środa, 27 stycznia 2016

ROZDZIAŁ XXII


Uczta się skończyła, a uczniowie rozeszli się do swoich pokoi wspólnych. Niemal wszyscy byli weseli i podekscytowani, ponieważ profesor Dumbledore ogłosił początek przerwy świątecznej. Nieliczni starali się zachowywać spokojnie, choć i oni cieszyli się, że w najbliższym czasie nie będą mieli żadnych szkolnych obowiązków. W ich głowach dominowały już tylko myśli o zbliżających się spotkaniach z rodzinami. Przed nimi była jeszcze jednak pożegnalna kolacja, ponieważ pociąg z Hogsmeade wyjątkowo odjeżdżał w przeddzień Świąt. Aby zapobiec ewentualnemu atakowi śmierciożerców, profesor Dumbledore zmienił godzinę wyjazdu i w ostatniej chwili poinformował o tym uczniów i ich rodziców. 
Harry westchnął i zamknął oczy. Leżał na łóżku, stopniowo zatracając się we własnych myślach. Nie wiedział dlaczego, ale zaraz po uczcie pogorszył mu się humor. Nic nie sprawiało mu przyjemności – ani to, że Hogwart, błonia i Zakazany Las pokryły się śniegiem, ani to, że już wkrótce miał wyjechać razem z Mikiem. Nie potrafił cieszyć się z innymi, bo miał wrażenie, że zapomniał o czymś ważnym. Był zdezorientowany i to tak bardzo, że nie bawił go nawet fakt, że jakiś czas temu jego przyjaciel zmagał się z podobnym problemem.
– Okej, łazienka już wolna.
– W porządku – odpowiedział Harry, ale nawet nie odwrócił się w kierunku Mike'a. Zupełnie zapomniał, że ten brał kąpiel, a nie siedział razem z resztą Gryfonów w pokoju wspólnym.
Mike podszedł do swojego łóżka i rzucił mokry ręcznik na stojące w pobliżu krzesło. Założył czystą bieliznę i wciągnął na biodra spodenki, a potem spojrzał na wciąż milczącego Harry'ego.
 – Stało się coś? – zapytał. Coraz mniej podobało mu się zachowanie przyjaciela, choć na razie nie chciał popadać w przedwczesną panikę. Przecież każdemu zdarzało się mieć gorsze dni, co wcale nie znaczyło, że stało się coś naprawdę strasznego.
– Nie, chyba nie.
– To czemu masz taką minę?
Harry wzruszył ramionami.
– Nie mam pojęcia.
– Nie jesteś zbyt przekonujący – powiedział Mike. Usiadł na łóżku, licząc, że przyjaciel powie coś więcej. Harry jednak milczał, więc dodał:
– Posłuchaj, nie często chodzisz struty, jakbyś dowiedział się, że po pijaku zapłodniłeś jakąś Puchonkę. Przecież jestem twoim przyjacielem i możesz mi powiedzieć wszystko.
– Tak, wiem. – Harry nieznacznie się uśmiechnął. – Zawsze mówię ci o wszystkim, dlatego nie widzę powodu, dla którego teraz miałbym mieć przed tobą jakieś tajemnice.
– Więc o co chodzi?
– Mówiłem już, nie mam pojęcia. – Wzruszył ramionami. – Chociaż coś mi podpowiada, że niepokoi mnie Voldemort.
– Dlaczego? – zdziwił się Mike. – Ostatnio był spokojny, tak samo jak śmierciożercy. W końcu nie zaatakowali żadnej mugolskiej wioski, nikogo nie zabili, ani nie porwali.
– No właśnie. I to chyba jest najgorsze. Mam wrażenie, że to cisza przed burzą.
Mike nie odpowiedział. Zastanawiał się, co zrobić, aby ulżyć przyjacielowi.
– Moim zdaniem niepotrzebnie się zadręczasz. Rozumiem cię, ale po co martwić się na zapas?
– A ty byś się nie martwił, gdyby jakiś mutant bez nosa chciał cię zabić?
– Nie to miałem na myśli – odpowiedział Mike, usilnie starając się nie wybuchnąć śmiechem. Tymczasem Harry wstał i zaczął chodzić po pokoju. – Znam twoją historię, chyba jak każdy w czarodziejskim świecie – kontynuował. – Wiem, że Sam-Wiesz-Kto nie raz próbował cię zabić. Ale to nie powód, żeby cały czas się tym przejmować. Jesteś tylko nastolatkiem i to nie na twojej głowie spoczywa ciężar ochrony całego świata.
– A widzisz, tu się mylisz. – Harry zatrzymał się w pół kroku. – Chociaż nie jestem zaskoczony, bo w końcu nie wiesz wszystkiego.
– Niby czego?
– Istnieje przepowiednia, która mówi, że jeden z nas musi zabić drugiego, bo inaczej wszystko będzie się ciągnąć w nieskończoność.
Mike wytrzeszczył oczy i otworzył usta.
– To jakiś głupi żart, tak? – zapytał po chwili.
– Oczywiście, przecież wiesz, że kocham żartować w takich sytuacjach – prychnął Harry.
Mike milczał. Zaczął sobie wyobrażać, jak by się czuł, gdyby to na nim ciążyło takie brzemię. Próbował, lecz nie potrafił. Ta rola do niego nie pasowała. Uważał się za zbyt słabego, żeby bawić się w zbawiciela świata.
 – Okej, możesz się martwić, tylko po co? Może to i ty masz zabić tego gada, ale nie zapominaj, że na wiele rzeczy nie masz i nie będziesz miał wpływu. Poza tym nie jesteś sam. Są ludzie, którzy na pewno ci pomogą. No i zostaje dyrektor, który ma na twoim punkcie fioła, a którego Sam-Wiesz-Kto się boi.
– Z dyrektorem bym nie szalał.
– Niby dlaczego?
– Nie dogadujemy się. Mam do niego żal, bo w zeszłym roku zataił przede mną wiele istotnych informacji. Gdyby choć niektórymi z nich chętniej się dzielił, to parę spraw potoczyłoby się inaczej.
– Rozumiem – mruknął Mike, a potem zamilkł. – No dobra, powiedziałeś, co cię gryzie, a teraz marsz do łazienki i spać. Przypominam, że jutro wyjeżdżamy, więc powinieneś zacząć się cieszyć. Święta to nie stypa, dlatego z łaski swojej w końcu się uśmiechnij!
Po tych słowach Harry nie umiał zachować powagi i zaczął chichotać.
– Od kiedy mówisz mi, co mam robić? – zapytał.
Mike założył ręce na piersi i kiwnął głową w stronę łazienki.
- Spokojnie, mamo. Za chwilę grzecznie pójdę się wykąpać.
- Żadne za chwilę! Rusz tę dupę albo sam cię zaniosę i wrzucę pod zimną wodę. – Wstał, aby pokazać, że naprawdę jest gotowy spełnić swoją groźbę.
- Dobra, dobra, już idę - zaśmiał się Harry. - Wolę sam, jesteś nieobliczalny, a ja nie chcę mieć do końca życia spaczonej psychiki.
- No wiesz!? - krzyknął Mike, a potem chwycił poduszkę i rzucił nią w przyjaciela.
Harry zrobił unik. Pobiegł do łazienki, zatrzasnął drzwi i zamknął je na klucz. Odczekał kilka minut, a ponieważ Mike nie próbował ich otworzyć, napełnił wannę po brzegi. Rozebrał się i wszedł do wody.
Nie spieszyło mu się z opuszczeniem łazienki, dlatego ułożył się wygodnie i zamknął oczy. Myślał o rozmowie, którą przed chwilą odbył z przyjacielem. Cieszył się, że miał komu opowiedzieć o swoich zmartwieniach. Naprawdę mu to pomogło.
Spędził w wannie jeszcze kilkanaście minut. Dopiero kiedy zaczął przysypiać, uznał, że wystarczająco się zrelaksował. Wyszedł z wody, szybko wytarł się ręcznikiem i niedługo potem leżał już w łóżku. Gdy tylko przytulił głowę do poduszki, odpłynął do krainy Morfeusza.

* * *

Harry wyszedł z toalety dla chłopców i przeszedł przez niemal pusty korytarz na pierwszym piętrze. Zszedł schodami na parter i ruszył na śniadanie do Wielkiej Sali.
Uśmiechnął się pod nosem. Był w znakomitym humorze, dużo lepszym niż wczoraj wieczorem. Wziął sobie do serca słowa Mike'a i przestał się zamartwiać, dzięki czemu uczucie, które nie pozwalało mu się odprężyć, zniknęło. Oprócz tego zaczął się naprawdę cieszyć z wyjazdu na Święta. W końcu trochę odpocznie i spędzi czas z przyjacielem.
Miał właśnie wejść do Wielkiej Sali, kiedy usłyszał swoje imię. Odwrócił się, a wtedy zobaczył podbiegającego do niego Malfoya.
- Cześć, Potter - przywitał się Draco. - Co tam? - Mimo że było dość wcześnie, ten jak zwykle wyglądał nienagannie. Miał na sobie nową szatę i wypolerowane buty. Zadbał również o swoją fryzurę, zgrabnie zaczesując do tyłu włosy.
- Widzę, że wracamy do początków naszej znajomości i zwracania się do siebie po nazwisku - odpowiedział Harry, ignorując powitanie.
Draco wzruszył przepraszająco ramionami, choć wcale nie wyglądał na skruszonego.
- Przepraszam, taki nawyk.
- Robi się coraz ciekawiej - mruknął Harry. Nie spodziewał się, że aż tyle przyjemności sprawi mu czepianie się niemal każdego słowa Ślizgona. - Przeprosiny przyjęte, choć nie obraziłbym się, gdybyś podarował mi jeszcze jakieś kwiaty. Co się z tobą dzieje?
- Właśnie nie wiem. Tak więc cofam to, co powiedziałem.
- Nie pogrążaj się.
Draco zrobił minę nadąsanego dziecka i założył ręce na piersi.
- Dobra, zacznijmy od początku - powiedział. - Co tam Po... Harry? - Szybko się zrehabilitował.
Gryfon pokręcił głową i zaczął się śmiać. Nie mógł sobie pozwolić na dłuższe przygryzanie wargi.
- W-w porządku.
- Przestań, bo zaczynasz mnie irytować! - warknął Draco. - Wiesz, że tego nie lubię!
- Wyluzuj - stwierdził Harry, powoli dochodząc do siebie. - I nie, nie mam pojęcia. Skąd mam wiedzieć, skoro dopiero kilka razy rozmawialiśmy normalnie?
Malfoy wziął kilka uspokajających oddechów, żeby nie zacząć się wydzierać. Nie chciał nadwerężać swoich strun głosowych.
- Co z dzisiejszym planem? - zapytał. Uznał, że zmiana tematu zapobiegnie wszelkim ewentualnym szkodom.
- Czeka na zrealizowanie.
- Teraz?
- Nie, raczej nie. O tej porze Wielka Sala jest prawie pusta.
- To przed obiadem czy kolacją?
Harry podrapał się po głowie.
- Może przed kolacją. - Uśmiechnął się, a potem kontynuował - Zaraz po niej wyjeżdżamy, więc ludzie nie będą mieli czasu ochłonąć i wszystkiego przemyśleć. W ten sposób sprawimy, że większą część świąt spędzą na zastanawianiu się, co się wydarzyło i jak do tego doszło.
Zaczął się śmiać, wyobrażając sobie chaos, który powstanie po wymyślonym przez niego przedstawieniu.
- Potter, ogarnij się! Nałykałeś się eliksiru rozweselającego?
Harry potrzebował chwili, żeby doprowadzić się do porządku. Kiedy udało mu się całkowicie zapanować nad niespodziewanym napadem wesołości, powiedział:
- Wybacz.
- Zawsze zachowujesz się, jak byś się naćpał?
- Nie, ale dość często. Radzę ci się do tego przyzwyczaić, skoro chcesz przebywać w moim towarzystwie.
- Powoli zaczynam tego żałować.
- Pamiętasz, że wciąż tu jestem i nie mam problemów ze słuchem?
- Mógłbyś mieć.
Harry zdzielił Ślizgona w głowę.
- Auu! Powaliło cię? - zapytał Draco, łapiąc się za potylicę. Przez chwilę dotykał swoich włosów, sprawdzając, czy jego idealna fryzura wciąż była idealna.
- Co powiedzą Ślizgoni, kiedy dowiedzą się, że się ze mną kumplujesz? - zapytał Harry. Postanowił podsunąć inny temat, bo patrząc na minę Malfoya doszedł do wniosku, że ten zaraz zacznie nawijać o tym, ile czasu spędził nad przygotowaniem swojej fryzury. Nie chciał tego słuchać, więc wolał się przed tym uchronić.
- Nie wiem. Pewnie będą wkurzeni, ale to normalne. Zresztą, co oni mnie obchodzą?  
- A jeśli przez to stracisz pozycję w Slytherinie?
- Chyba żartujesz? Myślisz, że tak łatwo można mnie zrzucić z piedestału? - Nieznacznie się skrzywił, bo nie mógł uwierzyć, że Harry pomyślał o czymś tak absurdalnym. - A co na to Gryfoni?
- Przeczuwam, że też nie będą zadowoleni.
- I?
- I co? - Przewrócił oczami. - Skoro dałem ci szansę, to nie zmienię zdania, bo ktoś się będzie na mnie krzywo gapił.
- Wspaniale. - Draco klasnął w dłonie, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha. - A teraz wybacz, ale jestem głodny - powiedział i nie czekając na odpowiedź, odwrócił się i wszedł do Wielkiej Sali.
Harry nie był zadowolony, że Draco w taki sposób zakończył ich rozmowę. Postanowił jednak się tym nie przejmować, dlatego również wszedł do środka i ruszył do stołu Gryfonów. Zdążył nałożyć sobie na talerz trochę jedzenia i wziąć kilka kęsów, kiedy podeszły do niego Hermiona i Ginny.
- Cześć - powiedziała rudowłosa. Harry skinął w odpowiedzi głową, więc kontynuowała: - Jakie plany na dzisiaj? 
- Nie mam żadnych. Pewnie trochę się poobijam, a potem się spakuję.
- Czy powinnam być zdziwiona, że jeszcze tego nie zrobiłeś? - zaśmiała się Hermiona.
Zamiast odpowiedzieć na zaczepkę, Harry nałożył sobie na talerz jeszcze dwa naleśniki i polał je syropem klonowym.
- A gdzie Mike? Tylko nie mów, że śpi.
- A jak myślisz?
Ginny nie odpowiedziała, uznając, że było to pytanie retoryczne. Odgryzła kawałek kanapki i pomyślała o czymś innym.
- Macie z Mikiem jakieś konkretne plany na ferie świąteczne?
- Nie wiem. Jeśli pogoda dopisze, to pewnie trochę powłóczymy się po okolicy.
- Myślisz, że to bezpieczne? - odezwała się Hermiona, sprawiając, że na ustach Ginny pojawił się złośliwy uśmieszek.
- Nie, ale co w dzisiejszych czasach jest?
- Też racja - zgodziła się, ku zaskoczeniu przyjaciół.
Nikt nic już nie powiedział, ponieważ do Wielkiej Sali wleciały sowy z poranną pocztą. Jedna z płomykówek wylądowała przed Hermioną i wystawiła do przodu nóżkę. Gryfonka odwiązała gazetę, a potem włożyła do woreczka knuta. Gdy sowa odleciała, zajęła się swoją przesyłką – „Prorokiem Codziennym”.
- Skoro codziennie dostajesz gazetę, to nie możesz zapłacić z góry? Za miesiąc albo od razu za cały rok? - zapytał Harry. Był zdziwiony, że Hermiona jeszcze tego nie zrobiła. Przecież takie rozwiązanie było znacznie wygodniejsze.
- To tak można?
Harry otworzył usta. Nie spodziewał się, że dożyje chwili, w której Hermiona nie będzie czegoś wiedziała. Do głowy przyszedł mu nawet pomysł, żeby to gdzieś zapisać. Ginny natomiast od razu zaczęła się śmiać bez jakiegokolwiek skrępowania.
- Nie wiem, co cię tak rozbawiło - burknęła Hermiona. - Osobiście nie widzę powodu do śmiechu. - Spojrzała z urazą na wciąż śmiejącą się przyjaciółkę. Ponieważ nie zapowiadało się na to, że Ginny szybko doprowadzi się do porządku, otworzyła gazetę.
- Mam zamiar wykupić prenumeratę do czerwca, więc, jeśli chcesz, mogę zapłacić także za ciebie - odezwał się Harry. - Ja również chciałbym być na bieżąco, mimo że ostatnio mówiłem zupełnie coś innego.
- Dzięki - mruknęła pod nosem Hermiona, chyba nie będąc do końca świadomą, co powiedział do niej przyjaciel.
- Nie ma za co.
Hermiona z zainteresowaniem czytała jakiś artykuł, od czasu do czasu marszcząc brwi. W pewnym momencie zamarła. Uświadomiła sobie, jakie słowa niedawno padły z jej ust, więc oderwała się od tekstu i spojrzała na Harry'ego.
- Nie chcę, żebyś za mnie płacił!
- Nie potrzebuję twojej zgody.
Hermiona przygryzała wargę, co świadczyło o tym, że chciała spierać się dalej. Nie zrobiła tego, bo po szybkiej kalkulacji doszła do wniosku, że Harry i tak zrobi to, co będzie chciał i ona nie będzie miała na to wpływu.
- Zgoda, niech ci będzie.
- Wiedziałem, że odpuścisz. To moje oczy tak na ciebie działają, prawda?
Hermiona nieznacznie się uśmiechnęła.
- Masz, zajmij się czymś sensownym, bo zaczynasz pleść od rzeczy - powiedziała, a potem rzuciła w niego „Prorokiem Codziennym”.
Jak przystało na dobrego szukającego Harry bez najmniejszego problemu złapał gazetę. Przyjrzał się pierwszej stronie, a ponieważ znajdujący się na niej artykuł go nie zainteresował, zaczął przerzucać kartki, szukając czegoś ciekawszego.
Standardowo przeczytał wszystkie nowinki sportowe i sprawdził wyniki ostatnich meczów quidditcha. Później pobieżnie przejrzał reklamy i na tym miał zakończyć poranne czytanie. Już chciał oddać Hermionie gazetę, gdy jego uwagę przykuł krótki tekst znajdujący się na ostatniej stronie.

Wczoraj w godzinach wieczornych zaginął były szef Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów Anthony Theft.
Mężczyzna zrezygnował z posady kilka miesięcy temu i niemal całkowicie usunął się z życia politycznego. Na zorganizowanej przed odejściem konferencji stwierdził: - Potrzebuję przerwy, aby zatroszczyć się o swoje podupadające zdrowie.
Choć podane wówczas powody brzmiały niezwykle przekonująco, naszym dziennikarzom udało się dotrzeć do informacji, które sprawiają, że mizerny stan fizyczny wydaje się fikcją.
Pracując w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów, Anthony Theft, otrzymywał listy z pogróżkami. Ministerstwo Magii wszczęło śledztwo, angażując w sprawę wielu młodszych stopniem aurorów. Niestety, mimo starań nie udało się odkryć tożsamości sprawcy i sprawę umorzono. Po miesięcznej przerwie Anthony Theft postanowił wrócić do pracy, jednak poprosił Ministra Magii o nową posadę. Został zatrudniony w Departamencie Transportu i Podróży Siecią Fiuu. 
Dziś rano do ministerstwa wpłynęło zgłoszenie o włamaniu i zaginięciu Anthony'ego Thefta. Aurorzy od razu zajęli się sprawą, lecz na razie nie wiadomo, co stało się z byłym szefem DPPC. Największą kontrowersję wzbudza fakt, że próbowano zatuszować jego zniknięcie. Na szczęście przyjaciel poszkodowanego zgłosił się do naszej redakcji i postanowił wypowiedzieć się na ten temat:
- Anthony żalił mi się, że ilość sów z pogróżkami narastała z tygodnia na tydzień. Uważam, że aurorzy zbyt szybko umorzyli jego sprawę! To naprawdę nieodpowiedzialne, aby pozwolić sprawcy bez konsekwencji znęcać się psychicznie nad swoją ofiarą! Zresztą sam fakt, że Anthony został porwany z naprawdę dobrze chronionego domu, jest wysoce niepokojący!   
Po zrezygnowaniu z posady w DPPC Theft zmienił miejsce zamieszkania i tylko nieliczne osoby wiedziały, gdzie się przeprowadził. Przyjaciel poszkodowanego powiedział:
- Mieszkanie było chronione zaklęciem Fideliusa! Poza tym Tony rzucił naprawdę wiele uroków ochronnych, np. przeciwko niechcianej aportacji!
Ze wstępnych badań wynika, że sprawca właśnie dzięki teleportacji dostał się do mieszkania Anthony'ego Thefta. Ponieważ złamanie tego typu zaklęć graniczy z cudem, zalecamy wzmożoną ostrożność. Miejmy tylko nadzieję, że za tym zaginięciem nie stoi Sami-Wiecie-Kto, ani jego poplecznicy.

Lucas Heft        

Harry odłożył gazetę i zmarszczył brwi. Nie podobało mu się, że Knot znowu próbował zatuszować czyjeś zaginięcie. Zacisnął dłonie w pięści, co było wyrazem jego złości i bezsilności. Dlaczego ten stary piernik nadal panoszył się w Ministerstwie Magii?
Zaintrygował go jednak fakt, że sprawca przełamał zaklęcia, których teoretycznie nie można było złamać. Zainteresowało go to, więc postanowił poszperać trochę w książkach i spróbować znaleźć coś na ten temat. W końcu w Hogwarcie też nie można się było teleportować, a mimo to skrzaty domowe właśnie w ten sposób przemieszały się po zamku.
- Dzięki - powiedział po chwili, oddając przyjaciółce gazetę. - A teraz wybaczcie, ale muszę spadać.
- Nie czekasz na Mike'a? - zapytała Hermiona.
- Nie, muszę jeszcze coś załatwić.
- A można wiedzieć co? - wtrąciła się Ginny.
- Idę do biblioteki - odpowiedział Harry, po czym ruszył do wyjścia.  
Hermiona spojrzała z niedowierzaniem na Ginny. Nie miała powodu, żeby nie wierzyć Harry'emu, ale jakoś nie mogła pojąć, że to właśnie on w wolny dzień chciał iść do biblioteki.
- On żartował, prawda?
Ginny wzruszyła ramionami.
- Nie mam pojęcia.

* * *

Harry nie kłamał i naprawdę poszedł do biblioteki. Choć do tej pory nie zdarzało mu się wykonywać żadnych ponadprogramowych zadań, to dzisiejszy artykuł naprawdę go zainteresował i zmotywował do rozpoczęcia poszukiwań. Znalezienie odpowiedzi na pytania, które nasunęły mu się w związku ze sprawą Anthony'ego Thefta, stanowiło dla niego niemałe wyzwanie.
Kiedy kilkanaście minut po opuszczeniu Wielkiej Sali wszedł do królestwa pani Pince, wciąż zastanawiał się, od czego zacząć swoją pracę. Ponieważ nie miał żadnego sensownego pomysłu, postanowił w pierwszej kolejności zaznajomić się z dziejami Hogwartu. Ruszył więc do odpowiedniego regału, starając się nie zwracać uwagi na bibliotekarkę, która wpatrywała się w niego z nieskrywanym zaskoczeniem.
Przejrzał kilkanaście tytułów książek i zdecydował się na Historię Hogwartu. Mimo że w wakacje pobieżnie ją przejrzał, postanowił zrobić to jeszcze raz. W końcu znaczna część zabezpieczeń Hogwartu pochodziła jeszcze z czasów czwórki założycieli. Istniało więc wysokie prawdopodobieństwo, że właśnie w niej znajdowało się coś, co będzie ważnym punktem jego poszukiwań. Z tą myślą zdjął z półki stare, nieco zniszczone tomisko, wziął je pod pachę i skierował się do najbliższego stolika.
Godzinę później zamknął książkę, czując narastające poczucie klęski. Był poirytowany i rozczarowany. Nie mógł pogodzić się z tym, że Hermiona wielokrotnie zadziwiała go faktami pochodzącymi z Historii Hogwartu, a kiedy on czegoś potrzebował, to nie mógł tego znaleźć. Starał się jakoś pocieszyć, ale nie pomagały mu nawet myśli, że przejrzenie jednej księgi nie mogło zakończyć dopiero co rozpoczętych badań.
Głośno westchnął i postanowił wziąć się w garść. Nie mógł się poddać. Skupił się więc na tym, co było napisane w jednym z ostatnich rozdziałów. Okazało się, że każdy kolejny dyrektor, w miarę swoich możliwości, miał obowiązek wzmocnić zabezpieczenia szkoły. Ponieważ informacje te były dla niego czymś nowym i zaskakującym, nie chciał tracić cennego czasu, dlatego wstał od stolika, odłożył niepotrzebną już książkę na miejsce i podszedł do pani Pince.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam do pani prośbę - powiedział, gdy stanął przy biurku bibliotekarki.
- Tak? - spytała pani Pince, podnosząc do góry głowę. Wyglądała (a przynajmniej próbowała wyglądać) na nieobecną duchem.
Harry wiedział, że kobieta tylko udawała. Wiedział również, że nie miała nawału pracy i tylko starała się udawać zajętą. Doskonale zdawał sobie sprawę, że w przeciągu minionej godziny wielokrotnie na niego spoglądała. Nieznacznie się uśmiechnął, jednak postanowił w żaden inny sposób nie komentować tego, co się właśnie wydarzyło.
- Czy mogłaby mi pani pokazać, gdzie znajdują się księgi poświęcone magii starożytnej? - zapytał. - I jeszcze coś, w czym mógłbym przeczytać dość szczegółową biografię założycieli Hogwartu.
- A do czego jest ci to potrzebne? - zapytała, przybierając podejrzliwy wyraz twarzy. Nie często słyszała takie prośby.
- Po prostu interesują mnie te tematy - odpowiedział, próbując ukryć narastające poirytowanie. Nie rozumiał, po co były te pytania.
Pani Pince jeszcze przez chwilę nie zmieniała wyrazu twarzy, aż w końcu wskazała mu ręką odpowiednie miejsce.
- Czy mogę pomóc w czymś jeszcze?
- Chciałbym także dostać jakąś książkę, która opisuje wkład poszczególnych dyrektorów w zabezpieczenia szkoły.
Pani Pince wytrzeszczyła oczy. Zastanawiała się czy przypadkiem nie miała problemów ze słuchem. W jej szkolnej karierze jeszcze nigdy Harry Potter nie poprosił jej o pomoc, dlatego teraz, kiedy chciał przejrzeć jedną z grubszych i mniej zrozumiałych ksiąg, czuła się, jakby była pod wpływem eliksirów odurzających.
- Oczywiście - odpowiedziała po chwili i ponownie wskazała odpowiedni regał. - Czy to wszystko?
- Nie. - Harry uśmiechnął się przepraszająco. - Chciałbym się jeszcze zapytać, czy mogłaby mi pani pożyczyć pióro i pergamin.
Pani Pince była w głębokim szoku, jednak od razu spełniła jego prośbę.
- Dziękuję za pomoc.
- Nie ma za co - odpowiedziała kobieta i tym razem naprawdę zajęła się swoją pracą. Musiała zrobić coś, co było jej dobrze znane i co utwierdzi ją w przekonaniu, że nie śnił się jej niezwykle realistyczny sen.
Kilka minut później Harry zebrał wszystkie potrzebne mu książki i wrócił do stolika. Nie mógł sobie pozwolić na przeczytanie wszystkiego, dlatego przejrzał tylko spisy treści i wyłącznie z niektórymi rozdziałami zapoznał się w całości. Część faktów była mu już znana, kompletnie go nie interesowała lub była dla niego bezużyteczna. Znalazły się jednak fragmenty, które okazały się dość nietuzinkowe, choć nadal nie były tym, czego naprawdę potrzebował. Mimo to poświęcił chwilę, aby je starannie przepisać.
Nie myśląc o tym, ile czasu spędził w bibliotece, sięgnął po kroniki dyrektorów. Przeanalizował biografie kilkunastu poprzedników Dumbledore'a i wtedy po raz kolejny przeżył wstrząs.
Od pierwszego roku nauki uważał Hogwart za swój dom, fascynował się nim i jego tajemnicami, ale dopiero teraz zdał sobie sprawę, że tak naprawdę niewiele o nim wiedział. Poczuł się przytłoczony ogromem swojej niewiedzy. Nie mógł uwierzyć, że przez sześć lat nie pomyślał o tym, jak wiele zaklęć chroniło jego ukochaną szkołę, czy o tym, jak ważni w tym wszystkim byli dyrektorzy. Wziął kilka uspokajających wdechów i spróbował zwalczyć poczucie wstydu. Kiedy udało mu się odzyskać duchową równowagę, wrócił do pracy.  
Po upływie kolejnych minut w końcu znalazł coś naprawdę istotnego. Dowiedział się, że zaklęcie uniemożliwiające teleportację nałożono na Hogwart już w XV wieku. Był tak podekscytowany tym nieznacznym postępem, że miał ochotę odtańczyć taniec zwycięstwa. Nie chciał jednak być posądzony przez panią Pince o odprawianie jakichś dziwnych rytuałów, więc skupił się na uroku. Nie znał go, dlatego zapisał sobie jego nazwę na kartce i uznał, że jeszcze raz poprosi o pomoc.
- Przepraszam. - Znowu podszedł do biurka bibliotekarki. - Mam do pani kolejną prośbę.
Ponieważ pani Pince od dłuższego czasu zajmowała się swoją pracą i nie zwracała na nic innego uwagi, nie była świadoma tego, że Harry do niej podszedł. Gdy usłyszała jego pytanie, niemal spadła z krzesła.
- Tak? - zapytała, oddychając szybko i trzymając się za serce.
- Nie chciałem pani wystraszyć - odpowiedział Harry, starając się zachować powagę.
- Nic się nie stało. - Machnęła lekceważąco ręką. Na szczęście nie była zła. - O co chodzi tym razem?
- Czy mogłaby mi pani pomóc w znalezieniu czegoś na temat Zaklęcia... - Harry spojrzał na kartkę - Nomana?
- Zaklęcie Nomana? To bardzo stara magia.
- Tak, wiem. Jednak bardzo zależy mi na jakichś informacjach.
- No dobrze, zaczekaj chwilę.
Odeszła w stronę pobliskich regałów i kilka minut później była już z powrotem, niosąc w ręku zaskakująco grubą księgę.
- Tylko nie wolno ci wynosić jej poza bibliotekę, bo to nasz jedyny egzemplarz!
- Oczywiście - odpowiedział, odbierając księgę.
Wrócił do stolika, zajrzał do spisu treści i niemal od razu znalazł odpowiednie zaklęcie.

Zaklęcie Nomana  to urok wymyślony i opracowany przez trzynastowiecznego uczonego  Tyberiusza Nomana.
 Tyberiusz Noman w tajemnicy rzucił zaklęcie na rodzinną wioskę zamieszkałą tylko przez czarodziejów. Urok został ujawniony rok później, gdy grupa złodziei próbowała napaść na osadę i napotkała niewidzialną przeszkodę. Uczony połączył zaklęcie przeciwko aportacji z urokiem obezwładniającym. Od tego pamiętnego najazdu urok nazwano Zaklęciem Nomana.
Początkowo Zaklęcie Nomana nie było powszechnie znane. Uczony ukrywał zwój ze swoimi zapiskami i do dzisiaj niewiadomo z iloma osobami podzielił się wiedzą na ich temat. Przez wiele lat uważano, że zachował informacje wyłącznie dla siebie i przed śmiercią zniszczył wszystkie notatki. Dopiero w 1488 roku okazało się, że zaklęcie przetrwało, gdyż ponownie zaczęto go używać.    
Współcześnie Zaklęcie Nomana znajduje szerokie zastosowanie, ponieważ jest niemal nie do złamania (dzięki niewielkiemu unowocześnieniu). Poza tym jego działanie jest proste - nikt niepowołany nie może pojawić się w chronionym miejscu. Dotyczy to zarówno teleportacji, jak i świstoklików.
Inkantacja: Prohibent apparentia hic[1]


Przeciwzaklęcie: Assentior apparentia hic[2]



Harry uśmiechnął się od ucha do ucha. Przeczytane informacje na tyle go zadowalały, że od razu przepisał je na pergamin. Potem sprawdził jeszcze, czym było wspomniane w książce unowocześnienie. Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie, nie musiał się zbytnio napracować. W przypisie znalazł krótkie wyjaśnienie. Okazało się, że każdy czarodziej mógł po wypowiedzeniu zaklęcia dodać swego rodzaju hasło, dzięki któremu nikt niepowołany nie mógł rzucić przeciwzaklęcia.
- Tutaj jesteś! Pół dnia cię szukałam.
Harry podskoczył na krześle, wypuszczając z ręki pióro. Gdy podniósł je z podłogi, spojrzał na Hermionę z wyrzutem.
- Oszalałaś? - Czuł, że serce wciąż biło mu jak szalone. - Musiałaś się tak skradać?
- Przepraszam, nie wiedziałam, że jesteś aż tak zajęty, że nie wiesz, co się wokół ciebie dzieje - odpowiedziała, udając skruszoną. Tak naprawdę była zdziwiona i powstrzymywała się przed zaśmianiem. Nie zrobiła tego, bo nie chciała narażać się pani Pince.
- Co robisz?
- Już nic.
- A co robiłeś?
- Szukałem czegoś - mruknął wymijająco i zatrzasnął księgę.
- Naprawdę? Nie domyśliłabym się - parsknęła.
Zainteresowało ją zachowanie przyjaciela. Nie była zła. Nie chciała być też wścibska, jednak to, co Harry robił przez cały dzień i to, jaką księgę czytał, było dla niej niemałym zaskoczeniem.
- Harry, czy ty siedziałeś tutaj od śniadania?
- Tak i co z tego?
- Nie rozumiem, co cię tak zainteresowało, że postanowiłeś opuścić obiad. Okej, ja też czasami tak robię, ale zazwyczaj mam w tym jakiś cel. A ty masz?
- Obiad? - Harry wytrzeszczył oczy. - To która jest godzina? - zapytał przerażony.
- Za pół godziny będzie kolacja.
-  Co!?
- Panie Potter! - odezwała się pani Pince. - Jest pan w bibliotece! Proszę zachować ciszę! - skarciła go.
- Przepraszam - odpowiedział, nawet nie odwracając się w stronę kobiety. - I tak jesteśmy sami, więc po co się rzucasz? - mruknął pod nosem. - Wybacz, ale muszę się spakować. Spotkamy się w Wielkiej Sali. - Szybko pochował rzeczy do torby i wybiegł z biblioteki
- Zwariował. - Hermiona zaśmiała się pod nosem, a potem wzięła przykład z przyjaciela i również opuściła pomieszczenie.

* * *

Harry wyszedł właśnie z wieży Gryffindoru. Nie mógł uwierzyć, że tyle czasu spędził w bibliotece. Niby od wakacji więcej czytał i nawet to lubił, ale to niczego nie tłumaczyło. Na szczęście przynajmniej udało mu się spakować przed kolacją, mimo że ostatnie godziny minęły mu niezwykle szybko. Poza tym był nawet zadowolony, bo udało mu się ruszyć z badaniami nad teleportacją, a co więcej, wpadł na pomysł, aby po powrocie do Hogwartu odwiedzić Zgredka. Porozmawia z nim i może czegoś się dowie.
Zafascynowany tym, czego jeszcze nie wiedział i tym, czego mógł się wkrótce dowiedzieć, całkowicie zapomniał o tym, że zaplanował z Draco małą niespodziankę. Kiedy jednak zobaczył Ślizgona stojącego obok wrót do Wielkiej Sali, podszedł do niego z szerokim uśmiechem na ustach. Przypomniał sobie o wszystkim, dlatego zapytał:
- Gotowy?
- Oczywiście.
- W takim razie zaczynamy.
Wszedł do Wielkiej Sali. Niemal od razu zauważył swoich przyjaciół, lecz nie usiadł obok nich. Zajął miejsce przy końcu stołu, udając, że nie zwracał na nikogo uwagi. Upewnił się, że co najmniej kilka osób zauważyło jego dziwne zachowanie, starając się nie zdradzić przy tym swoich emocji.  
Chociaż słyszał, że na sali zaczęły narastać rozmowy, nadal udawał obojętnego. Coraz więcej uczniów szeptało coś do siebie, przy okazji wskazując na niego palcami. Były to jednak reakcje, których się spodziewał, wręcz na nie liczył.
- Harry, czy coś się stało? - usłyszał czyjeś pytanie.
Odwrócił się i zobaczył Hermionę i Mike'a.
- Nie, wszystko w porządku.
- To dlaczego tutaj siedzisz?
- Eee...
- Zresztą nie ważne, po prostu chodź do nas. Chyba nie chcesz jeść kolacji sam?
- Nie będę jeść sam - odpowiedział. Przyjaciele wymienili zdziwione spojrzenia więc dodał:
- Czekam na kogoś.
- Och!
- Która to? - zaśmiał się Mike, nie zwracając uwagi na Hermionę. - To dlatego byłeś wieczorem taki struty? Zabujałeś się, co?
W tym momencie wokół nich zapanowała kompletna cisza. Parę osób uważnie przysłuchiwało się ich rozmowie, czekając na więcej informacji i możliwość przekazania ich dalej.
- Nie, to nie tak. Wczoraj mówiłem prawdę, tylko że...
- Dobra, dobra, nie musisz się nam tłumaczyć - przerwał mu Mike. - W takim razie nie będziemy ci przeszkadzać, prawda? - zwrócił się do Hermiony.
- Eee... tak, to my już pójdziemy.
Harry ponownie został sam. Co chwilę zerkał na drzwi, czując, że zaczyna się denerwować. Bał się reakcji przyjaciół i innych Gryfonów. Nie chciał być potępiony za zadawanie się ze Ślizgonem. Nie zamierzał jednak odseparować się od Draco, bo nie robił niczego złego. Zresztą byłoby to głupie, skoro dopiero niedawno postanowił dać mu szansę.
Wiedział o tym, a mimo to trzęsły mu się ręce i zaschło mu w gardle. Aby się trochę uspokoić, sięgnął po puchar z sokiem dyniowym i wziął niewielki łyk. Po chwili odstawił naczynie na miejsce i wtedy usłyszał:
  - Cześć, Harry.
Odwrócił się i w końcu zobaczył stojącego przed nim Malfoya.
- Cześć, Draco - odpowiedział głośno. Wstał i wyciągnął przed siebie rękę, którą Ślizgon od razu uścisnął. - Już myślałem, że nie przyjdziesz.
   Po jego słowach siedzący w pobliżu Gryfon upuścił kielich z sokiem. Rozległ się głośny brzdęk, ktoś się zaśmiał, a potem nastała cisza. Kilka osób zorientowało się, co było przyczyną niezdarności chłopaka i teraz także one wpatrywały się w Harry'ego z zaskoczeniem, nie rozumiejąc, dlaczego ten usiadł przy ich stole w towarzystwie znienawidzonego Ślizgona. 
Tymczasem chłopcy, udając, że nie byli świadomi narastającego wokół nich chaosu, prowadzili niezobowiązującą rozmowę na luźne tematy.
- Prawie spóźniłeś się na kolację, bo układałeś włosy? Żartujesz, prawda? - zaśmiał się Harry. -  Na Merlina, Draco, czy fryzura naprawdę jest dla ciebie aż tak ważna?
- Wiesz, lubię dbać o siebie i o swoje włosy. Dzięki temu nie mam na głowie ptasiego gniazda. Naprawdę mógłbyś w końcu coś ze sobą zrobić - odpowiedział Draco bez charakterystycznej dla siebie złośliwości.
- To nie ptasie gniazdo, tylko artystyczny nieład, ignorancie.
Obaj wybuchnęli głośnym śmiechem. Zanim jednak zdążyli coś jeszcze powiedzieć i zanim ktokolwiek inny mógł zareagować na to niecodzienne wydarzenie, profesor Dumbledore wstał ze swojego miejsca i podszedł do mównicy.
- Witajcie na ostatniej wspólnej uczcie przed świętami! - zaczął, uśmiechając się szeroko. - Większość z was wyjeżdża dzisiaj do domów, więc nie dane nam będzie razem spożyć posiłku w Wigilię. Z racji tego chciałbym życzyć wam wszystkim Wesołych Świąt! - Ponownie się uśmiechnął. - A teraz smacznego!
Na stole pojawiły się najróżniejsze potrawy i wszyscy zaczęli nakładać sobie jedzenie na talerze. W Wielkiej Sali zapanował gwar i rozpoczęły się rozmowy na temat świątecznych planów. Nikt jednak nie zapomniał o dziwnym incydencie sprzed kilku minut, dlatego co chwilę ktoś spoglądał na stół Gryffindoru.
- Harry, mógłbyś podać mi półmisek z ziemniakami? - zapytał Draco.
- Ależ oczywiście. - Gryfon spełnił jego prośbę. - Proszę bardzo.
- Dziękuję.
Ci, którzy słyszeli tę krótką wymianę zdań, siedzieli z otwartymi ustami, nie rozumiejąc, o co w tym wszystkim chodziło.
- Słyszałem, że w tajemnicy kręcisz z jakąś dziewczyną. - Draco napił się soku. - Dlaczego ja nic o tym nie wiem?
- Naprawdę? - Harry wyglądał na zdziwionego. - To zwykłe pomówienia.
- W każdej plotce jest ziarenko prawdy.
- Akurat w tej nie ma. - Harry nachylił się bliżej Draco. - Zresztą wiesz, że jeśli chodzi o dziewczyny, to jestem nieśmiały.
Ślizgon wybuchnął głośnym śmiechem.
- A z Chang to co?
- To co innego. W zeszłym roku byliśmy parą, a ponieważ rozstaliśmy się z powodu... po prostu się nie zrozumieliśmy. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, więc postanowiliśmy spróbować jeszcze raz.
 -  Więc ta Gryfonka, z którą tak namiętnie obściskiwałeś się po meczu, też była twoją eks? Nie powiesz mi, że tak zachowują się nieśmiali ludzie.
- Skąd wiesz!? - Harry wytrzeszczył oczy. - Kto ci o tym powiedział?
- Cała szkoła o tym mówiła. Zresztą nie zmieniaj tematu.
- To był tylko nic nieznaczący incydent.
Draco pokręcił głową, ale nie powiedział już ani słowa i wrócił do jedzenia. Harry nie zamierzał go zagadywać, zresztą w tej chwili nie miał nic do powiedzenia. Cały czas był w szoku. Nie wierzył, że jakiś czas temu był na językach całej szkoły i nawet o tym nie wiedział. Zastanawiał się, czy przyjaciele też nie zdawali sobie z tego sprawy. Prawdopodobnie o wszystkim wiedzieli, jednak nie zdecydowali się go uświadomić, żeby go nie denerwować.
Kilkadziesiąt minut później większość osób skończyła już jeść. Harry i Draco byli wśród tych uczniów i teraz dyskutowali o jednym z ostatnich artykułów, w którym opisano plan pracy nad nowym modelem miotły.
- Nie sądzę, żebyśmy doszli do porozumienia - zaśmiał się Draco, kiedy od dobrych pięciu minut Harry próbował go przekonać, że jego Błyskawica jest na tyle dobra, że w przeciągu najbliższych kilku lat nikt nie wyprodukuje niczego lepszego. - Zresztą Pansy próbuje zabić mnie wzrokiem, więc chyba czas jej co nieco wyjaśnić.
Harry momentalnie zamilkł.
- No tak, racja. - Odwrócił się w stronę przyjaciół i zobaczył ich zdezorientowane spojrzenia. -  Mnie czeka to samo.
- W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć ci Wesołych Świąt - powiedział, wstając od stołu.
- Wesołych - odpowiedział Harry, również się podnosząc. Już drugi raz dzisiaj wyciągnął dłoń, którą Draco bez wahania uścisnął, a potem niespodziewanie przyciągnął go do uścisku.
- Jak szaleć, to naprawdę - szepnął mu do ucha.
W tej chwili w Wielkiej Sali wybuchło prawdziwe zamieszanie. Kilka Puchonek było bliskich omdlenia, myśląc, że skoro wrogowie się obejmują, to w szkole działo się coś złego. Krukoni starali się zachować kamienny wyraz twarzy, choć niezbyt dobrze im to wychodziło, Gryfoni i Ślizgoni natomiast totalnie zaniemówili. Nauczyciele wyglądali na zaskoczonych i przeżyli szok. Jak wszyscy.  
Jednak to z reakcji Snape'a Harry i Draco ucieszyli się najbardziej. Mistrz Eliksirów przeszedł samego siebie - gdy zobaczył, jak jego wychowanek przytula Pottera, wypluł to, co miał aktualnie w ustach.
Chwilę później chłopcy się rozeszli. Draco usiadł obok Pansy, a Harry pomiędzy Mikiem i Hermioną.
Zanim którykolwiek z przyjaciół Harry'ego zdążył się odezwać, po sali rozeszło się echo głosu Pansy:
- Co to ma znaczyć!? Ty i on? Naprawdę? Zadajesz się z Potterem? Z tym idiotą!?
- Pieprz się, Parkinson - odkrzyknął Harry.
- Daj spokój, nie zwracaj na nią uwagi - powiedziała Ginny. - Wiemy, że Parkinson jest niewartą zamieszania zdzirą, więc po co masz ładować się przez nią w kłopoty?
W tej chwili Harry musiał się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Posłuchał rady przyjaciółki i nie interesował się tym, że Ślizgonka obrzuciła go kilkoma wulgarnymi epitetami.
- Na Merlina, co to było? - wykrztusiła Hermiona piskliwym głosem. Najwyraźniej jeszcze się nie pozbierała.
- Niby co?
- Co tu się wydarzyło?
- Myślałem, że wszystko jest jasne.
- Chyba nie do końca.
- Zorganizowaliśmy z Draco małe przedstawienie...
- Z Draco!? - przerwała mu Hermiona, sprawiając, że miał ochotę warknąć z irytacji. - Od kiedy jesteś z nim na ty?
- Myślałem, że jesteście wrogami - dodał Mike. Wyglądał na zdezorientowanego i w tej chwili naprawdę nie rozumiał przyjaciela. Przecież niedawno Harry unikał Malfoya i w ogóle nie chciał z nim rozmawiać. Dobra, spędzili razem trochę czasu, ale przecież to jeszcze o niczym nie świadczyło.
- Tak było, ale już nie jest.
- Jak to? Od kiedy?
- Od kiedy wróciłem...
- ...pijany - dokończyła za niego Hermiona. - Sądziłam, że wtedy bełkotałeś po pijaku, a dzisiaj zbyt długo siedziałeś z nosem w książkach i nie myślałeś racjonalnie.
- Nie rozumiem - wtrąciła się Ginny. - Wy i rozejm?
- Też jestem w szoku. No ale wyjaśniliśmy sobie wszystko, więc nie widzę powodu, żeby nie dać mu szansy.
- I co, nagle staliście się przyjaciółmi? - prychnęła Hermiona.
- O nie. - Harry zaprzeczył głową. - Nie nazwałbym tak naszych relacji. Po prostu zakopaliśmy topór wojenny i staramy się dogadać.
- W tej chwili to nie jest istotne - wtrącił się Mike. - Powiedz tylko, że to nie w Malfoyu się zabujałeś - zażartował.
Harry nie zdążył odpowiedzieć, bo dyrektor po raz kolejny wstał.
- Proszę, aby uczniowie, którzy opuszczają zamek, w spokoju udali się po swoje rzeczy, a potem zeszli na dół i poczekali przy wrotach.
Po sali rozszedł się dźwięk odstawianych pucharów i odsuwanych krzeseł. Przy wyjściu z Wielkiej Sali powstał mały zator, ponieważ wszyscy chcieli wyjść jako pierwsi. Harry, Hermiona, Mike i Ginny nie rozpychali się na siłę, tylko cierpliwie czekali na swoją kolej. Po kilku minutach zrobiło się na tyle luźno, że w spokoju mogli wyjść. Zanim jednak zdążyli przekroczyć próg, dogoniła ich profesor McGonagall.
- Panie Potter, chciałabym zamienić z panem słówko.
Harry kiwnął głową, równocześnie dając przyjaciołom znak, że nie muszą na niego czekać.
- O co chodzi?
- Gryffindor traci dziesięć punktów.
- Że co?! - zapytał Harry, na chwilę się zapominając. - Ale za co?
- A jak myślisz? Za przeklinanie, nie będę tolerowała takiego zachowania.
- Przecież nie przeklinałem! - oburzył się. Miał zamiar spierać się dalej, lecz nagle zorientował się, o co chodziło. - Aaa...
- No właśnie - skomentowała krótko profesor McGonagall. - To wszystko, możesz iść po swoje rzeczy.
Harry kiwnął głową i odwrócił się na pięcie. Zrobił dwa kroki, a wtedy kobieta postanowiła jeszcze coś powiedzieć:
- Jeszcze nigdy nie widziałam profesora Snape'a w takim stanie.
Harry odwrócił się, nie potrafiąc ukryć zaskoczenia. Profesor McGonagall uśmiechnęła się, po czym puściła do niego oczko. Nic więcej nie dodała, tylko wróciła do stołu nauczycielskiego. Harry przez chwilę nie mógł się ruszyć i stał z otwartą buzią. Dopiero po kilku minutach ochłonął na tyle, że był w stanie pójść  do wieży Gryffindoru.

* * *

Harry, Hermiona, Ginny, Mike, Neville i Luna siedzieli razem w jednym z przedziałów pociągu jadącego do Londynu. Rozmawiali na temat świąt, nie kryjąc przy tym odczuwanego zadowolenia.
Harry cieszył się z wyjazdu, lecz w głębi duszy żałował, że w tym roku nie spędzi przerwy świątecznej w Norze razem z Hermioną i Ginny. Niestety ostatnio sprawy się pokomplikowały i nie wyobrażał sobie przebywania w towarzystwie Rona.
- Harry, czego chciała od ciebie McGonagall? - zapytał Mike.
- Odjęła mi tylko kilka punktów.
Hermiona głośno sapnęła, czym wywołała chichoty u pozostałych.
- Za co?
- Za przeklinanie, a za co innego?
Szatynka pokręciła głową i wyjęła książkę. Zaczęła czytać, od czasu do czasu popijając sok dyniowy.
- A wiecie, co jest w tym wszystkim najlepsze? - zapytał nagle Harry.
- Co?
- Mrugnęła do mnie!
W tym momencie Hermiona zakrztusiła się sokiem i wypluła na Harry'ego wszystko to, co miała w ustach. Ginny ryknęła śmiechem i poklepała przyjaciółkę po plecach.
- Dzięki - mruknął Harry. - Wystarczyło powiedzieć, że jesteś zła, a nie od razu na mnie pluć - dodał, osuszając różdżką ubranie.
- Przepraszam - wymamrotała Hermiona, wyglądając na zażenowaną. - Co zrobiła McGonagall?
- To co słyszałaś.
- Nie wierzę!
- Nie wszyscy są tacy sztywni - zażartował Mike.
- Nie jestem sztywna! - Zirytowała się. - Ja po prostu zachowuję się racjonalnie.
- Oczywiście.
- Dlaczego nie siedzicie razem z Ronem? - Harry zwrócił się do Nevilla i Luny. Z jednej strony zwyczajnie go to interesowało, a z drugiej chciał zapobiec ewentualnej kłótni między Mikiem a Hermioną.  - Ostatnio widziałem, że spędzacie razem sporo czasu.
- Wiesz... - Neville zamilkł. Nie wiedział, w jaki sposób to wytłumaczyć, nie obrażając przy tym Rona.
- Ronald zachowuje się ostatnio jak gbur - wtrąciła się Luna, nieświadomie ratując przyjaciela z opresji. - Nikt nie chce z nim rozmawiać - dodała, nie owijając niczego w bawełnę.
- No właśnie - zgodził się Neville.

* * *

Kilka godzin później pociąg dotarł na dworzec King's Cross. Kiedy się zatrzymał, Gryfoni i Krukonka pozakładali płaszcze, szaliki i rękawiczki, wzięli swoje bagaże i zaczęli przeciskać się do wyjścia.
Na peronie czekali już na nich ich bliscy. Wśród nich byli państwo Weasleyowie oraz rodzice Hermiony. Niedaleko stała również pani McVogel, samotnie, ponieważ do tej pory nie poznała rodzin przyjaciół Mike'a. Harry podążył za Hermioną i Ginny, aby przywitać się z ich krewnymi, a Mike poszedł po swoją mamę.
- Harry, kochaneczku! - krzyknęła pani Weasley i przygarnęła go do siebie. - Jak się czujesz? - zapytała.
- Dziękuje, dobrze - odpowiedział, jak zwykle czując ogromne ciepło w sercu, kiedy pani Weasley trzymała go w niedźwiedzim uścisku.
- Tak mi przykro, że Ron powiedział ci tyle okropnych rzeczy. - Jej uśmiech nieznacznie przygasł. - Jestem nim strasznie rozczarowana.
- Ależ nie trzeba - mruknął zażenowany Harry. Nie chciał, żeby pani Weasley źle się z tym czuła, bo w końcu nie była niczemu winna.  - Widocznie tak miało być.
Kobieta uśmiechnęła się smutno.
- Na pewno nie chcesz przyjechać do nas?
- Nie. - Pokręcił głową. - Czułbym się niekomfortowo. Ale jeśli nie ma pani nic przeciwko, to wpadnę któregoś dnia.
- Oczywiście, nie ma problemu! - ucieszyła się, po czym znowu zrzedła jej mina. - A gdzie masz zamiar spędzić święta? Chyba nie na Grimmauld Place? - Zaniepokoiła się tą wizją. Zaczęła nawet żałować, że przenieśli się z powrotem do Nory. Gdyby zostali w kwaterze, to Harry nie mógłby się wykręcić.
- Nie oczywiście, że nie. Jadę do naszego przyjaciela Mike'a. - Wskazał na blondyna i machnął do niego ręką.
Kiedy tylko Mike zobaczył ten gest, odmachał mu, powiedział parę słów do swojej matki, po czym razem z nią podszedł do przyjaciela i stojących w jego pobliżu osób.
- Pani Weasley, to Mike i jego mama Diana McVogel - powiedział Harry. - Pani McVogel, to Molly Weasley.
Kobiety uścisnęły sobie ręce. Następnie Mike przedstawił swojej mamie resztę przyjaciół.
- Harry, może wpadniesz do nas razem z Mikiem i Dianą? - zapytała po chwili pani Weasley, jak zwykle wykazując się gościnnością. Lubiła, kiedy  jej dom emanował radością domowników i ich gości.
Harry spojrzał na przyjaciela i jego matkę.
- Oczywiście, będzie mi ogromnie miło poznać rodzinę przyjaciół mojego syna - powiedziała Diana, po czym uśmiechnęła się z wdzięcznością.
Pani Weasley nie kryła radości.
- To świetnie. 
W tym samym momencie Harry zauważył, że niedaleko nich zatrzymał się Ron. Stał z założonymi rękami i przyglądał się im z nienawiścią. Harry nie pozostał mu dłużny i posłał w jego stronę wrogie spojrzenie. Uderzył jeszcze Mike'a w plecy, a potem kiwnął głową w stronę rudzielca. Gdy ten zobaczył Rona, odwrócił się do swojej matki i powiedział:
- Mamo, myślę, że czas się już zbierać.
- Co? Ach, tak, masz rację - powiedziała Diana. - To do zobaczenia i Wesołych Świąt! - zwróciła się do pozostałych.
- Wesołych! - powiedział Harry, uścisnął Hermionę i Ginny, a następnie ponownie wylądował w objęciach pani Weasley.
Mike zrobił to samo i niezwykle zaskoczył go fakt, że matka Ginny objęła również jego. Z delikatnym rumieńcem na policzkach oderwał się od kobiety i ruszył za swoją matką. Gdy zbliżali się do wyjścia z peronu, pomachali wszystkim jeszcze raz.



[1] łac. prohibent - zabraniać; apparentia - pojawienie; hic - tutaj.
[2] łac. assentior - zgadzać się; apparentia - pojawienie; hic - tutaj.

~ ~ ~ ~

    No i w końcu udało mi się wstawić kolejny rozdział! :D Wybaczcie, że tak późno. Nie będę się jednak po raz kolejny tłumaczył, bo i tak zbyt wiele razy wspominałem o przyczynach mojego opóźnienia. Na razie, niestety, musicie się przyzwyczaić, że rozdziały będą pojawiać się bardzo rzadko. Nie jestem w stanie poświęcać temu opowiadaniu tyle czasu, ile bym chciał.
   Ponieważ niektórzy niedokładnie zapoznają się z umieszczanymi informacjami lub po prostu bardzo krótko o nich pamiętają, nie podam konkretnego terminu kolejnego rozdziału. Przewiduję, że pojawi się na przełomie marca i kwietnia. Jeśli będę mógł, opublikuję go wcześniej, dlatego, proszę, nie zadręczajcie mnie zbędnymi pytaniami o datę, nawet przybliżoną. Uwierzcie, że chciałbym regularnie wstawiać coś nowego. Kiedy rozdział będzie niemal gotowy, umieszczę odpowiednią informację w odpowiednim miejscu. :)
     Beta: Seya (dziękuję!)
     
     EDIT: 30.01.2016 r.

17 komentarzy:

  1. Ha, pierwsza!
    Warto było czekać na rozdział :D Powalał swoją długością. To było piękne - czytałam, czytałam, a końca nie widziałam :D
    Najlepszym momentem rozdziału jest niezaprzeczalnie oplucie się Snape'a. Aż upuściłam telefon na twarz XD Ogólnie świetnie wyszła ta niespodzianka. I nie mogę się doczekać, by zobaczyć jak potoczy się ten świąteczny zjazd u Weasleyów. Czuję, że będzie się działo.

    Życzę Ci morza weny :3

    Pozdrawiam!
    Addie

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nigdy się tak nie uśmiałam :D Rozdział jest rewelacyjny. Pomimo braku większej akcji czytałam rozdział nie mogąc oderwać oczu od ekranu. Nie reagowałam na prośby mamy co oczywiście skończyło się tym, że z rekwirowała mi laptop i byłam zmuszona zejść do biura mojego taty na komputer xD. Najlepszym momentem było spektakularny uścisk Harry'ego z Draconem. KOCHAM!! Oraz (jak uznała koleżanka w poprzednim komentarzu) niezaprzeczalnie oplucie się Snape'a.
    Jak zwykle życzę dużo weny, czasu wolnego na dokończenie rozdziałów.

    Pozdrawiam i ściskam ^^
    Positive Smile

    OdpowiedzUsuń
  3. Choć nie wiem ile bym czekała, to warto było! :)
    Przepraszam, że nie skomentowałam wcześniej, choć miałam przeczytano już wszystko, ale wolałam już pod nowym rozdziałem, który był po prostu cudowny. Nie znam innego słowa, by go opisać. No dobra może rewelacyjny, super, ekstra itp. dałyby radę, no ale nie będę tak słodzić :D Przeczytałam te kilka rozdziałów i zaskoczę Cię... Nikt mnie nie denerwuje. Wcześniej wkurzał mnie Draco, ale teraz jakoś mi przeszło... Może dlatego, że ferie się zaczęły? ;) Nie. Po prostu znormalniał, chociaż czekam na jego pierwszą ,,normalną'' konwersację z Hermioną i Ginny. Jeśli w ogóle by taka była. Może Ron by się pojawił, by chronić naszą wiewiórkę? :D
    Szkoda, że następny rozdział przeczytam dopiero na przełomie marca i kwietnia... Ale rozumiem Cię w 100%, zwłaszcza, że ja sama nie mam czasu na pisanie.
    Bardzo podoba mi się relacja Hermiony i Harry'ego w tym rozdziale. Taka miła... Taka ludzka. Kurczę, no taka jak powinna być. Nic więcej nie mam do dodania.
    McGonagall wymiata... Chciałabym zobaczyć więcej jej. Najchętniej więcej Minerwy, która dowala Ronaldowi :D To takie piękne
    Nie mam się do czego przyczepić. Szczerze to nigdy nie mam. Czekam na to, co Harry i Mike wymyślą podczas ferii. Może Remus się gdzieś pojawi?
    Pozdrawiam cieplutko! :)
    Charm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi, ważne, że w ogóle komentujesz.:D Dziękuję, bardzo się cieszę, że rozdział wzbudził w Tobie tak wielki zachwyt. Masz jednak rację, może nie przesadzaj z tym słodzeniem, żebym przypadkiem nie popadł w zbyt wielki samozachwyt.:)

      McGonagall na pewno się jeszcze pojawi. Mimo że zazwyczaj jest trochę sztywna, to i tak bardzo ją lubię.:D

      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  4. No wiec tak... nie mogłam się doczekać żeby przeczytać ten rozdział. Troszkę ostatnio za mało miałam czasu, ale dziś mi się udało!
    Czekałam na coś takiego! Draco i Potter zrobili prawdziwe show! Super, że się dogaduja. Hermiona się chyba trochę uspokoiła i nie wciska na sile nosa w nie swoje sprawy i to jest super. Ciekawa jestem jak będą wyglądały święta u Mika...
    King, jesteś zajebi**y!!!! Czekam z niecierpliwością na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że spodobał Ci się pomysł Harry'ego i Draco. W pierwszej wersji scena ta wyglądała zupełnie inaczej, jednak była na tyle przerysowana i wulgarna, że musiałem ją zmienić. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że udało mi się stworzyć coś odpowiedniego. Zasługę w tym wszystkim ma również Seya, bo to ona mnie przystopowała i uświadomiła mi, jak żenująca była poprzednia wersja.:)

      Tak, Hermiona zdecydowanie się uspokoiła i raczej coraz rzadziej będzie tą niezwykle irytującą Hermioną z poprzednich rozdziałów.

      W tym miejscu mogę już napisać, że przerwa świąteczna rozciągnie się na kilka rozdziałów. Mimo to myślę, że będzie ciekawie i pojawi się przynajmniej kilka interesujących fragmentów.

      Dziękuję za komplement i pozdrawiam! :D

      Usuń
  5. Nie wierzę, że nigdy wcześniej nie trafiłem na twój blog. Lol. Czytając ten rozdział kilkanaście razy wybuchałem śmiechem xD Już czekam na kolejny rozdział!!!
    A przy okazji zapraszam do siebie. Dopiero zaczynam i liczę na jakieś komentarze ;))
    http://hermiona-hagrid.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo podobał mi sie ten rozdział. I scena w wielkiej sali - zajebista.
    Pojawia się kolejna tajemnica.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam
    To mój pierwszy wpis na tym blogu. Muszę przyznać, że bardzo mi się podoba twój styl pisania. Rozdziały długie, świetnie operujesz słowami, treść bardzo ciekawa. Podoba mi się postać Mike oraz jego mamy i to, że przygarneli Harrego w potrzebie, mimo tak krótkiej znajomości. Podoba mi się również to jak opisałeś postać Draco i Rona i ich relacje z Harrym.

    Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały i życzę wiele weny.

    Pozdrawiam
    Dragon Queen

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział. Wreszcie nastąpił przełom, Harry i Draco zaczęli normalnie zachowywać się w stosunku do siebie i rozmawiać. Bo to chyba nie na chwilę;). Bardzo dobrze piszesz, ale to już mówiłam w poprzednich wpisach. Twoją opowieść dobrze się czyta, bez jakiś zgrzytów i nieścisłości, ale o tym też już pisałam:). Wiem, że teraz czasu masz zdecydowanie mniej, ale obiecałeś ukończyć tą opowieść, więc ja Ci wierzę i czekam spokojnie na kolejny rozdział. Tylko jak wstrzymać ciekawość, co się dalej wydarzy? Pozdrawiam, Anonymus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie na chwilę. W najbliższej przyszłości na pewno ich relacje będą takie same, a wręcz coraz lepsze.:D Nie będę jednak pisać, że tak już zostanie na zawsze. Sam jeszcze nie wiem, co wydarzy się w dalekiej przyszłości, wciąż wpadam na kolejne pomysły, więc zobaczymy. Na razie jednak na pewno żadnych drastycznych zmian nie będzie.:)

      No i oczywiście nie mam zamiaru porzucić tego opowiadania. Może się zdarzyć, że kolejne rozdziały będą się pojawiać jeszcze rzadziej, ale na pewno będą. Pisałem o tym, że nie lubię, kiedy ktoś porzuca swoje opowiadanie, więc nie mam zamiaru zrobić czegoś, czego sam nie toleruję. No chyba że zmuszą mnie do tego okoliczności, o których ostatnio pisałem. Na razie jednak wszystko jest w porządku, sytuacja się wyjaśniła, więc możesz być spokojna. :)

      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  9. Ten blog jest świetny! Bardzo mi się podoba sposób w jaki piszesz. Życzę ci dużo weny.
    ksp

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    plan Harrego się udał, wszyscy w szoku, że Harry i Draco się kumplują, och cały dzien spędził w bibliotece, nawet się nie zorientował a już była kolacja...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Plan się udał a tak wogóle fajny blog

    OdpowiedzUsuń
  12. Wróciłam! Yey, przepraszam za nieobecność, ale nie miałam wystarczająco dużo motywacji by tu zajrzeć.
    Rety, jak ja się stęskniłam za twoim stylem pisania! Naprawdę, po prostu uwielbiam w jaki sposób tworzysz zdania i opisujesz wszystko... Dzisiaj mam dzień dobroci, więc polecą same pochwały.
    Uwielbiam relację Harry'ego i Mike'a. Widać, że to prawdziwi przyjaciele, strasznie miło czyta się ich dialogi i przynajmniej siebie akceptują. Już nie mam dziwnych urojeń dotyczących ich parowania, ale nadal uważam, że ich relacja jest wyjątkowa.
    Hermiona dzisiaj zdecydowanie na plus. Nie denerwowała mnie, chwilami wręcz bawiła, więc kolejny plusik. Mam świadomość, że pewnie stara Hermiona powróci, ale cieszę się tą nową.
    Harry jak zwykle bez zarzutu, wspaniała scena w biblotece, miała uśmiech na ustach przez cały czas. Pani Pince musiała wyglądać bosko xD Chociaż, gdy ja siedzę cicho na lekcji i się nie udzielam, to też nauczyciel patrzy na mnie dziwnie... Człowiek się nawet wyłączyć nie może xD
    Draco i Harry i ich przedstawienie to jest coś, co kocham całym moim serduszkiem. Może i dużo razy napotykałam się na publiczne pogodzenie, ale tutaj wypadło to jako jedno z lepszych. Severus, chciałabym to zobaczyć :D Minerva królem rozdziału, ta kobieta to żywe złoto!
    Do zobaczenia za jakiś czas, a ja zapraszam do siebie w piątek!
    Pozdrawiam i życzę masy weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśląc teraz o przyszłych notkach, wydaje mi się, że Hermiona będzie dość niestabilna emocjonalnie. Staram się dążyć do tego, by z rozdziału na rozdział zachowywała się bardziej przyjaźnie i odnalazła w sobie trochę młodzieńczego luzu. Czasami jednak wymyślę jakąś scenę, w której nie może zachować się obojętnie, bo najzwyczajniej w świecie nie byłaby sobą. Przyznaję, że nie zawsze jestem w stanie przewidzieć, jak bardzo Was wtedy wkurzy. :D No ale ma to swoje plusy - jestem bardziej podekscytowany, czekając na Wasze komentarze. :)

      To, jak finalnie wygląda scena pogodzenia się Harry'ego i Draco, jest zasługą mojej bety. Przyznaję, że trochę poniosła mnie wyobraźnia i gdyby Seya mnie nie przystopowała, to przekroczyłbym granice dobrego smaku. xd

      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  13. Hej,
    wspaniały rozdział, cały plan Harrego się powiódł... i tak wszyscy są w szoku, że Harry i Draco się kumplują...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń