Z racji tego, że pod ostatnim rozdziałem pojawiły się tylko dwa komentarze, chciałbym w jakiś sposób nagrodzić osoby, które postanowiły podzielić się ze mną swoją opinią. Dlatego z ogromną przyjemnością dedykuję ten rozdział Joannie i Mai :)
~ ~ ~ ~
Gdy Harry
wszedł do pokoju, postanowił trochę zmienić plany. Najpierw udał się do
łazienki, żeby wziąć odprężającą kąpiel. Nie wiedział, ile czasu zajmie mu
odrobienie prac domowych, więc chciał się zrelaksować, zanim się za nie zabierze.
Było mu to potrzebne, gdyż ostatnio chodził nieprzytomny. Zmęczenie ogarniało
go o różnych porach, dlatego bał się, że zacznie usypiać w trakcie pracy. Nie
byłoby mu to na rękę, bo nie lubił zasypiać bez wcześniejszego umycia się.
Żeby nie tracić
cennego czasu, Gryfon zrezygnował z wanny i wszedł pod prysznic. Dzięki temu
już kilkanaście minut później siedział przy biurku i odrabiał lekcje.
Godzinę później
wysuszył tusz na pergaminie, a potem zwinął go w rulonik. Odłożywszy zadanie w
bezpieczne miejsce, od razu rzucił się na łóżko. Był już koszmarnie wyczerpany.
Zastanawiał się nawet, czy nie zgłosić się do skrzydła szpitalnego po jakiś
eliksir na wzmocnienie.
Kiedy próbował
zasnąć, w głowie pojawiło mu się wspomnienie poprzedniego dnia. Wieczorem miał
trochę wolnego, więc postanowił wywiązać się z obietnicy i odwiedzić Hagrida. Nie
widział się z nim już bardzo długo i dawno ze sobą nie rozmawiali. W tym czasie
zmieniła się pogoda i zaczął padać deszcz. Na trawie pojawiły się wielkie
kałuże, więc Harry, kiedy wracał do zamku, nie miał możliwości ich ominąć. Gdy
wszedł do szkoły spotkał Filcha, który oskarżył go o zabłocenie podłogi. Do
akcji musiał się włączyć również Snape. Standardowo odebrał Gryffindorowi
kilkanaście punktów, doprowadzając bruneta na skraj cierpliwości.
Ponieważ Harry
nadal miał za złe, że bezpodstawnie go ukarano, starał się pomyśleć o czymś
przyjemniejszym. Na pierwszy plan wysunęło się śniadanie i otrzymanie listu od profesora
Lupina. Co prawda mężczyzna przysłał tylko krótką wiadomość, że wykonuje misję
i czuje się dobrze, ale Harry i tak był zadowolony, bo dzięki temu wiedział, że
wszystko było z nim w porządku.
Te i inne myśli
chodziły mu po głowie, kiedy próbował zasnąć. Na szczęście nie musiał się nimi
długo męczyć, gdyż po kilku minutach zapadł w głęboki sen.
Śniło mu się,
że był w domu i spędzał czas z rodzicami. Dekoracje w pomieszczeniu, w którym
się znajdowali, świadczyły o tym, że miało odbyć się jakieś przyjęcie. Po
chwili okazało się, że była to urodzinowe przyjęcie niespodzianka i to
urządzona specjalnie dla niego. Gdy pojawił się w pomieszczeniu, kilka osób
wyskoczyło z ukrycia i zaczęło mu śpiewać Sto
lat.
Było to niesamowite
i zaskakujące, dlatego z radością wsłuchiwał się w pieśń. Gdy dobiegła końca,
wszyscy podeszli do niego, aby złożyć mu życzenia i wręczyć prezenty. Ponieważ
przyjaciele składali mu dziwne, ale zarazem śmieszne życzenia, cierpliwe ich
wysłuchiwał, chichocząc pod nosem. Trochę się niecierpliwił, gdyż to na rozmowę
z rodzicami czekał najbardziej.
Gdy w końcu
nadeszła upragniona chwila, był bliski łez. Rodzice długo składali mu życzenia,
po czym wręczyli mu długą paczkę. Harry z niecierpliwością rozerwał papier, a kiedy
zobaczył jej zawartość, krzyknął z radości. Dostał najnowszy model Błyskawicy.
Nie była to jednak ta miotła, którą oglądał w wakacje na Pokątnej.
Do tej pory
Harry myślał, że podarunek, który otrzymał od ojca chrzestnego, był idealny i
nie można w nim było już niczego ulepszyć. Jakże wielkie było jego zdziwienie,
gdy okazało się, że się mylił.
Chcąc jak
najszybciej wypróbować prezent, wybiegł na dwór, wsiadł na miotłę i wzbił się w
powietrze. Czuł się wolny i szczęśliwy.
Kiedy leciał na
tyle wysoko, że nie było widać ziemi, sytuacja gwałtownie się zmieniła.
Nadal szybował
na swojej miotle, ale była to jedyna rzecz, która łączyła go z poprzednim snem.
Pozostałe detale były inne, ciemne i kryły w sobie jakąś tajemnicę. Wokół
panowała niczym niezmącona cisza. Była tak przytłaczająca że sprawiała
wrażenie, jak gdyby w pobliżu znajdowali się dementorzy. Ponieważ Harry z całego serca ich
nienawidził, odczuł niepokój. Co prawda umiał się przed nimi bronić, ale nie
miał ochoty na spotkanie z nimi.
Nagle, kiedy
myślał, że nic dziwnego nie może się już wydarzyć, usłyszał za sobą czyjś głos:
- Harry!
Harry! Harry...!
Odwrócił się
zdenerwowany, lecz nikogo, ani niczego nie zauważył. Jednak nadal słyszał swoje
imię, jakby ktoś wypowiadał je niczym mantrę. Było to przytłaczające i mocno
oddziaływało na jego psychikę. Niedługo potem nie mógł już tego wytrzymać,
dlatego zaklął pod nosem i zaczął prosić wszystkie znane bóstwa, żeby ten
koszmar skończył się jak najszybciej.
Jego prośby nie
zostały jednak wysłuchane. Dalej leciał na swojej Błyskawicy, niczego nie
dostrzegając w mroku. Myślał, że sytuacja będzie trwała w nieskończoność i nie
był przygotowany na kolejny zwrot akcji.
Niespodziewanie
zawiał silny wiatr, który sprawił, że zaczął mieć problem z utrzymaniem
odpowiedniego kursu. Z całych sił próbował lecieć prosto, lecz ponownie mocniej
zawiało, przez co stracił równowagę. Wichura zrobiła się na tyle silna, że
zaczęło nim kręcić i całkowicie stracił kontrolę nad tym, co robił.
Błyskawica
zatrzymała się nagle. Harry próbował się utrzymać, ale mimo wkładanego wysiłku
czuł, że za chwilę spadnie.
Gdy wiatr znowu
zawiał mocniej, nie potrafił dłużej wytrzymać i puścił trzonek. Kiedy spadał,
krzyczał z całych sił, ale nie słyszał siebie, bo pęd wiatru mu to
uniemożliwiał. Wiedział, że każdy lot musi się kiedyś skończyć, dlatego zamknął
oczy i czekał na silny ból.
Niedługo potem
gwałtownie zerwał się ze snu. Odetchnął z ulgą, gdy uświadomił sobie, że cały
czas znajdował się w swoim łóżku. Poczuł się jeszcze lepiej, kiedy usłyszał
cichy oddech Mike'a. Uspokojony spojrzał na zegarek, którego wskazówki wskazywały
trzecią. Było jeszcze wcześnie, więc ponownie ułożył się do snu.
* * *
- Harry!
-
krzyknął ktoś.
Brunet nie
zareagował.
- Hej,
Harry!
Dalej nic.
- Harry!
- Co?
- Wstawaj!
- Odczep
się! -
warknął i przekręcił się na drugi bok. Nie dane mu było zasnąć, bo ktoś złapał
go za ramię i mocno nim potrząsnął.
- Ocknij
się wreszcie!
Harry niechętnie otworzył oczy, przeciągnął
się i dopiero wtedy zaczął wszystko rejestrować.
- Mike!
Co robisz w moim łóżku!? - krzyknął przerażony.
- Słucham?
-
Blondyn się zaśmiał. - Ja? W twoim?
- Chyba
nie ja. Nie wpakowałbym się nagi do twojego łóżka. - Harry spojrzał na
przyjaciela, próbując się nie zaśmiać. - Zresztą, co ja mówię? W
ogóle bym nie wskoczył ci do łóżka, nie gustuje w chłopakach.
- Jesteś
nagi? -
zapytał Mike i wykonał ruch, których świadczył o tym, że naprawdę chciał to
sprawdzić.
- Mike!
-
krzyknął. Nie takiej reakcji się spodziewał. - Jakkolwiek schlebia mi
to, że marzysz o zobaczeniu mojego ciała, to naprawdę mógłbyś już iść do
siebie.
- Harry,
wierz mi, że to nie ja pomyliłem łóżka. - Mike uśmiechnął się
złośliwie.
Brunet
rozejrzał się i z przerażeniem stwierdził, że chłopak miał rację. Ponieważ nigdy
nie znajdował się w takich sytuacjach, nie wiedział, jak powinien się teraz
zachować. Poczuł się zażenowany i to wystarczyło, żeby zrobił się czerwony.
- Idę
do łazienki -
powiedział, chcąc w ten sposób wybrnąć z niezręcznej sytuacji. Szybko wyskoczył
z ciepłego łóżka i pobiegł w stronę drzwi.
- Okłamałeś
mnie! -
krzyknął Mike.
Harry zatrzymał
się w połowie kroku.
- W związku
z czym?
- Powiedziałeś,
że jesteś nagi!
- Och,
zamknij się! -
warknął Harry i trzasnął drzwiami. Po chwili usłyszał jeszcze głośny śmiech
swojego współlokatora.
Sytuacja była
naprawdę niezręczna. Nie potrafił spojrzeć Mike'owi w oczy, więc nie spieszyło
mu się z wróceniem do pokoju. Każdą czynność wykonywał jak najdłużej się dało,
byle tylko choć chwilę opóźnić powrót.
Poza tym w
głowie zagnieździła mu się myśl, która nie dawała mu spokoju. Miał wrażenie, że
w towarzystwie blondyna zawsze robił coś niepożądanego. Chociaż byli
przyjaciółmi i takie rzeczy działy się mimo ich woli, to i tak takie sytuacje
były żenujące i przytłaczające.
Pół godziny później, kiedy Harry zrobił już
wszystko, co mógł, ubrał się i wyszedł z łazienki.
- Czekać
na ciebie? -
zapytał Mike'a, ale nie spojrzał na niego.
- Nie
musisz.
Harry wzruszył
ramionami i wyszedł z sypialni. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie było mu to
na rękę. Potrzebował chwili, żeby przyzwyczaić się do gafy, którą popełnił. Na
szczęście zobaczył, że Hermiona siedziała w jednym z foteli, dlatego ruszył w
jej stronę. Liczył, że rozmowa z przyjaciółką wybije mu z głowy niepożądane
myśli.
- Hej,
spałaś w ogóle? -
zażartował.
- Cześć,
Harry! -
Uśmiechnęła się. -
Oczywiście, że tak. Chciałam tylko sprawdzić esej na obronę - dodała.
- To
dobrze. -
Harry kiwnął głową. -
Już się bałem, że dzisiaj będę musiał siłą zaciągnąć cię na górę i skończy się
to tym, że przykuję cię do łóżka - dodał. Jego żart się udał, bo jakieś piątoklasistki
zaczęły się śmiać, kiedy tylko usłyszały jego słowa.
Hermiona
odwróciła się w ich stronę i cmoknęła z dezaprobatą.
- A te
już mają jakieś brudne skojarzenia. - Pokręciła głową.
- To
co? -
Wzruszył ramionami. -
Niech sobie myślą. Zresztą nie ma w tym niczego złego.
- Owszem,
oprócz masochistycznych fantazji piętnastoletnich dziewczyn.
Harry zaśmiał
się głośno.
- Zachowujesz
się, jakbyś planowała do śmierci żyć w celibacie. - Uśmiechnął się. - To
normalne, że we wszystkim doszukują się podtekstów seksualnych. Wiesz, dojrzewanie,
burza hormonów i te sprawy.
- No
wiesz! -
prychnęła Hermiona. -
To niczego nie tłumaczy. Jakoś ty nie chwalisz się swoimi podbojami albo
dzikimi fantazjami.
Harry ponownie
się zaśmiał. Nie przywykł do Hermiony, która brnęła w takie tematy.
- Bo
czekam na tę jedyną.
- Dobra,
zmieńmy temat, bo zaczynasz się ślinić. - Tym razem to Hermiona się
zaśmiała.
- Bardzo
śmieszne...
- Czołem.
-
Podszedł do nich Mike. - Idziemy na śniadanie?
- Jasne.
- Poczekajcie
-
powiedział Harry, dostrzegając jeszcze kogoś. - Ginny, idziesz z nami? -
krzyknął do dziewczyny, która akurat zeszła ze schodów.
-
Pewnie!
Niedługo potem
we czwórkę dotarli do Wielkiej Sali. Po drodze spotkali Rona, który towarzyszył
niezbyt zadowolonej Lavender. Zlekceważyli go, chociaż dziewczyny musiały
włożyć w to mnóstwo wysiłku. Niemniej jednak i im się to udało.
* * *
Minęły dwa dni.
Upłynęły spokojnie i niezwykle zwyczajnie - żadnych kłótni, bójek,
dzikich scen zazdrości, ani niczego innego, co było tak charakterystyczne dla
Hogwartu.
Był piątek. Harry siedział na transmutacji i
słuchał wykładu profesor McGonagall.
- Musicie
pamiętać o odpowiednim ruchu nadgarstka, bo inaczej zaklęcie się nie uda! - Nauczycielka
mówiła z pasją. Widać było, że kocha swój przedmiot i chce jak najlepiej przekazać
swoją wiedzę. -
Panie Bladock, proszę to zostawić! - Niespodziewanie krzyknęła.
Upomniany
chłopak, usłyszawszy swoje nazwisko, podskoczył na krześle i oblał się
delikatnym rumieńcem. Nauczycielka spojrzała na niego groźnie, lecz po chwili
wróciła do swojego wykładu.
- Dobrze,
teraz wasza kolej. -
Uczniowie niechętnie sięgnęli po różdżki. - Naprawdę, transmutowanie
guzika w zapałkę nie jest czymś trudnym! - dodała, nie dostrzegając
zbytniego entuzjazmu.
Po tych słowach
w klasie zapanował gwar. Ciszę zakłóciły głosy uczniów, którzy próbowali rzucić
zaklęcie. Było to nieuniknione, gdyż niewielu z nich opanowało zaklęcia
niewerbalne na tyle, aby używać ich na każdej lekcji.
Harry siedział
razem z Mikiem i również próbował wyczarować zapałkę. Niestety nie udawało mu
się, tak samo jak blondynowi.
- To
jest bez sensu! -
Zdenerwował się po kolejnej nieudanej próbie. - Coś jest nie tak z tym
zaklęciem! -
Spróbował jeszcze raz, ale z takim samym skutkiem. - Poddaję się! - stwierdził.
Teraz był już naprawdę wkurzony i stracił cały zapał, dlatego położył swoją
różdżkę na pulpicie ławki i rozsiadł się wygodniej na krześle.
- Daj
spokój. -
Mike zaśmiał się, cały czas próbując sprostać zadaniu postanowionemu przez
profesor McGonagall. -W końcu ci się uda.
- Nie
mam już siły, jestem zmęczony i chcę spać! - powiedział Harry, po czym
głośno ziewnął.
- Panie
Potter! Proszę ćwiczyć, bo dostanie pan szlaban! - Profesor McGonagall nieoczekiwanie
pojawiła się za ich plecami.
Harry
podskoczył, niespodziewanie słysząc reprymendę. W tym samym momencie rozległ
się również dźwięk tłuczonego szkła. Okazało się, że w jakiś dziwny sposób kielich,
który dotychczas stał na biurku nauczycielki, rozsypał się w drobny mak.
- Świetna
próba, ale nie wymiga się pan od zadania, panie Potter - stwierdziła profesor
McGonagall, od niechcenia machając różdżką i naprawiając uszkodzony przedmiot.
- Słucham?
-
Otworzył ze zdziwienia usta. - Ale to nie było specjalnie - dodał, ponownie sięgając
po różdżkę.
- Jak
to? -
spytał. -
Nie użyłeś różdżki? -
Wyglądała na zdziwioną.
- Nie,
przecież dopiero wziąłem ją do ręki - odpowiedział. - To mam rzucić to
zaklęcie, czy dalej będziemy dyskutować? - Zaśmiał się.
- Panie
Potter! -
krzyknęła wzburzona McGonagall, ale widać było, że kąciki jej ust delikatnie zadrżały.
-
Proszę, niech pan zademonstruje swoje zdolności, które liczę, że będą tak samo
dobre, jak pana język.
Mike zaśmiał
się, a Harry przewrócił oczami. Machnął różdżką i pomyślał zaklęcie, jednakże
nic się nie stało.
- Wykonuje
pan błędny ruch na samym początku, dlatego nie ma żadnego efektu. Proszę się
przyjrzeć. -
Profesor McGonagall transmutowała kilka guzików. - Proszę spróbować jeszcze
raz.
Harry nastawił
się już, że nic z tego nie wyjdzie, dlatego niechętnie rzucił zaklęcie.
Ogromnie się zdziwił, gdy tym razem mu się udało i na ławce pojawiło się
kilkanaście zapałek.
- Świetnie,
pięć punktów dla Gryffindoru! - oznajmiła McGonagall. - Skoro ci się udało, to
możesz przeczytać kolejny rozdział.
- Dobrze,
pani profesor -
odpowiedział, wciąż zaskoczony, że wreszcie rzucił zaklęcie.
Pół godziny
później, kiedy lekcja dobiegała końca, czytał rozdział, w którym omówiono
zasady, jakich powinno się przestrzegać przy transmutowaniu większych
przedmiotów, na przykład mebli. Kończył już czytać akapit, gdy zabrzmiał
dzwonek.
- Proszę
o chwilę uwagi! -
krzyknęła nauczycielka, kiedy uczniowie zaczęli zbierać się do wyjścia. - Na
przyszły tydzień opiszcie mi sposób działania poznanego dzisiaj zaklęcia i jego
ograniczenia. Na następnej lekcji chciałabym również zobaczyć efekty u tych,
którym dzisiaj nie wyszło. Teraz możecie iść! - powiedziała.
* * *
Harry i Mike
właśnie wracali do wieży, aby odnieść swoje rzeczy i odpocząć po lekcji.
- Brakuje
mi jakiejś imprezy. Tu zawsze jest tak sztywno? - zapytał Mike, przyglądając
się mijanym po drodze obrazom.
- No
wiesz! -
Harry udał oburzonego, jakby komentarz dotyczył bezpośrednio jego osoby. - Nie,
nie zawsze. Czasami urządzamy jakąś imprezę, jeśli uda nam się wygrać jakiś
mecz -
dodał.
- To
musi być jakaś specjalna okazja? Nie można się tak po prostu napić? Powiedzmy z
okazji rozpoczęcia weekendu?
- Tobie
tylko jedno w głowie. - Harry pokręcił głową. - Czuję się, jakbym
rozmawiał z alkoholikiem. - Uśmiechnął się, kiedy Mike nieznacznie się skrzywił. - Starsze
roczniki bawią się częściej, ale nie wiem, czy załatwiają sobie jakiś alkohol.
- To
trzeba będzie coś zorganizować - powiedział Mike. Ponieważ w jego oczach pojawiły się
iskierki determinacji i ekscytacji, Harry postanowił ostudzić jego zapał.
- Poczekaj
do przyszłego tygodnia, okej?
- Dlaczego?
- Organizuję
eliminacje do drużyny Gryffindoru. Zwykle przychodzą rozszalałe tłumy, więc będę
to musiał jakoś odreagować. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak ludzie potrafią być
wkurzający! Chcą startować, chociaż dobrze wiedzą, że się nie nadają i tylko
marnują czas! -
Zmarkotniał na samą myśl o tym, co go czeka. - Obiecuję, że po naborze
się z tobą napiję.
- No
dobra, chyba warto poczekać. - Mike zaśmiał się głośno, bo już sobie wyobraził, co się
będzie wówczas działo. Harry na trzeźwo był szalony i nieobliczalny, a co
dopiero, kiedy był wstawiony.
W tym czasie
przeszli kolejny korytarz. Ponieważ Harry myślał nad planem eliminacji, nie za
bardzo kontaktował z rzeczywistością, przez co wpadł na kogoś. Uderzenie było
na tyle silne, że brunetka zachwiała się i wypuściła z rąk książki.
- Przepraszam
-
powiedział Harry, przytrzymując dziewczynę. - Zostaw, ja to zrobię. - Zaczął
zbierać porozrzucane przedmioty.
- Dzięki
-
odpowiedziała brunetka i dopiero teraz na niego spojrzała. - O,
Harry! Nie poznałam cię!
Szczerze
powiedziawszy Harry też jej nie poznał. Poszkodowaną dziewczyną była Cho, jego
była dziewczyna.
- Hej,
co u ciebie? -
zapytał, ignorując rumieniec, który pojawił się na twarzy Krukonki.
- Wszystko
w porządku -
odpowiedziała i uśmiechnęła się promiennie, a zarazem uwodzicielsko. - A to
kto? -
Przeniosła spojrzenie na Mike'a.
- To
mój przyjaciel, Mike. - Zwrócił się do dziewczyny. - Mike, to Cho.
- Cześć
-
powiedzieli równocześnie.
- A co u ciebie? - zapytała brunetka,
zwracając się do Harry'ego.
- Świetnie - odpowiedział tylko. - Wiesz, fajnie było się z
tobą spotkać, ale naprawdę muszę już iść.
- Och,
w porządku -
mruknęła Cho, wyraźnie markotniejąc. Próbowała ukryć swoje emocje, ale nie za
bardzo jej to wychodziło, dlatego pożegnała się z chłopakami i ruszyła w stronę
swojego dormitorium. Zrobiła jednak tylko kilka kroków, po czym zatrzymała się
i odwróciła.
- Harry?
- Tak?
- Czy
moglibyśmy zamienić jeszcze dwa słowa? Na osobności? - dodała.
Harry przeniósł
wzrok na Mike'a i uniósł brwi, czekając na jego odpowiedź. Blondyn kiwnął
głową.
- Będę
w pokoju -
powiedział jeszcze i samotnie ruszył do wieży Gryfonów.
- O co
chodzi? -
zapytał Harry, kiedy Mike był już na tyle daleko, że nie mógł usłyszeć ich
rozmowy.
- Ja…
chciałam się zapytać, czy wybaczysz mi to, co zrobiłam w zeszłym roku?
Harry przez
chwilę milczał, gdyż nie spodziewał się usłyszeć właśnie takiego pytania.
- Tak
naprawdę już ci wybaczyłem, bo wiem, że zawiniła Marietta, nie ty.
- Naprawdę?
-
Cho uśmiechnęła się szeroko. - A czy…? - Urwała w połowie zdania.
- Śmiało.
- No
wiesz…
Harry uniósł
brwi, udając, że niczego się nie domyślał. Tak naprawdę wiedział, o co dziewczyna
chciała się zapytać. Dotarło to do niego w momencie, w którym Krukonka poprosiła,
żeby zostali sami.
- Wybacz,
ale nie rozumiem -
droczył się z dziewczyną.
Tym razem Cho
nic nie powiedziała. Chyba wyczuła dobry nastrój Harry'ego, więc niepewnie
zbliżyła się do niego, cały czas patrząc mu w oczy, i złożyła na jego ustach
delikatny pocałunek.
Nie wyczuwając
oznak sprzeciwu, zaangażowała się jeszcze bardziej. Jej śmiałość doprowadziła
do tego, że Harry rozchylił usta i pozwolił jej pogłębić doznania. Chwilę
później sam przejął inicjatywę i lekko przyparł ją do ściany.
Cho była
podekscytowana. Ponownie odżyła w niej nadzieja, że Harry zostanie jej
chłopakiem. Niezwykle ją to cieszyło, gdyż myśl o ich zeszłorocznych
doświadczeniach, sprawiała jej tylko ból. Miała straszne wyrzuty sumienia, gdyż
wiedziała, że to ona zawiniła i to przez nią ich związek się rozpadł. Wszystko
zaczęło się psuć od momentu, kiedy zrobiła się zazdrosna o Granger. Nie mogła
sobie tego wybaczyć! Szczególnie, że Harry zawsze jej powtarzał, że szatynka
była tylko jego przyjaciółką.
Po kilku
niezwykle namiętnych chwilach oderwali się od siebie, żeby zaczerpnąć tchu.
Oboje lekko dyszeli, a Cho miała dodatkowo na twarzy kwieciste rumieńce.
- Czy
to znaczy, że się zgadzasz? - zapytała.
- Nie.
-
Harry zrobił poważną minę i odsunął się od Krukonki. - Chciałem się tylko
zabawić -
dodał grobowym tonem.
Przez chwilę
utrzymywał kamienny wyraz twarzy, jednakże widząc ból w oczach dziewczyny,
uśmiechnął się.
– Wyluzuj,
żartuję. Myślisz, że gdybym nie dał nam drugiej szansy, to odwzajemniłbym
pocałunek?
- Masz
rację. -
Cho również się uśmiechnęła. - Po prostu bałam się, że wszystko zaprzepaściłam. A
naprawdę chciałabym spróbować jeszcze raz i sprawdzić, czy do siebie pasujemy.
- Ale
mam pewien warunek.
- Jaki?
- Lepiej
dobieraj sobie przyjaciół.
Krukonka była
zaskoczona. Spodziewała się czegoś innego. Bardziej skłaniała się do tego, że
Harry zacznie ją ostrzegać, że nie zniesie kolejnych scen zazdrości.
- W
porządku -
zgodziła się.
- W
takim razie chodź, odprowadzę cię do dormitorium - powiedział Harry, po czym
złapał brunetkę za rękę.
* * *
Harry przeszedł
przez dziurę pod portretem. Zmierzał w kierunku schodów, gdy na jego drodze
pojawiła się Hermiona.
- Gdzie
byłeś?
- A co
to? Jakieś przesłuchanie? - Szatynka zmrużyła oczy. - Musiałem coś załatwić - odrzekł
wymijająco. Nie podobało mu się, że dziewczyna starała się wtrącać do każdego
aspektu jego życia. Rozumiał, że byli przyjaciółmi, ale bez przesady.
W tym czasie
Hermiona uważnie się mu przyglądała. Było to na tyle nieprzyjemne uczucie, że
Harry się wzdrygnął.
- Przestań!
-
warknął. -
Mam wrażenie, jakbyś robiła mi rentgen! - dodał z wyrzutem.
Hermiona
klasnęła w dłonie.
- Ach!
Czyli coś ukrywasz! -
krzyknęła triumfalnie.
Harry
przewrócił oczami.
- Daj
spokój, niczego nie ukrywam.
- Harry,
znam cię wystarczająco długo, więc nie wciskaj mi kitu, okej? - Uśmiechnęła
się.
- O
nie! -
zaprotestował. -
W ten sposób niczego nie zyskasz! Nie będziesz mi się tu przymilnie uśmiechać.
- Chciałbyś
mi coś powiedzieć? -
Hermiona przeszła samą siebie i zaczęła trzepotać rzęsami. To już była drobna
przesada i Harry wybuchnął głośnym śmiechem.
- Proszę
cię, nie rób tego więcej! - Wciąż krztusił się ze śmiechu. - Wiesz co, czasami cię nie
poznaję -
dodał.
- Nie
zmieniaj tematu!
- Nic
ci nie powiem, więc daj mi spokój. - Uśmiechnął się, bo wiedział, że w ten sposób jeszcze
bardziej pobudzi ciekawość przyjaciółki. Miał rację, Hermiona połknęła haczyk, więc
postanowił zdradzić maleńką cząstkę prawdy.
- Nie
robiłem niczego niestosownego. - Ponownie się uśmiechnął, widząc, że przyjaciółka
zaczęła się trząść z ciekawości. Zawsze tak reagowała, kiedy czegoś nie
wiedziała i nie miała możliwości, żeby się tego dowiedzieć. - Chyba
- dodał i ruszył do swojej sypialni.
- Harry!
-
krzyknęła szatynka, ale chłopak nie zareagował. - On jest niemożliwy –
zwróciła się do Ginny.
- Daj
spokój, popadasz w jakąś paranoję - stwierdziła. - Harry jest dużym chłopcem
i na pewno wie, co robi.
Hermiona nie
odpowiedziała i po chwili wróciła do swojej pracy domowej.
* * *
Gdy
tylko Harry wszedł do pokoju, Mike postanowił od razu zbombardować go
pytaniami.
- I
jak było?
Brunet
zatrzymał się w pół kroku.
- Ale
co? -
zapytał, udając niezrozumienie.
- Nie
udawaj głupiego! -
warknął Mike. Czasami skrytość Harry'ego niezmiernie go irytowała. - Czego
chciała Cho? -
dopytywał się.
- Niczego
szczególnego. Po prostu postanowiła powspominać stare lata.
- Ej,
nie bądź taki!
Harry
przewrócił oczami i poszedł do łazienki. Wiedząc, że Mike prawdopodobnie i tu
będzie próbował go przesłuchiwać, zablokował drzwi.
- Hej!
Otwórz te cholerne drzwi! - krzyknął blondyn.
Harry zaśmiał
się i wszedł pod prysznic.
* * *
Następnego dnia
Harry czekał na Cho pod pokojem wspólnym Ravenclawu. Kilka minut stał w
samotności, aż w końcu przejście się otworzyło i pojawiła się w nim brunetka. Nie
spodziewała się spotkać Harry'ego, ale uśmiechnęła się, gdy tylko go zobaczyła.
Od razu podbiegła do niego i namiętnie go pocałowała.
- To
co, idziemy na śniadanie? - zapytała, kiedy oderwali się od siebie
- Jasne!
-
Harry przystał na tę propozycję, gdyż oczekiwanie na dziewczynę sprawiło, że
zrobił się naprawdę głodny. - Zdajesz sobie jednak sprawę, że za chwilę staniemy się
głównym tematem plotek w całym Hogwarcie?
- Oczywiście.
-
Uśmiechnęła się i mocniej ścisnęła jego dłoń. - Już się do tego
przyzwyczaiłam i myślę, że ty również. - Harry kiwnął głową, po
czym objął Cho i razem ruszyli na śniadanie.
Po drodze nie
spotkali nikogo, więc wieść o tym, że Harry Potter i Cho Chang byli parą, nie
obiegła jeszcze szkoły. Z tego powodu Harry'emu przyszedł do głowy pewien pomysł.
- Masz
ochotę na mały pokaz? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem, powstrzymując Krukonkę
przed wejściem do Wielkiej Sali.
- Z
tobą? Zawsze! -
odpowiedziała i z uwagą zaczęła słuchać, na czym polegał plan Harry'ego.
Chwilę potem samotnie
weszła do środka. Ruszyła w kierunku stołu Krukonów i zajęła swoje miejsce. Nie
mogła doczekać się reakcji innych. Wiedziała, że wybuchnie prawdziwy chaos.
Jeżeli miała
być szczera, to tak naprawdę w ogóle się temu nie dziwiła. Wszyscy znali jej
krótką, aczkolwiek emocjonującą znajomość z Harrym. Ponieważ nie skończyła się
ona dobrze, a samo rozstanie było dość brutalne, ona również do końca nie
wierzyła, że znowu są razem. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że była najładniejszą
dziewczyną w szkole - przynajmniej w swoim mniemaniu - i mogła mieć każdego.
Natomiast Harry
to była zupełnie inna bajka. Co prawda zawsze wzbudzał zainteresowanie, lecz
dzięki swojej stanowczej metamorfozie, stanął na najwyższym podium. Kto by
pomyślał, że taki efekt mógł zapewnić zakup nowych ubrań? Oprócz tego, że
zielonooki Gryfon wyglądał nieziemsko, to w końcu można było dostrzec jego
sylwetkę. Do tej pory Cho nie zwracała na to uwagi. Jednakże teraz, kiedy Harry
nosił bardziej dopasowane ubrania, od razu dostrzegła jego mięśnie.
Gdy usłyszała dźwięk
otwieranych drzwi, przerwała swoje rozmyślania. Wiedziała, że to Harry wszedł
do sali, dlatego musiała się skoncentrować. Zgodnie z planem miała udać
zdziwioną.
- Cho?
-
Usłyszała cichy głos i poczuła na ramieniu czyjś dotyk. Była przerażona, że
zaczepił ją ktoś inny, jednocześnie psując plany jej i Harry’ego.
Kiedy odwróciła
się w kierunku natręta, zobaczyła tylko swojego chłopaka. W tej chwili nie
musiała udawać zaskoczonej, bo naprawdę tak się czuła. Nie spodziewała się, że Harry
potrafi tak doskonale grać.
Chciała coś
powiedzieć, jednakże nie zdążyła, gdyż Harry swoimi ustami zakrył jej wargi.
Było to tak przyjemne doznanie, że od razu poddała się chwili. Ponieważ chłopak
naprawdę wspaniale całował, z jej gardła wydobył się cichy jęk rozkoszy.
Chwilę potem
oboje wiedzieli, że osiągnęli swój cel. Świadczył o tym brzdęk spadających
sztućców i stopniowo narastający gwar. Domyślając się, że trafili już na języki
większości uczniów, oderwali się od siebie i wybuchnęli głośnym śmiechem. Z
ciekawością zaczęli rozglądać się po sali.
Większość osób
zawzięcie dyskutowała ze swoimi sąsiadami, co chwilę spoglądając w ich stronę.
Niektóre dziewczyny i nawet niektórzy chłopcy - co jeszcze bardziej
niezwykłe -
patrzyli na Cho z nienawiścią. Krukonka nie przejęła się tym i poświęcała czas
wyłącznie swojemu chłopakowi.
- Myślę,
że nam się udało -
powiedział Harry. -
Nawet nauczyciele są zdziwieni. - Zaśmiał się.
- Tak,
widzę. Szczególnie Snape. - Skrzywiła się nieznacznie. - Z kolei Dumbledore
wygląda na zadowolonego.
- Och,
wiesz, on tak ma. -
Harry pokręcił głową, nieznacznie się uśmiechając. - Mniejsza o niego,
powiedz, na co masz ochotę? - zapytał.
Cho uśmiechnęła
się. Nie spodziewała się, że brunet tak bardzo wczuje się w rolę idealnego
chłopaka. Nie miała jednak czasu na dalsze rozmyślania, gdyż Harry wciąż czekał
na jej odpowiedź. Tym razem od razu mu jej udzieliła.
Kilka minut
później wpadli na kolejny pomysł i postanowili zrobić z siebie jeszcze bardziej
słodką parę. Żeby osłodzić atmosferę między sobą, zaczęli się nawzajem karmić.
Co prawda takie zachowanie nie było w ich stylu, ale czego się nie zrobi, żeby
utrzeć komuś nosa?
Harry tak
bardzo zajął się swoją dziewczyną, że nie zauważył zniesmaczonych spojrzeń,
jakie wysyłali w jego stronę niektórzy uczniowie. Jedną z takich osób był Draco
Malfoy, który starał się ukryć swoje emocje.
Ślizgon był
zdenerwowany i zły. Wiedział, że teraz Harry już całkowicie będzie go
ignorował. Nie podobało mu się to, gdyż psuło to jego plany o pojednaniu. I tak
było to trudne, bo zdawał sobie sprawę, że Gryfon z własnej inicjatywy nie
wyciągnie do niego ręki. W końcu byli wrogami, przynajmniej w mniemaniu
Harry'ego.
~ ~ ~ ~
Na samym początku chciałbym przeprosić. Mimo że ostrzegałem o opóźnieniu, to wiem, jak bardzo irytuje czekanie na kolejny rozdział. Szczególnie w momencie, w którym dany rozdział był zapowiedziany na konkretny termin. No cóż, nie spodziewałem się, że będę miał tak dużą obsuwę, dlatego jeszcze raz przepraszam. Ponieważ nie chcę, żeby takie sytuacje powtarzały się częściej, zdecydowałem, że będę robił aktualizacje trochę rzadziej, tj. raz na dwa tygodnie, a nie na tydzień.
Teraz czas na podziękowania :) Seya, dziękuję za sprawdzenie tego rozdziału. Jesteś niezastąpiona.
Jeszcze raz chciałbym podziękować za dwa komentarze, które pojawiły się pod poprzednim rozdziałem.
Maja: Dziękuję za komplement :) Jeśli chodzi o Draco, to sytuacja jest prosta. Chce pogodzić się z Harrym, ale robi to w dziwny i pokręcony sposób. Harry myśli, że jest to jakaś pułapka, więc jest wrogo nastawiony. Jeszcze przez jakiś czas ich relacje będą skomplikowane, ale w pewnym momencie wszystko zacznie się układać.
Joanna: O tak, nie ma to jak dobry nauczyciel, prawda? :D Jak napisałem wyżej, sytuacja pomiędzy Draco a Harrym zacznie się w końcu zmieniać. Musiałem pokazać, że Hermiona nie jest doskonała i też popełnia błędy. :) Harry natomiast się zmienił, zaczął przykładać się do nauki i używać mózgu, więc będą mu się zdarzały takie sytuacje :D No i Ron... Już kiedyś pisałem, że nie przepadam za nim, więc nie będę dla niego pobłażliwy. Poza tym mogę tylko napisać, że jeszcze długo niczego nie zrozumie.
Na koniec chciałbym się jeszcze zapytać, jak podoba się Wam nowy wygląd bloga? :D
Kompletnie nie mam pojęcia jakim cudem umknął mi poprzedni rozdział... O.o jedyny plus twego, że dzisiaj przeczytałam dwa :D
OdpowiedzUsuńOd razu rzucił mi się w oczy wygląd bloga. Powiem Ci, że według mnie poprzedni był o wiele lepszy. Ten trochę kłuje w "oczy-jeszcze-nie-grafika", ale to tylko moje zdanie. Jak Tobie się podoba, to spoko ; )
Pora na rozdział. Ciekawi mnie, co znaczy ten sen, bo nie wierzę, że był przypadkowym zapychaczem... No i to, co mnie chyba najbardziej zaskoczyło. Harry i Cho?! Pojechałeś, nie wiele opowiadań spotykam, gdzie oni znów byli razem. Fajny pomysł :D
Wciąż czekam, aż się rozwinie relacja Draco-Harry.
I w sumie chyba tyle chcę dzisiaj powiedzieć... :D
Pozdrawiam, Ruciakowa ;)
Tak wgl to ja zajmuję się grafiką i szablonami, wiec w razie czego służę pomocą :D
UsuńSen może nie był zapychaczem, ale na razie nie ma głębszego znaczenia. Może kiedyś coś z niego wyniknie, ale na razie sam nie wiem :) Jednakże mógłbym długo rozwodzić się nad jego prostymi znaczeniami. Powiedziałbym, że ten fragment był odzwierciedleniem obaw Harry'ego. W końcu ma przed sobą trudne zadanie, bo czeka go starcie z Voldemortem. Boi się, bo nie wie, jak potoczą się jego losy i właśnie sen to pokazuje. Harry niczego nie widział, nie wiedział gdzie był itd. Czyli nie mógł przewidzieć tego, co się wydarzy, tak samo, jak nie może przewidzieć wydarzeń w realnym życiu. Poza tym mieliśmy okazję zauważyć jego tęsknotę za rodzicami.
UsuńJeśli chodzi o relacje Harry/Draco, to powoli zbliża się już moment kulminacyjny. Jeszcze trochę cierpliwości :D
Szanuję Twoje zdanie i nie będę go kwestionował. W końcu o gustach się nie dyskutuje :) Ja na razie jestem zadowolony z takiego wyglądu i nie zamierzam niczego zmieniać. Ale dziękuję za propozycję. :) Jeśli kiedyś postanowię coś zmienić, to z chęcią skorzystam z pomocy, bo przyznaję się, że w tej kwestii jestem całkowicie zielony.:) Poza tym brakuje mi cierpliwości do różnych programów np. do Photoshopa. xd
A ja już myślałam, że ma jakieś głębsze znaczenie.. O.o
UsuńDo osób cierpliwych nie należę, ale spokojnie czekam, bo jestem ciekawa jak pokierujesz ich znajomością :D
Heh, photoshop nie jest taki straszny.. No pod warunkiem, ze lubi się w nim pracować, a to już nie każdy.. xd
Zaskoczyłeś mnie w tym rozdziale nie spodziewałam się że po łączysz Harrego z Cho , z kąt ty bierzesz te pomysły w każdym rozdziale coś nowego i zaskakującego . Dziękuję bardzo za dedykt i czekam niecierpliwie na kolejny rozdział życzę weny i pozdrawiam Majka
OdpowiedzUsuńP.S. moim zdaniem poprzedni wygląd strony był lepszy
Mam wiele źródeł, z których czerpię pomysły. Czasami coś przychodzi mi do głowy samo z siebie, czasami zainspiruje mnie jakiś film lub książka, a czasami po prostu życie :)
UsuńA moim zdaniem ten wygląd jest lepszy od poprzedniego. Przynajmniej wyraża w pewien sposób Ciebie.:) No i nie można zaprzeczyć, że jest oryginalny. Poza tym wygląd bloga jest teraz mroczny, co jest dosyć symboliczne, jeśli chodzi o fabułę opowiadania. Harry obecnie jest dosyć beztroski, co widać w każdym kolejnym rozdziale, ale dzięki nowemu szablonowi pamiętamy, że gdzieś tam nadal czai się Voldemort.:)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o sam rozdział, to właściwie wiesz już, co myślę. Absolutnie nienawidzę myśli, że Harry i Cho są razem. No normalnie mnie zemdliło przy scenie ich "miziania" się. Poza tym odnoszę nieodparte wrażenie, że Cho jest totalnie pustą, wyfiokowaną lalą. Nie lubiłam jej w oryginale i nie lubię jej u Ciebie. Ale zdaje się, że mniej więcej taki efekt chciałeś uzyskać, więc prawdopodobnie jest OK.:)
Hermiona też już mnie denerwuje. Niech się zajmie swoimi sprawami. Czy jej się wydaje, że ona ma nad Harry jakąś władzę, która upoważnia ją do wściubiania nosa w każdy aspekt jego życia? No poważnie, niech się dziewczyna ogarnie, bo ją też znienawidzę.;p
No i sen. Dziwny sen. Ale mam wrażenie, że on odzwierciedlał niejako pragnienia i lęki Harry'ego.
Uwielbiam relację Harry'ego z Mikiem. No po prostu mnie rozwalają chłopaki.:D
I jestem ogromnie ciekawa, co teraz zrobi Draco. Aż mi go normalnie szkoda. Przypomina mi zbitego psiaka, którego nikt nie chce przytulić.xd
PS Chciałam Cię jeszcze uprzejmie poinformować, że zostałeś nominowany do The Versatile Blogger Award.:) Więcej informacji znajdziesz u mnie na blogu: http://harry-i-tom-yaoi.blogspot.com/2013/03/the-versatile-blogger-award.html
Czasami mnie po prostu przerażasz xd Mam wrażenie, że czytasz ze mnie jak z otwartej księgi.:) Idealnie trafiłaś z pierwszą częścią wypowiedzi i myślę, że sam nie mógłbym lepiej wyrazić tego, dlaczego blog wygląda teraz tak, a nie inaczej :D Dokonałaś również poprawnej interpretacji snu. :)
UsuńDziękuję to bardzo miłe z twojej strony
OdpowiedzUsuńTak szczerze to jest to pierwsze opowiadanie pod ktorym regularnie zamieszczam komentarze.
Co to było na transmutacji? Wina Harry'ego czy próba odwrócenia uwagi? Zabawna była poranna sytuacja z łóżkiem :) Sen Harry'ego - nie wiem czy powinnam widzieć w tym ukryte znaczenie. Pomiędzy Harry'm a Mikiem pojawia się przepaść. To już nie jest to co było w wakacje. Nie jest to fajne. I jeszcze związek z Cho.
Historia naprawdę świetna i choć znalazłam ją dziśaj to tak mnie wciągnęła że z niecierpliwością oczekuję następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńBylam,przeczytalam i wiesz,ze mi sie podoba:) Czekam na ciag dalszy:)
OdpowiedzUsuńL.
Witam,
OdpowiedzUsuńo tak to wylądowanie Harrego w łóżku Mikea genialne, no i ponownie chodzi z Choo, cieszę się bardzo, że Draco jednak nie zrezygnował z prób pojednania, och chciałabym eliksiry i ponowne utarcie nosa Snapowi ;]
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Ooooch nie, Harry i Cho? :c Wyjątkowo nie lubię tej dziewczyny.Mam nadzieję, że to szybko się rozpadnie.
OdpowiedzUsuńHarry z Cho... Kurczę
OdpowiedzUsuń..ona jakoś mi do niego nie pasuje. Taka placzka... Szczerze mówiąc ją osobiście nie miałabym nic przeciwko gdybyś złączyl go z Hermiona. Ona ma charakterek i pazurki, których brakuje krukonve..
Malfoy i jego podchody...no jak dziecko;)
www.swiatlocienn.blog.pl
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, to wylądowanie Harrego w łóżku Mike’a było genialne, no i co? ponownie chodzi z Choo, bardzo cieszę, że Draco jednak nie zrezygnował z prób pojednania się, chciałabym aby znów były eliksiry i ponowne utarcie nosa Snapowi ;]
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń