Jakiś czas
później Harry w końcu odzyskał przytomność. Był okropnie zmęczony,
niemiłosiernie bolały go ręka i głowa. Miał luki w pamięci, a pulsowanie w
potylicy nie pozwalało mu się skupić i przypomnieć sobie, co się wydarzyło.
Kiedy otworzył
oczy, początkowo nie rozpoznał miejsca, w którym się znajdował. Założył
okulary, ale niewiele mu to pomogło. W pomieszczeniu panował mrok, mimo że
przez szyby przebijał się blask księżyca.
Z kompletną
pustką w głowie leżał na czymś miękkim – prawdopodobnie na łóżku – i czekał na
rozjaśnienie umysłu. Po kilkunastu minutach w końcu wróciły mu wspomnienia.
Przypomniał sobie wycieczkę do Hogsmeade, zakupy, incydent w toalecie, napad na
wioskę i pojedynek z Bellatrix. Pamiętał także, że po starciu z kobietą
wyczerpany usiadł na ziemi i zemdlał, a przynajmniej tak przypuszczał. W końcu
sam nie dostał się do tego miejsca, więc ktoś musiał go znaleźć i tutaj
przyprowadzić. Możliwe, że tą osobą była Hermiona i to ona wezwała pomoc. Był
wdzięczny przyjaciółce i chciał jej podziękować, ale plany te zeszły na drugi
tor, bo właśnie rozpoznał miejsce, w którym przebywał.
Leżał w
skrzydle szpitalnym. Było ciemno, ale jego oczy przyzwyczaiły się już do mroku,
więc rozróżniał pojedyncze kształty.
Był już pewny,
że znajdował się w królestwie pani Pomfrey. Wyraźnie widział szpitalne łóżka,
charakterystyczne białe szafki, ściany i sufit. Zupełnie jak w zakładzie psychiatrycznym - pomyślał. Zachichotał na
tę myśl, a ponieważ pielęgniarka wyszła akurat z gabinetu, ściągnął na siebie
jej uwagę.
- Widzę, że
odzyskał już pan przytomność. - Pani Pomfrey podeszła do jego łóżka. - Humor
też chyba panu dopisuje. - To nie było pytanie, lecz zwykłe stwierdzenie.
- Tak. -
Uśmiechnął się, ale zaraz potem zmarkotniał. - Ile czasu byłem nieprzytomny? -
zapytał cicho, nie będąc pewny, czy w ogóle chce wiedzieć.
- Niedługo.
Dzisiaj była wycieczka do Hogsmeade.
Harry odetchnął
z ulgą. Zaczął się już bać, że standardowo przeleżał w łóżku kilka dni.
- To dobrze -
odpowiedział tylko.
- Jak na pana
szczęście, to faktycznie nie było tak źle - przyznała pielęgniarka, machając
nad nim różdżką i przeprowadzając rutynowe badania. - Zwolniłam pana z
jutrzejszych zajęć - dodała, kiedy skończyła kontrolę i z zadowoleniem pokiwała
głową.
- Nie... - jęknął.
Oczywiście nie chodziło tu o fakt, że opuści lekcje. - Czyli nie ma szans,
żebym jeszcze dzisiaj stąd wyszedł?
- Absolutnie
żadnych. Musi pan tutaj zostać przynajmniej do rana. - Uśmiechnęła się
przepraszająco, chociaż nie wyglądała na kogoś, komu było przykro z tego
powodu. - Wyleczyłam już wszystkie obrażenia, ale muszę się upewnić, że nie
doszło do żadnych komplikacji.
- Rozumiem -
odpowiedział Harry. Nie kłócił się, bo pani Pomfrey była uparta i jeżeli nie
była pewna, czy jej pacjent całkowicie wyzdrowiał, to nie było mowy, żeby
wypuściła go wcześniej. - A co z Mikiem? - zapytał. Poczuł się zażenowany, że
dopiero teraz przypomniał sobie o przyjacielu.
- Wypuściłam
już pan McVogela. Oberwał niegroźną klątwą, więc nie było potrzeby go tu
trzymać. - Uśmiechnęła się, tym razem szczerze. - Jakąś godzinę temu odwiedził
pana razem z panną Granger.
- To wspaniale.
- Harry po raz drugi poczuł ulgę. Długo nie zapomni momentu, w którym zobaczył
upadającego na ziemię przyjaciela. W końcu nie wiedział, czym chłopak oberwał i
to przerażało go najbardziej. - Dziękuję za wiadomość.
- Proszę
bardzo. A teraz śpij - powiedziała, po czym spojrzała na zegarek. - Na szafce
masz odpowiedni eliksir, gdyby ból nie pozwalał ci usnąć - dodała, po czym
odwróciła się i ruszyła do swojego gabinetu.
Harry miał już
zdjąć okulary i ułożyć się do snu, ale jego uwagę przykuła brązowa kartka
leżąca na szafce nocnej. Wziął ją do ręki i przeczytał:
Szybkiego
powrotu do zdrowia!
Nie rozpoznał charakteru pisma, więc
krzyknął:
- Pani Pomfrey!
- Tak? -
zapytała kobieta, zatrzymując się. Ponownie odwróciła się w jego stronę. -
Stało się coś? - Wyglądała na gotową do szybkiego działania.
- Nie -
odpowiedział i przewrócił oczami. Czasami miał dość przewrażliwienia pani
Pomfrey. - Kto przyniósł tę kartkę? - spytał.
- Przykro mi,
ale nie wiem - odpowiedziała szczerze.
* *
*
Następnego
ranka Harry obudził się w niezwykle dobrym humorze. Nic go nie bolało, ręką
była całkowicie wyleczona, a ponadto wróciły mu siły. Wiedział, że nie było już
potrzeby zostawania w skrzydle szpitalnym. Pragnął jak najszybciej wydostać się
z łóżka, więc kiedy tylko pani Pomfrey opuściła swój gabinet, zaczął marudzić,
chcąc wymusić na kobiecie pozwolenie na wyjście.
Gdy
pielęgniarka skończyła go badać, Harry szybko wyskoczył z łóżka i założył
czyste ubrania, które prawdopodobnie przyniósł mu Mike. Wyszedł ze skrzydła i
skierował się do pokoju wspólnego. Chciał jak najszybciej zobaczyć przyjaciół.
Niby widzieli się wczoraj, ale i tak już się za nimi stęsknił.
Nie zdążył
jednak wbiec na siódme piętro, bo po drodze spotkał dyrektora. Przywitał się z
mężczyzną, po czym chciał go minąć, niestety dyrektor go zatrzymał.
- Widzę, że
pani Pomfrey pozwoliła ci już wrócić do wieży.
Dumbledore jak
zwykle wyglądał na zadowolonego i zachowywał się jak idealny dziadek. Może z
tego powodu częstował wszystkich cytrynowymi dropsami, chcąc jeszcze bardziej
upodobnić się do swojej „roli”.
- Tak, czuję
się świetnie. Poza tym pani Pomfrey była zadowolona z wyników badań, więc nie
miała podstaw, żeby zmuszać mnie do dłuższego tkwienia w łóżku.
- Bardzo się
cieszę, że nie stało ci się nic poważnego. - Uśmiechnął się. - Czy miałbyś
ochotę wstąpić do mnie na filiżankę herbaty? - zapytał, niespodziewanie
zmieniając temat.
Harry zrobił
dziwną minę. Nadal uważał, że nie powinien spoufalać się z dyrektorem, więc
herbatka w jego towarzystwie nie była mu na rękę. Zresztą w ogóle nie miał
ochoty na pogaduszki.
- Właściwie,
to… - urwał w połowie zdania, bo nie wiedział jak powinien rozegrać tę
sytuację. Mimo że nie chciał mieć bliskich relacji z Dumbledore'em, to nie
chciał też urazić go swoją odmową. Był między młotem a kowadłem.
- Z pewnością
panna Granger i pan McVogel nie będą mieli mi za złe, jeżeli dołączysz do nich
odrobinę później. - Harry jak zwykle miał wrażenie, że dyrektor czytał mu w
myślach.
- W porządku -
zgodził się. Uznał, że było to najlepsze rozwiązanie. Gdyby nie przyjął
propozycji, to dyrektor i tak przez najbliższe dni by ją ponawiał.
Dumbledore
uśmiechnął się szeroko, a w jego niebieskich oczach zalśniły wesołe iskierki.
Odwrócił się i ruszył w kierunku swojego gabinetu. Harry podążył za nim.
Przez całą
drogę obaj praktycznie się nie odzywali, tylko czasami dyrektor wtrącił jakiś
dziwny komentarz. Harry nie za bardzo przysłuchiwał się jego słowom. Jednak
odetchnął z ulgą, kiedy kilkanaście minut później dotarli na miejsce.
- Proszę,
usiądź. - Dyrektor wskazał mu wygodny fotel, który stał naprzeciwko biurka. Sam
usiadł na swoim miejscu, które przez uczniów było nazywane „Tronem Władcy
Cytrynowych Dropsów”.
Harry usiadł. W
tym czasie dyrektor wyczarował filiżanki z herbatą, cukiernicę, a także talerz
z ciasteczkami i miseczkę pełną cytrynowych dropsów. Widząc to, Harry nie mógł
się powstrzymać i przewrócił oczami.
- Cukru?
- Tak, poproszę
jedną łyżeczkę - odpowiedział.
Dumbledore
posłodził i podsunął mu filiżankę. Harry wypił odrobinę, czując przyjemne
ciepło rozchodzące się po ciele.
- Jak zapewne
się domyślasz, nie zaprosiłem cię tutaj tylko w celach towarzyskich -
powiedział Dumbledore.
Harry milczał.
Odstawił filiżankę na spodeczek i kiwnął głową, dając mężczyźnie znak, żeby
kontynuował.
- Zaniepokoił
mnie wczorajszy atak na Hogsmeade. Nie podoba mi się, że razem z przyjaciółmi
byłeś tak blisko zagrożenia.
- Owszem. -
Harry kiwnął głową, bo jemu też się to nie podobało. - Ale nie tylko my.
- Tak, masz
rację - zgodził się Dumbledore. - Jednakże to ty byłeś celem Voldemorta, a nie
inni uczniowie.
- Tak, wiem o
tym. - Ponownie napił się herbaty. - Ale nie bardzo rozumiem, do czego pan
zmierza.
- Chodzi o to,
że martwimy się o twoje bezpieczeństwo, mimo że razem z przyjaciółmi
powstrzymałeś trzech śmierciożerców.
- Nadal nie
rozumiem.
- Chciałbym cię
poprosić, abyś nie wybierał się więcej na wycieczki do wioski. Przynajmniej na
razie.
- Słucham?! -
Harry był wzburzony. Miał ochotę zerwać się z fotela, wyjść i głośno trzasnąć
drzwiami. - Przecież to bez sensu!
- Harry,
rozumiem twoje zdenerwowanie, ale ty też musisz zrozumieć, że taka sytuacja nie
może się powtórzyć. Voldemort nie raz próbował cię zabić, ale od czasu potyczki
w ministerstwie i wydarzeń z ubiegłego dnia, jego nienawiść w stosunku do
ciebie wzrosła. W końcu znowu pokrzyżowałeś mu plany - dodał. - Naprawdę mi
przykro, ale moja decyzja jest ostateczna.
- No dobrze,
przemyślę to. - Harry zgodził się ze zrezygnowaniem.
Nie był
zadowolony z tego pomysłu, ale rozumiał pobudki, którymi kierował się
Dumbledore. Faktycznie to on był najbardziej zagrożony. Nie rozumiał tylko,
dlaczego w czasie napaści w Hogsmeade nie było żadnej ochrony. Gdyby aurorzy
patrolowali wioskę, pewnie mógłby dalej ją odwiedzać.
- Wiem, że
podejmiesz słuszną decyzję - dodał Dumbledore i szeroko się uśmiechnął, a w
jego oczach ponownie pojawiły się wesołe iskierki.
* *
*
Po opuszczeniu
gabinetu Dumbledore'a, Harry był lekko rozkojarzony. Wiedział, że dyrektor miał
rację i kolejne wyjścia do wioski mogły stanowić dla niego poważne zagrożenie.
Udało mu się pokonać śmierciożerców, ale to wcale nie znaczyło, że uda mu się
to także następnym razem. Musiał więc przyznać, że zrezygnowanie z wizyt w
Hogsmeade będzie najlepszym rozwiązaniem.
Gdy pogodził
się już z tą decyzją, skierował się w stronę pokoju wspólnego. Jednak w połowie
drogi uświadomił sobie, że właśnie trwało śniadanie. Odwrócił się i ruszył na
parter.
Kiedy wszedł do
Wielkiej Sali, poczuł na sobie wiele spojrzeń. Niektórzy patrzyli na niego z
podziwem, a inni z obawą. Ponieważ miał już naprawdę wiele okazji, żeby się do
tego przyzwyczaić, zignorował zachowanie innych i swobodnym krokiem ruszył do
stołu Gryfonów.
- Harry! -
krzyknęła Hermiona. - Gdzie byłeś? - spytała, kiedy zajął wolne miejsce obok
Mike'a. - Martwiliśmy się o ciebie.
- Dlaczego? -
Nie rozumiał tego pytania.
- Byliśmy w
skrzydle szpitalnym, ale pani Pomfrey powiedziała, że już dawno cię wypisała -
wyjaśnił Mike, bo Hermiona się obraziła.
- Aaa, więc o
to wam chodzi. - Kiwnął ze zrozumieniem głową. - Byłem u Dumbledore'a.
Przepraszam, ale na początku nie załapałem - zwrócił się do Hermiony.
- Czego chciał
dyrektor? - zapytała Ginny.
- Zabronił mi
wyjść do Hogsmeade. - Westchnął. Chyba jednak nie pogodził się jeszcze z tą
decyzją.
- Żartujesz?
- Niestety nie.
- W jego głosie dominowały gorycz i zawód.
- Uważam, że to
dobry pomysł. W końcu wczoraj mogło ci się stać coś naprawdę złego! - stwierdziła
Hermiona. Mimo że nadal była trochę zła, to uśmiechnęła się pokrzepiająco,
ponieważ wiedziała, że decyzja dyrektora była dla przyjaciela trudna do
zaakceptowania.
- Wiem. - Harry
ponownie westchnął. - No cóż, wolałbym, żeby do tego nie doszło, ale się
zgodziłem.
- Ja myślę -
dodała szatynka, po czym zajęła się swoim śniadaniem.
- W takim razie
musimy wymyślić coś, co będziemy mogli robić, kiedy wszyscy wyjdą do Hogsmeade
- odezwał się Mike, sprawiając, że Harry zaprzestał nakładać sobie jajecznicę
na talerz.
- Słucham? -
Zamrugał szybko, jakby do oka wpadła mu jakaś natrętna mucha. - Co będziemy
robić? - zapytał, myśląc, że się przesłyszał.
- Czy ty mnie w
ogóle słuchasz? - zaśmiał się Mike. - Powiedziałem, że musimy wymyślić coś na
zorganizowanie wolnego czasu - powtórzył, widząc, że przyjaciel nie żartował i
naprawdę czekał na jego odpowiedź.
- Zrozumiałem,
co powiedziałeś, ale nie o to mi chodziło. - Harry przewrócił oczami. - Masz
zamiar siedzieć ze mną w zamku, zamiast korzystać z wyjść do Hogsmeade?
- Jasne -
odpowiedział wesoło Mike.
- Ale nawet nie
byłeś we wszystkich miejscach!
- I co z tego?
- Wzruszył lekceważąco ramionami. - Będę mieć sporo czasu na zwiedzanie, a ty
jesteś ważniejszy niż jakieś głupie wycieczki. Poza tym bez ciebie to już nie
byłoby to samo.
- Przestań, bo
się wzruszę - powiedział, na co Mike ponownie wzruszył ramionami.
Po tych słowach
nastała cisza i każdy zajął się swoim śniadaniem. Harry powoli jadł jajecznicę,
próbując wyglądać i zachowywać się normalnie. Nie chciał pokazać swoich emocji,
bo w głębi duszy naprawdę wzruszyły go słowa Mike'a. Nie spodziewał się, że
chłopak podejmie taką decyzję, mimo że ich przyjaźń osiągnęła już wysoki
poziom. Zresztą, jak mógłby spodziewać się czegoś takiego, skoro nawet Ron nie był
w stanie oprzeć się urokowi wioski i zostać z nim w zamku, kiedy w trzeciej
klasie jako jedyny nie miał pozwolenia.
Na myśl o tym
Harry poczuł przyjemne ciepło w sercu i uśmiechnął się. Wiedząc, że przyjaciele
mogą zacząć zadawać mu niewygodne pytania, postanowił podrzucić jakiś inny
temat do rozmowy.
- Czy przez tę
noc wydarzyło się coś złego? - zapytał. - Bo wszyscy jakoś dziwnie się
zachowują.
Dziewczyny
wymieniły między sobą szybkie spojrzenia. Nie wiedziały, czy powinny wyjaśnić
wszystko przyjacielowi, mimo że nie było możliwości, aby cokolwiek przed nim
ukryć.
- Niech zgadnę.
- Westchnął, dostrzegając zachowanie przyjaciółek. - Znowu jakaś sensacyjna
wiadomość na mój temat? - zapytał, rozwiewając wątpliwości dziewczyn.
Hermiona wyjęła
z torby „Proroka Codziennego” i podała mu go z lekkim niepokojem. Kiedy Harry
spojrzał na nagłówek i wytrzeszczył oczy, przełknęła głośno ślinę, bojąc się
tego, jak zareaguje po przeczytaniu całego artykułu.
Niedzielny
atak na Hogsmeade
Harry Potter
– wybawiciel czy kolejne zagrożenie?
Wczorajszego popołudnia wioskę Hogsmeade zaatakowała grupa
śmierciożerców.
Zwolennicy Sami-Wiecie-Kogo napadli na wioskę, wyrządzając ogromne
szkody. Choć napastników było niewielu, zagrożenie było duże, ponieważ w wiosce
przebywali uczniowie Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
Na szczęście żaden uczeń, ani mieszkaniec wioski nie odniósł poważnych
obrażeń. Zawdzięczamy to nauczycielom z Hogwartu, a także Harry'emu Potterowi,
który z pomocą przyjaciół stawił czoła śmierciożercom. Dzięki ich interwencji,
udało się odpierać atak do czasu przybycia aurorów. Uczniowie schwytali również
troje napastników, którzy aktualnie czekają na proces sądowy.
Wydawałoby się, że sprawa jest zakończona. Zapobiegnięto całkowitemu
zniszczeniu wioski, schwytano kilkoro śmierciożerców, a mieszkańcy i uczniowie
są cali i zdrowi. Jednak powinniśmy przyjrzeć się jeszcze postawie Harry'ego
Pottera.
- Kiedy Śmierciożercy zaatakowali wioskę, byłem w domu. Jestem już
stary, nie dałbym rady się pojedynkować, więc postanowiłem zabezpieczyć
wszystkie wejścia. Gdy wszedłem na piętro, przez okno zobaczyłem, jak pan
Potter z kimś walczy. Pomagała mu jakaś młoda dziewczyna. W przeciwieństwie do
niej pan Potter był niezwykle opanowany i skoncentrowany. Zaimponowało mi to,
więc zapomniałem, co chciałem zrobić i zacząłem przyglądać się walce -
powiedział jeden z naocznych świadków zdarzenia. - Pan Potter szybko
obezwładnił rywala. Kiedy jemu i dziewczynie nie groziło już niebezpieczeństwo,
ona pobiegła do nieprzytomnego chłopaka, którego dopiero wtedy zauważyłem, a
pan Potter zajął się unieszkodliwieniem śmierciożerców.
Świadek wspomniał również, że niedługo potem w wiosce pojawiła się Bellatrix
Lestrange. Śmierciożerczyni zaatakowała wspomnianą wcześniej dziewczynę,
którą na szczęście uratował Potter.
Potem zaczęła uciekać, a chłopak pobiegł za nią. Z relacji świadka wiemy, że doszło
między nimi do starcia.
- Chłopak pokazał, że potrafi się bronić, ale był przy tym bezwzględny
i okrutny! Nie znam się na zaklęciach, więc nie wiem, jakich czarów użył, ale
po tym, co zrobił na końcu, z pewnością mogę powiedzieć, że nie było to nic
dobrego - stwierdził świadek. - Nie wierzyłem własnym oczom, kiedy na koniec
podpalił Lestrange! To było naprawdę straszne! Odkąd żyję, nie widziałem tak
potwornego zachowania i to ze strony szesnastoletniego chłopca!
Jak wynika z relacji świadka zdarzenia, Harry Potter – powszechnie
uznawany za ideał i wzór do naśladowania – okazał się kimś zupełnie
nieprzewidywalnym! Z tym chłopcem wielu czarodziejów i czarownic wiązało
nadzieje na zwalczenie sił zła. Jednak biorąc pod uwagę wczorajsze wydarzenia,
chyba każdy powinien zastanowić się nad postawą Harry'ego Pottera.
Czy przejaw takiej
bezwzględności ze strony nastoletniego chłopca powinien być zlekceważony? Czy
Harry Potter nie stanowi zagrożenia także dla innych? A może dąży do tego, żeby
zostać kolejnym Czarnym Panem?
Więcej informacji na ss. 5,6 i 10
Harold Beck
Kiedy Harry
czytał artykuł, na jego twarzy widniał szok i niedowierzanie. Nie przypuszczał,
że ktoś widział jego pojedynek i to go najbardziej zaskoczyło. Niczego to
jednak nie zmieniało. Mimo że został pokazany w złym świetle, nie żałował tego,
co zrobił. Bellatrix zasłużyła na taki los, a według niego i tak powinna
ponieść większe konsekwencje.
Gdy skończył
czytać, zwinął gazetę w zgrabny rulonik i oddał ją Hermionie. Przez chwilę
analizował słowa redaktora i kiedy pomyślał o tym, że według niego dążył do
zostania kolejnym Czarnym Panem, nie mógł się powstrzymać i wybuchnął głośnym
śmiechem.
Przyjaciele
wytrzeszczyli oczy, bo nie spodziewali się takiej reakcji. Przypuszczali, że
będzie wściekły albo zniesmaczony, ale na pewno nie rozbawiony.
- Z czego się
śmiejesz? - zapytała Hermiona ze zdezorientowaniem wypisanym na twarzy. -
Ogarnij się, bo wyglądasz, jak byś był niezrównoważony psychicznie! - dodała,
gdy zauważyła, że inni uczniowie przyglądali się mu z takim samym
zdezorientowaniem.
- No to co? -
wykrztusił pomiędzy kolejnymi napadami śmiechu. - Jak chcą, to niech patrzą.
Jeszcze przez
chwilę nie mógł się uspokoić i chichotał pod nosem. Potrzebował kilku minut,
żeby doprowadzić się do porządku i kiedy w końcu mu się udało, rozejrzał się po
sali, wyzywająco patrząc na osoby, które mu się przyglądały.
Gdy oczy jego i
gapiów się spotykały, wszyscy szybko odwracali głowy, wyglądając na
zażenowanych z przyłapania ich na gorącym uczynku.
- Jak zwykle to
samo. - Pokręcił głową. - Czy oni nie mają co robić?
- Dla
większości z nich jesteś największą sensacją, jaką widział świat, więc nie dziw
się, że interesują się twoim życiem - stwierdziła Hermiona. - Tylko najgorsze, że teraz będą myśleć, że
cały ten stek bzdur to prawda, która na dodatek sprawia ci radość.
- Dobrze wiesz,
że nie.
- To przestań
się zachowywać, jakby tak było! - warknęła. Nie chciała słuchać, że Harry jest
kryminalistą i aspiruje do zostania śmierciożercą. I tak mieli wystarczająco
dużo problemów, szczególnie, że Ron już starał się podburzać innych przeciwko
niemu. - Dobra, mniejsza o to. Powiedz tylko, co cię tak rozbawiło?
- Że staję się
kolejnym Voldemortem. - Ponownie zachichotał. - Chociaż może faktycznie trochę
przesadziłem - wyraził na głos swoje myśli.
- Nie wiem, co
tam robiłeś, ale nie dawaj innym powodu, do wierzenia w te wyssane z palca
kłamstwa. - Sięgnęła po szklankę soku.
Harry niepewnie
spojrzał na Hermionę. Wiedział, że to, co za chwilę powie, wcale jej się nie
spodoba. Nie chciał jej jednak okłamywać.
- A kto
powiedział, że to są kłamstwa?
Hermiona
zakrztusiła się sokiem i zaczęła głośno kasłać. Szybko sięgnęła po chusteczkę,
bo część płynu spływała jej po brodzie. Ginny i Mike przyjęli to spokojniej,
ale i oni patrzyli na niego z niedowierzaniem.
- Zrobiłeś to
wszystko? - zapytała cicho Hermiona, bo nadal miała problemy ze złapaniem
normalnego oddechu.
- Tak -
odpowiedział pewnie. - I niczego nie żałuję.
- Harry! -
syknęła, blednąc. - To okropne, nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś!
- Daj mu spokój
- wtrąciła się Ginny. Też nie popierała takiego zachowania, ale przynajmniej je
rozumiała. Zresztą nie chciała się mieszać. Śmierciożerczyni zaszła Harry'emu
za skórę i nie było możliwości, żeby jej cokolwiek odpuścił. - Bellatrix to
wredna szumowina! - dodała, chcąc w jakiś sposób usprawiedliwić przyjaciela.
- Co nie
zmienia faktu, że Harry zachował się w bestialski sposób. Zupełnie jak zwykły
śmierciożerca!
- Nie będę
dyskutował z tobą na temat moralności mojego zachowania - powiedział Harry. - W
końcu jej nie zabiłem, a drobne poturbowanie wyjdzie jej tylko na dobre.
- Nie
rozumiesz, że to cię nie usprawiedliwia?
- Czy ty
słuchasz czasami tego, co mówisz? - zapytał. Naprawdę nie wiedział, co musiałby
powiedzieć, żeby przekonać przyjaciółkę. - Wczoraj prawie zginęłaś z jej ręki!
A jeżeli to ci nie wystarcza, to wyobraź sobie, że też byłem bliski opuszczenia
tego świata! - warknął, bo irytowała już go ta rozmowa.
- Jak to? -
Mike włączył się do rozmowy.
- Bellatrix
rzuciła na mnie zaklęcie noży.
Hermiona
ponownie zbladła i przygryzła nerwowo wargę.
- Harry, jestem
ci ogromnie wdzięczna za pomoc, bo byłam zbyt przerażona, żeby się obronić.
Jednak nic nie sprawi, że poprę twoje zachowanie! Nie podpala się ludzi żywcem!
- Nie chcę już
na ten temat rozmawiać! - warknął, wstając od stołu. - Nie stało się nic złego,
jej obrażenia nie były poważne i można je szybko uleczyć. Poza tym ktoś w końcu
musiał jej pokazać, jak czują się jej ofiary! - dodał, po czym szybkim krokiem
opuścił salę.
- Myślę, że za
bardzo przejmujesz się tym, co zrobił - stwierdziła Ginny, przyglądając się
plecom Harry'ego. - W końcu nie zachowuje się tak często.
- Nawet po
ucieczce z domu bał się, że zrobił krzywdę swojemu wujkowi, a tylko go kopnął -
dodał Mike.
- Wiem. -
Hermiona westchnęła. Czy naprawdę było coś złego w tym, że nie chciała, żeby
Harry dawał innym powody do oczerniania go? - Harry jest dobrym człowiekiem i
ja to wiem - powiedziała już na głos. - Po prostu nie chcę, żeby inni zaczęli
na niego krzywo patrzeć.
* *
*
Resztę dnia
Harry spędził w samotności. Początkowo zastanawiał się, czy nie pójść na lekcje
pomimo zwolnienia, żeby zająć czymś myśli. Jednak szybko zrezygnował z tego
pomysłu. Doszedł do wniosku, że dzień przerwy dobrze mu zrobi. Czas wolny
postanowił wykorzystać na nadrobienie zaległości w pracach domowych. W końcu
przygotowania do ostatniego meczu zajęły mu trochę czasu.
Większość dnia
spędził w bibliotece. Dopiero dwie godziny przed kolacją wrócił do sypialni i
tam dokończył wszystkie prace. Gdy uporał się z esejami, wstał, żeby
rozprostować kości. Spojrzał na biurko, na którym piętrzył się stos jego
wypracowań.
Nadal nie lubił
czasochłonnych prac domowych, ale w wakacje obiecał sobie, że będzie przykładać
się do nauki. Poza tym coraz częściej porównywano go do Hermiony, co bardzo mu
schlebiało. Nie chciał stracić tego, co sobie wypracował, dlatego dbał o
utrzymanie wysokiego poziomu.
Westchnął,
jeszcze raz spojrzał na swoje biurko, po czym udał się do łazienki. Potrzebował
długiej i gorącej kąpieli.
Kilkadziesiąt
minut później, kiedy wrócił do sypialni, usłyszał hałasy dochodzące z pokoju
wspólnego, co znaczyło, że zbierało się tam coraz więcej osób. Na razie nie
miał ochoty na żadne towarzystwo, dlatego postanowił przejść się po zamku.
Gdy przechodził
przez salon Gryfonów, na nikogo nie spojrzał. Nie miał ochoty patrzeć na wyrazy
twarzy innych, ani narażać się na kolejne przemówienie Hermiony.
Początkowo
przechadzał się bez celu. Wkurzało go, że ciągle na kogoś wpadał. Irytowały go
napastliwe spojrzenia, więc postanowił znaleźć jakieś ustronne miejsce. Jego
pierwszą myślą był Pokój Życzeń, jednak szybko zrezygnował z tego pomysłu, bo
zbyt wiele osób o nim wiedziało.
Sfrustrowany
tym, że nie znał żadnego cichego kąta, kopnął stojący w pobliżu kosz, przez co
zbił sobie duży palec, co zdenerwowało go jeszcze bardziej. Na szczęście wpadł
również na pewien pomysł, a radość z tego powodu przyćmiła ból.
Harry
postanowił pójść na wieżę astronomiczną. Nie można było na nią wchodzić bez
nadzoru nauczyciela, więc istniało małe prawdopodobieństwo, że na kogoś się tam
natknie.
* *
*
Harry
przesiedział na wieży kilka godzin, zanim postanowił wrócić do pokoju
wspólnego. Uznał, że nie było sensu dłużej unikać przyjaciół. Poza tym dotarło
do niego, że zachowywał się odrobinę dziecinne.
Wszedł do
salonu Gryffindoru i dostrzegł przyjaciół na kanapie obok kominka. Westchnął
cicho, próbując zebrać w sobie odwagę, po czym hardym krokiem ruszył przed
siebie.
- Cześć -
przywitał się, zajmując wolny fotel.
Przyjaciele
kiwnęli głowami, ale nie powiedzieli żadnego słowa. Harry nie mógł również
odczytać ich nastrojów, bo na ich twarzach nie malowały się żadne emocje.
- Wszystko w
porządku? - zapytał Mike, który jako pierwszy postanowił przerwać ciszę.
- Tak. - Harry
kiwnął głową. - Słuchajcie, przepraszam, że ignorowałem was cały dzień - dodał
szczerze.
- Nie ma sprawy
- odpowiedział znowu Mike. Dziewczyny zdecydowały się tylko na skinienie
głowami.
Przez chwilę
każdy zajął się własnymi myślami. Tylko Hermiona przeglądała jakąś książkę,
czasami notując coś na pergaminie.
- Dobra,
ludzie, co robimy? - spytała Ginny, którą zaczęła irytować przeciągająca się
cisza.
- Ja idę
wcześniej spać. Co prawda pani Pomfrey mnie poskładała, ale czuję jeszcze
skutki wczorajszej walki - powiedział Harry. - Zresztą przypominam, że jutro
mamy trening.
- Och, no tak.
- Ja też chyba
pójdę do pokoju - oznajmił Mike. Chciał pogadać z Harrym.
- Hermiono? -
Ginny odwróciła się z nadzieją w stronę przyjaciółki. - A ty?
- Wybacz, ale
muszę to dokończyć - odpowiedziała, nawet nie odrywając się od lektury.
- Jeju, ale z
was sztywniaki. Zachowujecie się jak banda emerytów - zaśmiała się. Ponieważ
przyjaciele nie mieli na nic ochoty, wstała ze swojego miejsca i poszła do
chłopaków ze swojego rocznika.
- To my już też
idziemy - powiedział Harry, domyślając się, że Mike pragnął z nim porozmawiać
na temat wczorajszych wydarzeń.
- W porządku -
mruknęła Hermiona. - Dobranoc.
* *
*
Kiedy obaj
weszli do sypialni, Harry od razu rzucił się na łóżko. Miał ochotę rozłożyć się
wygodnie i zasnąć. Czuł, że czeka go ciężka rozmowa, co trochę go przerażało.
Wiedział jednak, że był przyjacielowi coś winien. Zresztą nie było sensu
niczego przed nim ukrywać, skoro do tej pory nigdy tego nie robił.
- Domyślam się,
że chcesz porozmawiać - powiedział, kiedy Mike przysunął sobie fotel do jego
łóżka i usiadł wygodnie.
- Tak. Mam
wrażenie, że wczoraj nie powiedziałeś nam wszystkiego.
- Owszem. -
Skinął głową i zamilkł. Nie wiedział, w jaki sposób powinien przejść do sedna
sprawy.
- I?
- To nie jest
takie łatwe. - Westchnął.
- W porządku,
rozumiem - powiedział Mike. Przez chwilę milczał, podobnie jak Harry. Wstał i
usiadł na jego łóżku. - Co się stało?
- Zrobiłem
wczoraj coś okropnego. Znaczy nie zrobiłem, ale przez moment chciałem. - Mike
milczał. - Nie powiedziałem ci tego wcześniej, bo Hermiona chyba zabiłaby mnie
za to.
- Chodzi o Cho,
prawda?
- Tak -
przytaknął. - Wiesz, prawie pozwoliłem jej na zbyt wiele. Na koniec zostawiłem
ją samą, zachowując się przy tym jak świnia. Po prostu nie mogłem uwierzyć, że
tak niewiele brakowało, a popełniłbym największy błąd w swoim życiu. Nie mogłem
tego znieść, więc musiałem wyjść i ochłonąć.
- Dobra, a
teraz powiedz wszystko, bez owijania w bawełnę - zaśmiał się Mike, próbując
rozładować atmosferę. - Jestem twoim przyjacielem i czegokolwiek byś nie
zrobił, to nie będę cię za to krytykował.
- Cho chciała
mi zrobić laskę - wyjaśnił Harry, nie zwracając uwagi na wulgarne słownictwo i
ton, którego użył.
- Co?! - Mike
rozszerzył oczy. - Żartujesz, prawda?
- Chciałbym.
- Na Merlina! -
Wstał i zaczął chodzić w kółko po pokoju. -
Nie tego się spodziewałem i jeśli mam być szczery, to nie wiem, co
powinienem ci teraz powiedzieć.
- Nie musisz.
Wiesz, nie jest mi szkoda Cho, tylko siebie. Może zachowuję się jak egoista,
ale mam to w dupie. W końcu do niczego jej nie zmuszałem.
- Wydaję mi
się, że najlepiej będzie, jeśli postarasz się tym nie przejmować.
- Masz rację -
zgodził się Harry. - Po prostu mam do siebie żal, że prawie pozwoliłem zrobić
to jakiejś… - zamilkł. Zabrakło mu słów.
- ... dziwce? -
dokończył Mike.
- Wyjąłeś mi to
z ust. - Uśmiechnął się Harry, na co Mike pokręcił tylko głową.
Niedługo potem
położyli się do łóżek i zasnęli, a żaden z nich nie kontynuował już tego
tematu.
~ ~ ~ ~
Przepraszam za opóźnienie! W weekend miałem zajęcia, a dzisiaj bardzo pracowity dzień i zwyczajnie nie miałem kiedy wprowadzić ostatnich poprawek.
Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem. Seya, dziękuję za sprawdzenie tego rozdziału. Jesteś niesamowita!
Na koniec chciałbym poinformować, że od czwartku zaczynam studia, więc prawdopodobnie kolejne rozdziały będą się pojawiać trochę rzadziej niż zwykle. Oczywiście w miarę możliwości będę starał się utrzymywać dwutygodniowy odstęp, ale niczego nie obiecuję.
Znowu pierwsza xDDD Xpp
OdpowiedzUsuńW sumie co tu dużo pisać... rozdział jak zwykle świetny i z niecierpliwieniem czekam na nexta xD
Powodzenia na studiach ;pp i życzę dużo weny xDD
Jak zwykle super! Lubie kiedy Harry jest taki trochę niegrzeczny :) Potter J.K.Rowling jest troszkę sztywny ;) Twój Harry jest genialny :)
OdpowiedzUsuńDo tej pory twoje opowiadanie mnie nie zawiodło, każdy rozdział jest przemyślany. Super czujesz postacie. Dumbledore genialny. Czytając Widziałam oczami wyobraźni ten jego uśmiech kiedy mówi coś co ma drugie dno.
Extra! Czekam na kolejny !
Kurcze myślałam że tym razem ja pierwsza zostawię komentarz xD
UsuńDziękuję, to bardzo miłe. :D Zgadzam się, ja również uważam, że Harry Rowling był trochę sztywny. Niby można zrozumieć, że było mu ciężko itd., ale bez przesady. Trochę rozrywki by mu nie zaszkodziło. :))
UsuńMyślę, że właśnie dlatego twój Harry jest ciekawszą postacią :)
UsuńŚwietny rozdział weszłam żeby sprawdzić czy jest coś nowego i proszę. Przy okazji domyślam się kto przyniósł kartkę i naprawdę to było ciekawe. Mam nadzieję że wszystko się ułoży i Hermiona przestanie się tak zachowywać. Czekam na kolejny rozdział!!!!
OdpowiedzUsuńŚmieszne to porównanie dla skrzydła szpitalnego. :)
OdpowiedzUsuńTajemniczy wielbiciel? A pomyślał by, że to miły gest. Ta kartka z życzeniami.
Co przyniesie rozmowa z dyrektorem? Obyło sie bez demolki gabinetu. Ale wymagać do Harry'ego ostrożności to chyba błąd.
Harry ma dobrych przyjaciół. To co powiedzial Mike, cudowne. Szkoda, że Ron taki nie był.
Prorok jest przezabawny z tymi artykułami. Harry kolejnym Czarnym Panem? Jak Voldi to przeczyta to ze śmiechu spadnie ze swojego tronu :)
I ludzie oczywiście w to wierzą. Idioci. Nigdy sie nie nauczą
Sorki, że tak późno pisze. Jednak obowiązki wygrały :(
Nie ma sprawy. Ja również mam mniej wolnego czasu, więc całkowicie Cię rozumiem. :))
UsuńNa takie rewelacje Voldemort może zareagować również złością. Nie sądzę, żeby całkowicie zniósł fakt, że porównali do niego jakiegoś dzieciaka.
Ludzie uwierzą niemal we wszystko. Smutne, ale prawdziwe.
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ciekawe kto zostawił tą kartkę, Choo, a może Malfloy, Hermiona bardzo wkurzona ojć....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Draco zostawił kartkę, jak nic! Jestem pewna.
OdpowiedzUsuńPo dłuższej przerwie z tym opowiadaniem, wracam i mam dużo do skomentowania. Ale cieszę się, bo coraz bardziej zbliżam się do bieżących rozdziałów.
OdpowiedzUsuńKto zostawił kartkę? Myślę o Draco, ale mimo wszystko, wydaję mi się, że to za dużo jak na dumę tego arystokraty :D Ale ostatnimi czasy, bardzo się starał złapać jakiś kontakt z Potterem, co mu nie bardzo wyszło, ale jednak. Z drugiej strony myślę o Cho, która co prawda, zachowuje się jak suka, ale dąży po trupach do celu. Chociaż po tym co powiedział jej Harry, nie wiem, czy nadal chce go zdobyć.
Pierwszy raz czytając to, wkurzyła mnie Hermiona. Jej charakter jest taki sam jak w kanonie, co nie zmienia faktu, że jej "dzisiejsza" niechęć, wręcz obrzydzenie do Pottera, mnie zdenerwowało. To, że ktoś użył zaklęcia z czarnej magii, nie znaczy, że jest potencjalnym śmierciożercą! Hermiona, ogarnij się! Te stereotypy są widzę także w świecie czarodziejów. Bo Potter pokona Czarnego Pana zaklęciem rozbrajającym, a jeszcze lepiej Lumos. Dzisiaj Hermiona mocno sobie u mnie nagrabiłaś.
Ten artykuł jest tak realny, że po prostu nie mogę. Czuję się, jakbym czytała jeden z typowych artykułów polskiej prasy xD Afera jak wtedy, gdy reporterzy odkryli, że pani Lewandowska ma tatuaż xD
Ale szacunek, nie nakłamali za dużo. Moja reakcja na niego, była taka sama, jak reakcja Harry'ego. Aż mi się przypomniała Siła Życia Bully.
Postaram się jeszcze dzisiaj skomentować i przeczytać następny rozdział, ale to się jeszcze zobaczy.
Jak zwykle pozdrawiam i życzę weny.
Hermiona miała być irytująca. Już kiedyś wypowiadałem się na temat jej zachowania, bo wiele osób zgodziłoby się z Twoim zdenerwowaniem. Nigdy nie planowałem, żeby była tak wkurzająca. Przeczuwam, że jeszcze nie raz będziesz zła, ale mogę zapewnić, że stopniowo Hermiona będzie się uspokajać. :)
UsuńBardzo lubię „Siłę Życia” Bully. Dawno czytałem to opowiadanie, więc przyznam się szczerze, że nie do końca wiem, co masz na myśli. Czy to tam Harry uciekał przed Ministerstwem Magii i pojawiały się na jego temat różne artykuły? :D
Pozdrawiam! :D
Tak właśnie tam i pojawił się również artykuł po szkoleniu, że jest prawą ręką Voldemorta. Bully odnowiła opowiadanie teraz jest lepsze pod względem stylistycznym.
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, zastanawiam się kto zostawił tą kartkę, Choo, a może Malfloy? Hermiona jest bardzo wkurzona ojć... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga