewrócił oczami. Czasami miał dość przewrażliwienia pani Pomfrey. - Kto przyniósł tę kartkę? - spytał.
- Przykro mi, ale nie wiem - odpowiedziała szczerze.

* * *

Następnego ranka Harry obudził się w niezwykle dobrym humorze. Nic go nie bolało, ręką była całkowicie wyleczona, a ponadto wróciły mu siły. Wiedział, że nie było już potrzeby zostawania w skrzydle szpitalnym. Pragnął jak najszybciej wydostać się z łóżka, więc kiedy tylko pani Pomfrey opuściła swój gabinet, zaczął marudzić, chcąc wymusić na kobiecie pozwolenie na wyjście.
Gdy pielęgniarka skończyła go badać, Harry szybko wyskoczył z łóżka i założył czyste ubrania, które prawdopodobnie przyniósł mu Mike. Wyszedł ze skrzydła i skierował się do pokoju wspólnego. Chciał jak najszybciej zobaczyć przyjaciół. Niby widzieli się wczoraj, ale i tak już się za nimi stęsknił.
Nie zdążył jednak wbiec na siódme piętro, bo po drodze spotkał dyrektora. Przywitał się z mężczyzną, po czym chciał go minąć, niestety dyrektor go zatrzymał.
- Widzę, że pani Pomfrey pozwoliła ci już wrócić do wieży.
Dumbledore jak zwykle wyglądał na zadowolonego i zachowywał się jak idealny dziadek. Może z tego powodu częstował wszystkich cytrynowymi dropsami, chcąc jeszcze bardziej upodobnić się do swojej „roli”.
- Tak, czuję się świetnie. Poza tym pani Pomfrey była zadowolona z wyników badań, więc nie miała podstaw, żeby zmuszać mnie do dłuższego tkwienia w łóżku.
- Bardzo się cieszę, że nie stało ci się nic poważnego. - Uśmiechnął się. - Czy miałbyś ochotę wstąpić do mnie na filiżankę herbaty? - zapytał, niespodziewanie zmieniając temat.
Harry zrobił dziwną minę. Nadal uważał, że nie powinien spoufalać się z dyrektorem, więc herbatka w jego towarzystwie nie była mu na rękę. Zresztą w ogóle nie miał ochoty na pogaduszki.
- Właściwie, to… - urwał w połowie zdania, bo nie wiedział jak powinien rozegrać tę sytuację. Mimo że nie chciał mieć bliskich relacji z Dumbledore'em, to nie chciał też urazić go swoją odmową. Był między młotem a kowadłem.
- Z pewnością panna Granger i pan McVogel nie będą mieli mi za złe, jeżeli dołączysz do nich odrobinę później. - Harry jak zwykle miał wrażenie, że dyrektor czytał mu w myślach.
- W porządku - zgodził się. Uznał, że było to najlepsze rozwiązanie. Gdyby nie przyjął propozycji, to dyrektor i tak przez najbliższe dni by ją ponawiał.
Dumbledore uśmiechnął się szeroko, a w jego niebieskich oczach zalśniły wesołe iskierki. Odwrócił się i ruszył w kierunku swojego gabinetu. Harry podążył za nim.
Przez całą drogę obaj praktycznie się nie odzywali, tylko czasami dyrektor wtrącił jakiś dziwny komentarz. Harry nie za bardzo przysłuchiwał się jego słowom. Jednak odetchnął z ulgą, kiedy kilkanaście minut później dotarli na miejsce.
- Proszę, usiądź. - Dyrektor wskazał mu wygodny fotel, który stał naprzeciwko biurka. Sam usiadł na swoim miejscu, które przez uczniów było nazywane „Tronem Władcy Cytrynowych Dropsów”.
Harry usiadł. W tym czasie dyrektor wyczarował filiżanki z herbatą, cukiernicę, a także talerz z ciasteczkami i miseczkę pełną cytrynowych dropsów. Widząc to, Harry nie mógł się powstrzymać i przewrócił oczami.
- Cukru?
- Tak, poproszę jedną łyżeczkę - odpowiedział.
Dumbledore posłodził i podsunął mu filiżankę. Harry wypił odrobinę, czując przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele.
- Jak zapewne się domyślasz, nie zaprosiłem cię tutaj tylko w celach towarzyskich - powiedział Dumbledore.
Harry milczał. Odstawił filiżankę na spodeczek i kiwnął głową, dając mężczyźnie znak, żeby kontynuował.
- Zaniepokoił mnie wczorajszy atak na Hogsmeade. Nie podoba mi się, że razem z przyjaciółmi byłeś tak blisko zagrożenia.
- Owszem. - Harry kiwnął głową, bo jemu też się to nie podobało. - Ale nie tylko my.
- Tak, masz rację - zgodził się Dumbledore. - Jednakże to ty byłeś celem Voldemorta, a nie inni uczniowie.
- Tak, wiem o tym. - Ponownie napił się herbaty. - Ale nie bardzo rozumiem, do czego pan zmierza.
- Chodzi o to, że martwimy się o twoje bezpieczeństwo, mimo że razem z przyjaciółmi powstrzymałeś trzech śmierciożerców.
- Nadal nie rozumiem.
- Chciałbym cię poprosić, abyś nie wybierał się więcej na wycieczki do wioski. Przynajmniej na razie.
- Słucham?! - Harry był wzburzony. Miał ochotę zerwać się z fotela, wyjść i głośno trzasnąć drzwiami. - Przecież to bez sensu!
- Harry, rozumiem twoje zdenerwowanie, ale ty też musisz zrozumieć, że taka sytuacja nie może się powtórzyć. Voldemort nie raz próbował cię zabić, ale od czasu potyczki w ministerstwie i wydarzeń z ubiegłego dnia, jego nienawiść w stosunku do ciebie wzrosła. W końcu znowu pokrzyżowałeś mu plany - dodał. - Naprawdę mi przykro, ale moja decyzja jest ostateczna.
- No dobrze, przemyślę to. - Harry zgodził się ze zrezygnowaniem.
Nie był zadowolony z tego pomysłu, ale rozumiał pobudki, którymi kierował się Dumbledore. Faktycznie to on był najbardziej zagrożony. Nie rozumiał tylko, dlaczego w czasie napaści w Hogsmeade nie było żadnej ochrony. Gdyby aurorzy patrolowali wioskę, pewnie mógłby dalej ją odwiedzać.
- Wiem, że podejmiesz słuszną decyzję - dodał Dumbledore i szeroko się uśmiechnął, a w jego oczach ponownie pojawiły się wesołe iskierki.

* * *

Po opuszczeniu gabinetu Dumbledore'a, Harry był lekko rozkojarzony. Wiedział, że dyrektor miał rację i kolejne wyjścia do wioski mogły stanowić dla niego poważne zagrożenie. Udało mu się pokonać śmierciożerców, ale to wcale nie znaczyło, że uda mu się to także następnym razem. Musiał więc przyznać, że zrezygnowanie z wizyt w Hogsmeade będzie najlepszym rozwiązaniem.
Gdy pogodził się już z tą decyzją, skierował się w stronę pokoju wspólnego. Jednak w połowie drogi uświadomił sobie, że właśnie trwało śniadanie. Odwrócił się i ruszył na parter.
Kiedy wszedł do Wielkiej Sali, poczuł na sobie wiele spojrzeń. Niektórzy patrzyli na niego z podziwem, a inni z obawą. Ponieważ miał już naprawdę wiele okazji, żeby się do tego przyzwyczaić, zignorował zachowanie innych i swobodnym krokiem ruszył do stołu Gryfonów.
- Harry! - krzyknęła Hermiona. - Gdzie byłeś? - spytała, kiedy zajął wolne miejsce obok Mike'a. - Martwiliśmy się o ciebie.
- Dlaczego? - Nie rozumiał tego pytania.
- Byliśmy w skrzydle szpitalnym, ale pani Pomfrey powiedziała, że już dawno cię wypisała - wyjaśnił Mike, bo Hermiona się obraziła.
- Aaa, więc o to wam chodzi. - Kiwnął ze zrozumieniem głową. - Byłem u Dumbledore'a. Przepraszam, ale na początku nie załapałem - zwrócił się do Hermiony.
- Czego chciał dyrektor? - zapytała Ginny.
- Zabronił mi wyjść do Hogsmeade. - Westchnął. Chyba jednak nie pogodził się jeszcze z tą decyzją.
- Żartujesz?
- Niestety nie. - W jego głosie dominowały gorycz i zawód.
- Uważam, że to dobry pomysł. W końcu wczoraj mogło ci się stać coś naprawdę złego! - stwierdziła Hermiona. Mimo że nadal była trochę zła, to uśmiechnęła się pokrzepiająco, ponieważ wiedziała, że decyzja dyrektora była dla przyjaciela trudna do zaakceptowania.
- Wiem. - Harry ponownie westchnął. - No cóż, wolałbym, żeby do tego nie doszło, ale się zgodziłem.
- Ja myślę - dodała szatynka, po czym zajęła się swoim śniadaniem.
- W takim razie musimy wymyślić coś, co będziemy mogli robić, kiedy wszyscy wyjdą do Hogsmeade - odezwał się Mike, sprawiając, że Harry zaprzestał nakładać sobie jajecznicę na talerz.
- Słucham? - Zamrugał szybko, jakby do oka wpadła mu jakaś natrętna mucha. - Co będziemy robić? - zapytał, myśląc, że się przesłyszał.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zaśmiał się Mike. - Powiedziałem, że musimy wymyślić coś na zorganizowanie wolnego czasu - powtórzył, widząc, że przyjaciel nie żartował i naprawdę czekał na jego odpowiedź.
- Zrozumiałem, co powiedziałeś, ale nie o to mi chodziło. - Harry przewrócił oczami. - Masz zamiar siedzieć ze mną w zamku, zamiast korzystać z wyjść do Hogsmeade?
- Jasne - odpowiedział wesoło Mike.
- Ale nawet nie byłeś we wszystkich miejscach!
- I co z tego? - Wzruszył lekceważąco ramionami. - Będę mieć sporo czasu na zwiedzanie, a ty jesteś ważniejszy niż jakieś głupie wycieczki. Poza tym bez ciebie to już nie byłoby to samo.
- Przestań, bo się wzruszę - powiedział, na co Mike ponownie wzruszył ramionami.
Po tych słowach nastała cisza i każdy zajął się swoim śniadaniem. Harry powoli jadł jajecznicę, próbując wyglądać i zachowywać się normalnie. Nie chciał pokazać swoich emocji, bo w głębi duszy naprawdę wzruszyły go słowa Mike'a. Nie spodziewał się, że chłopak podejmie taką decyzję, mimo że ich przyjaźń osiągnęła już wysoki poziom. Zresztą, jak mógłby spodziewać się czegoś takiego, skoro nawet Ron nie był w stanie oprzeć się urokowi wioski i zostać z nim w zamku, kiedy w trzeciej klasie jako jedyny nie miał pozwolenia.
Na myśl o tym Harry poczuł przyjemne ciepło w sercu i uśmiechnął się. Wiedząc, że przyjaciele mogą zacząć zadawać mu niewygodne pytania, postanowił podrzucić jakiś inny temat do rozmowy.
- Czy przez tę noc wydarzyło się coś złego? - zapytał. - Bo wszyscy jakoś dziwnie się zachowują.
Dziewczyny wymieniły między sobą szybkie spojrzenia. Nie wiedziały, czy powinny wyjaśnić wszystko przyjacielowi, mimo że nie było możliwości, aby cokolwiek przed nim ukryć.
- Niech zgadnę. - Westchnął, dostrzegając zachowanie przyjaciółek. - Znowu jakaś sensacyjna wiadomość na mój temat? - zapytał, rozwiewając wątpliwości dziewczyn.
Hermiona wyjęła z torby „Proroka Codziennego” i podała mu go z lekkim niepokojem. Kiedy Harry spojrzał na nagłówek i wytrzeszczył oczy, przełknęła głośno ślinę, bojąc się tego, jak zareaguje po przeczytaniu całego artykułu.

Niedzielny atak na Hogsmeade
Harry Potter – wybawiciel czy kolejne zagrożenie?

Wczorajszego popołudnia wioskę Hogsmeade zaatakowała grupa śmierciożerców.
Zwolennicy Sami-Wiecie-Kogo napadli na wioskę, wyrządzając ogromne szkody. Choć napastników było niewielu, zagrożenie było duże, ponieważ w wiosce przebywali uczniowie Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. 
Na szczęście żaden uczeń, ani mieszkaniec wioski nie odniósł poważnych obrażeń. Zawdzięczamy to nauczycielom z Hogwartu, a także Harry'emu Potterowi, który z pomocą przyjaciół stawił czoła śmierciożercom. Dzięki ich interwencji, udało się odpierać atak do czasu przybycia aurorów. Uczniowie schwytali również troje napastników, którzy aktualnie czekają na proces sądowy.
Wydawałoby się, że sprawa jest zakończona. Zapobiegnięto całkowitemu zniszczeniu wioski, schwytano kilkoro śmierciożerców, a mieszkańcy i uczniowie są cali i zdrowi. Jednak powinniśmy przyjrzeć się jeszcze postawie Harry'ego Pottera.
- Kiedy Śmierciożercy zaatakowali wioskę, byłem w domu. Jestem już stary, nie dałbym rady się pojedynkować, więc postanowiłem zabezpieczyć wszystkie wejścia. Gdy wszedłem na piętro, przez okno zobaczyłem, jak pan Potter z kimś walczy. Pomagała mu jakaś młoda dziewczyna. W przeciwieństwie do niej pan Potter był niezwykle opanowany i skoncentrowany. Zaimponowało mi to, więc zapomniałem, co chciałem zrobić i zacząłem przyglądać się walce - powiedział jeden z naocznych świadków zdarzenia. - Pan Potter szybko obezwładnił rywala. Kiedy jemu i dziewczynie nie groziło już niebezpieczeństwo, ona pobiegła do nieprzytomnego chłopaka, którego dopiero wtedy zauważyłem, a pan Potter zajął się unieszkodliwieniem śmierciożerców.
Świadek wspomniał również, że niedługo potem w wiosce pojawiła się Bellatrix Lestrange. Śmierciożerczyni zaatakowała wspomnianą wcześniej dziewczynę, którą na szczęście uratował Potter. Potem zaczęła uciekać, a chłopak pobiegł za nią. Z relacji świadka wiemy, że doszło między nimi do starcia.
- Chłopak pokazał, że potrafi się bronić, ale był przy tym bezwzględny i okrutny! Nie znam się na zaklęciach, więc nie wiem, jakich czarów użył, ale po tym, co zrobił na końcu, z pewnością mogę powiedzieć, że nie było to nic dobrego - stwierdził świadek. - Nie wierzyłem własnym oczom, kiedy na koniec podpalił Lestrange! To było naprawdę straszne! Odkąd żyję, nie widziałem tak potwornego zachowania i to ze strony szesnastoletniego chłopca!
Jak wynika z relacji świadka zdarzenia, Harry Potter – powszechnie uznawany za ideał i wzór do naśladowania – okazał się kimś zupełnie nieprzewidywalnym! Z tym chłopcem wielu czarodziejów i czarownic wiązało nadzieje na zwalczenie sił zła. Jednak biorąc pod uwagę wczorajsze wydarzenia, chyba każdy powinien zastanowić się nad postawą Harry'ego Pottera.
 Czy przejaw takiej bezwzględności ze strony nastoletniego chłopca powinien być zlekceważony? Czy Harry Potter nie stanowi zagrożenia także dla innych? A może dąży do tego, żeby zostać kolejnym Czarnym Panem?

Więcej informacji na ss. 5,6 i 10
Harold Beck

Kiedy Harry czytał artykuł, na jego twarzy widniał szok i niedowierzanie. Nie przypuszczał, że ktoś widział jego pojedynek i to go najbardziej zaskoczyło. Niczego to jednak nie zmieniało. Mimo że został pokazany w złym świetle, nie żałował tego, co zrobił. Bellatrix zasłużyła na taki los, a według niego i tak powinna ponieść większe konsekwencje.
Gdy skończył czytać, zwinął gazetę w zgrabny rulonik i oddał ją Hermionie. Przez chwilę analizował słowa redaktora i kiedy pomyślał o tym, że według niego dążył do zostania kolejnym Czarnym Panem, nie mógł się powstrzymać i wybuchnął głośnym śmiechem.
Przyjaciele wytrzeszczyli oczy, bo nie spodziewali się takiej reakcji. Przypuszczali, że będzie wściekły albo zniesmaczony, ale na pewno nie rozbawiony.
- Z czego się śmiejesz? - zapytała Hermiona ze zdezorientowaniem wypisanym na twarzy. - Ogarnij się, bo wyglądasz, jak byś był niezrównoważony psychicznie! - dodała, gdy zauważyła, że inni uczniowie przyglądali się mu z takim samym zdezorientowaniem.
- No to co? - wykrztusił pomiędzy kolejnymi napadami śmiechu. - Jak chcą, to niech patrzą.
Jeszcze przez chwilę nie mógł się uspokoić i chichotał pod nosem. Potrzebował kilku minut, żeby doprowadzić się do porządku i kiedy w końcu mu się udało, rozejrzał się po sali, wyzywająco patrząc na osoby, które mu się przyglądały.
Gdy oczy jego i gapiów się spotykały, wszyscy szybko odwracali głowy, wyglądając na zażenowanych z przyłapania ich na gorącym uczynku.
- Jak zwykle to samo. - Pokręcił głową. - Czy oni nie mają co robić?
- Dla większości z nich jesteś największą sensacją, jaką widział świat, więc nie dziw się, że interesują się twoim życiem - stwierdziła Hermiona. -  Tylko najgorsze, że teraz będą myśleć, że cały ten stek bzdur to prawda, która na dodatek sprawia ci radość.
- Dobrze wiesz, że nie.
- To przestań się zachowywać, jakby tak było! - warknęła. Nie chciała słuchać, że Harry jest kryminalistą i aspiruje do zostania śmierciożercą. I tak mieli wystarczająco dużo problemów, szczególnie, że Ron już starał się podburzać innych przeciwko niemu. - Dobra, mniejsza o to. Powiedz tylko, co cię tak rozbawiło?
- Że staję się kolejnym Voldemortem. - Ponownie zachichotał. - Chociaż może faktycznie trochę przesadziłem - wyraził na głos swoje myśli.
- Nie wiem, co tam robiłeś, ale nie dawaj innym powodu, do wierzenia w te wyssane z palca kłamstwa. - Sięgnęła po szklankę soku.
Harry niepewnie spojrzał na Hermionę. Wiedział, że to, co za chwilę powie, wcale jej się nie spodoba. Nie chciał jej jednak okłamywać.
- A kto powiedział, że to są kłamstwa?
Hermiona zakrztusiła się sokiem i zaczęła głośno kasłać. Szybko sięgnęła po chusteczkę, bo część płynu spływała jej po brodzie. Ginny i Mike przyjęli to spokojniej, ale i oni patrzyli na niego z niedowierzaniem.
- Zrobiłeś to wszystko? - zapytała cicho Hermiona, bo nadal miała problemy ze złapaniem normalnego oddechu.
- Tak - odpowiedział pewnie. - I niczego nie żałuję.
- Harry! - syknęła, blednąc. - To okropne, nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś!
- Daj mu spokój - wtrąciła się Ginny. Też nie popierała takiego zachowania, ale przynajmniej je rozumiała. Zresztą nie chciała się mieszać. Śmierciożerczyni zaszła Harry'emu za skórę i nie było możliwości, żeby jej cokolwiek odpuścił. - Bellatrix to wredna szumowina! - dodała, chcąc w jakiś sposób usprawiedliwić przyjaciela.
- Co nie zmienia faktu, że Harry zachował się w bestialski sposób. Zupełnie jak zwykły śmierciożerca!
- Nie będę dyskutował z tobą na temat moralności mojego zachowania - powiedział Harry. - W końcu jej nie zabiłem, a drobne poturbowanie wyjdzie jej tylko na dobre.
- Nie rozumiesz, że to cię nie usprawiedliwia?
- Czy ty słuchasz czasami tego, co mówisz? - zapytał. Naprawdę nie wiedział, co musiałby powiedzieć, żeby przekonać przyjaciółkę. - Wczoraj prawie zginęłaś z jej ręki! A jeżeli to ci nie wystarcza, to wyobraź sobie, że też byłem bliski opuszczenia tego świata! - warknął, bo irytowała już go ta rozmowa.
- Jak to? - Mike włączył się do rozmowy.
- Bellatrix rzuciła na mnie zaklęcie noży.
Hermiona ponownie zbladła i przygryzła nerwowo wargę.
- Harry, jestem ci ogromnie wdzięczna za pomoc, bo byłam zbyt przerażona, żeby się obronić. Jednak nic nie sprawi, że poprę twoje zachowanie! Nie podpala się ludzi żywcem!
- Nie chcę już na ten temat rozmawiać! - warknął, wstając od stołu. - Nie stało się nic złego, jej obrażenia nie były poważne i można je szybko uleczyć. Poza tym ktoś w końcu musiał jej pokazać, jak czują się jej ofiary! - dodał, po czym szybkim krokiem opuścił salę.
- Myślę, że za bardzo przejmujesz się tym, co zrobił - stwierdziła Ginny, przyglądając się plecom Harry'ego. - W końcu nie zachowuje się tak często.
- Nawet po ucieczce z domu bał się, że zrobił krzywdę swojemu wujkowi, a tylko go kopnął - dodał Mike.
- Wiem. - Hermiona westchnęła. Czy naprawdę było coś złego w tym, że nie chciała, żeby Harry dawał innym powody do oczerniania go? - Harry jest dobrym człowiekiem i ja to wiem - powiedziała już na głos. - Po prostu nie chcę, żeby inni zaczęli na niego krzywo patrzeć.

* * *

Resztę dnia Harry spędził w samotności. Początkowo zastanawiał się, czy nie pójść na lekcje pomimo zwolnienia, żeby zająć czymś myśli. Jednak szybko zrezygnował z tego pomysłu. Doszedł do wniosku, że dzień przerwy dobrze mu zrobi. Czas wolny postanowił wykorzystać na nadrobienie zaległości w pracach domowych. W końcu przygotowania do ostatniego meczu zajęły mu trochę czasu.
Większość dnia spędził w bibliotece. Dopiero dwie godziny przed kolacją wrócił do sypialni i tam dokończył wszystkie prace. Gdy uporał się z esejami, wstał, żeby rozprostować kości. Spojrzał na biurko, na którym piętrzył się stos jego wypracowań.
Nadal nie lubił czasochłonnych prac domowych, ale w wakacje obiecał sobie, że będzie przykładać się do nauki. Poza tym coraz częściej porównywano go do Hermiony, co bardzo mu schlebiało. Nie chciał stracić tego, co sobie wypracował, dlatego dbał o utrzymanie wysokiego poziomu.
Westchnął, jeszcze raz spojrzał na swoje biurko, po czym udał się do łazienki. Potrzebował długiej i gorącej kąpieli.
Kilkadziesiąt minut później, kiedy wrócił do sypialni, usłyszał hałasy dochodzące z pokoju wspólnego, co znaczyło, że zbierało się tam coraz więcej osób. Na razie nie miał ochoty na żadne towarzystwo, dlatego postanowił przejść się po zamku.
Gdy przechodził przez salon Gryfonów, na nikogo nie spojrzał. Nie miał ochoty patrzeć na wyrazy twarzy innych, ani narażać się na kolejne przemówienie Hermiony.
Początkowo przechadzał się bez celu. Wkurzało go, że ciągle na kogoś wpadał. Irytowały go napastliwe spojrzenia, więc postanowił znaleźć jakieś ustronne miejsce. Jego pierwszą myślą był Pokój Życzeń, jednak szybko zrezygnował z tego pomysłu, bo zbyt wiele osób o nim wiedziało.
Sfrustrowany tym, że nie znał żadnego cichego kąta, kopnął stojący w pobliżu kosz, przez co zbił sobie duży palec, co zdenerwowało go jeszcze bardziej. Na szczęście wpadł również na pewien pomysł, a radość z tego powodu przyćmiła ból.
Harry postanowił pójść na wieżę astronomiczną. Nie można było na nią wchodzić bez nadzoru nauczyciela, więc istniało małe prawdopodobieństwo, że na kogoś się tam natknie.

* * *

Harry przesiedział na wieży kilka godzin, zanim postanowił wrócić do pokoju wspólnego. Uznał, że nie było sensu dłużej unikać przyjaciół. Poza tym dotarło do niego, że zachowywał się odrobinę dziecinne.
Wszedł do salonu Gryffindoru i dostrzegł przyjaciół na kanapie obok kominka. Westchnął cicho, próbując zebrać w sobie odwagę, po czym hardym krokiem ruszył przed siebie.
- Cześć - przywitał się, zajmując wolny fotel.
Przyjaciele kiwnęli głowami, ale nie powiedzieli żadnego słowa. Harry nie mógł również odczytać ich nastrojów, bo na ich twarzach nie malowały się żadne emocje.
- Wszystko w porządku? - zapytał Mike, który jako pierwszy postanowił przerwać ciszę.
- Tak. - Harry kiwnął głową. - Słuchajcie, przepraszam, że ignorowałem was cały dzień - dodał szczerze.
- Nie ma sprawy - odpowiedział znowu Mike. Dziewczyny zdecydowały się tylko na skinienie głowami.
Przez chwilę każdy zajął się własnymi myślami. Tylko Hermiona przeglądała jakąś książkę, czasami notując coś na pergaminie.
- Dobra, ludzie, co robimy? - spytała Ginny, którą zaczęła irytować przeciągająca się cisza.
- Ja idę wcześniej spać. Co prawda pani Pomfrey mnie poskładała, ale czuję jeszcze skutki wczorajszej walki - powiedział Harry. - Zresztą przypominam, że jutro mamy trening.
- Och, no tak.
- Ja też chyba pójdę do pokoju - oznajmił Mike. Chciał pogadać z Harrym.
- Hermiono? - Ginny odwróciła się z nadzieją w stronę przyjaciółki. - A ty?
- Wybacz, ale muszę to dokończyć - odpowiedziała, nawet nie odrywając się od lektury.
- Jeju, ale z was sztywniaki. Zachowujecie się jak banda emerytów - zaśmiała się. Ponieważ przyjaciele nie mieli na nic ochoty, wstała ze swojego miejsca i poszła do chłopaków ze swojego rocznika.
- To my już też idziemy - powiedział Harry, domyślając się, że Mike pragnął z nim porozmawiać na temat wczorajszych wydarzeń.
- W porządku - mruknęła Hermiona. - Dobranoc.
                                                                                                   
* * *

Kiedy obaj weszli do sypialni, Harry od razu rzucił się na łóżko. Miał ochotę rozłożyć się wygodnie i zasnąć. Czuł, że czeka go ciężka rozmowa, co trochę go przerażało. Wiedział jednak, że był przyjacielowi coś winien. Zresztą nie było sensu niczego przed nim ukrywać, skoro do tej pory nigdy tego nie robił. 
- Domyślam się, że chcesz porozmawiać - powiedział, kiedy Mike przysunął sobie fotel do jego łóżka i usiadł wygodnie.
- Tak. Mam wrażenie, że wczoraj nie powiedziałeś nam wszystkiego.
- Owszem. - Skinął głową i zamilkł. Nie wiedział, w jaki sposób powinien przejść do sedna sprawy.
- I?
- To nie jest takie łatwe. - Westchnął.
- W porządku, rozumiem - powiedział Mike. Przez chwilę milczał, podobnie jak Harry. Wstał i usiadł na jego łóżku. - Co się stało?
- Zrobiłem wczoraj coś okropnego. Znaczy nie zrobiłem, ale przez moment chciałem. - Mike milczał. - Nie powiedziałem ci tego wcześniej, bo Hermiona chyba zabiłaby mnie za to.
- Chodzi o Cho, prawda?
- Tak - przytaknął. - Wiesz, prawie pozwoliłem jej na zbyt wiele. Na koniec zostawiłem ją samą, zachowując się przy tym jak świnia. Po prostu nie mogłem uwierzyć, że tak niewiele brakowało, a popełniłbym największy błąd w swoim życiu. Nie mogłem tego znieść, więc musiałem wyjść i ochłonąć.
- Dobra, a teraz powiedz wszystko, bez owijania w bawełnę - zaśmiał się Mike, próbując rozładować atmosferę. - Jestem twoim przyjacielem i czegokolwiek byś nie zrobił, to nie będę cię za to krytykował.
- Cho chciała mi zrobić laskę - wyjaśnił Harry, nie zwracając uwagi na wulgarne słownictwo i ton, którego użył.
- Co?! - Mike rozszerzył oczy. - Żartujesz, prawda?
- Chciałbym.
- Na Merlina! - Wstał i zaczął chodzić w kółko po pokoju. -  Nie tego się spodziewałem i jeśli mam być szczery, to nie wiem, co powinienem ci teraz powiedzieć.
- Nie musisz. Wiesz, nie jest mi szkoda Cho, tylko siebie. Może zachowuję się jak egoista, ale mam to w dupie. W końcu do niczego jej nie zmuszałem.
- Wydaję mi się, że najlepiej będzie, jeśli postarasz się tym nie przejmować.
- Masz rację - zgodził się Harry. - Po prostu mam do siebie żal, że prawie pozwoliłem zrobić to jakiejś… - zamilkł. Zabrakło mu słów.
- ... dziwce? - dokończył Mike.
- Wyjąłeś mi to z ust. - Uśmiechnął się Harry, na co Mike pokręcił tylko głową.
Niedługo potem położyli się do łóżek i zasnęli, a żaden z nich nie kontynuował już tego tematu.

~ ~ ~ ~

     Przepraszam za opóźnienie! W weekend miałem zajęcia, a dzisiaj bardzo pracowity dzień i zwyczajnie nie miałem kiedy wprowadzić ostatnich poprawek.
     Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem. Seya, dziękuję za sprawdzenie tego rozdziału. Jesteś niesamowita!
   Na koniec chciałbym poinformować, że od czwartku zaczynam studia, więc prawdopodobnie kolejne rozdziały będą się pojawiać trochę rzadziej niż zwykle. Oczywiście w miarę możliwości będę starał się utrzymywać dwutygodniowy odstęp, ale niczego nie obiecuję.

14 komentarzy:

  1. Znowu pierwsza xDDD Xpp

    W sumie co tu dużo pisać... rozdział jak zwykle świetny i z niecierpliwieniem czekam na nexta xD

    Powodzenia na studiach ;pp i życzę dużo weny xDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle super! Lubie kiedy Harry jest taki trochę niegrzeczny :) Potter J.K.Rowling jest troszkę sztywny ;) Twój Harry jest genialny :)
    Do tej pory twoje opowiadanie mnie nie zawiodło, każdy rozdział jest przemyślany. Super czujesz postacie. Dumbledore genialny. Czytając Widziałam oczami wyobraźni ten jego uśmiech kiedy mówi coś co ma drugie dno.
    Extra! Czekam na kolejny !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze myślałam że tym razem ja pierwsza zostawię komentarz xD

      Usuń
    2. Dziękuję, to bardzo miłe. :D Zgadzam się, ja również uważam, że Harry Rowling był trochę sztywny. Niby można zrozumieć, że było mu ciężko itd., ale bez przesady. Trochę rozrywki by mu nie zaszkodziło. :))

      Usuń
    3. Myślę, że właśnie dlatego twój Harry jest ciekawszą postacią :)

      Usuń
  3. Świetny rozdział weszłam żeby sprawdzić czy jest coś nowego i proszę. Przy okazji domyślam się kto przyniósł kartkę i naprawdę to było ciekawe. Mam nadzieję że wszystko się ułoży i Hermiona przestanie się tak zachowywać. Czekam na kolejny rozdział!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Śmieszne to porównanie dla skrzydła szpitalnego. :)
    Tajemniczy wielbiciel? A pomyślał by, że to miły gest. Ta kartka z życzeniami.
    Co przyniesie rozmowa z dyrektorem? Obyło sie bez demolki gabinetu. Ale wymagać do Harry'ego ostrożności to chyba błąd.
    Harry ma dobrych przyjaciół. To co powiedzial Mike, cudowne. Szkoda, że Ron taki nie był.
    Prorok jest przezabawny z tymi artykułami. Harry kolejnym Czarnym Panem? Jak Voldi to przeczyta to ze śmiechu spadnie ze swojego tronu :)
    I ludzie oczywiście w to wierzą. Idioci. Nigdy sie nie nauczą
    Sorki, że tak późno pisze. Jednak obowiązki wygrały :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy. Ja również mam mniej wolnego czasu, więc całkowicie Cię rozumiem. :))

      Na takie rewelacje Voldemort może zareagować również złością. Nie sądzę, żeby całkowicie zniósł fakt, że porównali do niego jakiegoś dzieciaka.

      Ludzie uwierzą niemal we wszystko. Smutne, ale prawdziwe.

      Usuń
  5. Witam,
    wspaniały rozdział, ciekawe kto zostawił tą kartkę, Choo, a może Malfloy, Hermiona bardzo wkurzona ojć....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Draco zostawił kartkę, jak nic! Jestem pewna.

    OdpowiedzUsuń
  7. Po dłuższej przerwie z tym opowiadaniem, wracam i mam dużo do skomentowania. Ale cieszę się, bo coraz bardziej zbliżam się do bieżących rozdziałów.
    Kto zostawił kartkę? Myślę o Draco, ale mimo wszystko, wydaję mi się, że to za dużo jak na dumę tego arystokraty :D Ale ostatnimi czasy, bardzo się starał złapać jakiś kontakt z Potterem, co mu nie bardzo wyszło, ale jednak. Z drugiej strony myślę o Cho, która co prawda, zachowuje się jak suka, ale dąży po trupach do celu. Chociaż po tym co powiedział jej Harry, nie wiem, czy nadal chce go zdobyć.
    Pierwszy raz czytając to, wkurzyła mnie Hermiona. Jej charakter jest taki sam jak w kanonie, co nie zmienia faktu, że jej "dzisiejsza" niechęć, wręcz obrzydzenie do Pottera, mnie zdenerwowało. To, że ktoś użył zaklęcia z czarnej magii, nie znaczy, że jest potencjalnym śmierciożercą! Hermiona, ogarnij się! Te stereotypy są widzę także w świecie czarodziejów. Bo Potter pokona Czarnego Pana zaklęciem rozbrajającym, a jeszcze lepiej Lumos. Dzisiaj Hermiona mocno sobie u mnie nagrabiłaś.
    Ten artykuł jest tak realny, że po prostu nie mogę. Czuję się, jakbym czytała jeden z typowych artykułów polskiej prasy xD Afera jak wtedy, gdy reporterzy odkryli, że pani Lewandowska ma tatuaż xD
    Ale szacunek, nie nakłamali za dużo. Moja reakcja na niego, była taka sama, jak reakcja Harry'ego. Aż mi się przypomniała Siła Życia Bully.
    Postaram się jeszcze dzisiaj skomentować i przeczytać następny rozdział, ale to się jeszcze zobaczy.
    Jak zwykle pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hermiona miała być irytująca. Już kiedyś wypowiadałem się na temat jej zachowania, bo wiele osób zgodziłoby się z Twoim zdenerwowaniem. Nigdy nie planowałem, żeby była tak wkurzająca. Przeczuwam, że jeszcze nie raz będziesz zła, ale mogę zapewnić, że stopniowo Hermiona będzie się uspokajać. :)

      Bardzo lubię „Siłę Życia” Bully. Dawno czytałem to opowiadanie, więc przyznam się szczerze, że nie do końca wiem, co masz na myśli. Czy to tam Harry uciekał przed Ministerstwem Magii i pojawiały się na jego temat różne artykuły? :D

      Pozdrawiam! :D

      Usuń
    2. Tak właśnie tam i pojawił się również artykuł po szkoleniu, że jest prawą ręką Voldemorta. Bully odnowiła opowiadanie teraz jest lepsze pod względem stylistycznym.

      Usuń
  8. Hej,
    wspaniały rozdział, zastanawiam się kto zostawił tą kartkę, Choo, a może Malfloy? Hermiona jest bardzo wkurzona ojć... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń