Uczta
się skończyła, a uczniowie rozeszli się do swoich pokoi wspólnych. Niemal
wszyscy byli weseli i podekscytowani, ponieważ profesor Dumbledore ogłosił
początek przerwy świątecznej. Nieliczni starali się zachowywać spokojnie, choć
i oni cieszyli się, że w najbliższym czasie nie będą mieli żadnych szkolnych obowiązków.
W ich głowach dominowały już tylko myśli o zbliżających się spotkaniach z rodzinami.
Przed nimi była jeszcze jednak pożegnalna kolacja, ponieważ pociąg z Hogsmeade wyjątkowo
odjeżdżał w przeddzień Świąt. Aby zapobiec ewentualnemu atakowi śmierciożerców,
profesor Dumbledore zmienił godzinę wyjazdu i w ostatniej chwili poinformował o
tym uczniów i ich rodziców.
Harry
westchnął i zamknął oczy. Leżał na łóżku, stopniowo zatracając się we własnych
myślach. Nie wiedział dlaczego, ale zaraz po uczcie pogorszył mu się humor. Nic
nie sprawiało mu przyjemności – ani to, że Hogwart, błonia i Zakazany Las
pokryły się śniegiem, ani to, że już wkrótce miał wyjechać razem z Mikiem. Nie
potrafił cieszyć się z innymi, bo miał wrażenie, że zapomniał o czymś ważnym.
Był zdezorientowany i to tak bardzo, że nie bawił go nawet fakt, że jakiś czas
temu jego przyjaciel zmagał się z podobnym problemem.
–
Okej, łazienka już wolna.
–
W porządku – odpowiedział Harry, ale nawet nie odwrócił się w kierunku Mike'a.
Zupełnie zapomniał, że ten brał kąpiel, a nie siedział razem z resztą Gryfonów
w pokoju wspólnym.
Mike
podszedł do swojego łóżka i rzucił mokry ręcznik na stojące w pobliżu krzesło.
Założył czystą bieliznę i wciągnął na biodra spodenki, a potem spojrzał na
wciąż milczącego Harry'ego.
– Stało się coś? – zapytał. Coraz mniej podobało
mu się zachowanie przyjaciela, choć na razie nie chciał popadać w przedwczesną
panikę. Przecież każdemu zdarzało się mieć gorsze dni, co wcale nie znaczyło,
że stało się coś naprawdę strasznego.
–
Nie, chyba nie.
–
To czemu masz taką minę?
Harry
wzruszył ramionami.
–
Nie mam pojęcia.
–
Nie jesteś zbyt przekonujący – powiedział Mike. Usiadł na łóżku, licząc, że przyjaciel
powie coś więcej. Harry jednak milczał, więc dodał:
–
Posłuchaj, nie często chodzisz struty, jakbyś dowiedział się, że po pijaku
zapłodniłeś jakąś Puchonkę. Przecież jestem twoim przyjacielem i możesz mi
powiedzieć wszystko.
–
Tak, wiem. – Harry nieznacznie się uśmiechnął. – Zawsze mówię ci o wszystkim,
dlatego nie widzę powodu, dla którego teraz miałbym mieć przed tobą jakieś
tajemnice.
–
Więc o co chodzi?
–
Mówiłem już, nie mam pojęcia. – Wzruszył ramionami. – Chociaż coś mi
podpowiada, że niepokoi mnie Voldemort.
–
Dlaczego? – zdziwił się Mike. – Ostatnio był spokojny, tak samo jak
śmierciożercy. W końcu nie zaatakowali żadnej mugolskiej wioski, nikogo nie zabili,
ani nie porwali.
–
No właśnie. I to chyba jest najgorsze. Mam wrażenie, że to cisza przed burzą.
Mike
nie odpowiedział. Zastanawiał się, co zrobić, aby ulżyć przyjacielowi.
–
Moim zdaniem niepotrzebnie się zadręczasz. Rozumiem cię, ale po co martwić się
na zapas?
–
A ty byś się nie martwił, gdyby jakiś mutant bez nosa chciał cię zabić?
–
Nie to miałem na myśli – odpowiedział Mike, usilnie starając się nie wybuchnąć
śmiechem. Tymczasem Harry wstał i zaczął chodzić po pokoju. – Znam twoją
historię, chyba jak każdy w czarodziejskim świecie – kontynuował. – Wiem, że Sam-Wiesz-Kto
nie raz próbował cię zabić. Ale to nie powód, żeby cały czas się tym
przejmować. Jesteś tylko nastolatkiem i to nie na twojej głowie spoczywa ciężar
ochrony całego świata.
–
A widzisz, tu się mylisz. – Harry zatrzymał się w pół kroku. – Chociaż nie
jestem zaskoczony, bo w końcu nie wiesz wszystkiego.
–
Niby czego?
–
Istnieje przepowiednia, która mówi, że jeden z nas musi zabić drugiego, bo
inaczej wszystko będzie się ciągnąć w nieskończoność.
Mike
wytrzeszczył oczy i otworzył usta.
–
To jakiś głupi żart, tak? – zapytał po chwili.
–
Oczywiście, przecież wiesz, że kocham żartować w takich sytuacjach – prychnął
Harry.
Mike
milczał. Zaczął sobie wyobrażać, jak by się czuł, gdyby to na nim ciążyło takie
brzemię. Próbował, lecz nie potrafił. Ta rola do niego nie pasowała. Uważał się
za zbyt słabego, żeby bawić się w zbawiciela świata.
– Okej, możesz się martwić, tylko po co? Może
to i ty masz zabić tego gada, ale nie zapominaj, że na wiele rzeczy nie masz i
nie będziesz miał wpływu. Poza tym nie jesteś sam. Są ludzie, którzy na pewno ci
pomogą. No i zostaje dyrektor, który ma na twoim punkcie fioła, a którego
Sam-Wiesz-Kto się boi.
–
Z dyrektorem bym nie szalał.
–
Niby dlaczego?
–
Nie dogadujemy się. Mam do niego żal, bo w zeszłym roku zataił przede mną wiele
istotnych informacji. Gdyby choć niektórymi z nich chętniej się dzielił, to
parę spraw potoczyłoby się inaczej.
–
Rozumiem – mruknął Mike, a potem zamilkł. – No dobra, powiedziałeś, co cię
gryzie, a teraz marsz do łazienki i spać. Przypominam, że jutro wyjeżdżamy,
więc powinieneś zacząć się cieszyć. Święta to nie stypa, dlatego z łaski swojej
w końcu się uśmiechnij!
Po
tych słowach Harry nie umiał zachować powagi i zaczął chichotać.
–
Od kiedy mówisz mi, co mam robić? – zapytał.
Mike
założył ręce na piersi i kiwnął głową w stronę łazienki.
-
Spokojnie, mamo. Za chwilę grzecznie pójdę się wykąpać.
-
Żadne za chwilę! Rusz tę dupę albo sam cię zaniosę i wrzucę pod zimną wodę. –
Wstał, aby pokazać, że naprawdę jest gotowy spełnić swoją groźbę.
-
Dobra, dobra, już idę - zaśmiał się Harry. - Wolę sam, jesteś nieobliczalny,
a ja nie chcę mieć do końca życia spaczonej psychiki.
- No
wiesz!? -
krzyknął Mike, a potem chwycił poduszkę i rzucił nią w przyjaciela.
Harry
zrobił unik. Pobiegł do łazienki, zatrzasnął drzwi i zamknął je na klucz.
Odczekał kilka minut, a ponieważ Mike nie próbował ich otworzyć, napełnił wannę
po brzegi. Rozebrał się i wszedł do wody.
Nie
spieszyło mu się z opuszczeniem łazienki, dlatego ułożył się wygodnie i zamknął
oczy. Myślał o rozmowie, którą przed chwilą odbył z przyjacielem. Cieszył się,
że miał komu opowiedzieć o swoich zmartwieniach. Naprawdę mu to pomogło.
Spędził
w wannie jeszcze kilkanaście minut. Dopiero kiedy zaczął przysypiać, uznał, że
wystarczająco się zrelaksował. Wyszedł z wody, szybko wytarł się ręcznikiem i
niedługo potem leżał już w łóżku. Gdy tylko przytulił głowę do poduszki,
odpłynął do krainy Morfeusza.
* * *
Harry
wyszedł z toalety dla chłopców i przeszedł przez niemal pusty korytarz na
pierwszym piętrze. Zszedł schodami na parter i ruszył na śniadanie do Wielkiej
Sali.
Uśmiechnął
się pod nosem. Był w znakomitym humorze, dużo lepszym niż wczoraj wieczorem.
Wziął sobie do serca słowa Mike'a i przestał się zamartwiać, dzięki czemu
uczucie, które nie pozwalało mu się odprężyć, zniknęło. Oprócz tego zaczął się
naprawdę cieszyć z wyjazdu na Święta. W końcu trochę odpocznie i spędzi czas z
przyjacielem.
Miał
właśnie wejść do Wielkiej Sali, kiedy usłyszał swoje imię. Odwrócił się, a
wtedy zobaczył podbiegającego do niego Malfoya.
-
Cześć, Potter -
przywitał się Draco. - Co tam? - Mimo że było dość wcześnie, ten jak zwykle wyglądał
nienagannie. Miał na sobie nową szatę i wypolerowane buty. Zadbał również o
swoją fryzurę, zgrabnie zaczesując do tyłu włosy.
-
Widzę, że wracamy do początków naszej znajomości i zwracania się do siebie po
nazwisku -
odpowiedział Harry, ignorując powitanie.
Draco
wzruszył przepraszająco ramionami, choć wcale nie wyglądał na skruszonego.
- Przepraszam,
taki nawyk.
- Robi
się coraz ciekawiej -
mruknął Harry. Nie spodziewał się, że aż tyle przyjemności sprawi mu czepianie
się niemal każdego słowa Ślizgona. - Przeprosiny przyjęte, choć nie obraziłbym się, gdybyś
podarował mi jeszcze jakieś kwiaty. Co się z tobą dzieje?
-
Właśnie nie wiem. Tak więc cofam to, co powiedziałem.
- Nie
pogrążaj się.
Draco
zrobił minę nadąsanego dziecka i założył ręce na piersi.
-
Dobra, zacznijmy od początku - powiedział. - Co tam Po... Harry? - Szybko się
zrehabilitował.
Gryfon
pokręcił głową i zaczął się śmiać. Nie mógł sobie pozwolić na dłuższe
przygryzanie wargi.
- W-w
porządku.
-
Przestań, bo zaczynasz mnie irytować! - warknął Draco. -
Wiesz, że tego nie lubię!
-
Wyluzuj -
stwierdził Harry, powoli dochodząc do siebie. - I nie, nie mam pojęcia.
Skąd mam wiedzieć, skoro dopiero kilka razy rozmawialiśmy normalnie?
Malfoy
wziął kilka uspokajających oddechów, żeby nie zacząć się wydzierać. Nie chciał
nadwerężać swoich strun głosowych.
- Co z
dzisiejszym planem? -
zapytał. Uznał, że zmiana tematu zapobiegnie wszelkim ewentualnym szkodom.
- Czeka
na zrealizowanie.
-
Teraz?
- Nie,
raczej nie. O tej porze Wielka Sala jest prawie pusta.
- To
przed obiadem czy kolacją?
Harry
podrapał się po głowie.
- Może
przed kolacją. -
Uśmiechnął się, a potem kontynuował - Zaraz po niej wyjeżdżamy, więc ludzie nie będą mieli
czasu ochłonąć i wszystkiego przemyśleć. W ten sposób sprawimy, że większą
część świąt spędzą na zastanawianiu się, co się wydarzyło i jak do tego doszło.
Zaczął
się śmiać, wyobrażając sobie chaos, który powstanie po wymyślonym przez niego
przedstawieniu.
-
Potter, ogarnij się! Nałykałeś się eliksiru rozweselającego?
Harry
potrzebował chwili, żeby doprowadzić się do porządku. Kiedy udało mu się
całkowicie zapanować nad niespodziewanym napadem wesołości, powiedział:
-
Wybacz.
-
Zawsze zachowujesz się, jak byś się naćpał?
- Nie,
ale dość często. Radzę ci się do tego przyzwyczaić, skoro chcesz przebywać w
moim towarzystwie.
- Powoli
zaczynam tego żałować.
-
Pamiętasz, że wciąż tu jestem i nie mam problemów ze słuchem?
-
Mógłbyś mieć.
Harry
zdzielił Ślizgona w głowę.
- Auu!
Powaliło cię? -
zapytał Draco, łapiąc się za potylicę. Przez chwilę dotykał swoich włosów,
sprawdzając, czy jego idealna fryzura wciąż była idealna.
- Co
powiedzą Ślizgoni, kiedy dowiedzą się, że się ze mną kumplujesz? - zapytał
Harry. Postanowił podsunąć inny temat, bo patrząc na minę Malfoya doszedł do
wniosku, że ten zaraz zacznie nawijać o tym, ile czasu spędził nad przygotowaniem
swojej fryzury. Nie chciał tego słuchać, więc wolał się przed tym uchronić.
- Nie
wiem. Pewnie będą wkurzeni, ale to normalne. Zresztą, co oni mnie obchodzą?
- A
jeśli przez to stracisz pozycję w Slytherinie?
-
Chyba żartujesz? Myślisz, że tak łatwo można mnie zrzucić z piedestału? - Nieznacznie
się skrzywił, bo nie mógł uwierzyć, że Harry pomyślał o czymś tak absurdalnym. - A co
na to Gryfoni?
- Przeczuwam,
że też nie będą zadowoleni.
- I?
- I
co? -
Przewrócił oczami. -
Skoro dałem ci szansę, to nie zmienię zdania, bo ktoś się będzie na mnie krzywo
gapił.
-
Wspaniale. -
Draco klasnął w dłonie, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha. - A
teraz wybacz, ale jestem głodny - powiedział i nie czekając na odpowiedź, odwrócił się i
wszedł do Wielkiej Sali.
Harry
nie był zadowolony, że Draco w taki sposób zakończył ich rozmowę. Postanowił
jednak się tym nie przejmować, dlatego również wszedł do środka i ruszył do
stołu Gryfonów. Zdążył nałożyć sobie na talerz trochę jedzenia i wziąć kilka
kęsów, kiedy podeszły do niego Hermiona i Ginny.
- Cześć
-
powiedziała rudowłosa. Harry skinął w odpowiedzi głową, więc kontynuowała: - Jakie
plany na dzisiaj?
- Nie mam
żadnych. Pewnie trochę się poobijam, a potem się spakuję.
- Czy
powinnam być zdziwiona, że jeszcze tego nie zrobiłeś? - zaśmiała się Hermiona.
Zamiast
odpowiedzieć na zaczepkę, Harry nałożył sobie na talerz jeszcze dwa naleśniki i
polał je syropem klonowym.
- A
gdzie Mike? Tylko nie mów, że śpi.
- A
jak myślisz?
Ginny
nie odpowiedziała, uznając, że było to pytanie retoryczne. Odgryzła kawałek
kanapki i pomyślała o czymś innym.
-
Macie z Mikiem jakieś konkretne plany na ferie świąteczne?
- Nie
wiem. Jeśli pogoda dopisze, to pewnie trochę powłóczymy się po okolicy.
-
Myślisz, że to bezpieczne? - odezwała się Hermiona, sprawiając, że na ustach Ginny pojawił
się złośliwy uśmieszek.
- Nie,
ale co w dzisiejszych czasach jest?
- Też
racja -
zgodziła się, ku zaskoczeniu przyjaciół.
Nikt
nic już nie powiedział, ponieważ do Wielkiej Sali wleciały sowy z poranną
pocztą. Jedna z płomykówek wylądowała przed Hermioną i wystawiła do przodu
nóżkę. Gryfonka odwiązała gazetę, a potem włożyła do woreczka knuta. Gdy sowa
odleciała, zajęła się swoją przesyłką – „Prorokiem Codziennym”.
-
Skoro codziennie dostajesz gazetę, to nie możesz zapłacić z góry? Za miesiąc albo
od razu za cały rok? - zapytał Harry. Był zdziwiony, że Hermiona jeszcze tego
nie zrobiła. Przecież takie rozwiązanie było znacznie wygodniejsze.
- To
tak można?
Harry
otworzył usta. Nie spodziewał się, że dożyje chwili, w której Hermiona nie
będzie czegoś wiedziała. Do głowy przyszedł mu nawet pomysł, żeby to gdzieś
zapisać. Ginny natomiast od razu zaczęła się śmiać bez jakiegokolwiek
skrępowania.
- Nie
wiem, co cię tak rozbawiło - burknęła Hermiona. - Osobiście nie widzę
powodu do śmiechu. -
Spojrzała z urazą na wciąż śmiejącą się przyjaciółkę. Ponieważ nie zapowiadało
się na to, że Ginny szybko doprowadzi się do porządku, otworzyła gazetę.
- Mam
zamiar wykupić prenumeratę do czerwca, więc, jeśli chcesz, mogę zapłacić także za
ciebie -
odezwał się Harry. -
Ja również chciałbym być na bieżąco, mimo że ostatnio mówiłem zupełnie coś
innego.
-
Dzięki -
mruknęła pod nosem Hermiona, chyba nie będąc do końca świadomą, co powiedział
do niej przyjaciel.
- Nie
ma za co.
Hermiona
z zainteresowaniem czytała jakiś artykuł, od czasu do czasu marszcząc brwi. W
pewnym momencie zamarła. Uświadomiła sobie, jakie słowa niedawno padły z jej
ust, więc oderwała się od tekstu i spojrzała na Harry'ego.
- Nie
chcę, żebyś za mnie płacił!
- Nie
potrzebuję twojej zgody.
Hermiona
przygryzała wargę, co świadczyło o tym, że chciała spierać się dalej. Nie
zrobiła tego, bo po szybkiej kalkulacji doszła do wniosku, że Harry i tak zrobi
to, co będzie chciał i ona nie będzie miała na to wpływu.
-
Zgoda, niech ci będzie.
-
Wiedziałem, że odpuścisz. To moje oczy tak na ciebie działają, prawda?
Hermiona
nieznacznie się uśmiechnęła.
-
Masz, zajmij się czymś sensownym, bo zaczynasz pleść od rzeczy -
powiedziała, a potem rzuciła w niego „Prorokiem Codziennym”.
Jak
przystało na dobrego szukającego Harry bez najmniejszego problemu złapał
gazetę. Przyjrzał się pierwszej stronie, a ponieważ znajdujący się na niej
artykuł go nie zainteresował, zaczął przerzucać kartki, szukając czegoś
ciekawszego.
Standardowo
przeczytał wszystkie nowinki sportowe i sprawdził wyniki ostatnich meczów
quidditcha. Później pobieżnie przejrzał reklamy i na tym miał zakończyć poranne
czytanie. Już chciał oddać Hermionie gazetę, gdy jego uwagę przykuł krótki
tekst znajdujący się na ostatniej stronie.
Wczoraj w godzinach wieczornych zaginął były
szef Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów Anthony Theft.
Mężczyzna zrezygnował z posady kilka
miesięcy temu i niemal całkowicie usunął się z życia politycznego. Na
zorganizowanej przed odejściem konferencji stwierdził: -
Potrzebuję przerwy, aby zatroszczyć się o swoje podupadające zdrowie.
Choć podane wówczas powody brzmiały
niezwykle przekonująco, naszym dziennikarzom udało się dotrzeć do informacji,
które sprawiają, że mizerny stan fizyczny wydaje się fikcją.
Pracując w Departamencie Przestrzegania
Prawa Czarodziejów, Anthony Theft, otrzymywał listy z pogróżkami. Ministerstwo
Magii wszczęło śledztwo, angażując w sprawę wielu młodszych stopniem aurorów. Niestety,
mimo starań nie udało się odkryć tożsamości sprawcy i sprawę umorzono. Po miesięcznej
przerwie Anthony Theft postanowił wrócić do pracy, jednak poprosił Ministra
Magii o nową posadę. Został zatrudniony w Departamencie Transportu i Podróży
Siecią Fiuu.
Dziś rano do ministerstwa wpłynęło
zgłoszenie o włamaniu i zaginięciu Anthony'ego Thefta. Aurorzy od razu zajęli się
sprawą, lecz na razie nie wiadomo, co stało się z byłym szefem DPPC. Największą
kontrowersję wzbudza fakt, że próbowano zatuszować jego zniknięcie. Na
szczęście przyjaciel poszkodowanego zgłosił się do naszej redakcji i postanowił
wypowiedzieć się na ten temat:
- Anthony żalił mi się, że ilość sów z pogróżkami narastała
z tygodnia na tydzień. Uważam, że aurorzy zbyt szybko umorzyli jego sprawę! To
naprawdę nieodpowiedzialne, aby pozwolić sprawcy bez konsekwencji znęcać się
psychicznie nad swoją ofiarą! Zresztą sam fakt, że Anthony został porwany z
naprawdę dobrze chronionego domu, jest wysoce niepokojący!
Po zrezygnowaniu z posady w DPPC Theft zmienił
miejsce zamieszkania i tylko nieliczne osoby wiedziały, gdzie się przeprowadził.
Przyjaciel poszkodowanego powiedział:
- Mieszkanie było chronione zaklęciem Fideliusa! Poza tym
Tony rzucił naprawdę wiele uroków ochronnych, np. przeciwko niechcianej
aportacji!
Ze wstępnych badań wynika, że sprawca
właśnie dzięki teleportacji dostał się do mieszkania Anthony'ego Thefta. Ponieważ
złamanie tego typu zaklęć graniczy z cudem, zalecamy wzmożoną ostrożność.
Miejmy tylko nadzieję, że za tym zaginięciem nie stoi Sami-Wiecie-Kto, ani jego
poplecznicy.
Lucas Heft
Harry
odłożył gazetę i zmarszczył brwi. Nie podobało mu się, że Knot znowu próbował
zatuszować czyjeś zaginięcie. Zacisnął dłonie w pięści, co było wyrazem jego
złości i bezsilności. Dlaczego ten stary piernik nadal panoszył się w
Ministerstwie Magii?
Zaintrygował
go jednak fakt, że sprawca przełamał zaklęcia, których teoretycznie nie można
było złamać. Zainteresowało go to, więc postanowił poszperać trochę w książkach
i spróbować znaleźć coś na ten temat. W końcu w Hogwarcie też nie można się
było teleportować, a mimo to skrzaty domowe właśnie w ten sposób przemieszały
się po zamku.
-
Dzięki -
powiedział po chwili, oddając przyjaciółce gazetę. - A teraz wybaczcie, ale
muszę spadać.
- Nie czekasz
na Mike'a? -
zapytała Hermiona.
- Nie,
muszę jeszcze coś załatwić.
- A
można wiedzieć co? -
wtrąciła się Ginny.
- Idę
do biblioteki -
odpowiedział Harry, po czym ruszył do wyjścia.
Hermiona
spojrzała z niedowierzaniem na Ginny. Nie miała powodu, żeby nie wierzyć Harry'emu,
ale jakoś nie mogła pojąć, że to właśnie on w wolny dzień chciał iść do
biblioteki.
- On żartował,
prawda?
Ginny
wzruszyła ramionami.
- Nie
mam pojęcia.
* * *
Harry
nie kłamał i naprawdę poszedł do biblioteki. Choć do tej pory nie zdarzało mu
się wykonywać żadnych ponadprogramowych zadań, to dzisiejszy artykuł naprawdę
go zainteresował i zmotywował do rozpoczęcia poszukiwań. Znalezienie odpowiedzi
na pytania, które nasunęły mu się w związku ze sprawą Anthony'ego Thefta,
stanowiło dla niego niemałe wyzwanie.
Kiedy
kilkanaście minut po opuszczeniu Wielkiej Sali wszedł do królestwa pani Pince,
wciąż zastanawiał się, od czego zacząć swoją pracę. Ponieważ nie miał żadnego
sensownego pomysłu, postanowił w pierwszej kolejności zaznajomić się z dziejami
Hogwartu. Ruszył więc do odpowiedniego regału, starając się nie zwracać uwagi
na bibliotekarkę, która wpatrywała się w niego z nieskrywanym zaskoczeniem.
Przejrzał
kilkanaście tytułów książek i zdecydował się na Historię Hogwartu. Mimo że w wakacje pobieżnie ją przejrzał,
postanowił zrobić to jeszcze raz. W końcu znaczna część zabezpieczeń Hogwartu pochodziła
jeszcze z czasów czwórki założycieli. Istniało więc wysokie prawdopodobieństwo,
że właśnie w niej znajdowało się coś, co będzie ważnym punktem jego poszukiwań.
Z tą myślą zdjął z półki stare, nieco zniszczone tomisko, wziął je pod pachę i
skierował się do najbliższego stolika.
Godzinę
później zamknął książkę, czując narastające poczucie klęski. Był poirytowany i
rozczarowany. Nie mógł pogodzić się z tym, że Hermiona wielokrotnie zadziwiała
go faktami pochodzącymi z Historii
Hogwartu, a kiedy on czegoś potrzebował, to nie mógł tego znaleźć. Starał
się jakoś pocieszyć, ale nie pomagały mu nawet myśli, że przejrzenie jednej
księgi nie mogło zakończyć dopiero co rozpoczętych badań.
Głośno
westchnął i postanowił wziąć się w garść. Nie mógł się poddać. Skupił się więc
na tym, co było napisane w jednym z ostatnich rozdziałów. Okazało się, że każdy
kolejny dyrektor, w miarę swoich możliwości, miał obowiązek wzmocnić
zabezpieczenia szkoły. Ponieważ informacje te były dla niego czymś nowym i zaskakującym,
nie chciał tracić cennego czasu, dlatego wstał od stolika, odłożył niepotrzebną
już książkę na miejsce i podszedł do pani Pince.
-
Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam do pani prośbę - powiedział, gdy stanął
przy biurku bibliotekarki.
- Tak?
-
spytała pani Pince, podnosząc do góry głowę. Wyglądała (a przynajmniej
próbowała wyglądać) na nieobecną duchem.
Harry
wiedział, że kobieta tylko udawała. Wiedział również, że nie miała nawału pracy
i tylko starała się udawać zajętą. Doskonale zdawał sobie sprawę, że w przeciągu
minionej godziny wielokrotnie na niego spoglądała. Nieznacznie się uśmiechnął,
jednak postanowił w żaden inny sposób nie komentować tego, co się właśnie
wydarzyło.
- Czy
mogłaby mi pani pokazać, gdzie znajdują się księgi poświęcone magii starożytnej?
-
zapytał. -
I jeszcze coś, w czym mógłbym przeczytać dość szczegółową biografię założycieli
Hogwartu.
- A do
czego jest ci to potrzebne? - zapytała, przybierając podejrzliwy wyraz twarzy. Nie
często słyszała takie prośby.
- Po
prostu interesują mnie te tematy - odpowiedział, próbując ukryć narastające poirytowanie.
Nie rozumiał, po co były te pytania.
Pani
Pince jeszcze przez chwilę nie zmieniała wyrazu twarzy, aż w końcu wskazała mu
ręką odpowiednie miejsce.
- Czy
mogę pomóc w czymś jeszcze?
- Chciałbym
także dostać jakąś książkę, która opisuje wkład poszczególnych dyrektorów w
zabezpieczenia szkoły.
Pani
Pince wytrzeszczyła oczy. Zastanawiała się czy przypadkiem nie miała problemów
ze słuchem. W jej szkolnej karierze jeszcze nigdy Harry Potter nie poprosił jej
o pomoc, dlatego teraz, kiedy chciał przejrzeć jedną z grubszych i mniej
zrozumiałych ksiąg, czuła się, jakby była pod wpływem eliksirów odurzających.
-
Oczywiście -
odpowiedziała po chwili i ponownie wskazała odpowiedni regał. - Czy
to wszystko?
- Nie.
-
Harry uśmiechnął się przepraszająco. - Chciałbym się jeszcze
zapytać, czy mogłaby mi pani pożyczyć pióro i pergamin.
Pani
Pince była w głębokim szoku, jednak od razu spełniła jego prośbę.
-
Dziękuję za pomoc.
- Nie
ma za co -
odpowiedziała kobieta i tym razem naprawdę zajęła się swoją pracą. Musiała
zrobić coś, co było jej dobrze znane i co utwierdzi ją w przekonaniu, że nie
śnił się jej niezwykle realistyczny sen.
Kilka
minut później Harry zebrał wszystkie potrzebne mu książki i wrócił do stolika. Nie
mógł sobie pozwolić na przeczytanie wszystkiego, dlatego przejrzał tylko spisy
treści i wyłącznie z niektórymi rozdziałami zapoznał się w całości. Część
faktów była mu już znana, kompletnie go nie interesowała lub była dla niego
bezużyteczna. Znalazły się jednak fragmenty, które okazały się dość
nietuzinkowe, choć nadal nie były tym, czego naprawdę potrzebował. Mimo to
poświęcił chwilę, aby je starannie przepisać.
Nie
myśląc o tym, ile czasu spędził w bibliotece, sięgnął po kroniki dyrektorów. Przeanalizował
biografie kilkunastu poprzedników Dumbledore'a i wtedy po raz kolejny przeżył
wstrząs.
Od
pierwszego roku nauki uważał Hogwart za swój dom, fascynował się nim i jego
tajemnicami, ale dopiero teraz zdał sobie sprawę, że tak naprawdę niewiele o
nim wiedział. Poczuł się przytłoczony ogromem swojej niewiedzy. Nie mógł
uwierzyć, że przez sześć lat nie pomyślał o tym, jak wiele zaklęć chroniło jego
ukochaną szkołę, czy o tym, jak ważni w tym wszystkim byli dyrektorzy. Wziął
kilka uspokajających wdechów i spróbował zwalczyć poczucie wstydu. Kiedy udało
mu się odzyskać duchową równowagę, wrócił do pracy.
Po
upływie kolejnych minut w końcu znalazł coś naprawdę istotnego. Dowiedział się,
że zaklęcie uniemożliwiające teleportację nałożono na Hogwart już w XV wieku. Był
tak podekscytowany tym nieznacznym postępem, że miał ochotę odtańczyć taniec
zwycięstwa. Nie chciał jednak być posądzony przez panią Pince o odprawianie
jakichś dziwnych rytuałów, więc skupił się na uroku. Nie znał go, dlatego zapisał
sobie jego nazwę na kartce i uznał, że jeszcze raz poprosi o pomoc.
-
Przepraszam. -
Znowu podszedł do biurka bibliotekarki. - Mam do pani kolejną
prośbę.
Ponieważ
pani Pince od dłuższego czasu zajmowała się swoją pracą i nie zwracała na nic
innego uwagi, nie była świadoma tego, że Harry do niej podszedł. Gdy usłyszała
jego pytanie, niemal spadła z krzesła.
- Tak?
-
zapytała, oddychając szybko i trzymając się za serce.
- Nie
chciałem pani wystraszyć - odpowiedział Harry, starając się zachować powagę.
- Nic
się nie stało. -
Machnęła lekceważąco ręką. Na szczęście nie była zła. - O co chodzi tym razem?
- Czy
mogłaby mi pani pomóc w znalezieniu czegoś na temat Zaklęcia... - Harry
spojrzał na kartkę -
Nomana?
-
Zaklęcie Nomana? To bardzo stara magia.
- Tak,
wiem. Jednak bardzo zależy mi na jakichś informacjach.
- No
dobrze, zaczekaj chwilę.
Odeszła
w stronę pobliskich regałów i kilka minut później była już z powrotem, niosąc w
ręku zaskakująco grubą księgę.
- Tylko
nie wolno ci wynosić jej poza bibliotekę, bo to nasz jedyny egzemplarz!
- Oczywiście
-
odpowiedział, odbierając księgę.
Wrócił
do stolika, zajrzał do spisu treści i niemal od razu znalazł odpowiednie
zaklęcie.
Zaklęcie Nomana to urok wymyślony i opracowany przez
trzynastowiecznego uczonego Tyberiusza Nomana.
Tyberiusz Noman w tajemnicy rzucił zaklęcie na
rodzinną wioskę zamieszkałą tylko przez czarodziejów. Urok został ujawniony rok
później, gdy grupa złodziei próbowała napaść na osadę i napotkała niewidzialną
przeszkodę. Uczony połączył zaklęcie przeciwko aportacji z urokiem
obezwładniającym. Od tego pamiętnego najazdu urok nazwano Zaklęciem Nomana.
Początkowo Zaklęcie Nomana nie było
powszechnie znane. Uczony ukrywał zwój ze swoimi zapiskami i do dzisiaj niewiadomo
z iloma osobami podzielił się wiedzą na ich temat. Przez wiele lat uważano, że
zachował informacje wyłącznie dla siebie i przed śmiercią zniszczył wszystkie
notatki. Dopiero w 1488 roku okazało się, że zaklęcie przetrwało, gdyż ponownie
zaczęto go używać.
Współcześnie Zaklęcie Nomana znajduje
szerokie zastosowanie, ponieważ jest niemal nie do złamania (dzięki
niewielkiemu unowocześnieniu). Poza tym jego działanie jest proste - nikt niepowołany nie może pojawić się w chronionym
miejscu. Dotyczy to zarówno teleportacji, jak i świstoklików.
Harry
uśmiechnął się od ucha do ucha. Przeczytane informacje na tyle go zadowalały,
że od razu przepisał je na pergamin. Potem sprawdził jeszcze, czym było
wspomniane w książce unowocześnienie. Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie, nie
musiał się zbytnio napracować. W przypisie znalazł krótkie wyjaśnienie. Okazało
się, że każdy czarodziej mógł po wypowiedzeniu zaklęcia dodać swego rodzaju
hasło, dzięki któremu nikt niepowołany nie mógł rzucić przeciwzaklęcia.
-
Tutaj jesteś! Pół dnia cię szukałam.
Harry
podskoczył na krześle, wypuszczając z ręki pióro. Gdy podniósł je z podłogi,
spojrzał na Hermionę z wyrzutem.
- Oszalałaś?
-
Czuł, że serce wciąż biło mu jak szalone. - Musiałaś się tak skradać?
- Przepraszam,
nie wiedziałam, że jesteś aż tak zajęty, że nie wiesz, co się wokół ciebie
dzieje -
odpowiedziała, udając skruszoną. Tak naprawdę była zdziwiona i powstrzymywała
się przed zaśmianiem. Nie zrobiła tego, bo nie chciała narażać się pani Pince.
- Co
robisz?
- Już
nic.
- A co
robiłeś?
-
Szukałem czegoś -
mruknął wymijająco i zatrzasnął księgę.
-
Naprawdę? Nie domyśliłabym się - parsknęła.
Zainteresowało
ją zachowanie przyjaciela. Nie była zła. Nie chciała być też wścibska, jednak
to, co Harry robił przez cały dzień i to, jaką księgę czytał, było dla niej
niemałym zaskoczeniem.
-
Harry, czy ty siedziałeś tutaj od śniadania?
- Tak
i co z tego?
- Nie
rozumiem, co cię tak zainteresowało, że postanowiłeś opuścić obiad. Okej, ja
też czasami tak robię, ale zazwyczaj mam w tym jakiś cel. A ty masz?
- Obiad?
-
Harry wytrzeszczył oczy. - To która jest godzina? - zapytał przerażony.
- Za
pół godziny będzie kolacja.
- Co!?
- Panie
Potter! -
odezwała się pani Pince. - Jest pan w bibliotece! Proszę zachować ciszę! -
skarciła go.
-
Przepraszam -
odpowiedział, nawet nie odwracając się w stronę kobiety. - I
tak jesteśmy sami, więc po co się rzucasz? - mruknął pod nosem. -
Wybacz, ale muszę się spakować. Spotkamy się w Wielkiej Sali. - Szybko
pochował rzeczy do torby i wybiegł z biblioteki
-
Zwariował. -
Hermiona zaśmiała się pod nosem, a potem wzięła przykład z przyjaciela i
również opuściła pomieszczenie.
* * *
Harry
wyszedł właśnie z wieży Gryffindoru. Nie mógł uwierzyć, że tyle czasu spędził w
bibliotece. Niby od wakacji więcej czytał i nawet to lubił, ale to niczego nie
tłumaczyło. Na szczęście przynajmniej udało mu się spakować przed kolacją, mimo
że ostatnie godziny minęły mu niezwykle szybko. Poza tym był nawet zadowolony,
bo udało mu się ruszyć z badaniami nad teleportacją, a co więcej, wpadł na
pomysł, aby po powrocie do Hogwartu odwiedzić Zgredka. Porozmawia z nim i może
czegoś się dowie.
Zafascynowany
tym, czego jeszcze nie wiedział i tym, czego mógł się wkrótce dowiedzieć,
całkowicie zapomniał o tym, że zaplanował z Draco małą niespodziankę. Kiedy jednak zobaczył Ślizgona stojącego obok wrót do
Wielkiej Sali, podszedł do niego z szerokim uśmiechem na ustach. Przypomniał
sobie o wszystkim, dlatego zapytał:
- Gotowy?
- Oczywiście.
- W takim razie zaczynamy.
Wszedł do Wielkiej Sali. Niemal od razu zauważył swoich
przyjaciół, lecz nie usiadł obok nich. Zajął miejsce przy końcu stołu, udając,
że nie zwracał na nikogo uwagi. Upewnił się, że co najmniej kilka osób
zauważyło jego dziwne zachowanie, starając się nie zdradzić przy tym swoich
emocji.
Chociaż słyszał, że na sali zaczęły narastać rozmowy, nadal
udawał obojętnego. Coraz więcej uczniów szeptało coś do siebie, przy okazji
wskazując na niego palcami. Były to jednak reakcje, których się spodziewał,
wręcz na nie liczył.
- Harry, czy coś się stało? -
usłyszał czyjeś pytanie.
Odwrócił
się i zobaczył Hermionę i Mike'a.
- Nie, wszystko w porządku.
- To dlaczego tutaj siedzisz?
- Eee...
- Zresztą nie ważne, po prostu chodź do nas. Chyba nie
chcesz jeść kolacji sam?
- Nie będę jeść sam -
odpowiedział. Przyjaciele wymienili zdziwione spojrzenia więc dodał:
- Czekam na kogoś.
- Och!
- Która to? - zaśmiał się Mike, nie zwracając uwagi na Hermionę. - To dlatego byłeś wieczorem taki struty? Zabujałeś się, co?
W tym momencie wokół nich zapanowała kompletna cisza. Parę
osób uważnie przysłuchiwało się ich rozmowie, czekając na więcej informacji i
możliwość przekazania ich dalej.
- Nie, to nie tak. Wczoraj mówiłem prawdę, tylko że...
- Dobra, dobra, nie musisz się nam tłumaczyć - przerwał mu Mike. - W takim razie nie będziemy ci przeszkadzać, prawda? - zwrócił się do Hermiony.
- Eee... tak, to my już pójdziemy.
Harry ponownie został sam. Co chwilę zerkał na drzwi,
czując, że zaczyna się denerwować. Bał się reakcji przyjaciół i innych
Gryfonów. Nie chciał być potępiony za zadawanie się ze Ślizgonem. Nie zamierzał
jednak odseparować się od Draco, bo nie robił niczego złego. Zresztą byłoby to
głupie, skoro dopiero niedawno postanowił dać mu szansę.
Wiedział o tym, a mimo to trzęsły mu się ręce i zaschło mu
w gardle. Aby się trochę uspokoić, sięgnął po puchar z sokiem dyniowym i wziął
niewielki łyk. Po chwili odstawił naczynie na miejsce i wtedy usłyszał:
- Cześć, Harry.
Odwrócił się i w końcu zobaczył stojącego przed nim
Malfoya.
- Cześć, Draco - odpowiedział głośno. Wstał i wyciągnął przed siebie rękę,
którą Ślizgon od razu uścisnął. - Już
myślałem, że nie przyjdziesz.
Po jego słowach siedzący w pobliżu Gryfon
upuścił kielich z sokiem. Rozległ się głośny brzdęk, ktoś się zaśmiał, a potem
nastała cisza. Kilka osób zorientowało się, co było przyczyną niezdarności chłopaka
i teraz także one wpatrywały się w Harry'ego z zaskoczeniem, nie rozumiejąc,
dlaczego ten usiadł przy ich stole w towarzystwie znienawidzonego Ślizgona.
Tymczasem chłopcy, udając, że nie byli świadomi
narastającego wokół nich chaosu, prowadzili niezobowiązującą rozmowę na luźne
tematy.
- Prawie spóźniłeś się na kolację, bo układałeś włosy?
Żartujesz, prawda? -
zaśmiał się Harry. - Na Merlina, Draco, czy fryzura naprawdę jest
dla ciebie aż tak ważna?
- Wiesz, lubię dbać o siebie i o swoje włosy. Dzięki temu nie
mam na głowie ptasiego gniazda. Naprawdę mógłbyś w końcu coś ze sobą zrobić - odpowiedział Draco bez charakterystycznej dla siebie
złośliwości.
- To nie ptasie gniazdo, tylko artystyczny nieład,
ignorancie.
Obaj wybuchnęli głośnym śmiechem. Zanim jednak zdążyli coś jeszcze
powiedzieć i zanim ktokolwiek inny mógł zareagować na to niecodzienne
wydarzenie, profesor Dumbledore wstał ze swojego miejsca i podszedł do mównicy.
-
Witajcie na ostatniej wspólnej uczcie przed świętami! - zaczął, uśmiechając się
szeroko. -
Większość z was wyjeżdża dzisiaj do domów, więc nie dane nam będzie razem
spożyć posiłku w Wigilię. Z racji tego chciałbym życzyć wam wszystkim Wesołych
Świąt! -
Ponownie się uśmiechnął. - A teraz smacznego!
Na
stole pojawiły się najróżniejsze potrawy i wszyscy zaczęli nakładać sobie
jedzenie na talerze. W Wielkiej Sali zapanował gwar i rozpoczęły się rozmowy na
temat świątecznych planów. Nikt jednak nie zapomniał o dziwnym incydencie
sprzed kilku minut, dlatego co chwilę ktoś spoglądał na stół Gryffindoru.
-
Harry, mógłbyś podać mi półmisek z ziemniakami? - zapytał Draco.
- Ależ
oczywiście. -
Gryfon spełnił jego prośbę. - Proszę bardzo.
-
Dziękuję.
Ci,
którzy słyszeli tę krótką wymianę zdań, siedzieli z otwartymi ustami, nie
rozumiejąc, o co w tym wszystkim chodziło.
- Słyszałem,
że w tajemnicy kręcisz z jakąś dziewczyną. - Draco napił się soku. -
Dlaczego ja nic o tym nie wiem?
-
Naprawdę? -
Harry wyglądał na zdziwionego. - To zwykłe pomówienia.
- W
każdej plotce jest ziarenko prawdy.
-
Akurat w tej nie ma. - Harry nachylił się bliżej Draco. -
Zresztą wiesz, że jeśli chodzi o dziewczyny, to jestem nieśmiały.
Ślizgon
wybuchnął głośnym śmiechem.
- A z Chang
to co?
- To
co innego. W zeszłym roku byliśmy parą, a ponieważ rozstaliśmy się z powodu...
po prostu się nie zrozumieliśmy. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, więc postanowiliśmy
spróbować jeszcze raz.
- Więc ta
Gryfonka, z którą tak namiętnie obściskiwałeś się po meczu, też była twoją eks?
Nie powiesz mi, że tak zachowują się nieśmiali ludzie.
- Skąd
wiesz!? -
Harry wytrzeszczył oczy. - Kto ci o tym powiedział?
- Cała
szkoła o tym mówiła. Zresztą nie zmieniaj tematu.
- To
był tylko nic nieznaczący incydent.
Draco
pokręcił głową, ale nie powiedział już ani słowa i wrócił do jedzenia. Harry
nie zamierzał go zagadywać, zresztą w tej chwili nie miał nic do powiedzenia.
Cały czas był w szoku. Nie wierzył, że jakiś czas temu był na językach całej
szkoły i nawet o tym nie wiedział. Zastanawiał się, czy przyjaciele też nie
zdawali sobie z tego sprawy. Prawdopodobnie o wszystkim wiedzieli, jednak nie
zdecydowali się go uświadomić, żeby go nie denerwować.
Kilkadziesiąt
minut później większość osób skończyła już jeść. Harry i Draco byli wśród tych uczniów
i teraz dyskutowali o jednym z ostatnich artykułów, w którym opisano plan pracy
nad nowym modelem miotły.
- Nie
sądzę, żebyśmy doszli do porozumienia - zaśmiał się Draco, kiedy
od dobrych pięciu minut Harry próbował go przekonać, że jego Błyskawica jest na
tyle dobra, że w przeciągu najbliższych kilku lat nikt nie wyprodukuje niczego
lepszego. -
Zresztą Pansy próbuje zabić mnie wzrokiem, więc chyba czas jej co nieco wyjaśnić.
Harry
momentalnie zamilkł.
- No
tak, racja. -
Odwrócił się w stronę przyjaciół i zobaczył ich zdezorientowane spojrzenia. - Mnie czeka to samo.
- W
takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć ci Wesołych Świąt -
powiedział, wstając od stołu.
-
Wesołych -
odpowiedział Harry, również się podnosząc. Już drugi raz dzisiaj wyciągnął
dłoń, którą Draco bez wahania uścisnął, a potem niespodziewanie przyciągnął go
do uścisku.
- Jak
szaleć, to naprawdę -
szepnął mu do ucha.
W tej chwili w Wielkiej Sali wybuchło prawdziwe zamieszanie.
Kilka Puchonek było bliskich omdlenia, myśląc, że skoro wrogowie się obejmują,
to w szkole działo się coś złego. Krukoni starali się zachować kamienny wyraz
twarzy, choć niezbyt dobrze im to wychodziło, Gryfoni i Ślizgoni natomiast
totalnie zaniemówili. Nauczyciele wyglądali na zaskoczonych i przeżyli szok.
Jak wszyscy.
Jednak to z reakcji Snape'a Harry i Draco ucieszyli się
najbardziej. Mistrz Eliksirów przeszedł samego siebie - gdy zobaczył, jak jego wychowanek przytula Pottera, wypluł
to, co miał aktualnie w ustach.
Chwilę później chłopcy się rozeszli. Draco usiadł obok
Pansy, a Harry pomiędzy Mikiem i Hermioną.
Zanim którykolwiek z przyjaciół Harry'ego zdążył się
odezwać, po sali rozeszło się echo głosu Pansy:
- Co to ma znaczyć!? Ty i on? Naprawdę? Zadajesz się z
Potterem? Z tym idiotą!?
-
Pieprz się, Parkinson - odkrzyknął Harry.
- Daj
spokój, nie zwracaj na nią uwagi - powiedziała Ginny. - Wiemy, że Parkinson jest
niewartą zamieszania zdzirą, więc po co masz ładować się przez nią w kłopoty?
W tej chwili Harry musiał się powstrzymać, żeby nie
wybuchnąć śmiechem. Posłuchał rady przyjaciółki i nie interesował się tym, że
Ślizgonka obrzuciła go kilkoma wulgarnymi epitetami.
- Na Merlina, co to było? - wykrztusiła Hermiona piskliwym głosem. Najwyraźniej
jeszcze się nie pozbierała.
- Niby co?
- Co tu się wydarzyło?
- Myślałem, że wszystko jest jasne.
- Chyba nie do końca.
- Zorganizowaliśmy z Draco małe przedstawienie...
- Z Draco!? - przerwała mu Hermiona, sprawiając, że miał ochotę warknąć
z irytacji. - Od kiedy jesteś z nim na ty?
- Myślałem, że jesteście wrogami - dodał Mike. Wyglądał na zdezorientowanego i w tej chwili
naprawdę nie rozumiał przyjaciela. Przecież niedawno Harry unikał Malfoya i w
ogóle nie chciał z nim rozmawiać. Dobra, spędzili razem trochę czasu, ale
przecież to jeszcze o niczym nie świadczyło.
- Tak było, ale już nie jest.
- Jak to? Od kiedy?
- Od kiedy wróciłem...
- ...pijany - dokończyła za niego Hermiona. - Sądziłam, że wtedy bełkotałeś po pijaku, a dzisiaj zbyt
długo siedziałeś z nosem w książkach i nie myślałeś racjonalnie.
- Nie rozumiem - wtrąciła się Ginny. - Wy i rozejm?
- Też jestem w szoku. No ale wyjaśniliśmy sobie wszystko,
więc nie widzę powodu, żeby nie dać mu szansy.
- I co, nagle staliście się przyjaciółmi? - prychnęła Hermiona.
- O nie. -
Harry zaprzeczył głową. -
Nie nazwałbym tak naszych relacji. Po prostu zakopaliśmy topór wojenny i
staramy się dogadać.
- W tej chwili to nie jest istotne - wtrącił się Mike. - Powiedz tylko, że to nie w Malfoyu się zabujałeś - zażartował.
Harry nie zdążył odpowiedzieć, bo dyrektor po raz
kolejny wstał.
-
Proszę, aby uczniowie, którzy opuszczają zamek, w spokoju udali się po swoje
rzeczy, a potem zeszli na dół i poczekali przy wrotach.
Po
sali rozszedł się dźwięk odstawianych pucharów i odsuwanych krzeseł. Przy
wyjściu z Wielkiej Sali powstał mały zator, ponieważ wszyscy chcieli wyjść jako
pierwsi. Harry, Hermiona, Mike i Ginny nie rozpychali się na siłę, tylko cierpliwie
czekali na swoją kolej. Po kilku minutach zrobiło się na tyle luźno, że w
spokoju mogli wyjść. Zanim jednak zdążyli przekroczyć próg, dogoniła ich
profesor McGonagall.
-
Panie Potter, chciałabym zamienić z panem słówko.
Harry
kiwnął głową, równocześnie dając przyjaciołom znak, że nie muszą na niego
czekać.
- O co
chodzi?
- Gryffindor
traci dziesięć punktów.
- Że
co?! -
zapytał Harry, na chwilę się zapominając. - Ale za co?
- A
jak myślisz? Za przeklinanie, nie będę tolerowała takiego zachowania.
-
Przecież nie przeklinałem! - oburzył się. Miał zamiar spierać się dalej, lecz nagle
zorientował się, o co chodziło. - Aaa...
- No
właśnie -
skomentowała krótko profesor McGonagall. - To wszystko, możesz iść
po swoje rzeczy.
Harry
kiwnął głową i odwrócił się na pięcie. Zrobił dwa kroki, a wtedy kobieta
postanowiła jeszcze coś powiedzieć:
-
Jeszcze nigdy nie widziałam profesora Snape'a w takim stanie.
Harry
odwrócił się, nie potrafiąc ukryć zaskoczenia. Profesor McGonagall uśmiechnęła
się, po czym puściła do niego oczko. Nic więcej nie dodała, tylko wróciła do
stołu nauczycielskiego. Harry przez chwilę nie mógł się ruszyć i stał z otwartą
buzią. Dopiero po kilku minutach ochłonął na tyle, że był w stanie pójść do wieży Gryffindoru.
* * *
Harry,
Hermiona, Ginny, Mike, Neville i Luna siedzieli razem w jednym z przedziałów
pociągu jadącego do Londynu. Rozmawiali na temat świąt, nie kryjąc przy tym odczuwanego
zadowolenia.
Harry
cieszył się z wyjazdu, lecz w głębi duszy żałował, że w tym roku nie spędzi
przerwy świątecznej w Norze razem z Hermioną i Ginny. Niestety ostatnio sprawy
się pokomplikowały i nie wyobrażał sobie przebywania w towarzystwie Rona.
-
Harry, czego chciała od ciebie McGonagall? - zapytał Mike.
- Odjęła
mi tylko kilka punktów.
Hermiona
głośno sapnęła, czym wywołała chichoty u pozostałych.
- Za
co?
- Za
przeklinanie, a za co innego?
Szatynka
pokręciła głową i wyjęła książkę. Zaczęła czytać, od czasu do czasu popijając
sok dyniowy.
- A wiecie,
co jest w tym wszystkim najlepsze? - zapytał nagle Harry.
- Co?
- Mrugnęła
do mnie!
W
tym momencie Hermiona zakrztusiła się sokiem i wypluła na Harry'ego wszystko
to, co miała w ustach. Ginny ryknęła śmiechem i poklepała przyjaciółkę po
plecach.
-
Dzięki -
mruknął Harry. -
Wystarczyło powiedzieć, że jesteś zła, a nie od razu na mnie pluć -
dodał, osuszając różdżką ubranie.
-
Przepraszam -
wymamrotała Hermiona, wyglądając na zażenowaną. - Co zrobiła McGonagall?
- To
co słyszałaś.
- Nie
wierzę!
- Nie
wszyscy są tacy sztywni - zażartował Mike.
- Nie
jestem sztywna! -
Zirytowała się. -
Ja po prostu zachowuję się racjonalnie.
-
Oczywiście.
- Dlaczego
nie siedzicie razem z Ronem? - Harry zwrócił się do Nevilla i Luny. Z jednej strony
zwyczajnie go to interesowało, a z drugiej chciał zapobiec ewentualnej kłótni
między Mikiem a Hermioną. -
Ostatnio widziałem, że spędzacie razem sporo czasu.
-
Wiesz... -
Neville zamilkł. Nie wiedział, w jaki sposób to wytłumaczyć, nie obrażając przy
tym Rona.
-
Ronald zachowuje się ostatnio jak gbur - wtrąciła się Luna,
nieświadomie ratując przyjaciela z opresji. - Nikt nie chce z nim
rozmawiać -
dodała, nie owijając niczego w bawełnę.
- No
właśnie -
zgodził się Neville.
* * *
Kilka
godzin później pociąg dotarł na dworzec King's Cross. Kiedy się zatrzymał, Gryfoni
i Krukonka pozakładali płaszcze, szaliki i rękawiczki, wzięli swoje bagaże i
zaczęli przeciskać się do wyjścia.
Na
peronie czekali już na nich ich bliscy. Wśród nich byli państwo Weasleyowie
oraz rodzice Hermiony. Niedaleko stała również pani McVogel, samotnie, ponieważ
do tej pory nie poznała rodzin przyjaciół Mike'a. Harry podążył za Hermioną i
Ginny, aby przywitać się z ich krewnymi, a Mike poszedł po swoją mamę.
-
Harry, kochaneczku! -
krzyknęła pani Weasley i przygarnęła go do siebie. - Jak się czujesz? -
zapytała.
-
Dziękuje, dobrze -
odpowiedział, jak zwykle czując ogromne ciepło w sercu, kiedy pani Weasley
trzymała go w niedźwiedzim uścisku.
- Tak
mi przykro, że Ron powiedział ci tyle okropnych rzeczy. - Jej uśmiech nieznacznie
przygasł. -
Jestem nim strasznie rozczarowana.
- Ależ
nie trzeba -
mruknął zażenowany Harry. Nie chciał, żeby pani Weasley źle się z tym czuła, bo
w końcu nie była niczemu winna. -
Widocznie tak miało być.
Kobieta
uśmiechnęła się smutno.
- Na
pewno nie chcesz przyjechać do nas?
- Nie.
-
Pokręcił głową. -
Czułbym się niekomfortowo. Ale jeśli nie ma pani nic przeciwko, to wpadnę któregoś
dnia.
-
Oczywiście, nie ma problemu! - ucieszyła się, po czym znowu zrzedła jej mina. - A
gdzie masz zamiar spędzić święta? Chyba nie na Grimmauld Place? - Zaniepokoiła
się tą wizją. Zaczęła nawet żałować, że przenieśli się z powrotem do Nory.
Gdyby zostali w kwaterze, to Harry nie mógłby się wykręcić.
- Nie
oczywiście, że nie. Jadę do naszego przyjaciela Mike'a. - Wskazał na blondyna i
machnął do niego ręką.
Kiedy
tylko Mike zobaczył ten gest, odmachał mu, powiedział parę słów do swojej
matki, po czym razem z nią podszedł do przyjaciela i stojących w jego pobliżu
osób.
- Pani
Weasley, to Mike i jego mama Diana McVogel - powiedział Harry. - Pani
McVogel, to Molly Weasley.
Kobiety
uścisnęły sobie ręce. Następnie Mike przedstawił swojej mamie resztę
przyjaciół.
-
Harry, może wpadniesz do nas razem z Mikiem i Dianą? - zapytała po chwili pani
Weasley, jak zwykle wykazując się gościnnością. Lubiła, kiedy jej dom emanował radością domowników i ich
gości.
Harry
spojrzał na przyjaciela i jego matkę.
-
Oczywiście, będzie mi ogromnie miło poznać rodzinę przyjaciół mojego syna -
powiedziała Diana, po czym uśmiechnęła się z wdzięcznością.
Pani
Weasley nie kryła radości.
- To
świetnie.
W
tym samym momencie Harry zauważył, że niedaleko nich zatrzymał się Ron. Stał z
założonymi rękami i przyglądał się im z nienawiścią. Harry nie pozostał mu
dłużny i posłał w jego stronę wrogie spojrzenie. Uderzył jeszcze Mike'a w plecy,
a potem kiwnął głową w stronę rudzielca. Gdy ten zobaczył Rona, odwrócił się do
swojej matki i powiedział:
-
Mamo, myślę, że czas się już zbierać.
- Co?
Ach, tak, masz rację - powiedziała Diana. - To do zobaczenia i
Wesołych Świąt! - zwróciła się do pozostałych.
-
Wesołych! -
powiedział Harry, uścisnął Hermionę i Ginny, a następnie ponownie wylądował w
objęciach pani Weasley.
Mike
zrobił to samo i niezwykle zaskoczył go fakt, że matka Ginny objęła również
jego. Z delikatnym rumieńcem na policzkach oderwał się od kobiety i ruszył za
swoją matką. Gdy zbliżali się do wyjścia z peronu, pomachali wszystkim jeszcze
raz.
~ ~ ~ ~
No i w końcu udało mi się wstawić kolejny rozdział! :D Wybaczcie, że tak późno. Nie będę się jednak po raz kolejny tłumaczył, bo i tak zbyt wiele razy wspominałem o przyczynach mojego opóźnienia. Na razie, niestety, musicie się przyzwyczaić, że rozdziały będą pojawiać się bardzo rzadko. Nie jestem w stanie poświęcać temu opowiadaniu tyle czasu, ile bym chciał.
Ponieważ niektórzy niedokładnie zapoznają się z umieszczanymi informacjami lub po prostu bardzo krótko o nich pamiętają, nie podam konkretnego terminu kolejnego rozdziału. Przewiduję, że pojawi się na przełomie marca i kwietnia. Jeśli będę mógł, opublikuję go wcześniej, dlatego, proszę, nie zadręczajcie mnie zbędnymi pytaniami o datę, nawet przybliżoną. Uwierzcie, że chciałbym regularnie wstawiać coś nowego. Kiedy rozdział będzie niemal gotowy, umieszczę odpowiednią informację w odpowiednim miejscu. :)
Beta: Seya (dziękuję!)
EDIT: 30.01.2016 r.
Ha, pierwsza!
OdpowiedzUsuńWarto było czekać na rozdział :D Powalał swoją długością. To było piękne - czytałam, czytałam, a końca nie widziałam :D
Najlepszym momentem rozdziału jest niezaprzeczalnie oplucie się Snape'a. Aż upuściłam telefon na twarz XD Ogólnie świetnie wyszła ta niespodzianka. I nie mogę się doczekać, by zobaczyć jak potoczy się ten świąteczny zjazd u Weasleyów. Czuję, że będzie się działo.
Życzę Ci morza weny :3
Pozdrawiam!
Addie
Jeszcze nigdy się tak nie uśmiałam :D Rozdział jest rewelacyjny. Pomimo braku większej akcji czytałam rozdział nie mogąc oderwać oczu od ekranu. Nie reagowałam na prośby mamy co oczywiście skończyło się tym, że z rekwirowała mi laptop i byłam zmuszona zejść do biura mojego taty na komputer xD. Najlepszym momentem było spektakularny uścisk Harry'ego z Draconem. KOCHAM!! Oraz (jak uznała koleżanka w poprzednim komentarzu) niezaprzeczalnie oplucie się Snape'a.
OdpowiedzUsuńJak zwykle życzę dużo weny, czasu wolnego na dokończenie rozdziałów.
Pozdrawiam i ściskam ^^
Positive Smile
Choć nie wiem ile bym czekała, to warto było! :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie skomentowałam wcześniej, choć miałam przeczytano już wszystko, ale wolałam już pod nowym rozdziałem, który był po prostu cudowny. Nie znam innego słowa, by go opisać. No dobra może rewelacyjny, super, ekstra itp. dałyby radę, no ale nie będę tak słodzić :D Przeczytałam te kilka rozdziałów i zaskoczę Cię... Nikt mnie nie denerwuje. Wcześniej wkurzał mnie Draco, ale teraz jakoś mi przeszło... Może dlatego, że ferie się zaczęły? ;) Nie. Po prostu znormalniał, chociaż czekam na jego pierwszą ,,normalną'' konwersację z Hermioną i Ginny. Jeśli w ogóle by taka była. Może Ron by się pojawił, by chronić naszą wiewiórkę? :D
Szkoda, że następny rozdział przeczytam dopiero na przełomie marca i kwietnia... Ale rozumiem Cię w 100%, zwłaszcza, że ja sama nie mam czasu na pisanie.
Bardzo podoba mi się relacja Hermiony i Harry'ego w tym rozdziale. Taka miła... Taka ludzka. Kurczę, no taka jak powinna być. Nic więcej nie mam do dodania.
McGonagall wymiata... Chciałabym zobaczyć więcej jej. Najchętniej więcej Minerwy, która dowala Ronaldowi :D To takie piękne
Nie mam się do czego przyczepić. Szczerze to nigdy nie mam. Czekam na to, co Harry i Mike wymyślą podczas ferii. Może Remus się gdzieś pojawi?
Pozdrawiam cieplutko! :)
Charm
Nic nie szkodzi, ważne, że w ogóle komentujesz.:D Dziękuję, bardzo się cieszę, że rozdział wzbudził w Tobie tak wielki zachwyt. Masz jednak rację, może nie przesadzaj z tym słodzeniem, żebym przypadkiem nie popadł w zbyt wielki samozachwyt.:)
UsuńMcGonagall na pewno się jeszcze pojawi. Mimo że zazwyczaj jest trochę sztywna, to i tak bardzo ją lubię.:D
Pozdrawiam! :D
No wiec tak... nie mogłam się doczekać żeby przeczytać ten rozdział. Troszkę ostatnio za mało miałam czasu, ale dziś mi się udało!
OdpowiedzUsuńCzekałam na coś takiego! Draco i Potter zrobili prawdziwe show! Super, że się dogaduja. Hermiona się chyba trochę uspokoiła i nie wciska na sile nosa w nie swoje sprawy i to jest super. Ciekawa jestem jak będą wyglądały święta u Mika...
King, jesteś zajebi**y!!!! Czekam z niecierpliwością na nexta ;)
Cieszę się, że spodobał Ci się pomysł Harry'ego i Draco. W pierwszej wersji scena ta wyglądała zupełnie inaczej, jednak była na tyle przerysowana i wulgarna, że musiałem ją zmienić. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że udało mi się stworzyć coś odpowiedniego. Zasługę w tym wszystkim ma również Seya, bo to ona mnie przystopowała i uświadomiła mi, jak żenująca była poprzednia wersja.:)
UsuńTak, Hermiona zdecydowanie się uspokoiła i raczej coraz rzadziej będzie tą niezwykle irytującą Hermioną z poprzednich rozdziałów.
W tym miejscu mogę już napisać, że przerwa świąteczna rozciągnie się na kilka rozdziałów. Mimo to myślę, że będzie ciekawie i pojawi się przynajmniej kilka interesujących fragmentów.
Dziękuję za komplement i pozdrawiam! :D
Nie wierzę, że nigdy wcześniej nie trafiłem na twój blog. Lol. Czytając ten rozdział kilkanaście razy wybuchałem śmiechem xD Już czekam na kolejny rozdział!!!
OdpowiedzUsuńA przy okazji zapraszam do siebie. Dopiero zaczynam i liczę na jakieś komentarze ;))
http://hermiona-hagrid.blogspot.com/
Bardzo podobał mi sie ten rozdział. I scena w wielkiej sali - zajebista.
OdpowiedzUsuńPojawia się kolejna tajemnica.
Witam
OdpowiedzUsuńTo mój pierwszy wpis na tym blogu. Muszę przyznać, że bardzo mi się podoba twój styl pisania. Rozdziały długie, świetnie operujesz słowami, treść bardzo ciekawa. Podoba mi się postać Mike oraz jego mamy i to, że przygarneli Harrego w potrzebie, mimo tak krótkiej znajomości. Podoba mi się również to jak opisałeś postać Draco i Rona i ich relacje z Harrym.
Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały i życzę wiele weny.
Pozdrawiam
Dragon Queen
Świetny rozdział. Wreszcie nastąpił przełom, Harry i Draco zaczęli normalnie zachowywać się w stosunku do siebie i rozmawiać. Bo to chyba nie na chwilę;). Bardzo dobrze piszesz, ale to już mówiłam w poprzednich wpisach. Twoją opowieść dobrze się czyta, bez jakiś zgrzytów i nieścisłości, ale o tym też już pisałam:). Wiem, że teraz czasu masz zdecydowanie mniej, ale obiecałeś ukończyć tą opowieść, więc ja Ci wierzę i czekam spokojnie na kolejny rozdział. Tylko jak wstrzymać ciekawość, co się dalej wydarzy? Pozdrawiam, Anonymus.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie na chwilę. W najbliższej przyszłości na pewno ich relacje będą takie same, a wręcz coraz lepsze.:D Nie będę jednak pisać, że tak już zostanie na zawsze. Sam jeszcze nie wiem, co wydarzy się w dalekiej przyszłości, wciąż wpadam na kolejne pomysły, więc zobaczymy. Na razie jednak na pewno żadnych drastycznych zmian nie będzie.:)
UsuńNo i oczywiście nie mam zamiaru porzucić tego opowiadania. Może się zdarzyć, że kolejne rozdziały będą się pojawiać jeszcze rzadziej, ale na pewno będą. Pisałem o tym, że nie lubię, kiedy ktoś porzuca swoje opowiadanie, więc nie mam zamiaru zrobić czegoś, czego sam nie toleruję. No chyba że zmuszą mnie do tego okoliczności, o których ostatnio pisałem. Na razie jednak wszystko jest w porządku, sytuacja się wyjaśniła, więc możesz być spokojna. :)
Pozdrawiam! :D
Ten blog jest świetny! Bardzo mi się podoba sposób w jaki piszesz. Życzę ci dużo weny.
OdpowiedzUsuńksp
Hej,
OdpowiedzUsuńplan Harrego się udał, wszyscy w szoku, że Harry i Draco się kumplują, och cały dzien spędził w bibliotece, nawet się nie zorientował a już była kolacja...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Plan się udał a tak wogóle fajny blog
OdpowiedzUsuńWróciłam! Yey, przepraszam za nieobecność, ale nie miałam wystarczająco dużo motywacji by tu zajrzeć.
OdpowiedzUsuńRety, jak ja się stęskniłam za twoim stylem pisania! Naprawdę, po prostu uwielbiam w jaki sposób tworzysz zdania i opisujesz wszystko... Dzisiaj mam dzień dobroci, więc polecą same pochwały.
Uwielbiam relację Harry'ego i Mike'a. Widać, że to prawdziwi przyjaciele, strasznie miło czyta się ich dialogi i przynajmniej siebie akceptują. Już nie mam dziwnych urojeń dotyczących ich parowania, ale nadal uważam, że ich relacja jest wyjątkowa.
Hermiona dzisiaj zdecydowanie na plus. Nie denerwowała mnie, chwilami wręcz bawiła, więc kolejny plusik. Mam świadomość, że pewnie stara Hermiona powróci, ale cieszę się tą nową.
Harry jak zwykle bez zarzutu, wspaniała scena w biblotece, miała uśmiech na ustach przez cały czas. Pani Pince musiała wyglądać bosko xD Chociaż, gdy ja siedzę cicho na lekcji i się nie udzielam, to też nauczyciel patrzy na mnie dziwnie... Człowiek się nawet wyłączyć nie może xD
Draco i Harry i ich przedstawienie to jest coś, co kocham całym moim serduszkiem. Może i dużo razy napotykałam się na publiczne pogodzenie, ale tutaj wypadło to jako jedno z lepszych. Severus, chciałabym to zobaczyć :D Minerva królem rozdziału, ta kobieta to żywe złoto!
Do zobaczenia za jakiś czas, a ja zapraszam do siebie w piątek!
Pozdrawiam i życzę masy weny!
Myśląc teraz o przyszłych notkach, wydaje mi się, że Hermiona będzie dość niestabilna emocjonalnie. Staram się dążyć do tego, by z rozdziału na rozdział zachowywała się bardziej przyjaźnie i odnalazła w sobie trochę młodzieńczego luzu. Czasami jednak wymyślę jakąś scenę, w której nie może zachować się obojętnie, bo najzwyczajniej w świecie nie byłaby sobą. Przyznaję, że nie zawsze jestem w stanie przewidzieć, jak bardzo Was wtedy wkurzy. :D No ale ma to swoje plusy - jestem bardziej podekscytowany, czekając na Wasze komentarze. :)
UsuńTo, jak finalnie wygląda scena pogodzenia się Harry'ego i Draco, jest zasługą mojej bety. Przyznaję, że trochę poniosła mnie wyobraźnia i gdyby Seya mnie nie przystopowała, to przekroczyłbym granice dobrego smaku. xd
Pozdrawiam! :D
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, cały plan Harrego się powiódł... i tak wszyscy są w szoku, że Harry i Draco się kumplują...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga