Witajcie! Zgodnie z obietnicą publikuję miniaturkę (już trzecią!) i liczę na to, że się Wam spodoba. Jest ona kontynuacją pierwszej miniaturki („Moment, który zmienił wszystko”), dlatego tym, którzy nie zapoznali się z jej treścią, sugeruję, by to zrobili. W przeciwnym razie niektóre sytuacje i wydarzenia mogą być dla Was niezrozumiałe.
Moi drodzy, chciałbym Was także poinformować, że mój blog został zgłoszony do głosowania na blog miesiąca katalogu Księga Baśni. W tym miejscu chciałbym podziękować osobie, która zgłosiła mnie do tego głosowania, ale także wszystkim tym, którzy niezmiennie odwiedzają mojego bloga i czytają moją historię. To dla Was jest ten blog i gdyby nie Wy i Wasze komentarze, nie wiem, czy dalej zajmowałbym się pisaniem. Tak więc DZIĘKUJĘ! A jeśli podoba Wam się to, co piszę i jak piszę, zachęcam do głosowania (głos można oddać do 29.04.18 r.). W prawej kolumnie znajdziecie sondę, a tutaj macie link do posta z listą pozostałych blogów, które również zostały zgłoszone.
Na koniec chciałbym Wam jeszcze życzyć Wesołych Świąt, smacznego jajka i mokrego Śmigusa-dyngusa. Mam nadzieję, że przez tych kilka dni odpoczniecie i zregenerujecie siły, spędzicie miły czas w rodzinnej atmosferze i będziecie cały czas uśmiechnięci.
Beta: Seya (kłaniam się i całuję rączki!)
Wszystko, co dobre,
szybko się kończy
„Lepiej kochać i stracić miłość, niż nie kochać wcale” Beth Revis
Zaraz po
śniadaniu Hermiona wymknęła się z kuchni i wróciła do swojego pokoju. Gdy tylko
zamknęła za sobą drzwi, rzuciła się na łóżko i przykryła głowę poduszką. Czuła
się zażenowana i zawstydzona jak nigdy dotąd. Na samą myśl o zachowaniu
bliźniaków i ich sugestywnych spojrzeniach miała ochotę uciec z Grimmauld Place
i nigdy więcej się tu nie pokazywać. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to,
że nie miała pojęcia, co o całej tej sytuacji myślała pani Weasley. Sam fakt,
że kobieta podczas posiłku ani razu na nią nie spojrzała, był co najmniej niepokojący.
Hermiona
starała się być osobą, która nie przejmowała się tym, jak postrzegali ją obcy
ludzie. Czasami miewała chwile słabości, przez co wszystkie krytyczne wypowiedzi
skierowane pod jej adresem sprawiały, że czuła się naprawdę dotknięta. Na co
dzień robiła jednak wszystko, by przymykać oczy na nieprzychylne komentarze i w
ogóle nie zawracać sobie nimi głowy. Problem pojawiał się dopiero wtedy, gdy chodziło
o opinie jej rodziny i przyjaciół - wówczas nie potrafiła udawać obojętnej i niczym niewzruszonej.
Warknęła pod
nosem i ze złości uderzyła pięściami w materac. Miała w głowie istny mętlik; nie
potrafiła zrozumieć, dlaczego zachowywała się tak, jakby wstydziła się nocy
spędzonej z Harrym. Nawet teraz, kiedy była w pokoju sama i nikt nie przyglądał
się jej z wymownym uśmieszkiem, czuła szczypanie policzków i była pewna, że jej
twarz odcieniem przypomina burgund.
- Co
ja robię?! -
Zrzuciła z głowy poduszkę. - Harry na pewno nie zachowuje się tak irracjonalnie! - Uśmiechnęła
się pod nosem, a na jej policzkach ponownie pojawiły się rumieńce.
Tym razem nie
były one oznaką zawstydzenia, tylko nieopisanej euforii i ogromnego podniecenia.
Wypowiedzenie na głos imienia Harry'ego doprowadziło do tego, że Hermiona wspomnieniami
wróciła do ubiegłej nocy i... nadal nie mogła uwierzyć, że przestała być dziewicą
i że to ona wykonała pierwszy krok. Kiedy myślała o swoich słowach, o odważnych
i erotycznych ruchach, miała ochotę zapaść się pod ziemię, a jednocześnie
powtórzyć wszystko w najbliższym czasie. Sama nie wiedziała, skąd wzięły się u
niej takie potrzeby i dlaczego w tak nietypowy dla siebie sposób postanowiła
pokazać Harry'emu, że przestała traktować go tylko jak swojego przyjaciela.
Godzinę
później Hermiona niezmiennie ukrywała się w swojej sypialni, nadal leżała na
łóżku i wciąż myślała o upojnej nocy, którą spędziła w ramionach Harry'ego. Przez
ostatnie kilkanaście minut zdążyła co prawda zakodować sobie w głowie, że nie
zrobiła niczego złego i nie miała powodów do wstydu, mimo to sytuacja ze
śniadania wciąż nie dawała jej spokoju. Chcąc choć na chwilę zapomnieć o
wszystkim, postanowiła udać się do biblioteki; liczyła, że stara i sprawdzona
metoda ukoi jej nerwy, a przy okazji sprawi jej odrobinę przyjemności.
Zerwała się na
równe nogi, wygładziła pogniecioną bluzkę i z wysoko uniesioną głową wyszła na
korytarz. Starała się wyglądać i zachowywać jak osoba, która nie była niczym
skrępowana, mimo to w duchu modliła się o to, by nie natknąć się na panią
Weasley. Kobieta bez wątpienia była wspaniałą i wartościową osobą, pełną ciepła
i miłości, ale odkrycie, którego dokonała rankiem, chyba niezbyt przypadło jej
do gustu. Może była tylko skrępowana całą tą sytuacją, a może po prostu nie
popierała tego, że Hermiona i Harry zaczęli ze sobą sypiać, choć żadne z nich
nie skończyło jeszcze siedemnastu lat.
Niedługo
później niezauważona przez nikogo Hermiona dotarła do biblioteki. Gdy weszła do
środka i oparła się o zamknięte drzwi, poczuła ulgę i całkowicie zapomniała o
pani Weasley i bliźniakach. Biblioteka była jej azylem, oazą spokoju, miejscem,
gdzie liczyły się tylko i wyłącznie opasłe i zakurzone woluminy.
Gryfonka
uśmiechnęła się pod nosem, a potem wzięła uspokajający oddech, podeszła do
najbliższego regału i zdjęła z półki pierwszą lepszą książkę. Rozsiadła się
wygodnie przy stojącym obok stoliku i od razu wzięła się za czytanie. Nie
minęło jednak nawet kilka minut, gdy pokręciła z niedowierzaniem głową i
odłożyła książkę na bok; pierwszy raz w życiu ona, Hermiona Granger, nie
potrafiła skupić się na czytaniu.
Zamknęła oczy
i po raz kolejny odtworzyła w myślach ostatnią noc. Wspomnienia pochłonęły ją do
tego stopnia, że miała wrażenie, jakby Harry właśnie teraz całował i pieścił
jej ciało. Prawdę powiedziawszy nie rozumiała, co się z nią działo, nie miała
jednak czasu się nad tym zastanowić, bo usłyszała, że ktoś wszedł do
biblioteki. W pierwszej chwili miała ochotę schować się gdzieś pomiędzy
regałami z książkami, zanim jednak zrobiła choćby jeden krok, zdała sobie
sprawę, że wystarczająco irracjonalnie się dzisiaj zachowywała. Odwróciła się
więc tylko w stronę drzwi i kiedy zauważyła uśmiechniętego Harry'ego, od razu
poczuła się lepiej.
- A
więc to tutaj się schowałaś. - Ton głosu Harry'ego sprawił, że Hermiona poczuła
dreszcze podekscytowania. - No cóż, nie mogę powiedzieć, że jestem zaskoczony.
-
Szukałeś mnie? -
zapytała i niemal niezauważalnie się skrzywiła. Nawet w jej głowie to pytanie
nie miało żadnego sensu.
-
Obserwowałem cię cały ranek i domyśliłem się, że byłaś skrępowana. A ponieważ
to ja się do tego przyczyniłem, postanowiłem dotrzymać ci towarzystwa i pomóc
ci o wszystkim zapomnieć.
Hermiona przez
chwilę milczała, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- Jak
na pierwszy raz to było naprawdę trudne - przyznała w końcu.
-
Pierwszy raz? -
Harry zrobił do przodu kilka kroków, a na jego ustach pojawił się sugestywny
uśmieszek. -
Czyli tych razy będzie więcej? - zapytał, cały czas zmniejszając dzielący ich dystans.
Hermiona
oblała się delikatnym rumieńcem i spuściła głowę. Zdawała sobie sprawę, że
Harry wiedział, o co tak naprawdę jej chodziło, a jego pytanie było tylko próbą
wybadania tego, na jak wiele może sobie pozwolić.
-
Ja... eee... a chciałbyś?
Harry złapał
ją delikatnie za podbródek i uniósł jej głowę. Przez chwilę wpatrywał się w jej
oczy, a potem niespodziewanie złożył na jej ustach krótki, lecz niezwykle
zmysłowy pocałunek.
-
Bardzo -
szepnął jej do ucha, a potem uśmiechnął się szeroko i nieznacznie się od niej
odsunął. -
A ty? -
Chciał mieć pewność, że to, co stało się w nocy nie było tylko jednorazowym
wyskokiem. Nie robił czegoś takiego. Nie bawił się dziewczynami i ich
uczuciami. Jeśli zdecydował się na poważny krok, to znaczyło, że chciał
spróbować czegoś więcej.
- Ja
też.
Harry cały się
rozpromienił, a potem po raz kolejny ją pocałował. Hermiona poczuła się
wyjątkowo. Przypomniało jej się, co czuła w klubie i dlaczego zdecydowała się
na nocną eskapadę. Wiedziała, była wręcz pewna, że zaczęło w niej kiełkować
prawdziwe uczucie do Harry'ego.
Po chwili Harry
i Hermiona oderwali się od siebie, oboje zadowoleni i uśmiechnięci. Dziewczyna
wtuliła się w klatkę piersiową bruneta, czując, że znowu zmiękły jej kolana.
Nie rozumiała, dlaczego jej ciało reagowało tak gwałtownie, ale czy miało to jakiekolwiek
znaczenie?
- Jest
jednak pewien problem, dlatego uważam, że powinniśmy coś między sobą ustalić.
Teraz. -
Poważny ton Harry'ego sprawił, że Hermiona poczuła się niepewnie. Jej
zdenerwowanie nasiliło się jeszcze bardziej, gdy chłopak wyswobodził się z jej
objęć.
- Tak?
- Nie
oszukujmy się, oboje wiemy, że to, co się wczoraj stało, było niezwykle
spontaniczne. Bez wątpienia wspaniałe, ale jednak nieprzemyślane. Znamy się od
kilku lat i naprawdę znaczysz dla mnie bardzo wiele, tyle że... nie mogę
zagwarantować ci miłości. - Zamilkł na chwilę, zastanawiając się, w jaki sposób
zwerbalizować swoje myśli. - Posłuchaj, bardzo podobała mi się ostatnia noc i
chętnie bym ją powtórzył. Nie chcę cię jednak wykorzystywać, bo nie zależy mi
tylko na seksie. Zrobię wszystko, by nam się udało, ale nie mogę ci obiecać, że
zakocham się w tobie do szaleństwa i obdarzę cię bezgraniczną miłością. Jestem
pewny, że od jakiegoś czasu coś do ciebie czuję, ale w tej chwili nie potrafię
stwierdzić, jak silne jest to uczucie.
- Och,
Harry... -
Hermiona miała ochotę się roześmiać, ale wiedziała, że Harry mógłby ją opacznie
zrozumieć. -
Tym się nie przejmuj. Nie tylko ty masz w głowie mętlik i nie potrafisz
zrozumieć swoich uczuć.
- I co
my z tym zrobimy?
Nim Hermiona
zdążyła odpowiedzieć, Harry po raz kolejny wpił się w jej usta. Włożył w ten
pocałunek całego siebie i wszystkie swoje pragnienia. Spędzona z Hermioną noc
uświadomiła mu, że w towarzystwie dziewczyny czuł się inaczej, niż mu się do
tej pory wydawało.
Od zawsze
lubił patrzeć na Hermionę, gdy ta pochylała się nad książką albo pisała jakieś
wypracowanie. Jej skupiona mina i sposób, w jaki marszczyła brwi, były tak
wspaniałym widokiem, że od razu poprawiał mu się humor. Lubił także słuchać jej
śmiechu. Ten czysty i niezwykle melodyjny dźwięk był rajem dla jego uszu,
natomiast radosne iskierki w jej czekoladowych oczach sprawiały, że byłby
gotowy zrobić wszystko, byle tylko móc wpatrywać się w nie jak najdłużej.
- Nie,
poczekaj! -
Hermiona przerwała ich pocałunek i tym samym sprowadziła Harry'ego na ziemię. - Nie
tutaj.
-
Przepraszam, trochę się zagalopowałem. - Wyciągnął ręce spod jej
koszulki, nie wiedząc nawet kiedy te się tam znalazły.
- Nie
przepraszaj. -
Cmoknęła go szybko w usta, dając mu w ten sposób do zrozumienia, że nie zrobił
nic niestosownego. -
Nie chcę, żeby ktoś nas nakrył i niewiadomo co sobie pomyślał. Wiem, że nie
robimy nic złego, ale muszę się przyzwyczaić do tych dwuznacznych spojrzeń i
sugestywnych uśmieszków.
-
Jeśli chcesz, pogadam z bliźniakami i wytłumaczę im, że mają cię więcej nie
zaczepiać.
Hermioną
uśmiechnęła się z wdzięcznością, lecz równocześnie pokręciła głową.
- Nie,
w końcu mają rację. No i nie tylko oni się tak zachowują. Poza tym nie chcę się
czuć, jakbym miała powody do wstydu.
-
Jasne, rozumiem. Ale wiesz co? Mam świetny pomysł - powiedział z nieskrywaną
ekscytacją. -
Chodźmy na spacer. Spędzimy ze sobą trochę czasu, no i będziemy mieli pewność,
że nikt nam w niczym nie przeszkodzi.
- Świetnie!
-
Hermiona natychmiast podzieliła entuzjazm Harry'ego. - Daj mi tylko kilka minut -
dodała i wybiegła z biblioteki, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
Harry
uśmiechnął się pod nosem i pokręcił z niedowierzaniem głową. Usiadł na stoliku,
nie mogąc uwierzyć, jak wiele ubiegła noc zmieniła w zachowaniu jego
przyjaciółki... czy raczej dziewczyny.
Niespodziewane
skrzypnięcie zawiasów w drzwiach sprawiło, że Harry ocknął się z zadumy. Będąc
pewnym, że to Hermiona wróciła do biblioteki, zerwał się na równe nogi i już
miał zapytać, czy coś się stało. Zanim jednak z jego ust wydostało się choćby
jedno słowo, zauważył, że to nie szatynka stała w drzwiach.
- No
dobra, Harry, musimy pogadać - zaczęła poważnie Ginny, choć uśmiech na jej twarzy
sprawił, że nie brzmiała zbyt strasznie. - Co zrobiłeś Hermionie?
- To
znaczy?
-
Dlaczego wybiegła stąd taka podekscytowana?
- A
jak myślisz? -
Ginny spojrzała na niego z niezrozumieniem. - Spójrz na mnie. Gdybyś
znalazła się na jej miejscu i miała okazję dotknąć takiego ciała, to chyba nie
wybiegłabyś stąd z płaczem, co nie?
-
Idiota! -
parsknęła dziewczyna i dała mu sójkę w ramię. - Pytałam poważnie. -
Usiadła na krześle, nie potrafiąc ukryć swojego zadowolenia. Harry nie wiedział,
czym się tak ekscytowała.
- No
cóż, nie mam pojęcia, o czym myślisz, ale zapewniam cię, że byliśmy grzeczni i
nie robiliśmy nic niestosownego - powiedział.
Ginny udała
rozczarowaną.
-
Liczyłam na to, że rozbrykaliście się do tego stopnia, że postanowiliście już
nawet zabawić się ze sobą w bibliotece.
- Nie
zapominaj, że rozmawiamy o Hermionie. - Uśmiechnął się. - Ona
nie zrobiłaby czegoś takiego.
-
Jasne -
parsknęła Ginny. -
Nie poszłaby też do twojego pokoju i nie wskoczyłaby ci do łóżka.
- Masz
rację, choć z drugiej strony w ogóle jej się nie dziwię. Gdybym mógł, to sam
bym się ze sobą przespał.
Ginny ryknęła
głośnym śmiechem.
- Masz
o sobie wysokie mniemanie - powiedziała w końcu. - A tak na poważnie, to
cieszę się, że jesteście razem. Bo jesteście, prawda?
- Tak
myślę.
- To
dobrze, naprawdę dobrze. Hermiona jest wspaniałą dziewczyną, dlatego cieszę
się, że końcu znalazła sobie chłopaka. - Wstała z krzesła i
podeszła do drzwi. -
Cieszę się także, że to właśnie ty zakręciłeś jej w głowie.
- Kto
by się tego spodziewał, co nie?
- Na
pewno nie ja -
zaśmiała się Ginny. -
Dobra, wracam do siebie. Nie wiem, co planujecie, ale bawcie się dobrze. -
Otworzyła drzwi i już miała wyjść na korytarz, gdy nagle spojrzała na Harry'ego
poważnym wzrokiem i dodała: - Jesteś moim przyjacielem, ale jeśli kiedykolwiek
doprowadzisz Hermionę do płaczu, obiecuję, że gorzko tego pożałujesz. -
Zamilkła na chwilę. -
Tylko tyle chciałam powiedzieć. - Uśmiechnęła się i nim Harry zdążył zareagować, zamknęła
za sobą drzwi.
* * *
Pół godziny
później Harry i Hermiona przechadzali się ulicami Londynu. Przed wyjściem
poinformowali panią Weasley o swoich planach, mimo że oboje zdawali sobie
sprawę, że kobieta nie będzie z nich zadowolona. Na szczęście na Grimmauld
Place przebywała wówczas Tonks, która postanowiła wstawić się za nimi i zaczęła
nakłaniać kobietę do zmiany decyzji. Nie wiadomo, czy panią Weasley przekonały
argumenty, że Harry i Hermiona byli nastolatkami, czy pojękiwania Ginny, żeby
nie zachowywała się jak zgorzkniała stara panna, która nigdy nie chodziła na
randki.
Bez względu na
to, co ostatecznie wpłynęło na decyzję pani Weasley, dwójka Gryfonów mogła
teraz bez przeszkód spacerować po mieście, zachowując się jak normalna para
mugolskich nastolatków. Mimo że nie potrzebowali do szczęścia żadnych gestów,
cały czas trzymali się za ręce. Po prostu chcieli utrzymywać ze sobą fizyczny
kontakt.
Jakiś czas
później trafili do parku, który znajdował się niedaleko Grimmauld Place.
Początkowo spacerowali alejkami, przyglądając się innym ludziom i ciesząc się
swoją obecnością. Kiedy robili drugie okrążenie wokół niewielkiej fontanny, na
horyzoncie dostrzegli mężczyznę, który sprzedawał watę cukrową. Harry od razu
zaciągnął tam Hermionę i kupił im ogromną porcję tego smakołyku.
Gdy zapłacił,
ponownie złapał szatynkę za rękę i poprowadził ją w stronę pobliskiej ławki.
Usiedli wtuleni w siebie i zajadali się watą. Oboje czuli się niezwykle
szczęśliwi i marzyli o tym, żeby ta chwila nigdy się nie skończyła. W tym
momencie nie liczyło się dla nich nic innego. Nie mieli żadnych zmartwień, nie
myśleli o tym, że byli czarodziejami i że w ich świecie trwała wojna, nie
martwili się Voldemortem i tajemnicą jego nieśmiertelności.
Niedługo
później, gdy po wacie cukrowej pozostał tylko patyczek, Harry wyrzucił go do
kosza, a potem od razu wrócił do Hermiony. Siadając obok niej, złapał ją za
rękę i nachylił się do kolejnego pocałunku. Kiedy ich wargi się spotkały, wydał
cichy pomruk zadowolenia.
- Jesteś
taka słodka. -
Hermiona zachichotała. - Muszę częściej kupować ci watę cukrową.
Pocałowali się
jeszcze raz, a gdy w końcu oderwali się od siebie, doszli do wniosku, że
obejrzą jeszcze wystawy pobliskich sklepów, a potem wrócą do domu. Wstali z
ławki i skierowali się w stronę najbliższego wyjścia.
Już prawie
wyszli na ulicę, gdy nagle tchnięty jakimś impulsem Harry wziął Hermionę na
ręce i pobiegł z nią na trawę. Ponieważ nie do końca wszystko widział, zaczepił
o coś nogą i poleciał przed siebie. Razem z Hermioną przeturlał się po ziemi, a
potem ryknął głośnym śmiechem. Szatynka przez chwilę była zdezorientowana, a
potem zawtórowała mu w tym wybuchu radości. Podpełzła do niego na czworaka i
położyła się obok niego, kładąc mu głowę na brzuchu.
-
Harry?
- Hmm?
-
mruknął, leżąc z zamkniętymi oczami.
- Wiem,
że jeszcze niedawno miałam mętlik w głowie, ale teraz... teraz jestem pewna, że
cholernie mi na tobie zależy - powiedziała, czując, że Harry idealnie do niej pasował.
-
Obiecaj, że nigdy mnie nie opuścisz.
Harry
niespiesznie rozchylił powieki, a potem delikatnie się uniósł i pocałował Hermionę
w czoło.
-
Obiecuję.
Dziewczyna
uśmiechnęła się szeroko i ponownie się w niego wtuliła. Leżeli tak jeszcze
przez jakiś czas.
* * *
Gdy zrobiło
się późno, Harry i Hermiona postanowili wrócić do domu, odpuszczając sobie
oglądanie wystaw sklepowych.
Z widoczną
niechęcią podnieśli się z ziemi, otrzepali swoje ubrania i ruszyli w drogę
powrotną. Mimo że milczeli, czuli rozpierającą ich serca radość. Oboje myśleli
o swoim życiu i o tym, że gdyby nie przypadek, to prawdopodobnie nigdy nie
uświadomiliby sobie, że w głębi duszy od dawna coś do siebie czuli.
Niedługo
potem, gdy znajdowali się jakieś dziesięć minut drogi od Grimmauld Place,
Hermiona nagle się zatrzymała. Harry spojrzał na nią zaskoczony i zobaczył na
jej twarzy przerażenie.
- Co
się stało?
- Albo
mam paranoję, albo tam stoi ten chłopak i się na nas gapi.
- Ten chłopak? - Harry zmarszczył brwi. -
Czyli jaki? -
Hermiona nie odpowiedziała, dlatego oderwał wzrok od jej twarzy i popatrzył w
miejsce, w które się wpatrywała.
Przez chwilę
nie widział nikogo znajomego, w końcu jednak zdał sobie sprawę, że Hermiona nie
miała omamów wzrokowych i w tłumie znajdujących się na ulicy ludzi dostrzegła
kogoś, kogo oboje niedawno spotkali.
Niedaleko nich
oparty o ścianę starego budynku stał chłopak, który podczas imprezy w klubie
przystawiał się do Hermiony i z którym Harry się pobił. Mimo że dzieliła ich
stosunkowo duża odległość, na twarzy chłopaka widniał złośliwy uśmieszek. Harry
bardzo rzadko się bał, ale w tej chwili poczuł na plecach ciarki.
-
Chodź -
powiedział i przyciągnął do siebie Hermionę. - Miniemy go boczną
uliczką.
Hermiona nie zamierzała się sprzeciwiać,
dlatego skinęła głową i dała mu się poprowadzić. Skręcili w lewo, licząc, że
dzięki temu uda im się zgubić chłopaka. Szli w milczeniu, nadal trzymając się
za ręce. Oboje tego potrzebowali, choć w tej chwili to Hermiona była kłębkiem
nerwów.
Mieli właśnie
skręcić w prawo i po chwili z powrotem znaleźć się na głównej ulicy, gdy
usłyszeli za sobą czyjś śmiech. Odwrócili się i z niedowierzaniem zauważyli
chłopaka, którego tak bardzo nie chcieli spotkać.
- No
proszę, co za zbieg okoliczności.
-
Czego chcesz? -
Harry odruchowo stanął przed Hermioną i zasłonił ją swoim ciałem. Nie wiedział,
czego spodziewać się po obcym, dlatego wolał dmuchać na zimne. -
Dawno nie dostałeś od nikogo w mordę?
- Albo
jesteś zbyt pewny siebie, albo po prostu głupi.
- Ani
jedno, ani drugie.
- A
może właśnie i jedno, i drugie? - odpowiedział chłopak, a na jego twarzy pojawił się
dziwny grymas, który miał być chyba uśmiechem. - Naprawdę myślisz, że
jeżeli raz udało ci się mnie uderzyć, to uda ci się to ponownie?
- Nie,
nie myślę. Ja to wiem.
-
Harry, daj spokój -
szepnęła Hermiona, ciągnąc go za ramię. Czuła, że powinni jak najszybciej stąd
zniknąć. -
Nie prowokuj go.
Harry miał
ochotę się spierać, ale doszedł do wniosku, że dziewczyna miała rację. Bez
słowa odwrócił się na pięcie i pociągnął Hermionę w stronę najbliższego wyjścia
na główną ulicę.
- Nie
tak szybko! -
Nieznajomy chłopak błyskawicznie ich dogonił i szarpnął Harry'ego za ramię. - Mamy
rachunki do wyrównania - dodał, a potem wziął zamach i uderzył go w twarz.
Harry upadł na
ziemię, a ponieważ dostał w szczękę i przygryzł sobie wargę, po brodzie spłynęła
mu krew. Szybko podniósł się jednak z ziemi i nie zważając na drobną ranę,
rzucił się na chłopaka. Zaczęli się szarpać.
Hermiona stała
jak sparaliżowana, nie będąc w stanie zrobić nawet jednego kroku. Zaraz potem,
gdy Harry ponownie dostał w twarz i po raz kolejny upadł na ziemię, myślała, że
zemdleje. Poczuła się jeszcze gorzej, gdy znienawidzony brunet podszedł do niej
i popatrzył na nią z lubieżnym uśmiechem na ustach.
- I
co, maleńka? -
Gdy chłopak dotknął jej policzka swoją olbrzymią dłonią, poczuła w gardle
obrzydliwą żółć i ochotę na wymioty. - Gdybyś od razu mi się podporządkowała,
to teraz nie miałabyś problemów.
- Nie
dotykaj mnie!
- Mamy
zadziorny charakterek, co? - zaśmiał się nieznajomy. - Nawet lepiej, bo lubię
ostre laski. -
Próbował złapać ją za pośladki, lecz tym razem Hermiona nie była bierna; w
ostatniej chwili odsunęła na bok, a potem zdzieliła natręta po twarzy.
-
Powiedziałam, żebyś mnie nie dotykał! - krzyknęła, drżąc ze
zdenerwowania i strachu.
-
Ty...! -
Chłopak zacisnął zęby, złapał Hermionę za włosy i odchylił jej głowę do tyłu.
Dziewczyna zaczęła się szarpać, jednak uchwyt nieznajomego był zbyt silny, by
mogła cokolwiek zrobić. - Nigdy więcej tego nie rób! Rozumiesz?! -
Niespodziewanie Hermiona usłyszała czyjś ryk. Uścisk na jej włosach zelżał,
kątem oka zauważyła również, że to Harry interweniował.
Nieznajomy
chłopak i Gryfon po raz kolejny zaczęli się szarpać. Hermiona usłyszała dźwięk
rozdzieranego materiału, ale nie była w stanie stwierdzić, kto komu uszkodził
ubranie. Zaraz potem w ogóle straciła chłopaków z oczu, bo Harry popchnął
bruneta i razem z nim wylądował w stercie leżących obok kontenera śmieci.
Czas zdawał
się stanąć w miejscu. Hermiona stała jak spetryfikowana i w duchu modliła się o
to, by ten koszmar się już skończył. Chwilę później usłyszała czyjś jęk i
zauważyła, jak nieznajomy brunet wygrzebał się spod sterty śmieci. Był cały we
krwi, w ręce zaś trzymał błyszczący od czerwonej posoki nóż.
Hermiona
zbladła. Miała złe przeczucia. Czując mdłości i ból w sercu, rozejrzała się
wokół siebie. Zapomniała, że była czarodziejką. Złapała za leżący w pobliżu
kamień i podbiegła do bruneta.
Chłopak
uśmiechał się do siebie z zadowoleniem, nie mając pojęcia, że znalazł się w
niebezpieczeństwie. Zaraz potem otrzymał potężny cios w skroń i padł na ziemię.
Hermiona nie przejęła się jego stanem. Upadła na kolana i zaczęła odrzucać na bok
stertę śmieci. Gdy chwilę później dokopała się do ciała Harry'ego, krzyknęła.
Koszulka chłopaka była cała w strzępach, a jego brzuch wyglądał jak sitko.
Wszędzie była krew. Dużo krwi.
-
Harry! -
Jedną rękę przycisnęła do najbardziej krwawiącej rany, drugą zaś wyciągnęła z
kieszeni różdżkę. -
Słyszysz mnie?!
Zaczęła rzucać
zaklęcia, lecz Harry nie reagował. Na szczęście oddychał, więc Hermiona nie
traciła nadziei. Przestała na chwilę leczyć jego rany i wysłała na Grimmauld
Place patronusa z prośbą o pomoc.
-
Harry!
Dopiero teraz
zdała sobie sprawę, że po jej policzkach płynęły łzy.
-
Harry!
Uleczywszy
wszystkie rany, położyła sobie głowę chłopaka na kolanach i uspokajająco
głaskała go po włosach.
-
Harry! -
krzyknęła po raz trzeci, lecz Harry nie odzyskał już przytomności i nigdy
więcej nie spojrzał na nią swoimi zielonymi oczami.
* * *
Gdy kilka dni
później cała czarodziejska społeczność pogrążyła się w żałobie, Hermiona
pojawiła się w Dolinie Godryka i stanęła nad grobem Harry'ego. Położyła na
nagrobku czerwone chryzantemy i ze łzami w oczach powiedziała:
-
Obiecałeś, że nigdy mnie nie zostawisz...
Witam :)
OdpowiedzUsuńNa początek dziękuję za życzenia i też chcę Ci życzyć zdrowych i spokojnych Świąt spędzonych w ciepłej rodzinnej atmosferze i mokrego dyngusa :) Jak patrzę na pogodę za oknem to myślę, że to ostatnie z pewnością się spełni :D
Biedna Hermiona :) Domyślam się jak musiała się czuć siedząc wraz ze wszystkimi przy stole po tym wszystkim. Z pewnością bliźniacy najbardziej ją dobili :D Ja na jej miejscu też pewnie nie chciałbym się więcej tam pokazywać, a jestem ciekawy czy w ogóle zszedłbym na to śniadanie :D Dobrze, że chociaż Molly nic nie powiedziała, chociaż znając jej charakter Hermiona z pewnością by tego nie ominęła. Niech ona ją tylko dorwie sam na sam :D
Myślałem, że Ginny nie będzie zbyt przychylna związkowi Harry'ego i Hermiony. Nie spodziewałem się oczywiście, że zacznie zaraz robić awanturę, histeryczne sceny czy siedzieć w kąciku swojego pokoju planując bolesną zemstę na naszej dwójce, ale myślałem, że będzie smutna, odrobinę zła lub coś w tym rodzaju. W końcu kochała się w Harrym, a Hermiona, która była jej najbliższą przyjaciółką, zabrała go jej. Natomiast Ginny z uśmiechem na ustach gratuluje im zwiążku i jeszcze „grozi” Harry'emu konsekwencjami za skrzywdzenie dziewczyny :O Gdyby to było właściwe opowiadanie z pewnością bym się o to czepiał, ale skoro to miniaturka, a jak doskonale wiemy w miniaturkach wszystko się może zdarzyć, to powiem tylko, że jestem zaskoczony :) Chociaż nie ukrywam, że inna reakcja Ginny mogłaby być znacznie ciekawsza :P
Końcówka totalnie mnie zaskoczyła :O Harry Potter, wielki Wybraniec, został zabity przez jakiegoś mugolskiego chłopaczynę i to jeszcze nie gdzie indziej tylko w śmieciach :D Trochę mnie to rozbawiło szczerze mówiąc xD Ciekawe jak się poczuł Voldemort, gdy się o tym dowiedział :D
Końcowy fragment był udany. Krótki, dający poczucie smutku i straty oraz sugerujący, że raczej nie będzie trzeciej części tej historii, prawda? :) W każdym razie nie powinno być, bo takie zakończenie jest bardzo dobrze. Nie wszystkie bajki kończą się happy endem :)
Podsumowując, miniaturka mi się podobała, mimo że na początku trochę kręciłem nosem na ten parring. Nie za bardzo go lubię, ale z dwojga złego wolę czytać o Harrym i Hermionie niż Hermionie i Malfoyu :D Znalazłem też drobną literówkę: „Biblioteka był jej azylem, oazą spokoju, miejscem, gdzie liczyły się tylko i wyłącznie opasłe i zakurzone woluminy.” Zamiast „był” powinno być „była”.
To wszystko na dzisiaj. Jeszcze raz życzę Wesołych Świąt :)
Do usłyszenia!
Również dziękuję za życzenia!
UsuńNie przepadam za pairingiem Harry/Ginny, więc nie chciałem i nadal nie chcę wprowadzać go do swojego opowiadania. W mojej wizji Ginny już dawno odkochała się w Harrym, dlatego nie była zazdrosna o Hermionę, co więcej, zachęcała ją do związku z Gryfonem (pierwsza miniaturka).
Mógłbym też napisać, że Ginny podkochiwała się w Harrym, ale zauważyła, że ten czuje coś do Hermiony i vice versa, więc poświęciła siebie i swoje szczęście, by jej przyjaciółka i ukochany chłopak byli zadowoleni. Czy to nie byłoby szlachetne z jej strony? W każdym razie interpretację pozostawiam Wam. :)
To trochę paradoksalne, nie uważasz? xd We wszystkich opowiadaniach, które przeczytałem, Harry zwycięża w ostatecznej walce i wiedzie szczęśliwe życie, a jeśli już umiera, to jego mordercą jest... Voldemort. A przecież Harry nie był nieśmiertelny i mógł zginąć na wiele różnych sposobów. Ja postanowiłem zabić go w śmieciach, bo taka śmierć po prostu nie pasuje do Wybrańca.:)
Nie planuję kontynuować tej historii, choć może kiedyś opiszę reakcję Voldemorta na wieść o tym, że Chłopiec, Który Przeżył, zginął na śmietniku i to z rąk mugola. xd Niczego jednak nie obiecuję, bo już kiedyś podsunąłeś mi pomysł na miniaturkę, a ja nadal go nie zrealizowałem.
Hermiona i Malfoy? NIE! Ale o tym już wiesz. xd
Cieszę się, że Ci się podobało. Jestem również niezmiernie zadowolony, że udało mi się Cię zaskoczyć. :) Dziękuję również za wskazanie literówki - zaraz ją poprawię.
Pozdrawiam!
Przyznam się, że przeczytałam miniaturkę jakiś czas temu, ale jakoś się złożyło, że nie zostawiłam komentarza. No cóż, pora to w końcu nadrobić.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Harry'ego i Hermionę razem, chyba to ich najwcześniej zaczęłam łączyć w parę jeśli chodzi o sagę. Teraz ten parring nie wywołuje już u mnie takich emocji, co kiedyś, jednak zawsze z sentymentem patrzę na takie miniaturki.
Muszę przyznać, że na początku ciężko było mi się przyzwyczaić do Twojej Hermiony. Jednak stereotyp Panny Ja Wiem Wszystko ustalony w samych książkach jak i w wielu fanficach robi swoje. To nie znaczy, że nie odpowiada mi bardziej pewna siebie i bardziej dziewczęca Granger, bo jest zupełnie odwrotnie. Po prostu zauważam, że jest to oryginalny zabieg i przez to Twoje opowiadanie się wyróżnia.
Zaskoczyło mnie trochę podejście Ginny. Chociaż jeszcze dobry rok temu nie znosiłam szczerze jej z Harrym, ostatnio jakoś zaczęłam przekonywać się do tego związku. Ciężko mi uwierzyć w to, że nie poczuła ani odrobiny zazdrości, bo jednak przez długie lata była zauroczona Potterem. Chociaż z drugiej strony, nie pasują mi do niej wielkie sceny z zazdrości, więc może i dobrze to poprowadziłeś :D
Nie wiem dlaczego, ale parsknęłam śmiechem, kiedy dotarło do mnie, w jaki sposób zginął Harry. Oczywiście sama scena nie była śmieszna, ale w świetle tych wszystkich opowieści, gdzie Harry albo ginie z rąk Voldemorta albo po prost w inny magiczny sposób, taka śmierć wydaje się absurdalna i wręcz śmieszna. A to strasznie dziwne, bo przecież Potter nigdy nie był niezniszczalny, więc mogło mu się takie coś przydarzyć. Tak czy inaczej, nie spodziewałam się takiego obrotu spraw.
Podsumowując, miniaturkę czytało się bardzo przyjemnie, chociaż muszę przyznać, że poprzednie chyba bardziej przypadły mi do gustu. Takie małe pytanie - masz zamiar jeszcze napisać coś o Harrym i Hermionie, czy może następnym razem zaskoczysz nas czymś innym?
Pozdrawiam i życzę mnóstwa pomysłów! No i wesołej majówki :D
Osobiście nadal uwielbiam opowiadania z pairingiem Harry/Hermiona, bo bardzo mało ff z ich udziałem mi się podobało, poza tym, niezmiennie uważam, że Harry powinien być z Hermioną, nie z Ginny. xd
UsuńByć może dla Was, czytelników, reakcja Ginny była zaskoczeniem, ale dla mnie jej uczucie do Harry'ego już dawno wygasło. Moje opowiadanie zaczęło się po piątym roku, kiedy panna Weasley nie przyznała się jeszcze otwarcie, że wciąż podkochuje się w Harrym, więc myślę, że można uznać jej reakcję za zrozumiałą.
Jeśli chodzi o sposób śmierci Harry'ego, to w zasadzie wymieniłaś wszystkie powody, dla których zdecydowałem się uśmiercić go właśnie w tak niemagiczny sposób. xd
W tej chwili nie mam żadnego pomysłu na miniaturkę z tym pairingiem, co nie znaczy, że już nigdy nic o tej dwójce nie napiszę. xd Mogę natomiast powiedzieć, że mam przygotowane dwie miniaturki z zupełnie innej beczki, nie mam jednak pewności, czy kiedykolwiek je opublikuję. xd Jak dotąd nikt ich nie czytał, nawet moja beta, więc niczego nie obiecuję. Zresztą, jak napisałem powyżej, Mroczny Książę podsunął mi pomysł na dwie kolejne miniaturki, więc jeśli będę miał czas je napisać, to prawdopodobnie one jako pierwsze pojawią się na moim blogu.:)
Na koniec chciałbym jeszcze napisać, że cieszę się, iż udało mi się Was zaskoczyć. Dziękuję również za komentarz i życzenia odnośnie do majówki (spełniły się!)
Pozdrawiam!
Kieeeeeedy kolejny rozdziaaaaał... Nie moge się doczekać
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniały tekst, och bliźniacy bardzo dokuczali Hermionie, trochę dziwi mnie, że Harry nie użył różdżki, smutno mi, że zginął i to w taki sposób, a na dodatek przez mugola...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Czasami w naszym życiu dochodzi do takich sytuacji, że zachowujemy się impulsywnie i nie myślimy racjonalnie. Dlaczego Harry nie użył różdżki? Wytłumaczeń może być wiele: nie wziął jej z Grimmauld Place, nie przewidział, że wydarzenia potoczą się dla niego w tak niekorzystny sposób... itd. Wybór pozostawiam Wam, czytelnikom. :)
UsuńPozdrawiam!
Bardzo fajny rozdział! Ja też kocham parring Harry/Hermiona
OdpowiedzUsuńwięcej takich rozdziałów !
weny życzę
Szymon
Bardzo dziękuję za komentarz i miłe słowa. :) Tak jak napisałem powyżej, na razie nie planuję kolejnej części z tym pairingiem, co nie znaczy, że takowej nigdy już nie będzie. :)
UsuńPozdrawiam!
Hej,
OdpowiedzUsuńcudownie, och nasi bliźniacy nieźle dokuczyli Hermionie, dziwi mnie to, że Harry nie użył różdżki, smutne że zginął w taki sposób i to przez mugola...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia