niedziela, 15 listopada 2015

ROZDZIAŁ XXI


Od czasu pechowego zatrzaśnięcia w Pokoju Życzeń minął już tydzień. Harry siedział w pokoju wspólnym Gryffindoru i pisał esej na transmutację. Obok niego na kanapie leżała Hermiona, która – o dziwo – nie uczyła się, tylko bez celu wpatrywała się w sufit.  
Harry pogodził się z nią już kilka dni temu. Bardzo dobrze pamiętał chwilę przeprosin i nie wątpił, że jeszcze przez jakiś czas jej nie zapomni. Gdy zdecydował się wreszcie odpuścić i podjąć próbę pogodzenia się z przyjaciółką, musiał wykazać się niemałą cierpliwością. Hermiona była nieugięta i w ogóle nie chciała słuchać jego wyjaśnień. Aby zmusić ją do rozmowy, niemal siłą przytwierdził ją do krzesła. Na szczęście mógł liczyć na pomoc Ginny i Mike'a, którzy znali całą prawdę i chcieli, żeby Hermiona jak najszybciej odpuściła, bo jej absurdalna złość na niego psuła im nerwy.
Po dwóch dniach od kłótni Hermiona była już zmęczona ciągłymi sporami, więc postanowiła dać mu szansę na wytłumaczenie. Choć nadal była zła, bo nie podobał jej się pomysł zawierania znajomości przy butelce alkoholu, to nie chciała się dalej kłócić. Nie chciała również stracić przyjaciela, a zdawała sobie sprawę, że swoim zachowaniem coraz częściej go irytowała. Kiedy tylko to zrozumiała, zdecydowała również, że będzie podchodzić do różnych spraw z większym dystansem. A przynajmniej spróbuje.
Harry uśmiechnął się, kiedy pomyślał o obietnicy przyjaciółki. Odłożył pióro, bo i tak prawie skończył zadanie domowe, po czym przetarł oczy i powstrzymał chęć ziewnięcia. Ostatnio był bardzo zmęczony. Zaczęły przerastać go wszystkie obowiązki i na duchu podnosiła go tylko myśl, że wielkimi krokami zbliżały się Święta. Chociaż nie miał żadnych planów i prawdopodobnie zostanie w Hogwarcie, to niezmiernie się cieszył. Miał nadzieję, że w końcu choć trochę odpocznie i zregeneruje siły.
Ponownie nachylił się nad pergaminem, by dokończyć esej. Gdy napisał ostatnie zdanie, po raz kolejny się uśmiechnął. Pomyślał o Malfoyu i ich niespodziewanym rozejmie.
Już od tygodnia nie byli wrogami. Harry nie przypuszczał, że przez te kilka dni relacje między nimi ulegną tak wielkiej poprawie. Co prawda na korytarzach nadal sobie docinali, ale Harry czuł, że było to po prostu przyzwyczajenie, a nie przejaw złośliwości. Poza tym ich żartobliwe spory dawały im wiele powodów do wygłupów. Tylko nieliczne osoby wiedziały, że z każdym dniem stawali się sobie bliżsi, co bardzo ich bawiło.

* * *

Harry otworzył oczy i niemal natychmiast je zamknął, chroniąc przed oślepiającymi promieniami słońca. Mrużąc powieki, wygrzebał się spod kołdry i poszedł do łazienki. Wziął szybki prysznic, a potem ubrał się i nie budząc Mike'a, wyszedł z pokoju.
Przed wejściem do Wielkiej Sali natknął się na Malfoya. Wymienił z nim powitalny uśmiech, a potem zapytał:
– Jak tam, główka nie boli? – Przy każdym spotkaniu wypominał Ślizgonowi, że ten ostatnio przesadził z alkoholem.
– Muszę cię rozczarować, ale nie.
– No tak. Zapomniałem, że wasz opiekun uczy eliksirów.
– Myślisz, że Snape daje nam coś na kaca? – zaśmiał się Draco. Nie wierzył, że Harry naprawdę tak pomyślał.
– Raczej wątpię. Przeczuwam jednak, że wszyscy Ślizgoni żyją w zgodzie z jego składzikiem.
– No cóż, trzeba sobie jakoś radzić.
– Rozumiem – mruknął Harry. – Chodźmy już, jestem głodny. Zabiłbym za kawałek mięsa.
– Mówisz jak Wiewiór – stwierdził Malfoy, nawet nie próbując ukryć obrzydzenia.
– Błagam, nie wspominaj o nim.
Draco przez chwilę milczał, uśmiechając się tylko pod nosem, lecz po chwili powiedział:
– Uwielbiam, gdy tak mówisz. Powiedz, co się dzieje ze Złotym Chłopcem Gryffindoru?
– Nic szczególnego, po prostu jeszcze wielu rzeczy o nim nie wiesz – powiedział Harry, nie myśląc o tym, że swoją odpowiedzią mógł zainteresować Malfoya. – Nie chodziło mi o nic konkretnego – dodał, dostrzegając zaciekawienie na twarzy Draco.
– Jasne. – Ślizgon prychnął. – Jesteś dobry w naprawdę wielu rzeczach, ale kłamać nie umiesz.
– Nie kłamię! – krzyknął. Wiedział jednak, że swoim zaprzeczeniem tylko pogorszył sprawę, dlatego pozwolił sobie na ciche westchnięcie. – Dlaczego wszyscy czytają ze mnie jak z otwartej książki?
– Wierz mi, nie wszyscy. To znaczy kiedyś tak było, ale nauczyłeś się dość dobrze ukrywać emocje. Myślę, że z czasem, kiedy trochę poćwiczysz, będziesz w tym naprawdę dobry.
– Dzięki.
– Nie ma sprawy. A teraz się już nie wykręcaj, tylko mów, co jeszcze ukrywasz?
– Dlaczego miałbym ci powiedzieć? – zapytał Harry, a na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek.
– Bo jestem Malfoyem i mi się nie odmawia.
– Chyba sobie żartujesz? – prychnął. – To ma być argument?
Draco przez chwilę milczał, zastanawiając się, jak skłonić Harry'ego do zwierzeń.
– Proszę, mógłbyś zdradzić mi, co miałeś na myśli? – Przez chwilę czekał na odpowiedź, po czym głośno zaklął. Harry wybuchnął głośnym śmiechem. – Co ja robię? Użyłem słów, których nie powinienem, tylko po to, żeby dowiedzieć się jakichś nudnych historii z życia Wybrańca.
– Teraz masz zamiar mnie obrażać? – zapytał Harry, unosząc w górę brew. – Poza tym uważam, że moje życie wcale nie jest nudne.
– Ciekawe tylko, co dodaje mu takiej pikanterii?
– Wybacz, ale chyba nie myślisz, że tym razem ci powiem?
– Spowiadaj się, bo nie mam zamiaru prosić cię o to po raz kolejny.
Normalnie Harry dalej droczyłby się z Draco, ale wiedział, że jeżeli podzieli się z chłopakiem pewną informacją ze swojego życia, to ten na razie sobie odpuści.
– Mogę ci na przykład powiedzieć, że miałem być w Slytherinie.
– Co!? – Malfoy wytrzeszczył oczy. – Żartujesz, prawda? – Tak naprawdę udawał zaskoczenie, bo Harry już dawno mu o tym powiedział.
– Nie, mówię serio.
– Więc co robisz w Gryffindorze?
– Poprosiłem o to Tiarę… – zamilkł na chwilę. – No cóż, nie powiem, że żałuję, bo byłoby to kłamstwo. Gdyby nie to, to przecież nie poznałbym Hermiony i Ginny, a za nic w świecie nie chciałbym ich stracić.
– Rozumiem – odpowiedział cicho Draco. Zrozumiał, że w pewnym sensie był odpowiedzialny za to, że Harry jest Gryfonem. Gdyby na pierwszym roku nie zachował się jak kretyn, to może teraz mieszkałby z Harrym, jadałby z nim posiłki i robił wiele innych rzeczy.
– Hej, co jest? – zapytał Harry, słysząc zmianę w głosie Ślizgona. – Chyba cię tym nie uraziłem? – Draco podniósł głowę. Był zaskoczony. Nie spodziewał się, że aż tak bardzo się odsłonił. – Słuchaj, nie bierz tego do siebie. Po prostu nie wiem, czy z innymi Ślizgonami dogadywałbym się tak, jak teraz z tobą. Myślę, że byłoby całkiem fajnie, ale... Co ja gadam? Byłoby koszmarnie, bo Snape mógłby znęcać się nade mną bez przeszkód. – Wzdrygnął się teatralnie. – Nie chcę o tym myśleć. Skupmy się więc na tym, że teraz próbujemy się dogadać.  
– Masz rację – odpowiedział Draco. Nie mógł nie zgodzić się z takim rozumowaniem. – Ale mogliśmy to zrobić wcześniej.
– Nie roztrząsajmy już tego – stwierdził Harry, ucinając temat. – Wchodzisz ty czy ja?
– Co?
– Do Wielkiej Sali. Ty pierwszy, czy ja?
– A co, Harry Potter nie chce pokazać się w towarzystwie Ślizgona? – zakpił Draco. Pytanie Harry'ego trochę go zdenerwowało. – I to według ciebie jest próba dogadania się?
– Nie, po prostu… Nie uważasz, że nasze wspólne wejście wzbudziłoby sensację?
– No i?
– Myślę, że trzeba to załatwić w jakiś inny, bardziej szalony sposób. Mam nawet plan, ale chciałem go zrealizować w ostatni dzień, zanim wyjedziemy na święta.
– Gryfoni i ich plany – prychnął Draco.
– Kiedy dowiesz się, co wymyśliłem, to pożałujesz, że nie chciałeś wziąć w tym udziału.
– Zobaczymy…

* * *

Harry siedział przy stole Gryffindoru i w samotności jadł śniadanie. Czasami odwracał się w kierunku Ślizgonów i gdy widział wyraz zadowolenia na twarzy Malfoya, nie mógł się powstrzymać i sam szczerzył się jak głupi. Draco zaaprobował jego kontrowersyjny pomysł i Harry bardzo się z tego cieszył. Zastanawiał się jednak, co ostatecznie skłoniło chłopaka do zaakceptowania jego propozycji. Może zadecydował fakt, że był on Ślizgonem, a może Draco po prostu lubił wywoływać zamieszanie wokół swojej osoby. Jednak na razie nie było to istotne i liczyło się to, że zgodził się zachować w tajemnicy fakt, że pogodzili się ze sobą.
Odwrócił się z powrotem i miał właśnie nałożyć sobie na talerz kolejną porcję bekonu, kiedy naprzeciwko niego usiadły Hermiona i Ginny.
– Cześć, Harry – przywitały się.
– Hej.
– Nie mogę się przyzwyczaić, że ostatnio zaczynasz śniadanie wcześniej niż ja – oznajmiła Hermiona, biorąc do ręki łyżkę pełną owsianki.
– A co w tym dziwnego?
– No wiesz, zawsze miałam problem, żeby wyciągnąć ciebie i Rona na śniadanie. Lubiliście przychodzić na ostatnią chwilę, dlatego czuję się dziwnie, kiedy nie muszę jeść sama.
– Proszę cię, nie wspominaj mi o nim, zwłaszcza w trakcie śniadania! – warknął. – Nie bierz tego do siebie – dodał, przenosząc spojrzenie na Ginny.
– Sam mnie o to zapytałeś. – Hermiona wyglądała na oburzoną. Nie wiedziała, że powinna aż tak bardzo zwracać uwagę na to, co mówi.
– Masz rację, przepraszam – powiedział Harry. Zrozumiał, że jego wybuch był niepotrzebny. – Po prostu o nim nie wspominaj.
– Dlaczego jesteś aż tak bardzo przewrażliwiony na jego punkcie? Rozumiem, że nie możecie się dogadać i w ogóle, ale bez przesady.
– Mówisz serio?
– Nie, żartuję – prychnęła. – Oczywiście, że mówię serio.
– Byłaś świadkiem ostatniego incydentu i jeszcze mi się dziwisz? – Odłożył sztućce i zacisnął dłonie w pięści. – Nie pamiętasz, co mi powiedział? – zapytał, czując, że narasta w nim wściekłość.
– Pamiętam i to bardzo dobrze, tylko że nie o to mi chodzi. Przecież sama mówiłam, że zaczyna mnie wkurzać, więc nie każę ci z nim rozmawiać. Miałam na myśli to, że nie chcesz wypowiedzieć jego imienia. Nie uważasz, że to dziecinne?
– Jego ostatnie słowa przekreśliły go w moich oczach. I nie, nie uważam, że to dziecinne. Po prostu nie darzę go szacunkiem, dlatego nie mam zamiaru wypowiadać jego imienia. Dla mnie jest nikim.
– Możecie już skończyć? Dawno ustaliliśmy, że Ron jest kretynem, więc po co ciągle drążyć ten temat? – wtrąciła się Ginny.
– Masz rację – mruknęła Hermiona. – Pewnie cię wkurza, że mówimy tak o twoim bracie?
– Nie, bo wiem, że sobie na to zasłużył. Myślałam, że mama go rozszarpie, kiedy dowiedziała się, co powiedział. – Uśmiechnęła się. – A swoją drogą, nadal czekam na zemstę – zwróciła się do Harry'ego.
– Spokojnie. – On również się uśmiechnął. – Po świętach spotka go zasłużona kara.
Hermiona miała ochotę skomentować ten pomysł, bo w ogóle jej się nie podobał i uważała, że tylko niepotrzebnie zaogni konflikt. Pamiętała jednak o swoich ostatnich słowach, że postara się podchodzić do różnych spraw z dystansem, więc zrezygnowała z próby wyperswadowania przyjaciołom chęci zemsty. W końcu i tak nie miała żadnych szans, żeby ich przekonać. Poza tym wolała się nie wtrącać i zachować neutralność.
W tym samym czasie do Wielkiej Sali wleciały sowy i zaczęły krążyć nad stołami. Jedna z nich wylądowała przed Hermioną, druga przed Ginny, a ostatnia przed Harrym.
Harry zdziwił się widząc list, bo nie spodziewał się otrzymać żadnej wiadomości. Mimo to z ogromną ciekawością odwiązał przesyłkę i rozerwał kopertę.

Drogi Harry!
Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku. Chciałbym przeprosić, że tak długo się nie odzywałem, ale jak zapewne się domyślasz, byłem bardzo zajęty. Postanowiłem w końcu do Ciebie napisać, żebyś się o mnie nie martwił. Mam nadzieję, że ten list przynajmniej choć trochę Cię uspokoi.
Przebywam w tej chwili za granicą i wypełniam misję dla Zakonu. Nie mogę opowiedzieć Ci dokładnie, co robię, ale jeżeli przypomnisz sobie naszą wakacyjną rozmowę, to spokojnie dojdziesz do odpowiednich wniosków.
Liczyłem, że w Święta uda nam się spotkać i porozmawiać. Niestety nie przewidziałem pewnych trudności, przez które nie będę mógł wrócić do Anglii. Z tego powodu chciałbym życzyć Ci już teraz Wesołych Świąt!
Mam nadzieję, że moja podróż niedługo się skończy i w końcu będziemy mogli ze sobą porozmawiać.
Trzymaj się
Remus

Harry odłożył list i uśmiechnął się pod nosem. Czasami myślał o Lupinie, ale zawsze się przy tym zamartwiał, dlatego starał się nie myśleć wcale. Może nie było to całkiem w porządku, ale nic nie mógł na to poradzić. Teraz, kiedy wiedział, że przyjaciel był bezpieczny, poczuł ulgę. Rozumiał również, że Lupin nie mógł wrócić na Święta. Na szczęście mężczyzna o nim pamiętał, zapewnił go, że u niego wszystko było w porządku i to mu w zupełności wystarczyło.
Otrząsnął się ze swoich myśli i przeniósł wzrok na Hermionę. Zobaczył w jej ręku „Proroka Codziennego”, więc zapytał:
– Dalej masz zamiar prenumerować gazetę?
– A dlaczego nie? – Wyglądała na zdziwioną tym pytaniem. – Przecież wiesz, że lubię być na bieżąco z wiadomościami.
– Po prostu myślałem, że po ostatnim artykule nie jesteś do niej przekonana.
– Nie powiedziałabym, że pałam do niej jakimś wielkim uczuciem, ale nie mam zamiaru wszystkiego dowiadywać się jako ostatnia. Zwłaszcza jeśli chodzi o nas.
– Chyba nie myślisz, że znowu nas obsmarują? – zaśmiał się.
– Jeżeli będziesz się starał i udawał grzecznego chłopca, to raczej nie.
– Myślisz, że to pomoże? Jeśli nie będą mieli żadnego tematu, to sami go wymyślą.
– Masz rację. Jednak następnym razem nie chcę słuchać żadnych plotek, tylko od razu dowiedzieć się, o co chodzi.
– A ostatnio sama upierałaś się, że „Prorok Codzienny” kłamie...
– Harry. – Hermiona westchnęła, odłożyła gazetę i spojrzała mu w oczy. – Dobrze wiesz, jakie mam podejście do tej gazety, zwłaszcza od czasu Turnieju Trójmagicznego. Niestety ostatnio udowodnili, że potrafią pisać prawdę i chcę być jedną z pierwszych osób, która tę prawdę pozna.
– Jak uważasz, ale według mnie i tak nie warto wydawać na nią pieniędzy.
Hermiona wzruszyła ramionami, ale już nic nie powiedziała i wróciła do lektury.
– Zastanawiałam się, ile czasu będziecie jeszcze na ten temat dyskutować – odezwała się Ginny, chichocząc pod nosem.
– Na szczęście już skończyliśmy.
– To dobrze, bo chciałabym, żebyś to przeczytał – powiedziała, po czym podała mu list.

Kochana Ginny!
Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku. U nas nic się nie zmieniło. Tata ma mnóstwo pracy w Ministerstwie, tak jak George i Fred na Pokątnej. Ja zaczęłam już przygotowania świąteczne, bo w tym roku muszę zająć się wszystkim sama.
Chciałam zapytać, co u Harry'ego. Czy pogodził się z Ronem? Przeczuwam, że po tym, co ten nieznośny dzieciak powiedział, raczej nie. Mimo to zaproś Harry'ego do nas na Święta. Wszyscy na pewno ucieszą się z jego obecności, szczególnie, że Hermiona też nas odwiedzi. Uzgodniłam to już z jej rodzicami.
Postaraj się przekonać Harry'ego, ale nie kosztem nauki! Masz przykładać się do końca semestru! Pamiętaj, że w tym roku masz SUM-y!
Całusy
Mama

Kiedy Harry przeczytał wiadomość, złożył pergamin na równe części i oddał go Ginny. Przez chwilę zastanawiał się, czy skorzystać z zaproszenia, rozważając wszystkie za i przeciw. 
– To bardzo miłe, ale niestety muszę odmówić – powiedział nagle. Doszedł do wniosku, że nie byłoby to najlepsze rozwiązanie.
– Dlaczego? – spytała Ginny, w mgnieniu oka markotniejąc. Do tej pory myślała, że wcale nie będzie musiała przekonywać Harry'ego. Wydawało jej się, że była to tylko kwestia uzgodnienia szczegółów.
– Moja obecność może wywołać niezręczną atmosferę. Jak sobie wyobrażasz mnie i Rona przy jednym stole?
– Jak to? –  wtrąciła się Hermiona. – Nie jedziesz z nami na Święta? – Wyglądała na równie zaskoczoną i zawiedzioną, co jej przyjaciółka.
– Czy tylko ja uważam, że cała ta sytuacja byłaby dziwna?
– Nie, ale przecież wszyscy chcieliby cię zobaczyć. – Hermiona jak zwykle starała się używać logicznych argumentów. Faktycznie, nie licząc Rona, w Norze każdy chętnie by się z nim spotkał.
– Wiem. – Kiwnął głową. – Mimo to nie przyjadę.
Dziewczyny głośno jęknęły.
– Nie przejmujcie się, Święta szybko miną, a po nich znowu się zobaczymy.
– Ale to nie to samo – stwierdziła Hermiona. – Same będziemy się nudzić.
– Dacie sobie radę. – Uśmiechnął się przepraszająco. Wziął sobie jednego tosta i posmarował go grubą warstwą dżemu. Ugryzł niewielki kawałek, zastanawiając się nad rozwiązaniem, które zadowoliłoby obie strony. – Może wpadnę na jeden dzień, żeby pani Weasley nie zrobiło się przykro.
– Nie wierzę, że przejmujesz się Ronem. – Ginny nie dawała za wygraną. Tak bardzo przyzwyczaiła się do tego, że spędzała z Harrym Święta, że nie chciała odpuścić. Po prostu sobie tego nie wyobrażała, bo Harry był dla niej jak brat. I co? I nie spędzą razem Świąt?
– Gdyby chodziło tylko o niego, to z wielką chęcią pojechałbym do Nory, żeby go podenerwować.
– To w czym problem? – spytała, czując, że odżyła w niej nadzieja. Jeszcze miała jakąś szansę na dopięcie swego.
– Już powiedziałem. – Harry ugryzł kolejny kawałek. Nie spieszył się z przełknięciem. – Zapanowałaby niezręczna atmosfera, a nie chcę psuć Świąt wszystkim.
– No dobra, niech ci będzie. – W tym momencie do Ginny dotarło, że odniosła druzgocącą klęskę i za żadne skarby nie przekona przyjaciela. – W takim razie, jakie masz plany? – zapytała. Naprawdę ją to interesowało, chociaż nie wiedziała, czy chciała usłyszeć prawdę. Gdyby okazało się, że Harry spędzi Święta w samotności, to czułaby się z tym źle. W końcu byli przyjaciółmi, a przyjaciół nie zostawia się w takich chwilach.
– Nie wiem. – Wzruszył ramionami. – Pewnie zostanę w zamku. – Spróbował się uśmiechnąć, ale nie za bardzo mu to wyszło.
– A Mike? – zapytała Hermiona.
– Co ja? – zapytał wspomniany chłopak, który w tym momencie pojawił się za ich plecami.
Usiadł wygodnie obok Harry'ego i nałożył sobie na talerz trochę jajecznicy i bekonu. Zaczął jeść, ale jego mina świadczyła o tym, że cały czas czekał na odpowiedź.
– Pytałam Harry'ego, co będziesz robił w Święta. Zostajesz z nim w zamku?
– W zamku? Z Harrym? – Zdziwił się. – Oszalałaś?
– Jak miło – mruknął pod nosem Harry. Odłożył na talerz niedojedzonego tosta, bo właśnie stracił apetyt. Myślał, że łączyła go z Mikiem jakaś przyjacielska relacja, ale chyba się pomylił.
– Nie o to mi chodziło – Mike poklepał go po plecach. – Zabieram Harry'ego do domu. Mama się ucieszy, szczególnie, że nie będziemy musieli już ukrywać tego, że jesteśmy czarodziejami.
Harry miał ochotę palnąć się w głowę. Jak mógł pomyśleć, że Mike ma go gdzieś? Czuł się zdruzgotany, ale postanowił nie dać tego po sobie poznać. Skupił się natomiast na wypowiedzi przyjaciela, przez co przypomniał sobie pewną sytuację. Na myśl o niej wybuchnął głośnym śmiechem.
– Co cię tak bawi? – zapytała Ginny. Czasami nie nadążała ze zmianami nastrojów Harry'ego.
– Po prostu pomyślałem o... Wiecie, po ucieczce z domu, zamieszkałem u Mike'a. Kiedy pojawiłem się u niego, otworzył mi w samym ręczniku. Na początku pomyślałem sobie, że tak się spieszył, że nie zdążył się ubrać. – Ponownie zachichotał. – Jak pomyślę o tym teraz, to wiem, że po prostu chował wszystkie rzeczy, które mogłyby zdradzić, że jest czarodziejem.
– Tak, rzeczywiście masz powód do śmiechu – stwierdził Mike, kręcąc przy tym głową.
– A nie? – Harry nadal nie mógł przestać się śmiać. – Nie wiesz, jaką miałeś wtedy minę.
– Wróćmy może do głównego tematu – wtrąciła się Hermiona.
– Dajcie mi chwilę. – Harry próbował się uspokoić. Zamknął oczy i brał spokojne i głębokie oddechy.
Hermiona przez chwilę patrzyła na niego z uniesionymi brwiami, aż w końcu postanowiła go zignorować, bo nie zapowiadało się na to, żeby miał przestać rechotać.
– Ale musicie mi obiecać, że nas odwiedzicie – zwróciła się do Mike'a. Zamilkła na kilka sekund. – Chyba twoja mama nie będzie miała nic przeciwko? – zwróciła się do Ginny.
– Oczywiście, że nie. Przecież Mike to również mój przyjaciel.
– Dzięki, Ruda.
– Świetnie. – Hermiona się ucieszyła. – Skoro wszystko ustaliliśmy, to Harry nie może się już wykręcić i musi przyjechać – dodała, nie potrafiąc ukryć, jak bardzo była z tego powodu zadowolona.
– Dokładnie – dodała Ginny.
Harry miał zamiar odpowiedzieć, ale nie zdążył. Jak to bywało w ostatnim czasie, obok nich przeszedł Ron i usłyszał fragment ich rozmowy. Ponieważ pałał ostatnio żądzą zemsty, nie mógł się powstrzymać i musiał skomentować całą tę sytuację.
– Nie przyjeżdżasz do nas na Święta? Merlinie, dzięki!
– Ron! – warknęła Ginny.
Miała już dość takiego zachowania. Ron był jej bratem, ale tak działał jej na nerwy, że czasami miała ochotę go rozszarpać. Poza tym przerażało ją jego zachowanie, bo nie zdawała sobie sprawy, że potrafił być tak mściwy i okrutny. Czuła się, jakby zupełnie go nie znała.
– Nie będę kłamać, ale naprawdę bałem się, że mama zaprosi cię na Święta – kontynuował rudzielec. – Na szczęście ona też musiała się na tobie poznać, skoro zrezygnowała z tego pomysłu!
– Zamknij się! – Zdenerwowała się Ginny. Zacisnęła pod stołem dłonie, ale tak naprawdę miała nadzieję, że Ron posunie się jeszcze dalej. Chciała mieć pretekst, żeby wreszcie się na nim wyżyć. W końcu od dawna przeginał, a to, co do tej pory go spotkało, nie było wystarczającą karą.
– Spokojnie, siostrzyczko, nie musisz udawać, że będzie ci go brakować.
– Ron, nawet nie wiesz, jak mi ciebie żal. – Harry postanowił w końcu się odezwać. Normalnie by nie zareagował, ale widział, że przyjaciółka była na skraju wytrzymałości, a nie chciał, żeby przez utratę nerwów wpakowała się w kłopoty.
– W dupie mam, co myślisz. – Zarechotał. – Cieszę się, bo nie będę musiał patrzeć na twoją parszywą gębę.
Ginny chciała wstać, ale Harry położył jej rękę na ramieniu.
– Nie o to mi chodziło. – Uśmiechnął się szeroko. – Miałem na myśli to, że nawet twoja matka ma głęboko w nosie twoje zdanie. Tak się składa, że zaprosiła mnie do was na Święta. – Tym razem to on zaśmiał się głośno. Nie przypominał jednak siebie. W tej chwili brzmiał jak jakiś czarny charakter z filmów i kreskówek, które tak często oglądał Dudley.
Wszyscy spojrzeli na niego, jak na kogoś, kto postradał zmysły.
– Jesteś nienormalny! – stwierdził Ron. – Muszę napisać do rodziców, żeby nie zapraszali takiego... takiej... przybłędy. Jeszcze się od ciebie... – Nie dokończył, bo w tym momencie poczuł silne uderzenie w twarz.
W pierwszym odruchu miał zamiar rzucić się na napastnika, bo pomyślał, że to Harry. Wziął zamach i miał wyprowadzić cios, ale wówczas zamroczenie minęło i dostrzegł kosmyk rudych włosów. Zamarł z ręką w powietrzu.
– Ginny? – Rozszerzył oczy. – Nie wierzę, że to zrobiłaś! – Opuścił dłoń.
– Zamkniesz się w końcu?! – wrzasnęła, nie przejmując się tym, że słyszeli ją wszyscy znajdujący się w Wielkiej Sali i przyległych jej pomieszczeniach. – Czy do ciebie nie dociera, że nikt nie chce cię słuchać?! – W jej oczach zebrały się łzy. Miała ochotę wrzeszczeć i krzyczeć na tyle głośno, na ile pozwalały jej struny głosowe.
– Ale...
– Milcz! – ryknęła. – Mam dość słuchania, jak obrażasz Harry'ego. To, że ty się na niego wypiąłeś, to nie znaczy, że wszyscy to zrobią!
– Dlaczego go bronisz?! – Ron również zaczął krzyczeć. – Nie widzisz, że to zwykły śmieć i ku...
– Na pewno chce pan dokończyć, panie Weasley? – zapytała profesor McGonagall, niespodziewanie przerywając narastającą kłótnię. Wyglądała na wściekłą.
Ron poczerwieniał ze złości, ale nic nie powiedział.
– Tak myślałam – stwierdziła, po czym odwróciła się do Ginny. – Panno Weasley, prosiłabym o zachowanie ciszy i nieprzeszkadzanie innym w śniadaniu.
– Oczywiście, przepraszam – odpowiedziała, po czym zajęła swoje miejsce i przytuliła się do Hermiony. Ta sytuacja naprawdę wiele ją kosztowała.
– Jeśli chodzi o pana, panie Weasley, to już naprawdę nie wiem, jak pana karać. Myślę, że na razie wystarczy szlaban. Dzisiaj – dodała lodowatym tonem. Miała już dość prowokowania przez niego kłótni.
– Co!? – Ron wrzasnął, jakby nie wiedział, z kim rozmawia.
– Minus dziesięć punktów! I dodatkowy dzień szlabanu!
– Ale pani profesor...
– Może się nauczysz, że do niektórych osób należy zwracać się z szacunkiem! A teraz proszę odejść na swoje miejsce, bo nie mam już nic więcej do powiedzenia – oznajmiła, po czym odwróciła się i wróciła do stołu nauczycielskiego.
Ron obrzucił wszystkich nienawistnym spojrzeniem, po czym powlókł się na koniec stołu. Dziwnym trafem nigdzie wcześniej nie było dla niego wolnego miejsca.

* * *

Pół godziny później wszyscy nieustannie trajkotali o sytuacji, która miała miejsce podczas śniadania. Wiele osób nie mogło dopuścić do siebie myśli, że znana wszystkim Złota Trójca Gryffindoru już dawno się rozpadła. Temat ten wyzwalał niezwykle wiele emocji, co było zmorą niektórych nauczycieli, którzy nie potrafili poradzić sobie z ożywionymi rozmowami na lekcjach.
Jednak nie wszyscy mieli taki problem. Profesor McGonagall była osobą, która w ogóle nie musiała się wysilać, żeby na jej lekcji panowała cisza. Owszem, czasami zdarzały się wyjątki, ale niezwykle rzadko.
– Uznałam, że skoro to nasze ostatnie spotkanie w tym semestrze, to nie ma sensu zaczynać czegoś nowego – powiedziała profesor McGonagall, przechadzając się między ławkami.
Uczniowie spojrzeli na siebie, nie kryjąc przy tym zaskoczenia. Profesor McGonagall odpuszczająca uczniom? Jeszcze tylko tego brakowało, żeby na kolejnej lekcji Snape poczęstował ich cukierkami.
– Nie myślcie jednak, że zrobię wam wolną lekcję. – Rozejrzała się po klasie. – Dzisiaj powtórzymy cały materiał, jaki do tej pory omówiliśmy. Oczywiście tyle, ile zdążymy. Jeśli zobaczę, że ktoś nie radzi sobie z jakimś zagadnieniem, to po Świętach może się do mnie zgłosić na konsultacje. Jeśli jednak ktoś nie będzie przejawiał chęci do pracy, to również spotka się ze mną po Świętach, tyle że na szlabanie. Radzę więc wziąć się do roboty!
Większość osób od razu sięgnęła po swoje notatki i zaczęła ćwiczyć zaklęcia, nie chcąc po powrocie z domów wylądować w gabinecie McGonagall. Oczywiście w tej sytuacji pojawiły się również pewne wyjątki.
Harry w ogóle nie słuchał nauczycielki, więc nie wiedział, co powinien robić. Zamiast ćwiczyć zaklęcia, z ożywieniem rozmawiał z Mikiem.
– Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej, że twoja mama zaprosiła mnie na Święta? – zapytał z lekkim rozgoryczeniem w głosie.
– Nie wiem. – Mike wzruszył ramionami. – Chyba wydawało mi się to oczywiste. Zresztą nie widzę żadnego problemu. No chyba że nie chcesz ze mną jechać?
– Zwariowałeś? – Harry zaśmiał się pod nosem. – Oczywiście, że chcę. Według ciebie co sam miałbym robić w zamku?
– To po co to pytanie?
– Nadal nie rozumiesz?
– Nie – odpowiedział Mike. Nie wiedział, o czym była dzisiejsza lekcja, więc bezmyślnie rysował coś na ostatniej stronie swojego zeszytu.
– Nie kupiłem twojej mamie żadnego prezentu – wyjaśnił Harry, takim tonem, jakby było to coś najbardziej oczywistego na świecie. – I co ja teraz zrobię? Przecież jutro wieczorem wyjeżdżamy, a w niedzielę jest Wigilia.
Mike zamarł, a potem uderzył się ręką w czoło.
– Przepraszam, nie pomyślałem.
– No właśnie.
– Oj, daj spokój. – Uśmiechnął się. – Mama się nie obrazi, jeśli jej niczego nie dasz.
– Mike, ale tu chodzi o sam fakt! – Harry pokręcił głową. Czasami miał wrażenie, jakby przyjaciel żył w jakimś innym świecie i nie znał zasad, które świadczyły o dobrym wychowaniu. – Nie jedzie się do kogoś z pustymi rękami!
– Dobra, nie przesadzaj. Wyskoczymy rano na miasto i coś tam kupisz, skoro tak ci na tym zależy. A potem możemy poderwać parę lasek i nacieszyć się życiem. – Mike zlekceważył problem i zaczął żartować.
– Mike! – syknął Harry, ale nie zdążył już niczego więcej powiedzieć, ponieważ obok nich zatrzymała się profesor McGonagall.
– Chyba wam nie przeszkadzam? – zapytała.
Harry podskoczył na krześle i rozejrzał się na boki. Z lekkim niepokojem zauważył, że wszyscy się im przyglądali. Nie zdawał sobie sprawy, że rozmawiali na tyle głośno, ale widok niezadowolonej miny na twarzy Hermiony potwierdzał jego najgorsze obawy.
– Ależ nie.
– Naprawdę? – McGonagall brzmiała spokojnie, choć było widać, że powstrzymywała się przed wybuchem. – Czy moglibyście mi powiedzieć, o czym tak zawzięcie rozmawialiście?
– Eee... – Mike się zmieszał, chyba po raz pierwszy w życiu.
– Rozmawialiśmy o tym, że dzisiejsza lekcja jest bardzo interesująca – powiedział Harry.
– Potter, nie rozśmieszaj mnie! Nawet nie masz pojęcia, co dzisiaj robimy, a raczej, co robią wszyscy oprócz was!
Gdyby ta sytuacja wydarzyła się kilka lat wcześniej, to Harry spłonąłby rumieńcem. Na szczęście potrafił panować nad swoimi emocjami na tyle, żeby ukryć zażenowanie spowodowane palnięciem tak wielkiej gafy.
– Ale my powtarzamy materiał z całego semestru. – Brnął w dalsze kłamstwa, licząc, że tą uwagą rozładuje atmosferę i uratuje ich przed gniewem nauczycielki.
– I uważasz, że opanowałeś go na tyle, że nawet nie wyjąłeś różdżki?
Harry zamrugał zaskoczony. Miał problem ze zrozumieniem tego, co powiedziała do niego McGonagall, ale z pomocą przyszedł mu Mike.
– Na razie dyskutowaliśmy o teoretycznych zasadach, pani profesor.
– No dobrze, powiedzmy, że wam wierzę. Ale jeśli jeszcze raz przyłapię was na pogaduszkach, to po powrocie do zamku nie wyjdziecie z mojego gabinetu do następnych Świąt! – dodała, po czym odwróciła się i wznowiła wędrówkę po klasie, zatrzymując się przy osobach, które potrzebowały jej pomocy.
Harry poczekał do momentu, aż profesor McGonagall odejdzie na tyle daleko, że nie będzie mogła już niczego usłyszeć. Kiedy zaczęła instruować Parvati, pozwolił sobie na odetchnięcie z ulgą. Jego umysł jeszcze nie zarejestrował faktu, że udało mu się wymigać od kary.
– Nie mogę uwierzyć, że nie wlepiła nam szlabanu.
– Masz głowę na karku, nie można powiedzieć. – Mike uśmiechnął się szeroko i wyciągnął różdżkę. Nie chciał przeginać i prowokować nauczycielki.
– A niby co ja takiego zrobiłem? – Harry również wyciągnął swoją różdżkę.
– Wiesz, czasami jesteś naprawdę tępy.
– To kup mi ostrzałkę – burknął.
Mike wybuchnął głośnym śmiechem, zapominając, że nie dawno otrzymał ostrzeżenie. Jak na zawołanie profesor McGonagall odwróciła się w jego stronę i posłała mu mordercze spojrzenie. Widząc to, szybko doprowadził się do porządku.
– Naprawdę nie wiesz, czy robisz sobie ze mnie żarty? – zapytał, kiedy nauczycielka przestała się na niego patrzeć.
– Gdybym wiedział, to bym nie pytał.
– Nie wlepiła nam szlabanu, bo powiedziałeś, że powtarzamy materiał.
– I ona to łyknęła? – Wytrzeszczył oczy. – Przestań, przecież nie jest taka głupia.
– Weź się ogarnij! – Mike przygryzł wargę, żeby przypadkiem znowu nie zacząć się śmiać. – My naprawdę powinniśmy powtarzać materiał z całego semestru.
– Nie... – Harry początkowo nie uwierzył. – Ale mieliśmy fart – dodał, kręcąc z niedowierzania głową.
– Tak. Ale lepiej nie sprawdzajmy, czy dalej go mamy. Poważnie, bierzmy się do pracy, bo McGonagall dziwnie na nas patrzy.
Harry kiwnął głową i zaczął ćwiczyć jedno z ostatnio poznanych zaklęć. Do końca lekcji nie odezwał się już do Mike'a ani słowem.
Kilkadziesiąt minut później zadzwonił dzwonek. Profesor McGonagall pożegnała się z uczniami, po czym pozwoliła im opuścić salę. Wszyscy bardzo szybko zebrali swoje rzeczy i ruszyli do wyjścia, jakby się bali, że nauczycielka zdecyduje się zadać im jakąś koszmarnie trudną pracę domową.
Kiedy Harry, Mike i Hermiona byli już na korytarzu, szatynka postanowiła zwrócić przyjacielowi uwagę. W końcu nie byłaby sobą, gdyby tego nie zrobiła.
– Nie mogę uwierzyć, że znowu gadałeś na lekcji. Czy ty zdajesz sobie sprawę, że nie jesteśmy już w pierwszej klasie?
– Przestań się mnie czepiać!
– A ty? – Hermiona zignorowała go, ale nie miała zamiaru dać za wygraną, więc zwróciła się do Mike'a. – Nie mogłeś go uciszyć? – zapytała.
– Przecież go znasz. – Wzruszył ramionami. – Nawet gdybym mu powiedział, żeby się nie odzywał, to i tak by mnie nie posłuchał.
– Ale nawet nie próbowałeś!
– A co miałem zrobić? Włożyć mu knebel do ust? – zażartował.
– Widocznie tak trzeba było zrobić.
– No wiesz! – wtrącił się Harry. Był oburzony, mimo że miał też ochotę wybuchnąć śmiechem. Czasami Hermiona była strasznie sztywna, ale innym razem potrafiła powiedzieć coś naprawdę zabawnego. – Nie rozumiem, o co robisz tyle szumu?
– Czy tylko ja się martwię o waszą przyszłość? – Postanowiła zmienić taktykę. Skoro do przyjaciół nie trafiały argumenty, że ich zachowanie nie było odpowiednie, to musiała wpłynąć na ich ambicje.
– A co rozmawianie na transmutacji ma do mojej przyszłości?
Słowa te podziałały na Hermionę jak płachta na byka.
– To, że niedługo kończymy szkołę i twoje egzaminy zadecydują o wszystkim!
– Dziewczyno, ogarnij się! Egzaminy mamy dopiero za dwa lata.
– I co z tego? Myślisz, że nie musisz uczyć się już teraz?
Mike szedł zakłopotany, nie wiedząc, czy powinien wtrącić się do rozmowy. Nie przychodził mu do głowy żaden sensowny argument, więc postanowił milczeć.
– Przestań mi prawić morały. Skoro McGonagall tego nie robiła, to nie wiedzę powodu, żebyś ty musiała.
– Agrr! – krzyknęła. – Więc masz gdzieś moje zdanie!?
Harry wziął głęboki wdech.
– Proszę cię, żebyś się uspokoiła. Musiałem obgadać ważną sprawę. Zresztą nie zostaliśmy ukarani, co oznacza, że wypełniliśmy swoje zadanie. No i przypominam, że miałaś wyluzować.
– Róbcie, co chcecie, ale jeśli nie pójdą wam egzaminy, to będzie to tylko i wyłącznie wasza wina!
– Lepiej się pospieszmy, bo spóźnimy się na eliksiry – wtrącił się Mike.

* * *

– Siadajcie! – warknął Snape, nawet nie witając się z uczniami. – Na dzisiaj przygotowałem dla was coś specjalnego. – Uśmiechnął się w taki sposób, że zebranym przebiegł dreszcz po plecach. – Nadszedł czas, żeby sprawdzić waszą wiedzę. – Zmienił wyraz twarzy. Wyglądał przerażająco. – Obiecuję, że kto nie zaliczy dzisiejszego testu, wyleci z mojej klasy i nigdy do niej nie wróci! – Rozejrzał się po sali. – Macie trzydzieści minut. Pytania są na tablicy. Życzyłbym wam powodzenia, ale ono i tak wam nie pomoże – dodał, po czym usiadł za biurkiem.
Harry czuł, że prawdopodobnie były to jego ostatnie zajęcia ze Snapem. Niby od jakiegoś czasu uczył się eliksirów, ale nie wierzył, że uda mu się zaliczyć test. Znając nauczyciela, wymyślił on takie pytania, na które tylko Hermiona będzie umiała odpowiedzieć. Prawdopodobnie nawet Ślizgoni nic nie napiszą, ale oni przecież nie wylecą z zajęć. W końcu Snape był ich opiekunem.
Kiedy pogodził się już ze swoim losem, zrezygnowany wyciągnął czysty pergamin i postanowił wziąć się do pracy. Jeśli mu się nie uda, to mówi się trudno. Przynajmniej nie da satysfakcji temu palantowi i nie odda pustej kartki. Westchnął głośno i przeczytał pierwsze pytanie.

1. Wymień przynajmniej pięć sposobów wykorzystania w eliksirach smoczej krwi.

Uśmiechnął się pod nosem. Pamiętał, że kiedyś Hermiona zmuszała go do zapamiętania odpowiedzi na to pytanie. Od razu wziął się za pisanie, nawet nie udając, że zastanawiał się nad odpowiedzią.
Pisząc ostatni, piąty sposób, miał ochotę wstać i ucałować Hermionę, bo dzięki niej miał pewność, że przynajmniej zdobędzie jakieś punkty. Ta myśl już poprawiła mu humor.

2. Co to jest Akonit?

Gdy przeczytał to pytanie, po prostu prychnął. Nie zwracając uwagi na to, że wzrok wszystkich obecnych był skierowany na niego, ponownie zaczął odpowiadać na pytanie. Nigdy nie przypuszczał, że Snape mógł być aż takim ignorantem. Chyba nie spodziewał się, że skoro ośmieszył go tym pytaniem raz, to uda mu się to po raz drugi.

3. Wymień rośliny, które są kluczowymi składnikami
eliksirów powodujących wzrost siły, zwinności i energii.

Harry przeżył kolejny szok. Już sam nie wiedział, czy Snape dał im tak proste pytania, czy może jednak on coś umiał. Bez problemu napisał odpowiedź i zabrał się za kolejne zadanie.
Dochodząc do ostatniego, dwudziestego ósmego pytania, nie mógł się już powstrzymać i zaczął chichotać. Tak naprawdę sam nie wiedział z jakiego powodu. Może był to wyraz jego zdziwienia, a może po prostu miał jakieś problemy z głową. 
– Potter, czy z łaski swojej mógłbyś mi powiedzieć, co cię tak rozbawiło? – zapytał Snape.
Harry próbował się uspokoić i odpowiedzieć na pytanie, jednak zanim zdążył to zrobić, ponownie odezwał się nauczyciel:
– Albo lepiej nic nie mów, bo patrząc na twoje irracjonalne zachowanie, niczego sensownego się od ciebie nie dowiem – warknął. – Zresztą, to żadne odkrycie. Gryffindor traci dwadzieścia punktów! – dodał.
Na chwilę wszyscy przestali odpowiadać na pytania. Przenosili spojrzenie z Harry'ego na Snape'a i odwrotnie, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Gryfon nie miał jednak zamiaru dać się wciągnąć w pułapkę, więc wrócili do pracy.
– Koniec czasu! – ryknął Snape, dziesięć minut później. – Z łaski swojej odłóżcie pergaminy na moje biurko.
Wszyscy zerwali się ze swoich miejsc, żeby wykonać polecenie. Nawet Ślizgoni wystraszyli się swojego opiekuna. Jedyną osobą, która zachowała względny spokój, był Harry. Już dawno przestał się bać Snape'a, szczególnie teraz, gdy posiadał jakąś wiedzę o eliksirach. Ze spokojem podszedł do biurka i oddał swój pergamin.
– Mam nadzieję, że tym razem napisaliście coś sensownego. Jeśli okaże się, że wasze „prace” zawierają stek bzdur, to gorzko tego pożałujecie! – powiedział Snape z jadem w głosie. – Możecie już iść, a ty, Potter, tracisz jeszcze dziesięć punktów.
Harry zignorował Snape'a i w spokoju opuścił lochy. Obok niego szedł Mike, który chichotał pod nosem i Hermiona, która miała minę, jakby rozbolał ją brzuch.
– Możesz mi powiedzieć, co w ciebie dzisiaj wstąpiło? – zapytała, kiedy wyszli na korytarz. Gdyby nie jego zachowanie na poprzedniej lekcji, to może teraz by się nie odezwała.
– Nic, a co miałoby?
Hermiona zatrzymała się w pół kroku. Wyglądała jak tykająca bomba, której właśnie kończył się czas do detonacji.
– Czy ty sobie żartujesz? Najpierw plotkujesz na transmutacji, a teraz to?
– Myślałem, że już sobie wszystko wyjaśniliśmy. – Harry założył ręce na piersi i oparł się o parapet.
– Zaczynam się poważnie zastanawiać, czy nie dostałeś niczym w głowę! A może poślizgnąłeś się na mydle pod prysznicem? Nie zaryłeś głową w brodzik?
– Myślisz, że zwariowałem? – zażartował. Miał ochotę przewrócić oczami, ale wiedział, że wkurzyłby tym przyjaciółkę. Naprawdę uważał, że była za bardzo spięta i zbyt poważnie do wszystkiego podchodziła. Niby się do tego przyzwyczaił, bo od zawsze się tak zachowywała, ale miał nadzieję, że z czasem jej to przejdzie.
– Nie. – Pokręciła głową. – Po prostu nie rozumiem, czemu się tak zachowujesz.
– Zmieniłem się. – Wzruszył ramionami i wznowił wędrówkę. Nudził go ten temat, bo ostatnio bardzo często go wałkowali.
– A co to ma do zachowania na eliksirach i transmutacji? – Zdziwiła się Hermiona, doganiając przyjaciela.
– Daj już spokój. Jesteś strasznie czepialska.
– Ja?!
– Harry ma rację – odezwał się Mike. Wiedział, że to nie był najlepszy pomysł, ale zgadzał się z przyjacielem. Poza tym on też miał powoli dość zachowania Hermiony.
– I ty przeciwko mnie? – zapytała. – Chociaż nie wiem, czego się spodziewałam. W końcu obaj jesteście siebie warci.
– Dzięki – odpowiedzieli razem.
Przez chwilę szli w ciszy, bo każdy zajęty był własnymi myślami.
– Dobra, może macie rację, może jestem przewrażliwiona, ale chciałabym, żebyście zachowywali się odpowiednio do swojego wieku – odezwała się nagle Hermiona.
– Przecież to robimy – powiedział Mike. – Jesteśmy nastolatkami, więc potrzebujemy trochę rozrywki.
– I tą rozrywką jest zakłócanie lekcji?
– Przestań się czepiać. Dobrze wiesz, że jeżeli Snape mi nie dopiecze, to jestem spokojny, nawet na eliksirach – odpowiedział Harry.
– A dzisiaj?
– Nie mogłem się już powstrzymać, kiedy czytałem te pytania.
– A co w nich było takiego zabawnego?
– Nic, ale nie spodziewałem się, że Snape jest aż tak głupi.
– Co? Wybacz, ale nie rozumiem.
– Nie wiem, czy zauważyłaś, ale ten test zrobił po to, żeby mnie pogrążyć. Chciał to zrobić w perfidny sposób i uwalić mnie na pytaniach, na których już kiedyś to zrobił – wyjaśnił. – Nie spodziewałem się, że będzie myślał, że nie uzupełniłem tej wiedzy i da tak proste pytania.
– Uważam, że jesteś przewrażliwiony.
Harry uśmiechnął się, a ponieważ dotarli właśnie do Wielkiej Sali, przepuścił ją pierwszą w drzwiach. Gdy usiedli, od razu zajął się swoim posiłkiem. Na szczęście Hermiona też się uspokoiła i przestała go krytykować. Prowadziła nawet ożywioną rozmowę z Lavender i Parvati.
Dziesięć minut później Harry zauważył, że Ginny weszła do sali i zmierzała w ich kierunku. Pomachał do niej i poklepał miejsce koło siebie, ponieważ do głowy wpadł mu pewien pomysł. Musiał coś zrobić z Hermioną, bo ostatnio przechodziła samą siebie.
– Cześć – powiedziała Ginny i usiadła obok Harry'ego. – Czemu machałeś jak głupi? – zapytała ze złośliwym uśmiechem.
– No wiesz! – Harry udał urażonego. – Mam do ciebie sprawę – szepnął konspiracyjnie.
Ginny w spokoju nakładała sobie sałatkę na talerz. Dopiero kiedy odstawiła miskę na swoje miejsce i wzięła do ręki widelec, odwróciła się do niego.
– O co chodzi? – spytała.
– Powiem ci później, bo Hermiona może to usłyszeć – mruknął, po czym upewnił się, że przyjaciółka nadal była pochłonięta rozmową.
– No i... ?
– Chodzi o nią – powiedział tylko.
– No okej – mruknęła i zajęła się swoim posiłkiem.
Przez kilkanaście minut jedli w spokoju, dyskutując na luźne tematy. Harry i Ginny opowiadali Mike'owi o tym, jak w czasie Świąt wyglądał Hogwart. Co prawda nie musieli się długo nad tym rozwodzić, bo w Wielkiej Sali stały już ubrane choinki, które jak zwykle przyniósł Hagrid, a profesorowie Flitwick i McGonagall zajęli się ich przystrojeniem. Korytarze również były już pełne świątecznych dekoracji.
Harry właśnie skończył posiłek, odłożył sztućce i wytarł usta chusteczką, kiedy Hermiona wstała od stołu i odwróciła się w ich stronę.
– Słuchajcie, muszę na chwilę skoczyć do biblioteki.
Przyjaciele skinęli tylko głowami, a Harry pozwolił sobie również na przewrócenie oczami. Hermiona tego nie widziała i nieświadoma, że za chwilę stanie się głównym tematem rozmowy, ruszyła w stronę wyjścia.
– Wyjaśnisz mi teraz, co chciałeś? – zapytała Ginny, kiedy była pewna, że przyjaciółka znalazła się poza zasięgiem ich głosów. Musiała zachować ostrożność, bo czuła, że Harry miał jej do powiedzenia coś naprawdę ważnego.
– Jak wiesz, chodzi o Hermionę. – Zamilkł na chwilę, zastanawiając się, jak ująć w słowa swoje myśli. – Trzeba coś z nią zrobić – powiedział prosto z mostu, uważając, że nie było sensu krążyć wokół tematu.
– Co masz na myśli? – zapytał Mike.
– No wiecie, ostatnio jest strasznie drażliwa...
– Chyba sobie żartujesz! – przerwała mu Ginny, źle interpretując jego intencje. Wyglądała przy tym na wściekłą i zaskoczoną. – Nie mam zamiaru odstawić jej na bok!
– Oszalałaś? – Harry pokręcił głową, nie wierząc, że przyjaciółka mogła o czymś takim pomyśleć.
– A co? – zapytała już spokojniej. Czuła się trochę głupio, że wyciągnęła niewłaściwe wnioski i zareagowała tak gwałtownie.
– Uważam, że koniecznie trzeba zrobić coś, aby się w końcu wyluzowała. – Zamyślił się. – Trzeba ją zawstydzić, ale w taki sposób, żeby przypadkiem jej nie ośmieszyć. No wiecie, żeby nie odniosła przy tym żadnej krzywdy.
– To jest myśl – zgodził się Mike. – A masz jakiś pomysł?
– Pamiętacie, jak kiedyś powiedziałem, że załatwię jej jakąś rozrywkę?
– Tak.
– Potrzebuję waszej pomocy.
– Co planujesz? – zapytali Mike i Ginny, niemal w tym samym czasie. Spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem.
– Po Świętach zorganizuję dla niej małą niespodziankę w Hogsmeade.

~ ~ ~ ~

Beta: Seya (dziękuję!) 

39 komentarzy:

  1. Siemka od początku śledzę twego bloga :)
    Fajnie piszesz zaskakaują mnie też relacje Harry/Draco
    Mogę podać ci linka do swojego bloga? narazie jest tylko prolog podam najwyżej usuniesz :D
    Potter-Straznik-blog-pl
    Jeżeli nie działa wpisz w górnej wyszukiwarce Potter-Straznik-blog-pl.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacyjny rozdział. ^-^
    Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś Ty z tą Hermioną zrobił? Czepia się o wszystko.. No i ciekawa jestem, co tam dalej planujesz :).
    Rozdział jak zwykle rewelacyjny. I już nie mogę doczekać się kolejnego.
    Życzę dużo weny i pozdrawiam.
    Ruciakowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem, zrobiłem z niej potwora. :D Miała być tylko odrobinę irytująca. :D Wyszło trochę inaczej, ale niczego nie żałuję i gdybym miał opublikować opublikowane już rozdziały jeszcze raz, nadal byłaby tak samo wkurzająca.:D O ile dobrze pamiętam, już kiedyś tłumaczyłem, dlaczego zdecydowałem się na takie rozwiązanie. Nie będę się powtarzał, dodam tylko tyle, że w moim odczuciu z rozdziału na rozdział będzie bardziej znośna. :D

      Dzięki! :D Cieszę się, że tak uważasz. :D

      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  4. Rozdział świetny tylko ta Hermiona... Nawet w książce nie była taka czepialska... Jednak zobaczymy co Ty jej planujesz zrobić.. No i czekam na zemstę na Ronie :) weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, wiem. :D Jest strasznie irytująca i najchętniej wszyscy potraktowalibyśmy ją jakąś klątwą. :D

      Najchętniej już teraz opublikowałbym rozdział, w którym Harry mści się na Ronie. Niestety jeszcze trochę będziecie musieli na niego poczekać. Mimo to uważam, że warto. Może nie jestem obiektywny, ale będzie śmiesznie. :)A przynajmniej mam taką nadzieję. :D

      Pozdrawiam! :D

      Usuń
    2. Liczę że sprawisz nam prezent świąteczny :) oczywiście nie pogniewamy się jak będzie wcześniej niż święta :D

      Usuń
  5. No nie, no nie, no nie.... jak możesz... (oczywiście rozdział jest świetny, jak zwykle xDD ) chodzi mi o to, że teraz muszę tak długo czekać na dwa plany Harry'ego, które wydają mi się tak ciekawe, że rozsadzi mnie z emocji zanim doczekam do grudnia ;) ;) ;)

    Życzę dużo weny i czasu na napisanie następnego rozdziału xDDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wspomniałem wyżej, wydaje mi się, że warto poczekać. :D Ja śmieję się z tego, co napisałem i mam nadzieję, że Wy, czytelnicy, zareagujecie w ten sam sposób. :D

      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  6. Extra! Ciekaw co nasz Harry znowu knuje :D
    Jestem baaardzo ciekawa i juz nie moge sie doczekac nexta.
    Fajnie, ze Harry dogadyje sie z Draco :)
    Pisz dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział nie mogę doczekać się kolejnego!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Plany Harry'ego zazwyczaj są zaskakujące. Mam nadzieje, że nie zabierze Hermiony do klubu ze striptizem. I zemsta na Ronie. To będzie ciekawe. Super, że spędzi święta u Mika.
    Świetny rozdział. Cieszę sie, że Harry i Draco sie pogodzili.
    Musiałam nadrobić zaległości w czytaniu. Sorki :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow, wow, wow... Świetnie piszesz, Twojego bloga czytam z przyjemnością, zwłaszcza że ma dobrą korektę. Hermiona nie była w oryginale moją ulubioną postacią. Nie przepadam za zarozumiałymi, wścibskimi ludźmi, którzy muszą wszytko wiedzieć i dają innym bezcenne dobre rady. W taki sposób odbieram tworzoną przez Ciebie Hermionę. Mam nadzieję, że pomysł Harrego będzie dowcipny i skuteczny. Pisz dalej. Niecierpliwie czekam na grudzień:-). Pozdrawiam, Anonimek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! :D Za korektę odpowiada Seya i to dzięki niej w tekście nie ma zgrzytów. Chyba że sam coś przegapię. :)

      Mam nadzieję, że właśnie w taki sposób odbierzecie pomysł Harry'ego. :D

      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  10. Widzisz?! Już nie tylko ja nienawidzę Hermiony, inni też zaczynają! Poważnie, ona jest gorsza niż rozgniewana sklątka tylnowybuchowa. Mam jej dosyć i już nawet nie obchodzi mnie, co Harry wymyślił.
    Za to bardzo obchodzi mnie, co wymyślił w związku z Draco i ich wielkim obwieszczeniem, że są przyjaciółmi. Jak znam Ciebie, to będzie śmiesznie i szokująco, a przynajmniej mam nadzieję, że tak właśnie będzie.:D
    Po tym rozdziale, nie jestem pewna, czy bardziej nienawidzę Rona czy Hermiony (tak, wybacz, miałam już o niej nie wspominać, ale za bardzo mnie wkurza xd). Jednak po wnikliwej analizie faktów, rozważeniu wszystkich za i przeciw, a także wzięciu pod uwagę, po czyjej stronie kto jest, mogę stwierdzić, że nadal bardziej nienawidzę Rona. Ale Hermiona zażarcie z nim walczy o pierwsze miejsce na mojej liście najbardziej znienawidzonych postaci w Twoim opowiadaniu.:)
    No i nadal uwielbiam Harry'ego i Mike'a, a sytuacja na transmutacji była po prostu świetna. Szkoda, że Hermiona potem wszystko tak teatralnie popsuła. Ale za to McGonagall bije rekordy mojego uwielbienia. Poważnie, w kanonie lubiłam ją, ale tak z dystansem, za to tutaj, to po prostu spoko babka (o ile można tak powiedzieć o McGonagall). :D
    O Snapie nie chcę nic mówić. Wybacz mi, ale czytam teraz taki jeden Severitus (nie będę podawać tutaj tytułu, żeby nie robić reklamy, ale jak chcesz, to mogę podesłać Ci w e-mailu) i obawiam się, że moja opinia w tym momencie byłaby lekko skrzywiona.;)
    Cóż, życzę Ci weny i mniej zapierdzielania na studiach, chociaż z doświadczenia wiem, że z tym drugim raczej nic nie można zrobić. Więc może wytrwałości? Tak, życzę Ci wytrwałości.;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem, gdybyś mogła, to zadźgałabyś ją plastikowym widelcem. :D Ja nadal nienawidzę Rona (i chyba się to nigdy nie zmieni), a Hermionę uwielbiam. Może pokazuję to w nieodpowiedni sposób, ale tak ma być. :D W pewnym stopniu jestem egoistą, więc jeśli Wy jej nie lubicie, to ja mam ją całą dla siebie. :D:D

      Ja również mam nadzieję, że będzie śmiesznie i zaskakująco. :D

      Staram się, żeby McGonagall była przyjazna dla otoczenia. :D Choć mogą i zapewne pojawią się fragmenty, w których wzbudzi sprzeczne uczucia, to i tak ją lubię. :D

      Tak, zdecydowanie potrzebuję wytrwałości. :D Dzięki. :D

      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  11. Odpowiedzi
    1. Nie wiem. Na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie odpowiedzieć na Twoje pytanie. Jeśli będę wiedział w jakim terminie rozdział zostanie opublikowany, to stosowna informacja pojawi się w odpowiednim miejscu („Kula profesor Trelawney”).

      Na pewno mogę powiedzieć, że nic nowego nie pojawi się przed świętami. Teraz niestety brakuje mi czasu, żeby dokończyć sprawdzanie rozdziału, bo mam zbyt wiele zaliczeń na studiach. Mimo to staram się codziennie wygospodarować chociaż pół godziny. Jednak Ci, którzy piszą opowiadania, wiedzą, że swoje teksty sprawdza się naprawdę wolno.

      Chciałbym też napisać, że istniej możliwość, że w ogóle nie wyrobię się w tym miesiącu. Jeśli dojdzie do tego, to mam coś w zanadrzu. Tak więc w grudniu na pewno pojawi się nowy tekst i tylko od pewnych czynników zależy, czy będzie to nowy rozdział, czy dodatek. :D

      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  12. Ciekawie piszesz :) ja dopiero zaczynam ale zapraszam do siebie, może zostaniesz na dłużej :)
    http://tonac-w-ciemnosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Rany boskie, piszesz fantastycznie *.* Tak głęboko jak ja to określam. Jak czytam to czuję jakbym oglądała film, jakbym tam była.
    Zapraszam też do mnie (może nie piszę fantastycznie/niebywale... jednakże warto chociaż raz luknąć :P Już jutro rozdział 9 :D)

    http://harrypotterilaskawszylos.blogspot.com/

    Życzę weny i pozdrawiam *klepię po ramieniu tak mocno jak Hagrid*, Cennetyn Black :)

    OdpowiedzUsuń
  14. No. To zaczynamy. Wreszcie. Ekhem, ekhem... :D

    Zawieranie znajomości przy butelce alkoholu - o, zgadzam się z Hermioną!

    Kurcze. Zawsze sobie wyobrażałam jakby to było, gdyby Harry przyjął na pierwszym roku wyciągniętą dłoń Dracona. Oni mi się wydają do siebie bardzo podobni, więc może byliby najlepszymi przyjaciółmi, gdyby pięć metrów przed nimi nie szły oczekiwania i uprzedzenia?

    Argumentacja Dracona - pierwsza klasa. :D Grunt to zdobycie się na merytoryczne uzasadnienie :D

    Trochę tylko nielogicznie wyszedł ten fragment, w którym Draco i Harry rozmawiają o przydziale. Harry - mimo wszystko - odrzucił Dracona już przed przydziałem na pierwszym roku, więc zachowywanie się po kretyńsku w czasie trwania pierwszego roku nie mogło mieć przecież kluczowego znaczenia w decyzji Harry'ego, bo podjął ją wcześniej :)

    O, Harry ma plan. Czemu automatycznie wyczuwam kłopoty? :D

    Pewnie całej szkole oznajmią swą wielką przyjaźń soczystym buziakiem na środku wielkiej sali. Koniecznie długim i głośnym, żeby Ron zdążył zemdleć :D Czekam na to <3 :D

    Harry złożył pergamin na równe połowy? A to można złożyć na nierówne połowy? ;) Powinno być, że albo złożył na połowy, albo na równe części. :)

    "– W zamku? Z Harrym? – Zdziwił się. – Oszalałaś?
    – Jak miło – mruknął pod nosem Harry".
    Płaczę ;( :D :D :D <3

    Ron, ty kretynie z mózgiem rozkapryszonej nastolatki... -_-
    Nie mógłbyś go zrzucić ze skały, co? :D Proooszę? :D

    Mam wrażenie, że Harry trochę wykorzystuje to, że Hermiona miała wyluzować. Wszystkie jej (nawet słuszne) uwagi będzie teraz zbywał stwierdzeniem, że miała wyluzować? Hm, mam nadzieję, że nie, bo to mi niezbyt do niego pasuje.

    "Już sam nie wiedział, czy Snape dał im tak proste pytania, czy może jednak on coś umiał."
    Och, jak ja to rozumiem... Za każdym razem przy analizowaniu minimum residuów miałam takie same myśli... :D

    I znowu to dogadywanie Hermionie... Ona czasem przesadza, ale tym razem miała rację, a Harry jak ostatni rozkapryszony dzieciak dalej idzie w zaparte. I jeszcze Mike na dokładkę... Znowu zgadzam się z Hermioną na tematy bycia przewrażliwionym, ale może nie w kwestii Snape'a przypominającego sobie czego Harry nie umiał, tylko tego czepiania się Hermiony i szukania koniecznie jej złej woli tam, gdzie tego nie ma.

    Trzeba ją zawstydzić, żeby była mniej spięta? Idiotyczny pomysł, nawet jak na Harry'ego. Po czymś takim u mnie nie miałby czego szukać nawet gdyby zmądrzał :)

    Mam nadzieję, że zmądrzeje i przestanie być takim egoistą zanim plan ośmieszenia Hermiony dojdzie do skutku ;)
    Za to chętnie przeczytałabym o ośmieszeniu Rona, który umiera na środku sali widząc Harry'ego i Dracona, paradujących razem po szkole. Mam też nadzieję, że Molly da mu w domu popalić <3 I że w końcu i tak zrzucisz go ze skały :D

    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział :D
    Może nawet uda mi się go przeczytać planowo... :D
    Pa! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że zawieranie znajomości w taki sposób ma swoje dobre i złe strony. Nie będę się nad tym teraz rozwodził, bo raczej nie ma sensu. Chyba że chcesz, to możemy podyskutować. :D

      Przyznam się, że ten fragment jest przyczyną braku nowego rozdziału. Nie podoba mi się to, co kiedyś wymyśliłem. Moja beta również tego nie zaakceptowała (i dobrze), więc musiałem pomyśleć nad innym rozwiązaniem. W dalszym ciągu nie mam zbyt wiele czasu (stąd też ślęczenie do późna), dlatego jest styczeń, a rozdziału nie ma.

      Dzięki, że mi o tym napisałaś. Już (chyba) poprawiłem. :D

      Na pewno to wykorzystuje, ale z czasem przestanie. :D

      Harry to nastolatek, a nastolatki bywają rozkapryszone. Zresztą ma coś po ojcu i po Syriuszu. :D Poza tym ciężko mu pogodzić się z tym, że ktoś zwraca mu uwagę, że robi coś źle albo zachowuje się nie tak, jak powinien. Nikt tego nie lubi, więc idzie w zaparte, nawet nie mając racji. :D

      Z chęcią bym zepchnął Rona ze skały, ale wtedy nie miałbym się na kim wyżywać. :D

      Pozdrawiam! :D

      PS A co z Twoim blogiem?

      Usuń
    2. Fragment zawsze można zmienić tak, żeby był odrobinę łatwiejszy do ogarnięcia w kontynuacji a wnosił mniej więcej to samo, jeśli nie chcesz zmieniać koncepcji mimo utraty przekonania do niej :)

      Rozumiem brak czasu. Ja od dwóch tygodni biegam jak szalona (a potrwa to jeszcze pewnie z miesiąc) i nie mam na nic czasu. Dziś postanowiłam sobie zrobić dzień dziecka i leniuchuję od powrotu to domu (czyli od jakiejś godziny), bo nie mam siły nawet otwierać oczu. Czytam sobie swoje opowiadanie, ale nic nie dopisuję, bo przy komputerze wieczorami spędzam tylko tyle czasu, ile potrzeba na szybkie przeczytanie maili i odpisanie na te, które tego wymagają, także "twórczość" stoi i to nawet nie na ruchomych schodach, a w kanale :D

      Jeśli chodzi o mój blog (a raczej oba), to się zbuntowałam (żeby nie powiedzieć: tupnęłam nóżką jak rozkapryszona nastolatka, albo jak Harry :D).
      Sevmione zamknęłam z powodu pretensji, które przeczytałam, gdy w niedzielę nie ukazał się rozdział. Uznałam, że nie ma sensu publikować dla ludzi, którzy czytają, a którym nie chce się napisać komentarza, za to bardzo im się chce mieć pretensje, że nie dodałam rozdziału wtedy, kiedy oni chcieli. ;)
      Później oczywiście przeczytałam więcej pretensji i oskarżeń (o egoizm głównie - o ironio! ;> ), gdy wyjaśniłam czemu nie otworzę bloga, no ale cóż. Mam papierowych czytelników. Zresztą - jak wspominałam - Sevmione chwilowo i tak stoi - tzn udało mi się napisać rozdział ostatni i przedostatni (pomijając epilog, bo na ten nadal nie mogę się zdecydować - mam dwa pomysły i nie umiem wybrać lepszego).
      Jeśli chodzi o miniaturki Dramione, to zamknęłam bloga z innego powodu. To było tak, że na blogu z miniaturkami Dramione umieściłam na mikołajki świąteczną miniaturkę Sevmione (dla odmiany). Dwa tygodnie później znalazłam moje opowiadanie na cudzym blogu. Było przepisane (z błędami interpunkcyjnymi :D), autorka zamieniła tylko każdego mojego "Severusa" na "Draco", robiąc z mojej miniaturki Sevmione miniaturkę Dramione i pewnie myślała, że się nie zorientuję ;)

      Uznałam więc, że nie warto, skoro nikt nie docenia, tylko roszczeniowo wymaga. Wbrew przekonaniom nastek - nie publikuje się dla siebie, tylko dla publiki :D
      Ty niby doceniałeś (jesteś w ogóle chyba jedyną osobą, która mi nie marudziła, że piszę za dużo niepotrzebnych opisów <3 :D), ale i tak nie lubisz ani Dramione ani Sevmione, więc uznałam, że nie będziesz płakał z tego powodu :D

      No ale wróćmy może do Twojego opowiadania... Czym Cię przekupić, żebyś jednak zrzucił Rona ze skały? :D

      Pozdrawiam! :D <3

      Usuń
    3. A, zapomniałam jeszcze o jednym.

      Rozumiem, że czasem każdy jest poirytowany, i że czasem każdemu wyrwie się uszczypliwość albo foch i tupanie nóżką, ale jednak Harry zawsze miał mózg i gdy się uspokoił to umiał i chciał go wykorzystać do przeanalizowania sytuacji. Nie było tak, że wiecznie miał fochy jak rozkapryszona panienka, a na każdą uwagę reagował jak urażone książątko, więc trochę mnie mierzi, że teraz (w sensie: u Ciebie) na takie książątko się kreuje.
      Niewielu ludzi lubi zwracanie im uwagi, ale są i tacy, którzy potrafią zdobyć się na to, żeby przemyśleć sytuację i zastanowić się, czy osoba wygłaszająca uwagę nie miała przypadkiem racji. Ponadto umieją czasem przyznać, że właśnie ktoś inny miał rację i może należałoby trochę pohamować swoje fochy w stosunku do tej osoby. Może nie natychmiast, ale jednak tak.
      Harry zawsze mi się wydawał osobą, która należy do grupy osób może trochę porywczych, ale jednak myślących, które nie są skończonymi egoistami. Dlatego w spięciach z Hermioną o wiele bardziej irytuje mnie on niż ona. O wieeele bardziej. :)

      Okej. Teraz chyba o niczym nie zapomniałam. :D

      Pozdrawiam ponownie! :)

      Usuń
    4. Ten fragment w ogóle był beznadziejny i naprawdę się cieszę, że uświadomiono mi to w odpowiednim czasie.

      U mnie jest podobnie. Problem w tym, że najlepiej pisze mi się wieczorami, a niestety teraz nie często mogę sobie pozwalać na ślęczenie do późna.

      Rozumiem, bo zdaję sobie sprawę, jak irytujące bywają tego typu komentarze. Owszem, nie przepadam za Dramione i Sevmione, jednak nie będę ukrywał, że Twoje opowiadanie czytało mi się dobrze. Nie przesadzałaś, miałaś jakiś pomysł, no i sam styl był dość interesujący. :)

      Nie wiem, ale czekam na propozycje. :D

      Również pozdrawiam! :)

      Usuń
    5. Boże, do czego to doszło! Żeby kobieta musiała składać propozycje mężczyźnie?! :D Toż to skandal! :D

      Mnie najlepiej pisze się bardzo późnymi wieczorami i nocami. Najchętniej zaczynam o 21 i piszę do jakiejś 3. Niestety ostatnio wstaję przed piątą i nie bardzo mogę sobie pozwolić na to, żeby chodzić spać o 3... :D
      Ale na pocieszenie piszę sporo miniaturek, bo na to wystarczy parę godzin, niekoniecznie nocnych :)

      Fragment był beznadziejny i cieszysz się, że Ci to w porę uświadomiono, a jednak dodajesz go do rozdziału? :D Gdzie tu sens? Gdzie logika? :D

      Pozdrawiam :D

      Usuń
    6. Chyba się nie zrozumieliśmy. :D Nie napisałem, że dodam ten fragment do rozdziału. :D Napisałem, że mi się nie podobał, muszę go zmienić, ale nie mam czasu, dlatego mam opóźnienie z rozdziałem. :))

      Pozdrawiam! :D

      Usuń
    7. No chyba raczej na pewno się nie zrozumieliśmy, bo ja ciągle mówiłam o tym fragmencie, który już jest w rozdziale :D

      Pozdrawiam :D

      Usuń
    8. No to już wszystko jasne. :D

      Pozdrawiam i wracam do nauki! :D

      Usuń
  15. Hmm ja chyba ciągle mam problem z Twoim opowiadaniem. Z jednej strony uważam, że masz bardzo przyjemny styl pisania, Twój blog jest jakiś taki inny niż większość fików, z którymi miałam do czynienia, a z drugiej strony wiele rzeczy mnie drażni.
    Scena pisania testu u Snape'a bardzo mi się spodobała, a nawet rodzajowa scena z lekcji u McGonagall. Z kolei opisy typu "wytarł sobie twarz chusteczką, odłożył sztućce" naprawdę uważasz za niezbędne? Czy one coś wnoszą? Ja wiem, że taki jest Twój styl, że nie zawsze musi być wartko, ale na Merlina, niektóre opisy brzmią śmiesznie przez drobiazgowość.
    Poczytałam Twojego fika trochę bardziej i polubiłam prawie wszystkich bohaterów. Powtórzę się, że Twój Harry jest naprawdę interesujący. Nie będę znowu pisała o Hermionie, która jest aż groteskowa, ale wspomnę o Ronie. Wiem, że go nie darzysz sympatią, w sumie nie należy też do moich ulubionych bohaterów, ale wydaje mi się, że robienie z niego aż takiego kretyna z celem się mija, bo Ron to już nawet nie jest Ron. Ja jestem w stanie uwierzyć w rozpad przyjaźni i durne zachowanie Rona, bo w książkach popisał się w czwartej części chociażby, ale bez przesady. Poza tym nie wierzę, że Ginny zupełnie odwrocilaby się od brata.
    Mam też wrażenie, że czasami Twój fik jest bardzo moralizatorski. Nie podobało mi się też przedstawienie Cho w poprzednich rozdziałach i nazwanie jej wiadomym określeniem.
    Chociaż wiem, że pewnie powyższe elementy się nie zmienią, to pewnie będę śledziła Twojego fika właśnie za tą "inność". Jednak jakbyś wprowadził konkretny wątek i jednak nie powtarzał się tak bardzo - bo czytanie o Hermionie z kijem i Ronie o móżdżku ameby trochę się nudzi -to czytałoby się nieco lepiej.
    Pozdrawiam
    Rich B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że o tym piszesz. Nie lubię, kiedy ktoś niepotrzebnie mi słodzi, dlatego cenię sobie takie komentarze. W sumie to nie wiem, co mogę jeszcze napisać, dlatego dziękuję za docenienie mojego stylu.:)

      Nie, raczej nie uważam, że opisy tego typu są niezbędne. Może faktycznie zdarza mi się przesadzać, jednak tak już mam. Ponieważ to moje pierwsze opowiadanie i wciąż się uczę, zdarza mi się pisać coś automatycznie, nie zastanawiając się nad tym, jak często się powtarzam. Myślę, a przynajmniej mam taką nadzieję, że z czasem będzie lepiej i tego typu opisy będą się pojawiać tylko sporadycznie.:) Nie będę jednak ukrywać, że osobiście mi to nie przeszkadza.

      Bardzo się cieszę, że polubiłaś moich bohaterów. :) Zgadzam się z opinią na temat Hermiony. Choć od początku chciałem, żeby była irytująca, to nie planowałem zrobić z niej aż takiego potwora. Niestety mam skłonność do przesadzania. Na szczęście stopniowo będzie się stawać bardziej znośna. Myślę, że w tym rozdziale można by było znaleźć kilka przykładów, które by to potwierdzały.

      Jeśli chodzi o Rona, to nie zgadzam się z Tobą. Cieszę się jednak, że wspomniałaś o sytuacji z czwartej części. Ron faktycznie się nie popisał, a ja postanowiłem to wykorzystać. Według mnie on zawsze miał w sobie pierwiastek kretynizmu. Nie piszę tego tylko dlatego, że za nim nie przepadam. Po prostu uważam, że dobre stosunki z Harrym i Hermioną zapobiegły ujawnieniu jego gorszego „ja”. Myślę, że mogę podać za przykład sytuację z Insygniów Śmierci. Ron po raz kolejny nie zabłysnął i opuścił przyjaciół w najgorszym momencie. Owszem, w tym wszystkim miał swój udział horkruks, jednak pamiętajmy, że także Harry i Hermiona mieli z nim styczność, a mimo to potrafili (w mniejszym lub większym stopniu) nad sobą panować. Uważam więc, że ten fragment idealnie pokazuje skłonności Rona do popełniania głupot. U mnie natomiast jego idiotyczne zachowanie potęguje świadomość, że Harry znalazł sobie innego przyjaciela, że Hermiona nie odwróciła się od Harry'ego itd. Stąd też ta agresja i skłonność do podejmowania absurdalnych i bezsensownych decyzji. Nie zmieniłem go, tylko uwypukliłem jego cechę, którą od zawsze posiadał.:)

      Nie twierdziłbym również, że Ginny się od niego odwróciła. Choć woli przebywać z Harrym, Hermioną i Mikiem, to nadal kocha Rona. Pamięta, że jest jej bratem, jednak nie może pozwolić mu na to, aby krzywdził jej przyjaciół. Wystarczy przypomnieć sobie, jak zareagowała po uderzeniu Rona - była zapłakana i naprawdę zrozpaczona. Poza tym nie ma nic dziwnego w tym, że nie chciała z nim zbyt często przebywać, skoro musiałaby wysłuchiwać pretensji, że przyjaźni się z Harrym.

      Przyznam się, że nie planowałem w taki sposób opisać Cho. Lubiłem ją w oryginale, dlatego chciałem, żeby u mnie znowu była z Harrym. Później doszedłem do wniosku, że jest zbyt wcześnie, aby nasz Gryfon był w stałym związku, więc Cho stała się tą złą. :)

      Również pozdrawiam! :D

      Usuń
  16. No nie mogę, zakończenie w takim momencie, to dręczenie ludzi! Co poradzić na to, że to świetny chwyt :/
    Hermionka na serio ma okres. Nie widzę innego wytłumaczenia. Harry to po prostu Harry i jest świetny, Ron to standardowo kutas, a Ginny dostaje 10 punktów za to uderzenie.
    Nie mogę uwierzyć, że nie mogę teraz czytać dalej ;_; Ale sesja wisi w powietrzu, czuję to też, dlatego Ci wybaczam. Będę cierpliwa. Również dlatego, że sama nie cechuję się regularnością dodawania rozdziałów.
    Any way, czekam z zapartym tchem! Na zemstę na Ronie, na niespodziankę Hermiony, na wielkie bum Harry'ego i Dracona. Na wszystko, co masz w zanadrzu.

    – Ale musicie mi obiecać, że nas odwiedzicie – zwróciła się do Mike.
    Mike'a :D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu podtrzymuję napięcie. :D

      Jak już wspominałem, Hermiona w przyszłości będzie bardziej znośna. Harry pozostanie Harrym, tak jak Ron „kutasem”.

      No właśnie, „kochana” sesja. Chciałbym mieć ją już za sobą.:) No cóż, gdybym mógł, to dodawałbym rozdziały częściej. Chyba jak każdy autor.:)

      Na pewno będzie bum. Na resztę przyjdzie czas. :D No i na wiele więcej. :D
      Dzięki za wskazanie błędu. Zaraz go poprawię. :D

      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  17. CZadowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  18. Witam,
    może dostanie tą ostrzałkę, ciekawe co planuje Harry aby pokazać, że się kolegują z Draco, Snape mam nadzieję, że nie wymyśli czegoś w stylu „kartka się gdzieś zawieruszyła”...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  19. Znowu mam czas, więc skomentuję zaległe rozdziały.
    Coraz bardziej jestem ciekawa, jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Każdy rozdział pokazuję trochę inną sprawę i często kończysz wątek, który zaczynasz. Nie, żeby to był minus, ale zaczynam czekać na prawdziwą akcję. Owszem, zabawne dialogi między Harrym i Mikem (nie wiem jak to odmienić :D) i opisy lekcji są miłym urozmaiceniem, ale zaczyna doskwierać brak większych wydarzeń. W powieściach pani Rowling mieliśmy i trochę faktów z życia codziennego i dużą dawkę nowych informacji i wydarzeń.
    Bardzo się cieszę, że Harry pogodził się z Draco. Jednak wkurzyło mnie, że nie chciał się z nim pokazać na śniadaniu. Niby ma jakiś szalony plan, ale mimo wszystko nie powinien się go wstydzić. I mam wrażenie, że tutaj pan Malfoy nie jest taki sam, jak w kanonie. Może dlatego, że w kanonicznej szóstej części bardzo mnie denerwował i byłam przyzwyczajona do jego knucia. Tak swoją drogą, masz zamiar pociągnąć wątek ze Śmierciożercą? Czy Darco jest zwykłym uczniem?
    Hermiona jest irytująca, no ale taki ma charakter. Myślę, że martwi się o chłopaków tym bardziej, że mamy wojnę no i wszystkim grozi niebezpieczeństwo. Myślę, że Ginny, Harry i Mike wymyślą coś szalonego, co pozwoli jej trochę zluzować gacie xD
    O zgrozo, polubiłam twoją Ginny. Może dlatego, że poświęcasz jej tutaj więcej uwagi, niż Rowling w kanonie. Możemy lepiej poznać jej charakter i wyrobić o niej zdanie. Moje jest jak najbardziej pozytywne, ale mimo to, nie widzę jej z Potterem.
    Ron przegina na całego. Mimo wszystko, nadal mam własną teorię, że tak naprawdę to nie chce ich obrażać, ale po prostu chce zwrócić na siebie uwagę. Jestem pewna, że w głębi duszy bardzo brakuje mu przyjaciół. Choć Ron nie będzie moją ulubioną postacią nigdy, to trochę brakuje mi jego idiotycznej logiki.
    Twój styl, ortografia i interpunkcja są bez zarzutu. Dialogi też są przecudne.
    No i na koniec Voldemort. Czasem mam wrażenie, że nie ma go w tym opowiadaniu xD Mieliśmy atak na Hogsmeade, ale dla mnie spragnionej cierpienia to za mało. Czekam z niecierpliwością na Toma.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pamiętam gdzie, ale w którymś miejscu zaznaczyłem, że pierwszy tom będzie tym spokojniejszym. W książkach Rowling lubiłem to, że opisywała funkcjonowanie Hogwart, w jaki sposób prowadzono lekcje itd. Tylko że dla mnie to i tak było za mało. Mój umysł domaga się najdrobniejszych szczegółów, stąd też bardzo często skupiam się na mniej istotnych rzeczach. Poza tym nie ma co ukrywać, że my, autorzy, piszemy fanfiction o tym, o czym chcemy i czego ewentualnie zabrakło nam w oryginale. Uważałem i nadal uważam, że Harry potrzebuje roku względnego spokoju.

      W zakładce „o blogu” zaznaczyłem, że moje opowiadanie będzie odbiegać od kanonu.

      Uważam, że w nieodpowiedni sposób zinterpretowałaś zachowanie Harry'ego. On się nie wstydzi Malfoya, mimo że czasami tak to może wyglądać. Po prostu chce w odpowiedni sposób uświadomić wszystkich, że pogodził się ze Ślizgonem. :)

      Na chwilę obecną Draco nie jest i nie będzie śmierciożercą. Co się wydarzy później? Nie wiem, dopiero zaczynam pisać drugi tom.

      Jeśli chodzi o Voldemorta, to myślę, że początek mojego komentarza jest wystarczającym wyjaśnieniem, dlaczego nie pojawia się tak często, jak powinien. Mogę jednak zapewnić, że jeszcze trochę namiesza. :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  20. Hej,
    wspaniały rozdział, zastanawiam się nad kwestią tego co planuje Harry aby pokazać, że jednak się kolegują z Draco, a Snape mam nadzieję, że nie wymyśli czegoś w stylu „musiała się gdzieś zawieruszyć ta kartka”...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń