sobota, 18 lutego 2017

ROZDZIAŁ XXVI

Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam! Naprawdę jest mi przykro, że tak długo musieliście czekać na ten rozdział. Nie będę się tłumaczyć, bo wspominałem już, że na razie nowe notki będą się pojawiać w różnych odstępach czasu. Poza tym jestem w stanie sobie wyobrazić, jak się czujecie, więc nie sądzę, żeby moje słowa cokolwiek zmieniły. Przeczuwam, że bardziej by Was zirytowały, aniżeli przyniosły Wam ulgę. :)
Z tego miejsca chciałbym również podziękować za komentarze, które pojawiły się pod ostatnim rozdziałem. Dziękuję również tym, którzy od października regularnie zaglądali na mojego bloga i z niecierpliwością czekali na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że opłaciło się poczekać.
Wkrótce powinienem dodać kartę z bohaterem, który pojawi się w tym rozdziale. Co prawda na razie jest on tylko postacią epizodyczną, ale nie wykluczam, że w przyszłości będzie miał jeszcze jakąś rolę do odegrania. :)
Jeszcze raz zachęcam Was, żebyście zostawiali mi w komentarzach swoje adresy mailowe, jeśli chcecie, żebym informował Was o kolejnych rozdziałach. Jeśli natomiast nie chcecie zostawiać namiarów do siebie na blogu, możecie bezpośrednio przysłać mi wiadomość na maila: dannyking5991@gmail.com

     Beta: Seya (kłaniam się i całuję rączki!)

Chciałbym zadedykować ten rozdział wszystkim wytrwałym, którzy regularnie zaglądali na mojego bloga i wierzyli, że wkrótce coś się na nim pojawi! 
Dziękuję Wam! :)

* * *

Diana przeglądała się w lustrze. Poprawiła wystającą spod płaszcza beżową sukienkę, a potem poszła do salonu, gdzie Harry i Mike oglądali telewizję.
- Chłopcy, wychodzę.
- Tak wcześnie? - Mike spojrzał na zegarek. - Przecież dopiero szósta.
- Wiem, ale obiecałam Betty, że pomogę jej wszystko przygotować.
- Wszystko czyli co? Butelkę szampana? - zażartował.
- Bardzo zabawne, ale nie. Akurat szampan chłodzi się już w lodówce i... Poczekajcie, chyba dostałam SMS-a. - Sięgnęła do torebki i wyjęła z niej swoją komórkę. Przeczytała wiadomość, a potem wystukała szybko odpowiedź. - Muszę już iść. Gdybyście zgłodnieli, w kuchni zostawiłam wam kanapki i sałatkę. Bawcie się dobrze i nie przesadźcie
z alkoholem! W zasadzie nie powinnam pozwolić wam pić, ale wiem, że i tak mnie nie posłuchacie.
- Będziemy grzeczni, obiecuję - przyrzekł Mike.
- Nie składaj obietnic, których nie chcesz dotrzymać. - Uśmiechnęła się. - To do zobaczenia jutro. - Pomachała ręką i po chwili wyszła z domu.
Chłopcy jeszcze przez jakiś czas siedzieli w salonie, aż w końcu Mike powiedział:   
- My w zasadzie też powinniśmy się zbierać.
- Chyba tak.
Wyłączyli telewizor i rozeszli się do swoich pokoi.

* * *

Godzinę później ubrani i podekscytowani zamknęli dom i wsiedli do taksówki. Choć jeszcze wczoraj zamierzali jechać do Londynu, rano poszperali w Internecie i dowiedzieli się, że w Little Whinging znajdowało się kilka nocnych klubów. Zmienili więc plany i postanowili w miarę możliwości zajrzeć do każdego z nich. Ich pierwszym celem była Euforia.
Kiedy dotarli na miejsce, szybko ustawili się w kolejce do klubu. Ochrona nie zawracała sobie głowy sprawdzaniem dokumentów, więc niedługo potem byli już w środku.
Gdy chłopcy zostawili płaszcze w szatni, przeszli do głównej sali. Wnętrze od razu przypadło im do gustu. DJ również wywarł na nich dobre wrażenie, choć na parkiecie nie bawiło się zbyt wiele osób. Klub był otwarty od niespełna kilku minut, więc byli pewni, że już niedługo zobaczą mnóstwo ludzi szaleńczo tańczących w rytm zmiksowanych przebojów. Na razie było jednak spokojnie, więc Harry krzyknął Mike'owi do ucha, aby podeszli do baru i zamówili sobie jakieś piwo.
Wzięli alkohol i usiedli przy wolnym stoliku. Kiedy opróżnili kufle, poszli na parkiet. Poderwali jakieś dziewczyny i przetańczyli z nimi kilka piosenek. Gdy te oznajmiły im, że idą do łazienki, wrócili do baru i zamówili sobie po lekkim drinku. Nie chcieli upić się zbyt szybko.
Z głośników płynęła spokojniejsza muzyka, dlatego nie spieszyli się z powrotem na parkiet i z wypiciem alkoholu. Chwilę odpoczynku wykorzystali natomiast na rozmowę o bawiących się w pobliżu dziewczynach.
- Spójrz - powiedział Mike, głową wskazując rudowłosą nastolatkę. - Całkiem ładna.
- Tak, jest w porządku - odpowiedział po chwili namysłu Harry.
- Tylko w porządku?
- Daj spokój - mruknął. - Nie mój typ - dodał, widząc, że przyjaciel przyglądał się mu ze złośliwym uśmiechem.
- Wybrzydzasz.
- Może trochę.
Minęła ich brunetka w obcisłych jeansach. Mike cicho gwizdnął.
- Widziałeś? I co ty na to?
- Upiłeś się? - odpowiedział pytaniem Harry. Nie wiedział, dokąd zmierzała ta rozmowa. - Wydawało mi się, że interesujesz się kimś innym.
Mike przewrócił oczami.
- Szukam kogoś dla ciebie - wytłumaczył po chwili. - Poza tym chyba mam prawo pogadać z przyjacielem o tym, czy dziewczyna mi się podoba, czy nie.
- Jak to dla mnie? Uważasz, że nie jestem w stanie znaleźć sobie dziewczyny sam?
- Ty to powiedziałeś.
- Idiota! - powiedział z fałszywym oburzeniem, na co Mike zareagował śmiechem.
Niedługo potem dopili alkohol i odwrócili się w stronę baru. Barmani mieli pełne ręce roboty, więc musieli poczekać, aż któryś z nich będzie mógł ich obsłużyć.
- Chłopaki, co dla was? - usłyszeli kwadrans później.
- Dzisiaj chcemy poeksperymentować z drinkami, więc daj nam coś dla prawdziwych mężczyzn - odpowiedział Mike.
Młody barman uśmiechnął się. Wyglądał na kogoś, kto często słyszał podobne prośby, dlatego bez zająknięcia podał im kilka propozycji.
- Manhattan, James Bond albo Rocket Fuel. Jeśli nie chcecie za szybko się upić, to nie radzę pić ostatniego.
- To może Manhattan? [1] Harry, co myślisz?
- Brzmi nieźle.

* * *

Godzinę później na parkiecie i przy stolikach zrobiło się tak tłoczno, że Harry i Mike postanowili zmienić lokal. Liczyli się z tym, że o tej porze mogli nie dostać się do innych klubów. Mimo to postanowili zaryzykować. Zabrali swoje płaszcze i ruszyli w nieznanym sobie kierunku.
Choć chłodne i rześkie powietrze działało na nich trzeźwiąco, to wypite drinki nadal dawały im się we znaki. Zataczali się niemal po całym chodniku, śmiali w niebogłosy, palili papierosy, rozmawiali o poznanych w klubie dziewczynach lub krzyczeli na całe gardło noworoczne życzenia. Przypadkowi przechodnie spoglądali na nich z politowaniem i nutką dezaprobaty, choć w kącikach ich ust błąkały się również uśmiechy.
Niedługo po opuszczeniu Euforii znaleźli się przed wejściem do kolejnego klubu. Byli zbyt zajęci rozmową, żeby spojrzeć na wiszący nad drzwiami szyld. Nie zauważyli również, że w środku znajdowali się sami mężczyźni. Zapewne jeszcze przez jakiś czas nie zwróciliby na to uwagi, gdyby jakiś chłopak nie zaproponował Mike'owi niezobowiązującego numerku w toalecie. Zszokowani wybiegli szybko na ulicę, a wtedy Harry wybuchnął głośnym śmiechem. Musiał oprzeć się o latarnię, żeby ustać na nogach. Mike wyglądał na urażonego, jednak nie próbował przerwać rechotu przyjaciela.
Chwilę później ruszyli dalej.
- Wiesz co? - zaczął Harry. Ostatniego drinka wypił ponad godzinę temu, więc wydawało mu się, że wytrzeźwiał. - Nigdy nie przypuszczałem, że w Little Whinging jest tyle klubów. Tym bardziej nie spodziewałem się, że możemy trafić na lokal dla gejów.
- Ja też nie.
- Myślisz, że... Cholera! - zaklął, potykając się o wystającą z chodnika płytę. Chwycił Mike'a za ramię, by nie upaść na ziemię.
Tym razem to blondyn zaczął się śmiać. Spojrzał jednak za plecy przyjaciela i w mgnieniu oka zamilkł.
- Chodźmy tutaj!  - krzyknął podekscytowany.
Harry odwrócił się i spojrzał na niewielki budynek. Na ścianie wisiał różowy neon, a przy drzwiach stał umięśniony chłopak.
- Zwariowałeś? Przecież to klub ze striptizem!
- No właśnie!
- Myślisz, że jak wpuścili nas do normalnego klubu, to wpuszczą i tutaj? Chyba sobie żartujesz - prychnął.
- Nic się nie stanie, jeśli spróbujemy, prawda? - Ruszył do drzwi z wymalowaną na twarzy pewnością siebie.
Harry pokręcił głową, planując zostać na ulicy. Nie wierzył, żeby ktokolwiek wpuścił ich do takiego klubu. Szybko zmienił zdanie, dochodząc do wniosku, że nie może przegapić tego, jak przyjaciel próbuje przekabacić ochroniarza. 
- Dzieciaku, powiedziałem już, że nigdzie nie wejdziesz! - usłyszał, gdy stanął za Mikiem.
- A ja powiedziałem, że nie wziąłem z domu dokumentów!
- Nie ty pierwszy się tak tłumaczysz! A teraz wynoś się stąd, nim stracę cierpliwość!
Harry już miał odciągnąć przyjaciela na bok, lecz wcześniej spojrzał na ochroniarza. Chłopak był młody, prawdopodobnie niewiele starszy od nich. Miał krótkie ciemne włosy i niebieskie oczy. Gryfon miał wrażenie, że skądś go kojarzył. Nie pamiętał tylko skąd.
Nagle przed oczami pojawiła mu się twarz dawnego kolegi. Ostatni raz widział go tak dawno temu, że nie był pewny, czy to na pewno on. Postanowił jednak zaryzykować.
- Jay?
Ochroniarz spojrzał na niego z zaskoczeniem.
- Znamy się?
- Nie poznajesz starych kumpli? - zapytał, ignorując oszołomionego Mike'a, który najprawdopodobniej pomyślał, że był to jakiś dziwny sposób na dostanie się do środka.
- Nie - warknął. - Myślisz, że znam każdego, kogo wywaliłem na zbity pysk?
Harry prychnął.
- Dawniej byś się tak do mnie nie odezwał, idioto. - Mike wyglądał na zaniepokojonego. Był przerażony, że przyjaciel posunął się za daleko. Zanim jednak zdążył zareagować, ten znowu się odezwał: - To ja, Harry.
- Harry? Nie znam nikogo takiego - odpowiedział, choć czuł, że nie było to zgodne z prawdą. Przyjrzał się chłopakowi, który stał spokojnie i uśmiechał się z zadowoleniem. - Nie wierzę! - Jay przypomniał sobie drobnego wychudzonego bruneta. - Potter!? To naprawdę ty!?
- We własnej osobie.
- Zmieniłeś się. Boże, tak dawno cię nie widziałem, że w życiu bym cię nie poznał.
- W takim razie ciesz się, że ja nie zapomniałem twojej gęby.
Jay zaśmiał się głośno.
- Widzę, że w końcu wyrwałeś się z domu i nie jesteś już potulnym barankiem, co?
- Długo by gadać. Ale fakt, nie mieszkam już u Dursleyów.
- Cieszę się. I tak uważam, że zbyt długo u nich siedziałeś. Na twoim miejscu już dawno bym zwiał.
- Wiesz, że to nie było takie proste.
Jay westchnął.
- No wiem. - Ponownie przeniósł spojrzenie na Mike'a. - A ty dalej tu sterczysz!? Powiedziałem już, że nigdzie cię nie wpuszczę!
Harry uśmiechnął się.
- Jay, spokojnie. Mike to mój przyjaciel. - Odwrócił się w stronę blondyna. – Mike, to Jay. Chodziliśmy razem do podstawówki. Byliśmy kumplami, bo Dudley strasznie się go bał, zresztą jak wszystkich starszych chłopaków.
- Chętnie pogadałbym z wami dłużej, ale idą następni klienci - powiedział nagle Jay. - Wpuszczę was, choć nie powinienem. Dzisiaj nie ma szefa, więc raczej nikt nie będzie się was czepiać.
- Dzięki, stary. - Harry uśmiechnął się od ucha do ucha, poklepał Jaya po umięśnionym ramieniu, a potem popchnął Mike'a w stronę wejścia.
- Tylko pamiętaj, że wisisz mi przysługę. Wystarczy piwo, pod warunkiem, że opowiesz mi, co ostatnio robiłeś.
Brunet uniósł kciuk, nim zniknął za drzwiami klubu.

* * *

Kwadrans przed północą, gdy obaj napatrzyli się na rozbierające się dziewczyny, postanowili ponownie zmienić lokal. Zanim wyruszyli na poszukiwania, Harry wziął od Jaya jego adres. Potem znaleźli jakiś klub i zostali w nim do rana.
Do domu wrócili po szóstej. Harry nie mógł przestać się uśmiechać, bo Mike doprowadził się do takiego stanu, że nie był w stanie ustać na nogach. Zaprowadzenie go do sypialni było trudne i nie mogło obyć się bez przystanku w łazience. W końcu jednak blondyn znalazł się w łóżku, więc on również mógł się położyć. Gdy wrócił do pokoju i rzucił się na posłanie, usnął niemal od razu.  

* * *

Harry obudził się z ogromnym kacem. Bolała go głowa i wszystkie mięśnie, a w ustach miał obrzydliwy posmak. Czuł, że zaraz zwymiotuje, dlatego wygrzebał się spod kołdry i pobiegł do łazienki.
 Po dość nieprzyjemnym zwróceniu zawartości żołądka, umył zęby i dokładnie wypłukał usta. Nadal nie był w idealnej formie, więc najchętniej wróciłby do łóżka. Wiedział jednak, że nie było to możliwe. Miał mnóstwo rzeczy do zrobienia przed powrotem do Hogwartu. W tej chwili naprawdę nienawidził Dumbledore'a za jego środki ostrożności i pomysł, by pociąg do szkoły odjeżdżał wieczorem. I to w Nowy Rok.
Zdjął z siebie wczorajsze ubrania i wszedł pod prysznic. Ciepła woda działała na niego kojąco, dlatego przez kilka minut pozwalał jej swobodnie spływać po ciele. Potem dokładnie wyszorował się mydłem.
Choć kąpiel nie pomogła mu pozbyć się bólu głowy, sprawiła, że poczuł się trochę lepiej. Powinien się teraz spakować, ale nie miał na to ochoty. Ubrał się, a potem zszedł na dół. Nie łudził się, że Mike już wstał, dlatego nie spodziewał się, że zastanie kogoś w kuchni.
- Dzień dobry - przywitał się, zobaczywszy panią McVogel.
Diana podniosła głowę znad gazety i uśmiechnęła się.
- Cześć, Harry - odpowiedziała. - Zabawa się udała?
- Tak, było całkiem fajnie - powiedział, siadając naprzeciwko niej.
- Chcesz coś do picia?
- Wodę, jeśli można.
Kobieta zachichotała, odłożyła niedojedzoną kanapkę i po chwili podała mu pełną szklankę.
- Późno wróciliście?
- Nie wiem, jakoś nad ranem - mruknął, czując, że zaraz pęknie mu głowa.
- Jesteś głodny? - Harry przytaknął. - Spróbuję obudzić Mike'a, a później przygotuję wam coś na śniadanie.
Gdy kobieta wyszła z kuchni, szybko wypił swoją wodę. Odstawił szklankę, a potem położył głowę na stół. Próbował zignorować narastający ból, ale nawet dotyk chłodnego blatu mu w tym nie pomógł. Podniósł się z krzesła z zamiarem zażycia aspiryny i wtedy doznał olśnienia. Przypomniał sobie o buteleczkach z eliksirem na kaca, które dostał od Mike'a na Święta.

* * *

Po zjedzeniu solidnego śniadania, chłopcy standardowo przenieśli się do salonu. Mike od razu położył się na kanapie i zamknął oczy.  
- Nie tym razem - zaśmiał się Harry, zrzucając nogi przyjaciela na podłogę.  
- Dlaczego?
- Wieczorem mamy pociąg. Nie spakowałem się i przeczuwam, że ty też nie.
- Racja. Porozrzucałem wszystko po całym domu. Chyba nawet tutaj widziałem swoją książkę. - Rozejrzał się. - Zresztą nie ważne. Mamy jeszcze mnóstwo czasu.
- Właśnie nie bardzo.
- Nie przesadzaj, nie potrzebuję kilku godzin, żeby się spakować.
- Nie mówię o pakowaniu. Po prostu musimy niedługo wyjść.
Mike wyglądał na zdezorientowanego.
- Wyjść? Ale gdzie?
Harry miał przypomnieć mu o spotkaniu z Jayem, gdy nagle wpadł na pewien pomysł. Nie wiedział, czy uda mu się oszukać Mike'a, ale postanowił spróbować.
- Nie pamiętasz?
- Czego?
Harry starał się wyglądać na zaskoczonego. Nie było to łatwe, bo już chciało mu się śmiać, mimo że nie zaczął jeszcze kłamać.
- Myślałem, że będziesz pamiętać - zaczął drżącym głosem. - Nie wiem, jak ci to powiedzieć.
- Normalnie!
- Pamiętasz, że byliśmy w klubie dla gejów?
- Tak, mam jakieś przebłyski. - Harry milczał. - Gadaj, bo nie pamiętam, co się później działo!
- Ostrzegam, to może być dla ciebie szok.
- Na Merlina, wyduś to w końcu z siebie!
Harry patrzył na niego z udawanym zakłopotaniem. Wziął głęboki oddech i na jednym wydechu powiedział:
- Całowałeś się z jakimś chłopakiem i obiecałeś mu, że dzisiaj znowu się zobaczycie.
- Co!? - Mike zerwał się z kanapy. - Żartujesz!?
- Chciałbym.
- Dlaczego mnie nie powstrzymałeś? - jęknął. Usiadł na podłodze i schował twarz w dłoniach. - Ja śnię, prawda?
Spróbował spojrzeć Harry'emu w oczy, jednak ten skutecznie unikał jego wzroku.
- Próbowałem, naprawdę - odpowiedział niemal bezgłośnie. - Zresztą to był tylko pocałunek.
- Tylko pocałunek!? - krzyknął Mike, lecz za chwilę się uspokoił. - Jak to się stało?
- Gdy zorientowaliśmy się, że weszliśmy do gejowskiego klubu, uznaliśmy, że trochę się powygłupiamy i poudajemy parę. Poszedłem po drinki, a wtedy zaczepił cię jakiś chłopak. Nie spławiłeś go, tylko zacząłeś z nim tańczyć. Nagle cię pocałował, więc podbiegłem do was, żeby cię odciągnąć. Powiedziałeś mi wtedy, żebym znalazł sobie kogoś innego i nie udawał zazdrosnego, bo to do mnie nie pasuje.
Mike zbladł.
- Nie wierzę... Przecież nie mogłem się aż tak upić!
- Przykro mi.
- Przykro ci? - powtórzył cicho. - I co mi z tego!?
Harry milczał, zastanawiając się, czy kłamać dalej.
- Uspokój się, tylko żartowałem - powiedział w końcu, dochodząc do wniosku, że przyjaciel był już zbyt zdenerwowany. Zaczął nawet trochę żałować, że go okłamał.
- Jak to?
- Z nikim się nie całowałeś, przynajmniej z żadnym chłopakiem. Dostałeś tylko propozycję numerku w toalecie.
Mike zmrużył brwi. Nie wiedział, co powiedzieć. Wziął poduszkę i podszedł do przyjaciela.
- Teraz czas na zemstę, niegodny łotrze! - Zdzielił nią bruneta po twarzy. - Prawie ci uwierzyłem!
- Przepraszam. - Harry udał zakłopotanego, lecz jednocześnie starał się wymacać drugą poduszkę. Gdy zacisnął na niej swoją dłoń, zamachnął się i uderzył nią w niespodziewającego się niczego Mike'a. - Chociaż nie, niczego nie żałuję.
- Ty...!
Chłopcy zaczęli ganiać się po salonie, w międzyczasie okładając się poduszkami. Harry śmiał się jak opętany, kiedy jednak dostał w głowę i okulary spadły mu na podłogę, nie było mu już do śmiechu. Położył się na brzuchu i włożył rękę pod kanapę.
Po chwili wyciągnął spod niej lekko zakurzone okulary. Założył je na nos, a wtedy uświadomił sobie, że Mike stał nad nim i szykował się do zadania kolejnego ciosu. Zanim jednak poduszka uderzyła go w brzuch, rozległ się trzask dartego materiału. Puścił szew, a w powietrze wzbiły się kłęby białego pierza.
- Na brodę Merlina! - krzyknęła pani McVogel, wchodząc akurat do salonu. - Co tu się dzieje?
Harry i Mike jak na komendę odwrócili się w stronę drzwi.
- Eee... Tylko się wygłupiamy - odpowiedział ten drugi.
Pani McVogel pokręciła głową.
- Wiecie, to byłoby nawet zabawne, gdyby nie fakt, że najpierw zalaliście łazienkę, a teraz... - zamilkła na chwilę. - Wolę nie myśleć, co zmalujecie następnym razem.
Chłopcy zaśmiali się pod nosem.
- Zaraz posprzątamy - zapewnił Mike.
- Ja myślę. - Popatrzyła na pokryte pierzem meble i wzięła głęboki wdech. - Idę do kuchni, a wy sprzątnijcie w tym czasie ten bałagan.
Gdy pani McVogel wyszła, Mike odrzucił podartą poduszkę i uśmiechnął się pod nosem. Poczuł niewyobrażalną ulgę. Naprawdę się bał, że po pijaku zrobił coś głupiego.
- Bierzmy się do roboty - powiedział dziarsko, wyciągając różdżkę. Harry zrobił to samo, dzięki czemu już kilka minut później w salonie zapanował ład i porządek. - No, to gdzie idziemy? Chyba że to też kłamstwo?
- Spotkaliśmy wczoraj mojego starego kolegę. Wiszę mu przysługę. - wyjaśnił Harry, uśmiechając się głupkowato.

* * *

Kiedy Jay skończył pracę i wrócił do domu, marzył tylko o gorącej kąpieli. Odwiesił kurtkę, zdjął buty, a potem poszedł do łazienki. Był zmęczony. Mało kto zdawał sobie sprawę, że wielogodzinne stanie przy drzwiach, wyrzucanie natrętnych i agresywnych mężczyzn, czy użeranie się z próbującymi dostać się do środka nastolatkami było naprawdę wyczerpujące.
Kwadrans później wyszedł z łazienki, założył rozciągnięte dresy i wziął z lodówki piwo. Położył się na kanapie w salonie, mając zamiar spędzić na niej całe popołudnie. Zdążył jednak włączyć telewizor i przełączyć kilka kanałów, nim zmorzył go sen.
Gdy obudził się kilka godzin później, nadal był zmęczony i najchętniej pospałby jeszcze dłużej. Zaburczało mu jednak w brzuchu, dlatego niechętnie zwlókł się z kanapy i poszedł do kuchni. Wkrótce potem z powrotem usadowił się na kanapie, trzymając na kolanach talerz z kanapkami.
Po zjedzeniu lekkiego śniadania wypił ciepłe już piwo i obejrzał powtórkę meczu tenisa. Potem zaczął szukać jakiegoś filmu, zanim jednak znalazł coś interesującego, usłyszał pukanie do drzwi.  
Nie spodziewał się żadnych gości, dlatego kiedy zobaczył Harry'ego i jego przyjaciela, nie potrafił ukryć zdziwienia. Choć wiedział, że brunet zawsze wywiązywał się ze złożonych obietnic, to nie przypuszczał, że zobaczy go w najbliższym czasie. Cieszył się jednak, że się pomylił. Lubił młodszego chłopaka i z chęcią odnowiłby ich znajomość. Chciałby się również dowiedzieć, co wydarzyło się w jego życiu od kiedy widzieli się po raz ostatni.
Zaprosił chłopaków do środka i zaprowadził ich do salonu.
- Przepraszam za bałagan.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy - powiedział Harry, siadając na kanapie. - Nie obudziliśmy cię?
- Nie. - Przyciszył telewizor. - Napijecie się czegoś? Herbaty? Soku? A może piwa?
- Tylko nie piwo. - Harry udał przerażonego. - Ale może być sok.
Jay poszedł do kuchni i po chwili wrócił z powrotem, niosąc dwie szklanki i karton soku pomarańczowego.
- Dobra, to teraz mówcie, jak się wam udała wczorajsza impreza. 
Harry uśmiechnął się i zaczął opowiadać. Starał się mówić o wszystkim, nie zapominając o najdrobniejszych szczegółach. Mike czasami dodawał coś od siebie, mimo że połowy wieczoru praktycznie nie pamiętał. Wspomniał również o propozycji, którą otrzymał w klubie, co sprawiło, że Jay wybuchnął głośnym śmiechem.
To zaskakujące, ale kiedy człowiek dobrze się bawi i przebywa wśród przyjaciół, czas płynie niezwykle szybko. Harry'emu i Mike'owi wydawało się, że niedawno pojawili się w mieszkaniu Jaya, a tak naprawdę musieli przerwać jego opowieść o pracy i wyjść. Zamówili taksówkę. Zdążyli jeszcze chwilę pożartować, nim wsiedli do samochodu.
Niedługo później byli już w domu. Od razu rozeszli się do pokoi, żeby spakować swoje rzeczy. Harry pomagał sobie magią, więc nie zajęło mu to wiele czasu. Upewnił się jednak, że niczego nie zostawił, a potem poszedł do sypialni Mike'a. Gdy ten również zapakował wszystko do kufra, zeszli na dół, by spędzić resztę dnia w towarzystwie pani McVogel.
Czas po raz kolejny sprawił im psikusa. Siedzieli w kuchni i zajadali się ciastem marchewkowym, kiedy nagle Diana oznajmiła, że pociąg odjeżdża za niespełna godzinę. Chłopcy niechętnie poszli dopakować kilka drobiazgów. Jakiś czas później znieśli swoje kufry, założyli zimowe płaszcze i buty, a potem przeszli za dom, by kolejny raz skorzystać ze świstoklika.
Wkrótce potem byli już w Londynie. Kiedy dotarli na peron 9 i 3/4, Harry ku swojemu zdziwieniu dość wylewnie podziękował pani McVogel za zaproszenie na Święta i miło spędzony czas. Uścisnął kobietę, czując, że zaraz się rozpłacze. Nie mógł uwierzyć, że ona i pani Weasley tak dobrze zastępowały mu matkę.
Mike również przytulił Dianę, a potem pocałował ją w policzek. Harry mimowolnie przypomniał sobie Rona, który narzekał na panią Weasley, kiedy ta w taki sposób wyrażała swoje uczucia.
Niedługo później usłyszeli pierwszy gwizdek. Wiedząc, że za chwilę pociąg ruszy, szybko zebrali swoje rzeczy i wskoczyli do najbliższego wagonu.
Stali przy oknie, cały czas machając na pożegnanie, gdy nagle wagonem delikatnie szarpnęło. Pociąg ruszył i powoli nabierał prędkości. Jeszcze przez chwilę widzieli zapłakaną panią McVogel, a gdy ta zniknęła im sprzed oczu, postanowili znaleźć sobie jakieś wolne miejsca.
Długo nie musieli szukać. W następnym wagonie siedziało niewielu uczniów, więc wciągnęli kufry do pierwszego pustego przedziału i ułożyli je na półkach.
- Pisałeś ostatnio z Ginny albo Hermioną? - zapytał Mike, zajmując miejsce przy oknie.
- Nie. - Harry również usiadł. - Pozwoliłem Hedwidze polować do woli, więc rzadko była w domu. A czemu pytasz?
- Myślałem, że umówimy się z nimi na peronie. Nie widziałem ich, więc miejmy nadzieję, że one nie zajęły innego przedziału i nie czekają, aż je znajdziemy.
Niemal w tym samym czasie otworzyły się drzwi.
- O wilku mowa - zaśmiał się Harry.
- Też się cieszę, że cię widzę - odpowiedziała Ginny. Bez problemów wniosła do przedziału kufer. Stanęła na palcach, żeby położyć go na półce.
- Może przestaniecie gapić się na jej tyłek i mi pomożecie? - jęknęła Hermiona, szarpiąc się ze swoim bagażem. Kufer zaklinował się w drzwiach.
Ginny zachichotała, obciągnęła swój sweter i rzuciła się na miejsce obok Harry'ego.
- Ale jesteście pomocni - mruknęła pod nosem. - Jeśli się was nie poprosi, to oczywiście nie reagujecie. Faceci – dodała. Wyciągnęła różdżkę i zmniejszyła bagaż.
- Same chcecie równouprawnienia płci - stwierdził Mike.
- Czy ja ci wyglądam na feministkę? - Ginny wybuchnęła śmiechem. Po chwili dołączyli do niej pozostali. - A jak tam Sylwester? Dobrze się bawiliście?
Chłopcy wymieni się rozbawionymi spojrzeniami i po raz drugi dzisiaj zaczęli opowiadać o ostatniej nocy. Mike oswoił się już ze wszystkimi szczegółami, więc śmiał się razem z dziewczynami, kiedy Harry mówił o krótkiej wizycie w klubie dla gejów.
- Ale to jeszcze nie wszystko - powiedział z przejęciem, wycierając z twarzy łzy rozbawienia. - Rano postanowiłem wykorzystać fakt, że Mike niewiele pamiętał. Wiem, to był okropny pomysł, ale powiedziałem mu, że całował się z tamtym chłopakiem. Skłamałem też, że się z nim umówił. Żałujcie, że nie widziałyście jego miny.
Znowu zaczęli się śmiać.
- A jak u was? - zapytał chwilę później.
Hermiona wzruszyła ramionami.
- Nie było najgorzej.
- Weź nie żartuj - prychnęła Ginny. - Nigdy więcej nie spędzę Sylwestra z Ronem! O ile w wakacje umiał się bawić, o tyle teraz zachowywał się, jakby miał kij w dupie.
Harry i Mike zachichotali. Hermiona milczała, próbując nie wyglądać na zbyt zdegustowaną.
- Nie dość, że siedzieliśmy w domu i nie za bardzo mogliśmy się napić, to jeszcze Ron liczył, że nie odejdziemy od niego nawet na krok - kontynuowała. - Gdyby nie Hermiona, to umarłabym z nudów.
- Na szczęcie już po wszystkim.
- Chwała niech będzie Merlinowi! - Ginny uniosła w górę ręce, składając podziękowania niewidzialnemu bóstwu.
- Wiecie, długo się nad tym zastanawiałam - zaczęła Hermiona. - Nie chcę mi się wierzyć, że Ron bez powodu zmienił się tak bardzo. Myślę, że musiało się coś stać.
- No dobrze, załóżmy, że masz rację - zgodził się z nią Harry. - Tylko dlaczego jest na mnie taki cięty? Uważasz, że zasłużyłem sobie na tak chamskie traktowanie?
- Oczywiście, że nie! Mimo to uważam, że trzeba mu się dokładniej przyjrzeć.
- Wybacz, ale mam go gdzieś. Nie będę marnować czasu, żeby dowiedzieć się, dlaczego się tak zachowuje. Mam ważniejsze sprawy na głowie - powiedział, myśląc o swoich badaniach nad teleportacją.
- Jak chcesz - mruknęła Hermiona, wstając ze swojego miejsca. - Zobaczymy się później. Muszę zajrzeć do przedziału dla prefektów, a potem przejść się po pociągu - dodała i wyszła z przedziału.
Kilka godzin później pociąg zatrzymał się w Hogsmeade. Wyszli na peron i natknęli się na Neville'a i Lunę, którzy trzymali się za ręce i z czułością patrzyli sobie w oczy.
- Cześć, gołąbeczki - przywitał się Harry. - Chodźcie, zanim zajmą nam wszystkie powozy.
Ruszyli za innymi uczniami. W połowie drogi dogoniła ich Hermiona. Harry uśmiechnął się do niej, a potem odciągnął na bok Neville'a, korzystając z okazji, że Ginny zagadywała Lunę.
- Cieszę się, że jesteście razem - powiedział tylko. Neville uśmiechnął się w odpowiedzi.
Niedługo potem siedzieli wygodnie w powozie i jechali powoli w stronę zamku.



[1] Manhattan – to połączenie whisky, czerwonego wermutu i odrobiny angostury (gorzka, ciemnoczerwona wódka z Trynidadu i Tobago).

12 komentarzy:

  1. Fajny rozdział, jednak nadal czekam na jakąś większą akcję no i brakuje mi Voldemorta xD
    Mam nadzieję, że wszystko się jakoś rozwinie i będzie takie WOW na samym końcu :P

    Takie pytanko: Masz rozplanowane już wszystkie rozdziały? Jak tak to ile ich będzie? ;)

    Pozdrawiam ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę od tego, że tak, mam rozplanowane kolejne rozdziały. W zasadzie napisałem już cały pierwszy tom i około 11 rozdziałów drugiego. Problem polega na tym, że „Moment Zwrotny” skończyłem pisać, zanim założyłem bloga, więc oryginał - językowo i stylistycznie - wygląda koszmarnie. Czasami znacznie dłużej poprawiam błędy, niż piszę coś nowego. Oczywiście trzeba pamiętać o tym, że sam nie jestem w stanie wyłapać wszystkich niedociągnięć, dlatego też pomaga mi moja wspaniała i niezastąpiona beta! Niestety cały proces trwa dość długo, a kiedy doda się do tego obowiązki związane z życiem codziennym, przygotowywanie kolejnego rozdziału ciągnie się w nieskończoność.

      A jeśli chodzi o konkretne liczby, to do tej pory opublikowałem 53,11% pierwszego tomu (mam fioła na punkcie statystki xd). Oczywiście wyliczyłem to na podstawie oryginału, czyli niepoprawionej wersji. Myślę więc, że można się spodziewać jeszcze dodatkowych 26 rozdziałów. Może trochę mniej, ale raczej nie więcej.

      Na chwilę obecną mogę powiedzieć, że jeszcze trzy lub cztery rozdziały będą względnie spokojne, ale już później coś zacznie się dziać. Pojawi się Voldemort i trochę namiesza. Nie chcę jednak obiecywać konkretnych rzeczy, bo zanim opublikuję te bardziej „żywiołowe” rozdziały, coś może się zmienić. Oczywiście nie mam zamiaru rezygnować z opisanych już pomysłów, nie wiem tylko, czy w międzyczasie nie wpadnie mi do głowy coś nowego. xd

      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  2. Och, daj spokój. Nie obraziłabym się, gdybyś winę za opóźnienie zwalił na mnie, serio. Niech Twoi czytelnicy wiedzą, że to nie Ty jesteś taki okropny.;)
    Jeśli chodzi o rozdział, to wiesz, jakie miałam zastrzeżenia, przynajmniej jeśli chodzi o pierwszą wersję, bo teraz nie mam żadnych, więc skupię się na samych pozytywach.
    Sylwester był świetny, jednak mnie bardziej podobało się to, co działo się po nim. Cieszę się, że Harry odnowił starą znajomość, chociaż nie mam zdania o Jayu. Póki co jest dla mnie trochę bezbarwną postacią, potrzebną do tego, by połączyć niektóre sytuacje, ale jeśli jeszcze kiedyś o nim napiszesz, to może nabierze kolorów.;)
    Scena w salonie po Sylwestrze jest świetna. Z drugiej strony musi taka być, skoro znęcałam się nad Tobą z jej powodu.xd A tak poważnie, to jak chcesz, to potrafisz, trzeba Cię tylko czasem zmotywować.
    Oczywiście już tradycyjnie wkurzył mnie Ron, chociaż w rozdziale właściwie nie występuje, ale sama informacja o tym, jakim gburem był w tę jedyną noc w roku, sprawiła, że miałam ochotę zrobić mu krzywdę - bolesną i nieprzyjemną.
    Trochę zaczyna brakować mi Draco. Mam nadzieję, że pojawi się w kolejnym rozdziale (nie, jeszcze do niego nie zajrzałam, nie miałam czasu xd). Lubię sceny z nim i z Harrym, bo nigdy nie wiadomo, co się wydarzy.
    Pozostaje mi życzyć Ci weny, bardzo dużo weny, bo coś wspominałeś, że ostatnio masz z nią problem. Więc mam nadzieję, że niedługo do Ciebie powróci i narobi dużo szumu.;)

    Pozdrawiam
    Seya

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem mężczyzną, więc przyjmuję wszystko na klatę. xd Zresztą jestem za stary (bez komentarza! xd), żeby zwalać winę na innych.:) No ale cieszę się, że o tym wspomniałaś. Dzięki temu czuję się fair i w stosunku do Ciebie, i w stosunku do innych czytelników.:)

      Może nie będę zbyt skromny, ale generalnie wydaje mi się, że opisywanie tego, co Harry robi z Mikiem, wychodzi mi najlepiej. Poza tym słusznie zauważyłaś, że czasami potrzeba mi dodatkowej motywacji. Na brak pomysłów nie narzekam, gorzej już z opisaniem ich właściwymi słowami.:D

      Tak jak wspomniałem, Jay jest epizodyczną postacią, więc nawet nie starałem się, żeby „nabrał kolorów”. Może z czasem się to zmieni, zobaczymy.

      Chciałbym napisać więcej o zachowaniu Rona i o tym, co jeszcze przyjdzie mu do głowy, ale boję się, że za wiele zdradzę. Poprzestańmy więc na tym, że jeszcze będziesz miała okazję zrobić mu krzywdę.:D

      Draco pojawi się w następnym rozdziale, a przynajmniej pojawił się w pierwszej wersji.xd

      Tak, tak, potrzebuję weny! I mam nadzieję, że szybko do mnie wróci.

      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  3. Uwielbiam Twoje opowiadania <3 Mam nadzieję, że następny rozdział niebawem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie piszę tylko jedno opowiadanie, w każdy razie dziękuję za komentarz i miłe słowa. xd Jeśli chodzi o kolejny rozdział, to niestety nie wiem, kiedy go opublikuję. Jak wspomniałem w jednym z powyższych komentarzy, proces sprawdzania rozdziału czasami strasznie się przeciąga. Poza tym w tym semestrze mam bardzo uciążliwy plan, gdyż siedzę na zajęciach do osiemnastej, a czasami nawet do dwudziestej.

      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Hej,
    bardzo cieszę się z rozdziału, no sylwester im się udał, pozwiedzali kilka klubów, a to trafienie do klubu dla gejów, a potem wkręcanie Mike przez Harrego super, Harry spotkał dawnego kumpla, niech odnowią znajomość, choć zastanawia mnie czy wie, że Harry jest czarodziejem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już wspomniałem, Jay jest postacią epizodyczną. Możliwe, że w przyszłości jeszcze się pojawi, choć na razie nie mam planów, by wpleść jego postać do głównego wątku.
      I nie, Jay nie wie, że Harry jest czarodziejem.

      Ja również pozdrawiam! :)

      Usuń
  5. Hejka :) Na początek chciałbym cię przeprosić, że dopiero teraz zostawiam komentarz, ale ostatnio czytałem inne opowiadanie, a mam taką zasadę, iż nie czytam więcej niż jednego opowiadania na raz :) Jeszcze raz przepraszam :)

    Jeżeli chodzi o rozdział to nie działo się w nim zbyt dużo, przez co nie wiem za bardzo co tu napisać :D Zacznę może od tego, że po cichu liczyłem na to, iż Harry spotka na Privet Drive kogoś z Dursley'ów :D Jestem ciekawy jak by przebiegło ich spotkanie zwłaszcza, że w twoim opowiadaniu po raz pierwszy spotkałem się z pomysłem, gdzie Harry spędza święta Bożego Narodzenia oraz Sylwestra na Privet Drive xD A nuż Dursley'owie ulegliby magii świąt i zachowali się jak ludzie :D Chociaż po wspomnieniach Harry'ego dotyczących wcześniejszych świąt szczerze w to wątpię. No cóż można pomarzyć xD

    W zupełności zgadzam się z Hermioną w kwestii zachowania Rona. To jest niemożliwe, aby przez zwykłą różnicę zdań zaczął zachowywać się w ten sposób. Obstawiam, że ktoś rzucił na niego Imperiusa lub inną klątwę. :) Albo może panu Weasley'owi po prostu bije na dekiel? :D Jak to się mówi pożyjemy zobaczymy :)

    Czekam z niecierpliwością na Voldemorta xD Wiem, że w poprzednich rozdziałach wspominałeś o tym, iż chcesz dać Harry'emu rok spokoju, ale prawie każde opowiadanie czy książka charakteryzuje się tym, że jakaś intryga występuje :) Tak więc Voldziu przybądź chociaż na chwilę :D

    "- Pisałeś ostatnio z Ginny albo Hermioną? ¾ zapytał Mike, zajmując miejsce przy oknie." Ten ułamek jest tam chyba zbędny :) Tak wiem czepiam się :D

    Nie wiem co jeszcze napisać, więc chyba na tym skończę :D Liczę, że wstawisz nową notkę jak najszybciej :) Uff ale mi wyszła litania zazwyczaj w komentarzach ograniczam się do kilku słów :D

    Pozdrawiam i życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć. :) Przepraszać nie masz za co. Najważniejsze jest to, że komuś w ogóle chciało się cokolwiek napisać. Tak więc dziękuję za komentarz. :)

      Z perspektywy czasu muszę przyznać, że chyba również powinienem zacząć stosować podobną zasadę. Kiedyś czytałem wyłącznie skończone opowiadania, ale później wkręciłem się w te dopiero aktualizowane, więc teraz mam zaległości na co najmniej kilku blogach. I to nie jest fajne.

      Przyznam się szczerze, że nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby wpleść Dursleyów do tego rozdziału. Podsunąłeś mi jednak pomysł na miniaturkę. Może z czasem uda mi się przelać myśli na „papier” i powstanie z tego coś ciekawego? Zobaczymy. :)

      Owszem, chciałem dać Harry'emu rok spokoju i to się raczej nie zmieni. Nie znaczy to bynajmniej, że zapomniałem o Voldemorcie. Gwarantuję, że jeszcze się pojawi. :) Ponieważ nie chcę zdradzać żadnych szczegółów odnośnie do dalszej części tej historii, na razie poprzestanę na tym, co napisałem.

      Dobrze, że zwróciłeś mi na to uwagę. Na komputerze rozdział wyświetlał mi się normalnie, w każdym razie edytowałem już tekst, więc ułamek powinien zniknąć.

      Rozdział jest już napisany, czekam jednak na poprawki od bety. Gdy będę w stanie przewidzieć konkretny termin (na razie nie potrafię), zamieszczę stosowne informacje na blogu. :)

      Pozdrawiam i również życzę dużo weny! :)

      Usuń
  6. Hej,
    wspaniały rozdział, sylwester się udał, a to wkręcanie boskie, no i spotkał dawnego przyjaciela, ciekawe czy Jey wie o czarodziejach...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    fantastyczny rozdział, no sylwester to się im udał, Harry spotkał jeszcze dawnego przyjaciela tutaj...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń