Od czasu
pechowego zatrzaśnięcia w Pokoju Życzeń minął już tydzień. Harry siedział w
pokoju wspólnym Gryffindoru i pisał esej na transmutację. Obok niego na kanapie
leżała Hermiona, która – o dziwo – nie uczyła się, tylko bez celu wpatrywała
się w sufit.
Harry pogodził
się z nią już kilka dni temu. Bardzo dobrze pamiętał chwilę przeprosin i nie
wątpił, że jeszcze przez jakiś czas jej nie zapomni. Gdy zdecydował się wreszcie
odpuścić i podjąć próbę pogodzenia się z przyjaciółką, musiał wykazać się
niemałą cierpliwością. Hermiona była nieugięta i w ogóle nie chciała słuchać
jego wyjaśnień. Aby zmusić ją do rozmowy, niemal siłą przytwierdził ją do
krzesła. Na szczęście mógł liczyć na pomoc Ginny i Mike'a, którzy znali całą
prawdę i chcieli, żeby Hermiona jak najszybciej odpuściła, bo jej absurdalna
złość na niego psuła im nerwy.
Po dwóch dniach
od kłótni Hermiona była już zmęczona ciągłymi sporami, więc postanowiła dać mu
szansę na wytłumaczenie. Choć nadal była zła, bo nie podobał jej się pomysł zawierania
znajomości przy butelce alkoholu, to nie chciała się dalej kłócić. Nie chciała również
stracić przyjaciela, a zdawała sobie sprawę, że swoim zachowaniem coraz
częściej go irytowała. Kiedy tylko to zrozumiała, zdecydowała również, że
będzie podchodzić do różnych spraw z większym dystansem. A przynajmniej
spróbuje.
Harry
uśmiechnął się, kiedy pomyślał o obietnicy przyjaciółki. Odłożył pióro, bo i
tak prawie skończył zadanie domowe, po czym przetarł oczy i powstrzymał chęć
ziewnięcia. Ostatnio był bardzo zmęczony. Zaczęły przerastać go wszystkie
obowiązki i na duchu podnosiła go tylko myśl, że wielkimi krokami zbliżały się Święta.
Chociaż nie miał żadnych planów i prawdopodobnie zostanie w Hogwarcie, to
niezmiernie się cieszył. Miał nadzieję, że w końcu choć trochę odpocznie i
zregeneruje siły.
Ponownie
nachylił się nad pergaminem, by dokończyć esej. Gdy napisał ostatnie zdanie, po
raz kolejny się uśmiechnął. Pomyślał o Malfoyu i ich niespodziewanym rozejmie.
Już od tygodnia
nie byli wrogami. Harry nie przypuszczał, że przez te kilka dni relacje między
nimi ulegną tak wielkiej poprawie. Co prawda na korytarzach nadal sobie
docinali, ale Harry czuł, że było to po prostu przyzwyczajenie, a nie przejaw
złośliwości. Poza tym ich żartobliwe spory dawały im wiele powodów do wygłupów.
Tylko nieliczne osoby wiedziały, że z każdym dniem stawali się sobie bliżsi, co
bardzo ich bawiło.
* *
*
Harry otworzył
oczy i niemal natychmiast je zamknął, chroniąc przed oślepiającymi promieniami
słońca. Mrużąc powieki, wygrzebał się spod kołdry i poszedł do łazienki. Wziął
szybki prysznic, a potem ubrał się i nie budząc Mike'a, wyszedł z pokoju.
Przed wejściem
do Wielkiej Sali natknął się na Malfoya. Wymienił z nim powitalny uśmiech, a
potem zapytał:
– Jak tam,
główka nie boli? – Przy każdym spotkaniu wypominał Ślizgonowi, że ten ostatnio
przesadził z alkoholem.
– Muszę cię
rozczarować, ale nie.
– No tak. Zapomniałem,
że wasz opiekun uczy eliksirów.
– Myślisz, że
Snape daje nam coś na kaca? – zaśmiał się Draco. Nie wierzył, że Harry naprawdę
tak pomyślał.
– Raczej
wątpię. Przeczuwam jednak, że wszyscy Ślizgoni żyją w zgodzie z jego
składzikiem.
– No cóż, trzeba
sobie jakoś radzić.
– Rozumiem – mruknął
Harry. – Chodźmy już, jestem głodny. Zabiłbym za kawałek mięsa.
– Mówisz jak Wiewiór
– stwierdził Malfoy, nawet nie próbując ukryć obrzydzenia.
– Błagam, nie
wspominaj o nim.
Draco przez
chwilę milczał, uśmiechając się tylko pod nosem, lecz po chwili powiedział:
– Uwielbiam,
gdy tak mówisz. Powiedz, co się dzieje ze Złotym Chłopcem Gryffindoru?
– Nic
szczególnego, po prostu jeszcze wielu rzeczy o nim nie wiesz – powiedział Harry,
nie myśląc o tym, że swoją odpowiedzią mógł zainteresować Malfoya. – Nie
chodziło mi o nic konkretnego – dodał, dostrzegając zaciekawienie na twarzy
Draco.
– Jasne. –
Ślizgon prychnął. – Jesteś dobry w naprawdę wielu rzeczach, ale kłamać nie
umiesz.
– Nie kłamię! –
krzyknął. Wiedział jednak, że swoim zaprzeczeniem tylko pogorszył sprawę,
dlatego pozwolił sobie na ciche westchnięcie. – Dlaczego wszyscy czytają ze mnie
jak z otwartej książki?
– Wierz mi, nie
wszyscy. To znaczy kiedyś tak było, ale nauczyłeś się dość dobrze ukrywać
emocje. Myślę, że z czasem, kiedy trochę poćwiczysz, będziesz w tym naprawdę
dobry.
– Dzięki.
– Nie ma
sprawy. A teraz się już nie wykręcaj, tylko mów, co jeszcze ukrywasz?
– Dlaczego
miałbym ci powiedzieć? – zapytał Harry, a na jego twarzy pojawił się kpiący
uśmieszek.
– Bo jestem
Malfoyem i mi się nie odmawia.
– Chyba sobie
żartujesz? – prychnął. – To ma być argument?
Draco przez
chwilę milczał, zastanawiając się, jak skłonić Harry'ego do zwierzeń.
– Proszę,
mógłbyś zdradzić mi, co miałeś na myśli? – Przez chwilę czekał na odpowiedź, po
czym głośno zaklął. Harry wybuchnął głośnym śmiechem. – Co ja robię? Użyłem
słów, których nie powinienem, tylko po to, żeby dowiedzieć się jakichś nudnych
historii z życia Wybrańca.
– Teraz masz
zamiar mnie obrażać? – zapytał Harry, unosząc w górę brew. – Poza tym uważam,
że moje życie wcale nie jest nudne.
– Ciekawe tylko,
co dodaje mu takiej pikanterii?
– Wybacz, ale chyba
nie myślisz, że tym razem ci powiem?
– Spowiadaj się,
bo nie mam zamiaru prosić cię o to po raz kolejny.
Normalnie Harry
dalej droczyłby się z Draco, ale wiedział, że jeżeli podzieli się z chłopakiem
pewną informacją ze swojego życia, to ten na razie sobie odpuści.
– Mogę ci na
przykład powiedzieć, że miałem być w Slytherinie.
– Co!? – Malfoy
wytrzeszczył oczy. – Żartujesz, prawda? – Tak naprawdę udawał zaskoczenie, bo
Harry już dawno mu o tym powiedział.
– Nie, mówię
serio.
– Więc co robisz
w Gryffindorze?
– Poprosiłem o
to Tiarę… – zamilkł na chwilę. – No cóż, nie powiem, że żałuję, bo byłoby to
kłamstwo. Gdyby nie to, to przecież nie poznałbym Hermiony i Ginny, a za nic w
świecie nie chciałbym ich stracić.
– Rozumiem – odpowiedział
cicho Draco. Zrozumiał, że w pewnym sensie był odpowiedzialny za to, że Harry
jest Gryfonem. Gdyby na pierwszym roku nie zachował się jak kretyn, to może
teraz mieszkałby z Harrym, jadałby z nim posiłki i robił wiele innych rzeczy.
– Hej, co jest?
– zapytał Harry, słysząc zmianę w głosie Ślizgona. – Chyba cię tym nie uraziłem?
– Draco podniósł głowę. Był zaskoczony. Nie spodziewał się, że aż tak bardzo
się odsłonił. – Słuchaj, nie bierz tego do siebie. Po prostu nie wiem, czy z
innymi Ślizgonami dogadywałbym się tak, jak teraz z tobą. Myślę, że byłoby
całkiem fajnie, ale... Co ja gadam? Byłoby koszmarnie, bo Snape mógłby znęcać
się nade mną bez przeszkód. – Wzdrygnął się teatralnie. – Nie chcę o tym
myśleć. Skupmy się więc na tym, że teraz próbujemy się dogadać.
– Masz rację – odpowiedział
Draco. Nie mógł nie zgodzić się z takim rozumowaniem. – Ale mogliśmy to zrobić
wcześniej.
– Nie
roztrząsajmy już tego – stwierdził Harry, ucinając temat. – Wchodzisz ty czy
ja?
– Co?
– Do Wielkiej
Sali. Ty pierwszy, czy ja?
– A co, Harry
Potter nie chce pokazać się w towarzystwie Ślizgona? – zakpił Draco. Pytanie
Harry'ego trochę go zdenerwowało. – I to według ciebie jest próba dogadania
się?
– Nie, po
prostu… Nie uważasz, że nasze wspólne wejście wzbudziłoby sensację?
– No i?
– Myślę, że
trzeba to załatwić w jakiś inny, bardziej szalony sposób. Mam nawet plan, ale
chciałem go zrealizować w ostatni dzień, zanim wyjedziemy na święta.
– Gryfoni i ich
plany – prychnął Draco.
– Kiedy dowiesz
się, co wymyśliłem, to pożałujesz, że nie chciałeś wziąć w tym udziału.
– Zobaczymy…
* *
*
Harry siedział przy
stole Gryffindoru i w samotności jadł śniadanie. Czasami odwracał się w
kierunku Ślizgonów i gdy widział wyraz zadowolenia na twarzy Malfoya, nie mógł
się powstrzymać i sam szczerzył się jak głupi. Draco zaaprobował jego
kontrowersyjny pomysł i Harry bardzo się z tego cieszył. Zastanawiał się jednak,
co ostatecznie skłoniło chłopaka do zaakceptowania jego propozycji. Może
zadecydował fakt, że był on Ślizgonem, a może Draco po prostu lubił wywoływać
zamieszanie wokół swojej osoby. Jednak na razie nie było to istotne i liczyło
się to, że zgodził się zachować w tajemnicy fakt, że pogodzili się ze sobą.
Odwrócił się z
powrotem i miał właśnie nałożyć sobie na talerz kolejną porcję bekonu, kiedy
naprzeciwko niego usiadły Hermiona i Ginny.
– Cześć, Harry –
przywitały się.
– Hej.
– Nie mogę się
przyzwyczaić, że ostatnio zaczynasz śniadanie wcześniej niż ja – oznajmiła
Hermiona, biorąc do ręki łyżkę pełną owsianki.
– A co w tym
dziwnego?
– No wiesz,
zawsze miałam problem, żeby wyciągnąć ciebie i Rona na śniadanie. Lubiliście
przychodzić na ostatnią chwilę, dlatego czuję się dziwnie, kiedy nie muszę jeść
sama.
– Proszę cię,
nie wspominaj mi o nim, zwłaszcza w trakcie śniadania! – warknął. – Nie bierz
tego do siebie – dodał, przenosząc spojrzenie na Ginny.
– Sam mnie o to
zapytałeś. – Hermiona wyglądała na oburzoną. Nie wiedziała, że powinna aż tak
bardzo zwracać uwagę na to, co mówi.
– Masz rację, przepraszam
– powiedział Harry. Zrozumiał, że jego wybuch był niepotrzebny. – Po prostu o
nim nie wspominaj.
– Dlaczego
jesteś aż tak bardzo przewrażliwiony na jego punkcie? Rozumiem, że nie możecie
się dogadać i w ogóle, ale bez przesady.
– Mówisz serio?
– Nie, żartuję –
prychnęła. – Oczywiście, że mówię serio.
– Byłaś świadkiem
ostatniego incydentu i jeszcze mi się dziwisz? – Odłożył sztućce i zacisnął
dłonie w pięści. – Nie pamiętasz, co mi powiedział? – zapytał, czując, że narasta
w nim wściekłość.
– Pamiętam i to
bardzo dobrze, tylko że nie o to mi chodzi. Przecież sama mówiłam, że zaczyna
mnie wkurzać, więc nie każę ci z nim rozmawiać. Miałam na myśli to, że nie
chcesz wypowiedzieć jego imienia. Nie uważasz, że to dziecinne?
– Jego ostatnie
słowa przekreśliły go w moich oczach. I nie, nie uważam, że to dziecinne. Po
prostu nie darzę go szacunkiem, dlatego nie mam zamiaru wypowiadać jego
imienia. Dla mnie jest nikim.
– Możecie już
skończyć? Dawno ustaliliśmy, że Ron jest kretynem, więc po co ciągle drążyć ten
temat? – wtrąciła się Ginny.
– Masz rację – mruknęła
Hermiona. – Pewnie cię wkurza, że mówimy tak o twoim bracie?
– Nie, bo wiem,
że sobie na to zasłużył. Myślałam, że mama go rozszarpie, kiedy dowiedziała
się, co powiedział. – Uśmiechnęła się. – A swoją drogą, nadal czekam na zemstę –
zwróciła się do Harry'ego.
– Spokojnie. – On
również się uśmiechnął. – Po świętach spotka go zasłużona kara.
Hermiona miała
ochotę skomentować ten pomysł, bo w ogóle jej się nie podobał i uważała, że
tylko niepotrzebnie zaogni konflikt. Pamiętała jednak o swoich ostatnich
słowach, że postara się podchodzić do różnych spraw z dystansem, więc
zrezygnowała z próby wyperswadowania przyjaciołom chęci zemsty. W końcu i tak
nie miała żadnych szans, żeby ich przekonać. Poza tym wolała się nie wtrącać i zachować
neutralność.
W tym samym
czasie do Wielkiej Sali wleciały sowy i zaczęły krążyć nad stołami. Jedna z
nich wylądowała przed Hermioną, druga przed Ginny, a ostatnia przed Harrym.
Harry zdziwił
się widząc list, bo nie spodziewał się otrzymać żadnej wiadomości. Mimo to z
ogromną ciekawością odwiązał przesyłkę i rozerwał kopertę.
Drogi Harry!
Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w
porządku. Chciałbym przeprosić, że tak długo się nie odzywałem, ale jak zapewne
się domyślasz, byłem bardzo zajęty. Postanowiłem w końcu do Ciebie napisać,
żebyś się o mnie nie martwił. Mam nadzieję, że ten list przynajmniej choć
trochę Cię uspokoi.
Przebywam w tej chwili za granicą i wypełniam
misję dla Zakonu. Nie mogę opowiedzieć Ci dokładnie, co robię, ale jeżeli
przypomnisz sobie naszą wakacyjną rozmowę, to spokojnie dojdziesz do
odpowiednich wniosków.
Liczyłem, że w Święta uda nam się spotkać i
porozmawiać. Niestety nie przewidziałem pewnych trudności, przez które nie będę
mógł wrócić do Anglii. Z tego powodu chciałbym życzyć Ci już teraz Wesołych
Świąt!
Mam nadzieję, że moja podróż
niedługo się skończy i w końcu będziemy mogli ze sobą porozmawiać.
Trzymaj się
Remus
Harry odłożył list
i uśmiechnął się pod nosem. Czasami myślał o Lupinie, ale zawsze się przy tym
zamartwiał, dlatego starał się nie myśleć wcale. Może nie było to całkiem w
porządku, ale nic nie mógł na to poradzić. Teraz, kiedy wiedział, że przyjaciel
był bezpieczny, poczuł ulgę. Rozumiał również, że Lupin nie mógł wrócić na Święta.
Na szczęście mężczyzna o nim pamiętał, zapewnił go, że u niego wszystko było w
porządku i to mu w zupełności wystarczyło.
Otrząsnął się
ze swoich myśli i przeniósł wzrok na Hermionę. Zobaczył w jej ręku „Proroka
Codziennego”, więc zapytał:
– Dalej masz
zamiar prenumerować gazetę?
– A dlaczego
nie? – Wyglądała na zdziwioną tym pytaniem. – Przecież wiesz, że lubię być na
bieżąco z wiadomościami.
– Po prostu
myślałem, że po ostatnim artykule nie jesteś do niej przekonana.
– Nie
powiedziałabym, że pałam do niej jakimś wielkim uczuciem, ale nie mam zamiaru wszystkiego
dowiadywać się jako ostatnia. Zwłaszcza jeśli chodzi o nas.
– Chyba nie
myślisz, że znowu nas obsmarują? – zaśmiał się.
– Jeżeli
będziesz się starał i udawał grzecznego chłopca, to raczej nie.
– Myślisz, że
to pomoże? Jeśli nie będą mieli żadnego tematu, to sami go wymyślą.
– Masz rację. Jednak
następnym razem nie chcę słuchać żadnych plotek, tylko od razu dowiedzieć się,
o co chodzi.
– A ostatnio
sama upierałaś się, że „Prorok Codzienny” kłamie...
– Harry. – Hermiona
westchnęła, odłożyła gazetę i spojrzała mu w oczy. – Dobrze wiesz, jakie mam
podejście do tej gazety, zwłaszcza od czasu Turnieju Trójmagicznego. Niestety
ostatnio udowodnili, że potrafią pisać prawdę i chcę być jedną z pierwszych
osób, która tę prawdę pozna.
– Jak uważasz,
ale według mnie i tak nie warto wydawać na nią pieniędzy.
Hermiona
wzruszyła ramionami, ale już nic nie powiedziała i wróciła do lektury.
– Zastanawiałam
się, ile czasu będziecie jeszcze na ten temat dyskutować – odezwała się Ginny,
chichocząc pod nosem.
– Na szczęście
już skończyliśmy.
– To dobrze, bo
chciałabym, żebyś to przeczytał – powiedziała, po czym podała mu list.
Kochana Ginny!
Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w
porządku. U nas nic się nie zmieniło. Tata ma mnóstwo pracy w Ministerstwie,
tak jak George i Fred na Pokątnej. Ja zaczęłam już przygotowania świąteczne, bo
w tym roku muszę zająć się wszystkim sama.
Chciałam zapytać, co u Harry'ego. Czy pogodził
się z Ronem? Przeczuwam, że po tym, co ten nieznośny dzieciak powiedział,
raczej nie. Mimo to zaproś Harry'ego do nas na Święta. Wszyscy na pewno ucieszą
się z jego obecności, szczególnie, że Hermiona też nas odwiedzi. Uzgodniłam to
już z jej rodzicami.
Postaraj się przekonać
Harry'ego, ale nie kosztem nauki! Masz przykładać się do końca semestru! Pamiętaj,
że w tym roku masz SUM-y!
Całusy
Mama
Kiedy Harry
przeczytał wiadomość, złożył pergamin na równe części i oddał go Ginny. Przez
chwilę zastanawiał się, czy skorzystać z zaproszenia, rozważając wszystkie za i
przeciw.
– To bardzo
miłe, ale niestety muszę odmówić – powiedział nagle. Doszedł do wniosku, że nie
byłoby to najlepsze rozwiązanie.
– Dlaczego? – spytała
Ginny, w mgnieniu oka markotniejąc. Do tej pory myślała, że wcale nie będzie
musiała przekonywać Harry'ego. Wydawało jej się, że była to tylko kwestia uzgodnienia
szczegółów.
– Moja obecność
może wywołać niezręczną atmosferę. Jak sobie wyobrażasz mnie i Rona przy jednym
stole?
– Jak to? – wtrąciła się Hermiona. – Nie jedziesz z nami
na Święta? – Wyglądała na równie zaskoczoną i zawiedzioną, co jej przyjaciółka.
– Czy tylko ja
uważam, że cała ta sytuacja byłaby dziwna?
– Nie, ale
przecież wszyscy chcieliby cię zobaczyć. – Hermiona jak zwykle starała się
używać logicznych argumentów. Faktycznie, nie licząc Rona, w Norze każdy
chętnie by się z nim spotkał.
– Wiem. – Kiwnął
głową. – Mimo to nie przyjadę.
Dziewczyny
głośno jęknęły.
– Nie
przejmujcie się, Święta szybko miną, a po nich znowu się zobaczymy.
– Ale to nie to
samo – stwierdziła Hermiona. – Same będziemy się nudzić.
– Dacie sobie
radę. – Uśmiechnął się przepraszająco. Wziął sobie jednego tosta i posmarował
go grubą warstwą dżemu. Ugryzł niewielki kawałek, zastanawiając się nad
rozwiązaniem, które zadowoliłoby obie strony. – Może wpadnę na jeden dzień,
żeby pani Weasley nie zrobiło się przykro.
– Nie wierzę,
że przejmujesz się Ronem. – Ginny nie dawała za wygraną. Tak bardzo
przyzwyczaiła się do tego, że spędzała z Harrym Święta, że nie chciała
odpuścić. Po prostu sobie tego nie wyobrażała, bo Harry był dla niej jak brat.
I co? I nie spędzą razem Świąt?
– Gdyby
chodziło tylko o niego, to z wielką chęcią pojechałbym do Nory, żeby go
podenerwować.
– To w czym
problem? – spytała, czując, że odżyła w niej nadzieja. Jeszcze miała jakąś
szansę na dopięcie swego.
– Już
powiedziałem. – Harry ugryzł kolejny kawałek. Nie spieszył się z przełknięciem.
– Zapanowałaby niezręczna atmosfera, a nie chcę psuć Świąt wszystkim.
– No dobra,
niech ci będzie. – W tym momencie do Ginny dotarło, że odniosła druzgocącą
klęskę i za żadne skarby nie przekona przyjaciela. – W takim razie, jakie masz
plany? – zapytała. Naprawdę ją to interesowało, chociaż nie wiedziała, czy chciała
usłyszeć prawdę. Gdyby okazało się, że Harry spędzi Święta w samotności, to
czułaby się z tym źle. W końcu byli przyjaciółmi, a przyjaciół nie zostawia się
w takich chwilach.
– Nie wiem. – Wzruszył
ramionami. – Pewnie zostanę w zamku. – Spróbował się uśmiechnąć, ale nie za
bardzo mu to wyszło.
– A Mike? – zapytała
Hermiona.
– Co ja? – zapytał
wspomniany chłopak, który w tym momencie pojawił się za ich plecami.
Usiadł wygodnie
obok Harry'ego i nałożył sobie na talerz trochę jajecznicy i bekonu. Zaczął
jeść, ale jego mina świadczyła o tym, że cały czas czekał na odpowiedź.
– Pytałam
Harry'ego, co będziesz robił w Święta. Zostajesz z nim w zamku?
– W zamku? Z
Harrym? – Zdziwił się. – Oszalałaś?
– Jak miło – mruknął
pod nosem Harry. Odłożył na talerz niedojedzonego tosta, bo właśnie stracił
apetyt. Myślał, że łączyła go z Mikiem jakaś przyjacielska relacja, ale chyba
się pomylił.
– Nie o to mi
chodziło – Mike poklepał go po plecach. – Zabieram Harry'ego do domu. Mama się
ucieszy, szczególnie, że nie będziemy musieli już ukrywać tego, że jesteśmy
czarodziejami.
Harry miał
ochotę palnąć się w głowę. Jak mógł pomyśleć, że Mike ma go gdzieś? Czuł się
zdruzgotany, ale postanowił nie dać tego po sobie poznać. Skupił się natomiast
na wypowiedzi przyjaciela, przez co przypomniał sobie pewną sytuację. Na myśl o
niej wybuchnął głośnym śmiechem.
– Co cię tak
bawi? – zapytała Ginny. Czasami nie nadążała ze zmianami nastrojów Harry'ego.
– Po prostu
pomyślałem o... Wiecie, po ucieczce z domu, zamieszkałem u Mike'a. Kiedy
pojawiłem się u niego, otworzył mi w samym ręczniku. Na początku pomyślałem
sobie, że tak się spieszył, że nie zdążył się ubrać. – Ponownie zachichotał. – Jak
pomyślę o tym teraz, to wiem, że po prostu chował wszystkie rzeczy, które
mogłyby zdradzić, że jest czarodziejem.
– Tak,
rzeczywiście masz powód do śmiechu – stwierdził Mike, kręcąc przy tym głową.
– A nie? – Harry
nadal nie mógł przestać się śmiać. – Nie wiesz, jaką miałeś wtedy minę.
– Wróćmy może
do głównego tematu – wtrąciła się Hermiona.
– Dajcie mi
chwilę. – Harry próbował się uspokoić. Zamknął oczy i brał spokojne i głębokie
oddechy.
Hermiona przez
chwilę patrzyła na niego z uniesionymi brwiami, aż w końcu postanowiła go
zignorować, bo nie zapowiadało się na to, żeby miał przestać rechotać.
– Ale musicie
mi obiecać, że nas odwiedzicie – zwróciła się do Mike'a. Zamilkła na kilka
sekund. – Chyba twoja mama nie będzie miała nic przeciwko? – zwróciła się do
Ginny.
– Oczywiście,
że nie. Przecież Mike to również mój przyjaciel.
– Dzięki, Ruda.
– Świetnie. –
Hermiona się ucieszyła. – Skoro wszystko ustaliliśmy, to Harry nie może się już
wykręcić i musi przyjechać – dodała, nie potrafiąc ukryć, jak bardzo była z
tego powodu zadowolona.
– Dokładnie – dodała
Ginny.
Harry miał
zamiar odpowiedzieć, ale nie zdążył. Jak to bywało w ostatnim czasie, obok nich
przeszedł Ron i usłyszał fragment ich rozmowy. Ponieważ pałał ostatnio żądzą
zemsty, nie mógł się powstrzymać i musiał skomentować całą tę sytuację.
– Nie
przyjeżdżasz do nas na Święta? Merlinie, dzięki!
– Ron! – warknęła
Ginny.
Miała już dość
takiego zachowania. Ron był jej bratem, ale tak działał jej na nerwy, że
czasami miała ochotę go rozszarpać. Poza tym przerażało ją jego zachowanie, bo
nie zdawała sobie sprawy, że potrafił być tak mściwy i okrutny. Czuła się,
jakby zupełnie go nie znała.
– Nie będę
kłamać, ale naprawdę bałem się, że mama zaprosi cię na Święta – kontynuował
rudzielec. – Na szczęście ona też musiała się na tobie poznać, skoro
zrezygnowała z tego pomysłu!
– Zamknij się! –
Zdenerwowała się Ginny. Zacisnęła pod stołem dłonie, ale tak naprawdę miała
nadzieję, że Ron posunie się jeszcze dalej. Chciała mieć pretekst, żeby
wreszcie się na nim wyżyć. W końcu od dawna przeginał, a to, co do tej pory go
spotkało, nie było wystarczającą karą.
– Spokojnie,
siostrzyczko, nie musisz udawać, że będzie ci go brakować.
– Ron, nawet
nie wiesz, jak mi ciebie żal. – Harry postanowił w końcu się odezwać. Normalnie
by nie zareagował, ale widział, że przyjaciółka była na skraju wytrzymałości, a
nie chciał, żeby przez utratę nerwów wpakowała się w kłopoty.
– W dupie mam,
co myślisz. – Zarechotał. – Cieszę się, bo nie będę musiał patrzeć na twoją
parszywą gębę.
Ginny chciała
wstać, ale Harry położył jej rękę na ramieniu.
– Nie o to mi
chodziło. – Uśmiechnął się szeroko. – Miałem na myśli to, że nawet twoja matka
ma głęboko w nosie twoje zdanie. Tak się składa, że zaprosiła mnie do was na Święta.
– Tym razem to on zaśmiał się głośno. Nie przypominał jednak siebie. W tej
chwili brzmiał jak jakiś czarny charakter z filmów i kreskówek, które tak
często oglądał Dudley.
Wszyscy spojrzeli
na niego, jak na kogoś, kto postradał zmysły.
– Jesteś
nienormalny! – stwierdził Ron. – Muszę napisać do rodziców, żeby nie zapraszali
takiego... takiej... przybłędy. Jeszcze się od ciebie... – Nie dokończył, bo w
tym momencie poczuł silne uderzenie w twarz.
W pierwszym
odruchu miał zamiar rzucić się na napastnika, bo pomyślał, że to Harry. Wziął
zamach i miał wyprowadzić cios, ale wówczas zamroczenie minęło i dostrzegł kosmyk
rudych włosów. Zamarł z ręką w powietrzu.
– Ginny? – Rozszerzył
oczy. – Nie wierzę, że to zrobiłaś! – Opuścił dłoń.
– Zamkniesz się
w końcu?! – wrzasnęła, nie przejmując się tym, że słyszeli ją wszyscy
znajdujący się w Wielkiej Sali i przyległych jej pomieszczeniach. – Czy do ciebie
nie dociera, że nikt nie chce cię słuchać?! – W jej oczach zebrały się łzy.
Miała ochotę wrzeszczeć i krzyczeć na tyle głośno, na ile pozwalały jej struny
głosowe.
– Ale...
– Milcz! – ryknęła.
– Mam dość słuchania, jak obrażasz Harry'ego. To, że ty się na niego wypiąłeś,
to nie znaczy, że wszyscy to zrobią!
– Dlaczego go
bronisz?! – Ron również zaczął krzyczeć. – Nie widzisz, że to zwykły śmieć i
ku...
– Na pewno chce
pan dokończyć, panie Weasley? – zapytała profesor McGonagall, niespodziewanie
przerywając narastającą kłótnię. Wyglądała na wściekłą.
Ron
poczerwieniał ze złości, ale nic nie powiedział.
– Tak myślałam –
stwierdziła, po czym odwróciła się do Ginny. – Panno Weasley, prosiłabym o
zachowanie ciszy i nieprzeszkadzanie innym w śniadaniu.
– Oczywiście,
przepraszam – odpowiedziała, po czym zajęła swoje miejsce i przytuliła się do
Hermiony. Ta sytuacja naprawdę wiele ją kosztowała.
– Jeśli chodzi
o pana, panie Weasley, to już naprawdę nie wiem, jak pana karać. Myślę, że na
razie wystarczy szlaban. Dzisiaj – dodała lodowatym tonem. Miała już dość
prowokowania przez niego kłótni.
– Co!? – Ron
wrzasnął, jakby nie wiedział, z kim rozmawia.
– Minus
dziesięć punktów! I dodatkowy dzień szlabanu!
– Ale pani
profesor...
– Może się
nauczysz, że do niektórych osób należy zwracać się z szacunkiem! A teraz proszę
odejść na swoje miejsce, bo nie mam już nic więcej do powiedzenia – oznajmiła,
po czym odwróciła się i wróciła do stołu nauczycielskiego.
Ron obrzucił
wszystkich nienawistnym spojrzeniem, po czym powlókł się na koniec stołu.
Dziwnym trafem nigdzie wcześniej nie było dla niego wolnego miejsca.
* *
*
Pół godziny
później wszyscy nieustannie trajkotali o sytuacji, która miała miejsce podczas
śniadania. Wiele osób nie mogło dopuścić do siebie myśli, że znana wszystkim Złota
Trójca Gryffindoru już dawno się rozpadła. Temat ten wyzwalał niezwykle wiele
emocji, co było zmorą niektórych nauczycieli, którzy nie potrafili poradzić
sobie z ożywionymi rozmowami na lekcjach.
Jednak nie
wszyscy mieli taki problem. Profesor McGonagall była osobą, która w ogóle nie
musiała się wysilać, żeby na jej lekcji panowała cisza. Owszem, czasami zdarzały
się wyjątki, ale niezwykle rzadko.
– Uznałam, że
skoro to nasze ostatnie spotkanie w tym semestrze, to nie ma sensu zaczynać
czegoś nowego – powiedziała profesor McGonagall, przechadzając się między
ławkami.
Uczniowie
spojrzeli na siebie, nie kryjąc przy tym zaskoczenia. Profesor McGonagall
odpuszczająca uczniom? Jeszcze tylko tego brakowało, żeby na kolejnej lekcji
Snape poczęstował ich cukierkami.
– Nie myślcie
jednak, że zrobię wam wolną lekcję. – Rozejrzała się po klasie. – Dzisiaj
powtórzymy cały materiał, jaki do tej pory omówiliśmy. Oczywiście tyle, ile
zdążymy. Jeśli zobaczę, że ktoś nie radzi sobie z jakimś zagadnieniem, to po Świętach
może się do mnie zgłosić na konsultacje. Jeśli jednak ktoś nie będzie przejawiał
chęci do pracy, to również spotka się ze mną po Świętach, tyle że na szlabanie.
Radzę więc wziąć się do roboty!
Większość osób
od razu sięgnęła po swoje notatki i zaczęła ćwiczyć zaklęcia, nie chcąc po
powrocie z domów wylądować w gabinecie McGonagall. Oczywiście w tej sytuacji
pojawiły się również pewne wyjątki.
Harry w ogóle
nie słuchał nauczycielki, więc nie wiedział, co powinien robić. Zamiast ćwiczyć
zaklęcia, z ożywieniem rozmawiał z Mikiem.
– Dlaczego nie
powiedziałeś mi wcześniej, że twoja mama zaprosiła mnie na Święta? – zapytał z lekkim
rozgoryczeniem w głosie.
– Nie wiem. – Mike
wzruszył ramionami. – Chyba wydawało mi się to oczywiste. Zresztą nie widzę
żadnego problemu. No chyba że nie chcesz ze mną jechać?
– Zwariowałeś? –
Harry zaśmiał się pod nosem. – Oczywiście, że chcę. Według ciebie co sam
miałbym robić w zamku?
– To po co to
pytanie?
– Nadal nie
rozumiesz?
– Nie – odpowiedział
Mike. Nie wiedział, o czym była dzisiejsza lekcja, więc bezmyślnie rysował coś
na ostatniej stronie swojego zeszytu.
– Nie kupiłem
twojej mamie żadnego prezentu – wyjaśnił Harry, takim tonem, jakby było to coś
najbardziej oczywistego na świecie. – I co ja teraz zrobię? Przecież jutro
wieczorem wyjeżdżamy, a w niedzielę jest Wigilia.
Mike zamarł, a
potem uderzył się ręką w czoło.
– Przepraszam,
nie pomyślałem.
– No właśnie.
– Oj, daj
spokój. – Uśmiechnął się. – Mama się nie obrazi, jeśli jej niczego nie dasz.
– Mike, ale tu
chodzi o sam fakt! – Harry pokręcił głową. Czasami miał wrażenie, jakby
przyjaciel żył w jakimś innym świecie i nie znał zasad, które świadczyły o
dobrym wychowaniu. – Nie jedzie się do kogoś z pustymi rękami!
– Dobra, nie
przesadzaj. Wyskoczymy rano na miasto i coś tam kupisz, skoro tak ci na tym
zależy. A potem możemy poderwać parę lasek i nacieszyć się życiem. – Mike zlekceważył
problem i zaczął żartować.
– Mike! – syknął
Harry, ale nie zdążył już niczego więcej powiedzieć, ponieważ obok nich zatrzymała
się profesor McGonagall.
– Chyba wam nie
przeszkadzam? – zapytała.
Harry
podskoczył na krześle i rozejrzał się na boki. Z lekkim niepokojem zauważył, że
wszyscy się im przyglądali. Nie zdawał sobie sprawy, że rozmawiali na tyle
głośno, ale widok niezadowolonej miny na twarzy Hermiony potwierdzał jego
najgorsze obawy.
– Ależ nie.
– Naprawdę? – McGonagall
brzmiała spokojnie, choć było widać, że powstrzymywała się przed wybuchem. – Czy
moglibyście mi powiedzieć, o czym tak zawzięcie rozmawialiście?
– Eee... – Mike
się zmieszał, chyba po raz pierwszy w życiu.
– Rozmawialiśmy
o tym, że dzisiejsza lekcja jest bardzo interesująca – powiedział Harry.
– Potter, nie
rozśmieszaj mnie! Nawet nie masz pojęcia, co dzisiaj robimy, a raczej, co robią
wszyscy oprócz was!
Gdyby ta
sytuacja wydarzyła się kilka lat wcześniej, to Harry spłonąłby rumieńcem. Na
szczęście potrafił panować nad swoimi emocjami na tyle, żeby ukryć zażenowanie
spowodowane palnięciem tak wielkiej gafy.
– Ale my
powtarzamy materiał z całego semestru. – Brnął w dalsze kłamstwa, licząc, że tą
uwagą rozładuje atmosferę i uratuje ich przed gniewem nauczycielki.
– I uważasz, że
opanowałeś go na tyle, że nawet nie wyjąłeś różdżki?
Harry zamrugał
zaskoczony. Miał problem ze zrozumieniem tego, co powiedziała do niego
McGonagall, ale z pomocą przyszedł mu Mike.
– Na razie
dyskutowaliśmy o teoretycznych zasadach, pani profesor.
– No dobrze, powiedzmy,
że wam wierzę. Ale jeśli jeszcze raz przyłapię was na pogaduszkach, to po
powrocie do zamku nie wyjdziecie z mojego gabinetu do następnych Świąt! – dodała,
po czym odwróciła się i wznowiła wędrówkę po klasie, zatrzymując się przy
osobach, które potrzebowały jej pomocy.
Harry poczekał
do momentu, aż profesor McGonagall odejdzie na tyle daleko, że nie będzie mogła
już niczego usłyszeć. Kiedy zaczęła instruować Parvati, pozwolił sobie na
odetchnięcie z ulgą. Jego umysł jeszcze nie zarejestrował faktu, że udało mu
się wymigać od kary.
– Nie mogę
uwierzyć, że nie wlepiła nam szlabanu.
– Masz głowę na
karku, nie można powiedzieć. – Mike uśmiechnął się szeroko i wyciągnął różdżkę.
Nie chciał przeginać i prowokować nauczycielki.
– A niby co ja
takiego zrobiłem? – Harry również wyciągnął swoją różdżkę.
– Wiesz,
czasami jesteś naprawdę tępy.
– To kup mi
ostrzałkę – burknął.
Mike wybuchnął
głośnym śmiechem, zapominając, że nie dawno otrzymał ostrzeżenie. Jak na
zawołanie profesor McGonagall odwróciła się w jego stronę i posłała mu
mordercze spojrzenie. Widząc to, szybko doprowadził się do porządku.
– Naprawdę nie
wiesz, czy robisz sobie ze mnie żarty? – zapytał, kiedy nauczycielka przestała
się na niego patrzeć.
– Gdybym
wiedział, to bym nie pytał.
– Nie wlepiła
nam szlabanu, bo powiedziałeś, że powtarzamy materiał.
– I ona to
łyknęła? – Wytrzeszczył oczy. – Przestań, przecież nie jest taka głupia.
– Weź się
ogarnij! – Mike przygryzł wargę, żeby przypadkiem znowu nie zacząć się śmiać. –
My naprawdę powinniśmy powtarzać materiał z całego semestru.
– Nie... – Harry
początkowo nie uwierzył. – Ale mieliśmy fart – dodał, kręcąc z niedowierzania
głową.
– Tak. Ale
lepiej nie sprawdzajmy, czy dalej go mamy. Poważnie, bierzmy się do pracy, bo
McGonagall dziwnie na nas patrzy.
Harry kiwnął
głową i zaczął ćwiczyć jedno z ostatnio poznanych zaklęć. Do końca lekcji nie odezwał
się już do Mike'a ani słowem.
Kilkadziesiąt
minut później zadzwonił dzwonek. Profesor McGonagall pożegnała się z uczniami,
po czym pozwoliła im opuścić salę. Wszyscy bardzo szybko zebrali swoje rzeczy i
ruszyli do wyjścia, jakby się bali, że nauczycielka zdecyduje się zadać im
jakąś koszmarnie trudną pracę domową.
Kiedy Harry,
Mike i Hermiona byli już na korytarzu, szatynka postanowiła zwrócić przyjacielowi
uwagę. W końcu nie byłaby sobą, gdyby tego nie zrobiła.
– Nie mogę
uwierzyć, że znowu gadałeś na lekcji. Czy ty zdajesz sobie sprawę, że nie
jesteśmy już w pierwszej klasie?
– Przestań się
mnie czepiać!
– A ty? – Hermiona
zignorowała go, ale nie miała zamiaru dać za wygraną, więc zwróciła się do
Mike'a. – Nie mogłeś go uciszyć? – zapytała.
– Przecież go
znasz. – Wzruszył ramionami. – Nawet gdybym mu powiedział, żeby się nie
odzywał, to i tak by mnie nie posłuchał.
– Ale nawet nie
próbowałeś!
– A co miałem
zrobić? Włożyć mu knebel do ust? – zażartował.
– Widocznie tak
trzeba było zrobić.
– No wiesz! – wtrącił
się Harry. Był oburzony, mimo że miał też ochotę wybuchnąć śmiechem. Czasami
Hermiona była strasznie sztywna, ale innym razem potrafiła powiedzieć coś
naprawdę zabawnego. – Nie rozumiem, o co robisz tyle szumu?
– Czy tylko ja
się martwię o waszą przyszłość? – Postanowiła zmienić taktykę. Skoro do
przyjaciół nie trafiały argumenty, że ich zachowanie nie było odpowiednie, to
musiała wpłynąć na ich ambicje.
– A co
rozmawianie na transmutacji ma do mojej przyszłości?
Słowa te
podziałały na Hermionę jak płachta na byka.
– To, że
niedługo kończymy szkołę i twoje egzaminy zadecydują o wszystkim!
– Dziewczyno,
ogarnij się! Egzaminy mamy dopiero za dwa lata.
– I co z tego?
Myślisz, że nie musisz uczyć się już teraz?
Mike szedł
zakłopotany, nie wiedząc, czy powinien wtrącić się do rozmowy. Nie przychodził
mu do głowy żaden sensowny argument, więc postanowił milczeć.
– Przestań mi
prawić morały. Skoro McGonagall tego nie robiła, to nie wiedzę powodu, żebyś ty
musiała.
– Agrr! – krzyknęła.
– Więc masz gdzieś moje zdanie!?
Harry wziął
głęboki wdech.
– Proszę cię,
żebyś się uspokoiła. Musiałem obgadać ważną sprawę. Zresztą nie zostaliśmy
ukarani, co oznacza, że wypełniliśmy swoje zadanie. No i przypominam, że miałaś
wyluzować.
– Róbcie, co
chcecie, ale jeśli nie pójdą wam egzaminy, to będzie to tylko i wyłącznie wasza
wina!
– Lepiej się
pospieszmy, bo spóźnimy się na eliksiry – wtrącił się Mike.
* *
*
– Siadajcie! – warknął
Snape, nawet nie witając się z uczniami. – Na dzisiaj przygotowałem dla was coś
specjalnego. – Uśmiechnął się w taki sposób, że zebranym przebiegł dreszcz po
plecach. – Nadszedł czas, żeby sprawdzić waszą wiedzę. – Zmienił wyraz twarzy.
Wyglądał przerażająco. – Obiecuję, że kto nie zaliczy dzisiejszego testu,
wyleci z mojej klasy i nigdy do niej nie wróci! – Rozejrzał się po sali. – Macie
trzydzieści minut. Pytania są na tablicy. Życzyłbym wam powodzenia, ale ono i
tak wam nie pomoże – dodał, po czym usiadł za biurkiem.
Harry czuł, że
prawdopodobnie były to jego ostatnie zajęcia ze Snapem. Niby od jakiegoś czasu uczył
się eliksirów, ale nie wierzył, że uda mu się zaliczyć test. Znając
nauczyciela, wymyślił on takie pytania, na które tylko Hermiona będzie umiała
odpowiedzieć. Prawdopodobnie nawet Ślizgoni nic nie napiszą, ale oni przecież
nie wylecą z zajęć. W końcu Snape był ich opiekunem.
Kiedy pogodził
się już ze swoim losem, zrezygnowany wyciągnął czysty pergamin i postanowił
wziąć się do pracy. Jeśli mu się nie uda, to mówi się trudno. Przynajmniej nie
da satysfakcji temu palantowi i nie odda pustej kartki. Westchnął głośno i
przeczytał pierwsze pytanie.
1.
Wymień przynajmniej pięć sposobów wykorzystania w eliksirach smoczej krwi.
Uśmiechnął się
pod nosem. Pamiętał, że kiedyś Hermiona zmuszała go do zapamiętania odpowiedzi
na to pytanie. Od razu wziął się za pisanie, nawet nie udając, że zastanawiał
się nad odpowiedzią.
Pisząc ostatni,
piąty sposób, miał ochotę wstać i ucałować Hermionę, bo dzięki niej miał
pewność, że przynajmniej zdobędzie jakieś punkty. Ta myśl już poprawiła mu
humor.
2.
Co to jest Akonit?
Gdy przeczytał
to pytanie, po prostu prychnął. Nie zwracając uwagi na to, że wzrok wszystkich
obecnych był skierowany na niego, ponownie zaczął odpowiadać na pytanie. Nigdy
nie przypuszczał, że Snape mógł być aż takim ignorantem. Chyba nie spodziewał
się, że skoro ośmieszył go tym pytaniem raz, to uda mu się to po raz drugi.
3.
Wymień rośliny, które są kluczowymi składnikami
eliksirów
powodujących wzrost siły, zwinności i energii.
Harry przeżył
kolejny szok. Już sam nie wiedział, czy Snape dał im tak proste pytania, czy
może jednak on coś umiał. Bez problemu napisał odpowiedź i zabrał się za
kolejne zadanie.
Dochodząc do
ostatniego, dwudziestego ósmego pytania, nie mógł się już powstrzymać i zaczął
chichotać. Tak naprawdę sam nie wiedział z jakiego powodu. Może był to wyraz
jego zdziwienia, a może po prostu miał jakieś problemy z głową.
– Potter, czy z
łaski swojej mógłbyś mi powiedzieć, co cię tak rozbawiło? – zapytał Snape.
Harry próbował
się uspokoić i odpowiedzieć na pytanie, jednak zanim zdążył to zrobić, ponownie
odezwał się nauczyciel:
– Albo lepiej
nic nie mów, bo patrząc na twoje irracjonalne zachowanie, niczego sensownego
się od ciebie nie dowiem – warknął. – Zresztą, to żadne odkrycie. Gryffindor
traci dwadzieścia punktów! – dodał.
Na chwilę
wszyscy przestali odpowiadać na pytania. Przenosili spojrzenie z Harry'ego na
Snape'a i odwrotnie, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Gryfon nie miał jednak
zamiaru dać się wciągnąć w pułapkę, więc wrócili do pracy.
– Koniec czasu!
– ryknął Snape, dziesięć minut później. – Z łaski swojej odłóżcie pergaminy na
moje biurko.
Wszyscy zerwali
się ze swoich miejsc, żeby wykonać polecenie. Nawet Ślizgoni wystraszyli się
swojego opiekuna. Jedyną osobą, która zachowała względny spokój, był Harry. Już
dawno przestał się bać Snape'a, szczególnie teraz, gdy posiadał jakąś wiedzę o
eliksirach. Ze spokojem podszedł do biurka i oddał swój pergamin.
– Mam nadzieję,
że tym razem napisaliście coś sensownego. Jeśli okaże się, że wasze „prace” zawierają stek bzdur, to gorzko tego
pożałujecie! – powiedział Snape z jadem w głosie. – Możecie już iść, a ty,
Potter, tracisz jeszcze dziesięć punktów.
Harry zignorował
Snape'a i w spokoju opuścił lochy. Obok niego szedł Mike, który chichotał pod
nosem i Hermiona, która miała minę, jakby rozbolał ją brzuch.
– Możesz mi
powiedzieć, co w ciebie dzisiaj wstąpiło? – zapytała, kiedy wyszli na korytarz.
Gdyby nie jego zachowanie na poprzedniej lekcji, to może teraz by się nie
odezwała.
– Nic, a co
miałoby?
Hermiona
zatrzymała się w pół kroku. Wyglądała jak tykająca bomba, której właśnie
kończył się czas do detonacji.
– Czy ty sobie
żartujesz? Najpierw plotkujesz na transmutacji, a teraz to?
– Myślałem, że
już sobie wszystko wyjaśniliśmy. – Harry założył ręce na piersi i oparł się o
parapet.
– Zaczynam się
poważnie zastanawiać, czy nie dostałeś niczym w głowę! A może poślizgnąłeś się
na mydle pod prysznicem? Nie zaryłeś głową w brodzik?
– Myślisz, że
zwariowałem? – zażartował. Miał ochotę przewrócić oczami, ale wiedział, że
wkurzyłby tym przyjaciółkę. Naprawdę uważał, że była za bardzo spięta i zbyt
poważnie do wszystkiego podchodziła. Niby się do tego przyzwyczaił, bo od zawsze
się tak zachowywała, ale miał nadzieję, że z czasem jej to przejdzie.
– Nie. – Pokręciła
głową. – Po prostu nie rozumiem, czemu się tak zachowujesz.
– Zmieniłem
się. – Wzruszył ramionami i wznowił wędrówkę. Nudził go ten temat, bo ostatnio
bardzo często go wałkowali.
– A co to ma do
zachowania na eliksirach i transmutacji? – Zdziwiła się Hermiona, doganiając
przyjaciela.
– Daj już
spokój. Jesteś strasznie czepialska.
– Ja?!
– Harry ma
rację – odezwał się Mike. Wiedział, że to nie był najlepszy pomysł, ale zgadzał
się z przyjacielem. Poza tym on też miał powoli dość zachowania Hermiony.
– I ty
przeciwko mnie? – zapytała. – Chociaż nie wiem, czego się spodziewałam. W końcu
obaj jesteście siebie warci.
– Dzięki – odpowiedzieli
razem.
Przez chwilę
szli w ciszy, bo każdy zajęty był własnymi myślami.
– Dobra, może
macie rację, może jestem przewrażliwiona, ale chciałabym, żebyście zachowywali
się odpowiednio do swojego wieku – odezwała się nagle Hermiona.
– Przecież to
robimy – powiedział Mike. – Jesteśmy nastolatkami, więc potrzebujemy trochę
rozrywki.
– I tą rozrywką
jest zakłócanie lekcji?
– Przestań się
czepiać. Dobrze wiesz, że jeżeli Snape mi nie dopiecze, to jestem spokojny,
nawet na eliksirach – odpowiedział Harry.
– A dzisiaj?
– Nie mogłem
się już powstrzymać, kiedy czytałem te pytania.
– A co w nich
było takiego zabawnego?
– Nic, ale nie
spodziewałem się, że Snape jest aż tak głupi.
– Co? Wybacz,
ale nie rozumiem.
– Nie wiem, czy
zauważyłaś, ale ten test zrobił po to, żeby mnie pogrążyć. Chciał to zrobić w
perfidny sposób i uwalić mnie na pytaniach, na których już kiedyś to zrobił – wyjaśnił.
– Nie spodziewałem się, że będzie myślał, że nie uzupełniłem tej wiedzy i da
tak proste pytania.
– Uważam, że
jesteś przewrażliwiony.
Harry
uśmiechnął się, a ponieważ dotarli właśnie do Wielkiej Sali, przepuścił ją
pierwszą w drzwiach. Gdy usiedli, od razu zajął się swoim posiłkiem. Na
szczęście Hermiona też się uspokoiła i przestała go krytykować. Prowadziła
nawet ożywioną rozmowę z Lavender i Parvati.
Dziesięć minut
później Harry zauważył, że Ginny weszła do sali i zmierzała w ich kierunku.
Pomachał do niej i poklepał miejsce koło siebie, ponieważ do głowy wpadł mu
pewien pomysł. Musiał coś zrobić z Hermioną, bo ostatnio przechodziła samą
siebie.
– Cześć – powiedziała
Ginny i usiadła obok Harry'ego. – Czemu machałeś jak głupi? – zapytała ze
złośliwym uśmiechem.
– No wiesz! – Harry
udał urażonego. – Mam do ciebie sprawę – szepnął konspiracyjnie.
Ginny w spokoju
nakładała sobie sałatkę na talerz. Dopiero kiedy odstawiła miskę na swoje
miejsce i wzięła do ręki widelec, odwróciła się do niego.
– O co chodzi? –
spytała.
– Powiem ci
później, bo Hermiona może to usłyszeć – mruknął, po czym upewnił się, że przyjaciółka
nadal była pochłonięta rozmową.
– No i... ?
– Chodzi o nią –
powiedział tylko.
– No okej – mruknęła
i zajęła się swoim posiłkiem.
Przez
kilkanaście minut jedli w spokoju, dyskutując na luźne tematy. Harry i Ginny
opowiadali Mike'owi o tym, jak w czasie Świąt wyglądał Hogwart. Co prawda nie
musieli się długo nad tym rozwodzić, bo w Wielkiej Sali stały już ubrane
choinki, które jak zwykle przyniósł Hagrid, a profesorowie Flitwick i
McGonagall zajęli się ich przystrojeniem. Korytarze również były już pełne
świątecznych dekoracji.
Harry właśnie
skończył posiłek, odłożył sztućce i wytarł usta chusteczką, kiedy Hermiona
wstała od stołu i odwróciła się w ich stronę.
– Słuchajcie,
muszę na chwilę skoczyć do biblioteki.
Przyjaciele
skinęli tylko głowami, a Harry pozwolił sobie również na przewrócenie oczami.
Hermiona tego nie widziała i nieświadoma, że za chwilę stanie się głównym
tematem rozmowy, ruszyła w stronę wyjścia.
– Wyjaśnisz mi
teraz, co chciałeś? – zapytała Ginny, kiedy była pewna, że przyjaciółka
znalazła się poza zasięgiem ich głosów. Musiała zachować ostrożność, bo czuła,
że Harry miał jej do powiedzenia coś naprawdę ważnego.
– Jak wiesz,
chodzi o Hermionę. – Zamilkł na chwilę, zastanawiając się, jak ująć w słowa
swoje myśli. – Trzeba coś z nią zrobić – powiedział prosto z mostu, uważając,
że nie było sensu krążyć wokół tematu.
– Co masz na
myśli? – zapytał Mike.
– No wiecie,
ostatnio jest strasznie drażliwa...
– Chyba sobie
żartujesz! – przerwała mu Ginny, źle interpretując jego intencje. Wyglądała
przy tym na wściekłą i zaskoczoną. – Nie mam zamiaru odstawić jej na bok!
– Oszalałaś? – Harry
pokręcił głową, nie wierząc, że przyjaciółka mogła o czymś takim pomyśleć.
– A co? – zapytała
już spokojniej. Czuła się trochę głupio, że wyciągnęła niewłaściwe wnioski i
zareagowała tak gwałtownie.
– Uważam, że
koniecznie trzeba zrobić coś, aby się w końcu wyluzowała. – Zamyślił się. – Trzeba
ją zawstydzić, ale w taki sposób, żeby przypadkiem jej nie ośmieszyć. No
wiecie, żeby nie odniosła przy tym żadnej krzywdy.
– To jest myśl –
zgodził się Mike. – A masz jakiś pomysł?
– Pamiętacie,
jak kiedyś powiedziałem, że załatwię jej jakąś rozrywkę?
– Tak.
– Potrzebuję
waszej pomocy.
– Co planujesz?
– zapytali Mike i Ginny, niemal w tym samym czasie. Spojrzeli na siebie i
wybuchnęli śmiechem.
– Po Świętach zorganizuję
dla niej małą niespodziankę w Hogsmeade.
~ ~ ~ ~
Beta: Seya (dziękuję!)
Siemka od początku śledzę twego bloga :)
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz zaskakaują mnie też relacje Harry/Draco
Mogę podać ci linka do swojego bloga? narazie jest tylko prolog podam najwyżej usuniesz :D
Potter-Straznik-blog-pl
Jeżeli nie działa wpisz w górnej wyszukiwarce Potter-Straznik-blog-pl.blog.pl
Rewelacyjny rozdział. ^-^
OdpowiedzUsuńZe zniecierpliwieniem czekam na kolejny. :)
Coś Ty z tą Hermioną zrobił? Czepia się o wszystko.. No i ciekawa jestem, co tam dalej planujesz :).
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle rewelacyjny. I już nie mogę doczekać się kolejnego.
Życzę dużo weny i pozdrawiam.
Ruciakowa.
Tak, wiem, zrobiłem z niej potwora. :D Miała być tylko odrobinę irytująca. :D Wyszło trochę inaczej, ale niczego nie żałuję i gdybym miał opublikować opublikowane już rozdziały jeszcze raz, nadal byłaby tak samo wkurzająca.:D O ile dobrze pamiętam, już kiedyś tłumaczyłem, dlaczego zdecydowałem się na takie rozwiązanie. Nie będę się powtarzał, dodam tylko tyle, że w moim odczuciu z rozdziału na rozdział będzie bardziej znośna. :D
UsuńDzięki! :D Cieszę się, że tak uważasz. :D
Pozdrawiam! :D
Rozdział świetny tylko ta Hermiona... Nawet w książce nie była taka czepialska... Jednak zobaczymy co Ty jej planujesz zrobić.. No i czekam na zemstę na Ronie :) weny życzę :)
OdpowiedzUsuńTak, tak, wiem. :D Jest strasznie irytująca i najchętniej wszyscy potraktowalibyśmy ją jakąś klątwą. :D
UsuńNajchętniej już teraz opublikowałbym rozdział, w którym Harry mści się na Ronie. Niestety jeszcze trochę będziecie musieli na niego poczekać. Mimo to uważam, że warto. Może nie jestem obiektywny, ale będzie śmiesznie. :)A przynajmniej mam taką nadzieję. :D
Pozdrawiam! :D
Liczę że sprawisz nam prezent świąteczny :) oczywiście nie pogniewamy się jak będzie wcześniej niż święta :D
UsuńJakiś na pewno. :D
UsuńNo nie, no nie, no nie.... jak możesz... (oczywiście rozdział jest świetny, jak zwykle xDD ) chodzi mi o to, że teraz muszę tak długo czekać na dwa plany Harry'ego, które wydają mi się tak ciekawe, że rozsadzi mnie z emocji zanim doczekam do grudnia ;) ;) ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i czasu na napisanie następnego rozdziału xDDDDD
Jak wspomniałem wyżej, wydaje mi się, że warto poczekać. :D Ja śmieję się z tego, co napisałem i mam nadzieję, że Wy, czytelnicy, zareagujecie w ten sam sposób. :D
UsuńPozdrawiam! :D
Extra! Ciekaw co nasz Harry znowu knuje :D
OdpowiedzUsuńJestem baaardzo ciekawa i juz nie moge sie doczekac nexta.
Fajnie, ze Harry dogadyje sie z Draco :)
Pisz dalej ;)
Świetny rozdział nie mogę doczekać się kolejnego!!!!
OdpowiedzUsuńPlany Harry'ego zazwyczaj są zaskakujące. Mam nadzieje, że nie zabierze Hermiony do klubu ze striptizem. I zemsta na Ronie. To będzie ciekawe. Super, że spędzi święta u Mika.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Cieszę sie, że Harry i Draco sie pogodzili.
Musiałam nadrobić zaległości w czytaniu. Sorki :(
Wow, wow, wow... Świetnie piszesz, Twojego bloga czytam z przyjemnością, zwłaszcza że ma dobrą korektę. Hermiona nie była w oryginale moją ulubioną postacią. Nie przepadam za zarozumiałymi, wścibskimi ludźmi, którzy muszą wszytko wiedzieć i dają innym bezcenne dobre rady. W taki sposób odbieram tworzoną przez Ciebie Hermionę. Mam nadzieję, że pomysł Harrego będzie dowcipny i skuteczny. Pisz dalej. Niecierpliwie czekam na grudzień:-). Pozdrawiam, Anonimek.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! :D Za korektę odpowiada Seya i to dzięki niej w tekście nie ma zgrzytów. Chyba że sam coś przegapię. :)
UsuńMam nadzieję, że właśnie w taki sposób odbierzecie pomysł Harry'ego. :D
Pozdrawiam! :D
Widzisz?! Już nie tylko ja nienawidzę Hermiony, inni też zaczynają! Poważnie, ona jest gorsza niż rozgniewana sklątka tylnowybuchowa. Mam jej dosyć i już nawet nie obchodzi mnie, co Harry wymyślił.
OdpowiedzUsuńZa to bardzo obchodzi mnie, co wymyślił w związku z Draco i ich wielkim obwieszczeniem, że są przyjaciółmi. Jak znam Ciebie, to będzie śmiesznie i szokująco, a przynajmniej mam nadzieję, że tak właśnie będzie.:D
Po tym rozdziale, nie jestem pewna, czy bardziej nienawidzę Rona czy Hermiony (tak, wybacz, miałam już o niej nie wspominać, ale za bardzo mnie wkurza xd). Jednak po wnikliwej analizie faktów, rozważeniu wszystkich za i przeciw, a także wzięciu pod uwagę, po czyjej stronie kto jest, mogę stwierdzić, że nadal bardziej nienawidzę Rona. Ale Hermiona zażarcie z nim walczy o pierwsze miejsce na mojej liście najbardziej znienawidzonych postaci w Twoim opowiadaniu.:)
No i nadal uwielbiam Harry'ego i Mike'a, a sytuacja na transmutacji była po prostu świetna. Szkoda, że Hermiona potem wszystko tak teatralnie popsuła. Ale za to McGonagall bije rekordy mojego uwielbienia. Poważnie, w kanonie lubiłam ją, ale tak z dystansem, za to tutaj, to po prostu spoko babka (o ile można tak powiedzieć o McGonagall). :D
O Snapie nie chcę nic mówić. Wybacz mi, ale czytam teraz taki jeden Severitus (nie będę podawać tutaj tytułu, żeby nie robić reklamy, ale jak chcesz, to mogę podesłać Ci w e-mailu) i obawiam się, że moja opinia w tym momencie byłaby lekko skrzywiona.;)
Cóż, życzę Ci weny i mniej zapierdzielania na studiach, chociaż z doświadczenia wiem, że z tym drugim raczej nic nie można zrobić. Więc może wytrwałości? Tak, życzę Ci wytrwałości.;)
Pozdrawiam!
Tak, wiem, gdybyś mogła, to zadźgałabyś ją plastikowym widelcem. :D Ja nadal nienawidzę Rona (i chyba się to nigdy nie zmieni), a Hermionę uwielbiam. Może pokazuję to w nieodpowiedni sposób, ale tak ma być. :D W pewnym stopniu jestem egoistą, więc jeśli Wy jej nie lubicie, to ja mam ją całą dla siebie. :D:D
UsuńJa również mam nadzieję, że będzie śmiesznie i zaskakująco. :D
Staram się, żeby McGonagall była przyjazna dla otoczenia. :D Choć mogą i zapewne pojawią się fragmenty, w których wzbudzi sprzeczne uczucia, to i tak ją lubię. :D
Tak, zdecydowanie potrzebuję wytrwałości. :D Dzięki. :D
Pozdrawiam! :D
kiedy next??
OdpowiedzUsuńNie wiem. Na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie odpowiedzieć na Twoje pytanie. Jeśli będę wiedział w jakim terminie rozdział zostanie opublikowany, to stosowna informacja pojawi się w odpowiednim miejscu („Kula profesor Trelawney”).
UsuńNa pewno mogę powiedzieć, że nic nowego nie pojawi się przed świętami. Teraz niestety brakuje mi czasu, żeby dokończyć sprawdzanie rozdziału, bo mam zbyt wiele zaliczeń na studiach. Mimo to staram się codziennie wygospodarować chociaż pół godziny. Jednak Ci, którzy piszą opowiadania, wiedzą, że swoje teksty sprawdza się naprawdę wolno.
Chciałbym też napisać, że istniej możliwość, że w ogóle nie wyrobię się w tym miesiącu. Jeśli dojdzie do tego, to mam coś w zanadrzu. Tak więc w grudniu na pewno pojawi się nowy tekst i tylko od pewnych czynników zależy, czy będzie to nowy rozdział, czy dodatek. :D
Pozdrawiam! :D
Ciekawie piszesz :) ja dopiero zaczynam ale zapraszam do siebie, może zostaniesz na dłużej :)
OdpowiedzUsuńhttp://tonac-w-ciemnosci.blogspot.com/
Rany boskie, piszesz fantastycznie *.* Tak głęboko jak ja to określam. Jak czytam to czuję jakbym oglądała film, jakbym tam była.
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie (może nie piszę fantastycznie/niebywale... jednakże warto chociaż raz luknąć :P Już jutro rozdział 9 :D)
http://harrypotterilaskawszylos.blogspot.com/
Życzę weny i pozdrawiam *klepię po ramieniu tak mocno jak Hagrid*, Cennetyn Black :)
No. To zaczynamy. Wreszcie. Ekhem, ekhem... :D
OdpowiedzUsuńZawieranie znajomości przy butelce alkoholu - o, zgadzam się z Hermioną!
Kurcze. Zawsze sobie wyobrażałam jakby to było, gdyby Harry przyjął na pierwszym roku wyciągniętą dłoń Dracona. Oni mi się wydają do siebie bardzo podobni, więc może byliby najlepszymi przyjaciółmi, gdyby pięć metrów przed nimi nie szły oczekiwania i uprzedzenia?
Argumentacja Dracona - pierwsza klasa. :D Grunt to zdobycie się na merytoryczne uzasadnienie :D
Trochę tylko nielogicznie wyszedł ten fragment, w którym Draco i Harry rozmawiają o przydziale. Harry - mimo wszystko - odrzucił Dracona już przed przydziałem na pierwszym roku, więc zachowywanie się po kretyńsku w czasie trwania pierwszego roku nie mogło mieć przecież kluczowego znaczenia w decyzji Harry'ego, bo podjął ją wcześniej :)
O, Harry ma plan. Czemu automatycznie wyczuwam kłopoty? :D
Pewnie całej szkole oznajmią swą wielką przyjaźń soczystym buziakiem na środku wielkiej sali. Koniecznie długim i głośnym, żeby Ron zdążył zemdleć :D Czekam na to <3 :D
Harry złożył pergamin na równe połowy? A to można złożyć na nierówne połowy? ;) Powinno być, że albo złożył na połowy, albo na równe części. :)
"– W zamku? Z Harrym? – Zdziwił się. – Oszalałaś?
– Jak miło – mruknął pod nosem Harry".
Płaczę ;( :D :D :D <3
Ron, ty kretynie z mózgiem rozkapryszonej nastolatki... -_-
Nie mógłbyś go zrzucić ze skały, co? :D Proooszę? :D
Mam wrażenie, że Harry trochę wykorzystuje to, że Hermiona miała wyluzować. Wszystkie jej (nawet słuszne) uwagi będzie teraz zbywał stwierdzeniem, że miała wyluzować? Hm, mam nadzieję, że nie, bo to mi niezbyt do niego pasuje.
"Już sam nie wiedział, czy Snape dał im tak proste pytania, czy może jednak on coś umiał."
Och, jak ja to rozumiem... Za każdym razem przy analizowaniu minimum residuów miałam takie same myśli... :D
I znowu to dogadywanie Hermionie... Ona czasem przesadza, ale tym razem miała rację, a Harry jak ostatni rozkapryszony dzieciak dalej idzie w zaparte. I jeszcze Mike na dokładkę... Znowu zgadzam się z Hermioną na tematy bycia przewrażliwionym, ale może nie w kwestii Snape'a przypominającego sobie czego Harry nie umiał, tylko tego czepiania się Hermiony i szukania koniecznie jej złej woli tam, gdzie tego nie ma.
Trzeba ją zawstydzić, żeby była mniej spięta? Idiotyczny pomysł, nawet jak na Harry'ego. Po czymś takim u mnie nie miałby czego szukać nawet gdyby zmądrzał :)
Mam nadzieję, że zmądrzeje i przestanie być takim egoistą zanim plan ośmieszenia Hermiony dojdzie do skutku ;)
Za to chętnie przeczytałabym o ośmieszeniu Rona, który umiera na środku sali widząc Harry'ego i Dracona, paradujących razem po szkole. Mam też nadzieję, że Molly da mu w domu popalić <3 I że w końcu i tak zrzucisz go ze skały :D
Pozdrawiam i czekam na następny rozdział :D
Może nawet uda mi się go przeczytać planowo... :D
Pa! :D
Myślę, że zawieranie znajomości w taki sposób ma swoje dobre i złe strony. Nie będę się nad tym teraz rozwodził, bo raczej nie ma sensu. Chyba że chcesz, to możemy podyskutować. :D
UsuńPrzyznam się, że ten fragment jest przyczyną braku nowego rozdziału. Nie podoba mi się to, co kiedyś wymyśliłem. Moja beta również tego nie zaakceptowała (i dobrze), więc musiałem pomyśleć nad innym rozwiązaniem. W dalszym ciągu nie mam zbyt wiele czasu (stąd też ślęczenie do późna), dlatego jest styczeń, a rozdziału nie ma.
Dzięki, że mi o tym napisałaś. Już (chyba) poprawiłem. :D
Na pewno to wykorzystuje, ale z czasem przestanie. :D
Harry to nastolatek, a nastolatki bywają rozkapryszone. Zresztą ma coś po ojcu i po Syriuszu. :D Poza tym ciężko mu pogodzić się z tym, że ktoś zwraca mu uwagę, że robi coś źle albo zachowuje się nie tak, jak powinien. Nikt tego nie lubi, więc idzie w zaparte, nawet nie mając racji. :D
Z chęcią bym zepchnął Rona ze skały, ale wtedy nie miałbym się na kim wyżywać. :D
Pozdrawiam! :D
PS A co z Twoim blogiem?
Fragment zawsze można zmienić tak, żeby był odrobinę łatwiejszy do ogarnięcia w kontynuacji a wnosił mniej więcej to samo, jeśli nie chcesz zmieniać koncepcji mimo utraty przekonania do niej :)
UsuńRozumiem brak czasu. Ja od dwóch tygodni biegam jak szalona (a potrwa to jeszcze pewnie z miesiąc) i nie mam na nic czasu. Dziś postanowiłam sobie zrobić dzień dziecka i leniuchuję od powrotu to domu (czyli od jakiejś godziny), bo nie mam siły nawet otwierać oczu. Czytam sobie swoje opowiadanie, ale nic nie dopisuję, bo przy komputerze wieczorami spędzam tylko tyle czasu, ile potrzeba na szybkie przeczytanie maili i odpisanie na te, które tego wymagają, także "twórczość" stoi i to nawet nie na ruchomych schodach, a w kanale :D
Jeśli chodzi o mój blog (a raczej oba), to się zbuntowałam (żeby nie powiedzieć: tupnęłam nóżką jak rozkapryszona nastolatka, albo jak Harry :D).
Sevmione zamknęłam z powodu pretensji, które przeczytałam, gdy w niedzielę nie ukazał się rozdział. Uznałam, że nie ma sensu publikować dla ludzi, którzy czytają, a którym nie chce się napisać komentarza, za to bardzo im się chce mieć pretensje, że nie dodałam rozdziału wtedy, kiedy oni chcieli. ;)
Później oczywiście przeczytałam więcej pretensji i oskarżeń (o egoizm głównie - o ironio! ;> ), gdy wyjaśniłam czemu nie otworzę bloga, no ale cóż. Mam papierowych czytelników. Zresztą - jak wspominałam - Sevmione chwilowo i tak stoi - tzn udało mi się napisać rozdział ostatni i przedostatni (pomijając epilog, bo na ten nadal nie mogę się zdecydować - mam dwa pomysły i nie umiem wybrać lepszego).
Jeśli chodzi o miniaturki Dramione, to zamknęłam bloga z innego powodu. To było tak, że na blogu z miniaturkami Dramione umieściłam na mikołajki świąteczną miniaturkę Sevmione (dla odmiany). Dwa tygodnie później znalazłam moje opowiadanie na cudzym blogu. Było przepisane (z błędami interpunkcyjnymi :D), autorka zamieniła tylko każdego mojego "Severusa" na "Draco", robiąc z mojej miniaturki Sevmione miniaturkę Dramione i pewnie myślała, że się nie zorientuję ;)
Uznałam więc, że nie warto, skoro nikt nie docenia, tylko roszczeniowo wymaga. Wbrew przekonaniom nastek - nie publikuje się dla siebie, tylko dla publiki :D
Ty niby doceniałeś (jesteś w ogóle chyba jedyną osobą, która mi nie marudziła, że piszę za dużo niepotrzebnych opisów <3 :D), ale i tak nie lubisz ani Dramione ani Sevmione, więc uznałam, że nie będziesz płakał z tego powodu :D
No ale wróćmy może do Twojego opowiadania... Czym Cię przekupić, żebyś jednak zrzucił Rona ze skały? :D
Pozdrawiam! :D <3
A, zapomniałam jeszcze o jednym.
UsuńRozumiem, że czasem każdy jest poirytowany, i że czasem każdemu wyrwie się uszczypliwość albo foch i tupanie nóżką, ale jednak Harry zawsze miał mózg i gdy się uspokoił to umiał i chciał go wykorzystać do przeanalizowania sytuacji. Nie było tak, że wiecznie miał fochy jak rozkapryszona panienka, a na każdą uwagę reagował jak urażone książątko, więc trochę mnie mierzi, że teraz (w sensie: u Ciebie) na takie książątko się kreuje.
Niewielu ludzi lubi zwracanie im uwagi, ale są i tacy, którzy potrafią zdobyć się na to, żeby przemyśleć sytuację i zastanowić się, czy osoba wygłaszająca uwagę nie miała przypadkiem racji. Ponadto umieją czasem przyznać, że właśnie ktoś inny miał rację i może należałoby trochę pohamować swoje fochy w stosunku do tej osoby. Może nie natychmiast, ale jednak tak.
Harry zawsze mi się wydawał osobą, która należy do grupy osób może trochę porywczych, ale jednak myślących, które nie są skończonymi egoistami. Dlatego w spięciach z Hermioną o wiele bardziej irytuje mnie on niż ona. O wieeele bardziej. :)
Okej. Teraz chyba o niczym nie zapomniałam. :D
Pozdrawiam ponownie! :)
Ten fragment w ogóle był beznadziejny i naprawdę się cieszę, że uświadomiono mi to w odpowiednim czasie.
UsuńU mnie jest podobnie. Problem w tym, że najlepiej pisze mi się wieczorami, a niestety teraz nie często mogę sobie pozwalać na ślęczenie do późna.
Rozumiem, bo zdaję sobie sprawę, jak irytujące bywają tego typu komentarze. Owszem, nie przepadam za Dramione i Sevmione, jednak nie będę ukrywał, że Twoje opowiadanie czytało mi się dobrze. Nie przesadzałaś, miałaś jakiś pomysł, no i sam styl był dość interesujący. :)
Nie wiem, ale czekam na propozycje. :D
Również pozdrawiam! :)
Boże, do czego to doszło! Żeby kobieta musiała składać propozycje mężczyźnie?! :D Toż to skandal! :D
UsuńMnie najlepiej pisze się bardzo późnymi wieczorami i nocami. Najchętniej zaczynam o 21 i piszę do jakiejś 3. Niestety ostatnio wstaję przed piątą i nie bardzo mogę sobie pozwolić na to, żeby chodzić spać o 3... :D
Ale na pocieszenie piszę sporo miniaturek, bo na to wystarczy parę godzin, niekoniecznie nocnych :)
Fragment był beznadziejny i cieszysz się, że Ci to w porę uświadomiono, a jednak dodajesz go do rozdziału? :D Gdzie tu sens? Gdzie logika? :D
Pozdrawiam :D
Chyba się nie zrozumieliśmy. :D Nie napisałem, że dodam ten fragment do rozdziału. :D Napisałem, że mi się nie podobał, muszę go zmienić, ale nie mam czasu, dlatego mam opóźnienie z rozdziałem. :))
UsuńPozdrawiam! :D
No chyba raczej na pewno się nie zrozumieliśmy, bo ja ciągle mówiłam o tym fragmencie, który już jest w rozdziale :D
UsuńPozdrawiam :D
No to już wszystko jasne. :D
UsuńPozdrawiam i wracam do nauki! :D
Hmm ja chyba ciągle mam problem z Twoim opowiadaniem. Z jednej strony uważam, że masz bardzo przyjemny styl pisania, Twój blog jest jakiś taki inny niż większość fików, z którymi miałam do czynienia, a z drugiej strony wiele rzeczy mnie drażni.
OdpowiedzUsuńScena pisania testu u Snape'a bardzo mi się spodobała, a nawet rodzajowa scena z lekcji u McGonagall. Z kolei opisy typu "wytarł sobie twarz chusteczką, odłożył sztućce" naprawdę uważasz za niezbędne? Czy one coś wnoszą? Ja wiem, że taki jest Twój styl, że nie zawsze musi być wartko, ale na Merlina, niektóre opisy brzmią śmiesznie przez drobiazgowość.
Poczytałam Twojego fika trochę bardziej i polubiłam prawie wszystkich bohaterów. Powtórzę się, że Twój Harry jest naprawdę interesujący. Nie będę znowu pisała o Hermionie, która jest aż groteskowa, ale wspomnę o Ronie. Wiem, że go nie darzysz sympatią, w sumie nie należy też do moich ulubionych bohaterów, ale wydaje mi się, że robienie z niego aż takiego kretyna z celem się mija, bo Ron to już nawet nie jest Ron. Ja jestem w stanie uwierzyć w rozpad przyjaźni i durne zachowanie Rona, bo w książkach popisał się w czwartej części chociażby, ale bez przesady. Poza tym nie wierzę, że Ginny zupełnie odwrocilaby się od brata.
Mam też wrażenie, że czasami Twój fik jest bardzo moralizatorski. Nie podobało mi się też przedstawienie Cho w poprzednich rozdziałach i nazwanie jej wiadomym określeniem.
Chociaż wiem, że pewnie powyższe elementy się nie zmienią, to pewnie będę śledziła Twojego fika właśnie za tą "inność". Jednak jakbyś wprowadził konkretny wątek i jednak nie powtarzał się tak bardzo - bo czytanie o Hermionie z kijem i Ronie o móżdżku ameby trochę się nudzi -to czytałoby się nieco lepiej.
Pozdrawiam
Rich B.
Cieszę się, że o tym piszesz. Nie lubię, kiedy ktoś niepotrzebnie mi słodzi, dlatego cenię sobie takie komentarze. W sumie to nie wiem, co mogę jeszcze napisać, dlatego dziękuję za docenienie mojego stylu.:)
UsuńNie, raczej nie uważam, że opisy tego typu są niezbędne. Może faktycznie zdarza mi się przesadzać, jednak tak już mam. Ponieważ to moje pierwsze opowiadanie i wciąż się uczę, zdarza mi się pisać coś automatycznie, nie zastanawiając się nad tym, jak często się powtarzam. Myślę, a przynajmniej mam taką nadzieję, że z czasem będzie lepiej i tego typu opisy będą się pojawiać tylko sporadycznie.:) Nie będę jednak ukrywać, że osobiście mi to nie przeszkadza.
Bardzo się cieszę, że polubiłaś moich bohaterów. :) Zgadzam się z opinią na temat Hermiony. Choć od początku chciałem, żeby była irytująca, to nie planowałem zrobić z niej aż takiego potwora. Niestety mam skłonność do przesadzania. Na szczęście stopniowo będzie się stawać bardziej znośna. Myślę, że w tym rozdziale można by było znaleźć kilka przykładów, które by to potwierdzały.
Jeśli chodzi o Rona, to nie zgadzam się z Tobą. Cieszę się jednak, że wspomniałaś o sytuacji z czwartej części. Ron faktycznie się nie popisał, a ja postanowiłem to wykorzystać. Według mnie on zawsze miał w sobie pierwiastek kretynizmu. Nie piszę tego tylko dlatego, że za nim nie przepadam. Po prostu uważam, że dobre stosunki z Harrym i Hermioną zapobiegły ujawnieniu jego gorszego „ja”. Myślę, że mogę podać za przykład sytuację z Insygniów Śmierci. Ron po raz kolejny nie zabłysnął i opuścił przyjaciół w najgorszym momencie. Owszem, w tym wszystkim miał swój udział horkruks, jednak pamiętajmy, że także Harry i Hermiona mieli z nim styczność, a mimo to potrafili (w mniejszym lub większym stopniu) nad sobą panować. Uważam więc, że ten fragment idealnie pokazuje skłonności Rona do popełniania głupot. U mnie natomiast jego idiotyczne zachowanie potęguje świadomość, że Harry znalazł sobie innego przyjaciela, że Hermiona nie odwróciła się od Harry'ego itd. Stąd też ta agresja i skłonność do podejmowania absurdalnych i bezsensownych decyzji. Nie zmieniłem go, tylko uwypukliłem jego cechę, którą od zawsze posiadał.:)
Nie twierdziłbym również, że Ginny się od niego odwróciła. Choć woli przebywać z Harrym, Hermioną i Mikiem, to nadal kocha Rona. Pamięta, że jest jej bratem, jednak nie może pozwolić mu na to, aby krzywdził jej przyjaciół. Wystarczy przypomnieć sobie, jak zareagowała po uderzeniu Rona - była zapłakana i naprawdę zrozpaczona. Poza tym nie ma nic dziwnego w tym, że nie chciała z nim zbyt często przebywać, skoro musiałaby wysłuchiwać pretensji, że przyjaźni się z Harrym.
Przyznam się, że nie planowałem w taki sposób opisać Cho. Lubiłem ją w oryginale, dlatego chciałem, żeby u mnie znowu była z Harrym. Później doszedłem do wniosku, że jest zbyt wcześnie, aby nasz Gryfon był w stałym związku, więc Cho stała się tą złą. :)
Również pozdrawiam! :D
No nie mogę, zakończenie w takim momencie, to dręczenie ludzi! Co poradzić na to, że to świetny chwyt :/
OdpowiedzUsuńHermionka na serio ma okres. Nie widzę innego wytłumaczenia. Harry to po prostu Harry i jest świetny, Ron to standardowo kutas, a Ginny dostaje 10 punktów za to uderzenie.
Nie mogę uwierzyć, że nie mogę teraz czytać dalej ;_; Ale sesja wisi w powietrzu, czuję to też, dlatego Ci wybaczam. Będę cierpliwa. Również dlatego, że sama nie cechuję się regularnością dodawania rozdziałów.
Any way, czekam z zapartym tchem! Na zemstę na Ronie, na niespodziankę Hermiony, na wielkie bum Harry'ego i Dracona. Na wszystko, co masz w zanadrzu.
– Ale musicie mi obiecać, że nas odwiedzicie – zwróciła się do Mike.
Mike'a :D
Pozdrawiam!
Po prostu podtrzymuję napięcie. :D
UsuńJak już wspominałem, Hermiona w przyszłości będzie bardziej znośna. Harry pozostanie Harrym, tak jak Ron „kutasem”.
No właśnie, „kochana” sesja. Chciałbym mieć ją już za sobą.:) No cóż, gdybym mógł, to dodawałbym rozdziały częściej. Chyba jak każdy autor.:)
Na pewno będzie bum. Na resztę przyjdzie czas. :D No i na wiele więcej. :D
Dzięki za wskazanie błędu. Zaraz go poprawię. :D
Pozdrawiam! :D
CZadowy rozdział
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńmoże dostanie tą ostrzałkę, ciekawe co planuje Harry aby pokazać, że się kolegują z Draco, Snape mam nadzieję, że nie wymyśli czegoś w stylu „kartka się gdzieś zawieruszyła”...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Znowu mam czas, więc skomentuję zaległe rozdziały.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej jestem ciekawa, jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Każdy rozdział pokazuję trochę inną sprawę i często kończysz wątek, który zaczynasz. Nie, żeby to był minus, ale zaczynam czekać na prawdziwą akcję. Owszem, zabawne dialogi między Harrym i Mikem (nie wiem jak to odmienić :D) i opisy lekcji są miłym urozmaiceniem, ale zaczyna doskwierać brak większych wydarzeń. W powieściach pani Rowling mieliśmy i trochę faktów z życia codziennego i dużą dawkę nowych informacji i wydarzeń.
Bardzo się cieszę, że Harry pogodził się z Draco. Jednak wkurzyło mnie, że nie chciał się z nim pokazać na śniadaniu. Niby ma jakiś szalony plan, ale mimo wszystko nie powinien się go wstydzić. I mam wrażenie, że tutaj pan Malfoy nie jest taki sam, jak w kanonie. Może dlatego, że w kanonicznej szóstej części bardzo mnie denerwował i byłam przyzwyczajona do jego knucia. Tak swoją drogą, masz zamiar pociągnąć wątek ze Śmierciożercą? Czy Darco jest zwykłym uczniem?
Hermiona jest irytująca, no ale taki ma charakter. Myślę, że martwi się o chłopaków tym bardziej, że mamy wojnę no i wszystkim grozi niebezpieczeństwo. Myślę, że Ginny, Harry i Mike wymyślą coś szalonego, co pozwoli jej trochę zluzować gacie xD
O zgrozo, polubiłam twoją Ginny. Może dlatego, że poświęcasz jej tutaj więcej uwagi, niż Rowling w kanonie. Możemy lepiej poznać jej charakter i wyrobić o niej zdanie. Moje jest jak najbardziej pozytywne, ale mimo to, nie widzę jej z Potterem.
Ron przegina na całego. Mimo wszystko, nadal mam własną teorię, że tak naprawdę to nie chce ich obrażać, ale po prostu chce zwrócić na siebie uwagę. Jestem pewna, że w głębi duszy bardzo brakuje mu przyjaciół. Choć Ron nie będzie moją ulubioną postacią nigdy, to trochę brakuje mi jego idiotycznej logiki.
Twój styl, ortografia i interpunkcja są bez zarzutu. Dialogi też są przecudne.
No i na koniec Voldemort. Czasem mam wrażenie, że nie ma go w tym opowiadaniu xD Mieliśmy atak na Hogsmeade, ale dla mnie spragnionej cierpienia to za mało. Czekam z niecierpliwością na Toma.
Pozdrawiam i życzę weny.
Nie pamiętam gdzie, ale w którymś miejscu zaznaczyłem, że pierwszy tom będzie tym spokojniejszym. W książkach Rowling lubiłem to, że opisywała funkcjonowanie Hogwart, w jaki sposób prowadzono lekcje itd. Tylko że dla mnie to i tak było za mało. Mój umysł domaga się najdrobniejszych szczegółów, stąd też bardzo często skupiam się na mniej istotnych rzeczach. Poza tym nie ma co ukrywać, że my, autorzy, piszemy fanfiction o tym, o czym chcemy i czego ewentualnie zabrakło nam w oryginale. Uważałem i nadal uważam, że Harry potrzebuje roku względnego spokoju.
UsuńW zakładce „o blogu” zaznaczyłem, że moje opowiadanie będzie odbiegać od kanonu.
Uważam, że w nieodpowiedni sposób zinterpretowałaś zachowanie Harry'ego. On się nie wstydzi Malfoya, mimo że czasami tak to może wyglądać. Po prostu chce w odpowiedni sposób uświadomić wszystkich, że pogodził się ze Ślizgonem. :)
Na chwilę obecną Draco nie jest i nie będzie śmierciożercą. Co się wydarzy później? Nie wiem, dopiero zaczynam pisać drugi tom.
Jeśli chodzi o Voldemorta, to myślę, że początek mojego komentarza jest wystarczającym wyjaśnieniem, dlaczego nie pojawia się tak często, jak powinien. Mogę jednak zapewnić, że jeszcze trochę namiesza. :)
Pozdrawiam!
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, zastanawiam się nad kwestią tego co planuje Harry aby pokazać, że jednak się kolegują z Draco, a Snape mam nadzieję, że nie wymyśli czegoś w stylu „musiała się gdzieś zawieruszyć ta kartka”...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga