niedziela, 9 października 2016

ROZDZIAŁ XXV


Rankiem nad Privet Drive świeciło słońce, pierwszy raz od kilku dni wyłaniając się zza gęstych chmur. Temperatura wciąż była ujemna, a mimo to prawie przed każdym domem można było zobaczyć bawiące się dzieci. Przez ostatnie dwie doby spadło tyle śniegu, że każde z nich chciało ulepić bałwana, poobrzucać się śnieżkami, czy po prostu wytarzać się
w białym puchu. Wesołe krzyki, piski i głośne śmiechy rozchodziły się echem po ulicy, zagłuszając radia i telewizory, które umilały czas siedzącym w ciepłych domach dorosłym.
Harry tymczasem spał spokojnie nieświadomy tego, co działo się za oknem. Przez prawie całą noc na jego ustach błąkał się cień uśmiechu. Sporadyczne ruchy i miarowe unoszenie się klatki piersiowej nie wskazywały na to, że coś mogło się zmienić. Dopiero kiedy zbłąkana śnieżka trafiła w okno, przyjemny sen zamienił się w koszmar. Gryfon jęknął i zaczął przewracać się z boku na bok. Mimowolnie napiął wszystkie mięśnie, a jego twarz przestała być odzwierciedleniem spokoju grymas zastąpił uśmiech, na czole pojawiły się zmarszczki, a na skroniach kropelki potu.
Cokolwiek mu się śniło, wkrótce minęło - tak szybko jak się pojawiło. Wszystko zdawało się wracać do normy, lecz nagle szarpnął się gwałtownie, przez co wylądował na podłodze.
 Cholera jasna  jęknął, otwierając oczy.
Przetarł mokre od potu czoło, a potem, przytrzymując się łóżka, podniósł się i podszedł do okna. Zaczął masować obolały łokieć, którym uderzył o podłogę.
Przez chwilę patrzył na przykryte śniegiem domy i przysłuchiwał się okrzykom bawiących się dzieci. Ich radość była tak zaraźliwa, że miał ochotę założyć ciepłe ubrania i przyłączyć się do zabawy. Żałował, że nie mógł tego zrobić. Chciałby wyciągnąć Mike'a na zewnątrz, wepchnąć go w jakąś zaspę i śmiać się z jego oburzonej miny.
Po chwili wrócił jednak myślami do swojego koszmaru. Zaabsorbowało go to tak bardzo, że nie zauważył kolejnej śnieżki lecącej w stronę jego okna. Gdy śnieg rozbił się na szybie, wzdrygnął się i odruchowo zrobił dwa kroki do tyłu. Zaśmiał się, że spadł w czasie snu. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek zareagował w taki sposób i to przez normalny, zupełnie niezwiązany z magicznym światem sen. W końcu ostatnio jego jedynym nocnym koszmarem był Vodemort, więc wydawało mu się, że nic innego nie mogło już bardziej na niego wpływać. Nawet jeśli śniło mu się, że porwał go jakiś psychopata, uwięził w rozpadającej się szopie i nieustannie torturował.
Poszedł do łazienki, skorzystał z toalety i już po chwili z powrotem znalazł się przy oknie. Zerknął na zegarek. Postanowił się ubrać i zejść na dół. Chwilę później usłyszał ciche pukanie do drzwi.
 Proszę.
Pani McVogel weszła do pokoju.
 Świetnie, widzę, że przynajmniej ciebie nie muszę wyciągać z łóżka.
 Rozumiem, że miała pani problem z Mikiem?  zaśmiał się, siadając na krześle, żeby założyć skarpetki i buty.
 Nie miałam, tylko nadal mam  westchnęła.  Czasami zastanawiam się, po kim jest takim śpiochem, albo czym się faszeruje przed snem, że nie można go potem obudzić. Na zewnątrz jest głośno, jakby ulicą przechodziła parada, a on nic. Jak tak dalej pójdzie, to prześpi połowę swojego życia.
 Zawsze może mu pani wylać wiadro zimnej wody na głowę. Gwarantuję, że ta metoda zadziała.
Pani McVogel zachichotała.
 Jeśli nie będę miała innego wyboru, to chyba tak zrobię  powiedziała po chwili.  Swoją drogą, jak on funkcjonuje w Hogwarcie?
 O dziwo jest lepiej, choć czasami naprawdę muszę się napracować, żeby go obudzić.
 Współczuję. Ja mam dość już po jednej próbie.
Harry zawiązał buty i wziął z szafki różdżkę.
 Możesz zejść do kuchni i zrobić herbatę?  zapytała, widząc, że Gryfon był już ubrany.  Ja pójdę dobudzić Mike'a, bo jeszcze chwila, a spóźnimy się do Weasleyów. I tak mamy tylko trochę ponad godzinę.
 Nie ma problemu.
Wyszli z pokoju. Pani McVogel zniknęła w sypialni syna, Harry natomiast zszedł do kuchni. Nastawił wodę, przygotował dzbanek i wrzucił do niego dwie torebki earl grey.
 Udało się  powiedziała Diana, wchodząc do kuchni akurat wtedy, kiedy zalewał herbatę wrzątkiem.  Tak na przyszłość, groźba też na niego działa.
 Jak to?  zaśmiał się.
 Powiedziałam, że mam recepturę eliksiru na impotencję i kiedyś przez przypadek kilka kropel może znaleźć się w jego soku, jeśli nadal nie będzie się mnie słuchać.
Harry wybuchnął głośnym śmiechem.
 Co on na to?
 Był przerażony. A myślałam, że zna się na żartach.  Wyciągnęła z szafki czyste talerze i zaczęła ustawiać je na stole.
Harry siedział spokojnie, przyglądając się, jak kobieta krążyła od kuchenki do blatu, wykonując kilka czynności równocześnie.
 Chyba lubi pani gotować?
 Bardzo.  Diana spróbowała sałatki, którą przed chwilą mieszała i mruknęła z aprobatą.  Aż tak to po mnie widać?
 Tak. Zresztą nie pomaga sobie pani czarami.
 Gotowanie mnie odstresowuje. Wszystkiego nauczyła mnie moja mugolska babcia i skoro ona radziła sobie bez czarów, to ja też mogę.  Wyłączyła piekarnik i uchyliła drzwiczki.  I dziękuję za prezent. Jest śliczny.
 Cieszę się, że się podoba.
 Sam rzuciłeś zaklęcia ochronne?
 Niestety nie. Sprawdziłem tylko, czy wszystko z nimi w porządku.
 I tak dziękuję.
 Proszę.  Uśmiechnął się.  Mam tylko nadzieję, że nigdy się nie przydadzą.
Zanim pani McVogel zdążyła odpowiedzieć, do kuchni wszedł Mike. Bez słowa usiadł na krześle, spojrzał tylko na Harry'ego i kiwnął mu głową na powitanie.
 Ciężka noc?  zapytał brunet.
 Tak. Nie mogłem usnąć, a kiedy w końcu mi się udało, mama przyszła mnie obudzić.
 Napij się kawy, włóż głowę pod wodę, nie wiem. Zrób cokolwiek, bylebyś miał więcej energii. Widzimy się dzisiaj z dziewczynami, możliwe, że ostatni raz w tym roku, dlatego chciałbym, żebyś był przytomny.
 Nie martw się, zaraz do siebie dojdę.

* * *

 Chłopcy, ubierajcie się!  krzyknęła pani McVogel, kończąc sprzątać ze stołu  Już prawie dziesiąta.
 Spokojnie, zdążymy  mruknął Mike, wymieniając z Harrym rozbawione spojrzenia. Po śniadaniu humor od razu mu się polepszył. Wróciła mu także ochota do żartów, choć teraz powstrzymał się od dodatkowego komentarza, widząc, że jego matka była naprawdę zdenerwowana.
 Nie chcę się spóźnić.
 Mamo, wyluzuj.  Pani McVogel popatrzyła na niego groźnie, więc nic więcej nie powiedział.
Kilka minut później, kiedy mieli na sobie ciepłe ubrania, wyszli na zewnątrz i przeszli za dom. Diana naciągnęła na czoło czapkę, a potem wyjęła z kieszeni świstoklik. Chłopcy od razu chwycili za wełniany szalik i już po chwili zniknęli.
Pojawili się niedaleko wzgórza Stoatshead. Harry przykucnął, chcąc pozbyć się ogarniających go mdłości. Chwilę później ruszyli w stronę Nory.
Przedostanie się przez zaśnieżone łąki nie było wcale takie proste, więc zanim zbliżyli się do celu, byli czerwoni na twarzach i lekko zasapani. Poza tym Harry nadal nie doszedł do siebie. Mdłości minęły, ale z każdym kolejnym krokiem czuł się gorzej, bo obawiał się tego, co może wydarzyć się między nim a Ronem.
Niedługo potem minęli zaklęcia ochronne i zobaczyli Norę. Harry miał mieszane uczucia. Mimo że pamiętał, ile dobrego zrobiła dla niego rodzina rudzielców, najzwyczajniej w świecie się bał. Miał mnóstwo wspaniałych wspomnień związanych z tym miejscem, więc nie chciał, żeby od dzisiaj kojarzyło mu się ono z kłótniami i tym, jak bardzo Ron go zranił.
Nagle drzwi Nory otworzyły się i wybiegła przez nie pani Weasley. Widząc zadowoloną minę kobiety, postanowił zapomnieć o swojej niechęci do byłego przyjaciela i zachować się tak, jakby między nimi nic złego się nie wydarzyło.
 Nareszcie jesteście! – powiedziała Molly, uśmiechając się od ucha do ucha.  Bardzo się cieszę  dodała, kolejno ściskając ich wszystkich.
Choć najdłużej w jej uścisku pozostał Harry, to i tak pani McVogel nie potrafiła ukryć swojego zaskoczenia. Nie przywykła do takiej otwartości i serdeczności ze strony ludzi, których w zasadzie nie znała.
 Przepraszamy za to drobne spóźnienie  odpowiedziała po chwili, również się uśmiechając. Mimo że dopiero drugi raz spotkała się z Molly Weasley, czuła, że się polubią. Kobieta była tak miła i szczera, że nie można było nie darzyć jej sympatią. – Nie mogłam wyciągnąć Mike'a z łóżka.  
 Rozumiem, w końcu mam kilku synów i wiem, jak to jest  zaśmiała się.  Chodźmy do środka i nie stójmy dłużej na tym zimnie.  Odwróciła się na pięcie i ruszyła do drzwi.
Chwilę później przekroczyli próg, a wtedy ktoś rzucił się Harry'emu na szyję, prawie zwalając go z nóg.
 Cześć  powiedział, wyciągając z ust brązowy włos.  Niedawno się widzieliśmy.  Zaśmiał się, uważając, żeby do jego otwartej buzi nie dostało się ich więcej.
Hermiona wypuściła go z objęć, a potem przytuliła Mike'a. Blondyn uśmiechnął się za jej plecami i mrugnął do przyjaciela. Harry pokręcił tylko głową.
 Wiem. Mimo wszystko i tak się za wami stęskniłam.
Chłopcy nie odpowiedzieli, ponieważ Ginny zajęła miejsce przyjaciółki i powtórzyła jej gest.
 Tak się cieszę, że was widzę  oznajmiła. Chciała coś jeszcze dodać, lecz przeszkodziło jej w tym głośne skrzypnięcie drzwi. Odwrócili się i zdążyli zobaczyć Rona, nim zniknął w sąsiednim pokoju.  
 Nie przejmuj się  powiedziała Hermiona, patrząc z troską na Harry'ego.  Nas też traktuje z dystansem.  
 A nie powinien  odpowiedział tylko, a potem przeprosił dziewczyny. Pociągnął za sobą Mike, chcąc przywitać się z pozostałymi.  
W tym roku na Święta do Nory zjechała się cała rodzina Weasleyów  oprócz Percy'ego  oraz rodzice Hermiony. Ponieważ nikt nie znał Mike'a i każdy chciał zamienić z nim kilka słów, przywitanie się ze wszystkimi trochę się przeciągało. Na szczęcie pani Weasley oznajmiła, że mogą usiąść do stołu, więc skorzystali z okazji i wrócili do Hermiony i Ginny.
Harry i Mike niedawno zjedli śniadanie, więc zagadywali przyjaciółki, nie pozwalając im skupić się na posiłku. Opowiadali o wizycie na Pokątnej i nowym sklepie, w którym brunet kupił prezent dla pani McVogel. Dopiero kiedy Hermiona trzeci raz zakrztusiła się sokiem, chcąc brać czynny udział w rozmowie, przystopowali z dzieleniem się informacjami i w spokoju czekali, aż przyjaciółki się najedzą.
Kiedy w końcu dziewczyny odłożyły sztućce i zaczęły mówić o prezentach, z entuzjazmem dołączyli do dyskusji. Harry pochwalił się sygnetem otrzymanym od Remusa, a później razem z Mikiem opowiedział Ginny o aparacie i pomyśle z robieniem zdjęć w Hogwarcie.
 A co u Rona?  zapytał, gdy wyczerpali temat świątecznych podarunków.
 Nadal zachowuje się koszmarnie.
 Kompletnie mu odbija  dodała Hermiona.  Naprawdę go nie rozumiem. Myślałam, że mu przejdzie, ale w zasadzie przestał już ze mną rozmawiać. Ma mi za złe, że przyjaźnię się z wami.
 Domyślam się, że nie jest zadowolony  odpowiedział spokojnie, choć w środku gotował się ze złości. Nie podobało mu się, że Ron wyżywał się na dziewczynach, mimo że to z nim był pokłócony. Zresztą w ogóle uważał, że jego zachowanie było żałosne i dziecinne. W końcu nie widział niczego złego w swoim postępowaniu, a tym bardziej w słowach, które ich poróżniły.
 Naprawdę go nie rozumiem.  Mike włączył się do rozmowy.
 Chyba nikt go nie rozumie  stwierdziła Ginny.  Wiesz, Ron często przesadzał i obrażał się za błahostki, ale równie szybko dostrzegał swoje błędy. Teraz jest inaczej. Nawet z mamą zaczyna się kłócić. Na przykład wczoraj wyrażał dosadnie swoje zdanie odnośnie do waszych odwiedzin i nie powstrzymały go krzyki ani groźba. Powiedział tylko, że nie będzie miły dla przyszłego...  przerwała, nie będąc pewna, jak przyjaciel zareaguje na dalszą część wypowiedzi.
 Kogo? Śmierciożercy?  Dziewczyna przytaknęła.  To powoli staje się absurdalne.
 Owszem – przytaknęła Hermiona.  A najgorsze jest to, że nikogo nie słucha i staje się nie do wytrzymania. Nawet w Gryffindorze praktycznie do nikogo się nie odzywa.
 Czołem!  przywitał się Fred, podchodząc do nich razem ze swoim bratem bliźniakiem.  Patrząc na was, odnieśliśmy wrażenie, że spiskujecie. Mamy rację?
 Ja i spiskowanie? No co wy  powiedział Harry.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
 A tak na poważnie, to przyszliśmy w innej sprawie. Właśnie rozmawialiśmy z naszym kochanym braciszkiem...
 Charliem  wtrącił się George.  Wiemy, że pomyśleliście o Ronie. Nie jest on ostatnio zbyt towarzyski, więc to nie o niego chodzi.
 Do rzeczy! 
 Macie ochotę na mecz quidditcha?
 Jestem za!  krzyknęli równocześnie Harry i Ginny.
 W takim razie za dziesięć minut widzimy się na zewnątrz.
 Jest tylko jeden problem. Nie mam swojej miotły  powiedział brunet.
 Spokojnie, znajdziemy coś.
Po tych słowach bliźniacy poszli do Billa, żeby poinformować go o swoim pomyśle.
 Wy naprawdę chcecie latać w taką pogodę?  zapytała Hermiona.
Ginny wymieniła z Harrym sugestywne spojrzenia, a potem spojrzała na przyjaciółkę i pokręciła głową z politowaniem.

* * *

Kwadrans później wszyscy odeszli od stołu i wyszli na zewnątrz. Pani Weasley starała się nawiązać rozmowę z mamą Hermiony, choć widziała, że kobieta nie słuchała jej zbyt uważnie i skupiała się wyłącznie na tym, żeby nie zachowywać się jak jej mąż, który niemal podskakiwał z ekscytacji. Mecz quidditcha był dla nich nowym doświadczeniem i ciekawą przygodą, mimo że drużyny składały się tylko z trzech zawodników, a nie tak jak normalnie  z siedmiu.
Harry i Ginny rozgrzewali się w skupieniu, wykorzystując fakt, że Bill, Charlie i pan Weasley byli zajęci. Wszyscy trzej kończyli nakładać dodatkowe zaklęcia ochronne, które miały powstrzymać piłki przed wylotem poza wyznaczony teren. Chociaż i tak postanowili zrezygnować z jednego tłuczka, by nie ryzykować, że wymknie się on spod kontroli i wywoła spustoszenie w pobliskiej wiosce.
Kilka minut później, kiedy na boisku pojawiły się słupki bramkowe, bliźniacy wrócili z szopy i wręczyli każdemu miotłę. Potem podzielili się na drużyny: Harry, Ginny i Bill kontra Charlie, Fred i George. Pan Weasley zgodził się zostać sędzią, dlatego chwycił kafla i po umówionym sygnale wyrzucił go w górę.
 Stawiam na drużynę Harry'ego  szepnął do ucha Hermiony Mike.
 Nie jesteś obiektywny  odpowiedziała z uśmiechem.  Harry to twój przyjaciel i...  krzyknęła, przyglądając się udanej akcji przyjaciółki.
 Możliwe, jednak trochę się na tym znam i wiem, że on jest naprawdę świetnym graczem.
Hermiona przytaknęła, ale nic już nie powiedziała. Zaczęła natomiast aktywniej dopingować przyjaciół. Mike uśmiechnął się i zrezygnował z dalszych prób zagadywania dziewczyny.
Minuty mijały, a żadna z drużyn nie potrafiła objąć znaczącego prowadzenia. Nie było w tym niczego dziwnego, gdyż każdy grał na różnych pozycjach i nie skupiał się na jednym zadaniu. Harry pomagał Ginny, jeśli tylko znalazł się w pobliżu pętli przeciwników, bliźniacy natomiast nieustannie wymieniali się pałką i w zasadzie nikt nie wiedział, który
z nich tak naprawdę grał jako pałkarz.
 Spotkanie nabierało tempa. Bliźniacy znowu dokonali zamiany na swoich pozycjach, a potem padła bramka, dzięki której drużyna Harry'ego zdobyła przewagę. Chwilę później on i Charlie dostrzegli znicza i zaczęli walkę o zwycięstwo. Niemal równocześnie wystartowali za złotą piłeczką, co sprawiło, że pozostali zrezygnowali z dalszej rywalizacji i śledzili ich zmagania, w duchu zastanawiając się, który z nich okaże się lepszy.
Wyścig był niezwykle zacięty i nawet przez chwilę żaden z chłopaków nie wyprzedzał swojego rywala. Wszyscy zaczęli myśleć, że Harry i Charlie będą ścigać się w nieskończoność, gdy nagle znicz gwałtownie skręcił i poleciał w stronę lasu, który na szczęście też znajdował się w obrębie zaklęć ochronnych.
Brunet odwrócił się w stronę rywala i zobaczył, że ten zwalniał. Zrozumiał, że był on za wysoki, aby swobodnie manewrować pomiędzy drzewami. Dostrzegając w tym swoją szansę, mocniej chwycił za trzonek i przyspieszył na tyle, na ile pozwalała mu jego miotła. Kiedy tylko wleciał do lasu, Charlie się zatrzymał.
Pozostali stali w ciszy, spoglądając na drzewa i próbując dostrzec między nimi Harry'ego. Czasami widzieli go bardzo dobrze, innym razem mignęła im tylko jego sylwetka. Mimo to czekali w napięciu na rozwój wydarzeń.
 Cholera!  krzyknęła nagle Hermiona, gdy brunet prawie uderzył w drzewo.  Przepraszam  dodała, widząc karcące spojrzenie matki.
Mike kiwnął głową.
 Nieźle.
 Nieźle?  zapytała z niedowierzaniem.  Czyś ty zdurniał?! On jest nienormalny!
Wrócili do obserwowania przyjaciela. Przez chwilę nic nadzwyczajnego się nie działo, lecz nagle Harry wykonał gwałtowny manewr. Hermiona była bliska zawału i nie wiedziała, czy chciała patrzeć, jak jej przyjaciel leci głową do dołu. Zebrała jednak całą swoją odwagę i patrzyła na niego, nerwowo przygryzając kosmyk włosów.
 Gdy zaczęła się uspokajać i myślała, że najgorsze minęło, zauważyła, że znicz leciał prosto na drzewo, a przyjaciel w ogóle nie zwalniał. Zacisnęła dłonie w pięści.
Kiedy Harry znajdował się kilkanaście centymetrów od przeszkody, zacisnął dłoń na piłeczce, równocześnie skręcając w prawo. Zareagował błyskawicznie, ale i tak było już za późno. Zaczepił barkiem o wystającą gałąź, przez co stracił kontrolę nad miotłą. Na szczęście szybko zapanował nad sytuacją i skorygował lot.
Lecąc w stronę przyjaciół, odetchnął z ulgą. Cudem uniknął kolejnego zderzenia.
 Postradałeś rozum?!  Hermiona jako pierwsza wyrwała się z letargu, kiedy Harry
z uśmiechem na ustach wylądował przed Norą. - Słowo daję, że kiedyś cię zabiję! To było bardzo głupie!
 Wygraliśmy!  krzyknęła Ginny, wieszając się przyjacielowi na szyi.  Jesteś niesamowity!
Roześmiała się. Odwróciła się w stronę pozostałych, dostrzegając na ich twarzach zaskoczenie.
 Czemu macie takie miny? Chyba nie myśleliście, że bez powodu nazywają Harry'ego najlepszym szukającym Gryffindoru?
 Nie wiem, co powiedzieć  odezwał się Charlie, podchodząc do bruneta. Poklepał go po ramieniu i uśmiechnął się szeroko.  Przynajmniej nie mam powodu, żeby się wstydzić. Nie miałem z tobą szans.
 Nie przesadzaj.  Harry wyglądał na zawstydzonego.  Udało mi się tylko dlatego, że znicz wleciał do lasu. Zwykły fart.
Charlie pokręcił głową z niedowierzaniem.
 Myślę, że na dzisiaj wystarczy tej adrenaliny. Chodźmy do domu. Ogrzejecie się, a ja w tym czasie przygotuję herbatę  powiedziała pani Weasley. Ruszyła do drzwi, w międzyczasie prosząc Dianę i panią Granger, aby poszły z nią do kuchni.
Pozostali również zaczęli zmierzać w stronę domu. Tylko bliźniacy i Bill zostali na zewnątrz, aby sprzątnąć po meczu. Harry chciał im pomóc, ale Ginny pociągnęła go za rękę, mówiąc, że wystarczająco się napracował.
 Nie chcę wyjść na czepialską, ale wiesz, że zachowałeś się nieodpowiedzialnie?  zapytała Hermiona, wieszając swój płaszcz na wieszaku.
 Wiem.
 Bałam się, że zrobisz sobie krzywdę. Jesteś naprawdę wspaniały, ale sam prosiłeś się o wypadek.
 Zdaję sobie z tego sprawę  odpowiedział.
Uśmiechnął się, a potem poczochrał przyjaciółkę po głowie. Hermiona odwdzięczyła mu się tym samym.
Po chwili podszedł do kominka. W czasie gry skostniały mu palce, dlatego zaczął je rozgrzewać. Jakiś czas później usiadł do stołu i nalał sobie do kubka gorącej herbaty, a wtedy Ginny rozpoczęła dyskusję, pytając go, czy słyszał o aferze z udziałem pałkarza Srok z Montrose.
Przegadali całe popołudnie. Około piętnastej pani Weasley podała obiad i wszyscy od razu zaczęli jeść.
 Co robicie w Sylwestra?  zapytał Mike, jako pierwszy kończąc posiłek. – Macie jakieś plany?
Hermiona zmarkotniała. Wyglądała, jakby chciała zapaść się pod ziemię.
 Tak  odpowiedziała, nie patrząc w jego stronę.
 To znaczy?
 Ron wymusił na nas obietnicę, że zostaniemy z nim w Norze.  Ginny przyszła na pomoc przyjaciółce.  Niestety domyślił się, że będziemy chcieli spędzić ten czas razem.
Harry zacisnął dłonie w pięści. Był na siebie wściekły, że nie pomyślał o przyjaciółkach i nie zaprosił ich przed Ronem. Nie miałby nic przeciwko temu, że spędzą z nim Sylwestra, gdyby nie fakt, że ewidentnie nie były z tego powodu zadowolone.
 Nie możecie tego odwołać?  zapytał Mike. On też wyglądał na rozczarowanego.
 Nie. Zresztą nie powinnyśmy.
 W porządku  powiedział Harry.
 Właśnie nie!  Ginny wyglądała na wściekłą.  To jest cholernie niesprawiedliwe, że najlepszą imprezę w roku spędzę z moim głupim bratem!
 Opanuj się  szepnęła Hermiona, rozglądając się na boki i sprawdzając, czy nikt nie usłyszał jej słów.
 Niby po co? Przecież to nie ja się obraziłam i to nie przeze mnie będziemy bawić się osobno!  Gwałtownie odstawiła kubek na stół, rozlewając wokół niego herbatę.  Mam pomysł! Przyjdźcie tutaj.
Harry się zaśmiał.
 Żartujesz?
 A wyglądam, jakbym żartowała?
 I jak ty sobie to wyobrażasz? Jeśli dzisiaj nie był w stanie się ze mną przywitać, to myślisz, że na imprezie będzie inaczej?
 A co mnie to obchodzi? Spotkałabym się z wami i przynajmniej nie złamałabym danego słowa.
 To się nie uda. W ten sposób już całkowicie zepsujemy sobie zabawę.
Ginny wpatrywała się w niego z niedowierzaniem.
 Nie mogę uwierzyć, że nie chcesz nam pomóc! - warknęła.
 Obiecałyście. Poza tym nie chcę, żebyś się z nim kłóciła.
Dziewczyna chciała coś odpowiedzieć, jednak ubiegła ją Hermiona:
 Harry ma rację.
 No nie, ty też?!
 Ginny, daj spokój. Sylwester szybko minie, a my nadrobimy zaległości w szkole.

* * *

Gdy na zegarze wybiła dwudziesta, pani McVogel podeszła do czwórki przyjaciół.
 Chłopaki, na nas już czas.
 Tak szybko? - jęknął Mike.
 Robi się późno, a musimy jeszcze wyjść poza zaklęcia ochronne.
Chłopcy niechętnie wstali ze swoich miejsc. Na początku przytulili się do Hermiony i Ginny. Rudowłosa wciąż wyglądała na obrażoną, ale gdy dotarło do niej, że zobaczy ich dopiero za kilka dni, odwzajemniła uściski. Hermiona uśmiechnęła się do Harry'ego i objęła pocieszająco przyjaciółkę.
Zanim Harry i Mike pożegnali się z państwem Granger i pozostałymi Weasleyami, Diana stała już ubrana przy drzwiach. Poczekała na chłopaków, a potem jeszcze raz podziękowała Molly za zaproszenie. Gdy wszyscy się ubrali, uśmiechnęli się i pomachali przyjaciołom na pożegnanie. Chwilę później byli już na zewnątrz.

* * *

Już prawie tydzień minął od Wigilii i wizyty u Weasleyów. Harry nie wiedział, kiedy czas zleciał mu tak szybko. Większość dnia spędzał z przyjacielem, spacerując z nim po okolicy lub wygłupiając się w domu. Czasami, gdy byli zbyt zmęczeni i nie mieli ochoty na wycieczki, oglądali telewizję lub rozmawiali z Dianą. Wieczorem, kiedy Mike już spał, Harry bawił się laptopem i aparatem lub po prostu czytał.
Podczas przerwy świątecznej przejrzał niemal wszystkie książki, które pani McVogel umieściła w jego pokoju. Nie zajrzał jedynie do tej, którą sam sobie kupił. Uznał, że za bardzo się rozleniwił i nie potrafiłby wyciągnąć z niej odpowiednich wniosków. Wolał przeczytać ją dopiero po powrocie do szkoły.
Skorzystał jednak z prezentu od Hermiony. Przygotował sobie długą listę uroków i zaklęć ochronnych, które miał zamiar przećwiczyć w Hogwarcie. Dzięki nim zaczął wierzyć w siebie i myśleć, że kiedyś naprawdę może pokonać Voldemorta. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że na razie skupił się na teorii, ale tłumaczył sobie, że każdy wielki czarodziej musiał od niej zacząć.
Dzień przed Sylwestrem minął Harry'emu na błogim leniuchowaniu. Wieczorem przygotował popcorn i razem z Mikiem oglądali film na DVD. W skupieniu wpatrywali się w ekran, kiedy nagle do drzwi zapukała pani McVogel.
Gdy weszła do pokoju, Mike wziął pilot i włączył pauzę.
 O co chodzi?
 Chciałam z wami porozmawiać o jutrze.  Usiadła na krześle.  Macie jakieś plany? Wybieracie się do Weasleyów, a może zaprosiliście kogoś do domu?
Blondyn spojrzał z przerażeniem na Harry'ego. W ogóle nie rozmawiali ze sobą o tym, jak spędzą ostatnią  noc w roku.
 Widzę, że chyba nic nie wymyśliliście.
 Wiesz, zaprosiliśmy dziewczyny, ale one miały już inne plany i potem temat jakoś przepadł.
 Rozumiem. Przykro mi, tym bardziej, że umówiłam się z przyjaciółką. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu?
 A dlaczego mielibyśmy mieć?
 Choćby dlatego, że zostaniecie sami w domu.
Mike zaśmiał się.
 Mamo, kocham cię, ale nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli spędzić ten czas we trójkę.
 Uważasz, że jestem za stara i nie umiem się bawić? - zapytała z szerokim uśmiechem na ustach.
 Tego nie powiedziałem. Po prostu w twojej obecności nie mógłbym się upić.
 W ogóle nie powinieneś się upijać!
– Mamo – jęknął.  Daj już spokój. Idź do swojej przyjaciółki i baw się dobrze. My też na pewno będziemy.
 No dobrze. Tylko pamiętajcie, żeby dokładnie zamknąć dom, jeśli postanowicie gdzieś wyjść.
 Jasne, przecież nie jesteśmy dziećmi.
 Mike, mówię poważnie!
 Wiem. Nie musisz się o to martwić, obiecuję.
 W porządku.  Wstała.  W takim razie już wam nie przeszkadzam  dodała, po czym wyszła z pokoju.
Mike wyłączył telewizor i zaczął chodzić po pokoju.
 Co my teraz zrobimy?
 Nie wiem.  Harry położył się na plecach i zaczął machać zdrętwiałymi nogami.
 Nie wygłupiaj się, tylko myśl! Musimy coś wykombinować, bo nie zamierzam siedzieć sam i to w domu.
 A ja to co? Niematerialny byt?
 Wiesz, o co mi chodzi.  Usiadł obok przyjaciela.  No cóż, nie pozostaje nam nic innego, jak wyjść na miasto.
 Dla mnie to nie ma znaczenia. Możemy nawet zostać w domu.
Mike popatrzył na niego, jakby zobaczył go po raz pierwszy w życiu.
 Czyś ty zdurniał?!
 No co? Przecież to nic takiego.
 Na Merlina, Harry! Nawet moja matka gdzieś wychodzi!
 No i? Zresztą nie musisz się tak spinać.
 Wiem! Zrobimy parę rundek po klubach - powiedział, wyraźnie się rozluźniając.
 Zdajesz sobie sprawę, ile to nas będzie kosztować?
 Oczywiście. Poza tym na biednych nie trafiło.
 Masz szczęście, że pobrałem sporo galeonów i większość wymieniłem na funty  zaśmiał się Harry.

* * *

Następnego dnia Harry i Mike przenieśli się do salonu od razu po zjedzeniu śniadania. Siedzieli w ciszy, zbierając siły na wieczorną zabawę.
Brunet wpatrywał się pustym wzrokiem w ścianę. Nie ruszał się tak długo, że w końcu jego mięśnie zaczęły sztywnieć. Przeciągnął się, a potem pokręcił głową na boki. Gdy strzyknęło mu w karku, Mike wybuchnął głośnym śmiechem.
 W porządku, staruszku?
 Tak, dziękuję za troskę.
Zamknął oczy. Mimo że spał do późna, najchętniej nadal pozostałby w łóżku. Zastanawiał się tylko, jakim cudem obudził się we własnym pokoju. Wiedział, że około trzeciej wciąż siedział u Mike'a. I tyle. Dalej nie pamiętał nic.
Otworzył oczy i sięgnął po leżącą na stoliku książkę. Miał dość bezsensownego wegetowania na kanapie. Przeczytał jedną stronę, a wtedy Mike zaczął wydawać z siebie niekontrolowane jęki. Były naprawdę irytujące, więc długo nie wytrzymał.
 Coś cię boli? Czy przygotowujesz się do zagrania w porno?
 Czy ty musisz wszystko sprowadzać do seksu? Ja rozumiem, że jesteś niewyżyty, ale bez przesady.
Harry nie odpowiedział. Odłożył tylko książkę z powrotem na stolik.
 Jak długo masz zamiar jeszcze milczeć?  zapytał Mike kilka minut później.
 Po prostu myślę, że chyba chciałbym zostać wieczorem w domu. Jestem zmęczony i nie mam ochoty na imprezowanie. Wezmę kąpiel, o północy wyjdę na zewnątrz, a potem położę się do łóżka.
 Co?!  Mike zerwał się z kanapy.  Chyba sobie żartujesz. A co z naszymi planami?
 Właśnie je zmieniłem.
 Zwariowałeś!
Harry się uśmiechnął.
 Daj spokój, przecież wiesz, że żartuję.
 To nie było śmieszne. W zamian za to, że prawie doprowadziłeś mnie do białej gorączki, wymyśl, co możemy teraz porobić, bo trochę mi się nudzi.
 Wiesz, co mugole mówią w takiej sytuacji?
 Rozbierz się i ubrania pilnuj  prychnął.  Nie, dzięki. Chyba że to jakiś pokręcony sposób, żeby mnie rozebrać i zobaczyć moje ciało.
 Oczywiście, jak mnie rozszyfrowałeś?
 Widzę, jak ślinisz się na mój widok.  Uśmiechnął się.
 Przestań, bo zaczyna się robić niesmacznie. Poza tym widziałem już chyba wszystko. Nawet cię dotykałem - dodał bez zastanowienia.
Mike nie odpowiedział, więc uśmiechnął się pod nosem. Siedział w ciszy, napawając się dumą, że udało mu się uciszyć przyjaciela. Kiedy jednak blondyn nie odzywał się stanowczo zbyt długo, przeanalizował swoje słowa i mentalnie uderzył się w twarz. Po co o tym wspomniałem?
Spojrzał na Mike'a. Powiedzieć, że był zaskoczony, to jak nazwać akromantulę słodkim i niegroźnym zwierzątkiem. Blondyn był w totalnym szoku i nie chodziło tu tylko o wypowiedziane słowa. W końcu nie raz żartowali w podobny sposób. Po prostu myślał, że niefortunny przypadek z początków ich znajomości był dla przyjaciela równie żenujący i już nigdy o nim nie wspomną.
 Już o tym nie myśl.  Słowa Mike'a sprawiły, że Harry właśnie to zrobił. Jego twarz miała bordowy kolor.  Ktoś tu się zawstydził  zaśmiał się.
 Jak możesz tak spokojnie o tym mówić?
 A co innego mi pozostaje? Stało się i już. Nie cofniemy tego. Zresztą wszystko działo się mimowolnie, obaj spaliśmy, więc i tak nie mieliśmy na to żadnego wpływu.
 I co z tego? Nie wiem jak ty, ale ja rzadko budzę się z ręką w bokserkach przyjaciela.
Mike zawył ze śmiechu.
 Fakt, nie często mi się to zdarza.  Poklepał Harry'ego po ramieniu.  Jednak zmieniłeś pewien szczegół – nie w tylko na.
 Nie ważne  Wstał.
 A ty gdzie?
 Idę pomyśleć, w co ubiorę się wieczorem.
Blondyn nie odpowiedział. Pokręcił tylko głową i machnął niedbale ręką.

~ ~ ~
BETA: Seya (Dziękuję! Jesteś niezastąpiona! :D)

14 komentarzy:

  1. A ja to co? Niematerialny byt? Bezbłędne popłakałem sie ze śmiechu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super zresztą jak zawsze kocham twojego bloga jesteś mega. Zapraszam cię do mnie amagreen.blogspot.com
    Nie jest co prawda o magicznym świecie ale mam nadzieję że Ci się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ok, jestem i ja. W końcu udało mi się znaleźć czas i nadrobić wszystkie Twoje rozdziały. Wybacz, że nie zostawiałam komentarza pod każdym, ale wtedy nadrabianie trwało by dłużej, a chciałam być już na bieżąco.
    Więc tak...
    Epizod z Cho ...no pokazałeś jej inna twarz. Kto by pomyślał, że będzie aż tak zdesperowana. Dobrze, że Harry jej nie uległ... i dobrze , że z nią już nie jest.. ona jest totalnie nienormalna.
    Draco... no początek ich lepszej znajomości... wiadomo, że pewne rzeczy nie przechodzą na trzeźwo. Fajnie, że się chłopaki jakoś dogadują. Po za tym, reakcja Snape'a była mega:)
    ahh, co do Snapea to coraz bardziej podobają mi się fragmenty w któych opisujesz lekcje eliksirów. Zastanawiam się co Sev może jeszcze wymyślić :D
    Dostrzegam cień chemii pomiędzy Mikiem a Hermioną. Coś będzie między nimi ? Ja osobiście jestem za :D
    Ciekawa jestem też jak będzie wyglądać Sylwester chłopaków. Bo na pewno grzeczny nie będzie. :D
    Pozdrawiam Cię serdecznie i czekam na ciąg dalszy,
    Vicky z
    www.swiatlocienn.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam się szczerze, że w oryginale cieszyłem się, że Harry i Cho są parą. No może nie wyobrażałem sobie, że będą ze sobą do końca życia, ale teraz tak sobie myślę, że chyba wolałbym, żeby to ona była z Harrym.

      Bardzo lubię fragmenty ze Snapem, dlatego cieszę się, że tak Ci się podobają. :)

      Nie powiem Ci nic na temat tego, czy pomiędzy Hermioną i Mikiem coś będzie. Nie powiem Ci również nic na temat Sylwestra. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. :)

      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  4. Już się nie moge doczekać kolejnych notek. Bardzo mnie ciekawi sylwester chłopaków????:) Jestem bardzo ciekawa jak potoczy się dalej ta historia.
    Życze weny

    Ruda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, mam nadzieję, że nie będziesz rozczarowana. :)

      Usuń
  5. Mam nadzieję, że opowiadanie nie jest zawieszone :) Tak wchodzę tu już od dobrego czasu a nowej notki ani widu ani słychu :) Czekam z niecierpliwością :D Sylwester musi być MEGA :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, opowiadanie nie jest zawieszone. Zdarzało mi się, że czytałem opowiadania, które autorzy porzucali i pamiętam, jak się wtedy czułem. Nie zamierzam robić czegoś podobnego.
      Wiem, że bardzo rzadko wstawiam nowe rozdziały, ale nic na to nie poradzę. Naprawdę mam mało wolnego czasu. Rozumiem też, że możecie czuć się sfrustrowani. Gdybym był swoim czytelnikiem, to pewnie też bym się wściekał. :D W każdym razie napisałem kolejny rozdział, wysłałem go becie, czekam więc tylko na jego sprawdzenie. Kiedy już będę znać przybliżony termin publikacji, odpowiednie informacje pojawią się w „Kuli Profesor Trelawney”. :)

      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  6. Hej,
    tekst świetny, a ja co byt niemsterialny? to było świetne... tak Harry pojazał, że jest bardzo dobrym szukajcym...
    a przy okazji chciłam żłożyć Ci życzenia świąteczne... zdrowych, wesołych spokojnych Świąt...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! :D Ja również życzę zdrowych, wesołych i spokojnych Świąt!

      Usuń
  7. rozdział fantastyczny, a to "co ja byt nieśmiertelny" bosko, Harry pokazał, że jest bardzo dobrym szukającym...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    rozdział fantastyczny, tekst "co ja byt nieśmiertelny" bardzo mi się podobał, Harry pokazał, że jest bardzo dobrym szukającym... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń