Następnego dnia
Harry starał się nie myśleć o wieczornej rozmowie z Draco. Dał Ślizgonowi do
zrozumienia, że nie ma ochoty tworzyć z nim żadnych relacji i miał nadzieję, że
chłopak dostosuje się do jego prośby i przestanie go zaczepiać. Jeśli nie, to
spotka go obojętność, bo on miał zamiar wytrwać w swoim postanowieniu. Ponadto
uznał, że nadszedł czas, żeby zakończyć ich słowne utargi. Uważał, że w ich
wieku było to dziecinne, poza tym miał na głowie dużo ważniejsze sprawy. To im
chciał się poświęcić, a nie bezsensownym sporom z Malfoyem.
Kiedy opuszczał
sypialnię, Mike jeszcze spał. Już chyba wszyscy wiedzieli, że chłopak lubił do
późna wylegiwać się w łóżku, więc Harry nawet nie próbował go budzić. Wciąż
miał w pamięci ich ostatnie drobne zatargi, których nie chciał powtarzać. W
drodze do Wielkiej Sali nie spotkał ani Hermiony, ani Ginny, więc śniadanie
jadł w samotności. Było mu to jednak na rękę, bo mógł w spokoju przemyśleć
różne sprawy.
Gdy skończył
posiłek, przyjaciele nadal się nie pojawili, więc udał się do biblioteki. W
ostatnim czasie często tam chodził, jeśli miał choć chwilę wolnego. Sam się
sobie dziwił, ale miejsce to stało się jego oazą spokoju i ciszy.
Kiedy
przesiadywał w królestwie pani Pince i nie odrabiał sterty prac domowych,
przechadzał się między regałami i obserwował innych uczniów. Dawniej nie
zwracał na nich zbytniej uwagi, dlatego teraz był zaskoczony swoimi
spostrzeżeniami. Okazało się, że największej grupy wcale nie tworzyli Krukoni, lecz
Ślizgoni.
Po
dokładniejszym zastanowieniu się doszedł do wniosku, że w ogóle nie powinien
się temu dziwić. W końcu Ślizgoni też byli uczniami i także musieli się uczyć.
Poza tym sam był najlepszym przykładem, że nie powinno się oceniać ludzi po
pozorach. Gdyby w ubiegłym roku ktoś powiedział mu, że zacznie spędzać tyle
czasu w bibliotece, to po prostu by go wyśmiał.
Gdy otrząsnął
się z zadumy, wybrał sobie jakąś książkę i zajął ulubione miejsce w głębi
pomieszczenia. Panował tam miły półmrok, więc nie musiał obawiać się
niechcianych obserwatorów. Był niemal pewny, że nawet Hermiona nie zwróciłaby
na niego uwagi. Chociaż akurat szatynki nie powinno się brać pod uwagę, bo
kiedy tylko przekraczała próg biblioteki, to wpadała w trans i zapominała o całym
świecie. Prawdopodobnie nie oderwałaby się od książek, nawet gdyby sam
Voldemort zaatakował szkołę.
Ten dzień był
jednak inny niż wszystkie dotąd. Tym razem Harry niezbyt długo cieszył się
upragnioną samotnością i spokojem. Czytał właśnie drugi rozdział jakiegoś
podręcznika, gdy niespodziewanie ktoś przysiadł się do jego stolika. Myśląc, że
to któryś z jego przyjaciół, oderwał wzrok od książki i spojrzał na przybysza z
uśmiechem.
- Czy ty masz
jakieś problemy ze zrozumieniem tego, co się do ciebie mówi? - spytał cicho,
nie mogąc uwierzyć, że po raz kolejny zaczepił go Malfoy.
- Doskonale cię
zrozumiałem - opowiedział, opierając łokcie o blat stolika. Przyjrzał się
jeszcze swoim wypielęgnowanym dłoniom i dopiero potem przeniósł na Harry'ego
spojrzenie. - Zresztą nie błyszczysz inteligencją, więc nawet pierwszoroczniacy
nie mieliby z tym trudności - dodał, bo nie mógł się powstrzymać. Naprawdę nie
miał do Gryfona cierpliwości i czasami nie był wstanie ugryźć się w język.
- Jeżeli
przyszedłeś tu po to, żeby mi dogryzać, to wynoś się i nie marnuj mojego czasu.
- Wierz mi, że
nie robię tego dla własnej przyjemności - odpowiedział niezgodnie z prawdą.
Harry zrobił
taką minę, jakby prosił jakieś tajemnicze bóstwa o trochę cierpliwości, po czym
zaznaczył miejsce, w którym skończył czytać. Zamknął książkę, odłożył ją na
stolik i spojrzał Ślizgonowi w oczy.
- Więc czego
chcesz? - zapytał.
- Wytłumaczyć
ci, co się ostatnio wydarzyło.
Harry zaśmiał
się cicho.
- Nie
interesuje mnie to - powiedział po chwili.
- Oczywiście. -
Draco zrobił powątpiewającą minę. - Nie umiesz kłamać.
- Dobra,
załóżmy, że jestem ciekawy, co się wydarzyło tamtego dnia. - Poddał się. - Ale
myślisz, że uwierzę w twoja wersję?
- Nie masz
wyboru - odpowiedział Malfoy i uśmiechnął się triumfalnie, bo poczuł, że Harry
zgodzi się go wysłuchać. - Poza tym chciałbyś zapełnić luki w pamięci, mam
rację?
Harry nie
odpowiedział. Był rozdarty i miał w głowie prawdziwy mętlik. Z jednej strony
czuł palącą potrzebę wysłuchania Ślizgona. W końcu nigdy nie znalazł się w
sytuacji, kiedy to nie pamiętał tego, co robił. Bardzo interesowało go, co
wydarzyło się w ten pechowy wieczór, dlatego postanowił zaryzykować i wysłuchać
Malfoya.
- No dobra,
mów.
Draco ponownie
się uśmiechnął, a potem opowiedział całą historię od momentu, kiedy spotkali
się na korytarzu, poprzez zderzenie ze zbroją i ukrycie się przed Filchem, a
kończąc na zaśnięciu w kwaterach Ślizgonów.
- Na pewno do
niczego między nami nie doszło? - zapytał Harry. Czuł się naprawdę głupio i nie
mógł uwierzyć, że zwątpił sam w siebie. A mógł sobie zaoszczędzić
niepotrzebnych zmartwień, gdyby od razu zdecydował się wysłuchać Ślizgona.
- Oczywiście,
że nie - zdenerwował się Draco. - Ile razy mam ci to powtarzać? Poza tym
naprawdę myślisz, że mnie pociągasz? - W tej chwili nie mógł się powstrzymać i
cicho się zaśmiał.
- Mało mnie to
interesuje. - Harry odpowiedział zgodnie z prawdą. - Bardziej bałem się tego,
co ja mogłem zrobić - palnął bez zastanowienia.
Tym razem Draco
nawet nie próbował ukryć swojego zainteresowania.
- Proszę,
proszę, czyżbyś miał coś do ukrycia? - zapytał.
- Uważaj, bo ci
powiem.
- Śmiało, nie
krępuj się.
- Nie jesteś
osobą, której pragnę zwierzać się ze swojego życia. Ale zaspokoję twoją
ciekawość tylko po to, żebyś dał mi spokój. Nie pociągasz mnie, ani inne osoby
tej samej płci.
- Nie byłbym
tego taki pewny, skoro sam nie jesteś przekonany.
Harry
przewrócił oczami, bo nie miał ochoty kontynuować tego tematu. Chociaż mało
interesowało go to, co myślał o nim Malfoy, to jakoś nie potrafił powstrzymać
się przed kolejnym wytłumaczeniem.
- Powtarzam
ostatni raz, że wolę dziewczyny i gdybyś zapomniał, to niedawno byłem z jedną w
związku! - dodał przez zaciśnięte ze złości zęby.
- Jasne.
- W ogóle po co
ci to mówię? - zapytał. - A może ty
miałbyś ochotę się czymś ze mną podzielić? Kto dzieli z tobą pokój, a może
nawet i łóżko?
Malfoy
uśmiechnął się w charakterystyczny dla siebie sposób.
- Dobrze wiesz,
że prefekci mają osobne sypialnie.
- Nie ważne. -
Harry wstał. - Miło się gadało, ale mam nadzieję, że to był ostatni raz.
Wszystko mi wyjaśniłeś, więc nie widzę powodu do kolejnych rozmów. A teraz
wybacz, mam zielarstwo - dodał i bez żadnego pożegnania ruszył w stronę
wyjścia.
* * *
Lekcja minęła
dość szybko. Zielarstwo charakteryzowało się tym, że mieli masę roboty i
niewiele czasu na pogaduszki. Poza tym zawsze musieli być czujni, bo Jadowita
Tentakula tylko czekała, żeby uraczyć ich swoim jadem. Mimo to Harry znalazł
chwilę, aby wymienić z Hermioną kilka zdań. Potem zajął się pracą i ignorował
nawet Mike'a, który nieustannie próbował go zagadywać.
Po skończonych
zajęciach razem z kolegami i koleżankami z Gryffindoru udał się na obiad.
Tego dnia
Harry, Hermiona i Mike usiedli razem ze znajomymi z domu. Początkowo zajmowali
się tylko jedzeniem, ale wkrótce potem rozpoczęła się zażarta dyskusja na temat
profesor Darkside. Harry w trakcie rozmowy był raczej bierny, chociaż zdarzało
się, że dorzucał kilka słów od siebie.
Kiedy obiad
dobiegł końca, wszyscy z szóstego roku ruszyli na transmutację. Na zajęciach
profesor McGonagall cały czas zajmowali się tworzeniem różnych przedmiotów. W
tej chwili byli na etapie wytwarzania niewielkich rzeczy przeznaczonych do
użytku codziennego, na przykład sztućców. Wychodziło im to całkiem dobrze, więc
zadowolona profesor McGonagall oznajmiła, że była to ich ostatnia lekcja, na
której się tym zajmowali. Chociaż w swojej szkolnej edukacji musieli nauczyć
się również tworzyć meble i inne rzeczy tego typu, to zagadnienia te były
zaplanowane dopiero na siódmy rok. Teraz, zgodnie z programem, mieli zająć się
ożywianiem martwych przedmiotów.
Jeszcze nie
zaczęli się o tym uczyć, a profesor McGonagall już ostrzegła ich, że dział ten
nie należał do łatwych. Żeby ich zmotywować, oznajmiła, że wyrzuci ze swoich
zajęć uczniów, którzy nie będą się przykładać.
Jak to zwykle
bywało w takich sytuacjach, większość klasy przyjęła to ze zgrozą. Część osób
zaczęła już panikować i dało się słyszeć pojękiwania o oblanych egzaminach i
nieprzespanych nocach. Tylko nieliczni się tym nie przejmowali. Podchodzili do
tego wszystkiego z dystansem, bo uważali, że nic nie jest niemożliwe. Do
osiągnięcia sukcesu potrzebowali tylko chęci i niezłomnej determinacji.
Po lekcji
Gryfoni mieli trochę wolnego. W tym roku Harry nie chciał robić sobie
niepotrzebnych zaległości w nauce, dlatego postanowił wykorzystać ten czas na
odrobienie zadania z transmutacji. Od razu po wyjściu z klasy udał się do
biblioteki, towarzysząc Hermione, która podzielała jego zdanie i również
odrabiała wszystko systematycznie.
Gdy tylko
weszli do pomieszczenia, od razu zabrali się do pracy. Wspólnie wyszukali
odpowiednie podręczniki i znaleźli sobie wolny stolik. Porozkładali niezbędne
pomoce naukowe i zatracili się w wirze obowiązków.
Po kwadransie
dołączył do nich Mike, a niedługo potem Ginny. Ponieważ ani Harry, ani Hermiona
nie odzywali się słowem, nowoprzybyli starali się zachowywać względnie cicho.
Wiedzieli, że nie należało przeszkadzać dwójce Gryfonów. Sami próbowali się
początkowo wymigać od pracy i z zawzięciem o czymś szeptali, ale kiedy szatynka
zaczęła patrzeć na nich wilkiem, sami również wzięli się za zadania.
W bibliotece
spędzili cały wolny czas. Mimo że nie było w tym niczego ekscytującego, to
przynajmniej mieli odrobioną pracę domową i gwarantowany spokój wieczorem.
Ponieważ niedługo miała się zacząć obrona przed czarną magią, trójka Gryfonów
pożegnała się z Ginny i ruszyła na zajęcia.
* * *
- Dzień dobry -
powiedziała dziarsko profesor Darkside. Jak zwykle była w dobrym humorze, dzięki
czemu uczniowie chętniej przychodzili na jej lekcje. - Zanim przejdziemy do
zajęć, bardzo proszę o wyjęcie prac domowych. - Wszyscy sięgnęli do swoich
toreb lub plecaków i wyjęli zwoje pergaminów. Nauczycielka machnęła różdżką,
zebrała zadania i ułożyła z nich małą piramidę na swoim biurku. - Dowiedziałam
się od profesora Flitwicka, że omawialiście już uroki ochronne. Bardzo się z
tego cieszę i mam nadzieję, że dzięki temu szybciej przyswoicie wiedzę z
dzisiejszych zajęć.
Standardowo
nikt nie przerywał ciszy. Wszyscy czekali na dalsze słowa nauczycielki.
- Myślę, że możemy pominąć wstęp. -
Uśmiechnęła się. - Kto potrafi wymienić rodzaje tarcz? - zapytała.
Nie trudno się
domyślić, że jako pierwsza do odpowiedzi wyrwała się Hermiona.
- Panno
Granger, słuchamy.
- Pierwsza i
zarazem najprostsza tarcza odbija zaklęcia. Jest słaba, ale bardzo przydatna w
przypadku niegroźnych klątw. Druga charakteryzuje się tym, że poza czarodziejem
rzucającym zaklęcie, może ochronić również osoby stojące obok. Natomiast
ostatnia opiera się na magii starożytnej i współcześnie nie jest używana.
Oprócz tego, że była bardzo trudna do opanowania, ponieważ wymagała dużej
ilości energii, to dodatkowo została zakazana. Miała jednak bardzo dużą zaletę
- dawała trwałą ochronę, niewymagającą ciągłego podtrzymywania.
- Bardzo
dobrze, dziesięć punktów dla Gryffindoru! - powiedziała profesor Darkside,
uśmiechając się do Hermiony. - Jak
słusznie zauważyła panna Granger, ostatni rodzaj tarczy jest bardzo trudny do
rzucenia. Czy ktoś potrafi wyjaśnić dlaczego?
- Bo większość
zapisów dotyczących formuły zaklęcia została zniszczona, a poza tym znaczna
część tych uroków polegała na zastosowaniu czarnomagicznych środków. - Tym
razem to Malfoy udzielił odpowiedzi.
- Slytherin
również otrzymuje dziesięć punktów! - oznajmiła profesor Darkside. - Czy ktoś
potrafi powiedzieć, z jakiego powodu te zaklęcia zostały zakazane?
Żaden uczeń nie
podniósł ręki.
- Nikt?
- Krew -
odezwał się Harry.
- Tak. -
Nauczycielka kiwnęła głowa. - Parę wieków temu uznano, że używanie krwi
świadczy o barbarzyństwie i konszachtach z siłami zła. Z tego powodu zakazano używania
tych zaklęć. Zdarzały się przypadki, że niektórzy czarodzieje odważyli się
złamać prawo, ale szybko tego pożałowali, bo spotkały ich srogie kary - dodała.
- Nie będziemy przeprowadzać rytuałów niezgodnych z prawem, więc nie ma sensu
dłużej rozwodzić się nad tym tematem.
Dalszą część
lekcji spędzili na omawianiu różnego typu zaklęć ofensywnych i przydzielaniu
ich do odpowiedniej kategorii. Część z nich omawiali na lekcjach profesora
Flitwicka, więc nie skupiali na nich większej uwagi. Profesor Darkside położyła
nacisk na te nowe, trudniejsze i cięższe do rzucenia.
Po zapisie
kilkunastu inkantacji, charakterystyki działań zaklęć i ich wadach, zadzwonił
dzwonek. W ramach pracy domowej nauczycielka kazała im przećwiczyć te zaklęcia,
z którymi mieli już styczność w poprzednich latach nauki. Ostrzegła, żeby nie
próbowali jej oszukać, bo sprawdzi, które z nich omawiali, a które nie.
Kiedy profesor
Darkside się pożegnała, uczniowie czym prędzej ruszyli do wyjścia, równocześnie
dyskutując o minionej lekcji. Było to już rutyną, która nikogo nie dziwiła.
- To była
bardzo ciekawa lekcja - ekscytowała się Hermiona.
- Racja -
zgodził się Mike.
- Myślę, że
warto poruszać takie tematy. Przecież w dzisiejszych czasach może się to
przydać. - Szatynka dalej drążyła temat. - A ty co o tym myślisz, Harry?
- Co? - spytał po
chwili, kiedy zauważył, że przyjaciele się w niego wpatrywali.
- O czym
myślisz? - Hermiona położyła mu rękę na ramieniu. - Już po raz kolejny nie
słuchasz tego, co ktoś do ciebie mówi - dodała z lekkim wyrzutem. Chyba poczuła
się urażona, że przyjaciel nie zwracał na nią uwagi. Bardzo tego nie lubiła,
szczególnie wtedy, gdy podsumowywała jakąś lekcję.
- Ja się
domyślam - powiedział Mike, ale kiedy zobaczył groźne spojrzenie Harry'ego, momentalnie
ugryzł się w język. Nie chciał powiedzieć niczego więcej, nawet przez
przypadek.
- Ani słowa! -
warknął Harry.
- Ani słowa o
czym? - zapytała Hermiona, zatrzymując się w połowie kroku. - Harry, wpadłeś w
jakieś kłopoty? - Zaniepokoiła się.
- Nie, nic mi
nie jest - odpowiedział i na pocieszenie uśmiechnął się szeroko.
Szatynka
wyglądała na nieprzekonaną, ale postanowiła nie naciskać. Nauczyła się już
odpuszczać, bo znała Hary'ego na tyle dobrze, że wiedziała, jaki jest uparty.
- Chodźcie, bo
umieram z głodu - wtrącił się Mike. Chciał się w ten sposób zrehabilitować za
poruszenie tematu, który wywoływał w przyjacielu taką złość. Mimo że ten
dowiedział się już, że wtedy nie wydarzyło się nic złego.
Harry i
Hermiona skinęli głowami i ruszyli za nim. Cały czas zawzięcie dyskutowali na
luźne tematy i tym razem nawet Harry brał czynny udział w rozmowie.
Gdy zbliżali
się do Wielkiej Sali, minęli kilku uczniów, którzy już zjedli posiłek. Kiedy
wchodzili do środka, Harry ponownie się zamyślił, przez co znowu na kogoś
wpadł.
- Uważaj, jak
łazisz, Potter!
Słysząc wrogość
w znajomym głosie, Harry momentalnie powrócił do rzeczywistości.
- To teraz
jestem Potter, tak? - warknął.
- A czego się
spodziewałeś? - zapytał Ron, standardowo czerwieniejąc na twarzy. - Myślałeś,
że po tym, co mi zrobiłeś, będę cię dalej wielbił?
- Wielbił? Czy
ciebie do końca powaliło? - W tej chwili Harry naprawdę się zdenerwował. Mógł
znieść wiele, ale nie coś takiego.
- Tak, zwal
winę na mnie! - krzyknął rudzielec. - Świetnie się bawiłeś moim kosztem?
Ponieważ
znajdowali się w wejściu do Wielkiej Sali, sporo uczniów i kilkoro nauczycieli
oderwało się od posiłku, byle tylko posłuchać kłótni dawnych przyjaciół.
- Pomyśl, zanim
coś powiesz - warknął Harry, zaciskając dłonie w pięści. - Gdybyś nie
zachowywał się jak skończony idiota, to sytuacja wyglądałaby inaczej! Ale
oczywiście nigdy nie słuchałeś tego, co mówią do ciebie przyjaciele, tylko
dalej robiłeś swoje, myśląc, że jesteś najmądrzejszy!
- Przyjaciele?
- Ron zaśmiał się opętańczo. W tej chwili nie był do siebie w ogóle podobny i
wyglądał, jakby potrzebował egzorcysty. - Nie rozśmieszaj mnie! Chodziło ci
tylko o to, żeby znaleźć sobie rodzinę zastępczą, bo mugole mają cię gdzieś!
- Zamknij się!
Nie masz o niczym pojęcia i pleciesz głupoty!
- Zazdrościsz
mi, bo przynajmniej mam kogoś, kto może się mną zająć! A ty? Nie masz nikogo!
Twoi rodzice zginęli, a ojciec chrzestny wpadł za zasłonę i to przez twoją głupotę.
Jak teraz o tym myślę, to cieszę się, że tak się stało, bo przynajmniej
poniosłeś konsekwencje za to, że naraziłeś nasze życia!
- Jak śmiesz! -
wrzasnął Harry, wyciągając różdżkę. - Przypomnij sobie, że sam chciałeś tam
iść, kretynie!
- I przez
ciebie o mało nie zginąłem! Kolejna osoba umarłaby, bo musiałeś odgrywać
bohatera.
Hermiona
pisnęła i złapała Mike'a za ramię, bo wiedziała, że tym razem Ron posunął się
za daleko. Zanim zdążyła zareagować, Harry wymówił zaklęcie i posłał rudzielca
na ścianę. Nie zastanawiając się, czy chłopakowi coś się stało, odwrócił się i
pobiegł w stronę schodów.
Hermiona
również nie przejmowała się Ronem, bo uważała, że stanowczo zasłużył sobie na
to, co go spotkało. Pobiegła za Harrym, niestety za zakrętem straciła go z oczu.
Zrezygnowała z dalszej pogoni, bo domyśliła się, że użył jakiegoś tajnego
przejścia, którego ona nie znała.
* * *
- Kurwa! -
zaklął Harry, zbiegając po jakichś schodach. Przez jego gwałtowną reakcję kilku
pierwszorocznych wrzasnęło z przerażenia i uciekło w przeciwną stronę. On nie
zwrócił jednak na to uwagi i kontynuował szalony bieg, jakby od tego zależało
jego życie. Wściekłość i świadomość, że stracił nad sobą kontrolę, przyćmiły mu
zdolność racjonalnego myślenia. Nie zastanawiał się, w jakim kierunku biegł, bo
nie miało to najmniejszego znaczenia. Najważniejsze było znaleźć jakieś
ustronne miejsce, gdzie mógł pobyć w samotności.
Po kolejnych
kilkunastu minutach zmęczył się biegiem, więc zatrzymał się, żeby zaczerpnąć
tchu. Serce biło mu jak szalone, a ręce trzęsły się, jakby znajdował się na
głodzie narkotykowym. Przez chwilę stał zgięty, opierając ręce na kolanach.
Gdy tylko udało
mu się unormować oddech, rozejrzał się po korytarzu. Niezliczona ilość pajęczyn
na suficie i w rogach ścian świadczyła o tym, że miejsce nie było często
odwiedzane, a tym bardziej sprzątane. Harry nie wiedział, czy kiedykolwiek był
w tej części zamku. Tak naprawdę to nie było istotne. Najważniejsze, że znalazł
miejsce, gdzie mógł w spokoju poukładać sobie wszystko w głowie, nie bojąc się,
że ktoś go znajdzie. A miał wiele do przemyślenia.
Był zły i to
bardzo. Nie mógł uwierzyć, że Ron odważył się powiedzieć coś takiego. Owszem,
zdawał sobie sprawę, że rudzielec był na niego wściekły, ale myślał, że kilka
lat ich przyjaźni coś dla niego znaczyło. Teraz wiedział, że był naiwny i żył w
błędzie.
Harry starał
się być wyrozumiały i nie skreślać ludzi po popełnieniu jednego błędu, ale w
tym wypadku nie miał zamiaru pójść Ronowi na rękę. Miał wrażenie, że w ogóle
nie znał byłego przyjaciela. Nie rozumiał też, jak mógł on dojść do tak
absurdalnych wniosków. Wszyscy mieli prawo narzekać, wszyscy tylko nie Wiewiór!
W końcu sam się wyrywał na wyprawę do Sali Przepowiedni.
Gdy Harry
doszedł do takich wniosków, nieznacznie się uspokoił. W tej chwili interesowało
go tylko, w jakim stanie był chłopak. Oczywiście nie było mu go żal, bo
zdecydowanie zasłużył na to, co go spotkało. Harry nie miał z tego powodu
żadnych wyrzutów sumienia, wręcz przeciwnie, odczuwał pewną satysfakcję.
Siedząc na
kamiennej podłodze, myślał o sposobie zemsty na rudzielcu. Mógł mu wiele
wybaczyć, ale nie coś takiego. W tym wypadku stanowczo przegiął. Jeśli chciał w
ten sposób pogrywać, to spotka go zasłużona kara.
Na myśl o
piekle, które w najbliższym czasie przeżyje Ron Weasley, Harry uśmiechnął się
szeroko.
* * *
Kilka godzin
później Harry wrócił do pokoju wspólnego. Od razu zauważył, że przy kominku
siedzieli jego przyjaciele. Przez chwilę miał ochotę do nich podejść i spędzić
z nimi trochę czasu. Jednak zanim to zrobił, rozmyślił się, bo spodziewał się
serii pytań, a nie był na nie jeszcze gotowy.
Niestety nie
dane mu było niepostrzeżenie przemknąć się do sypialni, bo gdy postawił stopę
na pierwszym stopniu schodów, zauważyła go Hermiona.
- Harry,
poczekaj! - krzyknęła, po czym zerwała się z fotela i do niego podbiegła. -
Wszystko w porządku?
- A jak myślisz?
- warknął. - Przepraszam - dodał szybko, kiedy zauważył minę przyjaciółki i
uświadomił sobie, że nie zasłużyła sobie na takie traktowanie.
- Nie przepraszaj.
- Uśmiechnęła się pokrzepiająco. - Domyślam się, jak się czujesz - dodała.
- A niby skąd
możesz to wiedzieć? - Tym razem zabrzmiał już spokojnie, jakby nic złego się
nie wydarzyło.
Zanim Hermiona
zdążyła odpowiedzieć, podszedł do nich Mike, a zaraz za nim Ginny. Rudowłosa
przytuliła Harry'ego i szepnęła mu do ucha:
- Nie przejmuj
się tym idiotą. Hermiona opowiedziała mi, co się stało i obiecuję ci, że zrobię
wszystko, co w mojej mocy, żeby pożałował tego, co zrobił.
- Dziękuję. -
Uśmiechnął się. - Musisz mi jednak obiecać, że zanim cokolwiek zrobisz, to
skontaktujesz się ze mną. Nie podaruję mu tego płazem, więc też chcę mieć w tym
jakiś udział.
- Nie ma sprawy
- zaśmiała się.
Przez chwilę
stali w ciszy i tylko się sobie przyglądali.
- Wiem, że
chcielibyście, żebym z wami posiedział, ale wolę zostać teraz sam. - Harry jako
pierwszy przerwał ciszę.
- Ale, Harry...
- zaczęła Hermiona.
- Proszę, muszę
się odizolować - przerwał jej. - Mimo że spędziłem kilka godzin w odosobnieniu,
to wciąż mam w głowie mętlik. Poza tym powinienem się uspokoić, bo mam ochotę
znaleźć tego debila i go zadźgać!
- Rozumiem. -
Kiwnęła głową. - Chociaż uważam, że powinieneś zostać. Teraz potrzebujesz
prawdziwych przyjaciół - dodała.
- Doceniam, że
się o mnie troszczycie, ale nie macie powodów do obaw. Nie myślisz chyba, że
moje zniknięcie miało związek z jakąś depresją? - zaśmiał się. - Nie mam
zamiaru się załamywać, ale potrzebuję czasu, żeby wymyślić coś na tego
imbecyla. I nie powstrzymasz mnie, więc sobie daruj. To, co dzisiaj powiedział,
było zbyt dużym przegięciem, żebym mu to odpuścił - dodał, widząc, że Hermiona
chciała mu przerwać. Żeby nie słuchać przemówień, że jego postępowanie jest złe
i nieodpowiedzialne, odwrócił się i poszedł do swojej sypialni.
Kiedy tylko
zniknął za drzwiami, Ginny uśmiechnęła się mściwie. Po chwili wyobraziła sobie,
co planował Harry i wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Na miejscu
Rona bym stąd zwiała - powiedziała, kiedy tylko udało jej się opanować napad
wesołości.
Hermiona
wyglądała na zaniepokojoną i na pewno nie podzielała zdania przyjaciółki.
- Nie uważasz,
że powinniśmy coś z tym zrobić? - zapytała.
- Nie znam
Harry'ego długo, ale nawet ja wiem, że jeżeli na coś się uprze, to nie wybijesz
mu tego z głowy - wtrącił się Mike.
- Racja -
zgodziła się Ginny, kiwając głową na potwierdzenie swoich słów. - Poza tym
bardzo chętnie mu w tym pomogę.
- Ginny! -
syknęła Hermiona. - Tu chodzi o twojego brata! - zaprotestowała.
- I co z tego?
Sam jest sobie winien, w końcu nie powinien wygadywać takich głupot! - powiedziała
stanowczo. - Po dzisiejszym przedstawieniu wcale się nie dziwię, że Harry miał
wszystkiego dość i nie chciał się już z nim przyjaźnić. Widocznie przebywając z
nim tyle czasu, zobaczył coś, czego my nie widzieliśmy.
- I tak uważam,
że to jest zły pomysł - mruknęła Hermiona. - Tylko wpadniemy w kłopoty.
- Harry jest na
tyle odpowiedzialny, że na pewno nie zrobi niczego głupiego. Nie przekroczy pewnych
granic, tylko zrobi coś, żeby Ron na zawsze go popamiętał.
- Dobrze gada -
powiedziała Ginny.
- Obyście mieli
rację. - Hermiona westchnęła.
* * *
Harry wszedł z
Ginny do pokoju wspólnego. Byli wyczerpani, bo właśnie wrócili z kolejnego
treningu quidditcha. Nic im się nie chciało i nawet prysznic nie dodał im
energii. Musieli jednak zawzięcie ćwiczyć, bo wielkimi krokami zbliżał się mecz
z Ravenclawem.
Rudowłosa
poszła się przebrać, a Harry rzucił się na kanapę obok Hermiony.
- Jak tam
trening? - zapytała szatynka, nie podnosząc głowy z nad opasłej książki, którą czytała
po raz kolejny.
- Dobrze. - Uśmiechnął
się, bo naprawdę był dumy z roboty, jaką odwaliła jego drużyna. - Na szczęście
nowi zawodnicy świetnie dają sobie radę. Myślę, że zwycięstwo mamy w kieszeni,
jeśli tylko zaprezentujemy taki poziom.
- Cieszę się.
Hermiona w
dalszym ciągu nie odrywała się od podręcznika, więc Harry postanowił jej nie
przeszkadzać. Wygodnie wyciągnął się na kanapie i położył nogi na stół.
- Harry! -
oburzyła się Hermiona. W końcu oderwała się od swojego zajęcia i spojrzała na
niego z naganą.
- Co? -
zapytał, robiąc przy tym minę niewiniątka.
- Mógłbyś zdjąć
nogi ze stolika? - zapytała zdegustowana. - Ja tam kładę swoje notatki!
Chłopak
przewrócił oczami, ale spełnił prośbę przyjaciółki.
- Dziękuję -
odpowiedziała.
- Przy tobie
nie można się zrelaksować - powiedział z lekkim wyrzutem.
Hermiona
prychnęła.
- Jaka
elokwentna odpowiedź - zakpił Harry, chociaż słychać było, że żartował. -
Wiesz, książki chyba wypalają ci mózg. Niedługo będziesz jak… - nie dane mu
było dokończyć, bo Hermiona rzuciła w niego poduszką.
- Nigdy więcej
tak nie mów! - Chciała wyglądać na wkurzoną, ale jej oczy zdradzały, że w
rzeczywistości była rozbawiona. - A teraz wracam do lektury, bo muszę ją na
jutro przeczytać. W przeciwieństwie do niektórych, zależy mi na ocenach.
- No wiesz? -
żachnął się Harry, udając obrażonego. - Przecież musiałaś zauważyć, że w tym
roku przyłożyłem się do nauki.
- Tak, tak, wiem.
- Idę do
siebie, zanim zarzucisz mi coś gorszego - powiedział, po czym udał się do
sypialni.
Gdy wszedł do
pokoju, od razu rzucił się na łóżko i momentalnie zasnął.
* * *
- Ginny! -
krzyknął Harry. Wracał właśnie z opieki nad magicznymi stworzeniami.
Dziewczyna
zeszła ze schodów i stanęła obok barierki, by zaczekać, aż przyjaciel do niej
podejdzie.
- Cześć, Harry!
- przywitała się. - O co chodzi? - zapytała.
- Czy mogłabyś
przekazać drużynie, że dzisiaj trening się nie odbędzie?
- Stało się
coś?
- Nie, nie
przejmuj się. - Uśmiechnął się. - Po prostu wypadło mi coś ważnego - dodał.
- Okej,
rozumiem.
- Nie martw
się, w piątek będziemy trenować do upadłego, a w sobotę zmiażdżymy Krukonów.
- W porządku,
ty tu jesteś kapitanem - odpowiedziała z uśmiechem.
- Chyba nie
wątpisz w moją inteligencję? - zażartował.
- Gdzieżbym
śmiała.
Oboje zaczęli
się śmiać, po czym ruszyli do Wielkiej Sali. Niby nie byli głodni, ale jednak
postanowili coś przegryźć. Cały czas chichocząc, zajęli miejsce przy stole
Gryfonów.
- Z czego się
śmiejecie? - zapytała Hermiona, która spożywała posiłek w towarzystwie Mike'a.
- A ty co, bawisz
się w aurora? - zażartował Harry. Dzisiaj był w doskonałym humorze.
Hermiona
spojrzała na niego z politowaniem.
- Czy teraz
dowiem się, jaki był powód waszej radości? - zapytała, nie dając za wygraną.
Było nie do przyjęcia, żeby o czymś nie wiedziała.
- Och, to nic
takiego, po prostu się wygłupialiśmy - wyjaśniła Ginny.
Hermiona
skinęła głową i wróciła do rozmowy z Mikiem. Harry, wykorzystując chwilę
spokoju, zajął się swoim posiłkiem. To samo zrobiła Ginny.
* * *
Pół godziny
później Harry, Hermiona i Mike ruszyli na obronę przed czarną magią. W czasie
drogi rozmawiali na temat ostatnich zajęć i zastanawiali się, jaki temat
poruszą dzisiaj.
Gdy dotarli pod
klasę, zauważyli, że pod drzwiami czekała już spora grupa uczniów, mimo że do
dzwonka było jeszcze kilka minut. Ponieważ sami przyszli przed czasem, nie
zastanawiali się nad dziwnością tej sytuacji i stanęli przy oknie. Kontynuowali
rozmowę, kiedy w pewnym momencie Mike palnął coś głupiego, sprawiając, że Harry
zaczął się głośno śmiać.
- Potter, czy z
łaski swojej mógłbyś się przymknąć? - Dobiegł ich drwiący głos.
Wszyscy
przerwali swoje rozmowy i z napięciem spojrzeli na Ślizgona, zastanawiając się,
jak rozwinie się cała sytuacja. Ich zainteresowania nie podzielał Harry, który w
przeciwieństwie do innych w ogóle nie zareagował i w dalszym ciągu dyskutował z
przyjaciółmi.
- Powiedziałem
coś do ciebie - zdenerwował się Malfoy. Nie przywykł do sytuacji, w których był
ignorowany.
- Spadaj,
Malfoy - odpowiedział Harry, nawet się nie odwracając. - A jeśli nie
zauważyłeś, to rozmawiam z przyjaciółmi.
- Gówno mnie
obchodzi, co robisz! - krzyknął. - Kiedy ktoś do ciebie mówi, to powinieneś
wykazać się kulturą! Ale wychodzi na to, że wychowywałeś się u jakichś
prostaków - zakpił.
- Malfoy, daruj
sobie i się odwal. - Tym razem Harry się wkurzył. Już nie nadążał za zmianami w
zachowaniu Ślizgona. Raz go nieustannie napastował, chcąc naprawić ich relację,
a innym razem prowokował go do kłótni. - A gdybyś nie zauważył lub był na tyle
głupi, żeby tego nie zrozumieć, to ty wciąłeś mi się w zdanie. Jeżeli chciałeś
coś powiedzieć, to trzeba było poczekać. I ty masz czelność mnie pouczać? -
Uśmiechnął się ironicznie.
- Nie będziesz
mnie uczył dobrych manier, Potter! - warknął. - W przeciwieństwie do ciebie pochodzę z dobrego domu i wiem, co to
znaczy dobre wychowanie.
Przysłuchujący
się uczniowie byli niezwykle podekscytowani. Ich głowy odwracały się od jednego
chłopaka do drugiego, jak w czasie meczu tenisa.
- Tak,
oczywiście. Twój ojciec dał ci dobry przykład i zapewne marzysz o tym, żeby
usługiwali ci tak, jak Lucjuszowi w Azkabanie - zakpił.
- Jak śmiesz! - wrzasnął Malfoy i wyciągnął różdżkę.
Po chwili zamachnął się i rzucił klątwę.
- Harry,
uważaj! - krzyknęła przestraszona Hermiona.
Nie musiała
tego robić, bo Harry był świadomy, że zaklęcie Ślizgona zbliżało się do niego z
zawrotną prędkością. Nie mając ochoty na kolejny pojedynek, nie wyciągnął
swojej różdżki, tylko odskoczył przed promieniem.
- Uważaj, bo
używanie czarnej magii jest surowo zabronione!
- O czym ty
pleciesz? - zapytał blondyn.
- Nie udawaj głupszego
niż jesteś. - Harry się zaśmiał. - Myślisz, że nie umiem rozpoznać takich
zaklęć?
- Nie wiem, o
czym mówisz, Potter - odpowiedział Malfoy, przybierając swoją typową maskę
chłodu i obojętności.
- W takim razie myliłem się co do ciebie. Myślałem,
że jesteś bardziej inteligentny.
Hermiona i parę
innych osób otworzyło szeroko usta. Malfoy również wyglądał na zaskoczonego.
Spodziewał się, że Gryfon będzie się dalej awanturował i próbował wykrzyczeć
swoje racje, a nie utnie temat.
Draco odwrócił
się na pięcie i poszedł w kierunku swoich przyjaciół.
- Co ty do
cholery wyprawiasz?! - krzyknął wkurzony Teo.
- Nie widzisz?
- Pamiętasz, o
czym rozmawialiśmy w wakacje?
- Tak,
pamiętam.
- Myślisz, że
to jest dobry sposób na zbliżenie się do niego? Może faktycznie Potter miał
rację i wszyscy powinniśmy zmienić zdanie co do ciebie? Wydawało mi się, że
przyjaźnię się z jednym z najmądrzejszych uczniów w całej szkole, ale jak
widzę, nawet Longbottom ma więcej rozumu niż ty. - dodał.
Draco nie
odpowiedział, bo w tej chwili otworzyły się drzwi do klasy i profesor Darkside
zaprosiła ich na lekcję.
~ ~ ~ ~
I kolejny rozdział za nami. Przepraszam, że tak późno, ale przez ostatnie dwa dni byłem zawalony różnymi zajęciami i nie miałem wystarczająco wiele czasu, żeby opublikować kolejną notkę. Planowałem zrobić to dzisiaj rano, ale niestety mój internet jest ostatnio nieposłuszny i miałem drobne problemy.
Teraz parę słów o rozdziale... Mam nadzieję, że wybaczycie mi ostatnią scenę. :) Wiem, że przynajmniej większość z Was chciałaby, żeby Harry w końcu dogadał się z Draco. Wspominałem już, że wielkimi krokami zbliżamy się do przełomu w ich relacji, ale nie mogłem się powstrzymać i musiałem jeszcze trochę namieszać. :D
Na koniec chciałbym także podziękować za komentarze pod ostatnim postem. :D Bardzo się cieszę, że pojawiło się ich aż tyle i mam nadzieję, że z rozdziału na rozdział ta liczba będzie stale rosnąć, a przynajmniej utrzymywać się na tym samym poziomie.:D
Oczywiście nie mogę zapomnieć o podziękowaniu jeszcze jednej, wyjątkowej osobie. Seya, bardzo, bardzo, dziękuję za sprawdzenie tego rozdziału. Twoja pomoc jest niezastąpiona. :)
Nareszcie rozdział! :)
OdpowiedzUsuńTak mi się spodobało Twoje opowiadanie, że chciałabym czytać więcej, więcej i jeszcze raz więcej! Rozdział bardzo fajny, a ostatnia scena cudo! :) Nie jestem tą większością osób, które chcą by się pogodzili. No przynajmniej na razie. Jak się pogodzą, to może polubię Malfoya :) Muszę przyznać, że w tym rozdziale zirytowała mnie Hermiona, choć od zawsze była jedną z moich ulubionych postaci. Niech trochę wyluzuje! :D A gdzie jest Cho? A no przecież! Będzie mecz z Krukonami, więc będzie się działo ;) W ogóle, to przepraszam za taki nieuporządkowany komentarz. To pewnie przez tą godzinę i tyle :D No, ale wracając... Bardzo mi się podoba pani Darkside. Jest bardzo ciekawą postacią i czekam na więcej scen z jej udziałem. Co do Idioty Roku 2015 (czyt. Rona), to jest skończonym kretynem i czekam aż będzie cierpiał. Ale coś mało Mike'a w tym rozdziale. Mam nadzieję, że będzie ich więcej w następnym, którego już nie mogę się doczekać! :) No, nie wiem co tu jeszcze napisać. Może, że czekam na Twoją książkę? ;) Ale aktualnie czekam na następny rozdział. Pozdrawiam cieplutko :)
PS: Jeśli miałbyś ochotę, to serdecznie zapraszam do siebie na rozdział drugi! ;)
http://this-is-only-beginning.blogspot.com/
Nie dziwię się, że zirytowała Cię Hermiona, bo nie jesteś w tym odosobniona i coraz częściej to słyszę. Nigdy nie chciałem zrobić z niej kogoś tak denerwującego, ale wyszło, jak wyszło. W moim odczuciu stopniowo będzie bardziej wyluzowana, ale to już ocenisz sama.:) Nie chciałbym, żeby stała się znienawidzoną bohaterką, bo sam bardzo ją lubię.
UsuńJeśli chodzi o Rona, to możesz być pewna, że będzie cierpiał. Harry mu nie odpuści i zemści się za wszystkie przykre słowa. :D
Rozdział bardzo mi się spodobał. Czekam na ten przełom w relacji Harrego i Draco i mam nadzieję że nastąpi on szybko. Czekam na następny rozdział i życzę weny !!!
OdpowiedzUsuńRozdział ciekawy i ta końcowa scena super ;)
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podobał, najbardziej ciekawi mnie jaka będzie zemsta Harrego na Ronie oraz mam nadzieję że przełom relacji Harry /Draco będzie już w następnym rozdziale bo powoli wkurza mnie nachalność Fretki a Potter skoro tyle wybaczył Ronowi czemu nie wybaczy i Malfoyowi ? Czekam na następny rozdział Majka ;)
OdpowiedzUsuńCóż za dojrzałe postanowienie. Koniec sporów z Draco. Ciekawe jak długo wytrwasz w postanowieniu Harry.
OdpowiedzUsuńZmieniasz się w Hermione z tą biblioteką, ale przynajmniej coś sobie uświadomisz.
O i kolejne spotkanie z Draco. Tajemnica rozwiązana. Pewnie go to trochę uspokoi. Złe pytania Harry. Skór nie jesteście parą to nie pytaj z kim dzieli łóżko.
Zapowiada się zwykły dzień w szkole. Lekcje, praca domowa. A już myślałam, że OPCM będzie ciekawy.
Ron- głupi dzieciak. Ja bym go walnęła. Jak Hermiona Draco w trzeciej części. W filmie to ładnie pokazali.
Jaką zemstę szykuje pan, panie Potter?
Draco czyżby koniec z pragnieniem sojuszu z Harrym? Albo może coś się wydarzyło?
O la la... ale się dzieje :)
OdpowiedzUsuńRon jest okropny. Nie lubię skurczysyna. . . Może spaść ze schodów? Prooosze. ..
Harry cały wolny czas w bibliotece? Wow!
Ciekawa jestem co dla Rona szykuje Potter :)
Czekam niecierpliwie na neta ;)
Dopiero ostatnio wpadłam na tego bloga ale mogę śmiało powiedzieć, że podoba mi się kierunek, w którym rozwija się twoja historia. Ron jako totalny imbecyl, Draco jako zagubiony chłopiec nie mogący sięgnąć po to czego chce,Teo i jego wspaniały komentarz odnośnie postępowania Draco, ostrożny i cierpliwy Harry przesiadujący w bibliotece a także Hermiona z Ginny upijające się w Hogwarcie to bardzo fajny skład. Podoba mi się Stary Nietoperz zmuszony przyznać się do błędu oraz fakt, że Harry nie wybuchł przy komentarzu o ojcu. Za to ciągłe tyrady Hermiony są bardzo znamienne w kontekście ich wcześniejszych przygód. Tak czy inaczej czekam na następny rozdział. Papa
OdpowiedzUsuńLubię takiego Harrego, dowcipnego, inteligentnego, a gdy wymaga tego sytuacja-złośliwego. Draco na swój mało skuteczny sposób stara się zwrócić jego uwagę i dostaje -zasłużenie- po nosie:). I znowu odsunąłeś w czasie dogadanie się chłopaków, ale ja będę cierpliwa, zaczekam:). Nie lubię postaci Rona w oryginale i dziękuję, że w Twojej opowieści on też jest, łagodnie mówiąc, niesympatyczny. Rozdział czytało mi się bardzo przyjemnie, wyłapałam jedynie dwie literówki w samej końcówce. To ostatnie zdanie wypowiedziane przez Teo "Wydawało mi się, że przyjaźnie [chyba powinno być "przyjaźnię"] się z jednym z najmądrzejszych uczniów w całej szkole, ale jak wiedzę [widzę], nawet Longbottom ma więcej rozumu niż ty." Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, życzę duuużo weny:). Anonymus.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńświetne ,ciekawe co wymyślili dla Rona, Draco do jasnej cholercia, w taki sposób to ty szybko nie zbliżysz się do Harrego....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Jestem bardzo ciekawa zemsty na Ronie. Mam już swoją teorię - może Harry zasymuluje związek z Ginny, by go wkurzyć? Ronowi by chyba głowa wybuchła ze złości.
OdpowiedzUsuńDziś czytałam tekst wyjątkowo wolno i dokładnie, więc wyłapałam kilka błędów:
Wszystko mi wyjaśniłeś, więc widzę powodu do kolejnych do rozmów. - wkradło Ci się drugie niepotrzebne "do".
Bardzo tego nie lubiła, szczególnie wtedy gdy podsumowywała jakąś lekcję. - brak przecinka przed "gdy".
Ani słowa, o czym? - niepotrzebny przecinek.
-Na szczęście nowi zawodnicy świetnie dają sobie radę. Myślę, że zwycięstwo mamy w kieszeni, jeśli tylko zaprezentujemy taki poziom. - uciekła Ci
...spacja po myślniku.
Usuń- Tak, tak wiem. - potrzebny jest drugi przecinek przed "wiem".
Lecę czytać dalej :D
Bardzo się cieszę, że w ostatnim czasie tak często do mnie wpadasz i nadrabiasz zaległości. Wybacz, że dopiero teraz odpowiadam na Twoje (niektóre) komentarze, ale jakoś nie mogłem się do tego zabrać. :)
UsuńZ wiadomych powodów nie napiszę Ci, czy Twoja teoria jest słuszna. Poza tym nie wiem jeszcze, czy nie zmienię swoich pomysłów. Na razie nie zamierzam, jednak nie wykluczam takiej możliwości, że zanim opublikuję rozdział, wymyślę coś lepszego. :)
Dziękuję, że napisałaś mi o tych błędach. :) Już poprawiłem.
Spoko, spoko, też zdarza mi się odpisywać z opóźnieniem, w końcu każdy ma swoje sprawy.
UsuńOwszem, nadrabiam i tak się wciągnęłam, że teraz normalnie boję się przeczytać rozdział XXI, bo mam świadomość, że to ostatni opublikowany rozdział i na następny będę musiała czekać ;_;
Ehhh. I wyszło, że muszę napisać na telefonie. Po potem zapomnę. Nie będzie przecinków. Hurra!
OdpowiedzUsuńRon przegiął. Na maksa. Zachowuje się tak jakby Potter wykorzystywał jego a nie na odwrót. On nie może znieść tego że go ignorują nawet rodzona siostra. Ale teraz będą emocje. Kurwa co za imbecyl no jezusie człowieku jakbym xi przypierdoliła to wylądaowałbyś na błoniach z twoją różdżką w dupie! Koniec emocji.
Hermiona jest postacią którą lubię ale czasami przechodzi samą siebie. Trochę za bardzo cche dobrze. Fajnie jakby się wyluzowała.
Draco naprawdę zachował się jak Idiota przez wielkie I. Ale chłopczyna już wkurzony tak go ignorować!
Harry jest dla mnie zagadką. Niby go rozumiem ale ciągle mnie zaskakuje. Nie potrafię go rozgryźć bo czasem zachowuje się jak inteligentny człek a czasami powala swoimi komentarzami. I trochę więcej zaufania do Mike'a bez jaja.
No udało mi się napisać długo komentarz na telefonie a to cud.
Życzę weny i pozdrawiam.
Ron będzie przeginał jeszcze wiele razy. Nie lubię go, naprawdę mnie denerwuje, więc z wielką przyjemnością będę się nad nim pastwić. Mam też w stosunku do niego pewne plany. No ale to dopiero w drugim tomie. :)
UsuńChoć nie powinienem publicznie popierać wulgaryzmów (Tak, wiem, też ich używam. Zawsze jednak mogę się tłumaczyć, że to na potrzeby opowiadania. :D), cieszę się, że to napisałaś. :D Twoje słowa odzwierciedlają moje myśli.
Hermiona będzie jeszcze bardziej irytująca, ale tylko po to, żeby w końcu wyluzować. :D Lubię ją, więc nie mógłbym zrobić z niej potwora! I masz rację, ona chce tylko dobrze. :D
Chciałbym, żeby „mój” Harry był inteligentny. Chciałbym również, żeby zaczął używać mózgu, czego - według mnie - nie robił w kanonie. Nie chcę jednak, żeby był łatwy do rozszyfrowania. :D Jeśli ma pokonać Voldemorta, to musi być jedną wielką tajemnicą. :)
Pozdrawiam! :D
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ech Draco, Draco w taki sposób to ty za szybko to nie zbliżysz się do Harryego... ciekawe co wymyślili dla Rona...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga