Dla Harry'ego
pierwszy dzień szkoły rozpoczął się niezwykle zaskakująco. Dochodziła szósta, a
on już nie spał. To, że było tak wcześnie, a mimo to czuł się jak
nowonarodzony, sprawiało tylko, że cała sytuacja była jeszcze bardziej
nietypowa. Przecież nawet dawni koledzy z dormitorium nazywali go śpiochem.
Może nie tak wielkim jak Ron, ale jednak.
Śniadanie
zaczynało się o ósmej, więc Harry spróbował się zdrzemnąć. Jego wysiłki poszły
jednak na marne. Postanowił więc jeszcze chwilę poleżeć, lecz bardzo szybko
zmienił plany. Było mu niewygodnie, poza tym nie chciał marnować czasu na
bezcelowe gapienie się w sufit.
Ponieważ ten
rok rozpoczął się inaczej niż poprzednie, Gryfon zdecydował się zrobić kolejną
rzecz, która nie była w jego stylu. Nie chcąc przypadkiem obudzić Mike'a,
wyszedł do drugiego pomieszczenia i zaczął wykonywać kilka prostych ćwiczeń.
Była to zupełna nowość w jego zachowaniu, ale chciał zadbać o swoją formę.
Szczególnie teraz, gdy został nowym kapitanem drużyny quidditcha.
Po serii
przysiadów, brzuszków i pompek udał się do łazienki. Nie miał ochoty na dłuższą
kąpiel, dlatego wybrał prysznic. Bardzo szybko pozbył się mokrych od potu ubrań
i wszedł do kabiny.
Po kilkunastu
minutach zakręcił wodę i owinął się ręcznikiem. Wycierając włosy, usłyszał
dźwięk otwieranych drzwi.
- Dzień dobry,
Harry - powiedział zaspanym głosem Mike. Jego niemrawa mina dobitnie świadczyła
o tym, że bardzo ciężko będzie mu przyzwyczaić się do porannych lekcji.
- Czy ty zawsze
musisz wchodzić do łazienki wtedy, kiedy się kąpię? - warknął Harry, ignorując
powitanie.
- A co? -
Blondyn zatrzymał się w pół kroku i nachalnie popatrzył na Harry’ego. Nie
wyglądał przy tym na skruszonego czy zawstydzonego otrzymaną reprymendą.
- Chcesz mi coś
powiedzieć? - zapytał brunet.
Mike przewrócił
oczami.
- Tak, masz na
tyle seksowne pośladki, że mam ochotę ponownie zaciągnąć cię pod prysznic. -
Próbował zachować kamienną twarz, lecz po chwili wybuchnął śmiechem. - Daj
spokój, nie za dużo sobie wyobrażasz? - zażartował, po czym, nie zwracając
uwagi na przekleństwa Harry'ego, zaczął myć zęby.
Kilkanaście
minut później, gdy obaj skończyli wszystkie poranne czynności, razem zeszli do
Wielkiej Sali. Ledwo przekroczyli próg pomieszczenia, a już ktoś krzyknął:
- Potter!
Harry odwrócił
się i zobaczył, że wołającą go osobą był Malfoy.
- Znowu ty? -
zapytał, nie wierząc własnym oczom.
- A co,
przeszkadzam ci?
- Tak, bo nie
chcę, żeby mnie zemdliło. Zwłaszcza przed śniadaniem. - Odgryzł się Harry i,
nie czekając na odpowiedź Ślizgona, skierował się do stołu Gryffindoru. Mike,
śmiejąc się z riposty przyjaciela, poszedł za nim.
Chłopcy usiedli
w środkowej części stołu i nałożyli sobie na talerze jedzenie. Zanim zaczęli
jeść, dołączyła do nich Hermiona.
- Cześć,
chłopaki! - przywitała się szatynka.
- Cześć, piękna
- odparł Mike.
Harry
zakrztusił się sokiem, więc zatkał sobie usta ręką, żeby przypadkiem nie wypluć
zawartości na talerz. Na szczęście nikt tego nie zauważył, bo Hermiona spuściła
głowę, a poza nią w sali nie było zbyt wielu osób.
- Nie siedzisz
dzisiaj z Ronem? - zapytał brunet, kiedy doprowadził się już do porządku.
- Nie. -
Zaprzeczyła głową. - Zresztą on o tej porze jeszcze śpi, a ja nie mam zamiaru
tracić czasu, czekając, aż łaskawie podniesie się z łóżka. - Nalała sobie soku
do szklanki i wzięła mały łyk. - Poza tym strasznie mnie wkurzył.
- A co się
stało? - dopytywał się Mike.
- Nie wiem, czy
wiesz o wszystkim...
- Tak, wie -
przerwał jej Harry. - Mówiłem mu wczoraj, że się pokłóciliśmy. - Nałożył sobie
na talerz kolejną porcję bekonu. - Więc, co z Ronem? - zapytał.
- Ciągle nawija
o tym, że nazwałeś go Wiewiórem. - Mike zaczął się śmiać. - Najgorsze jest to,
że do niego nic nie dociera. Nawet nie wie, o co miałeś do niego pretensje.
- Szczerze?
Mało mnie to interesuje - odpowiedział Harry.
Hermiona wytrzeszczyła
oczy.
- Jak to?
Myślałam, że chcesz się z nim pogodzić?
- Pamiętasz, o
czym rozmawialiśmy w wakacje? - Dziewczyna skinęła głową. - Po jego wczorajszym
zachowaniu zastanawiam się, czy w ogóle mam na to ochotę. Jeśli zmądrzeje, to
może mu wybaczę - odpowiedział i pomachał jakiejś dziewczynie.
- Cześć, Harry!
- przywitała się Ginny, gdy tylko do nich podeszła. Następnie pocałowała
bruneta w policzek i usiadła obok Hermiony. Harry trochę się zdziwił takim
zachowaniem, gdyż wcześniej nie praktykowali czegoś takiego.
- Czymże sobie
zasłużyłem na takie traktowanie, o pani? - zażartował, dochodząc do wniosku, że
nie przeszkadzało mu takie powitanie.
- Jesteś
szurnięty. - Rudowłosa się zaśmiała, kręcąc przy tym głową.
- To samo
powiedziałem wczoraj - stwierdził Mike, włączając się do rozmowy.
Ginny odwróciła
się w jego stronę.
- My się chyba
jeszcze nie znamy? - zapytała.
- Nie. -
Pokręcił głową i wyciągnął do niej rękę. - Jestem Mike McVogel.
- Ginny Weasley.
- Odwzajemniła uścisk dłoni. - To wy się znacie? - zwróciła się do Harry’ego.
- Uhm - mruknął
tylko, gdyż w ustach miał tosta. Ginny przewróciła oczami i, domyślając się, że
nie dowie się niczego więcej, zajęła się swoim śniadaniem.
Przez chwilę
panowała między nimi cisza, lecz wkrótce Hermionę ogarnęła ekscytacja, wiążąca
się z pierwszym dniem nauki. Ponieważ nie mogła się już dłużej powstrzymać,
wznowiła rozmowę.
- Ciekawe, jaki
będziemy mieć plan.
- Wszystko mi
jedno, byle byśmy nie mieli pierwszych eliksirów - stwierdził Harry, wzdrygając
się na samą myśl, że już dzisiaj miałby zobaczyć Snape'a.
Hermiona
zdawała się nie podzielać jego obaw, o czym świadczyła jej mina mówiąca
"dla mnie mogą być i eliksiry". Poza tym była zbyt podekscytowana,
żeby roztrząsać tę sprawę.
- Zobaczcie,
McGonagall już rozdaje plany!
Harry z
niedowierzaniem spojrzał na przyjaciółkę, Mike zachichotał pod nosem, a Ginny
zamarła z widelcem w połowie drogi do ust.
- Zachowujesz
się jak na pierwszym roku, albo i gorzej - powiedział brunet. Hermiona nie
przejęła się jego słowami i tylko wzruszyła ramionami.
- Kto to jest
McGonagall? - zapytał Mike.
- To
nauczycielka transmutacji i opiekun naszego domu - wyjaśnił Harry. - Dlaczego
to ona rozdaje plany? - Z tym pytaniem zwrócił się jednak do Hermiony.
- Bo musi
sprawdzić, jakie przedmioty zaliczyłeś - odpowiedziała szatynka, jak zwykle
znając odpowiedź.
- No tak,
racja.
Ponieważ Wielka
Sala nadal nie była całkowicie zapełniona, McGonagall zdążyła już załatwić
sprawę z obecnymi Gryfonami i teraz zmierzała w ich stronę. Podchodząc do
miejsca, w którym siedzieli, przywitała się z nimi i bez zbędnych wstępów
przeszła do rzeczy. Kobieta zaczęła od Hermiony, która zdała wszystkie egzaminy.
- Panno
Granger, nie mamy się nad czym zastanawiać, skoro zaliczyła pani wszystkie
przedmioty. - Uśmiechnęła się i podała jej plan zajęć.
Kiedy Hermiona
odebrała pergamin, profesor McGonagall przeniosła spojrzenie na Harry'ego.
- Panie Potter.
- Zerknęła na wykaz jego wyników. - Oblane wróżbiarstwo i historia magii. Jestem
jednak bardzo zadowolona z transmutacji. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się
wybitnego. Widzę, że nie doceniłam pana umiejętności. - Harry zarumienił się
lekko. - Również eliksiry i zaklęcia na najwyższym poziomie. Oczywiście stopień
z OPCM w ogóle mnie nie szokuje. Proszę, oto pański plan. - Podała mu kawałek
pergaminu. - I jeszcze jedno. - Harry podniósł głowę. - Zadecydował już pan w
kwestii nowego przedmiotu?
- Nie, jeszcze
nie.
- W takim razie
przypominam, że czas kończy się z upływem września. Później nie wyrobi się pan
z przygotowaniem do egzaminu.
- Dobrze, pani
profesor.
- I pan
McVogel. - Minerwa odwróciła się do Mike'a. - Dostałam już pana wyniki.
Podobnie jak pan Potter niezdana historia magii. - Kobieta jeszcze raz zerknęła
na oceny. - Dobrze, myślę, że resztę przedmiotów może pan kontynuować bez
problemu. - Stuknęła różdżką w pergamin i zaraz potem mu go podała. Następnie
odeszła w stronę Lavender i Parvati, które właśnie weszły do Wielkiej Sali.
Mike spojrzał
na otrzymaną kartkę, wytrzeszczył oczy, potem przeniósł spojrzenie na Harry’ego
i zaczął się śmiać.
- A ty co? -
zapytał brunet.
- Spójrz na
plan.
Harry zerknął
na pergamin i otworzył buzię.
- Nie! -
krzyknął. Kilka osób odwróciło się w jego stronę. - Za jakie grzechy? -
zapytał, wznosząc ręce ku sufitowi.
- Co jest? -
zapytała Ginny.
- Po śniadaniu
mamy dwie godziny eliksirów - odpowiedziała Hermiona. - I to ze Ślizgonami -
dodała, patrząc na Harry’ego, który w tym czasie udawał, że wypłakuje się w
szatę Mike’a.
- Uhuhu. -
Rudowłosa dołączyła do wciąż krztuszącego się ze śmiechu Mike'a. - Współczuję.
A potem?
- Masz, sama
zobacz. - Harry podał jej swój plan.
- Trochę tego
dużo - mruknęła dziewczyna. - Macie tygodniowo aż cztery godziny eliksirów? -
Rozszerzyła oczy. - Współczuję.
- Już
nienawidzę piątków - oznajmił Mike. - Przecież zajęcia z eliksirów,
transmutacji i zaklęć nie są wymagające, więc to żaden problem, że mamy je
jednego dnia. Nie mogli nam dać jeszcze czegoś po kolacji?
Blondynowi
odpowiedziała cisza, ponieważ każdy wyłapał ironię w jego głosie i nie miał
niczego sensownego do dodania w tej sprawie.
- Oni nas chyba
nienawidzą - stwierdził Harry. - Czemu aż trzy przedmioty musimy mieć ze
Ślizgonami? - zapytał, spoglądając na każdego ze swoich przyjaciół. Tak jak
wcześniej Mike'owi, jemu też nikt nie odpowiedział na to pytanie.
Jeszcze przez kilka minut siedzieli w Wielkiej
Sali, ale w pewnym momencie Hermiona spojrzała na zegarek i krzyknęła:
- Chodźcie, bo
spóźnimy się na lekcje!
Harry rozejrzał
się i z przerażeniem zauważył, że praktycznie wszyscy rozeszli się już na
zajęcia. Ze strachem przed utratą punktów we trójkę pobiegli w kierunku lochów.
Na szczęście
dotarli pod klasę jeszcze przed dzwonkiem. Kiedy udało im się lekko ochłonąć,
zauważyli, że na lekcję czekała tylko czwórka Ślizgonów. Oprócz Malfoya byli tam
Teodor Nott, Blaise Zabini i Pansy Parkinson.
Harry spojrzał
na znienawidzonego Ślizgona, cały czas główkując nad słowami, które chłopak
wypowiedział w pociągu. Nie było mu jednak dane porządnie się nad tym zastanowić,
ponieważ drzwi nagle się otworzyły i Snape zaprosił ich do środka.
W tym roku w
związku z niewielką ilością uczniów każdy miał osobne stanowisko. Harry wybrał
sobie ławkę pomiędzy Hermioną i Mikiem. Gdy do niej podszedł, w ciszy
rozpakował potrzebne rzeczy i czekał na początek lekcji.
Snape stał za
biurkiem z charakterystyczną wyniosłą postawą i czekał, aż uczniowie przygotują
się do zajęć. Miał minę, jakby chciał kogoś zabić. W stosunku do swoich
podopiecznych był bardziej wyrozumiały, dlatego wyraz jego twarzy świadczył o
tym, że ofiarą będzie któryś z Gryfonów.
Niedługo potem,
nie patrząc na osoby siedzące w ławkach, nauczyciel zaczął mówić:
- Nie
spodziewałem się, że tak duża grupa zdoła wyskrobać ocenę na wystarczającym
poziomie, aby móc kontynuować moje zajęcia. - Zrobił krótką przerwę. - Nie
znaczy to jednak, że jesteście na tyle inteligentni, aby pozwolić sobie na
więcej swobody! Wymagam od was skupienia i koncentracji, ponieważ w tym roku
będziemy zajmować się trudniejszymi i bardziej skomplikowanymi eliksirami!
Zrobił kolejną
pauzę i dopiero teraz przyjrzał się każdemu z osobna. Kiedy jego wzrok spoczął
na Harrym, na jego ustach pojawił się mściwy uśmiech.
- Panie Potter,
wydaje mi się, że pomylił pan salę.
- Nie sądzę,
profesorze - odpowiedział Harry. Starał się mówić spokojnie, chociaż czuł, że
to jedno zdanie już wytrąciło go z równowagi.
- Po pięciu
latach nauczania nie zauważyłem u pana niczego, co mogłoby zaowocować w
warzeniu mikstur. Tym samym nie wiedzę powodu, żeby pan tu był. - Snape był w
swoim żywiole. Powoli doprowadzał Harry'ego do szewskiej pasji, o czym
świadczyły zmrużone oczy Gryfona.
- Widocznie ma
pan problemy ze wzrokiem! - wybuchnął brunet, kompletnie nie kontrolując tego,
co mówi.
- Jak śmiesz
się tak do mnie odzywać!? Gryffindor traci dziesięć punktów! - wrzasnął Snape.
- A teraz wynoś się z klasy, bo nie mam ochoty marnować czasu na kogoś, kto nie
zaliczył eliksirów na wybitny!
Ślizgoni
zachichotali, dostrzegając złość wymalowaną na twarzy zielonookiego Gryfona.
- Muszę pana
rozczarować. - Harry wstał. - Ale tak się składa, że właśnie na taką ocenę
zaliczyłem ten przedmiot i nie mam zamiaru z niego zrezygnować, czy to się panu
podoba, czy nie! - krzyknął.
- Nie podnoś na
mnie głosu! Gryffindor traci kolejne dziesięć punktów! - Snape uśmiechnął się,
czekając na możliwość odjęcia kolejnych punktów. - A jeżeli jeszcze raz
odezwiesz się do mnie w ten sposób, to skończy się to czymś więcej niż
szlabanem!
Tym razem Harry
się nie odezwał.
- Dobrze, skoro
uważasz, że nadajesz się do mojej klasy, to może odpowiesz na kilka pytań? -
wysyczał Snape i, nie czekając na odpowiedź Harry'ego, zadał mu pierwsze
pytanie. - W jakim eliksirze kluczowym składnikiem jest zębate ziele i jakie ma
ono właściwości?
Ręka Hermiony
od razu wystrzeliła w górę. Pansy uśmiechnęła się ironicznie na ten widok.
- Jest
kluczowym składnikiem eliksiru szybkości lub zręczności - odpowiedział Harry.
- A barwa
gotowej mikstury?
- Jasnozielona.
- Jednak i pan
ma czasem szczęście - warknął Snape. Nie był zadowolony, że Gryfon znał
odpowiedzi. Nie miał jednak zamiaru na tym poprzestać. - A smoczy korzeń? -
Zadał kolejne pytanie.
- Wykorzystuje
się go do eliksiru siły, który po poprawnym uwarzeniu ma kolor brązowozłoty.
W tej chwili
wściekłość dosłownie wylewała się ze Snape'a. Mężczyzna był rozczarowany i zły,
że jego plan nie zadziałał. Najgorsze było jednak to, że nie mógł zaprzeczyć,
że jakimś cudem Gryfon posiadał wiedzę. Szczególnie, że pytania, które mu
zadał, odnosiły się do materiału siódmej klasy.
Snape nie byłby
sobą, gdyby teraz odpuścił i dał jakiemuś bachorowi okazję do triumfu.
Postanowił zadać kolejne pytanie i to na tyle trudne, że chłopak na pewno nie
będzie znał na nie odpowiedzi. Pewny swego, uśmiechnął się do siebie.
- W jaki sposób
czarodzieje regenerowali swoją moc magiczną, zanim zaczęto używać różdżek,
które zmniejszają zużycie energii?
- Oczywiście,
najprostszym sposobem jest solidny odpoczynek, ale domyślam się, że nie o to
panu chodzi - powiedział Harry i zrobił przerwę, żeby złapać oddech. Nie zdążył
jednak niczego dodać, ponieważ Snape wykorzystał chwilę ciszy i od razu zaczął
swoją tyradę.
- Jednak ma pan
zbyt duże mniemanie o sobie, skoro nie zna pan odpowiedzi na tak elementarne…
- Przepraszam,
profesorze, ale gdyby nie wciął mi się pan w zdanie, to usłyszał by pan
odpowiedź - warknął Harry. Nie miał zamiaru odpuścić. Dla niego była to
priorytetowa sprawa i nic ani nikt nie mogło go powstrzymać. Nawet Hermiona,
która patrzyła na niego z przerażeniem w oczach.
Snape poczerwieniał
delikatnie na twarzy, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Harry kontynuował:
- Wśród
starożytnych czarodziei istniało wiele sposobów, które pozwalały na odnowienie
mocy magicznej. Praktycznie w każdym miejscu można było znaleźć rośliny, po
spożyciu których odnawiała się energia. Jednakże nie było to wystarczające
przedsięwzięcie, aby po bardzo silnym zaklęciu zregenerować całą moc. Ale wykorzystywano
te rośliny do warzenia wywarów, które po wymieszaniu z innymi składnikami i w
odpowiednich proporcjach dawały eliksiry, które z różnym skutkiem odnawiały
moc.
Przyjaciele
Harry'ego byli pod wrażeniem jego odpowiedzi. Może nie padły w niej nazwy jakichś
egzotycznych mikstur, ale został wyjaśniony początek warzenia eliksirów.
Również na
twarzy Mistrza Eliksirów widniał szok, dopóki mężczyzna nie zorientował się, co
robił i z powrotem nie przybrał swojej tradycyjnej maski.
- No, no, panie
Potter, może jednak udało mi się czegoś pana nauczyć. Zostawię pana w mojej
klasie i będę obserwował. Jeżeli zrobisz jakikolwiek błąd, to z hukiem stąd
wylecisz! - Snape niespodziewanie przeszedł na "ty". - Czy to jasne?
- Jak słońce -
odpowiedział Harry i uśmiechnął się triumfalnie.
- Wracając do
lekcji. - Snape zwrócił się już do całej klasy. - Wymagam od was
profesjonalizmu. Skoro udało wam się tu dostać, to mam nadzieję, że
udowodnicie, że nie jesteście kretynami, których zazwyczaj muszę uczyć! Na
dzisiejszych zajęciach przygotujecie eliksir szybkości, o którym wspomniał pan
Potter. Musicie pamiętać, że mimo tego, że nie jest on czasochłonny, to należy
ostrożnie dobierać składniki. - Rozejrzał się po sali. - Na co czekacie!? Macie
czas do końca następnej lekcji! - warknął, po czym zajął się jakimiś
dokumentami, które leżały na jego biurku.
Wszyscy otworzyli
podręczniki na odpowiednich stronach i zaczęli przeglądać zbiór ingrediencji.
Następnie udali się po składniki. Po ich przygotowaniu rozpalili ogień i
rozpoczęli pracę nad eliksirem szybkości.
Półtorej
godziny później sala wypełniła się oparami. Wszyscy kończyli swoje mikstury,
więc pozostało im już niewiele do roboty. Snape również to zauważył, więc
rozpoczął swoją wędrówkę.
Przechodząc
obok stanowisk Ślizgonów, kiwał tylko głową. Natomiast zbliżając się do
Gryfonów, na jego twarzy od razu pojawił się ironiczny uśmiech.
Podchodząc do
kociołka Hermiony standardowo nie mógł się do niczego przyczepić. Idąc w stronę
Mike’a, nie wiedział, czego mógł się spodziewać. Na jego nieszczęście blondyn
całkiem dobrze sobie radził. Z lekką niechęcią spojrzał na chłopaka, gdy nagle
zauważył, że Potter zbierał już swoje rzeczy.
- Co ty
robisz?! - zapytał.
- Sprzątam,
panie profesorze - odpowiedział chłopak, nawet nie podnosząc głowy.
- A możesz mi
powiedzieć, dlaczego nie zajmujesz się swoim eliksirem?
- Już
skończyłem.
Snape spojrzał
na niego groźnie, nie wierząc, że to właśnie on mógłby pierwszy skończyć swój
wywar.
- W takim razie
przelej część do fiolki i odstaw ją na biurko - powiedział, w głowie mając już
pewien plan.
Kilkanaście
minut później wszyscy skończyli swoją pracę i w ciszy czekali na dzwonek. Kiedy
nastąpiła upragniona chwila, szybko ruszyli w stronę drzwi. Mieli już
wychodzić, kiedy usłyszeli dźwięk tłuczonego szkła. Odwrócili się w stronę
hałasu i zobaczyli kpiący uśmieszek na twarzy Snape’a.
- Tak mi
przykro, panie Potter, ale chyba będę musiał ocenić pana pracę na T. Na pana
miejscu wstydziłbym się prezentować tak marne zdolności i to w szóstej klasie.
Harry wściekły
ruszył w stronę biurka. Hermiona krzyknęła za nim - Nie! -, ale on nie zwrócił
na to uwagi.
Mistrz Eliksirów
ze spokojem przyglądał się chłopakowi. Wydawał się niewzruszony, lecz w głębi
duszy czuł coraz większą radość. Za
chwilę ten idiota da mi powód do miesięcznego szlabanu - pomyślał. Chwilę potem okazało się, że
był w wielkim błędzie.
- Proszę więcej
nie sabotować mojej pracy! - warknął Harry, stawiając na biurku fiolkę
wypełnioną zielonym eliksirem. Nie czekając na odpowiedź, odwrócił się i
wyszedł na korytarz, zostawiając w środku zszokowanego nauczyciela.
* * *
- Widziałeś? -
spytał Malfoy, kiedy wychodził z klasy eliksirów i przyglądał się oddalającemu
Gryfonowi.
- Tak, to było
trochę dziwne - odpowiedział Teodor.
- To było
więcej niż dziwne. - Blondyn westchnął. - On naprawdę się zmienił - dodał, a
następnie razem z przyjacielem ruszył w stronę Wielkiej Sali.
* * *
Harry, Hermiona
i Mike siedzieli przy stole Gryfonów i jedli obiad.
- Harry, nie
obraź się, ale skąd znałeś odpowiedź na ostatnie pytanie? - spytała szatynka.
Była bardzo ciekawa, poza tym nie mogła przyzwyczaić się do tego, że jej
przyjaciel podciągnął się w nauce.
- Wiesz, w
wakacje sporo czytałem i trafiłem gdzieś na ten temat. Chyba w książce o
historii magii - odpowiedział.
- Słucham? -
Hermiona prawię się zadławiła. - Z własnej woli czytałeś książkę o historii
magii?
Brunet
uśmiechnął się i poklepał ją po plecach.
- Powinnaś już
do tego przywyknąć.
- Mnie bardziej
zastanawia zachowanie Snape’a. - Wtrącił się Mike. Nie interesowało go, skąd
Harry czerpał wiedzę. Dla niego ważniejsze było to, że w ogóle ją miał.
- Nie
powinieneś. Oprócz tego, że nie spodziewał się, że odpowiem na jego pytania, to
był taki jak zwykle - odpowiedział Harry.
- Czyli to on
jest tym nietoperzem?
Harry wydał
jakiś dziwny dźwięk. Chyba próbował się nie roześmiać, a ponieważ przeżuwał
kurczaka, wyszło tak, jak wyszło.
- No cóż,
dziwny typ, ale ewidentnie faworyzuje swoich - stwierdził Mike, ignorując
zachowanie przyjaciela.
- Kochany. -
Hermiona zaczęła niekontrolowanie chichotać. - W tym zamku to norma, musisz się
do tego przyzwyczaić - powiedział Harry.
- Ale wiecie,
co jest najbardziej dziwne? - zapytała szatynka, gdy tylko przestała się śmiać.
- Co?
- Snape nam
niczego nie zadał.
Harry
rozszerzył oczy. To było coś nowego, wręcz niespotykanego. Dziwne, zwłaszcza
jak na Mistrza Eliksirów.
- Masz rację. -
Kiwnął w zamyśleniu głową. - Ale to wyłącznie moja zasługa. Gdybym nie
wyprowadził go z równowagi, to na pewno dowaliłby nam coś okropnego.
- Czy ty
myślisz, że świat kręci się tylko wokół ciebie, Potter? - Usłyszeli kpiący głos
za plecami.
Szybko odwrócili się do nowoprzybyłej osoby,
którą po raz kolejny okazał się Malfoy.
- Po pierwsze
nikt cię tu nie zapraszał, a po drugie chyba rano dość wyraźnie powiedziałem,
że nie chcę na ciebie patrzeć. Szczególnie w czasie posiłku! - warknął Harry i
to takim tonem, że kilka osób się wzdrygnęło.
Poza tym na
sali wybuchł głośny śmiech. Nawet jacyś pierwszoroczni zaczęli wytykać Ślizgona
palcami i szeptali sobie do uszu. Ich reakcja doprowadziła do tego, że Malfoy
zrobił się czerwony i odszedł do swojego stołu.
- A ten to się
w tobie zakochał, czy co? - zapytał Mike.
- Już bym
wolał, żeby mnie walec przejechał - stwierdził Harry, wzdrygając się na myśl,
że Malfoy mógłby coś do niego czuć. - Mówiłem ci, że jesteśmy wrogami, więc do
tego typu scen również musisz się przyzwyczaić.
- Słuchajcie,
fajnie się gada, ale ja lecę do…
- ...
biblioteki - dokończył za Hermionę Harry - Nie rozumiem, po co tam idziesz,
skoro sama powiedziałaś, że jeszcze nam niczego nie zadali.
Szatynka
przewróciła oczami.
- Po prostu
muszę coś sprawdzić.
- No dobra,
skoro tak, to leć. - Zaśmiał się, wiedząc, że i tak nie powstrzymałby
przyjaciółki.
Hermiona
uśmiechnęła się w odpowiedzi i bez zbędnych słów ruszyła do wyjścia.
- A my mamy
jakieś plany? - zapytał Mike.
- Chodźmy do
pokoju. Nie chcę, żeby ktoś się nam wcinał do rozmowy, a tam będziemy mieli
przynajmniej spokój. - Zebrali swoje rzeczy i niedługo potem ruszyli do pokoju
wspólnego.
Przed
opuszczeniem pomieszczenia, Harry spojrzał na stół Ślizgonów i przyłapał
Malfoya na gapieniu się na niego. Po raz kolejny przypomniały mu się słowa
blondyna. Próbując je zrozumieć, tak bardzo się zamyślił, że stracił kontakt z
rzeczywistością, przez co zderzył się z kimś na schodach.
- Przeprasza… -
zaczął. - To ty!? - Spojrzał na Rona.
- A co,
spodziewałeś się kogoś innego? - Rudzielec cały poczerwieniał. - Nie ważne -
warknął po chwili i ruszył dalej, nie odzywając się już ani słowem.
- Idiota -
mruknął Harry.
* * *
W przeciągu
kilku kolejnych godzin nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Harry i Mike
spędzili cały wolny czas w pokoju wspólnym. Zachowywali się tak jak w wakacje.
Trochę ze sobą rozmawiali, a trochę się wygłupiali. Później objęci w
koleżeńskim uścisku ruszyli na zajęcia.
Na zaklęciach
omawiali uroki gospodarcze. Na pierwszej lekcji zajmowali się częścią
teoretyczną, a na drugiej - praktyczną.
Jak nietrudno się domyślić, to Hermiona
najszybciej przyswajała wiedzę. Niedługo potem zrobił to Harry, wprawiając
klasę w stan delikatnego zdziwienia, które tylko wzrosło, gdy do końca lekcji
nikomu więcej nie udało się rzucić poprawnie zaklęcia. Chociaż kilka osób było
naprawdę blisko osiągnięcia sukcesu.
Na kolację
Harry poszedł sam, ponieważ Hermiona ponownie zaszyła się w bibliotece, a Mike postanowił
wziąć długą kąpiel. Uznał, że skoro mieli do późna astronomię, to musiał zrobić
to jeszcze przed lekcją. Uważał, że później będzie za bardzo zmęczony.
Na szczęście w
drodze do Wielkiej Sali Harry spotkał Ginny i to z nią usiadł przy stole.
Opowiedział jej, co działo się na eliksirach. Dziewczyna co chwilę chichotała,
nie wierząc w usłyszane słowa. Gdy przyjaciel skończył, zrelacjonowała przebieg
swojego dnia. Brunet słuchał jej uważnie, lecz kątem oka obserwował Rona.
Rudzielec
siedział z Deanem i Seamusem, ale było widać, że nie miał dobrego humoru. Ciekawe,
o co chodzi? - pomyślał Harry.
Zaraz, zaraz. Przecież ten kretyn mnie nie interesuje!
Przestał się na niego patrzeć, gdyż czuł rosnącą potrzebę, żeby wstać, podejść
do niego i ponownie wykrzyczeć mu parę brzydkich słów.
Gdy powstrzymał
swoje wewnętrzne odruchy, przeniósł wzrok na Malfoya. Miał dziwne wrażenie, że
chłopak coś knuł. Co prawda obecnie zachowywał się normalnie, ale już dwa razy
zrobił coś, co było do niego niepodobne.
Mimo że to był
pierwszy dzień w Hogwarcie, Harry i tak miał już dużo na głowie. Skomplikowana
sytuacja z Ronem i dziwne zachowania Malfoya sprawiły, że przestał zwracać
uwagę na godzinę. Dopiero Ginny puknęła go w ramię i uświadomiła mu, że za
trzydzieści minut zaczynała się astronomia. Miał mało czasu, bo musiał jeszcze
iść do pokoju po swoje rzeczy, a potem przejść przez połowę zamku do Wieży
Astronomicznej.
Gdy dotarło do
niego to wszystko, zerwał się ze swojego miejsca i pędem pognał do dormitorium.
Kilkanaście
minut później dotarł do Wieży Gryffindoru. Szybko zebrał książki, wziął
teleskop i udał się na zajęcia.
* * *
Kiedy lekcje
dobiegły końca, Harry był padnięty. Przyglądanie się gwiazdom, zaznaczanie na
pergaminie różnych gwiazdozbiorów, wyznaczanie trajektorii lotu komet i uczenie
się nazw planet z odległych galaktyk było dla niego nużące. Nie przepadał za
tym, chyba że robił to z własnej, nieprzymuszonej woli.
Razem z Mikiem
i Hermioną wrócili do pokoju wspólnego. Zamienili ze sobą tylko parę słów, po
czym rozeszli się do swoich pokoi. Dochodziła północ, więc zaczęli szykować się
do snu.
Harry żałował,
że nie wziął z Mike'a przykładu i nie skorzystał wcześniej z łazienki.
Najchętniej rzuciłby się teraz na łóżko i poszedł spać. Nie zrobił tego jednak,
bo, po długim i stresującym dniu, lubił wziąć kąpiel.
Przełamując
zmęczenie, ruszył do łazienki. Kiedy dostrzegł złośliwy uśmieszek na twarzy
przyjaciela, miał ochotę do niego podejść i zdzielić go przez głowę. Naprawdę,
Mike mógłby się wykazać się odrobiną empatii. Wystarczyłoby nawet, gdyby nie
szczerzył się jak głupi.
Harry wiedział,
że w ten sposób blondyn napawał się triumfem. Nie miał jednak zamiaru zgodzić
się z przyjacielem i przyznać mu racji, mimo że faktycznie chłopak ostrzegał go
przed taką sytuacją.
Gdy udało mu
się powstrzymać mordercze pragnienie, bez słowa wyszedł z sypialni.
~ ~ ~ ~
No i mamy kolejny rozdział! Może nie jest długi i wiele się w nim nie dzieje, ale jest! To chyba najważniejsze :)
Standardowo chciałbym jeszcze raz podziękować za wszystkie komentarze, które znalazły się pod ostatnim postem :) Ogromne brawa należą się również wyjątkowej osobie, która poświęca swój wolny czas, żeby znaleźć moje niedociągnięcia i je poprawić. Seya, bardzo dziękuję!
Na koniec przyznam się bez bicia, że w tym rozdziale poszedłem na łatwiznę i nie zabłysnąłem oryginalnością. Wszelkie nazwy, które padły na lekcji Snape'a nie zostały przeze mnie wymyślone. Pozwoliłem sobie je ściągnąć z jednej z moich ulubionych gier, mianowicie z Gothica 2. Kiedyś grałem w niego nałogowo, więc pewne rzeczy utrwaliły się w mojej głowie. Na chwilę obecną nie przypominam sobie, żebym jeszcze kiedykolwiek zrobił coś podobnego, więc mam nadzieję, że ten jeden raz mi wybaczycie. :)
O co chodzi z tym Malfoy'em ? Rozdział dobry ale trochę za mało akcji ale o tym sam wspomniałes , mam nadzieję że w kolejnym za to będzie się dużo działo
OdpowiedzUsuńGothic <3 Serio, lubię Cię coraz bardziej! XD Nie to, że piszesz fajne opowiadanie, to jeszcze wiesz w co grać xd :P
OdpowiedzUsuńZero akcji, ale to nic... Takie zapychacze też są czasami potrzebne. Aczkolwiek eliksiry bardzo mi się podobały! :D Twoja wersja Harry'ego z rozdziału na rozdział podoba mi się coraz bardziej.
Malfoy... Zastanawiający to człowiek jest...
Życzę mnóstwa weny! :D
Ruciakowa.
Gdy założyłem tego bloga, od razu napisałem, że w tym tomie będę się chciał skupić na zwykłych problemach Harry'ego i na jego życiu w Hogwarcie. :) Nie każdego dnia w jego życiu może się dziać naprawdę wiele, więc czasami pojawią się mniej porywające notki.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że doceniłaś lekcję eliksirów :) Jestem bardzo zadowolony, bo to jeden z moich ulubionych fragmentów :)
Ja też chcę dobrą ocenę z eliksirów :'(
OdpowiedzUsuńOczywiście nie ma to jak lekcja eliksirów z ukochanym profesorem:)
I utrata punktów przez Harry'ego. Zaskoczyła mnie druga fiolka, piękne zagranie.
Jaka rola jest przydzielona dla Snape'a? Super szpieg czy wredny nietoperz?
Co się dzieje z Draco? Zakopią z Harrym topór wojenny czy raczej nie ma opcji?
Harry coś umie z eliksirów. 😊
Przeczuwam, że gdyby każdy z nas miał Snape'a za nauczyciela, to chciałby dostać u niego jakąś dobrą ocenę :)
OdpowiedzUsuńNie mogłem się powstrzymać i musiałem pokazać, że Harry też potrafi myśleć. :) Naprawdę momentami irytował mnie w oryginale, kiedy w ogóle nie wykazywał oznak, że posiada mózg xd
Jak napisałem wyżej, nie będę zdradzał, jak potoczą się losy Harry'ego i Draco.:) W najbliższym czasie wszystko się wyjaśni.:)
Mam nauczyciela, który jest polaczeniem Snape'a i Lockharta. I to jest koszmarne połączenie
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńrozdał fantastyczny, ciekawe i co chodzi Malfloyowi, a Snape jak on tak mógł, ale Harry mu pokazał, choć na następnej lekcji może być o wiele bardziej wredny… tak Harry wykazał się wiedzą i to ogromną…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Rany, ale z tego Snape'a kutas :< Sorry for my french
OdpowiedzUsuńNo tak, Snape jest... Snape'm... Ale Harremu cudownie udało się zagrać mu na nosie. Oby tal dalej!
OdpowiedzUsuńNo i wydaje się, że w końcu jest normalna nauczycielka Obrony..choć pozory mogą mylić.
Sprawa z Draco mnie zastanawia..Tak jakby chciał nawiązać kontakt z Harrym...czy coś..
www.swiatlocienn.blog.pl
Nie,nie Snape jest nikim...:)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, ciekawe i co tutaj chodzi Malfloyowi, a Snape jak on tak mógł, ale tak to jest Snape, Harry mu pokazał, wspaniale zagrał mu na nosie... choć na następnej lekcji może być o wiele bardziej wredny dla niego... tak Harry wykazał się wiedzą i to ogromną...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga